Recenzje
Bez nadziei. Chestnut Springs #5
„Każde słowo kawałek po kawałku rozrywa moje serce, którego przysięgłam sobie mu nie oddawać.” Baeu i Bailey pochodzą z jednego miasteczka, ale z dwóch różnych rodzin. Jego nazwisko sprawia, że każdy ich uwielbia nie ważne, co by nie zrobili. Ją nienawidzą i traktują jak wyrzutka. Baeu to były żołnierz, bohater, który przeszedł piekło, a jego bagaż doświadczeń sprawia, że nie potrafi się odnaleźć. Teraz toczy już walkę z samym sobą i w swojej głowie, co nie jest łatwe. Nie odczuwa emocji i przed wszystkimi udaje, że jest dobrze, mimo że wcale tak nie jest. Za to Bailey mimo wykluczenia i odrzucenia, stara się zacząć od nowa i z determinacją dąży, by spełnić swoje marzenia oraz to by inni dostrzegli, jaka jest naprawdę, a nie patrzyli na nią przez pryzmat rodziny. Oboje zawarli układ, w którym nawzajem sobie pomogą. No i pomogli, tylko nie przewidzieli, że stają się lekarstwem dla siebie i coś, co miało być tylko udawane, ale z każdym kolejnym dniem sprawiało, że rodziło się między nimi coś prawdziwego i nieoczekiwanego. „Miłość mówi mi, że zachowuje się jak palant, gdy inni boją się odezwać. Miłość zabiera mnie na zakupy, abym wybrał buty, które nie będą mnie ocierać. Miłość budzi mnie od tygodni noc w noc i wyciąga do kąpieli w rzecz, abym nie musiał przeżywać koszmarów.” „Bez nadzieli” dosłownie pochłonęło mnie, nie byłam w stanie się oderwać od czytania. A każda strona przynosiła intensywne doświadczenia i emocje, nad którymi ciężko było panować. Byłam zła, smutna a w niektórych momentach wręcz wkurzona na to, jak traktowali Bailey. Było mi jej żal i nie raz miałam ochotę ją przytulić i pocieszyć. Podziwiałam jej siłę i determinację, od razu ją polubiłam. Zresztą Baeu też kradnie sympatię i to od samego początku. Ich relacja jest pełna napięcia, niedopowiedzeń i emocji, które rosną z każdą chwilą coraz bardziej. Oczywiście humoru też w niej nie zabraknie, więc przy niektórych rozmowach po prostu wybuchałam śmiechem. Gorące sceny sprawiały, że wyobraźnia szalała. Jestem bezgranicznie zakochana w tej serii i historiach bohaterów. Autorka nie unika ciężkich tematów, a w tej mierzymy się z samotnością, traumą, stresem, uprzedzeniami społecznymi. Ta historia pokazuje, że nadzieja zawsze jest w nas, tylko niekiedy trzeba ją wykopać z samego dna naszej duszy oraz że każde zranione i samotne serce w końcu odnajdzie swoje szczęście i spokój. Polecam.
Włochy południowe. Rzym, Neapol, Bari. Travelbook. Wydanie 2
„Włochy południowe. Rzym, Neapol, Bari” to kolejny przewodnik z serii travelbook wydawnictwa Bezdroża, który napisało aż czworo autorów: Agnieszka Masternak (Rzym i Watykan), Krzysztof Bzowski (Neapol i Kampania), Beata i Paweł Pomykalscy (Apulia, Kalabria i Bazylikata). Kto zna przewodniki z serii travelbook wydawanej przez Bezdroża, to wie, że przewodnik Włochy południowe. Rzym, Neapol, Bari zmieści się do każdego plecaka, plecaczka lub damskiej torebki. Będzie więc znakomitym towarzyszem podróży po opisanych pięciu włoskich regionach (dokładniej po czterech + Rzym i Watykan). Kiedy czytałem przewodnik Włochy południowe. Rzym, Neapol, Bari, to nie mogłem wyjść z podziwu, jak autorzy zmieścili na 200 stronach tyle ciekawych informacji. W dodatku uzupełnionych o mapki i liczne fotografie. Przewodnik rozpoczyna się rozdziałem „Atrakcje Rzymu i Włoch południowych”, w którym autorzy dokonali trudnego wyboru najważniejszych miejsc opisanych w przewodniku. Potem następuje krótki wstęp krajoznawczy i Agnieszka Masternak zabiera nas do Rzymu i Watykanu. Na pierwszy ogień idzie Rzym starożytny, a więc Forum Romanum, Palatyn, Koloseum i Kapitol. Autorka prowadzi nas na Piazza Venezia, a potem na Piazza Navona i do Panteonu, nie omijając znajdującej się po drodze (i nieco ukrytej) Galeria Colonna. Są i Schody Hiszpańskie i Villa Borghese, a do tego jeszcze Krypta kapucynów i Zatybrze, a na deser Watykan. Mogę śmiało napisać, że liczba miejsc, do których można zajrzeć z przewodnikiem w ręku wystarczy na tygodniowy pobyt w Rzymie. Trochę szkoda, że na drodze z Rzymu do Neapolu zabrakło przystanku na Monte Cassino, gdzie znajduje się Polski Cmentarz Wojenny, cztery pomniki związane z walkami 2 Korpusu Polskiego, nie wspominając już o klasztorze benedyktynów. Po Kampanii oprowadza nas Krzysztof Bzowski i rozpoczyna podróż od Neapolu, gdzie trafiamy i do Pałacu królewskiego i do Galerii Borbonica czy słynnego Museo San Severo z rzeźbą Chrystusa złożonego do grobu i przykrytego welonem. Wśród propozycji do zwiedzania w Neapolu znajdziemy też Muzeum Archeologiczne, Katakumby św. Januarego oraz Muzeum Capodimonte. I znów widać, że na sam Neapol potrzeba kilku dni, a autor rozdziału już zabiera nas dalej - na Wezuwiusz, by przyjrzeć się drzemiącemu wulkanowi, do Caserty, aby obejrzeć wielką rezydencję królewską ze wspaniałym parkiem i na Capri… A przecież wśród opisanych atrakcji są jeszcze Pompeje i Herkulanum, Ischia, Amalfi i Positano. Mnie najbardziej zafascynowała kartuzja Padula, która obiecuje wytchnienie od tłumów turystów w zaciszu największego w całych Włoszech klasztoru. Dwa kolejne rozdziały przygotowali Beata i Paweł Pomykalscy, autorzy licznych przewodników, nie tylko po Włoszech. W Bari nie mogło zabraknąć wizyty w bazylice św. Mikołaja, ale autorzy pokazują nam też romańską katedrę San Sabino, pinakotekę „Corrado Giaquinto” i Piazza del Ferrarese ze wspaniałym budynkiem Teatro Margherita. Potem jedziemy na Gargano, gdzie znajdujemy wita nas ojciec Pio w San Giovanni Rotondo. Stamtąd już niedaleko do sanktuarium św. Michała Archanioła na Monte Sant’ Angelo. Potem autorzy proponują w zwiedzić nieco mniej znane miasta Manfredonia i Trani oraz mekkę płetwonurków - wyspy Tremiti. Zwiedzanie Apulii nie byłoby pełne bez zamku Castel del Monte, którego konstrukcja od lat zadziwia turystów, Polignano a Mare i jego klifów oraz Alberobello, gdzie królują trulle. Na koniec zwiedzania Apulii autorzy zostawili nam wspaniałe Lecce, które zachwyca bielą swych barokowych budowli. Jedyne czego zabrakło mi w rozdziale o Apulii, to Polski Cmentarz Wojenny w Casamassima, który znajduje się niedaleko Castel del Monte. I znów nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Apulia zasługuje na osobny przewodnik… Ostatni rozdział to aż dwa włoskie regiony, „schowane” na południu półwyspu. Tu Beata i Paweł Pomykalscy dokonali wyboru najciekawszych miejsc i zapraszają nas do Reggio di Calabria z przepiękną katedrą, a potem do najsłynniejszej miejscowości wypoczynkowej Kalabrii - nadmorskiej Tropei. W Bazylikacie wszyscy jadą oglądać Matere, przez co jest to jedno z najliczniej odwiedzanych miejsc we Włoszech, ale jak nie obejrzeć budowli wykutych w skałach, słynnych Sassi położonych na zboczach kanionu rzeki oraz miejsc, gdzie kręcono „Pasję” oraz film z Bondem. Oprócz Matery autorzy pokazują nam jeszcze tylko Melfi i Le Castella, co powoduje, że mam ochotę na osobny travelbook po Bazylikacie. Jeśli szukasz towarzysza podróży po południowych Włoszech, to sprawdzi się w tej roli przewodnik „Włochy południowe. Rzym, Neapol, Bari”. Polecam
Iluzje Royal
Życie Royal nigdy nie było proste. Dorastała w cieniu cudzych grzechów, nosząc na barkach winy, które nie należały do niej. W dniu swoich osiemnastych urodzin traci resztki złudzeń - prawda, która wychodzi na jaw, łamie coś w niej na zawsze. A mimo to… Royal wciąż próbuje się podnieść. I próbuje walczyć o siebie. Jack również nie znał łatwego życia. Dziecko bez matki, wychowane w świecie, gdzie bliskość mylono z przetrwaniem. Więzienie zabrało mu resztki niewinności, ale dało siłę. Kiedy los stawia ich na tej samej drodze, wszystko się zmienia - dla obojga. Bo są ludzie, którzy przychodzą po to, by przewrócić nasz świat do góry nogami. „Iluzje Royal” to historia o bólu, strachu, o tym, jak trudno wybaczyć - sobie i innym. To opowieść o tym, że nawet jeśli życie ciągle podcina nam skrzydła, wciąż możemy próbować wznieść się wyżej. Anna Wolf pisze o emocjach tak prawdziwie, że wywołuje poruszenie w czytelniku. Jednakże, Royal momentami mnie irytowała. Uciekała wtedy, gdy powinna zostać. Milczała, gdy wystarczyło kilka słów. Ale może właśnie w tym tkwi sens tej historii - w tym, że czasem łatwiej budować iluzje niż zmierzyć się z rzeczywistością. „Iluzje Royal” to książka, która zostaje z człowiekiem. Nie krzyczy, nie błyszczy - ale gdzieś głęboko porusza coś, o czym nie chcemy nawet myśleć.
Pozostań sobą. Zostaw za sobą oczekiwania innych i żyj według własnych zasad
„Pozostań sobą” autorstwa Ellie Middleton to niezwykła książka, która w dzisiejszym świecie pełnym presji, pośpiechu i nieustannego porównywania się z innymi, staje się jak ciepły, wspierający głos - przypominający nam, że naprawdę możemy żyć w zgodzie ze sobą. Middleton, autorka bestsellera Unmasked, znów porusza temat neuroróżnorodności, ale robi to w sposób niezwykle przystępny, uniwersalny i pełen empatii. To nie jest kolejny poradnik, który obiecuje, że dzięki kilku krokom staniemy się bardziej produktywni, uporządkowani czy „lepsi”. Wręcz przeciwnie - autorka pokazuje, że nie musimy dopasowywać się do neurotypowego sposobu działania ani spełniać cudzych oczekiwań. Zachęca do tego, by wreszcie odetchnąć i przyjąć siebie taką, jaką się jest. Middleton z czułością i szczerością pisze o tym, jak trudno funkcjonować w świecie pełnym „musisz” i „powinnaś”, ale jednocześnie daje narzędzia, które pomagają oswoić codzienność i uczynić ją bardziej łagodną. Książka koncentruje się na ośmiu funkcjach wykonawczych, z którymi wiele osób - szczególnie neuroróżnorodnych - ma na co dzień trudności. Autorka tłumaczy, jak działają one w naszym mózgu i dlaczego tak często zawodzą, a następnie podpowiada, jak można je wspierać prostymi, praktycznymi metodami. To nie są skomplikowane strategie, ale realne, możliwe do wdrożenia rozwiązania, które pomagają lepiej radzić sobie z planowaniem, organizacją, regulacją emocji i pamięcią. Wśród wielu inspirujących pomysłów Middleton proponuje między innymi: „punkt startowy” - miejsce, w którym przygotowujemy się do wyjścia z domu, by niczego nie zapomnieć; „parking pomysłów” - prostą metodę porządkowania myśli i kontrolowania impulsów poprzez ich wizualizację; technikę uważności 5-4-3-2-1, która pozwala zatrzymać się i odzyskać kontrolę w chwilach stresu; dzielenie dnia na cztery ćwiartki, dzięki czemu planowanie staje się bardziej elastyczne i realistyczne. Middleton pisze z ogromnym zrozumieniem i empatią. Sama jest osobą neuroróżnorodną - ma ADHD i znajduje się w spektrum autyzmu - dlatego jej słowa są prawdziwe i autentyczne. Nie próbuje nikogo pouczać ani zmieniać, ale pokazuje, że można nauczyć się współpracować ze swoim mózgiem, zamiast nieustannie z nim walczyć. To, co czyni tę książkę wyjątkową, to jej emocjonalny ton. Czytając, ma się wrażenie, że rozmawia się z kimś bliskim - z osobą, która nie ocenia, tylko rozumie. Książka tchnie spokojem, akceptacją i nadzieją. Autorka przypomina, że nasza wartość nie zależy od tego, jak wiele zadań wykonamy, jak dobrze się dopasujemy czy jak idealnie wypadniemy w oczach innych. Najważniejsze jest, by być sobą - i to naprawdę wystarczy. „Pozostań sobą” to lektura dla każdego, kto czuje się przytłoczony presją doskonałości i oczekiwaniami otoczenia. To książka o autentyczności, samoakceptacji, łagodności wobec siebie i życiu w zgodzie z własnymi zasadami. Daje poczucie, że można odpuścić - nie dlatego, że się poddajemy, ale dlatego, że zaczynamy wybierać siebie. Po przeczytaniu tej książki naprawdę ma się wrażenie, że ktoś wreszcie nazwał to, co od dawna czujemy: że zmęczenie dopasowywaniem się do świata nie czyni nas słabszymi, a pragnienie autentyczności jest oznaką siły. „Pozostań sobą” to ciepły, wspierający i praktyczny przewodnik dla wszystkich, którzy chcą żyć lżej, spokojniej i bardziej po swojemu. To książka, do której warto wracać - zwłaszcza wtedy, gdy znów dopadnie nas presja „musisz”. Polecam ją każdemu, kto szuka równowagi, chce lepiej zrozumieć siebie i odważyć się być sobą - w pełni, bez maski.
Puck Off
„Puck Off” to trzecia odsłona serii „Puck me up” autorstwa Ludki Skrzydlewskiej. Tym razem poznajemy historie nowego napastnika Nafciarzy z Edmonton — Matthiasa Carlssona i Rosie Gallagher, dwudziestotrzyletniej specjalistki do spraw public relations. Czy ich losy również przypadły mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem. Osoby, które znają mnie trochę dłużej doskonale wiedzą, że uwielbiam romanse sportowe, a te, które zawierają wątek hokejowy, mają specjalne miejsce w moim sercu. Nie inaczej było również w przypadku serii Ludki Skrzydlewskiej „Puck me up”. Pierwsze dwie odsłony bardzo mi się podobały, dlatego z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnego tomu i teraz kiedy jego lekturę mam już za sobą mogę śmiało powiedzieć, że warto było czekać, ponieważ jest to zdecydowanie moja ulubiona część. Losy Matthiasa i Rosie były mocno zakręcone i to w pozytywnym znaczeniu tego słowa, począwszy od ich przypadkowego spotkania w samolocie, poprzez spędzenie ze sobą namiętnej nocy, aż po lawinę zabawnych sytuacji, które przydarzały im się przez całą książkę. Nie myślcie sobie jednak, że ich historia sprowadza się jedynie do tych pozytywnych aspektów, ponieważ autorka nie byłaby sobą, gdyby trochę nie skomplikowała ich sytuacji. Jednak tym razem postawiła na bardzo trudny i myślę, że również drażliwy dla większości kobiet temat. I chociaż autorka podeszła do niego z odpowiednią dozą empatii, obawiam się, że dla tych czytelniczek, które przeżyły podobną stratę, czytanie o podobnych doświadczeniach może okazać się zbyt bolesne, dlatego cieszę się, że na początku książki pojawiły się odpowiednie ostrzeżenia. Wracając jednak do sedna recenzji, chciałabym się chwilę skupić na głównym bohaterze historii, czyli Matthiasie Carlssonie, ponieważ drogie panie, myślę, że jest to kolejny kandydat do umieszczenia na liście książkowych mężów. Dlatego? Ponieważ jest to bardzo wrażliwa postać, która charakteryzuje się niezwykłą odpowiedzialnością (pomimo swojego młodego wieku), pełna empatii, współczucia dla drugiej osoby i nad wyraz opiekuńcza. A dodatkowym atutem przemawiającym na jego korzyść jest również fakt, że nie wahał się ani chwili, by adoptować niezbyt urodziwego pieska ze schroniska, czym zdecydowanie skradł również moje serce. W swojej książce Ludka Skrzydlewska zaserwowała nam również przedsmak historii Mishy i Shelby, która została opisana w połączonej serii autorstwa Magdaleny Szponar, dlatego za kilka dni mam zamiar wrócić do Edmonton, by poznać losy wspomnianej pary.