Recenzje
Etykieta w biznesie
Nasze babcie mówiły o kindersztubie, którą wynosiło się z domu i po prostu należało mieć. Dziś często mówimy o posiadaniu klasy. Wciąż warto „umieć się zachować" w przypadku każdego kontaktu. A środowisko biznesowe obfituje w takie kontakty.
Książka Adama Jarczyńskiego to skondensowany poradnik etykiety, dedykowany biznesmenom, ale przydatny także wszystkim, którzy chcieliby nadrobić braki w tej delikatnej materii. Czytelne przykłady poparte ilustracjami ułatwiają zrozumienie omawianych kwestii. Autor ma lekkie pióro, unika tonu napuszonej pogadanki o manierach.
Wątpliwości, jak należy się poprawnie zachować dotyczą najczęściej oficjalnych zdarzeń. „Etykieta w biznesie" tłumaczy w jaki sposób kulturalnie się witać, usadzić gości. Odpowiada też na odwieczne (szczególnie bliskie paniom) pytanie - w co się ubrać Jarczyński precyzyjnie określa elementy stroju na konkretne okazje, rozszyfrowując przy tym tajemnicze określenia Black tie czy White tie.
Autor zwraca uwagę na różnice kulturowe, z którymi możemy się spotkać prowadząc rozmowy z obcokrajowcami. Krótkie, konkretne informacje pozwalają na podstawową orientację i są dobrym wstępem do własnych studiów przed ewentualnym spotkaniem.
Etykieta Jarczyńskiego dostosowana jest do realiów XXI wieku, co czyni jego rady użytecznymi i możliwymi do zastosowania. Dużo miejsca zajmują informacje o etykiecie towarzyszącej podstawowym dzisiaj formom komunikacji - rozmowom telefonicznym i poczcie elektronicznej. Nie ogranicza się wyłącznie do sytuacji biznesowych, pamięta także o nieformalnych spotkaniach w gronie przyjaciół i familiarnych sms-ach, w praktyce biznesowej raczej nieobecnych.
„Etykietę w biznesie" można potraktować jako typowy poradnik: ułatwia to przejrzysty układ książki, czytelne wypunktowanie poruszanych kwestii i prosty język. Z pewnością warto zadbać o to, aby w towarzystwie być postrzeganym jako osoba kulturalna, umiejąca zachować się z klasą w różnych sytuacjach. Znacznie ułatwia to zarówno nawiązywanie nowych znajomości, jak i podtrzymywanie starych i jest nieodłącznym elementem kształtowania pozytywnego wizerunku naszej firmy wśród współpracowników, klientów i konkurencji.
Książka Adama Jarczyńskiego to skondensowany poradnik etykiety, dedykowany biznesmenom, ale przydatny także wszystkim, którzy chcieliby nadrobić braki w tej delikatnej materii. Czytelne przykłady poparte ilustracjami ułatwiają zrozumienie omawianych kwestii. Autor ma lekkie pióro, unika tonu napuszonej pogadanki o manierach.
Wątpliwości, jak należy się poprawnie zachować dotyczą najczęściej oficjalnych zdarzeń. „Etykieta w biznesie" tłumaczy w jaki sposób kulturalnie się witać, usadzić gości. Odpowiada też na odwieczne (szczególnie bliskie paniom) pytanie - w co się ubrać Jarczyński precyzyjnie określa elementy stroju na konkretne okazje, rozszyfrowując przy tym tajemnicze określenia Black tie czy White tie.
Autor zwraca uwagę na różnice kulturowe, z którymi możemy się spotkać prowadząc rozmowy z obcokrajowcami. Krótkie, konkretne informacje pozwalają na podstawową orientację i są dobrym wstępem do własnych studiów przed ewentualnym spotkaniem.
Etykieta Jarczyńskiego dostosowana jest do realiów XXI wieku, co czyni jego rady użytecznymi i możliwymi do zastosowania. Dużo miejsca zajmują informacje o etykiecie towarzyszącej podstawowym dzisiaj formom komunikacji - rozmowom telefonicznym i poczcie elektronicznej. Nie ogranicza się wyłącznie do sytuacji biznesowych, pamięta także o nieformalnych spotkaniach w gronie przyjaciół i familiarnych sms-ach, w praktyce biznesowej raczej nieobecnych.
„Etykietę w biznesie" można potraktować jako typowy poradnik: ułatwia to przejrzysty układ książki, czytelne wypunktowanie poruszanych kwestii i prosty język. Z pewnością warto zadbać o to, aby w towarzystwie być postrzeganym jako osoba kulturalna, umiejąca zachować się z klasą w różnych sytuacjach. Znacznie ułatwia to zarówno nawiązywanie nowych znajomości, jak i podtrzymywanie starych i jest nieodłącznym elementem kształtowania pozytywnego wizerunku naszej firmy wśród współpracowników, klientów i konkurencji.
MIESIĘCZNIK KAPITAŁOWY 2012-04-01
Kierownik w instytucji publicznej. Znajdź swój własny, skuteczny styl zarządzania
Co zrobić, by być skutecznym menedżerem w instytucji publicznej Odpowiedzi na to pytanie udziela publikacja Radosława Hancewicza. Kierownik w instytucji publicznej to praktyczny podręcznik, który w szczery, daleki od idealizowania i naiwności sposób opisuje problemy z zarządzaniem w warunkach instytucji publicznych w Polsce. Książka zawiera ponad 250 porad i podpowiedzi, które mogą poprawić zarządzanie tak, by stało się efektywne i skuteczne. Można je wykorzystać zarówno w urzędach administracji samorządowej, urzędach wchodzących w skład służby cywilnej, agencjach rządowych, służbach mundurowych, wymiarze sprawiedliwości, a także w jednostkach ochrony zdrowia czy jednostkach oświaty. Autor podpowiada, jak być kierownikiem idealnym, efektywnym, który cieszy się szacunkiem podwładnych oraz jak osiągać swoje cele, realizując jednocześnie cele instytucji, w której się pracuje.
Personel i Zarządzanie 2012-05-01
Python. Wprowadzenie. Wydanie IV
Python to język programowania wykorzystywany przez Google i YouTube! Ponad milion programistów na całym świecie używa właśnie tego języka skryptowego. Jego atuty to niezwykła czytelność, spójność i wydajność. Kod napisany w tym języku można z łatwością utrzymywać, przenosić i używać ponownie. Pozostaje zrozumiały nawet wówczas, gdy analizuje go ktoś, kto nie jest jego autorem. Co więcej, taki kod ma rozmiary średnio o dwie trzecie do czterech piątych mniejsze od kodu w językach C++ czy Java. Python obsługuje także zaawansowane mechanizmy pozwalające na ponowne wykorzystanie kodu, takie jak programowanie zorientowane obiektowo, a programy w nim napisane działają natychmiast, bez konieczności przeprowadzania długiej kompilacji, niezależnie od wykorzystywanej platformy.
Jak piszą wydawcy tego de facto podręcznika:.Naukę rozpoczniesz od najważniejszych wbudowanych typów danych - liczb, list czy słowników. Przyjrzysz się również typom dynamicznym oraz ich interfejsom. Później poznasz instrukcje oraz ogólny model składni Pythona. Poszerzysz wiedzę na temat powiązanych z nim narzędzi, takich jak system PyDoc, a także alternatywnych możliwości tworzenia kodu. Dowiesz się wszystkiego na temat modułów: jak się je tworzy, przeładowuje i jak się ich używa. W końcu poznasz klasy oraz zagadnienia związane z programowaniem zorientowanym obiektowo i nauczysz się obsługiwać wyjątki".
Jak piszą wydawcy tego de facto podręcznika:.Naukę rozpoczniesz od najważniejszych wbudowanych typów danych - liczb, list czy słowników. Przyjrzysz się również typom dynamicznym oraz ich interfejsom. Później poznasz instrukcje oraz ogólny model składni Pythona. Poszerzysz wiedzę na temat powiązanych z nim narzędzi, takich jak system PyDoc, a także alternatywnych możliwości tworzenia kodu. Dowiesz się wszystkiego na temat modułów: jak się je tworzy, przeładowuje i jak się ich używa. W końcu poznasz klasy oraz zagadnienia związane z programowaniem zorientowanym obiektowo i nauczysz się obsługiwać wyjątki".
Gazeta Młodych 2012-05-01
Strategie inwestycyjne. Jak z głową zarabiać na giełdzie
Handel na giełdzie nie jest zadaniem łatwym. Dziesiątki publikacji na rynku pomagają wprawdzie w procesie kształtowania świadomości inwestora - szczególnie te, które podchodzą do problemu unikatowo, poruszając problemy dotychczas pomijane w innych pozycjach o tematyce rynków finansowych - ich lektura nie gwarantuje jednak sukcesu.
Istotą handlu jest wypracowanie odpowiedniej, indywidualnej dla każdego inwestora strategii inwestycyjnej, uwzględniając przy tym różnorodność i specyfikę konkretnego rynku. Warto podkreślić, że idealnej metody gry jeszcze nie opracowano - zawodzą zarówno te, wymyślone przez inwestorów, jak i komputerowe systemy handlu automatycznego.
Jaką strategię wybrać w danym czasie, przy konkretnej rynkowej sytuacji Jaką przy transakcjach długoterminowych, czy krótkoterminowych spekulacjach W środowisku doświadczonych inwestorów panuje przekonanie, że droga do sukcesu i wymarzonego bogactwa nie prowadzi przez naśladowanie tłumu, a wręcz przeciwnie, na określeniu reakcji rynku na ważne wydarzenia makroekonomiczne w przyszłości i wcześniejszym zajęciu korzystnej pozycji transakcyjnej.
Adam Jagielnicki, autor książki „Strategie inwestycyjne. Jak z głową zarabiać na giełdzie" odrzuca techniczne podejście do handlu i korzystanie ze zleceń ograniczających straty (podobno przynoszą więcej szkody niż pożytku). Zamiast tego rekomenduje on analizę fundamentalną, zarówno do określenia walorów danej spółki, jak i całego rynku. Podaje przy tym w swoim „podręczniku inwestora" przykładowe strategie, najlepsze według niego dla konkretnej sytuacji - podczas hossy, bessy, konsolidacji, dopasowane do konkretnego rynku (akcji, Fx, opcji), itd.
Problematyczne kwestie poruszane w książce są jednak potraktowane zbyt pobieżnie. Autor publikacji nie prezentuje całego kanonu możliwych zastosowań wybranego oscylatora, nie zagłębia się w techniczne „dostrajanie" wskaźnika.
Z tego też powodu, mimo że książka zawiera ciekawy materiał merytoryczny, to jednak - w końcowym rozrachunku - po lekturze pozostaje niedosyt, a na wiele pytań czytelnik nie znajdzie w niej odpowiedzi.
Bynajmniej, nie należy rozpatrywać tego jako kategoryczną wadę. Zmusza to przecież, do dalszego poszukiwania informacji, i co szczególnie ważne - samodzielnego testowania indykatorów i opracowywania własnej, unikatowej strategii handlowej. Książkę raczej ciężko traktować jako jedyne źródło wiedzy o handlu na rynkach finansowych. Jeśli jednak poszukujemy inspiracji, warto zapoznać się z systemami i metodami transakcyjnymi doświadczonych inwestorów, a „Strategie inwestycyjne..." nadają się do tego doskonale.
Istotą handlu jest wypracowanie odpowiedniej, indywidualnej dla każdego inwestora strategii inwestycyjnej, uwzględniając przy tym różnorodność i specyfikę konkretnego rynku. Warto podkreślić, że idealnej metody gry jeszcze nie opracowano - zawodzą zarówno te, wymyślone przez inwestorów, jak i komputerowe systemy handlu automatycznego.
Jaką strategię wybrać w danym czasie, przy konkretnej rynkowej sytuacji Jaką przy transakcjach długoterminowych, czy krótkoterminowych spekulacjach W środowisku doświadczonych inwestorów panuje przekonanie, że droga do sukcesu i wymarzonego bogactwa nie prowadzi przez naśladowanie tłumu, a wręcz przeciwnie, na określeniu reakcji rynku na ważne wydarzenia makroekonomiczne w przyszłości i wcześniejszym zajęciu korzystnej pozycji transakcyjnej.
Adam Jagielnicki, autor książki „Strategie inwestycyjne. Jak z głową zarabiać na giełdzie" odrzuca techniczne podejście do handlu i korzystanie ze zleceń ograniczających straty (podobno przynoszą więcej szkody niż pożytku). Zamiast tego rekomenduje on analizę fundamentalną, zarówno do określenia walorów danej spółki, jak i całego rynku. Podaje przy tym w swoim „podręczniku inwestora" przykładowe strategie, najlepsze według niego dla konkretnej sytuacji - podczas hossy, bessy, konsolidacji, dopasowane do konkretnego rynku (akcji, Fx, opcji), itd.
Problematyczne kwestie poruszane w książce są jednak potraktowane zbyt pobieżnie. Autor publikacji nie prezentuje całego kanonu możliwych zastosowań wybranego oscylatora, nie zagłębia się w techniczne „dostrajanie" wskaźnika.
Z tego też powodu, mimo że książka zawiera ciekawy materiał merytoryczny, to jednak - w końcowym rozrachunku - po lekturze pozostaje niedosyt, a na wiele pytań czytelnik nie znajdzie w niej odpowiedzi.
Bynajmniej, nie należy rozpatrywać tego jako kategoryczną wadę. Zmusza to przecież, do dalszego poszukiwania informacji, i co szczególnie ważne - samodzielnego testowania indykatorów i opracowywania własnej, unikatowej strategii handlowej. Książkę raczej ciężko traktować jako jedyne źródło wiedzy o handlu na rynkach finansowych. Jeśli jednak poszukujemy inspiracji, warto zapoznać się z systemami i metodami transakcyjnymi doświadczonych inwestorów, a „Strategie inwestycyjne..." nadają się do tego doskonale.
MIESIĘCZNIK KAPITAŁOWY 2012-04-01
Najniebezpieczniejsza książka o biznesie, jaką przeczytasz w swoim życiu
Cregory Hartley to prawdziwy twardziel. Jako żołnierz i doradca amerykańskiego wywiadu łamał podczas przesłuchań nawet najbardziej opornych. Poznając jego doświadczenia, rozgryziesz każdego biznesowego rywala. To obietnica, którą składa czytelnikowi „Najniebezpieczniejsza książka o biznesie, jaką przeczytasz w swoim życiu". Niestety, nie potrafi jej spełnić.
Próba przekładania metod wojskowo-szpiegowskich na realia robienia interesów nie jest niczym nowym. Prywatny biznes od lat korzysta z usług byłych żołnierzy, komandosów czy szpiegów. Również w Polsce. Wystarczy przypomnieć choćby omawiany w tym miejscu kilka tygodni temu poradnik gen. Romana Polki „RozGROMić konkurencję". Publikacja Polki w porównaniu z „Najniebezpieczniejszą książką o biznesie" wygląda jednak jak rycerskie metody chorągwi Jagiełły w zestawieniu z hitlerowską wojną totalną.
Rady Hartleya dla biznesu są bowiem tak brutalne i cyniczne, że czytelnikowi cierpnie skóra. Autor namawia do ciągłego manipulowania rozmówcami totalnego indywidualizmu, eliminowania w zarodku wszelkich zagrożeń dla własnej biurowej pozycji i pozbywania się pracowników, którzy stali się balastem.
Hartley uczy czytelników, jak przeprowadzać profesjonalne profilowanie osobowościowe wszystkich osób, które nas otaczają: kontrahentów, klientów, przełożonych, podwładnych i współpracowników. Radzi tworzyć ich psychologiczne mapy, tak aby wiedzieć, gdzie są ich słabe punkty, na które można w razie potrzeby nacisnąć. Pokazuje sztuczki psychologiczne, jakich warto użyć w celu wywołania i rozpoznania prawdziwych emocji swojego rozmówcy (to słabsza i mało odkrywcza część książki). Daje wykład skutecznych metod prowadzenia przesłuchań (to z kolei najlepszy fragment) oraz sposobów budowania sieci kontaktów na wzór siatki wywiadowczej złożonej z informatorów, agentów i wtyczek.
Znając realia wojskowo-szpiegowskie tylko z filmów, trudno wyrokować o profesjonalizmie Hartleya. Niewykluczone, że służąc froncie pierwszej wojny w Zatoce Perskiej dzięki swoim trikom złamał niejednego oficera armii Saddama Husajna. Można jednak zastanowić się nad sensem zastosowania jego metod w biznesie. I tutaj pojawiają się poważne wątpliwości Dotyczące choćby fundamentalnego założenia, że biznes jest jak wojna. Brzmi dobrze. Ale czy ma to wiele wspólnego z rzeczywistością pracy w banku czy sprzedawania jogurtów Na wojnie musisz być silniej -szy i brutalniejszy od przeciwnika, bo toczy się tam walka na śmierć i życie. Robienie interesów ani rym bardziej robienie kariery w korporacji taką walką nie jest Tu możesz odpuścić, a mimo to przetrwać. Czasem wrzucenie na luz jest wręcz wskazane. W końcu większość twoich klientów czy nawet pracowitych rywali pozostanie wokół ciebie przez kolejne lata. Korzystając z rad Hartleya, może i raz wystrychniesz ich na dudka, ale narobisz sobie wrogów i zyskasz opinię manipulatora. A w przeciwieństwie do rasowego szpiega nie masz przecież żadnej centrali, do której możesz czmychnąć po zdemaskowaniu i w której obsypią cię orderami
Jest jeszcze jeden zarzut. Mało merytoryczny, ale kluczowy. Hartleya czyta się źle. Długo się zastanawiałem dlaczego, aż wreszcie zrozumiałem W książce nie ma za grosz dowcipu. Ani jednego. Jego książka może i jest niebezpieczna, ale zarazem ciężka. Jak wojskowe buty. Zostawmy je więc w koszarach, zamiast wchodzić w nich do biznesowego city.
Próba przekładania metod wojskowo-szpiegowskich na realia robienia interesów nie jest niczym nowym. Prywatny biznes od lat korzysta z usług byłych żołnierzy, komandosów czy szpiegów. Również w Polsce. Wystarczy przypomnieć choćby omawiany w tym miejscu kilka tygodni temu poradnik gen. Romana Polki „RozGROMić konkurencję". Publikacja Polki w porównaniu z „Najniebezpieczniejszą książką o biznesie" wygląda jednak jak rycerskie metody chorągwi Jagiełły w zestawieniu z hitlerowską wojną totalną.
Rady Hartleya dla biznesu są bowiem tak brutalne i cyniczne, że czytelnikowi cierpnie skóra. Autor namawia do ciągłego manipulowania rozmówcami totalnego indywidualizmu, eliminowania w zarodku wszelkich zagrożeń dla własnej biurowej pozycji i pozbywania się pracowników, którzy stali się balastem.
Hartley uczy czytelników, jak przeprowadzać profesjonalne profilowanie osobowościowe wszystkich osób, które nas otaczają: kontrahentów, klientów, przełożonych, podwładnych i współpracowników. Radzi tworzyć ich psychologiczne mapy, tak aby wiedzieć, gdzie są ich słabe punkty, na które można w razie potrzeby nacisnąć. Pokazuje sztuczki psychologiczne, jakich warto użyć w celu wywołania i rozpoznania prawdziwych emocji swojego rozmówcy (to słabsza i mało odkrywcza część książki). Daje wykład skutecznych metod prowadzenia przesłuchań (to z kolei najlepszy fragment) oraz sposobów budowania sieci kontaktów na wzór siatki wywiadowczej złożonej z informatorów, agentów i wtyczek.
Znając realia wojskowo-szpiegowskie tylko z filmów, trudno wyrokować o profesjonalizmie Hartleya. Niewykluczone, że służąc froncie pierwszej wojny w Zatoce Perskiej dzięki swoim trikom złamał niejednego oficera armii Saddama Husajna. Można jednak zastanowić się nad sensem zastosowania jego metod w biznesie. I tutaj pojawiają się poważne wątpliwości Dotyczące choćby fundamentalnego założenia, że biznes jest jak wojna. Brzmi dobrze. Ale czy ma to wiele wspólnego z rzeczywistością pracy w banku czy sprzedawania jogurtów Na wojnie musisz być silniej -szy i brutalniejszy od przeciwnika, bo toczy się tam walka na śmierć i życie. Robienie interesów ani rym bardziej robienie kariery w korporacji taką walką nie jest Tu możesz odpuścić, a mimo to przetrwać. Czasem wrzucenie na luz jest wręcz wskazane. W końcu większość twoich klientów czy nawet pracowitych rywali pozostanie wokół ciebie przez kolejne lata. Korzystając z rad Hartleya, może i raz wystrychniesz ich na dudka, ale narobisz sobie wrogów i zyskasz opinię manipulatora. A w przeciwieństwie do rasowego szpiega nie masz przecież żadnej centrali, do której możesz czmychnąć po zdemaskowaniu i w której obsypią cię orderami
Jest jeszcze jeden zarzut. Mało merytoryczny, ale kluczowy. Hartleya czyta się źle. Długo się zastanawiałem dlaczego, aż wreszcie zrozumiałem W książce nie ma za grosz dowcipu. Ani jednego. Jego książka może i jest niebezpieczna, ale zarazem ciężka. Jak wojskowe buty. Zostawmy je więc w koszarach, zamiast wchodzić w nich do biznesowego city.
Dziennik Gazeta Prawna Rafał Woś, 2012-04-27