Recenzje
Bez siły. Chestnut Springs #3
Książki Elsie Silver czytają się same i to kolejna część serii Chestnut Springs, która jest tego dowodem! 😏💜 Autorka nie zawodzi i w trzecim tomie zaprasza czytelnika do świata, gdzie dawni przyjaciele z dzieciństwa zostają postawieni pod ścianą. Jasper to znany z poprzednich części hokeista, którego nie sposób ominąć. Skrywa swoje sekrety tak dobrze jak swoje włosy pod ukochaną czapką... 😅 Relacja jaka połączyła Jaspera i Sloane nie miała prawa się rozwinąć. Ona miała wziąć ślub z synem wspólnika ojca, miała połączyć znane rodziny i żyć w luksusie. Nie mogła jednak tego zrobić i uciekła sprzed ołtarza, a we wszystkim pomógł jej Jasper. Ta dwójka to fenomenalna relacja, wzloty i upadki, a przy tym wiele emocji. Książkę czytało się jednym tchem i zdecydowanie nie chciało się jej odłożyć nawet na chwilę. 🥰 To historia o zakazanej miłości, gdzie bohaterowie muszą zawalczyć o siebie i swoje uczucia. To powieść bardzo wzruszająca, autentyczna i przede wszystkim nieprzerysowana historia, w której wszystko ma swoją rolę. Idealna dla fanów rancza, rodzinnych zawirowań i pikantnych scen! Polecam z całego serca! 💜
Czterech ojców River Conway. Tom 2
𝐌𝐨𝐣𝐚 𝐨𝐜𝐞𝐧𝐚: 5⭐️/5 [recenzja]☾⋆𐙚₊˚⊹ ᡣ𐭩 Jest to drugi tom opowiadający o życiu River, która mieszka z czterema ojcami, chodzi do pierwszej klasy liceum, ma paczkę przyjaciół i cudownego chłopaka. Czytając pierwszy tom, już wtedy byłam zachwycona twórczością autorki i tu, przy drugim jest tak samo. Charakter pisma jest ekstra, a fabuła naprawdę bardzo wciągająca. Jest mnóstwo humoru, śmiesznych momentów, ale też tych bardziej smutnych. River jest bohaterką, którą uwielbiam i nie mogę się doczekać, aż przeczytam jej dalsze losy. Zdecydowanie wszystkim mogę polecić tę książkę.
It's my pleasure, miss Emily
Mars: Nowa Ziemia. Historia eksploracji i plany podboju Czerwonej Planety
Książka to świetne wprowadzenie do historii i przyszłości eksploracji Marsa. Przebrniemy w niej przez pierwsze marzenia astronomów aż po plany kolonizacji tej surowej, ale niezwykle intrygującej planety. Andrew May w przystępny sposób prowadzi czytelnika przez dekady badań nad Marsem: od teleskopowych obserwacji, przez pierwsze bezzałogowe sondy, aż po nowoczesne łaziki i ambitne wizje firm takich jak SpaceX (tutaj mały minus, że książka była napisana już w 2017 roku, dlatego przy tak dynamicznym rozwoju technologicznym niektóre plany SpaceX są przestarzałe, a osobiście znam wiele nowszych faktów). Autor z pasją i sporą dawką wiedzy przekazuje, jak zmieniało się nasze spojrzenie na Marsa - i jak realna stała się dziś wizja życia poza Ziemią. To jedna z tych książek popularnonaukowych, które nie wymagają od nas doktoratu z astrofizyki. Trudniejsze zagadnienia są w przystępny sposób wyjaśnione, aby każdy miał pojęcie o czym mowa. Idealna dla każdego, kto patrzy nocą w niebo i myśli: „co dalej?”.
Mars: Nowa Ziemia. Historia eksploracji i plany podboju Czerwonej Planety
Mars zawsze budził emocje. I dalej budzi, bo w przeciwieństwie do Wenus wciąż jest atrakcyjną “destynacją” przyszłych podróży międzyplanetarnych. Uważa się, że podróż załogowa na Marsa jest prostym, liniowym przedłużeniem podboju Księżyca sprzed ponad 50 lat. Dlaczego tak nie jest próbuje wyjaśnić Andrew May w książce “Mars. Nowa Ziemia. Historia eksploracji i plany podboju Czerwonej Planety”. To trzecia książka o Marsie wydana w ostatnich latach, po „Mars. W poszukiwaniu życia” - Davida A. Weintrauba (2019) i „Wielkiej księdze Marsa. Wszystkie obsesje na punkcie Czerwonej Planety” - Marka Hartzmana (2022). Na fali fascynacji Marsem powstał film „Marsjanin” Ridleya Scotta, którego scenariusz oparto na książce Andy’ego Weira (warto przeczytać, jest co najmniej tak dobra jak film) pod tym samym tytułem. Streszczenie fabuły tego filmu stanowi przedmowę do omawianej książki. Autor stara się podejść do tematu podboju Marsa chłodno i obiektywnie. Nie zniechęca, ale też nie snuje niemożliwych do realizacji wizji. Jeszcze 150 lat temu Mars jawił się nam jako „druga Ziemia”, a poważni astronomowie, jak Giovanni Schiaparelli, wykorzystując rzadką okazję zbliżenia się Ziemi i Marsa dawali się ponieść fantazji. Marsjańskie „kanały” odkryte przez Schiaparelliego znalazły poważnych zwolenników. I nic to, że włoskie słowo canali może oznaczać zarówno „kanały” jak i „koryta”, sugerujące zwykłe bruzdy. Francuz (też astronom) Camille Flammarion znalazł w nich potwierdzenie swojej Idée fixe pielęgnowanej od lat. Percival Lovell, amerykański biznesmen, matematyk i astronom amator, fundator Obserwatorium Lovella i inicjator poszukiwań kosmicznych zwieńczonych odkryciem Plutona, stworzył nawet mapę tych kanałów. I nic to, że w 1909, za sprawą dokładnych map utworzonych podczas kolejnej wielkiej opozycji Marsa, idea kanałów marsjańskich rozwiała się jak sen. Fascynacja pozostała i stała się inspiracją dla pokoleń pisarzy s-f: H.G. Wellsa („Wojna światów”), Edgara Rice’a Burroughsa („Księżniczka Marsa”), Arthura C. Clarke’a („Piaski Marsa”) i wielu innych. Nie ma wątpliwości, że Mars rzucił na nas urok. Ale skończmy już z tym romantyzmem i skupmy się na faktach, czyli fizyce, rakietach, astronomii, mechanice, czyli wszystkim tym, co romantyzmu nie posiada za grosz, ale za to twardą ręką rządzi światem podróży kosmicznych. Środkowa część książki, następująca zaraz po przedstawieniu historii obserwacji Marsa i fantazjowania na jego temat, zaczyna się mocnym akcentem: autor omawia prawa ruchu Newtona i zasadę zachowania pędu, przyprawione fundamentalnym „rakietowym” wzorem Ciołkowskiego. Nie brakuje też delta-v, podstawowej wielkości, bez której nie ma co się wybierać w Kosmos. Wlaśnie techniczna możliwość osiągnięcia właściwego delta-v determinuje, dokąd możemy dolecieć. To, „kiedy” dolecimy jest naprawdę mniej ważne. Jest też dość szczegółowo o rakietach wielostopniowych, różnicy między materiałem palnym (spalaniem paliwa) i materiałem pędnym (czyli tym, co nadaje przyspieszenie), a także o alternatywnych technikach napędu statków kosmicznych, w tym o silniku jonowym. Nota bene, silnik jonowy to nie jest żadna fantastyka ani teoretyczne gdybanie zwariowanych konstruktorów. W 1998 roku wystrzelono sondę Deep Space 1. Była to pierwsza misja, która zademonstrowała praktyczne działanie silnika jonowego jako głównego napędu statku kosmicznego w locie międzyplanetarnym. Od tego czasu kilka misji kosmicznych użyło silnika jonowego jako napędu głównego. Były to: sonda SMART-1 (ESA, 2003), która użyła silnika jonowego do lotu na orbitę Księżyca, sonda Dawn (NASA, 2007), która odwiedziła dwa obiekty pasa asteroid: Westę i Ceres. Dzięki silnikowi jonowemu mogła zmienić orbitę i odwiedzić więcej niż jedno ciało niebieskie - manewry bardzo trudne przy klasycznym napędzie chemicznym. Dużo uwagi autor poświęca przekazowi elementarnej wiedzy astronomicznej w takiej formie, która dopiero teraz otwiera nam oczy na pewne rzeczy. Na przykład o „oknach transferowych” na Marsa, które wcale nie otwierają się tak często. O orbicie transferowej Hohmanna (znanej w literaturze radzieckiej i rosyjskiej jako manewr transferowy Hohmanna-Wietczinkina), mającej 100 lat i używanej do dziś metodzie o optymalnej ekonomii zużycia paliwa. Także o rakietach wielostopniowych, które są niezbędne do osiągnięcia pierwszej prędkości kosmicznej. Przyznam, że nie czytałem ani jednej książki ani nie oglądałem filmu s-f, gdzie autor (reżyser) bawiłby się w takie drobiazgi jak rakieta wielostopniowa. Ot, po prostu, rakieta startuje, podnosi się i pooooszła w Kosmos. Jest o orbitach i komunikacji ograniczonej prędkością światła, nieuświadamianym przez wielu „drobiazgu”. Takie są prawa fizyki, których nieznajomość przyczynia się do tworzenia i pielęgnowania mitów o życiu pozaziemskim i kosmitach czających się za każdą gwiazdą (oczywiście neutronową). Jeden pełny rozdział poświęcono marsjańskim robotom, bo przecież ostatnie misje na Marsa byly ekstremalnie zrobotyzowane. Podsumowując, książka jest warta uwagi, stanowiąc mini-kompendium wiedzy o Marsie i lotach kosmicznych, szkoda tylko, że z faktografią sprzed kilku lat. Na koniec pozwolę sobie na refleksję osobistą. Jedną trzecią książki stanowią rozważania na temat planów „zdobywania” Marsa. Nawet nie chodzi o obszerną obecność wizji Elona Muska (cytowane jego wypowiedzi pochodzą z 2017 roku i są całkiem rzeczowe), ale w przypadku Kosmosu dalekosiężne plany bardzo często rozmijają się z rzeczywistością i lata stają się dziesięcioleciami. Już wolę „twardą” fantastykę, przynajmniej wiem, z czym mam do czynienia. Andrew May „Mars. Nowa Ziemia. Historia eksploracji i plany podboju Czerwonej Planety”, wydawnictwo Helion, 2025. Notka o autorze: Andrew May, absolwent Uniwersytetu w Cambridge, doktor astrofizyki z dyplomem zdobytym na Uniwersytecie w Manchesterze. Pracuje obecnie jako niezależny pisarz i konsultant, pisząc o technologii obronnej, historii i fizyce. Autor książek: Cosmic Impact: Understanding the Threat to Earth from Asteroids and Comets, Astrobiology: The Search for Life Elsewhere in the Universe, Pseudoscience and Science Fiction, The Space Business: From Hotels in Orbit to Mining the Moon - How Private Enterprise is Transforming Space, Eyes in the Sky: Space Telescopes from Hubble to Webb, How Space Physics Really Works, The Science of Music: How Technology has Shaped the Evolution of an Artform, The Telescopic Tourist’s Guide to the Moon.