Recenzje
Bezwzględnie Twój. Królewscy fae z Edenu #1
Na samym początku autorka zamieściła informację o tym, że to książka lekka i taka, która nie wymaga dużego angażowania się ani nie jest fantastyką a romansem. No i to by się zgadzało bo niewiele znajdziemy tu romantasy poza Fae i odrobiną magii oraz wymyślonymi królestwami o dosyć ogólnym zarysie więc nie mogę mieć pretensji, autorka sama ostrzegała że fantastyki próżno wymagać po tej lekturze. Skupmy się na romansie. Akcja toczyła się błyskawicznie mimo tego, że przez większość mijających lat nasza bohaterka otrzymywała raz na jakiś czas tajemnicze listy od pewnego osobnika, który miał się za osobę jej przeznaczoną. I muszę powiedzieć, że Rennick jakoś nie kupił mnie tymi listami, były dosyć sztywne i władcze więc nie mam pojęcia jak Amelia za ich pomocą mogła się w nim zakochać. Nie przeszkodziło to też jej w oddaniu cnoty innemu. Rennick w dniu 13 urodzin usłyszał od bogów imię swej przeznaczonej ale do 25 roku życia nie wolno mu się z nią zobaczyć ani ściągnąć jej do swojej krainy. Królowa ludzi ma w tym swój cel - i tu też nie było niespodzianek, tak myślałam że właśnie o to chodzi bo w treści i przypisach autorka dużo razy zwracała uwagę na to, że królewskie Fae mają zwykle po jednym dziecku. Sama niejako czytelnika nakierowywała na rozmaite rozwiązania przez powtórzenia więc w tej historii nie było żadnych zwrotów akcji, których byśmy się nie spodziewali. Nie była to też książka zła, naprawdę taki dobry przerywnik między innymi lekturami, który trochę ma w sobie romansu, trochę pikanterii i nutkę dramatyzmu przez zazdrosną kobietę. A nasza Amelia też często się zachowywała jak niedojrzała chociaż trudno się dziwić gdy wychowała się w sierocińcu i nie miała wzorców. Obrażała się o wszystko albo zmuszała się do czegoś czego nie lubi by zrobić przyjemność komuś innemu. Dziwne były dla mnie te gliniane odlewy, że też nie pękły w użytku 🤭 Na pewno nie jest to książka wybitna, która zostaje w pamięci na dłużej, ot taka niewymagająca odskocznia i czyta się praktycznie sama, kartki mimo wszystko się obracają szybko. Chociaż przyznam, że sam początek mnie wciągnął to później już były momenty znużenia a pod koniec znowu się zaczęło dziać więcej.
Dark desires
4,5 / 5 Przychodzę do Was z recenzją książki „Dark Desires”, do której miałam mieszane uczucia. Początkowo nie byłam pewna, czy klimat tej powieści przypadnie mi do gustu. Okazało się jednak, że książka idealnie trafiła w moje gusta. Zagadki, mroczna akademia, w której kształcą się zabójcy, oraz tajemniczy morderca czający się w murach szkoły - to przepis na świetną lekturę. Jak mogliście zauważyć, często podkreślam, że uwielbiam motyw zagadek i tajemnic w literaturze. W tej powieści również się w nim zakochałam. Lena doskonale oddała mroczny klimat akademii, a lektura była dla mnie niezwykle przyjemna. Już na początku książki mamy do czynienia z pierwszą ofiarą tajemniczego zabójcy. Neventhi, nasza główna bohaterka, stara się odkryć, kto stoi za zabójstwem jej przyjaciela. Jest ona postacią, z którą jakoś nie za bardzo się zżyłam. Polubiłam ją, ale nie mogę powiedzieć, że ją pokochałam. Czuje nienawiść do jednego z braci Wood - Zandera, którzy próbują się nawzajem zabić. Zander to postać tajemnicza. Już od początku wydawał mi się nieco dziwny, a w miarę rozwoju akcji moje przypuszczenia się potwierdziły. Nie chcę zdradzać zbyt wiele na jego temat, ponieważ sami musicie odkryć, kim tak naprawdę jest Zander Wood. Styl pisania Leny bardzo mi odpowiada. Jej pióro jest przyjemne dla czytelnika, a przez lekturę płynie się gładko. Ja pochłonęłam tę książkę w jeden dzień i byłam całkowicie wciągnięta w fabułę. Podsumowując, całość bardzo mi się podobała. Tajemnica, którą rozwiązywali bohaterowie, była doskonale poprowadzona i trzymała mnie w napięciu aż do samego końca. Ja byłam w szoku, gdy odkryłam, kto stoi za zabójstwami w akademii. Polecam wam bardzo 𝐷𝑎𝑟𝑘 𝐷𝑒𝑠𝑖𝑟𝑒𝑠. Jeśli jesteście fanami mrocznych akademii, płatnych zabójców i tajemnic, to ta książka jest idealna dla Was. 𝐵𝑢𝑧𝑖𝑎𝑘𝑖 𐙚 ̊
Keep Me In
„Keep me in” to historia, która zabiera nas do tętniącego kolorami Bostonu. Tam poznajemy Willow, początkującą dziennikarkę, która pragnie napisać swój pierwszy, głośny artykuł. W tym celu musi rozwiązać zagadkę tajemniczego ulicznego artysty o pseudonimie ,,Monet", tworzącego niesamowite murale. W poszukiwaniach pomaga jej Evander, właściciel lokalnej pracowni malarskiej, który w zamian za kilka odpowiedzi chce namalować jej portret. Krok po kroku poszukiwania Moneta stwarzają okazję do nawiązania relacji, między nimi pojawiają się emocje, których się nie spodziewali. Podoba mi się styl autorki, pisze lekko, ale i emocjonalnie. Łatwo można sobie wyobrazić poszczególne sceny. Jej styl otula czytelnika. To młodzieżówka, ale napisana jest z dojrzałą wrażliwością. Willow wkradła się do mojego serca. To taki typ bohaterki, który po prostu się lubi. Jest rozsądna, uparta i wyrozumiała. Niesie duży bagaż doświadczeń i ma o kogo się troszczyć. Widać, że kocha swoją młodszą siostrę, chce dla niej wszystkiego co najlepsze, dlatego nie poddaje się w chwilach słabości. Evander jest pełen humoru i artystycznego chaosu. Razem tworzą duet, który dobrze się uzupełnia. Miło czyta się ich wspólne sceny. Myślę, że to historia dla fanów młodzieżówek. Dla czytelników, którzy szukają historii ciepłej, emocjonalnej i przepełnionej sztuką. Jeśli masz w domu nastolatkę - śmiało sprezentuj jej tę książkę na święta 🎀🎄
Milionerka i barman
Zoe jest córką bardzo bogatego tatusia. Niczego jej nie brakuje. Zawsze dostaje to, co chce. Na jednej z imprez poznaje Oliviera barmana. Jest on bardzo przystojnym mężczyzną i samotnym ojcem. Pracuje na dwa etaty. Jest odpowiedzialny i nie w głowie mu romanse. Nie ulega jej Wdziękom, Ale, przez pewne przypadki ciągle się spotykają. Czy Olivier jednak jej ulegnie ????? Historia ta opowiada o losach Zoe i Oliviera. Żyją w dwóch różnych światach. Ona bardzo bogata. On samotny ojciec z dużym bagażem z przeszłości. Ale, gdy się spotykają te różnice, nie są dla nich przeszkodą. Bo bardzo chcą być razem. Mimo wszystko. Zoe na początku nie bardzo wie, czego chce. Jej zachowanie czasami irytuje. Ale z czasem zyskuje w moich oczach. Bo się zmienia. Ona od zawsze była nauczona, że dostaje to, co chce. Ale Olivier nie tak łatwo ulega jej urokowi. Bo nie chce być znów zraniony. Między tą dwójką wyraźnie czuć chemię. Bardzo im kibicowałam. Bo zasługiwali na szczęście. To ta historia, od której na pewno się nie oderwiecie.
Milionerka i barman
Nie miałam okazji wcześniej czytać nic od autorki. I po tej historii jestem miło zaskoczona. Nie ma w niej klasycznego motywu on bogaty, ona bieda. Autorka przełamuje schemat i tworzy historię, gdzie to ona należy do bogatego środowiska, córka wpływowego biznesmena. On skromny barman, samotnie wychowujący dziecko, doświadczony przez życie. Ona działa spontanicznie nie zważając na konsekwencje, a on wszystko kalkuluje i decyzję podejmuje na zimno. Dlatego ich pierwsze spotkanie przynosi pełno nieporozumień. Zoe nie nauczona, że ktoś jej odmawia stawia sobie za cel Oliviera. On z kolei robi wszystko, żeby nie ulec kobiecie. Powiem szczerze, że zachowanie głównej bohaterki doprowadzało mnie do szału. Nie dała się ona poznać od najlepszej strony. Rozpieszcza księżniczka, która robi co chce i nie liczy się z uczuciami innych. Chyba pierwszy raz mam tak, że do samego końca nie polubiłam głównej bohaterki. Natomiast co do Oliviera też można by się przyczepić.bjednak on zgarnął moją sympatię i szacunek. Mało który mężczyzna podjął by się samotnego ojcostwo. Chwilami można było mieć wątpliwości co do jego zachowania, jednak on na pierwszym miejscu stawiał córkę. To ona była dla niego najważniejsza. Zaskoczeniem okazało się zakończenie. Końcowe rozdziały zaskakują i nie spodziewałam się, że bohaterowie pójdą w taką stronę. Myślę, że ostatnie sceny można było rozwinąć, a tak ma się wrażenie, że wszystko potoczyło się w ułamki sekundy. Autorka ma lekkie i przyjemne pióro, a książkę czyta się szybko. To był przyjemnie spędzony czas. Polecam.