ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Zwyciężyć znaczy przeżyć. 20 lat później

Miałam w ręku książkę pasjonata gór, w każdym calu czuć, że autor i góry to jedność. Ciekawym jest sposób w jaki wyraża się Aleksander, gdyż nie musisz być himalaistą czy wyczynowcem, by pokochać góry i wszystko to co je otacza.

Pierwsza część książki powstała dwadzieścia lat temu. Napisana została w taki sposób, że bliska może stać się każdemu z nas. Choć da się pomiędzy słowami wyczuć, że szczególną uwagę autor chce skupić wśród miłośników gór, alpinistów czy himalaistów. Książka jest poświęcona człowiekowi i wspomnieniom związanym z wielkimi osobowościami górskimi, tymi co żyją, ale także tymi, których już z nami nie ma.

Cofamy się do 1988 roku, Broad Peack, gdzie Aleksander wraz z Maciejem Berbeką za swój cel stawiają sobie wspinaczkę. Co czuje się podczas takiej wyprawy? Jak blisko igra się ze śmiercią? Dlaczego człowiek decyduje się na takie ryzykowne podejście? Zdobywanie gór, to sztuka przetrwania.

Ważne jest z kim się wybierasz spełniać swoje marzenia. Przy takiej wyprawie możesz tak naprawdę dowiedzieć się z kim masz do czynienia. Przyjaźnie, relacje międzyludzkie i te wszystkie trudne chwile, których doświadczą prędzej czy później. Śmierć bliskich w tragicznych wypadkach górskich przeżywana jest dwa razy bardziej. Zrozumie ją ten, który sam doświadcza wspinaczki.

Czasami na wagę złota nie jest osiągnięcie celu, a przeżycie. Wyjście cało z sytuacji oznacza zwycięstwo. O relacjach, górach i tym, co się czuje podczas wspinaczki jest ta książka.

Nie mylą mi się tylko twarze. Twarze ludzi, z którymi się wspinałem, z którymi harcowałem w górach i schroniskach lub choćby w tychże górach i schroniskach się spotykałem, a którzy tym różnią się ode mnie, że albo już w górach zostali na zawsze, bo mieli mniej szczęścia niż ja, albo z różnych, najbardziej prozaicznych przyczyn (choroba, wypadek, samobójstwo), przedwcześnie odeszli z tego świata. To jest książka o nich.
kirzenska.wordpress.com Katarzyna Irzeńska, 2014-02-12

Barszcz ukraiński

Jak już poczytaliście Szczerka i poznaliście jego Mordor, koniecznie musicie spróbować "Barszczu". Pogorzelski (mieszka w Kijowie, już od 7 lat jest tam korespondentem Polskiego Radia) tłumaczy zawiłą ukraińską rzeczywistość. Wprowadza w "grę" toczącą się na wielkiej postsowieckiej szachownicy. Figurami są politycy i oligarchowie obstawieni rzeszą urzędników i ochroniarzy, pionkami zaś społeczeństwo. Strony jak w każdej grze są dwie, wschód i zachód. Autor zaprowadzi nas do ukraińskiej cerkwi, na ulice dużego miasta i na wieś. Pokaże w jaki sposób Ukraińcy się bawią, czego słuchają i co czytają. Polecam wszystkim, którzy jeżdżą i wracają na Ukrainę bo coś ich tam ciągnie. Polecam również, tym którzy dopiero się wybierają a nie chcą jechać w nieznane.
bezdroza.czest.pl 2014-02-17

Kapłan diabła. Opowieści o nadziei, kłamstwie, nauce i miłości

Opowieść o nadziei, kłamstwie, nauce i miłości – to tylko niektóre z tematów poruszanych przez prof. Richarda Dawkinsa – autora “Boga urojonego”.



New York Times o książce pisze: “Zdecydowanie pobudza do myślenia”. Literary review twierdzi, że “Tym, co łączy wszystkie eseje, jest ożywiający je duch naukowej przejrzystości, intelektualnej uczciwości, prawdy i odwagi.”

Dawkins w “Kapłanie diabła” pokazuje, że jego myśli to nie tylko zapalczywa walka z religią (każdą – bez wyjątku) ale również pewne spojrzenie na otaczający nas świat – z troską i nadzieją.

Czytamy więc na temat sposobu nauczania biologii jako przedmiotu ewolucyjnego. Dowiadujemy się, co dla niego znaczy termin “pseudonauka” i jakie zagrożenie płynie z rosnącej fali terroryzmu.

W książce nie braknie również esejów,z których znany jest prof. Dawkins. “Zainfekowany umysł” to opowieść o stracie “resztek szacunku” wobec religii “jakiejkolwiek”. Autor pisze o winie proroków mamiących “życiem wiecznym” i ich udziale w tragedii 11 września.

Jeszcze lepsza jest diagnoza nauki, która poleca chorym na grypę używanie kwarcu i wyobraźni do leczenia się (homeopatii?). I może to nie jest najgorsze (każdy robi to, co lubi) lecz miejsce (ważne) zajmowane przez taką pseudonaukę we współczesnym świecie.

Książka, do której będę wracać.
ksiazka-online.pl Książka Online

Słońce jeszcze nie wzeszło. Tsunami. Fukushima

W kraju, gdzie występuje co piąte silne trzęsienie ziemi na świecie, do sytuacji dostosował się nawet język codzienny. A jak żyją z tym Japończycy?

W1956 r. miasto Hiroszima zorganizowało - we współpracy z USA - wystawę o energetyce jądrowej. Odwiedziło ją 100 tys. ludzi, poparcia udzieliły organizacje zrzeszające ofiary bomby atomowej z 1945 r. „Naszą nadzieją - pisano z Nagasaki - jest to, że energia, która może doprowadzić ludzkość do zniszczenia i anihilacji, będzie użyta dla szczęścia i dobrobytu łudzi".

Tymczasem dziś, trzy lata po katastrofie w elektrowni jądrowej w Fukushimie, Japończycy wymieniają się informacjami o lokalizacji „hotto spotto" (z ang. „hot spot"). To obszary o dużym skażeniu, czasem daleko od Fukushimy. Materiały radioaktywne niósł wiatr, a potem opadały z deszczem. „Nie wiadomo, ile jest takich miejsc - pisze Piotr Bernardyn w książce „Słońce jeszcze nie wzeszło" - mogą one zmieniać położenie. Są na zboczach gór, w lasach; lekceważyć ich nie można. Radioaktywny cez (...) zjedzony przez zwierzęta dostaje się do łańcucha pokarmowego albo spływa z wodami gruntowymi do rzek i oceanów".

To osobista książka. Polski dziennikarz mieszkający w Japonii - stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego" - zaczął ją pisać zaraz po 11 marca 2011 r. Tego dnia, podobnie jak miliony japończyków, przeżył największe trzęsienie ziemi w swym życiu. Wywołana przez nie wielka fala tsunami uszkodziła elektrownię w Fukushimie. Zaraz potem światowa prasa uległa stereotypom o Japończykach. „Poradzą sobie, są znani ze zdolności do mobilizacji, poświęcania jednostkowego dobra dla społeczeństwa" - powtarzaliśmy także w Polsce.

To częściowo prawda: w kraju, gdzie występuje co piąte silne trzęsienie ziemi na świecie, do sytuacji dostosował się nawet język codzienny: „ganbaru" znaczy „włożyć wysiłek" w odbudowę. A „soteigai" dotyczy katastrofy naturalnej: że jest „niemożliwa do przewidzenia".

Jednak w cieniu stereotypów o japońskiej zdolności do mobilizacji umknęła naszej uwadze dyskusja o pronukłearnym sprzysiężeniu władzy i korporacji, które przez dekady stworzyły podatny na nadużycia i korupcję system, sprzyjający budowie elektrowni atomowych. Bernardyn przedstawia to znakomicie. W systemie tym prym wiedzie wpływowa kompania energetyczna, a na dole piramidy są „nuklearni Cyganie": pracownicy najmowani do czyszczenia zbiorników ze ściekami z elektrowni.

Dziennikarz opisuje korupcję, która dotyczy nawet sejsmologów i geologów. 1 liczne - choć w dyskusji zwykle pomijane - badania ekspertów wskazujące, że w przyszłości może dojść do katastrofy gorszej niż w Fukushimie.

To japonia, której istnienia najczęściej nawet nie podejrzewamy. Jak pisze Bernardyn, to japonia, gdzie atak żywiołu trwa zwykle krótko. A potem nastają: cisza i życie.
TVP Kultura, Tygodnik Powszechny Marcin Żyła, 2014-02-16

Everest. Góra Gór

Niecały rok temu, przy okazji badania przyczyn tragedii na Broad Peaku, w mediach było głośno o himalaizmie. Zastanawiano się nie tylko nad dramatem konkretnych osób i możliwością uniknięcia zaistniałej sytuacji, ale również nad często niewyjaśnionym magnetyzmem gór i pragnieniem wspinania się, które obarczone jest ogromnym ryzykiem.

Wokół polskiej wyprawy narosło wiele teorii i domysłów, nie wolnych od oskarżeń wobec tych, którzy przeżyli. Co typowe w takich sytuacjach, także w tym przypadku każdy czuł się ekspertem, nawet jeśli góry znał tylko z turystycznych wypadów w rodzime Tatry, tak różnych od wysokogórskich wypraw, na których człowiek w głównej mierze jest zdany tylko na siebie, a zdobycie szczytu często przeradza się w walkę o przetrwanie...

Monika Witkowska - podróżniczka, żeglarka i miłośniczka gór - na Everest wyruszyła nie tylko po to, aby spełnić swoje marzenie, ale również po to, by sprawdzić jak takie przedsięwzięcie wygląda od kuchni. Jak twierdzili jej znajomi, wystarczy zapłacić i już można odhaczyć zdobycie najwyższego szczytu świata na liście swoich osiągnięć. Nie dając wiary tym złośliwościom podróżniczka zaczęła solidne przygotowania do wyprawy, nie tylko pod względem gromadzenia niezbędnego sprzętu, ale i budowania formy. Opłaciło się, gdyż 23 maja, w pięćdziesiątym dniu wyprawy, stanęła na Dachu Świata. Pokłosiem tego osiągnięcia jest publikacja zatytułowana Everest. Góra Gór.

Książka Moniki Witkowskiej w głównej mierze składa się z dziennika 67-dniowej wyprawy, co początkowo budziło moje obawy. Spodziewałam się nudnych zapisków, które powinny pozostać w szufladzie ich autorki, a otrzymałam interesującą i barwną relację ukazującą kulisy wysokogórskiej wyprawy. Będąc bystrą obserwatorką zarejestrowała wszystko, co działo się w bazach - przypadkowe spotkania, nastroje panujące w obozach i pojawiające się problemy. Monika Witkowska nie wstydziła się także pisać o własnych emocjach i obawach potęgowanych doniesieniami o kolejnych zgonach, jak się bowiem okazuje to nie wyjścia w góry są najniebezpieczniejsze, ale niedostateczna aklimatyzacja.

Relacja w wyprawy jest gęsto przetykana pięknymi fotografiami oraz ciekawostkami (zdobywcy Everestu, sporna wysokość góry, pierwsi zdobywcy, aklimatyzacja) prezentowanymi między stronami dziennika. Choć graficznie jest to rozwiązanie efektowne, wolałabym aby takie kompendium znalazło się na końcu książki - nie musiałabym stale rozpraszać swojej uwagi, mimo iż interesującymi, ale jednak pobocznymi treściami. W Evereście znalazłam również kilka małych niedociągnięć redakcyjnych - Monika Witkowska wspominając o uczestnikach pechowej wyprawy na Broad Peak pisze o Adamie Małku, który w rzeczywistości nosił imię Artur, natomiast jeden z przypisów wskazuje datę 16.05. jako dzień śmierci Aleksieja Bołotowa, podczas gdy autorka pisze o tym fakcie w dzienniku o jeden dzień wcześniej. Również sformułowanie "wziąć się za chabety" budzi moją wątpliwość - himalaiści nie mieli do dyspozycji (nawet lichych) koni, za to "łby" pełne ambicji, a czasami również drażliwości - owszem, i to za nie pewnego dnia wzięli się z Szerpami.

Everest. Góra Gór to lektura obowiązkowa dla każdego miłośnika gór. Choć sama należę raczej do umiarkowanych zwolenników tego typu aktywności, książkę bez wahania dodaję do półki z ulubionymi pozycjami literatury podróżniczej.
poczytajka.blogspot.com Iwona Poczytajka, 2014-02-10
Płatności obsługuje:
Ikona płatności Alior Bank Ikona płatności Apple Pay Ikona płatności Bank PEKAO S.A. Ikona płatności Banki Spółdzielcze Ikona płatności BLIK Ikona płatności Crédit Agricole e-przelew Ikona płatności dawny BNP Paribas Bank Ikona płatności Google Pay Ikona płatności ING Bank Śląski Ikona płatności Inteligo Ikona płatności iPKO Ikona płatności mBank Ikona płatności Millennium Ikona płatności Nest Bank Ikona płatności Paypal Ikona płatności PayPo | PayU Płacę później Ikona płatności PayU Płacę później Ikona płatności Plus Bank Ikona płatności Płacę z Citi Handlowy Ikona płatności Płacę z Getin Bank Ikona płatności Płać z BOŚ Ikona płatności Płatność online kartą płatniczą Ikona płatności Santander Ikona płatności Visa Mobile