Recenzje
Titek chce jeszcze jedną bajkę
Muszę się Wam do czegoś przyznać: zakochaliśmy się od pierwszego przeczytania! Ta seria to kompletny przewodnik po przedszkolnym świecie, który po prostu otula. Seria książek o Titku to nasz absolutny faworyt i prawdziwy MUST-HAVE dla każdego rodzica. To nie są tylko historie - to przewodnik po emocjach i codziennych wyzwaniach, który daje poczucie, że w tych wszystkich trudnych momentach nie jesteśmy sami. Titek pokazuje, że rodzicielstwo może być ciepłe, nawet wtedy, gdy bywa trudno. A co najlepsze - każda z książek opisuje kolejne wyzwania z życia Titka, pięknie uporządkowane według dni tygodnia. Seria o Titku z czułością prowadzi przez cztery filary życia przedszkolaka. Uczy, że każda emocja jest OK. Gdy w środku małego człowieka wybucha wulkan złości, Titek i jego tata pomagają zamienić krzyki w akceptację i pokazują, jak się wyciszyć. Rodzice Titka reagują spokojem i zrozumieniem, mówiąc: „Rozumiem, że jesteś zdenerwowany.” To właśnie wtedy buduje się to najważniejsze - poczucie bezpieczeństwa. W codziennych historiach pojawia się magia rutyny. Zasady, jak ta dotycząca trzech bajek, przestają być nakazem, a stają się elementem troski i bliskości. Z kolei obowiązki zmieniają się w zabawę - sprzątanie w misję Robota Titka, a wieczorne zasypianie w pełen ciepła rytuał pocałunków, który daje siłę do lotu w świat snów. I właśnie w tym tkwi moc Titka - w połączeniu mądrych, psychologicznie uzasadnionych wskazówek dla dorosłych (ukrytych w sekcji „Kilka słów do dorosłych”) z ogromnym ciepłem i bliskością, które otulają nasze dzieci. Z całego serca polecam. Jaki jest Wasz najcieplejszy, wspólny rytuał, który zbudowaliście dzięki książkom? Podzielcie się w komentarzach!
Gdy emocje ranią ciało. O psychosomatycznych źródłach chorób
Książka „Gdy emocje ranią ciało. O psychosomatycznych źródłach chorób” autorstwa Ewy Klepackiej-Gryz to niezwykła lektura, która pozwala zatrzymać się i wsłuchać w sygnały, jakie wysyła nasze ciało. Gdy wieczorem zasiadłam z nią w rękach, czas płynął niczym wolny strumień rzeki. Już sama estetyka wydania przyciąga uwagę. Subtelna okładka, harmonijne kolory, delikatny papier sprawiają, że trzymając książkę, odczuwa się rodzaj intymności i bliskości, jakby sięgało po radę dobrej przyjaciółki. Książka zaczyna się spisem treści, który prowadzi czytelnika od najbardziej podstawowych potrzeb, przez emocje, aż po ciało w stresie. Wstęp nie jest jedynie wprowadzeniem. Działa jak subtelny przewodnik po świecie własnych odczuć. Uświadamia, jak ważny jest dotyk, poczucie bezpieczeństwa i akceptacja siebie, a także przygotowuje do tego, by patrzeć na ciało nie jak na wroga, lecz jak na sprzymierzeńca. Autorka pokazuje, że nierozpoznane i stłumione emocje, złość, lęk, smutek, wstyd czy poczucie winy kumulują się w ciele i mogą prowadzić do dolegliwości psychosomatycznych. Stres pojawia się jako główna przyczyna takich problemów, a książka krok po kroku uczy, jak je rozpoznawać i łagodzić. Dużą wartością tej publikacji są praktyczne ćwiczenia i techniki, które pomagają odbudować kontakt z własnym ciałem. Autorka pokazuje, jak radzić sobie ze stresem i zmęczeniem, jak dbać o nawodnienie i codzienne rytuały, które pozwalają zachować równowagę fizyczną i psychiczną. Szczególnie ciekawa jest część poświęcona ćwiczeniom na mięśnie twarzy, które pomagają rozluźnić napięcia zgromadzone w szczęce, czołe i policzkach, uwolnić emocje zapisane w mimice, poprawić krążenie i odzyskać naturalną ekspresję twarzy. Autorka prowadzi nas w sposób empatyczny, nie moralizując, lecz delikatnie wskazując na mechanizmy, które często pozostają niezauważone w codziennym życiu. Tekst zachęca do refleksji nad sobą i swoimi emocjami, pokazuje znaczenie zdrowych relacji, przede wszystkim ze sobą samym i daje narzędzia do wprowadzania pozytywnych zmian w życiu. Podsumowując, „Gdy emocje ranią ciało” to książka, która łączy wiedzę psychologiczną, praktyczne ćwiczenia i empatię autorki w spójną całość. To nie tylko poradnik o dolegliwościach psychosomatycznych, ale przede wszystkim zaproszenie do głębszego zrozumienia siebie i własnego ciała. Dla każdego, kto chce lepiej rozumieć swoje emocje, stres i reakcje ciała, oraz nauczyć się dbać o zdrowie fizyczne i psychiczne, lektura tej książki będzie nieocenionym wsparciem. To książka, do której chce się wracać, bo jej mądrość i delikatność pozostają z nami na długo po przewróceniu ostatniej strony.
(Nie)widzialne serca
⋆. 𐙚˚࿔ (𝐍𝐢𝐞)𝐰𝐢𝐝𝐳𝐢𝐚𝐥𝐧𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐚 𝜗𝜚˚⋆ “𝖩𝗎𝗓̇ 𝗇𝗂𝖾𝖽𝗅𝗎𝗀𝗈 𝗈𝖽𝗇𝖺𝗃𝖽𝗓𝗂𝖾𝗌𝗓 𝖻𝗋𝖺𝗄𝗎𝗃𝖺̨𝖼𝗒 𝗄𝖺𝗐𝖺𝗅𝖾𝗄 𝗌𝗐𝗈𝗃𝖾𝗀𝗈 𝗌𝖾𝗋𝖼𝖺“ ˖ ݁𖥔 ݁˖ 𐙚 ˖ ݁𖥔 ݁˖ To moja druga styczność ze stylem pisania Natalii i muszę przyznać, że tym razem było o wiele lepiej. Przy pierwszej książce autorki czułam spore rozczarowanie, historia mnie nie porwała, a styl wydawał mi się zbyt chaotyczny. Miałam więc obawy, czy warto próbować ponownie. Ale coś mnie jednak do tej książki przyciągnęło i całe szczęście, że dałam jej szansę, bo już od pierwszych stron czułam, że będzie inaczej. Narracja trzecioosobowa, której zazwyczaj nie lubię, tutaj zupełnie mi nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, dobrze pasowała do klimatu historii i pozwoliła lepiej zrozumieć bohaterów. 𝐉𝐨𝐲 i 𝐂𝐚𝐥𝐥𝐮𝐦 od razu wzbudzili moją sympatię. Nie są idealni, ale właśnie dlatego wydają się tacy prawdziwi. W ich historii było trochę wszystkiego: radości, smutku, wzruszeń i chwil, które dawały do myślenia. Podobało mi się, że autorka nie próbowała na siłę upiększać świata. Pokazała, że życie nie zawsze jest proste i że czasem trzeba się zmierzyć z rzeczami, które bolą. Dzięki temu całość wypada bardzo autentycznie. Czuć emocje, czuć szczerość i to, że autorka naprawdę włożyła w tę historię serce. Sama fabuła wciągała coraz bardziej z każdym rozdziałem. Były momenty, przy których się uśmiechałam, ale też takie, przy których łapało mnie wzruszenie. Mimo że sięgałam po tę pozycję z dużym dystansem (po poprzednim rozczarowaniu), tym razem jestem pozytywnie zaskoczona. Myślę, że jeszcze kiedyś do tej książki wrócę, bo warto. I może kolejne jej historie też mnie zaskoczą tak pozytywnie jak ta.
Puck Off
Kolejna książka o hokeiście Nafciarzy, czyli „Puck off” autorstwa Ludki Skrzydlewskiej. Jest to już kolejna część serii, opowiadająca historię Matta i Rosie. Jak ja kocham czytać o green flagach! Matt jest typowym dobrym chłopcem, który stawia swoją kobietę na piedestale. Co prawda jego relacja z Rosie zaczęła się od łóżka, ale mimo tego i tak zachowywał się jak rasowy dżentelmen. Mamy tutaj typowe „nieporozumienie”. Po spotkaniu w hotelu, myśleli, że ich drogi się rozejdą, ale nigdy nie jest tak prosto! Okazuje się, że Rosie pracuje w dziale PR zespołu Nafciarzy, a Matt właśnie został tam przetransferowany. Ich relacja rozwija się dosyć szybko, bo zgadzają się na układ opierający się na „łóżku”. Nie jest to do końca książka, która tylko bawi, ale pojawia się wątek straconej ciąży. Czytając o tym, poczułam naprawdę duży smutek ☹ Było to podwójnie przygnębiające też dlatego, że obydwoje zaakceptowali tę ciążę i chcieli mieć to dziecko. Było troszkę depresyjnie, ale powoli, dzięki wytrwałości Matta, Rosie doszła do siebie. Ich miłość była pełna gwałtowności, nieporozumień i uprzedzeń, ale koniec końców im się udało. Jestem pod wrażeniem tego jak autorka umiała połączyć humor i romans z trudnym tematem. Bardzo miło czytało mi się tę książkę i zdecydowanie polecam. Jestem fanką pióra Ludki Skrzydlewskiej już od jakiegoś czasu i nie zawiodłam się na żadnej książce 🥰
Puck Off
Drogi Czytelniku, doskonale wiesz, że po książki Ludki uwielbiam sięgać i każda kolejna jej książka trafia w moje ręce, tym razem nie mogło być inaczej, tym bardziej że jest to trzecia część mojej ulubionej serii. Zanim trafił do mnie mój egzemplarz, trochę sobie o nim poczytałam i nastawiałam się na gorącą relację, z której chemia będzie wylewała się stronami. Gorąco faktycznie było, ale co do tej chemii mam małe, nawet powiedziałabym, że duże wątpliwości. Znając twórczość Ludki, wiedziałam, że nie nastawiam się na zbyt dużo, bo zawsze spełniała moje oczekiwania. Niestety, nie wszystko poszło tak, jak myślałam, jednak nie oznacza to, że bawiłam się źle — spędziłam miły dzień z bohaterami, choć niekiedy odczuwałam irytację przez niezdecydowanie Rosie, którą za chwilę poznamy bliżej. Mimo że uwielbiam całą serię, to ten tom wyszedł najsłabiej, nad czym bardzo ubolewam. Zanim zagłębię się w szczegóły, poznajmy bohaterów, którzy sprawią, że…zwariujemy. Tym razem poznajemy historię Rosie oraz Matta — ich drogi łączą się podczas lotu do Calgary. Od pierwszych stron jesteśmy wrzuceni w wir wydarzeń, robi się ciekawie, po wspólnie spędzonej nocy czas wrócić do rzeczywistości, która nie okazuje się tak, jak wcześniej. Chłopak od razu wpadł dziewczynie w oko, ale gdy dowiaduje się, że będzie z nim pracować…bańka pęka. Głównie przy tym temacie zaczynają się schody, ponieważ Rosie z jednej strony nie chce, żeby to było ich ostatnie spotkanie, z drugiej sądzi, że przez to w pracy atmosfera będzie napięta. Nie podobało mi się, że wszystko chciała ukrywać, bo „co ludzie powiedzą”. Rozumiem jej obawy, ale nie można uzależniać swojego szczęścia od innych — ludzie gadali, gadają i będą gadać, dlatego nie wolno się z tym przejmować. Jeśli już, trzeba to przepracować, ponieważ swoim niezdecydowaniem nie krzywdziła tylko samej siebie, a także Matta, który starał się jak mógł. Rozumiem też, że potrzebowała czasu i jasno dawała znać mężczyźnie, że nie chce się z nim spotykać, jednak zaraz robiła coś innego… Skoro już przy nich jesteśmy, to doskonale wiesz, Drogi Czytelniku, że chemii w ich relacji nie czułam. Sięgając po książkę, wiedziałam, że będzie w niej więcej scen zbliżeń i głównie na tym się będzie ich relacja przez krótki czas opierać, ale właśnie to sprawiło, że nie było takiego efektu Wow, który pokazałby, że naprawdę poczuli to, co poczuli. Miałam wrażenie, że tylko bohater się stara, a Rosie przychodzi na gotowe i nawet nie kiwnie palcem, żeby pokazać, że jej również zależy. Bolało mnie to, ponieważ lubię, jak autorka przedstawia wątek romantyczny, a tu poszło coś nie tak… „Puck off” to prawdziwy grubasek, dlatego liczyłam, że sytuacja się poprawi — niestety to się nie wydarzyło, a ich relacja raz szła naprzód, następnego dnia cofała się o dwa stopnie. Nie powiem, trochę mnie to męczyło, ponieważ chciałam już konkretów, a one do końca się nie ukazały. Na szczęście oprócz wątku romantycznego dostaliśmy inne wątki, które poszły nieco lepiej i sprawiły, że miałam nawet złamane serce, co podwyższyło moją ocenę. Ludka zdecydowała się poruszyć temat straty dziecka, który nie tylko łamie serce, ale i uświadamia, z jakimi problemami muszą niektórzy się zmagać. Jasne, autorka nie wchodziła w szczególiki, lecz bardzo dobrze oddała emocje, które mogą towarzyszyć w takich chwilach — warto pamiętać, że jesteśmy inni i to, że jedni będą przeżywać to tak, nie oznacza, że drudzy są tymi gorszymi. Pozwólmy przeżywać ludziom żałobę tak, jak tego potrzebują. Przy tym momencie serce złamało się na pół, a łzy już dłużej się nie hamowały. Autorka pokazała także, jak dzieciństwo wpływa na naszą teraźniejszość, tak samo z przekonaniami. Nie będę zagłębiała się w temat, ponieważ wnioski wyciągnąć trzeba samemu — po skończeniu naszła mnie chwila refleksji. Warto wspomnieć o postaci Matta, który jest przykładem książkowego męża, dlatego nie da się przejść obok niego obojętnie. Rozczulałam się, gdy obserwowałam, z jaką troską traktuje Rosie. Był gotów zrobić dla niej wszystko i to go w tej relacji wyróżniało. „Puck Off” mimo minusów, to dobra książka, na której bawiłam się przednio. Potrzebowałam takiej lekkiej lektury i taką mi Ludka zafundowała, chociaż nie jest to historia, która w pamięci pozostanie na długo, ale i takie są potrzebne. Najważniejsze, że nie zabrakło w niej emocji — tylko to się dla mnie liczyło. Polecam.
        
        
                            
                            
                            
                            