Recenzje
Bez serca. Chestnut Springs #2
Najbardziej gburowaty i najstarszy z braci EATON- Code. Samotny tata, który ma pełne ręce roboty, gdyż zajmuje się również ranczem. Właśnie dlatego zmuszony jest znaleźć nianię dla swojego pięcioletniego synka Luke’a, ale nie jest to proste zadanie, ponieważ żadna kandydatka nie spełnia jego wygórowanych oczekiwań. Willa Grant- przebojowa kobieta, która przez całe swoje życie „płynie z prądem”. Nie ma planu na siebie i swoją przyszłość, zdaje się wyłącznie na los i to co ma dla niej do zaoferowania. W ten sposób trafia na ranczo Code’a, gdzie zaczyna pracę jako niania. Ten kontrakt ma trwać dwa miesiące. W „Bez serca” nie dopatrzyłam się ani jednej rzeczy, która by mi się nie podobała. Uwielbiam styl pisania Elsie i to jak wykreowała bohaterów. Code chodź tego nie pokazuje skrywa pod płaszczem gburowatości wiele uczuć. To jak jest oddany swoim bliskim, sprawia, że moje serce się rozpływa. Pomimo tego, że został sam na placu boju jako rodzic, radzi sobie z wychowaniem najlepiej na świecie, ale ogrom obowiązków zmusza go do tego aby zatrudnić niańkę. Więc wkracza Willa, szalona kobieta, która nie zważa na przyszłość. Bardzo podobało mi się jej podejście do małego Luke’a, bo choć nigdy nie miała styczności z dziećmi, ten pokochał ją od pierwszego wejrzenia. Od samego początku połączyła ich niesamowitą więź. Stała się dla niego matką, której nigdy nie miał. To właśnie dzięki niej Code otworzył swoje serce i rozbił skorupę, którą budował od wielu lat. Pomimo różnicy wieku i wielu aspektów, które ich dzieliły, oni pasują do siebie idealnie. Ta relacja wręcz kipiała od pożądania i wzajemnego przyciągania się. Nie dało się nie wyczuć stale rosnącego napięcia pomiędzy nimi, co niesamowicie mi się podobało. Ta historia wciągnęła mnie od pierwszych stron i bardzo serdecznie polecam wam po nią sięgnąć. Dzięki jej humorowi, żartom i rodzinnym dogryzaniom, bawiłam się świetnie. No i nie mogłabym nie wspomnieć o cudownym małomiasteczkowym klimacie, który wręcz UWIELBIAM i myślę, że wy też pokochacie.
Układ Ezmodaela
Po serii trzęsień ziemi i ataku piekielnych istot normalny świat przestaje istnieć. Dwudziestoletnia Sienna pragnie dotrzeć do Meksyku, gdzie, jak głoszą plotki, czeka ją normalne życie. Dziewczyna zatrzymuje się po drodze w Los Angeles - mieście aniołów, które wcale nie jest takie, jak można by się spodziewać. Tam największym zagrożeniem nie są demony, a ludzie. Anioły nie kwapią się do pomocy, a przed śmiercią Siennę ratuje demon o imieniu Ezmodael. Ten bezczelny, a jednocześnie dziwnie intrygujący osobnik, wraz ze swoim ogarem Lephim, zdobywa zaufanie dziewczyny i oferuje pomoc w dotarciu na południe. Po ostatnim romansie postapo straciłam nadzieję na dobry romans. Jednak postanowiłam dać tej książce szansę, bo zarówno okładka, jak i opis ogromnie mnie zaintrygowały. I bardzo się cieszę, że po nią sięgnęłam! Sienna to młoda dziewczyna, która znalazła się w środku apokalipsy świata opanowanego przez demony. Wśród nich jest jednak Ezmodael, demon, który chce ją chronić. Muszę przyznać, że na początku bohaterka wydawała mi się bardzo naiwna, ale w miarę rozwoju fabuły doszłam do wniosku, że po prostu miała szczęście. Nie zawsze rozumiałam jej decyzje, ale z czasem, wsiąkając w klimat książki, zaczęłam dostrzegać w nich logikę. Sienna po prostu robiła wszystko, żeby przetrwać - nie potrafiła zaufać komuś, kto z założenia powinien być jej śmiertelnym wrogiem. Klimat książki jest niesamowity - mroczny i przyprawiający o ciarki. Autorka świetnie wykreowała postapokaliptyczny świat, w którym na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo. Bohaterowie również są bardzo dobrze napisani - każdy z nich ma w sobie coś wyjątkowego. Muszę przyznać, że największą sympatią darzyłam tytułowego Ezmodaela. Jego charakter jest niepowtarzalny, a jego dialogi sprawiły, że wiele razy wybuchałam śmiechem. Fabuła książki jest interesująca, a liczne zwroty akcji utrzymywały moją uwagę do samego końca. Wątek romantyczny zawiera delikatny motyw trójkąta miłosnego, co dodaje całości smaczku. Były to ciekawe relacje, ale ja mam swojego faworyta. Pikantnych scen było bardzo mało, co moim zdaniem jest zaletą. Zakończenie książki było ekscytujące i pełne dynamicznej akcji. Muszę przyznać, że świetnie się bawiłam podczas lektury tej pozycji. Mam nadzieję, że autorka zdecyduje się na kontynuację serii, bo uważam, że ma ona duży potencjał. Jeśli szukacie fajnego romantasy, które nie jest przeładowane scenami łóżkowymi, serdecznie polecam Wam tę książkę!
Jego wysokość prezes
Jeśli macie ochotę na przeczytanie książki pełnej intryg i namiętności - poznajcie "Jego Wysokość prezesa" Katarzyny Mak. Ta propozycja rozgrzeje Was jak herbata imbirowa w środku zimy. Jest to gorący romans biurowy z motywem enemiers to lovers. Główna bohaterka Emma na prośbę babci wyrusza do Nowego Jorku w poszukiwaniu Liama Kennedy'ego. Przez pomyłkę trafia na młodego Liama i przejmuje obowiązku jego asystentki- prawniczki. W tej lekturze pojawiają się tajemnice rodzinne, intrygi ale jest też humor i namiętność. To wszystko sprawia, że książkę czyta się bardzo dobrze i szybko. Przy tej lekturze można się zrelaksować i zapomnieć o kłopotach dnia codziennego. Jest namiętnie,zmysłowo, pikantnie i słodko- gorzko. Słowem gorący i pełny zwrotów akcji romans. Czytajcie, polecam.
Melodia tęsknoty
Strasznie dawno nie czytałam nic od Moniki i przyznam, że trochę brakowało mi jej stylu pisania. Jest on jednocześnie lekki i sprawiający, że nie umiem oderwać się od każdej historii, którą pisze. Sposób w jaki opisuje wydarzenia jest przepiękny i jestem nim zauroczona. Melodia tęsknoty to historia o pięknej, prawdziwej miłości, która zdarza się raz na milion. To jak Westley opowiadał o swojej miłości do Aerith 😫 Za każdym razem gdy o tym czytałam, żałowałam, że to nie ja jestem na jej miejscu. Miłość biła od niego na kilometr a nawet więcej. Świat dla nich nie istniał gdy tylko było obok siebie. W książce znajdziecie pełno nawiązań do One Direction. Miłość Moniki do tego zespołu jest nie do opisania i wylewa się ona wręcz z książki. Chociaż nie nazwałabym siebie ich ogromną fanką to wszelkie opisy i zdarzenia sprawiły, że poczułam się jakbym sama była w ich fandomie. Podczas czytania czuć było nostalgię i ogromną tęsknotę nawet gdy bohaterowie byli obok siebie. Jest to książka nie tylko o miłości ale przede wszystkim o ogromnej stracie. Aerith i Westley w swoich zaledwie dwudziestokilku latach przeżyli więcej niz zdecydowana część ludzi. Dzięki ich historii wiele osób może poczuć się zrozumiałych znaleźć swój bezpieczny kąt. Zdecydowanie polecam wam sięgnąć po Melodię Tęsknoty. Moja ocena: 4/5
Śledztwo w Sprawie Nadzwyczajnej
“Śledztwo w Sprawie Nadzwyczajnej” - Mateusz Cieślik Czy to już naprawdę koniec???? Totalnie się nie spodziewałam TAKIEGO zakończenia i nie ukrywam..nie takiego zakończenia oczekiwałam. Nie chcę wam tu za bardzo spoilerować, natomiast jak możecie się domyślić trzecia część (niestety ostatnia) opowiada o dalszym ciągu życia Sary Kos. Nie będę niestety opisywać co dokładnie się dzieje - musicie przeczytać pierwszy i drugi tom, żeby się dowiedzieć, sami rozumiecie, że ciężko opisać ostatni tom bez znajomości reszty. Przyznam się wam szczerze, że nie pamiętałam zbyt wiele z poprzednich części, dlatego, że czytałam je w zeszłym roku, jednak powoli wracały do mnie wspomnienia z ich treści. To, co pozostało niezmienne, to komfort jaki odczuwam będąc w świecie pełnym animów i urzędników. Ta część jest pełna akcji, więc ciężko czasem nadążyć co się dzieje. Klimat wciąż pozostaje fantastyczny - w dosłownym tego słowa znaczeniu. Bohaterowie uwielbiani przeze mnie o początku, ale! Żeby nie było tak idealnie…nawet nie wiecie jak bardzo wkurzał mnie Wysocki! Tak jak macie w opisie książki - Hugon i Aron są bardzo blisko przez co Sara czuje się jak piąte koło u wozu. Mniej więcej do 200 strony moja frustracja na Arona rosła, na szczęście potem malała. Poza tym Powiedzmy, że drobiazgiem, wszystko było cudowne. Nie sądziłam, że książka tak niepozorna i moim zdaniem mało powszechna stanie się moją “Comfort fantasy”. Niestety pod wpływem ostatnich rewolucji i sprzedawania książek, sprzedałam również poprzednie tomy tego cuda…i teraz niesamowicie żałuję! Dlatego wiem, że jak już znajdę mieszkanie z większą ilością miejsca to od razu je kupie. Ogromnie z czystym sercem polecam wam tą serię. Idealna dla osób lubiących urban fantasy, bez wróżek czy innych cudów tylko akcja, która rozgrywa się w naszym Krakowie. Jeśli tylko znajdę czas w swoim życiu, to bardzo bym chciała kiedyś ponownie przeczytać całą tą serię, bo już tęsknie za tymi pół futrzastymi bohaterami. Zakończenie tak mnie wbiło w fotel, że do tej pory nie mogę się otrząsnąć..Panie Mateuszu, tak nie kończymy książek!!! W wielkim skrócie, czytajcie! Obiecuję, że nie pożałujecie.