Recenzje
Zaklęcia Photoshopa. Edycja zdjęć. Wydanie II
Bardzo gruba encyklopedia. Az 690 stron.
Już od razu mogę powiedzieć , że to moja ulubiona książka miesiąca !
Dla kogoś kto nigdy nie używał photoshopa istny ideał.
Zawsze bardzo bałam się photoshopa, że to za trudny program, że za profesjonalny jak dla takiego laika jak ja. Ale dzięki książce okazał się nie aż tak straszny.
Książka została podzielona na 14 rozdziałów.
Każdy rozdział opowiada o czymś zupełnie innym. Od typowych podstaw po zaawansowane technik korekcji zdjęć.
Bardzo dużo przykładów tego co chcemy osiągnąć po korekcji zdjęcia.
Dokładna i czytelna instrukcja danej techniki.
Sądzę, że każdy znajdzie coś dla siebie, gdyż książka zawiera instrukcje dla niemal każdego rodzaju zdjęć.
Już od razu mogę powiedzieć , że to moja ulubiona książka miesiąca !
Dla kogoś kto nigdy nie używał photoshopa istny ideał.
Zawsze bardzo bałam się photoshopa, że to za trudny program, że za profesjonalny jak dla takiego laika jak ja. Ale dzięki książce okazał się nie aż tak straszny.
Książka została podzielona na 14 rozdziałów.
Każdy rozdział opowiada o czymś zupełnie innym. Od typowych podstaw po zaawansowane technik korekcji zdjęć.
Bardzo dużo przykładów tego co chcemy osiągnąć po korekcji zdjęcia.
Dokładna i czytelna instrukcja danej techniki.
Sądzę, że każdy znajdzie coś dla siebie, gdyż książka zawiera instrukcje dla niemal każdego rodzaju zdjęć.
beslimuk.blogspot.co.uk 2014-06-29
Fotografia kulinarna dla blogerów
Kolejna ciekawa książka, dzięki której poznamy techniki wykonywania zdjęć potrawa.
Dlaczego akurat taka książka?
Jak już wiele razy wspominałam kocham gotować, piec i spędzać wiele godzin w kuchni. Dlatego pomyślałam, że jeśli dołożę do moich kuchennych rewolucji umiejętność zrobienia ładnego zdjęcia moim potrawom to będę bardzo zadowolona.
Gdy szukam jakiegoś smacznego przepisu, patrze najpierw na zdjęcia. Jeśli zdjęcie potrawy spowoduje, że chcę je pochłonąć to jest strzał w dychę i przepis zapisuje w moim notatniki.
Dlatego chciałabym czasem pochwalić się Wam moimi potrawami. Więc zdjęcia potraw powinny Was troszeczkę zachęcić do ich przygotowania.
Dlatego z pomocą przyszła mi powyższa książka.
Opowiada nam jaki sprzęt powinniśmy użyć. Rożne rodzaje świateł. Jak ustawić potrawę do światła aby była idealna. Każda potrawa jest inna, każdy owoc i warzywo również. Dlatego każdy "element" powinien być osobno dopieszczony i w tym właśnie pomaga nam ta książka. Opisuje krok po kroku jak powinniśmy ustawić nasze danie tak aby jej walory smakowe były pokazane na naszym zdjęciu :)
Masa porad i wskazówek.
Dlaczego akurat taka książka?
Jak już wiele razy wspominałam kocham gotować, piec i spędzać wiele godzin w kuchni. Dlatego pomyślałam, że jeśli dołożę do moich kuchennych rewolucji umiejętność zrobienia ładnego zdjęcia moim potrawom to będę bardzo zadowolona.
Gdy szukam jakiegoś smacznego przepisu, patrze najpierw na zdjęcia. Jeśli zdjęcie potrawy spowoduje, że chcę je pochłonąć to jest strzał w dychę i przepis zapisuje w moim notatniki.
Dlatego chciałabym czasem pochwalić się Wam moimi potrawami. Więc zdjęcia potraw powinny Was troszeczkę zachęcić do ich przygotowania.
Dlatego z pomocą przyszła mi powyższa książka.
Opowiada nam jaki sprzęt powinniśmy użyć. Rożne rodzaje świateł. Jak ustawić potrawę do światła aby była idealna. Każda potrawa jest inna, każdy owoc i warzywo również. Dlatego każdy "element" powinien być osobno dopieszczony i w tym właśnie pomaga nam ta książka. Opisuje krok po kroku jak powinniśmy ustawić nasze danie tak aby jej walory smakowe były pokazane na naszym zdjęciu :)
Masa porad i wskazówek.
beslimuk.blogspot.co.uk 2014-06-29
Social media to ściema
Przeglądając katalogi książek w dziale „Marketing” zauważyłem jeden tytuł, który przykuł moją uwagę Social Media to ściema. Spodziewałem się rozżalonego autora, który będzie wskazywał kolejną spiskową teorię dziejów albo książkę traktującą o niczym z chwytliwym tytułem. Jednak nic z tego. Książka jest skierowana do takich jak ja – ciągle zabieganych przedsiębiorców, którzy nie mają czasu na nic. W prostych i dosadnych słowach autor wskazuje, że takim bezmyślnym postępowaniem zasilamy kieszenie specom od ściemy. Ta książka masakruje (popularne ostatnio słowo) postrzeganie Social Media. Słowa kluczowe, które czytałem na milionach różnych wpisów guru marketingu – „zaangażowanie” i „świadomość” – są skrytykowane od góry do dołu, i to w dosadnych słowach.
Nie znałem autora – teraz już go znam. Mam nawet jego numer telefonu (podał w książce). Jak wielu z nas pracował w marketingu. Jak wielu z nas wierzył w moc mediów społecznościowych i jak wielu z nas nieźle się na tym przejechał. Tyle że jak niewielu z nas zdał sobie z tego sprawę i nie daje dalej się już nabrać na ściemę. Co więcej – teraz staje się starszym bratem, który przestrzega przed mechanizmem nabierania się na kłamstwa marketingowe. Niestety wielu z nas nadal się nabiera i będzie nabierać dopóki nie stanie się coś, co rozwali nasze życie albo budżet.
Autor boleśnie odczuł czym jest ściema marketingowa, wcześniej uczestnicząc w przemyśle tworzenia tejże ściemy. Pokazuje również na konkretnym przykładzie jak wybić się na ściemie i jak ją wypromować.
Podstawowa teza autora jest bardzo prosta – cała rzeczywistość mediów społecznościowych jest stworzona w celu zarobku wielkich korporacji, a małe firmy mogą jedynie na tym stracić.
Książka została podzielona na cztery części. W pierwszej przekonamy się dlaczego media społecznościowe to ściema. W drugiej autor wyjaśnia w jaki sposób ściema zdobyła taką pozycję (oraz kto jest za to odpowiedzialny). Z trzeciej dowiemy się jak ściema rozpowszechnia się w internecie, tak abyśmy potrafili ją dostrzec w naturalnych warunkach i zadać jej kres.
Część czwarta prezentuje reguły marketingu, które naprawdę działają.
Jeśli chcesz się dowiedzieć co to jest „łańcuch ekonomii bazującej na dupkach” i dlaczego jej ogniwami są: cyberhipsterzy, media technologiczne i marketingowcy, analitycy, korporacje, media głównego nurtu, my, znowu media głównego nurtu, to musisz zajrzeć do książki.
Autor niezwykle dosadnie wypowiada się na temat marketingu w mediach społecznościowych: wyjaśnia, że marketing jest „uszczęśliwianiem babci”. Obala mit, który sugeruje, że wystarczy użyć wielkiej szóstki platform społecznościowych (Facebook, Twitter, Foursquare, LinkedIn, YouTube i Tumblr), a rozwiążą się wszystkie problemy.
Internet dla niego „jest pełen osób podobnych do Twoich kolegów ze szkoły średniej: powierzchownych, aroganckich, szybko wyciągających wnioski, szybko obwiniających i bezczelnych”. Analizuje też kilka innych „sukcesów” w mediach społecznościowych. Przykładem jest fenomen Justina Biebera, gdzie autor wskazuje że tak naprawdę to znajomości, a nie Youtube wylansowały kanadyjską gwiazdę.
Książka, która jest pisana przez nowojorczyka, nie będzie w 100% użyteczna dla osoby, która w Nowym Jorku nie mieszka lub nie prowadzi działalności. Sam autor to udowadnia. Dlatego czasem można czuć się lekko zagubionym, gdy są wymieniane nazwiska różnych guru marketingu w USA, o których nikt w Polsce nie słyszał czy nawiązania do footballu amerykańskiego. Dla czytelników „analitycznych” jest w książce coś, co odpowie na wszelkie pytania – ponad 30 stron przypisów wyjaśniających kontekst, środowisko marketingowców USA oraz masa odnośników do konkretnych witryn, o których autor wspomina.
O całym zgiełku wokół mediów społecznościowych autor pisze tak:
„W trakcie gorączki złota rzadko bogacą się ludzie, którzy go szukają, a częściej ci, którzy sprzedają szufle”.
Książka Mendelsona jest w stanie sama się obronić. Nie trzeba opakowywać w ściemę marketingową jej treści. Wystarczy kilka cytatów:
„Ludzie, którzy mają rzetelną wiedzę na temat mediów społecznościowych, ich demografii i ich użyteczności, nie wejdą do pokoju i nie obwieszczą, że powinieneś wrzucać dwa posty dziennie na Facebooku, mieć konto na Twitterze, publikować filmy na YouTubie i często meldować się na Foursquarze. Jeśli ktoś tak twierdzi, to ściemnia”.
„Media społecznościowe to marnowanie pieniędzy. Tak samo większość akcji marketingowych. Media społecznościowe nie działają, a co więcej, nie istnieją w żadnym realnym znaczeniu”.
„Przekazanie masom do rąk środków produkcji bez zaoferowania im jakichkolwiek praw własności do efektów ich pracy [Web 2.0] stanowi niewiarygodnie skuteczny mechanizm zbierania ekonomicznych plonów darmowej pracy wkładanej przez bardzo wielu i przekazywania ich w ręce bardzo niewielu”.
„Skoro więc reagujemy w internecie na to, co zobaczyliśmy poza nim, a korporacje kontrolujące platformy czerpią korzyści z naszej pracy, znaleźliśmy się w tym samym miejscu, w którym byliśmy przed pojawieniem się sieci. Nic nam to nie dało, a kompanie zarabiają na umieszczaniu reklam obok naszych materiałów i przechwytują cały ruch i zainteresowanie, które powinno trafić na nasze strony internetowe“.
„Świadomość” i “zaangażowanie”, stosowane przez czempionów mediów społecznościowych, są pustymi słowami. To pozbawione znaczenia miary wymyślone przez marketingowców.
„Liczba wyświetleń artykułów w The Huffington Poście pisanych przez nie-celebrytów jest podobna do liczby odsłon większości materiałów wrzuconych na YouTube i oscyluje w pobliżu zera”.
„O ile nie masz w ofercie czegoś do sprzedania znajomym zza oceanem, nie ma dla Ciebie znaczenia, czy Cię lubią, czy nie, gdy próbujesz każdego miesiąca zarobić na opłaty”.
„Facebook prowadzi skomplikowaną grę w kubki, ponieważ niemal cały dochód tej korporacji pochodzi z ogłupiania ludzi i wmawiania im, że reklamy w serwisie są skuteczne, nawet jeśli najwyraźniej nie są”.
Podsumowując: książka powinna być obowiązkową pozycją dla wszystkich, którzy myślą, że ich firmy muszą być w mediach społecznościowych, którzy płacą duże pieniądze agencjom obsługujących ich konta, którzy myślą, że dzięki internetowi zarobią. Autor nie patyczkuje się „z poprawnością”, piszę w bardzo przystępny lecz niekiedy dość stanowczy sposób. Co ważne, cała książka jest gęsto usiana odnośnikami do innych źródeł, wywiadów czy komentarzy, dzięki czemu możemy zweryfikować informacje i pogłębić wiedzę. Ta książka to kubeł zimnej wody na hiperentuzjastów, którzy ciągle dają się nabierać na nowe ściemy marketingowe. Być może tego właśnie trzeba.
Nie znałem autora – teraz już go znam. Mam nawet jego numer telefonu (podał w książce). Jak wielu z nas pracował w marketingu. Jak wielu z nas wierzył w moc mediów społecznościowych i jak wielu z nas nieźle się na tym przejechał. Tyle że jak niewielu z nas zdał sobie z tego sprawę i nie daje dalej się już nabrać na ściemę. Co więcej – teraz staje się starszym bratem, który przestrzega przed mechanizmem nabierania się na kłamstwa marketingowe. Niestety wielu z nas nadal się nabiera i będzie nabierać dopóki nie stanie się coś, co rozwali nasze życie albo budżet.
Autor boleśnie odczuł czym jest ściema marketingowa, wcześniej uczestnicząc w przemyśle tworzenia tejże ściemy. Pokazuje również na konkretnym przykładzie jak wybić się na ściemie i jak ją wypromować.
Podstawowa teza autora jest bardzo prosta – cała rzeczywistość mediów społecznościowych jest stworzona w celu zarobku wielkich korporacji, a małe firmy mogą jedynie na tym stracić.
Książka została podzielona na cztery części. W pierwszej przekonamy się dlaczego media społecznościowe to ściema. W drugiej autor wyjaśnia w jaki sposób ściema zdobyła taką pozycję (oraz kto jest za to odpowiedzialny). Z trzeciej dowiemy się jak ściema rozpowszechnia się w internecie, tak abyśmy potrafili ją dostrzec w naturalnych warunkach i zadać jej kres.
Część czwarta prezentuje reguły marketingu, które naprawdę działają.
Jeśli chcesz się dowiedzieć co to jest „łańcuch ekonomii bazującej na dupkach” i dlaczego jej ogniwami są: cyberhipsterzy, media technologiczne i marketingowcy, analitycy, korporacje, media głównego nurtu, my, znowu media głównego nurtu, to musisz zajrzeć do książki.
Autor niezwykle dosadnie wypowiada się na temat marketingu w mediach społecznościowych: wyjaśnia, że marketing jest „uszczęśliwianiem babci”. Obala mit, który sugeruje, że wystarczy użyć wielkiej szóstki platform społecznościowych (Facebook, Twitter, Foursquare, LinkedIn, YouTube i Tumblr), a rozwiążą się wszystkie problemy.
Internet dla niego „jest pełen osób podobnych do Twoich kolegów ze szkoły średniej: powierzchownych, aroganckich, szybko wyciągających wnioski, szybko obwiniających i bezczelnych”. Analizuje też kilka innych „sukcesów” w mediach społecznościowych. Przykładem jest fenomen Justina Biebera, gdzie autor wskazuje że tak naprawdę to znajomości, a nie Youtube wylansowały kanadyjską gwiazdę.
Książka, która jest pisana przez nowojorczyka, nie będzie w 100% użyteczna dla osoby, która w Nowym Jorku nie mieszka lub nie prowadzi działalności. Sam autor to udowadnia. Dlatego czasem można czuć się lekko zagubionym, gdy są wymieniane nazwiska różnych guru marketingu w USA, o których nikt w Polsce nie słyszał czy nawiązania do footballu amerykańskiego. Dla czytelników „analitycznych” jest w książce coś, co odpowie na wszelkie pytania – ponad 30 stron przypisów wyjaśniających kontekst, środowisko marketingowców USA oraz masa odnośników do konkretnych witryn, o których autor wspomina.
O całym zgiełku wokół mediów społecznościowych autor pisze tak:
„W trakcie gorączki złota rzadko bogacą się ludzie, którzy go szukają, a częściej ci, którzy sprzedają szufle”.
Książka Mendelsona jest w stanie sama się obronić. Nie trzeba opakowywać w ściemę marketingową jej treści. Wystarczy kilka cytatów:
„Ludzie, którzy mają rzetelną wiedzę na temat mediów społecznościowych, ich demografii i ich użyteczności, nie wejdą do pokoju i nie obwieszczą, że powinieneś wrzucać dwa posty dziennie na Facebooku, mieć konto na Twitterze, publikować filmy na YouTubie i często meldować się na Foursquarze. Jeśli ktoś tak twierdzi, to ściemnia”.
„Media społecznościowe to marnowanie pieniędzy. Tak samo większość akcji marketingowych. Media społecznościowe nie działają, a co więcej, nie istnieją w żadnym realnym znaczeniu”.
„Przekazanie masom do rąk środków produkcji bez zaoferowania im jakichkolwiek praw własności do efektów ich pracy [Web 2.0] stanowi niewiarygodnie skuteczny mechanizm zbierania ekonomicznych plonów darmowej pracy wkładanej przez bardzo wielu i przekazywania ich w ręce bardzo niewielu”.
„Skoro więc reagujemy w internecie na to, co zobaczyliśmy poza nim, a korporacje kontrolujące platformy czerpią korzyści z naszej pracy, znaleźliśmy się w tym samym miejscu, w którym byliśmy przed pojawieniem się sieci. Nic nam to nie dało, a kompanie zarabiają na umieszczaniu reklam obok naszych materiałów i przechwytują cały ruch i zainteresowanie, które powinno trafić na nasze strony internetowe“.
„Świadomość” i “zaangażowanie”, stosowane przez czempionów mediów społecznościowych, są pustymi słowami. To pozbawione znaczenia miary wymyślone przez marketingowców.
„Liczba wyświetleń artykułów w The Huffington Poście pisanych przez nie-celebrytów jest podobna do liczby odsłon większości materiałów wrzuconych na YouTube i oscyluje w pobliżu zera”.
„O ile nie masz w ofercie czegoś do sprzedania znajomym zza oceanem, nie ma dla Ciebie znaczenia, czy Cię lubią, czy nie, gdy próbujesz każdego miesiąca zarobić na opłaty”.
„Facebook prowadzi skomplikowaną grę w kubki, ponieważ niemal cały dochód tej korporacji pochodzi z ogłupiania ludzi i wmawiania im, że reklamy w serwisie są skuteczne, nawet jeśli najwyraźniej nie są”.
Podsumowując: książka powinna być obowiązkową pozycją dla wszystkich, którzy myślą, że ich firmy muszą być w mediach społecznościowych, którzy płacą duże pieniądze agencjom obsługujących ich konta, którzy myślą, że dzięki internetowi zarobią. Autor nie patyczkuje się „z poprawnością”, piszę w bardzo przystępny lecz niekiedy dość stanowczy sposób. Co ważne, cała książka jest gęsto usiana odnośnikami do innych źródeł, wywiadów czy komentarzy, dzięki czemu możemy zweryfikować informacje i pogłębić wiedzę. Ta książka to kubeł zimnej wody na hiperentuzjastów, którzy ciągle dają się nabierać na nowe ściemy marketingowe. Być może tego właśnie trzeba.
moznaprzeczytac.pl Piotr, 2014-07-26
Książeczka minimalisty. Prosty przewodnik szczęśliwego człowieka
Coraz częściej mylimy słowa mieć i być. Mamy, ale też chcemy mieć więcej i więcej. Nie liczy się jakość, lecz ilość. Taką presję wywiera na nas współczesny konsumpcjonizm. Posiadanie mniej jest prawie równoważne z byciem gorszym czy niezaradnym. Wyobraź sobie jednak, że zamiast nabywać rzeczy zaczniesz je wyrzucać. Czy robi ci się słabo na samą myśl o takim marnotrawstwie? W Książeczce Minimalisty Leo Babauta przedstawia filozofię, która na pierwszy rzut oka nie ma szans na przetrwanie w obecnych czasach. Uważaj jednak, bo po jej przeczytaniu możesz całkowicie zmienić podejście do posiadania rzeczy. Czy rzeczywiście mniej znaczy więcej?
Książeczka Minimalisty, jak sama nazwa wskazuje jest pozycją niewielką pod względem objętości, ale bogatą w aspekcie treści. Jej celem jest przedstawienie zasad minimalizmu i zastosowanie ich w różnych obszarach życia. Autor proponuje nam sposoby walki z bałaganem, przedstawia wskazówki urządzania mieszkania oraz miejsca pracy. Przekonuje, że wiele niepotrzebnych dokumentów, ale też pamiątek da się przenieść do przestrzeni wirtualnej. Jego minimalizm nie kończy się jednak na samym posiadaniu - jest filozofią, która dotyka wielu czynności, takich jak podróżowanie, ubieranie się, higiena osobista, aktywność fizyczna czy odżywianie. Leo Babauta porusza także temat dzieci oraz bliskich, którzy mogą być przeszkodą na drodze do minimalistycznego życia. Na końcu przedstawia często zadawane pytania i stara się na nie odpowiedzieć.
Książkę czyta się bardzo szybko, ale nie o to chodzi. Jest ona wspaniałym źródłem refleksji nad wszechogarniającym nas materializmem. Momentami bywa także kontrowersyjna. Przykładami są rady, aby książki i gazety kupować w wersji elektronicznej, a pamiątkom zrobić zdjęcie i je wyrzucić. Uważam jednak, że sama istota poruszanego problemu jest godna uwagi. Doświadczanie świata i bycie w nim – to prawdy znane od zarania dziejów. Dlaczego zakopaliśmy je głęboko pod stertą posiadanych rzeczy? Książeczka Minimalisty jest pozycją, którą naprawdę warto przeczytać.
Książeczka Minimalisty, jak sama nazwa wskazuje jest pozycją niewielką pod względem objętości, ale bogatą w aspekcie treści. Jej celem jest przedstawienie zasad minimalizmu i zastosowanie ich w różnych obszarach życia. Autor proponuje nam sposoby walki z bałaganem, przedstawia wskazówki urządzania mieszkania oraz miejsca pracy. Przekonuje, że wiele niepotrzebnych dokumentów, ale też pamiątek da się przenieść do przestrzeni wirtualnej. Jego minimalizm nie kończy się jednak na samym posiadaniu - jest filozofią, która dotyka wielu czynności, takich jak podróżowanie, ubieranie się, higiena osobista, aktywność fizyczna czy odżywianie. Leo Babauta porusza także temat dzieci oraz bliskich, którzy mogą być przeszkodą na drodze do minimalistycznego życia. Na końcu przedstawia często zadawane pytania i stara się na nie odpowiedzieć.
Książkę czyta się bardzo szybko, ale nie o to chodzi. Jest ona wspaniałym źródłem refleksji nad wszechogarniającym nas materializmem. Momentami bywa także kontrowersyjna. Przykładami są rady, aby książki i gazety kupować w wersji elektronicznej, a pamiątkom zrobić zdjęcie i je wyrzucić. Uważam jednak, że sama istota poruszanego problemu jest godna uwagi. Doświadczanie świata i bycie w nim – to prawdy znane od zarania dziejów. Dlaczego zakopaliśmy je głęboko pod stertą posiadanych rzeczy? Książeczka Minimalisty jest pozycją, którą naprawdę warto przeczytać.
niedzielnatworczosc.blogspot.com Joanna Niedziela, 2014-07-26
Książeczka minimalisty. Prosty przewodnik szczęśliwego człowieka
Coraz częściej mylimy słowa mieć i być. Mamy, ale też chcemy mieć więcej i więcej. Nie liczy się jakość, lecz ilość. Taką presję wywiera na nas współczesny konsumpcjonizm. Posiadanie mniej jest prawie równoważne z byciem gorszym czy niezaradnym. Wyobraź sobie jednak, że zamiast nabywać rzeczy zaczniesz je wyrzucać. Czy robi ci się słabo na samą myśl o takim marnotrawstwie? W Książeczce Minimalisty Leo Babauta przedstawia filozofię, która na pierwszy rzut oka nie ma szans na przetrwanie w obecnych czasach. Uważaj jednak, bo po jej przeczytaniu możesz całkowicie zmienić podejście do posiadania rzeczy. Czy rzeczywiście mniej znaczy więcej?
Książeczka Minimalisty, jak sama nazwa wskazuje jest pozycją niewielką pod względem objętości, ale bogatą w aspekcie treści. Jej celem jest przedstawienie zasad minimalizmu i zastosowanie ich w różnych obszarach życia. Autor proponuje nam sposoby walki z bałaganem, przedstawia wskazówki urządzania mieszkania oraz miejsca pracy. Przekonuje, że wiele niepotrzebnych dokumentów, ale też pamiątek da się przenieść do przestrzeni wirtualnej. Jego minimalizm nie kończy się jednak na samym posiadaniu - jest filozofią, która dotyka wielu czynności, takich jak podróżowanie, ubieranie się, higiena osobista, aktywność fizyczna czy odżywianie. Leo Babauta porusza także temat dzieci oraz bliskich, którzy mogą być przeszkodą na drodze do minimalistycznego życia. Na końcu przedstawia często zadawane pytania i stara się na nie odpowiedzieć.
Książkę czyta się bardzo szybko, ale nie o to chodzi. Jest ona wspaniałym źródłem refleksji nad wszechogarniającym nas materializmem. Momentami bywa także kontrowersyjna. Przykładami są rady, aby książki i gazety kupować w wersji elektronicznej, a pamiątkom zrobić zdjęcie i je wyrzucić. Uważam jednak, że sama istota poruszanego problemu jest godna uwagi. Doświadczanie świata i bycie w nim – to prawdy znane od zarania dziejów. Dlaczego zakopaliśmy je głęboko pod stertą posiadanych rzeczy? Książeczka Minimalisty jest pozycją, którą naprawdę warto przeczytać.
Książeczka Minimalisty, jak sama nazwa wskazuje jest pozycją niewielką pod względem objętości, ale bogatą w aspekcie treści. Jej celem jest przedstawienie zasad minimalizmu i zastosowanie ich w różnych obszarach życia. Autor proponuje nam sposoby walki z bałaganem, przedstawia wskazówki urządzania mieszkania oraz miejsca pracy. Przekonuje, że wiele niepotrzebnych dokumentów, ale też pamiątek da się przenieść do przestrzeni wirtualnej. Jego minimalizm nie kończy się jednak na samym posiadaniu - jest filozofią, która dotyka wielu czynności, takich jak podróżowanie, ubieranie się, higiena osobista, aktywność fizyczna czy odżywianie. Leo Babauta porusza także temat dzieci oraz bliskich, którzy mogą być przeszkodą na drodze do minimalistycznego życia. Na końcu przedstawia często zadawane pytania i stara się na nie odpowiedzieć.
Książkę czyta się bardzo szybko, ale nie o to chodzi. Jest ona wspaniałym źródłem refleksji nad wszechogarniającym nas materializmem. Momentami bywa także kontrowersyjna. Przykładami są rady, aby książki i gazety kupować w wersji elektronicznej, a pamiątkom zrobić zdjęcie i je wyrzucić. Uważam jednak, że sama istota poruszanego problemu jest godna uwagi. Doświadczanie świata i bycie w nim – to prawdy znane od zarania dziejów. Dlaczego zakopaliśmy je głęboko pod stertą posiadanych rzeczy? Książeczka Minimalisty jest pozycją, którą naprawdę warto przeczytać.
niedzielnatworczosc.blogspot.com Joanna Niedziela, 2014-07-26
Książeczka minimalisty. Prosty przewodnik szczęśliwego człowieka
Książeczka minimalisty. Prosty przewodnik szczęśliwego człowieka Leo Babauty to poradnik o tym, co zrobić by być zwyczajnie szczęśliwszym. I jak przystało na książkę o minimalizmie całą wiedzę, którą chciał przekazać autor, udało się zmieścić na stu stronach.
Leo Babauta jest autorem bloga zenhabits.net Pisze tam o minimalizmie i o swoich zwyczajach. Teksty, które trafiły do polskiego wydania, pochodzą m.in. z jego bloga.
Książka jest serią wskazówek, które pomagają wprowadzić minimalizm w różne obszary życia. Babauta tak definiuje życie minimalne:
"To życie pozbawione zbytku, w którym nie brak miejsca na to, co naprawdę daje radość. (…) Minimalista przyjmuje postawę umiłowania tego, by mieć mniej. Uznaje estetykę skromności i zadowala się tym, czego naprawdę potrzebuje i co naprawdę daje mu szczęście."
Podstawowe zasady minimalizmu można zawrzeć w pięciu punktach:
1. zrezygnuj z rzeczy niepotrzebnych
2. skup się na tym, co jest dla ciebie najważniejsze i co daje ci szczęście
3. nadaj znaczenia temu, co robisz/co zatrzymujesz
4. wypełnij swoje życia radością
5. nanoś poprawki (zawsze można poprawić, ulepszyć swoje życie)
Trzeba podkreślić, że minimalista nie jest pustelnikiem czy ascetą. Nie chodzi o to, by pozbyć się wszystkiego czy nie korzystać z cywilizacyjnych zdobyczy. Ale nie wszystko jest nam potrzebne. Do takich rzeczy autor zalicza np. samochód, mięso, czy duży dom. Babauta uczy czytelników w swojej książce umiejętności planowania dnia i bycia asertywnym. A także wielu innych przydatnych rzeczy – jak utrzymać porządek na biurku, jak unikać bałaganu, jak robić zakupy, jak planować spotkania etc.
Fragmenty książki przeplatane są cytatami z różnych osób, np. znaleźć można taki: „Nie trzymajcie w domach nic, co nie jest użyteczne lub piękne” (William Morris). Wyszło dość pretensjonalnie. Ma się wrażenie jakby wypowiedzi dotyczące prostoty czy minimalizmu były poutykane tu i ówdzie, bo dzięki temu będzie mądrzej. To nie jest dobra droga. Ale to już kwestia gustu. W każdym razie Książeczka minimalisty jest ciekawą propozycją dla każdego, kto ma dość konsumpcjonizmu i pragnie choć odrobinę zmienić swoje nawyki. Za pomocą dość łatwych trików i małymi krokami można osiągnąć w efekcie lepsze, bardziej satysfakcjonujące życie. No i porządek i uznanie partnera (to w moim przypadku).
Leo Babauta jest autorem bloga zenhabits.net Pisze tam o minimalizmie i o swoich zwyczajach. Teksty, które trafiły do polskiego wydania, pochodzą m.in. z jego bloga.
Książka jest serią wskazówek, które pomagają wprowadzić minimalizm w różne obszary życia. Babauta tak definiuje życie minimalne:
"To życie pozbawione zbytku, w którym nie brak miejsca na to, co naprawdę daje radość. (…) Minimalista przyjmuje postawę umiłowania tego, by mieć mniej. Uznaje estetykę skromności i zadowala się tym, czego naprawdę potrzebuje i co naprawdę daje mu szczęście."
Podstawowe zasady minimalizmu można zawrzeć w pięciu punktach:
1. zrezygnuj z rzeczy niepotrzebnych
2. skup się na tym, co jest dla ciebie najważniejsze i co daje ci szczęście
3. nadaj znaczenia temu, co robisz/co zatrzymujesz
4. wypełnij swoje życia radością
5. nanoś poprawki (zawsze można poprawić, ulepszyć swoje życie)
Trzeba podkreślić, że minimalista nie jest pustelnikiem czy ascetą. Nie chodzi o to, by pozbyć się wszystkiego czy nie korzystać z cywilizacyjnych zdobyczy. Ale nie wszystko jest nam potrzebne. Do takich rzeczy autor zalicza np. samochód, mięso, czy duży dom. Babauta uczy czytelników w swojej książce umiejętności planowania dnia i bycia asertywnym. A także wielu innych przydatnych rzeczy – jak utrzymać porządek na biurku, jak unikać bałaganu, jak robić zakupy, jak planować spotkania etc.
Fragmenty książki przeplatane są cytatami z różnych osób, np. znaleźć można taki: „Nie trzymajcie w domach nic, co nie jest użyteczne lub piękne” (William Morris). Wyszło dość pretensjonalnie. Ma się wrażenie jakby wypowiedzi dotyczące prostoty czy minimalizmu były poutykane tu i ówdzie, bo dzięki temu będzie mądrzej. To nie jest dobra droga. Ale to już kwestia gustu. W każdym razie Książeczka minimalisty jest ciekawą propozycją dla każdego, kto ma dość konsumpcjonizmu i pragnie choć odrobinę zmienić swoje nawyki. Za pomocą dość łatwych trików i małymi krokami można osiągnąć w efekcie lepsze, bardziej satysfakcjonujące życie. No i porządek i uznanie partnera (to w moim przypadku).
zaginamrogi.pl Pola, 2014-07-25
Książeczka minimalisty. Prosty przewodnik szczęśliwego człowieka
Książeczka minimalisty. Prosty przewodnik szczęśliwego człowieka Leo Babauty to poradnik o tym, co zrobić by być zwyczajnie szczęśliwszym. I jak przystało na książkę o minimalizmie całą wiedzę, którą chciał przekazać autor, udało się zmieścić na stu stronach.
Leo Babauta jest autorem bloga zenhabits.net Pisze tam o minimalizmie i o swoich zwyczajach. Teksty, które trafiły do polskiego wydania, pochodzą m.in. z jego bloga.
Książka jest serią wskazówek, które pomagają wprowadzić minimalizm w różne obszary życia. Babauta tak definiuje życie minimalne:
"To życie pozbawione zbytku, w którym nie brak miejsca na to, co naprawdę daje radość. (…) Minimalista przyjmuje postawę umiłowania tego, by mieć mniej. Uznaje estetykę skromności i zadowala się tym, czego naprawdę potrzebuje i co naprawdę daje mu szczęście."
Podstawowe zasady minimalizmu można zawrzeć w pięciu punktach:
1. zrezygnuj z rzeczy niepotrzebnych
2. skup się na tym, co jest dla ciebie najważniejsze i co daje ci szczęście
3. nadaj znaczenia temu, co robisz/co zatrzymujesz
4. wypełnij swoje życia radością
5. nanoś poprawki (zawsze można poprawić, ulepszyć swoje życie)
Trzeba podkreślić, że minimalista nie jest pustelnikiem czy ascetą. Nie chodzi o to, by pozbyć się wszystkiego czy nie korzystać z cywilizacyjnych zdobyczy. Ale nie wszystko jest nam potrzebne. Do takich rzeczy autor zalicza np. samochód, mięso, czy duży dom. Babauta uczy czytelników w swojej książce umiejętności planowania dnia i bycia asertywnym. A także wielu innych przydatnych rzeczy – jak utrzymać porządek na biurku, jak unikać bałaganu, jak robić zakupy, jak planować spotkania etc.
Fragmenty książki przeplatane są cytatami z różnych osób, np. znaleźć można taki: „Nie trzymajcie w domach nic, co nie jest użyteczne lub piękne” (William Morris). Wyszło dość pretensjonalnie. Ma się wrażenie jakby wypowiedzi dotyczące prostoty czy minimalizmu były poutykane tu i ówdzie, bo dzięki temu będzie mądrzej. To nie jest dobra droga. Ale to już kwestia gustu. W każdym razie Książeczka minimalisty jest ciekawą propozycją dla każdego, kto ma dość konsumpcjonizmu i pragnie choć odrobinę zmienić swoje nawyki. Za pomocą dość łatwych trików i małymi krokami można osiągnąć w efekcie lepsze, bardziej satysfakcjonujące życie. No i porządek i uznanie partnera (to w moim przypadku).
Leo Babauta jest autorem bloga zenhabits.net Pisze tam o minimalizmie i o swoich zwyczajach. Teksty, które trafiły do polskiego wydania, pochodzą m.in. z jego bloga.
Książka jest serią wskazówek, które pomagają wprowadzić minimalizm w różne obszary życia. Babauta tak definiuje życie minimalne:
"To życie pozbawione zbytku, w którym nie brak miejsca na to, co naprawdę daje radość. (…) Minimalista przyjmuje postawę umiłowania tego, by mieć mniej. Uznaje estetykę skromności i zadowala się tym, czego naprawdę potrzebuje i co naprawdę daje mu szczęście."
Podstawowe zasady minimalizmu można zawrzeć w pięciu punktach:
1. zrezygnuj z rzeczy niepotrzebnych
2. skup się na tym, co jest dla ciebie najważniejsze i co daje ci szczęście
3. nadaj znaczenia temu, co robisz/co zatrzymujesz
4. wypełnij swoje życia radością
5. nanoś poprawki (zawsze można poprawić, ulepszyć swoje życie)
Trzeba podkreślić, że minimalista nie jest pustelnikiem czy ascetą. Nie chodzi o to, by pozbyć się wszystkiego czy nie korzystać z cywilizacyjnych zdobyczy. Ale nie wszystko jest nam potrzebne. Do takich rzeczy autor zalicza np. samochód, mięso, czy duży dom. Babauta uczy czytelników w swojej książce umiejętności planowania dnia i bycia asertywnym. A także wielu innych przydatnych rzeczy – jak utrzymać porządek na biurku, jak unikać bałaganu, jak robić zakupy, jak planować spotkania etc.
Fragmenty książki przeplatane są cytatami z różnych osób, np. znaleźć można taki: „Nie trzymajcie w domach nic, co nie jest użyteczne lub piękne” (William Morris). Wyszło dość pretensjonalnie. Ma się wrażenie jakby wypowiedzi dotyczące prostoty czy minimalizmu były poutykane tu i ówdzie, bo dzięki temu będzie mądrzej. To nie jest dobra droga. Ale to już kwestia gustu. W każdym razie Książeczka minimalisty jest ciekawą propozycją dla każdego, kto ma dość konsumpcjonizmu i pragnie choć odrobinę zmienić swoje nawyki. Za pomocą dość łatwych trików i małymi krokami można osiągnąć w efekcie lepsze, bardziej satysfakcjonujące życie. No i porządek i uznanie partnera (to w moim przypadku).
zaginamrogi.pl Pola, 2014-07-25