Recenzje
Może (morze) wróci
Na szczęście nie jest to kolejna książka podróżnicza o globtroterze nie mającym grosza przy duszy, który postanawia odwiedzić jakieś „dzikie” i „nieznane” miejsce na krańcu świata. Nie znajdziemy w niej spektakularnych i nieprawdopodobnych przygód. Jej akcja nie jest wartka, a sam autor (Bartek Sabela) nie udaje Beara Gryllsa – ba, nie nazywa się nawet podróżnikiem, jest po prostu człowiekiem ciekawym świata. Może (morze) wróci to solidny reportaż o dramacie wysychającego Jeziora Aralskiego, nazywanego również lokalnie morzem, a także o ludziach, którzy jeszcze kilkadziesiąt lat temu wiedli spokojny żywot nad wodą, a teraz muszą zmagać się z trudami życia na pustyni.
Książce Bartka Sabeli należy się szczególna uwaga. Powinniśmy ją przeczytać, chociażby dlatego, że jest o morzu, którego za kilka-, może kilkadziesiąt lat prawdopodobnie już nie będzie. Polecam ją wszystkim, ale w szczególności miłośnikom podróżniczych reportaży, geografom oraz całej masie ludzi interesujących się ochroną środowiska. Naprawdę nie pożałujecie
Może (morze) wróci porusza bardzo ciekawą tematykę. Jako geograf, tragedią Jeziora Aralskiego, interesuję się już od kilku lat. Zagadnieniu temu poświęciłem jeden z pierwszych wpisów na Geociekawostach (Jak z morza zrobiono kałużę). Wiele czasu zajęło mi zgłębianie wiedzy o tej największej w dziejach ludzkości katastrofie ekologicznej. Myślałem, że wiem już o niej bardzo dużo, ale myliłem się. W książce Może (morze) wróci jest cała masa nowych informacji, do których nigdy nie dotarłem.
Autorowi należy się duży plus za wyjazd do Uzbekistanu i dotarcie do jego największego portu – Mujnaka. Większość osób jadących nad Jezioro Aralskie decyduje się na Kazachstan i Aralsk – największy port nad jeziorem. Całe szczęście Bartek złamał ten oklepany schemat, dzięki czemu możemy poznać „katastrofę aralską” z drugiego, tego mniej znanego, brzegu.
Może (morze) wróci przenosi czytelników do owładniętej absurdami postradzieckiej Azji Środkowej. „Azjatyckie stany”* to bardzo skomplikowane twory państwowe borykające się z całą masą problemów. Oczywiście autor skupia się na Uzbekistanie. W bardzo interesujący sposób opisuje tajemnicę wyschnięcia Morza Aralskiego, przybliżając jednocześnie historię kraju.
Z książki dowiemy się m.in.:
Z książki dowiemy się m.in.:
- jak wygląda życie we współczesnym Uzbekistanie,
- czemu na terenach pustynnych Azji utworzono gigantyczne plantacje bawełny,
- co to Karakałpakstan,
- kim jest Leon Barszczewski,
- dlaczego prezydent Uzbekistanu odgradza metalowymi płotami stare dzielnice miast od nowych oraz całą masę innych ciekawostek.
Książce Bartka Sabeli należy się szczególna uwaga. Powinniśmy ją przeczytać, chociażby dlatego, że jest o morzu, którego za kilka-, może kilkadziesiąt lat prawdopodobnie już nie będzie. Polecam ją wszystkim, ale w szczególności miłośnikom podróżniczych reportaży, geografom oraz całej masie ludzi interesujących się ochroną środowiska. Naprawdę nie pożałujecie
geociekawostki Przemek
Jak zostać mistrzem. Trening doskonałości
Jak trafić do Carnegie Hall? - pyta turysta w Nowym Jorku. Słyszy: Potrzeba wielu lat pracy! Robert Greene dodałby: i umiejętności przezwyciężenia nieuchronnej frustracji.
Analizując życie wielkich mistrzów, można wyodrębnić fazę przypominającą poczwarkę motyla, gdy ich przyszłe kompetencje znajdują się w zalążku, są potencją, która może się rozwinie, a może nie. Od czego to zależy Jakie są klucze do biegłości Jak można poszukiwać zadania życiowego Co by byto, gdyby Karol Darwin posłuchał rady ojca i nie wsiadł na pokład „Beagle"? Gdyby zrezygnował z podróży, która doprowadziła go do stworzenia jednej z największych koncepcji w dziejach ludzkości. Robert Greene jest pisarzem i mówcą motywacyjnym. Jestem sceptyczna wobec takich działań, ale są osoby, którym to jest potrzebne. Ilu niezaistniałych mistrzów kryje się wokół nas. Może dzięki tej lekturze będzie ich mniej.
Analizując życie wielkich mistrzów, można wyodrębnić fazę przypominającą poczwarkę motyla, gdy ich przyszłe kompetencje znajdują się w zalążku, są potencją, która może się rozwinie, a może nie. Od czego to zależy Jakie są klucze do biegłości Jak można poszukiwać zadania życiowego Co by byto, gdyby Karol Darwin posłuchał rady ojca i nie wsiadł na pokład „Beagle"? Gdyby zrezygnował z podróży, która doprowadziła go do stworzenia jednej z największych koncepcji w dziejach ludzkości. Robert Greene jest pisarzem i mówcą motywacyjnym. Jestem sceptyczna wobec takich działań, ale są osoby, którym to jest potrzebne. Ilu niezaistniałych mistrzów kryje się wokół nas. Może dzięki tej lekturze będzie ich mniej.
Charaktery DK, 2014-06-01
Jak sprzedawać, gdy nikt nie kupuje. I jak sprzedawać więcej, kiedy już zaczną
Nikt nie lubi, kiedy mu się coś sprzedaje, ale każdy kocha kupować. Z pewnością pod tym zdaniem podpisałoby się wielu. Konsumpcjonizm szaleje w skali globalnej. Kupowanie to nie tylko nabywanie rzeczy pierwszej potrzeby, ale i masowa rozrywka. Ludzie nie kupują tego, czego potrzebują, ale to, czego chcą w danej chwili. Mimo wielkiej miłości do kupowania coraz bardziej niechętnie podchodzimy do ulotek i ogłoszeń reklamowych. Rzucamy słuchawką, gdy po drugiej stronie słyszymy katarynkowy głos telemarketera, który ma dla nas okazję życia. Jak więc sprzedawać, by klienci chcieli kupować? Na to pytanie stara się odpowiedzieć Dave Lakhani, autor książki „Jak sprzedawać, gdy nikt nie kupuje. I jak sprzedawać więcej, kiedy już zaczną”. Gdy trzymałam tę książkę w ręku, przyszło mi do głowy, że z moją słabością do zakupów mogłabym co najwyżej wydać pozycję „Kupuj jeszcze więcej niż inni”. Ale wróćmy do skutecznej sprzedaży...
„Sprzedawanie się zmieniło, a ktoś zapomniał poinformować o tym dział sprzedaży” – od tej jakże mądrej i kluczowej myśli zaczyna się książka. Publikacja obnaża słabość wielu marketerów, którzy zatrzymali się na technikach sprzedaży wziętych wprost z XX wieku. Dynamika zmian rynkowych jest coraz większa i handlowiec musi za nimi nadążyć, jeżeli jest głodny sukcesu. Sama obserwuję swój dział sprzedaży (branża samochodowa) i wiem, że kiedy nadchodzi kryzys, to największe spadki odnotowują sprzedawcy, którzy nie nauczyli się pracować według strategii. Łatwo przecież dużo sprzedawać, kiedy gospodarka kwitnie, a do salonów dilerskich uderzają tłumy klientów np. przy okazji wyprzedaży rocznika. Natomiast sprzedaż w czasie kryzysu to wyższa szkoła jazdy. Ciężkie czasy pomagają oddzielić ziarno od plew, doskonale weryfikują umiejętności zespołu handlowego. Cykl koniunkturalny jest zawsze taki sam: tak jak przyjdzie faza ożywienia i rozkwitu, tak potem dopadnie rynek recesja i depresja. Tylko systematyczne działanie według planu może uchronić przed krachem i mdlejącymi wskaźnikami. Ale czy tylko temu trzeba stawić czoła w dzisiejszych czasach?
Kryzys zagraża również tym, którzy wciąż nie wierzą we wszechobecność internetu. Ci, którzy nie korzystają z mediów społecznościowych, często wykluczają go ze swoich działań. Nic bardziej zgubnego! Wielu marketerów mylnie twierdzi, że narzędzia internetowe to domena geeków czy komputerowych trollów. Ich zdaniem prawdziwi biznesmeni nie mają czasu na dużą aktywność w internecie. Takie myślenie można odłożyć do lamusa, zakopać po ziemię i wsadzić między bajki. Świat komunikacji zmienia się i ewoluuje. Każdy rasowy menedżer nie rozstaje się ze swoim iPadem lub iPhone’em i jest aktywny online. Czas porzucić myślenie, że internet to tylko Facebook i NK. Istnieje jeszcze mikroblog Twitter, portale branżowe i góra innych cennych narzędzi, często darmowych (takich jak Google Trends czy Google Alert, o którym ciekawie pisze Lakhani). Jak słusznie podkreśla autor – starodawne techniki sprzedaży wciąż funkcjonują (np. domokrążcy sprzedający odkurzacze), ale to wcale nie oznacza, że wciąż są skuteczne. Trzeba zacząć wieść cyfrowe życie. Dzięki internetowi można sprzedawać, siedząc za biurkiem, i to klientowi, który również nie rusza się sprzed komputera. Nowe technologie to nowe terytoria sprzedaży.
Jednak przestrzegam przed bezkrytycznym korzystaniem ze wszystkich rad zawartych w tym bestsellerze. Lakhani odsyła do stron www, na których sprzedawcy za darmo mogą tworzyć wideoprezentacje, które potem wysyłają do swoich klientów. Serwisy te powołują się na biznesowych guru, którzy korzystają z tego typu narzędzi i odnoszą spektakularne sukcesy. Niestety nie każdy jest mistrzem ceremonii i oratorstwa niczym Steve Jobs. Nieprofesjonalne nagranie nie przyczyni się do sukcesu, a wręcz przeciwnie. Może znudzić i zrazić naszego potencjalnego kupca do nas, jak i do naszego produktu. Również rozdział 5. – „Stań się kreatywny”, budzi moje wątpliwości. W pewnym momencie autor przechodzi bowiem sam siebie, a jego metody ocierają się o szaleństwo. Kontakt z klientem rozpoczyna od wysłania mu dmuchanej piłki z adresem swojej domeny internetowej przedsiębiorcy, a nieudane próby nawiązania relacji kończy wysłaniem swojego nekrologu o treści „Po długiej i bohaterskiej walce z syndromem braku kontaktu Dave Lakhani poddał się (…)”. Celem uświęcającym te działania jest chęć bycia zapamiętanym. Bez wątpienia zostanie on osiągnięty, ale nie wiem, czy aktywności te rzeczywiście doprowadzą do finalizacji transakcji sprzedaży. A oto przecież w tym wszystkim chodzi…
„Sprzedawanie się zmieniło, a ktoś zapomniał poinformować o tym dział sprzedaży” – od tej jakże mądrej i kluczowej myśli zaczyna się książka. Publikacja obnaża słabość wielu marketerów, którzy zatrzymali się na technikach sprzedaży wziętych wprost z XX wieku. Dynamika zmian rynkowych jest coraz większa i handlowiec musi za nimi nadążyć, jeżeli jest głodny sukcesu. Sama obserwuję swój dział sprzedaży (branża samochodowa) i wiem, że kiedy nadchodzi kryzys, to największe spadki odnotowują sprzedawcy, którzy nie nauczyli się pracować według strategii. Łatwo przecież dużo sprzedawać, kiedy gospodarka kwitnie, a do salonów dilerskich uderzają tłumy klientów np. przy okazji wyprzedaży rocznika. Natomiast sprzedaż w czasie kryzysu to wyższa szkoła jazdy. Ciężkie czasy pomagają oddzielić ziarno od plew, doskonale weryfikują umiejętności zespołu handlowego. Cykl koniunkturalny jest zawsze taki sam: tak jak przyjdzie faza ożywienia i rozkwitu, tak potem dopadnie rynek recesja i depresja. Tylko systematyczne działanie według planu może uchronić przed krachem i mdlejącymi wskaźnikami. Ale czy tylko temu trzeba stawić czoła w dzisiejszych czasach?
Kryzys zagraża również tym, którzy wciąż nie wierzą we wszechobecność internetu. Ci, którzy nie korzystają z mediów społecznościowych, często wykluczają go ze swoich działań. Nic bardziej zgubnego! Wielu marketerów mylnie twierdzi, że narzędzia internetowe to domena geeków czy komputerowych trollów. Ich zdaniem prawdziwi biznesmeni nie mają czasu na dużą aktywność w internecie. Takie myślenie można odłożyć do lamusa, zakopać po ziemię i wsadzić między bajki. Świat komunikacji zmienia się i ewoluuje. Każdy rasowy menedżer nie rozstaje się ze swoim iPadem lub iPhone’em i jest aktywny online. Czas porzucić myślenie, że internet to tylko Facebook i NK. Istnieje jeszcze mikroblog Twitter, portale branżowe i góra innych cennych narzędzi, często darmowych (takich jak Google Trends czy Google Alert, o którym ciekawie pisze Lakhani). Jak słusznie podkreśla autor – starodawne techniki sprzedaży wciąż funkcjonują (np. domokrążcy sprzedający odkurzacze), ale to wcale nie oznacza, że wciąż są skuteczne. Trzeba zacząć wieść cyfrowe życie. Dzięki internetowi można sprzedawać, siedząc za biurkiem, i to klientowi, który również nie rusza się sprzed komputera. Nowe technologie to nowe terytoria sprzedaży.
Jednak przestrzegam przed bezkrytycznym korzystaniem ze wszystkich rad zawartych w tym bestsellerze. Lakhani odsyła do stron www, na których sprzedawcy za darmo mogą tworzyć wideoprezentacje, które potem wysyłają do swoich klientów. Serwisy te powołują się na biznesowych guru, którzy korzystają z tego typu narzędzi i odnoszą spektakularne sukcesy. Niestety nie każdy jest mistrzem ceremonii i oratorstwa niczym Steve Jobs. Nieprofesjonalne nagranie nie przyczyni się do sukcesu, a wręcz przeciwnie. Może znudzić i zrazić naszego potencjalnego kupca do nas, jak i do naszego produktu. Również rozdział 5. – „Stań się kreatywny”, budzi moje wątpliwości. W pewnym momencie autor przechodzi bowiem sam siebie, a jego metody ocierają się o szaleństwo. Kontakt z klientem rozpoczyna od wysłania mu dmuchanej piłki z adresem swojej domeny internetowej przedsiębiorcy, a nieudane próby nawiązania relacji kończy wysłaniem swojego nekrologu o treści „Po długiej i bohaterskiej walce z syndromem braku kontaktu Dave Lakhani poddał się (…)”. Celem uświęcającym te działania jest chęć bycia zapamiętanym. Bez wątpienia zostanie on osiągnięty, ale nie wiem, czy aktywności te rzeczywiście doprowadzą do finalizacji transakcji sprzedaży. A oto przecież w tym wszystkim chodzi…
Marketer +, Nowa Sprzedaż Dorota Korczyk, 2014-05-13
Przestań gadać, zacznij działać. Kopniak w tyłek, w sześciu częściach
Każdy z nas miewa chwile słabości. Są one różnego stopnia i wagi; jeden nie będzie mógł wstać o 5 rano do pracy, kto inny uzna, że rozmowa kwalifikacyjna jest niewykonalna i w najlepszym przypadku przyprawi go o zawał serca. Jesteśmy tylko i wyłącznie ludźmi, homo sapiens, czy też, jak to określił Juszczak w "Poeta i mit", homo spiritualis; jednakże, trzeba umieć rozróżnić, kiedy chodzi o niemożność i blokadę wewnętrzną, a kiedy o najpospolitsze lenistwo i "zasiedzenie". Nic samo się nie zrobi, a chociażby i najbardziej utalentowany człowiek na świecie zostanie w tyle za konkurencją obdarzoną siłą woli i pracowitością, jeśli sam nie zadba o swój rozwój.
"Przestań gadać, zacznij działać" Shaa Wasmunda oraz Richarda Newtona to idealne godzinne antidotum na brak weny twórczej czy też motywacji. Autorzy po mistrzowsku łączą ze sobą humorystyczną ironię i inspirację zawartą w tekstach, cytatach, rysunkach. Przejrzysta forma książki umożliwia bezproblemową "nawigację". Podział na 6 części sprawia, że całość jest logiczna. Fragmenty układanki pasują do siebie chociażby i naprzemiennie. Pozycja ta jest równie kreatywna, co jej przeznaczenie. Można dowolnie i bez dezorientacji poruszać się między poszczególnymi podrozdziałami oraz działami. W gruncie rzeczy, jeśli komuś zależy na czasie, bo akurat zajmuje się metodą GTD ("Getting Things Done", David Allen) - wystarczy wybrać element, z którym mamy problem w życiu codziennym, i voila! Problem rozwiązany. O ile postanowisz faktycznie przestać gadać... Ponoć milczenie jest złotem, szczególnie, jeśli pracujesz w ciszy ;)
Coraz większą popularnością cieszą się HR oraz lifecoaching skupiające się na wydobyciu potencjału i maksymalnej produktywności z jednostki indywidualnej lub pracowniczej. O ile pierwsza z kategorii jest racjonalna, to druga już nie - z biegiem lat ludzie coraz mniej rzeczy robią sami, tym samym uzależniając się od social media, psychologów, doradców, stylistów, osobistych managerów... Firma z pewnością potrzebuje osób odpowiedzialnych za organizację działań, ale pojedynczy człowiek? Przecież nie zarządza każdą szarą komórką z osobna. Dlatego, zamiast wielokrotnie wydawać dziesiątki złotych na spotkania, które są celowo przedłużane, aby dać klientom oraz portfelom lifecoachów poczucie satysfakcji i spełnienia, lepiej zainwestować w "Przestań gadać, zacznij działać".
Sprawdzone, potwierdzone, polecone.
Właśnie otwieram nowy plik, aby zacząć pisać swoją książkę.
A Ty, od czego zaczniesz swoją przyszłość?
"Przestań gadać, zacznij działać" Shaa Wasmunda oraz Richarda Newtona to idealne godzinne antidotum na brak weny twórczej czy też motywacji. Autorzy po mistrzowsku łączą ze sobą humorystyczną ironię i inspirację zawartą w tekstach, cytatach, rysunkach. Przejrzysta forma książki umożliwia bezproblemową "nawigację". Podział na 6 części sprawia, że całość jest logiczna. Fragmenty układanki pasują do siebie chociażby i naprzemiennie. Pozycja ta jest równie kreatywna, co jej przeznaczenie. Można dowolnie i bez dezorientacji poruszać się między poszczególnymi podrozdziałami oraz działami. W gruncie rzeczy, jeśli komuś zależy na czasie, bo akurat zajmuje się metodą GTD ("Getting Things Done", David Allen) - wystarczy wybrać element, z którym mamy problem w życiu codziennym, i voila! Problem rozwiązany. O ile postanowisz faktycznie przestać gadać... Ponoć milczenie jest złotem, szczególnie, jeśli pracujesz w ciszy ;)
Coraz większą popularnością cieszą się HR oraz lifecoaching skupiające się na wydobyciu potencjału i maksymalnej produktywności z jednostki indywidualnej lub pracowniczej. O ile pierwsza z kategorii jest racjonalna, to druga już nie - z biegiem lat ludzie coraz mniej rzeczy robią sami, tym samym uzależniając się od social media, psychologów, doradców, stylistów, osobistych managerów... Firma z pewnością potrzebuje osób odpowiedzialnych za organizację działań, ale pojedynczy człowiek? Przecież nie zarządza każdą szarą komórką z osobna. Dlatego, zamiast wielokrotnie wydawać dziesiątki złotych na spotkania, które są celowo przedłużane, aby dać klientom oraz portfelom lifecoachów poczucie satysfakcji i spełnienia, lepiej zainwestować w "Przestań gadać, zacznij działać".
Sprawdzone, potwierdzone, polecone.
Właśnie otwieram nowy plik, aby zacząć pisać swoją książkę.
A Ty, od czego zaczniesz swoją przyszłość?
baristaliteratury.blogspot.com Charlotte, 2014-05-20
Sztuka rynkologii
(...)w „Sztuce rynkologii" Jacek Kotarbiński rozprawia się z mitem o niemoralnym charakterze marketingu. Przyznaje jednak, że na złą reputację zasłużyli sobie sami przedstawiciele tej branży. Bo marketing jest jak nóż. To narzędzie można wykorzystać do krojenia chleba lub zabijania ludzi, a marketing - do służenia
Cek Kotarbiński klientowi lub manipulowania nim. Jak przekonuje Kotarbiński, „etyka biznesu jest jedną z ważnych składowych wartości [J marki". Dobra reputacja to warunek niezbędny do osiągnięcia trwałych zysków. Oczywiście oprócz tego potrzebne są także element zaskoczenia, humoru, umiejętność wzbudzania pozytywnych emocji czy poczucie estetyki. W sumie marketing dotyczy każdego. Od rzemieślników i przedstawicieli wolnych zawodów, którzy muszą wyrobić sobie własną markę, aż po wielkie korporacje.
Cek Kotarbiński klientowi lub manipulowania nim. Jak przekonuje Kotarbiński, „etyka biznesu jest jedną z ważnych składowych wartości [J marki". Dobra reputacja to warunek niezbędny do osiągnięcia trwałych zysków. Oczywiście oprócz tego potrzebne są także element zaskoczenia, humoru, umiejętność wzbudzania pozytywnych emocji czy poczucie estetyki. W sumie marketing dotyczy każdego. Od rzemieślników i przedstawicieli wolnych zawodów, którzy muszą wyrobić sobie własną markę, aż po wielkie korporacje.
Magazyn Sukces Krzysztof Jędrzejczak, 2014-06-01