ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Kariera na wysokich obcasach. Jak z wdziękiem i klasą osiągnąć sukces zawodowy

Ktoś kiedyś powiedział, że różnica miądzy kobietą a mążczyzną jest taka, że mężczyzna w domu myśli o pracy, a kobieta w pracy myśli o domu. Beata Rzepka przekonuje, że nie jest to zdanie prawdziwe. Prawdziwa kobieta w pracy myśli bowiem o tym, jak wykonywać swoje obowiązki jeszcze lepiej, skuteczniej i w idealnej harmonii ze współpracownikami. Niestety, to, że pracownica sumiennie wykonuje powierzone jej zadania, przez męskie otoczenie bywa odbierane jako zgoda na obciążanie jej kolejnymi obowiązkami. Zaś damskie dążenie do pracy zespołowej traktuje się często jak słabość.

Bycie kobietą w męskim świecie nie jest łatwe. Bycie kobietą i awansowanie w męskim świecie może wręcz wydawać się niemożliwe. Jednak chcieć to móc. Trzeba tylko wiedzieć jak. Autorka Kariery na wysokich obcasach podpowiada, jak fakt bycia kobietą zamienić w swój atut. Uczy zasad, których należy przestrzegać, aby awansować. Gdy zawodowe wysiłki zostaną nagrodzone upragnionym awansem, poradzi, jak być stuprocentową kobietą szefem.
Personel i Zarządzanie 2012-07-01

Ego-rcyzmy. Poznaj, czym jest i jak działa ego

Ego oddziela nas od tego, kim naprawdę jesteśmy. Z książki „Ego-rcyzmy” Mateusza Grzesiaka dowiadujemy się czym ono jest, skąd się bierze i jak z nim współpracować. Jego źródła sięgają dzieciństwa. Warto to sobie uświadomić.

Mateusz Grzesiak, międzynarodowy nauczyciel i trener, psycholog i autor sześciu książek o rozwoju osobistym, zajął się problemem ego. W swojej najnowszej książce „Ego-rcyzny. Poznaj, czym jest i jak działa ego” (wyd. Sensus) tłumaczy, czym są myśli i na jakich zasadach identyfikacja z nimi wciąga nas w świat iluzji. Wyjaśnia pojęcie separacji oddzielającej nas od prawdziwej rzeczywistości i budującej fałszywe opinie i poglądy, przez które cierpimy. Dzieje się tak, ponieważ wchodzimy w świat ze zbudowanym i działającym ego, które zawdzięczamy najczęściej domowi rodzinnemu i szkole. Oto lista najczęstszych ograniczeń, które wynosimy z dzieciństwa:

1. Nie istniejesz (w przypadku pozbawienia opieki czy uwagi).
2. Nie jesteś taki, jaki powinieneś być.
3. Nie zbliżaj się zbytnio.
4. Nie przynależ.
5. Nie rośnij.
6. Nie bądź dzieckiem.
7. Nie umiesz tego zrobić.
8. Nie czuj się dobrze albo czuj się zawsze świetnie.
9. Nie, bo nie.
10. Nie jesteś ważny albo jesteś najważniejszy.
11. Nie myśl i nie miej własnego zdania.
Zwierciadło 2012-07-02

Rabin i CEO. Wskazówki dla lidera biznesu XXI wieku

Obecne czasy stawiają przed liderami biznesu coraz to nowe wyzwania. Kim więc powinien być współczesny przywódca, aby im sprostać Bezwzględnym cynikiem Takim, jak Michael 0'Leary, prezes Ryanair, który mówi bez ogródek, że „dostajesz to, za co płacisz, i ani krzty więcej" Czy może kimś, kto wiernie trzyma się zasad etyki Tak jak dobroduszny Herb Kelleher, współzałożyciel Southwest Airlines, który twierdzi, że „firma jest silniejsza, jeśli ją spaja miłość, a nie strach" Ku tej drugiej zasadzie skłaniają się rabin Aaron L. Raskin i dr Thomas D. Zweifel, były prezes Swiss Consulting Group. W swojej książce „Rabin i Ceo" próbują stworzyć nową koncepcję przywództwa. A robią to w nietypowy sposób: odczytują biblijne mądrości jako praktyczne wskazówki dla współczesnych liderów biznesu. Przede wszystkim, jak podkreślają, przywódca musi opuścić swój Egipt, czyli otworzyć się na nowe doświadczenia oraz wyzbyć się krótkowzrocznego i egocentrycznego myślenia. Równie interesująca jest interpretacja przykazań. Na przykład nakaz, aby święcić dzień święty, oznacza ustalanie i realizację priorytetów, a „Nie zabijaj"- zarządzanie emocjami i sytuacjami konfliktowymi. Nie ma tu więc taniej moralistyki. Raskin i Zweifel wychodzą bowiem z założenia, że „humanistyczne przywództwo przekłada się na dywidendy". I co istotne: swoje rozważania popierają przykładami wziętymi z realiów świata biznesu, co czyni lekturę jeszcze bardziej frapującą.
Magazyn Sukces Marcin Jędrzejczak, 2012-08-01

Tajski epizod z dreszczykiem

„Tajski epizod z dreszczykiem” to książka o tym, na co często ma ochotę niejeden z nas. Wypisać się z systemu, rzucić dotychczasową pracę i zobowiązania – brzmi kusząco, prawda? A kto odważy się postawić wszystko na jedną kartę i wyjechać (na stałe!) do kuszącej, gorącej Tajlandii? Autor „Tajskiego epizodu” to zrobił. I mimo tego, że nie zawsze było łatwo, wierzę, że nie żałuje.

„Tajski epizod…” to zapis przygody Europejczyka, który postanawia rzucić się na głębokie, azjatyckie wody. Bohater przybliża nam kolejno etapy asymilacji z Tajlandią: zamieszkać, znaleźć pracę, zaaklimatyzować się… Dość szybko okazuje się, że czysto turystyczne pojęcie aklimatyzacji może nie wystarczać: Tajlandia to raj dla wielu seksturystów, którzy podróż do tego kraju postrzegają przez pryzmat jeansowych spodenek i koszulki w rozmiarze XXS. Seks z pięknymi, zgrabnymi kobietami okazuje się tu być niezwykle łatwo osiągalną rozrywką.

Bohater książki (narrator?, autor?) dość mocno angażuje się w schemat świata, który go otacza. Jako przybysz z zachodniego skrawka Europy przeżywa wiele bolesnych rozczarowań. Od zawodowych (relacja pracodawca: pracownik), aż do życiowych – wszystko zdaje się nie wychodzić.

Nasz bohater kocha Tajlandię. Mimo zupełnie prozaicznych przeciwności losu stara się ją zwiedzać, chłonąc to, co najpiękniejsze. Coś jednak nie wychodzi: oczekiwany zachwyt nie pojawia się na horyzoncie.

Tajlandia to kraj, którego przyroda może zaprzeć dech. Być tu dłużej, odważyć się na odetchnięcie pełną, tajską piersią – to zadanie dla nielicznych. Tajska filozofia życia może bowiem dość łatwo okazać się trudną do strawienia. Przynajmniej na dłuższą metę. Stosowanie zachodniej filozofii życia, zakładającej uczciwość osób, z którymi mamy do czynienia, czy po prostu normalny system czegokolwiek – to po prostu czarowanie otaczającej nas rzeczywistości. W którymś momencie przychodzi nam wybrać, czy silniejsza jest nasza miłość do południowo-wschodniej Azji, czy może wolimy europejską stabilizację?

Ci, którzy marzą o przeprowadzeniu się do Tajlandii powinni uśmiechać się, że Kraina Uśmiechu to nie tylko realizowanie odgórnego scenariusza raju na ziemi. Pytanie polega na tym, jak odległą od owego ideału jest dla nas Tajlandia. Być może wcale nie jest tak źle. Być może jest fajnie. A może jest to właśnie TO miejsce na ziemi?

Czytając „Tajski epizod” kilkakrotnie popadałam w nastrój zniechęcenia. Książka wielokrotnie opisuje relacje damsko-męskie, dość luźne, które mnie – Europejce – wydają się jeśli nie na miejscu, to co najmniej krępujące. Dzięki lekturze książki Lenarcina dowiedziałam się, że relatywizm kulturowy jest pojęciem, o którego istnieniu nie można zapominać. Nie wtedy, gdy przenosi się swoje życie na drugi koniec świata.

Książka była przeciekawa. Marzę o dyskusji z Autorem. Naprawdę. Kto wie, może się uda…?
lekturyreportera.pl Agata Marczewska, 2012-06-28

Zen Steve'a Jobsa

Nie przepadam za produktami ze znaczkiem nadgryzionego jabłka – sto razy bardziej wolę Androida. Nie płakałem też po Stevie Jobsie, choć muszę przyznać, że imponują mi jego liczne dokonania na polu biznesowym. Od dziecka lubiłem natomiast czytać komiksy i kiedy tylko dostałem paczkę od Onepressu, w której znalazło się „Zen Steve’a Jobsa” Caleba Melby’ego, błyskawicznie zabrałem się za czytanie.

„Zen Steve’a Jobsa” pokazuje relacje dwóch postaci – Jobsa oraz Kobuna, buddyjskiego mnicha i nauczyciela zen. Jak łatwo wywnioskować po tytule, ta znajomość miała wpływ nie tylko na światopogląd samego Jobsa, ale również na projektowane przez niego produkty, w których bezgranicznie zakochały się miliony osób na całym świecie. Zastanawialiście się na przykład dlaczego w iPodach wprowadzone zostało charakterystyczne pokrętło do sterowania? Według historii przedstawionej w komiksie, stało się to właśnie za sprawą Kobuna, który uczył Jobsa, że naturalnym rytmem oddechu jest koło. Teraz wiecie też, czemu siedziba Apple’a ma być zbudowana na planie okręgu. Jeżeli przyjrzycie się dokładnie okładce książki, również na niej znajdziecie koła.

Produkty z duszą inspirowane zen? iPhone jako artefakt pożądany przez wyznawców Wielkiego Jabłka? Można to kupić lub nie (moje podejście jest bliższe temu z reklamy Motoroli). Na szczęście jest tu jeszcze drugie, bardziej interesujące moim zdaniem, dno. Obie postacie – i Jobsa i Kobuna – są na tyle ciekawie zarysowane, że „Zen Steve’a Jobsa” można czytać po prostu jako historię o przyjaźni i poszukiwaniu własnej drogi. Zarówno jedno, jak i drugie nie jest w przypadku tych dwóch bohaterów łatwe – obaj łamią schematy i idą pod prąd w poszukiwaniu ideału, co jak wiadomo potrafi wieść na manowce. Ostatecznie, perfekcjonizm staje się obsesją Jobsa (uniemożliwia mu na przykład kupno idealnie pasującej do mieszkania kanapy) i w efekcie oddala go od buddyzmu i swojego mistrza. Co się stanie z Kobunem? Tego nie zdradzę, żeby nie psuć Wam lektury.

Komiks jest krótki (65 stron) i to chyba jest jego główna wada. Da się go przeczytać w naprawdę krótkim czasie. Zaletą zaś na pewno jest samo wykonanie komiksu – oprawa graficzna „Zen Steve’a Jobsa” została stworzona przez agencję JESS3 i, jak możemy wyczytać, wzorowana była na japońskiej kaligrafii. Kadry są bardzo oszczędne, ale pozwala to na zagłębienie się w fabule. Również dialogi zostały skonstruowane tak, aby przypominały koany, wykorzystywane do opowiadania historii w buddyzmie Rinzai Zen.

Czy warto naśladować Jobsa w dążeniu do perfekcjonizmu? Na to pytanie raczej nie odpowiem. Warto przeczytać komiks, odetchnąć (pamiętajcie, że naturalnym rytmem oddechu jest koło) i samemu zadecydować.

Na zakończenie anegdota odnośnie perfekcjonizmu Jobsa, którą swego czasu opowiadał mi Josh Ross. Pewnego dnia szef Fleishman-Hillard umówił się na lunch z Jobsem. W czasie posiłku do szefa Apple’a podszedł kurier, który wręczył mu przesyłkę. W jej środku było kartonowe opakowanie, w którym sprzedawany miał być iPhone. Jobs przystawił do ucha opakowanie i po chwili oddał je kurierowi i powiedział, że takie opakowanie się nie nadaje. Zastanawiacie się dlaczego? Otóż okazało się, że pudełko wydawało niewłaściwy odgłos przy otwieraniu.

Takim właśnie perfekcjonistą był Steve Jobs :)
abaranski.pl Adam Barański, 2012-06-27
Sposób płatności