Recenzje
Zwyciężyć znaczy przeżyć. 20 lat później
Pierwsza wersja książka odniosła kolosalny sukces, stając się kultową pozycja dla miłośników gór. Kilka miesięcy temu opublikowane zostało trzecie jej wydanie (nieco zmienione), zatytułowane Zwyciężyć znaczy przeżyć. 20 lat później. Jak pisze sam autor, książka skierowana jest nie do tych, którzy sami zdobywają najwyższe szczyty, a raczej dla wszystkich miłośników gór, którym nie będzie dane poznać smaku Everestu czy choćby Mont Blanc. O czym jest więc ta książka? Rzeczywiście, tak jak napisane jest w jej opisie o ludziach. Ludziach, z którymi Lwow miał przyjemność wspinać się na ośmiotysięczniki czy wcześniej na początku kariery na tatrzańskie – dużo niższe – szczyty. Jest też to historia największych dokonań, ale i wielu tragedii, który działy się na górskich szlakach. Niestety wspinaczka ściśle wiąże się z wypadkami, za które płaci się często najwyższą z możliwych cen - własnym życiem. Aleksander Lwow nie obawia się o tym pisać, nie ucieka od problemu, przedstawiając góry takimi jakie są w rzeczywistości.
W swojej książce dużo miejsca poświęca on ukochanym Tatrom i schronisku nad Morskim Okiem, z którym związane jest wiele pasjonujących (czasami zabawnych niekiedy wzruszających) historii. Opowiada on o samym miejscu, ale jeszcze więcej o ludziach, którzy tworzyli jego klimat. Dla mnie osoby, która górami się pasjonuje, była to książka, którą czytało się z zapartym tchem. Niezwykle wciągające były opisy wypraw, kłopotów związanych z ich organizacją (pamiętajmy, że wszystko działo się w ciężkich czasach poprzedniego ustroju) i prezentacje osób, którzy brali w nich udział. Lwow nie stroni również od tematów kontrowersyjnych i trudnych. Opisuje on konflikty, które powstawały między himalaistami, piszę też o małych i większych kłamstewkach, które były ich udziałem. Co ciekawe przedstawia również - od tego zresztą zaczyna się książka - swój punkt widzenia w sprawie tragicznej śmierci na Broad Peak w ubiegłym roku. To wszystko sprawia, że pozycja ta jest niezwykle autentyczna, taka jak i jej autor. Jestem przekonany, że pisząc ją, oddał on czytelnikom cząstkę siebie, tego jakim jest w prawdziwym życiu. Jaki jest więc Lwow? W moim przekonaniu twardy, bezkompromisowy i zakochany w górach, a przy tym zdroworozsądkowy.
Poza polską historią himalaizmu i alpinizmu autor ukazuje również najważniejsze momenty ze światowej wspinaczki. Dzięki temu Ci, którym tematyka ta była do tej pory nieco odległą, poznają choćby historię pierwszego wejścia na Everest czy próbie samotnego jej zdobycia przez pasjonata, który nie do końca miał pojęcie czym wspinanie się w górach wysokich jest...
Dwie rzeczy w tej pozycji mi nieco „zgrzytały”. Jedna z nich jest dość błaha, a mianowicie kilkukrotnie zdarzyło się, że autor pisał o jednym wydarzeniu więcej niż raz, ubierając je tylko w inne słowa. Odnieść można było przez to wrażenie pewnej powtarzalności. To jednak mały szczegół, który nie przeszkadza w czytaniu. Druga sprawa jest nieco poważniejsza - przynajmniej według mnie. Lwow, nie wiedzieć czemu, wiele razy w książkę o górach wplata watki światopoglądowe. Czyni to przy tym bardzo nachalnie. I jeśli jeszcze krytykę umieszczania krzyży w górach jestem w stanie zrozumieć, tak absolutnie nie rozumiem jaki jest sens ukazywania wątku aborcji, kościoła i wprowadzenia religii do szkół do książki o zdobywaniu Everestu czy Broad Peak? Niekiedy wręcz odnosiłem wrażenie, że góry są tylko pretekstem do zmieszania z błotem wszystkich wartości, które są autorowi odległe. Psuje to bardzo odbiór całości i sprawia, że po lekturze, poza pasjonującymi opisami wypraw górskich pamięta się również walkę Lwowa z kościołem i konserwatywnymi wartościami, a to chyba nie o to w tym wszystkim chodzi?
Poza samym wciągającym tekstem książka opatrzona jest wieloma pięknymi i kultowymi fotografiami, na których czytelnik zawiesi oko na dłużej. Zobaczy on nie tylko największe szczyty świata, ale również ludzi, którzy na zawsze zapisali się w historii wspinaczki górskiej, zdobywając przynajmniej część z nich. W ramach ciekawostki dodam, że jest tu m.in. zdjęcie pierwszego ze zdobywców Everestu, a także zdjęcie ciała tego himalaisty, który pierwszym mógł być. Sprawa ta jest w dalszym ciągu tajemnicza, a wszystko mógłby wyjaśnić fakt odnalezienia aparatu, który był na wyposażeniu George'a Mallorego.
Aleksander Lwow kilkukrotnie zadaje na łamach książki pytanie – z którym spotyka się na co dzień podczas spotkań z fanami i dziennikarzami – dlaczego sportowcy ryzykują swoje życie, aby chodzić po wysokich górach? Na to pytanie nie ma odpowiedzi. Ktoś kto tego nie czuje, nigdy nie zrozumie co kieruje himalaistami wspinającymi się na Everest i inne szczyty. To trzeba po prostu kochać i wtedy żadne słowa nie są potrzebne. Co ciekawe, rozumieją to ludzie tacy jak ja, którzy góry kochają (czując przed nimi jednocześnie respekt i w pewnym stopniu strach), ale nie myślą o wspinaczce w Himalajach. Ci, którzy we wspomnianych przez autora komentarzach pod artykułami wypluwają jad, będą to robić cały czas bez względu na to ile jeszcze książek o wspinaczce powstanie.
Podsumowując – Zwyciężyć znaczy przeżyć to ponad 500 (ebook) stron pasjonującej opowieści o ludziach, którzy poświęcili swoje życie górskim szczytom. Opowieść o wspinaczce w czasach, gdy nie było jeszcze powszechnego dostępu do internetu i mediów. Opowieść tę czyta się z zapartym tchem i dla miłośników gór, w każdym wydaniu, jest to pozycja obowiązkowa. Jedyny zgrzyt to dość nachalnie promowany przez autora światopogląd i walka z wiatrakami (kościół), którą stara się on prowadzić.
Błękit Szafiru. Trylogia czasu
Treść
Choć jest to drugi tom można zacząć słuchać tutaj. Autorka wszystko wyjaśnia, ale nie zachęcam do tego. Pierwszy tom jest warty przeczytania.
Wracając do drugiego tomu: Gwendolyn i Gideon wracają do XX wieku. Pojawia się nowy bohater - gargulec, którego widzi tylko Gwen. Choć miłość rozwija się między głównymi bohaterami wydaje się, że nie mogą oni ufać nikomu nawet sobie nawzajem.
Tytułowy Szafir to Lucy, która wraz z Paulem uciekła do przeszłości. W tej części dowiadujemy się o niej trochę więcej.
Lektor
Jak już pisałem recenzując pierwszy tom: Czerwień Rubinu, Małgorzata Lewińska świetnie się nadaje do czytania tej książki. Jednak drugi tom sprawił, że mój podziw dla jej kunsztu jeszcze wzrósł. Nie tylko idealnie oddaje głosem uczucia Gwen, ale także bardzo dowcipnie przedstawia różne postacie, np. mlaskającego gargulca.
Filmy
W 2013 roku nakręcono Czerwień Rubinu. W tym roku (2014) będzie można zobaczyć Błękit Szafiru.
Wady
Książka zawiera opisy kolejnych strojów przygotowanych przez madame Rossini dla Gwendolyn i Gideona. Trochę to mniej ciekawe dla męskich słuchaczy tego audiobooka. Na szczęście nie są te opisy zbyt długie.
Trylogia czasu
1. Czerwień Rubinu
2. Błękit Szafiru
3. Zieleń Szmaragdu
Podsumowanie
Książkę słucha się wspaniale. Zabawna i wciągająca treść oraz wspaniała lektorka sprawiają, że nie można się oderwać.
Getting Things Done, czyli sztuka bezstresowej efektywności
Treść
Autor już we wstępie przyznaje, że nie ma idealnych sposobów, które działają w każdej sytuacji, ale 20-letnie doświadczenie dało mu wiedzę jak działać bardziej efektywnie.
Już pierwszy rozdział opisuje nasz stale zmieniający się świat, co prowadzi do ciągłych zmian w obowiązkach wielu pracowników.
Lektor
Marcin Fugiel czytał wiele poradników i chyba można powiedzieć, że się w tym wyspecjalizował. Jego pewny głos świetnie nadaje się do tego typu literatury.
Promocja
Audiobooka dostałem dzięki uprzejmości Ebookpoint.pl do recenzji i zacząłem go słuchać wczoraj. Jest to jedna z najbardziej znanych pozycji na rynku. Znanych do tego stopnia, że wielu mówiąc o niej posługuje się skrótem GTD.
Triatlon od A do Z. Treningi do wszystkich dystansów
"Triatlon od A do Z" miałam okazję przeczytać dzięki współpracy z wydawnictwem Septem, a sięgając po nią chciałam dowiedzieć się nieco więcej o tej dyscyplinie i przede wszystkim poszerzyć biegową wiedzę. W końcu TRI to także bieganie, czym już od ponad roku zajmuję się regularnie.
Pierwsze zawody triatlonowe odbyły się w 1974 roku. Od tamtego momentu ten sport rozwinął się niesamowicie. Powstały przeróżne kombinacje, od tych łatwiejszych do bardzo wymagających. Zwolenników nie brakuje, a listy startowe wypełniane są często na długi okres przed zawodami.
Sam autor książki jest osobą zasługującą na wielki podziw. W zawodach sportowych uczestniczył ponad 1000 razy. Ukończył w sumie 400 triatlonów (w tym 32 triatlony Ironman). Ma ogromną wiedzę i doświadczenie, a wszystko dzięki temu, że od ponad 30 lat z wielką pasją i uporem się tym zajmuje.
"Triatlon od A do Z" Marka Kleanthous’a to niesamowite źródło wiedzy zwłaszcza dla osób takich jak ja, czyli dopiero wkraczających w świat triatlonu, ale jestem pewna, że Ci bardziej doświadczeni też znajdą w niej coś dla siebie.
Poza podstawowymi wiadomościami dotyczącymi rodzajów konkurencji, niezbędnego sprzętu do treningu/zawodów czy zdrowego odżywiania znajdziemy tutaj szczegółowe informacje o tym jak przygotować się do swojego pierwszego triatlonu, co robić w dniu zawodów i na co zwracać uwagę.
Książka w dużej mierze poświęcona jest programom treningowym do dystansu sprinterskiego (400 lub 750m pływania, 20km jazdy na rowerze, 5km biegu) i olimpijskiego (1,5km pływania, 40km kolarstwa, 10km biegu). Każda dyscyplina, dostępne rodzaje technik, sesji, faz i cykli treningowych triatlonu są bardzo dokładnie przedstawione i przeanalizowane. Czytelnik, po takiej lekturze będzie wiedział jak ma rozplanować swój trening, na co zwrócić uwagę oraz kiedy, co i jak zastosować, by odpowiednio przygotować się do zawodów.
W książce znajdziemy również informacje o tym jak przyszykować się do pływania w otwartych wodach, jaki rodzaj pianki wybrać, jak o nią dbać oraz dosyć proste, ale bardzo istotne wzmianki o tym jak ją szybko zdjąć nie tracąc czasu.
Dzięki tej publikacji możemy dokładnie przeanalizować swój wyścig pod kątem przeróżnych problemów występujących na trasie, dowiedzieć się jak je rozwiązać, a także o tym jak powinien przebiegać okres regeneracji po zawodach.
Jeden z rozdziałów poświęcony jest treningom do triatlonu Half-Ironman czy Ironman, ale jest to wiedza bardziej informacyjna i skierowana do doświadczonych zawodników. Więcej informacji na temat tej konkurencji znaleźć można w innej pozycji, którą obecnie czytam ("Ironman. 24 tygodnie przygotowań do triatlonu długodystansowego").
Na samym końcu książki umieszczona jest bardzo pomocna tabelka ze średnimi prędkościami dla poszczególnych dyscyplin pozwalającą oszacować czas dla konkretnego dystansu na podstawie obecnych wyników. O ile z tymi do biegania miałam już wcześniej styczność, tak te do jazdy na rowerze i pływania były to dla mnie nowością.
Gdy zaczynałam czytać tę publikację nie wiedziałam, że aż tak mnie to wciągnie i zainteresuje. Im więcej stron przeczytałam, tym bardziej chciałam wsiąść na rower, iść na basen i rozpocząć przygotowania do triatlonu. Nie trudno się domyślić, że stało się to jednym z wyzwań jakie sobie postawiłam i jestem pewna, że kiedyś je zrealizuję :)
Książeczka minimalisty. Prosty przewodnik szczęśliwego człowieka
Tytuł jest bardzo trafny, to rzeczywiście książeczka. No ale jakże miałoby być inaczej, jak minimalizm, to minimalizm! Moja recenzja też winna się wpisać w nurt i nie być zbyt rozwlekła. Nie wiem czy mi się uda, bo nie jestem minimalistką w pełnym, skrajnym, tego słowa znaczeniu. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że sporo zaleceń z tego ruchu mnie przekonuje. Niektóre zaczęłam wprowadzać w życie już jakiś czas temu, niekoniecznie nazywając to minimalizmem.
W skrócie, minimalistycznie, powiem, że to książka warta poświęcenia jej czasu. Jeśli chodzi o sam czas czytania, to wystarczy jeden wieczór. Jeśli chodzi o realizację w życiu, to może wymagać zdecydowanie więcej wysiłku. Śmiem twierdzić, że warto, jeśli celem jest bycie szczęśliwym człowiekiem.
Książka składa się z krótkich, rozdziałów, konkretnie, bez zbędnego rozpisywania się przedstawiających zagadnienia minimalizmu.
Autor wyjaśnia czym jest życie minimalistyczne, czym są potrzeby i zachcianki, jak być minimalistą w rodzinie. Znajdziecie konkretne wskazówki, jak uporządkować dom, biurko, komputer, ubrania. Jest co nieco o podróżowaniu, sporcie, jedzeniu i o finansach. Ważny jest też temat wypełnienia czasu, bo i tutaj możemy mieć niezły bałagan. Każdy, komu oczywiście zależy na równowadze w życiu, może znaleźć coś dla siebie.
Spodobał mi się pomył, żeby zapisywać na specjalnej liście, to co mam ochotę kupić i poczekać 30 dni, czy nadal będę uważać, że to konieczny wydatek. To całkiem fajny sposób na ostudzenie emocji i ogarnięcie kompulsywnych zakupów. W ogóle chyba rozdziały dotyczące upraszania dnia, minimalistycznych finansów skłoniły mnie w największym stopniu do refleksji. Rozważania dotyczące porządku w domu, pozbycia się gratów, mam w pewnej mierze za sobą za sprawą lektury Sztuki prostoty swego czasu.
Przy okazji tej recenzji (tak, przyznaję, jednak minimalistyczne recenzje nie są w moim stylu) chciałabym się z Wami podzielić moimi przemyśleniami na temat samej filozofii minimalizmu. Właśnie przy lekturze Sztuki prostoty miałam pierwsze takie refleksje, teraz się w nich utwierdziłam. Dużo się dziś mówi o minimalizmie jako alternatywie wobec konsumpcyjnego stylu życia, przedstawia się go jako super odkrywcze podejście do życia. Zgadzam się, że dla wielu osób jest to odkrywcze. Tylko, że… to już było. I to było w naszej europejskiej kulturze również. Minimaliści mocno odwołują się do filozofii zen czy kultury Japonii. A przecież mamy w naszym zapleczu kulturowym Ojców Pustyni, dobrze rozumiany ascetyzm, wszystkie te nurty na przestrzeni dziejów, które przeciwstawiały się możnym tego świata. Nie piję tutaj do autora Książeczki minimalisty, ale do polskich wyznawców minimalizmu. Bardzo jestem za tym, żeby w patrzeniu na świat nie ograniczać się do swojego małego podwórka i nie zamykać się na inspiracje z szerokiego świata. Warto jednak znać i swoje zaplecze, co by nie było, że „cudze chwalicie, swego nie znacie”!
Wracając do książki, nie rozumiem jednego wątku. Dlaczego większa liczba dzieci ma się niby kłócić z minimalizmem? Autor tłumaczy się ze swojej szóstki dzieci, jakby ciężko zgrzeszył. Nie rozumiem…
Tak poza tym książkę polecam uważnej lekturze, a potem zastosowaniu tego, co uznacie za potrzebne w życiu.
Pytanie ku refleksji: Jaka sfera Twojego życia wymaga uporządkowania, wyrzucenia śmieci, znalezienia miejsca dla tego, co naprawdę ważne? Jest szansa, że znajdziesz w Książeczce minimalisty coś dla siebie?
Książeczka minimalisty. Prosty przewodnik szczęśliwego człowieka
Tytuł jest bardzo trafny, to rzeczywiście książeczka. No ale jakże miałoby być inaczej, jak minimalizm, to minimalizm! Moja recenzja też winna się wpisać w nurt i nie być zbyt rozwlekła. Nie wiem czy mi się uda, bo nie jestem minimalistką w pełnym, skrajnym, tego słowa znaczeniu. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że sporo zaleceń z tego ruchu mnie przekonuje. Niektóre zaczęłam wprowadzać w życie już jakiś czas temu, niekoniecznie nazywając to minimalizmem.
W skrócie, minimalistycznie, powiem, że to książka warta poświęcenia jej czasu. Jeśli chodzi o sam czas czytania, to wystarczy jeden wieczór. Jeśli chodzi o realizację w życiu, to może wymagać zdecydowanie więcej wysiłku. Śmiem twierdzić, że warto, jeśli celem jest bycie szczęśliwym człowiekiem.
Książka składa się z krótkich, rozdziałów, konkretnie, bez zbędnego rozpisywania się przedstawiających zagadnienia minimalizmu.
Autor wyjaśnia czym jest życie minimalistyczne, czym są potrzeby i zachcianki, jak być minimalistą w rodzinie. Znajdziecie konkretne wskazówki, jak uporządkować dom, biurko, komputer, ubrania. Jest co nieco o podróżowaniu, sporcie, jedzeniu i o finansach. Ważny jest też temat wypełnienia czasu, bo i tutaj możemy mieć niezły bałagan. Każdy, komu oczywiście zależy na równowadze w życiu, może znaleźć coś dla siebie.
Spodobał mi się pomył, żeby zapisywać na specjalnej liście, to co mam ochotę kupić i poczekać 30 dni, czy nadal będę uważać, że to konieczny wydatek. To całkiem fajny sposób na ostudzenie emocji i ogarnięcie kompulsywnych zakupów. W ogóle chyba rozdziały dotyczące upraszania dnia, minimalistycznych finansów skłoniły mnie w największym stopniu do refleksji. Rozważania dotyczące porządku w domu, pozbycia się gratów, mam w pewnej mierze za sobą za sprawą lektury Sztuki prostoty swego czasu.
Przy okazji tej recenzji (tak, przyznaję, jednak minimalistyczne recenzje nie są w moim stylu) chciałabym się z Wami podzielić moimi przemyśleniami na temat samej filozofii minimalizmu. Właśnie przy lekturze Sztuki prostoty miałam pierwsze takie refleksje, teraz się w nich utwierdziłam. Dużo się dziś mówi o minimalizmie jako alternatywie wobec konsumpcyjnego stylu życia, przedstawia się go jako super odkrywcze podejście do życia. Zgadzam się, że dla wielu osób jest to odkrywcze. Tylko, że… to już było. I to było w naszej europejskiej kulturze również. Minimaliści mocno odwołują się do filozofii zen czy kultury Japonii. A przecież mamy w naszym zapleczu kulturowym Ojców Pustyni, dobrze rozumiany ascetyzm, wszystkie te nurty na przestrzeni dziejów, które przeciwstawiały się możnym tego świata. Nie piję tutaj do autora Książeczki minimalisty, ale do polskich wyznawców minimalizmu. Bardzo jestem za tym, żeby w patrzeniu na świat nie ograniczać się do swojego małego podwórka i nie zamykać się na inspiracje z szerokiego świata. Warto jednak znać i swoje zaplecze, co by nie było, że „cudze chwalicie, swego nie znacie”!
Wracając do książki, nie rozumiem jednego wątku. Dlaczego większa liczba dzieci ma się niby kłócić z minimalizmem? Autor tłumaczy się ze swojej szóstki dzieci, jakby ciężko zgrzeszył. Nie rozumiem…
Tak poza tym książkę polecam uważnej lekturze, a potem zastosowaniu tego, co uznacie za potrzebne w życiu.
Pytanie ku refleksji: Jaka sfera Twojego życia wymaga uporządkowania, wyrzucenia śmieci, znalezienia miejsca dla tego, co naprawdę ważne? Jest szansa, że znajdziesz w Książeczce minimalisty coś dla siebie?