Recenzje
Zjadłem Marco Polo. Kirgistan, Tadżykistan, Afganistan, Chiny
"Dziś prawdziwych nomadów już nie ma": Zjadłem Marco Polo
O światach opisanych przez Krzysztofa Samborskiego nie wiemy wiele. Znajdą się nawet osoby, którym nazwy odwiedzanych państw czy regionów nic nie powiedzą. Jak sam autor – podróżujący motocyklista - nakreśla: "Przypisuję sobie spore zasługi w popularyzacji zmotoryzowanej turystyki w Pamirze i Kirgizji. Przed 10 laty był to kierunek zupełnie nieznany naszym rodakom, teraz co roku widzę tu polskie tablice rejestracyjne. Także wielu obcokrajowców podróżujących po tym regionie kojarzy mój nick." [1] Aby nie być gołosłownym, przedstawia czytelnikom Tadżykistan, Afganistan, Kirgistan i Chiny w taki sposób, by zasiać nutkę żalu, że jeszcze tych miejsc się nie odwiedziło.
Kraje wymienione w podtytule kuszą fanów literatury podróżniczej. Nie są one najczęściej opisywane. A przynajmniej mnie nie było dane często na książki o tych państwach trafić. Może jednak zastanawiać, dlaczego… pojawiają się tutaj Chiny? Skoro padają słowa: "Nie lubimy GPS-ów z wgranymi trackami, które prowadzą człowieka krok w krok po śladach poprzedników. Wolimy wytyczać własne ścieżki." [2], skąd pomysł na wjazd do kraju, który wśród podróżników jest bardziej popularny od niejednego azjatyckiego państwa? Otóż nie jest to dobre myślenie. Bowiem Sambor odwiedza regiony, które są trudno dostępne. Pozostaje wierny swojej maksymie i odkrywa przed czytelnikiem miejsca, o których mało kto wie. "Chiny nie kojarzą nam się z islamem, a Sinkiang jest muzułmański. Nieprzygotowani przybysze z Europy przyjeżdżają do Kaszgaru ze swoimi chińskimi stereotypami, wypatrując pagód, rowerów na ulicach, pól ryżowych i skośnookich ludzi w śmiesznych kapeluszach. Zamiast tego widzą meczety, samochody i elektryczne skutery, pola pszenicy i Ujgurów w dopach, czapkach bardzo podobnych do tych, które nosi się w Uzbekistanie." [3] Przyznaję, że i ja złapałam się na stereotypowym myśleniu. Tym milsze było moje zaskoczenie, gdy przewracałam kolejne strony.
Krzysztof Samborski to zapalony motocyklista. Od lat podróżuje po swych ulubionych regionach. "Zjadłem Marco Polo" nie jest wspomnieniem z jednej przebytej trasy. To zebrane historie - spisane tak, jak autor je zapamiętał. Mijający czas nie dodaje jednak obiektywizmu. Ale tym lepiej. Można łatwo zarazić się tą fascynacją.
"Wielu zapewne rozczarowało się, czytając tę książkę, bo liczyło, że będzie bardziej motocyklowa." [4] Autor jednak zapomniał, że nie tylko zapaleni motocykliści lubią czytać taką literaturę. Dzięki temu, że techniczna strona wyprawy jest minimalna, książka jest bardziej dostępna dla pozostałych czytelników. Zaglądając na strony tego tytułu, zostaniecie postawieni pomiędzy wieloma spotkaniami na szlaku. Spotkaniami bardzo sympatycznymi i tymi trudniejszymi, które są zwiastunem kłopotów. Ale nie tylko.
Dzięki Krzysztofowi Samborskiemu poznacie środowisko i przekonania mieszkańców Azji Centralnej. Wraz z nim i jego przyjaciółmi odwiedzicie miejsca, w których każdy przyjezdny budzi niemałą sensację. Ale także możecie oddać się przemyśleniom na temat współczesności i życia w różnych rejonach świata. "Pieniądze psują ludzi. Nasze polskie domy, otwarte kiedyś na przybyszów, coraz częściej zaczynają przypominać te z Europy Zachodniej. Gdy mam problem z motocyklem w Niemczech, nawet nie przyjdzie mi do głowy, by szukać pomocy u jakiegoś Bauera. W Kirgizji czy Tadżykistanie nie muszę się ani chwili zastanawiać, gdzie szukać wsparcia, bo ktoś oferujący gościnę, jedzenie i pomoc pojawia się zanim zdążę pomyśleć." [5]
Sambor próbuje uchwycić piękno mijanych krajobrazów i zastaną teraźniejszość w obiektywie aparatu. "Zdjęcia z północy Europy zapierają dech w piersiach, ale jestem pewien, że za 30 lat będzie można tam zrobić takie same fotografie. Za to Azja Centralna nie będzie już taka sama." [6] "Zjadłem Marco Polo" – jak każda publikacja Bezdroży z tej kategorii – to zbiór cudownych zdjęć. Zdumiewające - jedno słowo, które nie do końca wyrazi efekt zetknięcia z nimi. "Zdumiewające! Tylko tyle? A może aż tyle?" [7]
Ale to wszystko, to tylko preludium, bowiem autor – pisząc tę książkę – zebrał już spisane wcześniej informacje, by przedstawić te najsmakowitsze fragmenty. By porównać i zadumać się jeszcze bardziej. Zatem jest to książka dla tych, którzy cenią sobie taką zawartość. "Wieczorem zaglądam do wspomnień Grąbczewskiego." [8] A także do książek Kapuścińskiego czy Jadwigi Toeplitz-Mrozowskiej. I jednocześnie przedstawia przeszłe dzieje, które rozgrywały się na odwiedzanych terenach. Obrazuje jak wiele mieszkańcy przeszli, jak bardzo zagmatwane są ich losy, jak wielka różnorodność jest pomiędzy ludami zamieszkującymi terytorium tego samego państwa. Ukazuje jednocześnie, jak mocno te światy różnią się od dobrze nam znanych realiów. Ale kto tu jest wygranym, a kto przegranym? "Wprawdzie my mamy zegarki, ale to oni mają czas" [9]
Sambor wielokrotnie zastanawia się nad poczuciem szczęścia wśród mijanych ludzi. Są bardzo biedni. Żyją w środowisku, które nie jest dla nich przyjazne. Ale jednocześnie potrafią udzielić niejednej lekcji człowiekowi Zachodu. "W jurcie pojawiamy się ubłoceni, ale szczęśliwi. Gospodyni z uśmiechem pełnym złotych zębów zaprasza na posiłek. Zawsze dopytuje się, czy będę za rok. Widziałem, jak rosną jej dzieci, odwiedzałem ich ze swoją rodziną. Mógłbym nie być?" [10] Nie mając prawie nic, przyjmą przyjezdnego jak swego, dziwiąc się jednocześnie, jaka siła przywiała go w te zapomniane rejony. "Wielu ludzi w Azji Środkowej jest głęboko przekonanych, że turyści są opłacani z jakiegoś tajemniczego specjalnego funduszu, który dotuje wakacje w takich odległych krajach jak ich ojczyzna. Nie mogą zrozumieć, dlaczego człowiek woli przejechać pół świata, by zobaczyć, jak żyją, zamiast leżeć nad Morzem Czarnym." [11]
Krzysztof Samborski wraz z przyjaciółmi niejednokrotnie trafia na problemy. Pokazuje, że z niejednej opresji można wyjść cało. Czy też raczej nogą po drugiej strony granicy. "To Azja, nothing is easy, everything is possibile, nic nie jest łatwe, wszystko jest możliwe" [12] Całość spisana jest bardzo przystępnie. Ja jednak czułam potrzebę wydzielania sobie fragmentów tej książki. Jest ona naładowana historią, fragmentami innej twórczości i niejednokrotnie daje kopa do własnych przemyśleń. A to wszystko bardzo spowalnia czytanie. Mimo wszystko jest pozycją wartą uwagi. Nie jest po prostu zbiorem wspomnień i myśli pojawiających się u każdego z nas, gdy odwiedza się nowe, nieznane jeszcze rejony. To kompendium wiedzy na temat nie-do-końca-odkrytego. Kompendium, które jest w stanie przewartościować nasze myślenie. Kompendium, które każda osoba zafascynowana podróżami i odkrywaniem nowego powinna mieć na swojej prywatnej półce.
A skąd pomysł na tytuł? Tego już Wam nie powiem. Zajrzyjcie. Przeczytajcie. Przekonajcie się sami.
"Naprawdę niepotrzebne są duże pieniądze, by spełniać marzenia. Najpierw jednak trzeba je mieć, a na swej drodze wciąż spotykam ludzi bez marzeń." [13]
O światach opisanych przez Krzysztofa Samborskiego nie wiemy wiele. Znajdą się nawet osoby, którym nazwy odwiedzanych państw czy regionów nic nie powiedzą. Jak sam autor – podróżujący motocyklista - nakreśla: "Przypisuję sobie spore zasługi w popularyzacji zmotoryzowanej turystyki w Pamirze i Kirgizji. Przed 10 laty był to kierunek zupełnie nieznany naszym rodakom, teraz co roku widzę tu polskie tablice rejestracyjne. Także wielu obcokrajowców podróżujących po tym regionie kojarzy mój nick." [1] Aby nie być gołosłownym, przedstawia czytelnikom Tadżykistan, Afganistan, Kirgistan i Chiny w taki sposób, by zasiać nutkę żalu, że jeszcze tych miejsc się nie odwiedziło.
Kraje wymienione w podtytule kuszą fanów literatury podróżniczej. Nie są one najczęściej opisywane. A przynajmniej mnie nie było dane często na książki o tych państwach trafić. Może jednak zastanawiać, dlaczego… pojawiają się tutaj Chiny? Skoro padają słowa: "Nie lubimy GPS-ów z wgranymi trackami, które prowadzą człowieka krok w krok po śladach poprzedników. Wolimy wytyczać własne ścieżki." [2], skąd pomysł na wjazd do kraju, który wśród podróżników jest bardziej popularny od niejednego azjatyckiego państwa? Otóż nie jest to dobre myślenie. Bowiem Sambor odwiedza regiony, które są trudno dostępne. Pozostaje wierny swojej maksymie i odkrywa przed czytelnikiem miejsca, o których mało kto wie. "Chiny nie kojarzą nam się z islamem, a Sinkiang jest muzułmański. Nieprzygotowani przybysze z Europy przyjeżdżają do Kaszgaru ze swoimi chińskimi stereotypami, wypatrując pagód, rowerów na ulicach, pól ryżowych i skośnookich ludzi w śmiesznych kapeluszach. Zamiast tego widzą meczety, samochody i elektryczne skutery, pola pszenicy i Ujgurów w dopach, czapkach bardzo podobnych do tych, które nosi się w Uzbekistanie." [3] Przyznaję, że i ja złapałam się na stereotypowym myśleniu. Tym milsze było moje zaskoczenie, gdy przewracałam kolejne strony.
Krzysztof Samborski to zapalony motocyklista. Od lat podróżuje po swych ulubionych regionach. "Zjadłem Marco Polo" nie jest wspomnieniem z jednej przebytej trasy. To zebrane historie - spisane tak, jak autor je zapamiętał. Mijający czas nie dodaje jednak obiektywizmu. Ale tym lepiej. Można łatwo zarazić się tą fascynacją.
"Wielu zapewne rozczarowało się, czytając tę książkę, bo liczyło, że będzie bardziej motocyklowa." [4] Autor jednak zapomniał, że nie tylko zapaleni motocykliści lubią czytać taką literaturę. Dzięki temu, że techniczna strona wyprawy jest minimalna, książka jest bardziej dostępna dla pozostałych czytelników. Zaglądając na strony tego tytułu, zostaniecie postawieni pomiędzy wieloma spotkaniami na szlaku. Spotkaniami bardzo sympatycznymi i tymi trudniejszymi, które są zwiastunem kłopotów. Ale nie tylko.
Dzięki Krzysztofowi Samborskiemu poznacie środowisko i przekonania mieszkańców Azji Centralnej. Wraz z nim i jego przyjaciółmi odwiedzicie miejsca, w których każdy przyjezdny budzi niemałą sensację. Ale także możecie oddać się przemyśleniom na temat współczesności i życia w różnych rejonach świata. "Pieniądze psują ludzi. Nasze polskie domy, otwarte kiedyś na przybyszów, coraz częściej zaczynają przypominać te z Europy Zachodniej. Gdy mam problem z motocyklem w Niemczech, nawet nie przyjdzie mi do głowy, by szukać pomocy u jakiegoś Bauera. W Kirgizji czy Tadżykistanie nie muszę się ani chwili zastanawiać, gdzie szukać wsparcia, bo ktoś oferujący gościnę, jedzenie i pomoc pojawia się zanim zdążę pomyśleć." [5]
Sambor próbuje uchwycić piękno mijanych krajobrazów i zastaną teraźniejszość w obiektywie aparatu. "Zdjęcia z północy Europy zapierają dech w piersiach, ale jestem pewien, że za 30 lat będzie można tam zrobić takie same fotografie. Za to Azja Centralna nie będzie już taka sama." [6] "Zjadłem Marco Polo" – jak każda publikacja Bezdroży z tej kategorii – to zbiór cudownych zdjęć. Zdumiewające - jedno słowo, które nie do końca wyrazi efekt zetknięcia z nimi. "Zdumiewające! Tylko tyle? A może aż tyle?" [7]
Ale to wszystko, to tylko preludium, bowiem autor – pisząc tę książkę – zebrał już spisane wcześniej informacje, by przedstawić te najsmakowitsze fragmenty. By porównać i zadumać się jeszcze bardziej. Zatem jest to książka dla tych, którzy cenią sobie taką zawartość. "Wieczorem zaglądam do wspomnień Grąbczewskiego." [8] A także do książek Kapuścińskiego czy Jadwigi Toeplitz-Mrozowskiej. I jednocześnie przedstawia przeszłe dzieje, które rozgrywały się na odwiedzanych terenach. Obrazuje jak wiele mieszkańcy przeszli, jak bardzo zagmatwane są ich losy, jak wielka różnorodność jest pomiędzy ludami zamieszkującymi terytorium tego samego państwa. Ukazuje jednocześnie, jak mocno te światy różnią się od dobrze nam znanych realiów. Ale kto tu jest wygranym, a kto przegranym? "Wprawdzie my mamy zegarki, ale to oni mają czas" [9]
Sambor wielokrotnie zastanawia się nad poczuciem szczęścia wśród mijanych ludzi. Są bardzo biedni. Żyją w środowisku, które nie jest dla nich przyjazne. Ale jednocześnie potrafią udzielić niejednej lekcji człowiekowi Zachodu. "W jurcie pojawiamy się ubłoceni, ale szczęśliwi. Gospodyni z uśmiechem pełnym złotych zębów zaprasza na posiłek. Zawsze dopytuje się, czy będę za rok. Widziałem, jak rosną jej dzieci, odwiedzałem ich ze swoją rodziną. Mógłbym nie być?" [10] Nie mając prawie nic, przyjmą przyjezdnego jak swego, dziwiąc się jednocześnie, jaka siła przywiała go w te zapomniane rejony. "Wielu ludzi w Azji Środkowej jest głęboko przekonanych, że turyści są opłacani z jakiegoś tajemniczego specjalnego funduszu, który dotuje wakacje w takich odległych krajach jak ich ojczyzna. Nie mogą zrozumieć, dlaczego człowiek woli przejechać pół świata, by zobaczyć, jak żyją, zamiast leżeć nad Morzem Czarnym." [11]
Krzysztof Samborski wraz z przyjaciółmi niejednokrotnie trafia na problemy. Pokazuje, że z niejednej opresji można wyjść cało. Czy też raczej nogą po drugiej strony granicy. "To Azja, nothing is easy, everything is possibile, nic nie jest łatwe, wszystko jest możliwe" [12] Całość spisana jest bardzo przystępnie. Ja jednak czułam potrzebę wydzielania sobie fragmentów tej książki. Jest ona naładowana historią, fragmentami innej twórczości i niejednokrotnie daje kopa do własnych przemyśleń. A to wszystko bardzo spowalnia czytanie. Mimo wszystko jest pozycją wartą uwagi. Nie jest po prostu zbiorem wspomnień i myśli pojawiających się u każdego z nas, gdy odwiedza się nowe, nieznane jeszcze rejony. To kompendium wiedzy na temat nie-do-końca-odkrytego. Kompendium, które jest w stanie przewartościować nasze myślenie. Kompendium, które każda osoba zafascynowana podróżami i odkrywaniem nowego powinna mieć na swojej prywatnej półce.
A skąd pomysł na tytuł? Tego już Wam nie powiem. Zajrzyjcie. Przeczytajcie. Przekonajcie się sami.
"Naprawdę niepotrzebne są duże pieniądze, by spełniać marzenia. Najpierw jednak trzeba je mieć, a na swej drodze wciąż spotykam ludzi bez marzeń." [13]
swiatwslowachiobrazach.blogspot.com 2014-05-04
Doktryna jakości. Rzecz o skutecznym zarządzaniu
W jego cukierniach pracuje już piąte pokolenie rodziny i 240 pracowników. Jak zmotywować taką rzeszę ludzi, którzy dzień w dzień zajmują się nudnym wypiekaniem takich samych lukrowanych pączków? Prof. Andrzej Blikle, najsłynniejszy cukiernik w Polsce, postanowił się podzielić swoim 20-letnim doświadczeniem w zarządzaniu jednym z największych zakładów cukierniczych w kraju. Jego patent na dobrych pracowników? Nie daje podwyżki cukiernikowi, który zrobi więcej ciastek na jednej zmianie, bo to jego zdaniem prymitywny sposób motywowania. Premii też dawać nie lubi, bo czy da za dużo, czy za mało, to nie sposób zadowolić wszystkich. Jak mówi, najlepiej motywuje się pracownika, powierzając mu po prostu trudniejsze zadanie do wykonania. Co jeszcze wchodzi w skład nowej filozofii zarządzania prof. Bliklego?
1. Zasada współpracy. Jeżeli chcemy, żeby pracownicy sami mierzyli i rzetelnie analizowali jakość swojej pracy, to nie możemy ich karać za jej niską jakość. Nie możemy też urządzać rankingów kto lepszy, a kto gorszy, bo wyścig szczurów niezmiennie przekreśla wszelkie szanse na jakość.
2. Pozbądź się nawyków myślowych. Na przykład takich, że od siebie i innych należy oczekiwać perfekcji, że ludźmi najlepiej zarządzać za pomocą kija i marchewki, że współzawodnictwo przyczynia się do podniesienia wydajności zespołu. To mity, z którymi trzeba walczyć.
3. Zasada stałego doskonalenia. Żeby do klienta trafił towar dobrej jakości, nie należy się skupiać wyłącznie na pracy nad tą jakością. Ważne jest wszystko, co i jak robimy, a więc również surowce, narzędzia, procesy, warunki pracy, jej organizacja oraz zasoby wiedzy i umiejętności, jakimi dysponują pracownicy.
1. Zasada współpracy. Jeżeli chcemy, żeby pracownicy sami mierzyli i rzetelnie analizowali jakość swojej pracy, to nie możemy ich karać za jej niską jakość. Nie możemy też urządzać rankingów kto lepszy, a kto gorszy, bo wyścig szczurów niezmiennie przekreśla wszelkie szanse na jakość.
2. Pozbądź się nawyków myślowych. Na przykład takich, że od siebie i innych należy oczekiwać perfekcji, że ludźmi najlepiej zarządzać za pomocą kija i marchewki, że współzawodnictwo przyczynia się do podniesienia wydajności zespołu. To mity, z którymi trzeba walczyć.
3. Zasada stałego doskonalenia. Żeby do klienta trafił towar dobrej jakości, nie należy się skupiać wyłącznie na pracy nad tą jakością. Ważne jest wszystko, co i jak robimy, a więc również surowce, narzędzia, procesy, warunki pracy, jej organizacja oraz zasoby wiedzy i umiejętności, jakimi dysponują pracownicy.
Wprost 19/2014
Doktryna jakości. Rzecz o skutecznym zarządzaniu (twarda oprawa)
W jego cukierniach pracuje już piąte pokolenie rodziny i 240 pracowników. Jak zmotywować taką rzeszę ludzi, którzy dzień w dzień zajmują się nudnym wypiekaniem takich samych lukrowanych pączków? Prof. Andrzej Blikle, najsłynniejszy cukiernik w Polsce, postanowił się podzielić swoim 20-letnim doświadczeniem w zarządzaniu jednym z największych zakładów cukierniczych w kraju. Jego patent na dobrych pracowników? Nie daje podwyżki cukiernikowi, który zrobi więcej ciastek na jednej zmianie, bo to jego zdaniem prymitywny sposób motywowania. Premii też dawać nie lubi, bo czy da za dużo, czy za mało, to nie sposób zadowolić wszystkich. Jak mówi, najlepiej motywuje się pracownika, powierzając mu po prostu trudniejsze zadanie do wykonania. Co jeszcze wchodzi w skład nowej filozofii zarządzania prof. Bliklego?
1. Zasada współpracy. Jeżeli chcemy, żeby pracownicy sami mierzyli i rzetelnie analizowali jakość swojej pracy, to nie możemy ich karać za jej niską jakość. Nie możemy też urządzać rankingów kto lepszy, a kto gorszy, bo wyścig szczurów niezmiennie przekreśla wszelkie szanse na jakość.
2. Pozbądź się nawyków myślowych. Na przykład takich, że od siebie i innych należy oczekiwać perfekcji, że ludźmi najlepiej zarządzać za pomocą kija i marchewki, że współzawodnictwo przyczynia się do podniesienia wydajności zespołu. To mity, z którymi trzeba walczyć.
3. Zasada stałego doskonalenia. Żeby do klienta trafił towar dobrej jakości, nie należy się skupiać wyłącznie na pracy nad tą jakością. Ważne jest wszystko, co i jak robimy, a więc również surowce, narzędzia, procesy, warunki pracy, jej organizacja oraz zasoby wiedzy i umiejętności, jakimi dysponują pracownicy.
1. Zasada współpracy. Jeżeli chcemy, żeby pracownicy sami mierzyli i rzetelnie analizowali jakość swojej pracy, to nie możemy ich karać za jej niską jakość. Nie możemy też urządzać rankingów kto lepszy, a kto gorszy, bo wyścig szczurów niezmiennie przekreśla wszelkie szanse na jakość.
2. Pozbądź się nawyków myślowych. Na przykład takich, że od siebie i innych należy oczekiwać perfekcji, że ludźmi najlepiej zarządzać za pomocą kija i marchewki, że współzawodnictwo przyczynia się do podniesienia wydajności zespołu. To mity, z którymi trzeba walczyć.
3. Zasada stałego doskonalenia. Żeby do klienta trafił towar dobrej jakości, nie należy się skupiać wyłącznie na pracy nad tą jakością. Ważne jest wszystko, co i jak robimy, a więc również surowce, narzędzia, procesy, warunki pracy, jej organizacja oraz zasoby wiedzy i umiejętności, jakimi dysponują pracownicy.
Wprost 19/2014
Pokonaj stres z Kaizen
Stres działa na człowieka od zawsze - i to wielokierunkowo. Pozwala nam przetrwać, a jednocześnie bywa potężną barierą, uniemożliwiającą normalne funkcjonowanie. Silny, przewlekły, często związany z niezdrowym trybem życia, staje się przyczyną wielu chorób, utrudnia kontakty z ludźmi, zmienia życie w koszmar. Jarosław Gibas proponuje oswojenie stresu jak dzikiej bestii - wykorzystując Kaizen, czyli prostą metodę dokonywania zmian za pomocą małych kroków.
W swojej książce zamieścił odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie nasuwają się w tematyce stresu. Dowiemy się, jak wpływa on na nasze zdrowie i co może go powodować. Odkryjemy głębokie, prawdziwe przyczyny naszych lęków i zrozumiemy, że tylko zmiana perspektywy, szersze spojrzenie na konkretny problem jest w stanie skutecznie nas przed nimi osłonić. Nauczymy się także radzić sobie z nim za pomocą filozofii małych kroków, zmiany nastawienia i wyobraźni. Będziemy mieli szansę uświadomić sobie, że każda trudna sytuacja - także ta, która dopada nas jak tygrys wyskakujący zza drzewa - jest szansą na nowe otwarcie, a nie paraliżującym, ostatecznym doświadczeniem. Autor sugeruje, by poddać się temu, co niesie życie i szukać w tym inspiracji, zamiast bez końca się lękać. Jedyny warunek, by proponowana w książce metoda pokonania stresu zadziałała, to konsekwencja w jej stosowaniu. Konsekwencja wykonywania małych kroków w pożądanym kierunku.
W swojej książce zamieścił odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie nasuwają się w tematyce stresu. Dowiemy się, jak wpływa on na nasze zdrowie i co może go powodować. Odkryjemy głębokie, prawdziwe przyczyny naszych lęków i zrozumiemy, że tylko zmiana perspektywy, szersze spojrzenie na konkretny problem jest w stanie skutecznie nas przed nimi osłonić. Nauczymy się także radzić sobie z nim za pomocą filozofii małych kroków, zmiany nastawienia i wyobraźni. Będziemy mieli szansę uświadomić sobie, że każda trudna sytuacja - także ta, która dopada nas jak tygrys wyskakujący zza drzewa - jest szansą na nowe otwarcie, a nie paraliżującym, ostatecznym doświadczeniem. Autor sugeruje, by poddać się temu, co niesie życie i szukać w tym inspiracji, zamiast bez końca się lękać. Jedyny warunek, by proponowana w książce metoda pokonania stresu zadziałała, to konsekwencja w jej stosowaniu. Konsekwencja wykonywania małych kroków w pożądanym kierunku.
Personel i Zarządzanie 2014-05-01
Na zdrowie! Jak osiągnąć harmonię ciała, ducha i umysłu
Czytając wiele publikacji książkowych czy prasowych na temat polecanych diet, można pogubić się w sprzecznych stwierdzeniach naukowców na temat zasad zdrowego odżywiania. Dlatego propozycja dr. Jana Pokrywki z pewnością przemówi do większości osób starających się pogodzić swoje kulinarne upodobania z dbałością o stan swojego organizmu.
Ten specjalista nie zabrania jedzenia smacznych, choć uznanych za niezbyt odpowiednie dla człowieka, potraw czy produktów. Znajduje jednak złoty środek między naszym apetytem i zdrowym rozsądkiem: zaleca jeść wszystko, byle z umiarem. Uznaje za dzienną normę kaloryczną przedział między 1500 a 1800 kcal, warunkując ją naszą budową ciała i trybem życia. Dieta dr. Pokrywki jest więc oparta na filozoficznych podstawach – ograniczenie potrzeb staje się w nich drogą do osiągnięcia stanu szczęścia, a co za tym idzie, także zdrowia.
Autor odwołuje się także do autorytetu dr. Juliana Aleksandrowicza, który widział człowieka jako całość, w której wszystkie elementy powinny właściwie współdziałać.
Jedynymi bardzo krytykowanymi w jego diecie są produktami: cukier, sól i biała mąka oraz ograniczenie spożycia mięsa. Ich eliminowanie z menu w połączeniu z codziennym ruchem, dostosowanym do naszego zdrowia i wieku, to klucz do sukcesu.
Organizm, któremu zostanie to zapewnione, będzie sam dążył do homeostazy – czyli stanu równowagi, który warunkuje nasze zdrowie. Ważne jest też dobranie odpowiednich pod względem energetycznym potraw – to z tej książki dowiadujemy się, które potrawy są rozgrzewające, które neutralne, a które wychładzające. Doktor tłumaczy, dlaczego picie wody mineralnej wcale nie jest tak korzystne dla naszego zdrowia, jak to głoszą reklamy, skąd się bierze najczęściej rak piersi u kobiet i jak sprawić, by nasze życie było pełniejsze i lepsze. W tym celu prowadzi rozmowy z coachem Filipem Żurakowskim, które bardzo urozmaicają jego wywód, wprowadzają element żywej dyskusji i uczą nas, jakie zmiany wprowadzić do naszej codzienności, by być szczęśliwszym.
Znajdujemy tu wiele wskazówek na temat zasad moralnych i wartości duchowych, z których nie warto rezygnować nawet w imię doraźnych celów.
Ważne jest, aby dbać zarówno o ciało, jak i o duszę, o relacje z przyjaciółmi, tryb życia zgodny z własnym zegarem biologicznym, właściwy sen i wypoczynek i dostarczanie organizmowi witaminy C, magnezu oraz ksylitolu. Zwłaszcza ten ostatni – zamiennik cukru, nieposiadający jednak jego negatywnych cech, jest istotnym składnikiem zdrowej diety.
To dzięki temu unikniemy szerzących się obecnie chorób cywilizacyjnych.
Autorzy to specjaliści w swoich dziedzinach: medycynie, tematyce długowieczności i zdrowego odżywiania, coachingu biznesu i rozwoju osobistego. Łączą swoją wiedzę i zainteresowania, by dać kompleksowy poradnik o tym, jak żyć zdrowo i szczęśliwie.
Podkreślają, jak ważne jest życie w harmonii ze sobą, swoimi potrzebami i zasadami. Ciało, dusza i umysł stanowią triadę składającą się na niepowtarzalną jednostkę, jaką jest każdy z nas.
Jak zyskać nową, lepszą jakość życia, czerpać radość z każdego dobrze przeżytego dnia, cieszyć się zdrowiem i szczupłą sylwetką przez długie lata? Zapraszam do lektury!
Ten specjalista nie zabrania jedzenia smacznych, choć uznanych za niezbyt odpowiednie dla człowieka, potraw czy produktów. Znajduje jednak złoty środek między naszym apetytem i zdrowym rozsądkiem: zaleca jeść wszystko, byle z umiarem. Uznaje za dzienną normę kaloryczną przedział między 1500 a 1800 kcal, warunkując ją naszą budową ciała i trybem życia. Dieta dr. Pokrywki jest więc oparta na filozoficznych podstawach – ograniczenie potrzeb staje się w nich drogą do osiągnięcia stanu szczęścia, a co za tym idzie, także zdrowia.
Autor odwołuje się także do autorytetu dr. Juliana Aleksandrowicza, który widział człowieka jako całość, w której wszystkie elementy powinny właściwie współdziałać.
Jedynymi bardzo krytykowanymi w jego diecie są produktami: cukier, sól i biała mąka oraz ograniczenie spożycia mięsa. Ich eliminowanie z menu w połączeniu z codziennym ruchem, dostosowanym do naszego zdrowia i wieku, to klucz do sukcesu.
Organizm, któremu zostanie to zapewnione, będzie sam dążył do homeostazy – czyli stanu równowagi, który warunkuje nasze zdrowie. Ważne jest też dobranie odpowiednich pod względem energetycznym potraw – to z tej książki dowiadujemy się, które potrawy są rozgrzewające, które neutralne, a które wychładzające. Doktor tłumaczy, dlaczego picie wody mineralnej wcale nie jest tak korzystne dla naszego zdrowia, jak to głoszą reklamy, skąd się bierze najczęściej rak piersi u kobiet i jak sprawić, by nasze życie było pełniejsze i lepsze. W tym celu prowadzi rozmowy z coachem Filipem Żurakowskim, które bardzo urozmaicają jego wywód, wprowadzają element żywej dyskusji i uczą nas, jakie zmiany wprowadzić do naszej codzienności, by być szczęśliwszym.
Znajdujemy tu wiele wskazówek na temat zasad moralnych i wartości duchowych, z których nie warto rezygnować nawet w imię doraźnych celów.
Ważne jest, aby dbać zarówno o ciało, jak i o duszę, o relacje z przyjaciółmi, tryb życia zgodny z własnym zegarem biologicznym, właściwy sen i wypoczynek i dostarczanie organizmowi witaminy C, magnezu oraz ksylitolu. Zwłaszcza ten ostatni – zamiennik cukru, nieposiadający jednak jego negatywnych cech, jest istotnym składnikiem zdrowej diety.
To dzięki temu unikniemy szerzących się obecnie chorób cywilizacyjnych.
Autorzy to specjaliści w swoich dziedzinach: medycynie, tematyce długowieczności i zdrowego odżywiania, coachingu biznesu i rozwoju osobistego. Łączą swoją wiedzę i zainteresowania, by dać kompleksowy poradnik o tym, jak żyć zdrowo i szczęśliwie.
Podkreślają, jak ważne jest życie w harmonii ze sobą, swoimi potrzebami i zasadami. Ciało, dusza i umysł stanowią triadę składającą się na niepowtarzalną jednostkę, jaką jest każdy z nas.
Jak zyskać nową, lepszą jakość życia, czerpać radość z każdego dobrze przeżytego dnia, cieszyć się zdrowiem i szczupłą sylwetką przez długie lata? Zapraszam do lektury!
urodaizdrowie.pl Joanna, 2014-05-03