ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Przychodzi Budda do baru. Pokoleniowy przewodnik życiowy

Tytuł książki Lodro Rinzlera wskazywać może na tematyczne powiązanie z buddyzmem, wymieniony w nim bowiem zostaje główny założyciel czy duchowy przewodnik tej filozofii. Z drugiej strony, widniejący na okładce podtytuł informuje nas nieco zagadkowo o przeznaczeniu owej publikacji, która stanowić ma swojego rodzaju pokoleniowy przewodnik po życiu. Sięgnąwszy po wspomnianą pozycję spodziewałam się kolejnego wprowadzenia do nauk lub czegoś na kształt krótkiego streszczenia podstawowej problematyki. Dodatkowo utwierdzał mnie w tym przekonaniu fakt, iż autor jest praktykiem medytacji i nauczycielem buddyzmu. Po całościowej lekturze tekstu Lodro Rinzlera mogę w sposób ogólny określić go mianem poradnika, poradnika z domieszką buddyzmu podanego w wersji nowoczesnej dla początkujących. Jak we wszystkich tego typu pozycjach, punkt wyjściowy stanowi założenie, iż współcześnie nie potrafimy żyć pełnią życia, co najczęściej budzi w nas frustrację i prowadzi do cierpienia. Jednakże, proste ćwiczenia, porady i nauki przedstawiane przez autora, mają według niego, zapewnić nam odnalezienie własnego kompasu moralnego oraz „godności serca”. Zaznacza on także w krótkim wprowadzeniu, że Przychodzi Budda do baru nie jest tradycyjną książką o medytacji, zaś czytelnicy mogą czerpać przyjemność z lektury nie będąc buddystami.

Od pierwszego rozdziału wyraźnie zauważalny jest specyficzny język autora. Wcielając się w rolę kumpla-nauczyciela próbuje uwspółcześnić przekaz i dostosować go do wymagań przeciętnego odbiorcy. Podobny zabieg przekształcania tradycyjnej wiedzy w nowszą, bardziej zrozumiałą formę stosuje w swoich książkach lama Ole Nydahl, dzieje się to jednak w sposób mniej jaskrawy i nachalny. Nadmiar kolokwializmów, zdania-slogany i styl ziomka spod bloku sprawiają, jak sądzę wbrew intencjom nadawcy, że zainteresowanie treścią ustępuje irytacji i trudnościom w lekturze. A szkoda, gdyż autor zawiera w swojej książce wiele ważnych i ciekawych kwestii, takich jak samodoskonalenie się, pracę z emocjami, czy kreowanie wspólnej rzeczywistości, w której żyjemy.

Autor świadomy tego, iż większość czytelników sięgających po jego książkę to najpewniej laicy, osoby chcące dopiero wkroczyć w świat buddyzmu, czy po prostu ludzie zainteresowani bogatą filozofią Dalekiego Wschodu, dopasowuje swój przekaz do tego rodzaju odbiorców. Dużo miejsca poświęca praktycznym ćwiczeniom, w tym niezwykle istotnej w buddyzmie technice medytacyjnej. Ciekawe i z całą pewnością pomocne dla zainteresowanych, okazać się mogą opisane krok po kroku sposoby radzenia sobie z negatywnymi emocjami. Lodro Rinzler kreśli przykładowe sporne sytuacje pojawiające się w życiu każdego z nas i przy pomocy wykreowanych przez siebie bohaterów, takich jak złośliwy kolega z prasy – Bogdan, ukazuje proste rozwiązania konfliktu.

Na pochwałę zasługuje spójna i logicznie uporządkowana konstrukcja książki. Dobrze rozplanowana treść poszczególnych rozdziałów pozwala czytelnikowi na stopniowe poznawanie głównych założeń buddyzmu i nie wywołuje poczucia zagubienia. Jak zauważa we wstępie autor; książka ta powinna stanowić przede wszystkim przewodnik życiowy i mam wrażenie, że w tej kwestii zamysł twórcy jest równie konsekwentnie realizowany. Lodro Rinzler proponuje w pierwszej kolejności rozpoznanie własnej sytuacji i rozwinięcie świadomości nieograniczenia, następnie wskazuje na wpływ otoczenia i potrzebę harmonijnego współżycia. Porusza wszystkie najważniejsze tematy pojawiające się w życiu człowieka, takie jak: miłość i seks, rodzina, przyjaciele i inni ludzie, pieniądze, zdrowie, starość i śmierć. Podkreśla również niezwykle ważną rolę współczucia, cierpliwości i dyscypliny.

Przychodzi Budda do baru to dobra pozycja dla osób, które rozczarowane wskazówkami współczesnej psychologii pragną odnaleźć własny przepis na szczęście lub poszukują odpowiedzi na pytanie, jak czerpać przyjemność z życia. Co szczególnie ważne, każdy z nas może skorzystać z filozofii liczącej sobie 2,5 tys. lat tradycji, gdyż wskazówki i mądrości, które w sobie zawiera, mają ponadczasowy i uniwersalny charakter. Jak podkreśla Lodro Rinzler nie trzeba być buddystą, aby skorzystać z jego poradnika.
Opętani Czytaniem Marta Mikołajczak-Kuhnert, 2014-04-28

Pełna MOC możliwości (edycja ING)

Weź „Pełną MOC możliwości” do ręki, a poczujesz się, jakbyś był na jednym z bardziej inspirujących i motywujących przemówień – skierowanym specjalnie do Ciebie.

Książka pt. „Pełna MOC możliwości” Jacka Walkiewicza zainspirowana została 20-minutowym wykładem, wygłoszonym przez niego 20 września 2012 roku na TEDxWSB we Wrocławiu. Jeśli chcesz przekonać się, czy ta pozycja jest dla Ciebie, zobacz wystąpienie jej autora (filmik znajduje się pod recenzją). Cała książka stanowi bowiem rozwinięcie tego wykładu. Co więcej, utrzymana została w tym samym stylu, dzięki czemu możesz poczuć się, Czytelniku, jakbyś siedział naprzeciwko Jacka, a on przemawiał bezpośrednio do Ciebie. I tylko do Ciebie. Ujął mnie ten styl – mentorski, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie protekcjonalny. Jacek Walkiewicz staje w pozycji nie kogoś, kto uważa się za lepszego, ale tego, kto po prostu więcej przeżył. To z pewnością zasługa pożądanego tu „ekshibicjonizmu” autora, który pisze bardzo osobiście, przemawiając z pozycji swoich życiowych doświadczeń (w tym także tzw. „błędów”). Jednocześnie czyni to nienachlanie, z dystansem i poczuciem humoru. Jego historia stanowi tylko tło dla zilustrowania prezentowanych poglądów, nie przysłaniając ich istoty. Przyznaję – polubiłam Jacka niemal od pierwszej strony, a jego życie wzbudziło we mnie zaciekawienie.

Książka Jacka Walkiewicz nie jest więc typowym podręcznikiem samorozwoju, ani też poradnikiem typu „self-help”. Chociaż jej autor jest psychologiem, trenerem i mentorem, „Pełna MOC możliwości” to przede wszystkim inspirująca opowieść o życiu mądrego człowieka. Człowieka, który wiele przeżył, wiele doświadczył i który pragnie podzielić się tym z innymi. Jacek posiada bez wątpienia dar – zarówno przemawiania, jak i pisania tak, jakby przemawiał. Dzieląc się swoim życiem, niezwykle szybko nawiązuje kontakt z czytelnikiem. Z jego słów bije prostota życiowej mądrości, doświadczenie, prawda, dystans do siebie i życia, poczucie humoru. Innymi słowy – prawdziwa MOC. Czytając tę książkę, naprawdę czułam, że jej treść jest owocem czyjegoś doświadczenia i odzwierciedla sposób, w jaki jej autor naprawdę żyje. To jest właśnie ta prawdziwa spójność, o której wielu niestety tylko mówi… Dzięki tym wszystkim cechom, książkę czyta się naprawdę szybko, a przy tym lekko i przyjemnie. Niczym opowieść kogoś bliskiego, kto dzieli się z nami swoją historią, jednocześnie „mimochodem” inspirując i ucząc. I bawiąc. Na swoim przykładzie. W efekcie – uczy dystansu do siebie i pokory. Pokazuje, JAK można uczyć się na błędach

„Pełna MOC możliwości” ma jednak także swoje słabsze strony. Nie będąc typowym poradnikiem, zawiera mało praktycznych ćwiczeń, metod czy strategii do wdrożenia. Większość treści poświęcona jest osobistej refleksji autora nad (też jego własnym) życiem i rozwojem, a to może być za mało dla Czytelnika, który szuka konkretów. Całkiem prawdopodobne, iż „obyty” w tematyce Czytelnik stwierdzi, że już niezliczoną ilość razy czytał o potędze marzeń, wyznaczaniu celów, mocy słów, odpowiedzialności osobistej i tak dalej. Niestety, muszę to przyznać – pozycja ta zawiera niewiele nowych, oryginalnych treści i koncepcji. Raczej (by rzec kolokwialnie, ale wprost) – same „oczywiste oczywistości”, poddane refleksji i interpretacji autora przez pryzmat jego doświadczeń. Jednakże, czy to mankament? Moim zdaniem niekoniecznie, ponieważ nigdy dość przypominania i uświadamiania sobie tej najważniejszej prawdy o sobie i o życiu, która jest prosta, aczkolwiek nie łatwa. Z drugiej strony, nie uszły mojej uwadze pewne poglądy autora, które mnie zaskoczyły (by nie rzec – zszokowały). Otóż, według Jacka, nie każdy pasję mieć musi, a brak pasji to absolutnie nic złego (co więcej, sam przyznaje się do jej nieposiadania), podobnie jak i tzw. słomiany zapał w realizowaniu zainteresowań. Krytykuje on też koncepcję mocnych i słabych stron i wskazuje na cienie samorealizacji. To nie jedyne „prawdy”, poddawane przez autora demitologizacji. Do innych prawd, nie-prawd należą: „Co nie zabije, to wzmocni”, „Człowiek uczy się na błędach”, „Podróże kształcą”. Zaintrygowany?

Równie ciekawym elementem tej publikacji są listy (e-maile) oraz pytania czytelników. Muszę przyznać, iż ludzkie historie „życiem pisane” potrafią zainspirować w równym stopniu, co słowa autora. Niestety, niektóre z jego odpowiedzi mnie rozczarowały. Są ogólne, wymijające, nie wniosły niczego nowego ponad wcześniejszą treść. A szkoda. Pojawia się pytanie o sens zamieszczania ich w książce, którą można było skonstruować tak, by (na przykład) dany rozdział stanowił odpowiedź na jakieś jedno pytanie czytelnika.

Te drobne rysy na pewno nie przekreślają wartości „Pełnej MOCY możliwości”. Publikacja ta stanowi przykład na to, iż każdy z nas jest „doskonały w swej niedoskonałości”. Najważniejsze, by być szczerym i prawdziwym w tym, co się mówi i robi. A właśnie tę prawdę i spójność odnalazłam w książce Jacka. Dlatego polecam.
moznaprzeczytac.pl MN, 2014-05-01

Pełna MOC możliwości

Weź „Pełną MOC możliwości” do ręki, a poczujesz się, jakbyś był na jednym z bardziej inspirujących i motywujących przemówień – skierowanym specjalnie do Ciebie.

Książka pt. „Pełna MOC możliwości” Jacka Walkiewicza zainspirowana została 20-minutowym wykładem, wygłoszonym przez niego 20 września 2012 roku na TEDxWSB we Wrocławiu. Jeśli chcesz przekonać się, czy ta pozycja jest dla Ciebie, zobacz wystąpienie jej autora (filmik znajduje się pod recenzją). Cała książka stanowi bowiem rozwinięcie tego wykładu. Co więcej, utrzymana została w tym samym stylu, dzięki czemu możesz poczuć się, Czytelniku, jakbyś siedział naprzeciwko Jacka, a on przemawiał bezpośrednio do Ciebie. I tylko do Ciebie. Ujął mnie ten styl – mentorski, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie protekcjonalny. Jacek Walkiewicz staje w pozycji nie kogoś, kto uważa się za lepszego, ale tego, kto po prostu więcej przeżył. To z pewnością zasługa pożądanego tu „ekshibicjonizmu” autora, który pisze bardzo osobiście, przemawiając z pozycji swoich życiowych doświadczeń (w tym także tzw. „błędów”). Jednocześnie czyni to nienachlanie, z dystansem i poczuciem humoru. Jego historia stanowi tylko tło dla zilustrowania prezentowanych poglądów, nie przysłaniając ich istoty. Przyznaję – polubiłam Jacka niemal od pierwszej strony, a jego życie wzbudziło we mnie zaciekawienie.

Książka Jacka Walkiewicz nie jest więc typowym podręcznikiem samorozwoju, ani też poradnikiem typu „self-help”. Chociaż jej autor jest psychologiem, trenerem i mentorem, „Pełna MOC możliwości” to przede wszystkim inspirująca opowieść o życiu mądrego człowieka. Człowieka, który wiele przeżył, wiele doświadczył i który pragnie podzielić się tym z innymi. Jacek posiada bez wątpienia dar – zarówno przemawiania, jak i pisania tak, jakby przemawiał. Dzieląc się swoim życiem, niezwykle szybko nawiązuje kontakt z czytelnikiem. Z jego słów bije prostota życiowej mądrości, doświadczenie, prawda, dystans do siebie i życia, poczucie humoru. Innymi słowy – prawdziwa MOC. Czytając tę książkę, naprawdę czułam, że jej treść jest owocem czyjegoś doświadczenia i odzwierciedla sposób, w jaki jej autor naprawdę żyje. To jest właśnie ta prawdziwa spójność, o której wielu niestety tylko mówi… Dzięki tym wszystkim cechom, książkę czyta się naprawdę szybko, a przy tym lekko i przyjemnie. Niczym opowieść kogoś bliskiego, kto dzieli się z nami swoją historią, jednocześnie „mimochodem” inspirując i ucząc. I bawiąc. Na swoim przykładzie. W efekcie – uczy dystansu do siebie i pokory. Pokazuje, JAK można uczyć się na błędach

„Pełna MOC możliwości” ma jednak także swoje słabsze strony. Nie będąc typowym poradnikiem, zawiera mało praktycznych ćwiczeń, metod czy strategii do wdrożenia. Większość treści poświęcona jest osobistej refleksji autora nad (też jego własnym) życiem i rozwojem, a to może być za mało dla Czytelnika, który szuka konkretów. Całkiem prawdopodobne, iż „obyty” w tematyce Czytelnik stwierdzi, że już niezliczoną ilość razy czytał o potędze marzeń, wyznaczaniu celów, mocy słów, odpowiedzialności osobistej i tak dalej. Niestety, muszę to przyznać – pozycja ta zawiera niewiele nowych, oryginalnych treści i koncepcji. Raczej (by rzec kolokwialnie, ale wprost) – same „oczywiste oczywistości”, poddane refleksji i interpretacji autora przez pryzmat jego doświadczeń. Jednakże, czy to mankament? Moim zdaniem niekoniecznie, ponieważ nigdy dość przypominania i uświadamiania sobie tej najważniejszej prawdy o sobie i o życiu, która jest prosta, aczkolwiek nie łatwa. Z drugiej strony, nie uszły mojej uwadze pewne poglądy autora, które mnie zaskoczyły (by nie rzec – zszokowały). Otóż, według Jacka, nie każdy pasję mieć musi, a brak pasji to absolutnie nic złego (co więcej, sam przyznaje się do jej nieposiadania), podobnie jak i tzw. słomiany zapał w realizowaniu zainteresowań. Krytykuje on też koncepcję mocnych i słabych stron i wskazuje na cienie samorealizacji. To nie jedyne „prawdy”, poddawane przez autora demitologizacji. Do innych prawd, nie-prawd należą: „Co nie zabije, to wzmocni”, „Człowiek uczy się na błędach”, „Podróże kształcą”. Zaintrygowany?

Równie ciekawym elementem tej publikacji są listy (e-maile) oraz pytania czytelników. Muszę przyznać, iż ludzkie historie „życiem pisane” potrafią zainspirować w równym stopniu, co słowa autora. Niestety, niektóre z jego odpowiedzi mnie rozczarowały. Są ogólne, wymijające, nie wniosły niczego nowego ponad wcześniejszą treść. A szkoda. Pojawia się pytanie o sens zamieszczania ich w książce, którą można było skonstruować tak, by (na przykład) dany rozdział stanowił odpowiedź na jakieś jedno pytanie czytelnika.

Te drobne rysy na pewno nie przekreślają wartości „Pełnej MOCY możliwości”. Publikacja ta stanowi przykład na to, iż każdy z nas jest „doskonały w swej niedoskonałości”. Najważniejsze, by być szczerym i prawdziwym w tym, co się mówi i robi. A właśnie tę prawdę i spójność odnalazłam w książce Jacka. Dlatego polecam.
moznaprzeczytac.pl MN, 2014-05-01

PRo-MOC-ja. Reklama i public relations w małej firmie

Na wstępnie muszę przyznać się, iż na początku byłem sceptycznie nastawiony do książki Marcina Pietraszka „PRo-MOC-ja. Reklama i public relations w małej firmie”. Mój sceptycyzm był powodowany uogólnieniem wcześniejszych pozycji, z którymi miałem przyjemność, a raczej nieprzyjemność się zetknąć, a które poruszając szeroko rozumiane zagadnienie marketingu były kiepską „ulotką reklamową” ich autorów wkładaną w ręce Czytelnika.

Książka Marcina Pietraszka podzielona jest na sześć głównych części. Pierwsza z nich nie skupia się na teoretycznych rozważaniach nad znaczeniem marketingu lub pojęć z nią związanych, lecz od razu uderza w sedno problemu –najczęstsze mity, które związane są z promocją małej firmy, choć nie tylko. Autor zwraca uwagę, przede wszystkim na najczęściej pojawiające się związane m.in. z przekonaniem o tym, iż można sprzedać wszystko lub o tym, iż liczą się tylko pozytywne opinie. W drugiej części opisane są sposoby promocji, które są coraz ważniejsze w XXI wieku. Autor w tym punkcie płynnie przechodzi od zagadnień związanych z kontaktami z mediami, poprzez plusy i minusy Google AdWords, a kończy na tym, co bywa często pomijane, a mianowicie obsłudze klienta, jako elemencie promocji i reklamy firmy. Trzecia poświęcona jest tym metodą, które, pomimo, iż nie należą do nowej generacji nadal spełniają swoje zadanie i mogą być z powodzeniem wykorzystywane. Marcin Pietraszek opisując promocje z wykorzystaniem tablic reklamowych, czy networkingu przedstawia sposób ich dostosowania do wyzwań obecnego rynku. Z kolei w czwartej części ujęte są najnowsze sposoby promocji, które można również wykorzystać prowadząc małą firmę. Autor zabiera nas tu w podróż od geolokalizacji związanej z kodami QR, poprzez grywalizację, w której wykorzystujemy mechanizmy znane z szeroko rozumianych gier, doprowadzając nas do crowdsourcinu związanego z wykorzystaniem „tłumu” fanów lub klientów do realizacji celów firmy. Część piąta stanowi praktyczną inspirację i pole do zastanowienia się w jaki sposób można wypromować m.in. sklep internetowy, usługi internetowe lub usługi stacjonarne. W ostatniej części autor w krótki i zwięzły sposób przedstawia zagadnienie synergii w zakresie promocji.

Tym, co zwróciło moją uwagę jest przede wszystkim bardzo praktyczne podejście do tematu bez teoretyzowania i podawania niezliczonej liczby podziałów i definicji. W książce Marcina Pietraszka możemy znaleźć niezbędne minimum teorii okraszone duża ilością przykładów i rozwiązań praktycznych. Stanowi to niebywała zaletę tej pozycji. Poza tym jak sam autor stwierdza, książka ta ma być inspiracją dla Czytelnika do szukania również własnych pomysłów na promocję firmy. Ponadto, tym, co jest również warte wspomnienia to trafność i zwięzłość podsumowań poszczególnych rozdziałów, które nie są tylko suchą powtórką, ale skomasowaną informacją o najważniejszych elementach promocji i działaniach, jakie można podejmować w danym zakresie.

Ujmując całokształt książki, autor zabiera Czytelnika w swego rodzaju podróż stając się jego przewodnikiem po świecie marketingu, a w szczególności reklamy i PR-u w małej firmie. Czytając książkę Marcina Pietraszka odnosi się również wrażenie prowadzenia rozmowy z dobrze znanym kolegą, który dzieli się najważniejszymi informacjami w istotnym dla nas temacie. Odczucie to potęguje jasny i przejrzysty język połączony ze skupieniem się autora na najbardziej ważnych kwestiach.

Dlatego też dużym plusem książki jest to, iż może ona stanowić bardzo dobrą podstawę praktycznej wiedzy dla osób, które planują rozpoczęcie własnej działalności handlowej lub usługowej. Przekazane w niej myśli i spostrzeżenia mogą stanowić dobre przygotowanie do organizacji jej promocji oraz inspirację do poszukiwania własnych rozwiązań i próbowania nowych ścieżek.

Podsumowując Marcina Pietraszka „PRo-MOC-ja. Reklama i public relations w małej firmie” wbrew mojemu początkowemu sceptycyzmowi jest książką godną polecenia. Posługując się słowami autora:

„Ta książka podpowie Ci, w jaki sposób w polskich warunkach, z wykorzystaniem najnowszych trendów i możliwości, bez ponoszenia dużych kosztów, wypromować swoją firmę.”

Jest to niezbędna pozycja dla wszystkich osób rozpoczynających swoją przygodę z własną działalnością gospodarczą. Jednakże nawet osoby prowadzące z powodzeniem własne firmy znajdą w niej inspirację i sposoby na pozyskanie nowych klientów.
moznaprzeczytac.pl Natalia, 2014-05-04

Sztuka rynkologii

Blog Jacka Kotarbińskiego zauważyłem kiedyś podczas dodawania treści do feedly. Akurat wtedy autor zaczął też wspominać w mediach społecznościowych o tym, że wydaje książkę.

Na jej przeczytanie, a właściwie na chęć jej przeczytania zdecydowałem się od razu, gdy się dowiedziałem o tym że nadchodzi. Moje oczekiwania nie były sprecyzowane, z treści na blogu pana Jacka wynikało, że może to być książka niekonwencjonalna, że jeżeli autor zdecyduje się na wykorzystanie w niej swojej blogowej twórczości może to być barwna, momentami fabularyzowana opowieść, w której marketing czy też rynkologia stanowić będzie mądrze wkomponowane tło, pointę czy morał.

Zakupiłem e-booka, w tym przypadku taka forma książki miała dla mnie pewne ograniczenie, czuję że nie w pełni panowałem nad jej strukturą, czytając nie pamiętałem tytułu poprzedniego rozdziału i nie chciało mi się po to wracać głaszcząc kindla, zdarzało się, że nie wiedziałem przez moment w jakiej dokładnie części się znajduję. Być może dlatego, że lektura jest ciekawa i po dość spokojnym początku rozkręca się na dobre i wciąga. Wciąga, bo jest przede wszystkim obszernym, ciekawym esejem na temat marketingu.

Pan Jacek na szczęście nie napisał podręcznika, nie wymienił 9, 13, czy 15 jakichś swoich autorskich praw, a następnie nie udowadniał ich istnienia. Zamiast tego przeanalizował historię zjawiska, kilka ciekawych przypadków biznesowych, prowadząc czytelnika do własnych wniosków w taki sposób, że naprawdę nie sposób się od nich odciąć, czy z nimi polemizować. To wszystko oczywiście w pozytywnym sensie, bo autor nie stara się przekonywać czytelnika do swoich poglądów. Reprezentuje swego rodzaju uniwersalizm marketingowy, widziany tak przeze mnie z dzisiejszej perspektywy, podany w bardzo nowoczesny sposób. Doskonale zdaje sobie sprawę z wagi i znaczenia tych narzędzi marketingu, o istnieniu których jeszcze kilkanaście lat temu nikomu się nie śniło, a może właśnie śniło się.

I to mnie w tej książce ujęło najbardziej, to że jest ciekawym rysem historycznym o marketingu ze wskazaniem wykorzystywanych strategi i narzędzi oraz ich rozwoju i ewolucji. Tak naprawdę myślę jednak, że autor chciał powiedzieć czytelnikowi, że dzisiejszy marketing jest z punktu widzenia samej definicji czymś tak zużytym, zabłoconym i przekombinowanym; natomiast z punktu widzenia narzędzi czy strategii wyewoluował w kierunku czegoś co wręcz należy nazwać po imieniu – w kierunku rynkologii. Autor przyznaje się do pożyczenia tego określenia, wyjaśnia od kogo i dlaczego, i myślę, że to bardzo dobra pożyczka. Pan Jacek robi rynkologii dobry PR.
albertoz1st.wordpress.com 2014-04-27

W drodze do wyzdrowienia. Jak pomóc sobie w walce z poważną chorobą

„Poważna, nieuleczalna choroba – to nie wyrok. To znak”. „Sam jesteś odpowiedzialny za to, co Cię spotkało. I od Ciebie zależy, czy potraktujesz to jak wyzwanie, czy cios od losu”. A od Twojej reakcji i wzięcia (lub nie) odpowiedzialności, rozpoczyna się proces zdrowienia. Tak mogłabym podsumować książkę W drodze do wyzdrowienia Alicji Grzesiak.

Po tę pozycję wydawnictwa Helion sięgnęłam z kilku powodów, przede wszystkim z racji moich zainteresowań psychologią zdrowia i psychosomatyką. Przeczytawszy wiele książek z tej dziedziny, stałam się bardziej wymagającym i krytycznym czytelnikiem. Kiedy sięgam po tego typu publikację, oceniam ją z dwóch perspektyw – osoby szukającej treści naukowych oraz kogoś, kto poszukuje przede wszystkim praktycznych, konkretnych ćwiczeń do pracy dla samego siebie i bliskich.

Książka „W drodze do wyzdrowienia” składa się z 22 rozdziałów, ujętych w 3 części. Zaczyna się od momentu, w którym niczego nieświadomy człowiek nagle słyszy diagnozę – poważna, nieuleczalna choroba. Następnie autorka prowadzi go (oraz Czytelnika) poprzez poszczególne fazy godzenia się z diagnozą oraz zmagania z chorobą. W poszczególnych rozdziałach porusza szereg zagadnień i zaznajamia Czytelnika z ogromem psychologicznych teorii, definicji, badań, metod terapeutycznych, wśród których dominuje podejście poznawczo-behawioralne oraz NLP. Znajdziemy tutaj więc m.in. rozdział przekonaniach, o neurobiologii zmiany, asertywności, poczuciu własnej wartości, relacjach, stresie… Poznamy liczne definicje – np. samoświadomości, empatii (wraz z ich podziałami). Dowiemy się, dlaczego powinniśmy pracować z ograniczającymi przekonaniami, afirmować, wizualizować, medytować, praktykować trans hipnotyczny i mindfulness, et cetera. Dowiemy się co nieco także o roli rodziców („to (nie) ich wina”), a także o tym, czym jest wewnętrzne dziecko i jak odzyskać z nim kontakt. Na koniec garść (a dokładnie 12) rad w stylu: „Bądź kreatywny”, „Bądź miły”, „Bądź wdzięczny”, „Zmień tryb życia”. Książka A. Grzesiak liczy 166 stron. (Czy tylko ja uważam, że to zdecydowanie zbyt wiele treści, teorii, metod i różnorakich koncepcji jak na takich rozmiarów publikację? Będącą w dodatku poradnikiem dla kogoś, kto być może walczy w tym momencie o życie, jest zagubiony, przerażony i przygnębiony?)

Czytając „W drodze do wyzdrowienia”, miałam wątpliwości, kto właściwie jest faktycznym odbiorcą tej książki. Z jednej strony publikacja ta pełna jest naukowych ciekawostek w postaci opisów najnowszych odkryć, badań i eksperymentów, ale z drugiej – podane informacje są wyrywkowe, niepełne, brak im przypisów i bibliografii. Przyznam, że mnie to irytowało. Jeśli ktoś już powołuje się na wyniki badań naukowych, mile widziane byłoby źródło. Rozumiem, że autorka miała na celu urozmaicenie treści, zaciekawienie odbiory oraz uwiarygodnienie swoich tez i proponowanych metod, ale czy poważnie chorej osobie jest potrzebne aż tyle danych? Czy jej umysł będzie w stanie sobie poradzić z taką ilością informacji?

Publikacja A. Grzesiak jest, w moim odczuciu, nadmiernie przepełniona zbyt różnorodną treścią oraz niespójna. Uważam, iż lepiej byłoby dokładniej przedstawić kilka metod, niż jedynie napomknąć o niemalże wszystkich możliwych. Autorka być może chciała zbyt wiele przekazać, ale w efekcie Czytelnik może poczuć się naprawdę przytłoczony mnogością alternatyw i ogromu pracy do wykonania. Czasem „Więcej nie znaczy lepiej” i „Mniej znaczy więcej”. Z drugiej strony – ta publikacja może być idealna dla kogoś nastawionego intelektualnie, zaciekawionego i zmotywowanego do intensywnej pracy nad sobą. Kogoś, kto raczej nie jest zainteresowany jakąś konkretną metodą, tylko chce dowiedzieć się, jakie opcje ma do wyboru.

Spodobał mi się natomiast oryginalny sposób konstrukcji w postaci rozmowy dwóch osób – autorki oraz typowego klienta-pacjenta, który zgłasza się po pomoc. Jego pytania wydają się całkiem powszechne, np. „Jakie procesy zachodzą w mojej głowie i co to ma wspólnego z chorowaniem?”, „Wiem, że tyle złych rzeczy wyniosłem z domu, ale nie chciałbym nieść tego bagażu przez resztę życia”. Taki sposób konstrukcji od razu buduje relację między autorem a czytelnikiem, co jest tutaj niezwykle istotne. Niestety, nieco gorzej z (niektórymi) odpowiedziami. Dla przykładu – na pytanie (stwierdzenie) „Nękają mnie myśli o tym, że mogę być niesprawny i będę potrzebować opieki. Czuję się z tym fatalnie”, padał rozwlekła odpowiedź w postaci wywodu nad tym, w jakim kierunku zmienił się świat od czasów jaskiniowca uciekającego przed dzikim zwierzem. „Co zrobić, gdy jest to trudne, gdy natrętne myśli wracają?” – pyta dalej klient. Odpowiedź brzmi „Więc wyjmij tę myśl, wyrzuć i włóż nową. (…) Przecież zanim się tam znalazła, musiałeś ją tam włożyć. (…) Zobacz tę myśl – i zlikwidują ją” (s. 92-93).

Publikacja A. Grzesiak ma jednak także wiele mocnych stron, które warto podkreślić. Czytając tę książkę, Czytelnik może naprawdę doświadczyć wolności, którą nierzadko zabija diagnoza i tryby konwencjonalnego leczenia. Autorka niczego nie narzuca, nie straszy, nie mówi: „Tylko ta dieta Cię wyleczy. Każda inna zabije”, „Tylko ta metoda, żadna inna”. (Uff… Ja, w tym momencie poczułam ulgę i odetchnęłam. Naprawdę głęboko.) Nie odwodzi także od medycyny akademickiej, ale – pokazuje różne możliwości, różne drogi. Do czego przekonuje? Do tego, by brać ODPOWIEDZIALNOŚĆ za swoje zdrowie (zamiast przerzucać ją na lekarzy) i PRÓBOWAĆ różnych alternatyw, słuchając mądrości swojego ciała. To nie jest książka „pseudo-nadziejka” („Ojej, jesteś chory? Biedactwo… Nie martw się, wierz, miej nadzieję, a będzie dobrze…”); ta książka to gigantyczny kop w… głowę, dusze i tyłek! I cały wór przeróżnych strategii. „Bierz się do roboty i działaj, narzekanie nic tu nie pomoże. Chyba, że naprawdę bardzo lubisz tkwić w roli ofiary…” Tego typu motywacji Czytelnik doświadczy wiele razy. I jeśli oczekuje przysłowiowego „pogłaskania po główce”, to się nie doczeka. Powrót do zdrowia wymaga, według autorki, całkowitej zmiany nie tylko trybu życia, ale i myślenia, bowiem tylko systematyczny wysiłek i pełne wiary zaangażowanie może przynieść efekt. A jeśli nie uleczy? Cóż, według Grzesiak, przynajmniej da poczucie zwycięstwa („zrobiłem wszystko, co mogłem”, „nie poddałem się”). Zresztą, nie cel sam w sobie jest tutaj, wbrew pozorom najważniejszy, a droga, która do niego prowadzi. I warto potraktować ją jak wyzwanie. I podróż pełną przygód. W tej drodze naprawdę można stać się innym człowiekiem.
moznaprzeczytac.pl MN, 2014-04-26
Płatności obsługuje:
Ikona płatności Alior Bank Ikona płatności Apple Pay Ikona płatności Bank PEKAO S.A. Ikona płatności Bank Pocztowy Ikona płatności Banki Spółdzielcze Ikona płatności BLIK Ikona płatności Crédit Agricole e-przelew Ikona płatności dawny BNP Paribas Bank Ikona płatności Google Pay Ikona płatności ING Bank Śląski Ikona płatności Inteligo Ikona płatności iPKO Ikona płatności mBank Ikona płatności Millennium Ikona płatności Nest Bank Ikona płatności Paypal Ikona płatności PayPo | PayU Płacę później Ikona płatności PayU Płacę później Ikona płatności Plus Bank Ikona płatności Płacę z Citi Handlowy Ikona płatności Płacę z Getin Bank Ikona płatności Płać z BOŚ Ikona płatności Płatność online kartą płatniczą Ikona płatności Santander Ikona płatności Visa Mobile