Recenzje
Gotowanie dla geeków. Nauka stosowana, niezłe sztuczki i wyżerka
Geek to pochodzące z języka angielskiego slangowe określenie osoby zafiksowanej na punkcie danej dziedziny wiedzy czy umiejętności. Geeka interesują przede wszystkim przedmioty ścisłe i komputery, którym poświęca dużo czasu. Bardzo dużo. Jak wyobrażacie sobie typowego informatycznego maniaka? Tak, to właśnie jest wzorowy geek. Jeśli nowe technologie są twoim światem, całymi dniami potrafisz główkować nad jedną linijką kodu – zachęcam, dla miłej odmiany, do lektury książki „Gotowanie dla geeków”. Jeśli nie jesteś komputerowym fanatykiem, ale choć trochę interesujesz się kulinariami – ta książka jest również dla ciebie.
„Gotowanie dla geeków. Nauka stosowana, niezłe sztuczki i wyżerka” to książka kucharska zupełnie inna niż wszystkie. Choć właściwie powinno się ją nazwać książką o kulinariach, bo nie jest to tylko zbiór przepisów. Jej autor, Jeff Potter, studiował informatykę i sztuki wizualne na Uniwersytecie Browna w Providence. Prowadzi firmę w branży IT, gotuje i bloguje na www.cookingforgeeks.com/blog. Z połączenia pasji informatyczno-kulinarnej powstała niesamowita publikacja, która na pewno wniesie dużo świeżości do każdej kuchni.
Książka została podzielona na siedem rozdziałów, które można czytać w dowolnej kolejności i wracać do nich, kiedy będzie taka potrzeba. Początkowe rozdziały (Witajcie w kuchni! oraz Kuchnia – inicjalizacja) zawierają informacje cenne dla tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z gotowaniem: podstawy poruszania się w kuchennym świecie, niezbędne wyposażenie i składniki, organizacja kuchni, przechowywanie produktów spożywczych, wybór odpowiedniego noża, korzystanie z przepisów czy style gotowania. Dzięki krótkiemu testowi można sprawdzić, jakim jest się typem kucharza.
Informacje z początkowych rozdziałów nie były dla mnie nowością, ale i tak znalazłam coś dla siebie. Na przykład fragment o jajkach, które należy rozbijać o płaską powierzchnię, np. blat stołu, a nie krawędź miski (tak robię, ale nie wiedziałam, że ma to jakieś znaczenie). Albo sposób na przygotowanie ręcznie idealnej bitej śmietany w 120 sekund. Rozdział trzeci (Wybór danych wejściowych – smak, zapach oraz składniki potrawy) traktuje o fizjologii smaku i zapachu, czyli zmysłowym postrzeganiu potraw, wrażliwości smakowej, doprawianiu. Ale został tu również zamieszczony projekt maszyny do lodów wykonanej z klocków Lego. Gotowanie to przecież świetna zabawa!
Rozdział czwarty (Czas i temperatura – podstawowe zmienne obróbki termicznej) mówi o tym, jak dobierać odpowiednie parametry gotowania i pieczenia, by efekty były zadowalające i bezpieczne. Ten rozdział jest niezwykle ciekawy i ważny, gdyż w dużej części został poświęcony bezpieczeństwu pożywienia i zatruciom pokarmowym. Poza tym wyjaśnia różne reakcje chemiczne zachodzące podczas obróbki termicznej żywności. Jeśli kochacie hamburgery i kurczaki z rożna, na pewno zaciekawi was fragment dotyczący reakcji Maillarda. Z rozdziału piątego (Powietrze – kluczowa zmienna wypieków) dowiecie się co to jest gluten i jaki ma wpływ na wypieki, poznacie też kilka możliwości spulchniania ciasta oraz różnice w ich działaniu. Czy na pewno wiecie kiedy zastosować proszek do pieczenia, a kiedy sodę oczyszczoną i w jakich proporcjach? A może należycie do osób, które uważają, że im więcej proszku do pieczenia doda się do ciasta, tym lepiej ono wyrośnie? Te informacje przydadzą się każdemu amatorowi wypieków, nie tylko słodkich.
Rozdział szósty (Radosna podróż w świat chemii) został poświęcony związkom chemicznym używanym kuchni – zarówno tym tradycyjnym, domowym (np. sól, cukier, alkohol), jak i stosowanym w produkcji przemysłowej. Czy wiecie, że po 120 minutach obróbki termicznej w potrawie nadal pozostaje 10% alkoholu?! Tabelka z tej części książki może być bardzo przydatna. Autor zamieścił tu także listę E, czyli spis chemicznych dodatków do żywności uporządkowany według klasyfikacji dziesiętnej Deweya (zapytajcie znajomych bibliotekarzy kim był Dewey). Dzięki tej liście sklepowe etykietki nie będą już dla was tak bardzo niezrozumiałe, łatwiej odróżnicie prawdziwe jedzenie od syntetycznych i niezdrowych podróbek. Czytajcie i porównujcie etykietki! Szkoda tylko, że zamieszczona w książce klasyfikacja jest tak mało rozbudowana i że przy konkretnych substancjach nie zostały podane informacje dotyczące ich wpływu na samopoczucie i ewentualnej szkodliwości dla zdrowia. W zamian za to otrzymujemy przykłady wykorzystania dziwnych substancji w kuchni. Można przygotować np. gorące pianki żelowe z metylocelulozą, zwoje krewetek z transglutaminazą czy żeberka z dymem w płynie. Mnie stosowanie takich substancji w kuchni nie przekonuje (wynik w teście na typ kucharza: zdrowy) i przedstawionych propozycji raczej nie wykorzystam, ale dla odważnych i niezrażonych może to być ciekawe doświadczenie.
W rozdziale siódmym (Zabawa ze sprzętem) poznacie technikę sous vide, czyli – najprościej rzecz ujmując – długie gotowanie w niskiej temperaturze, oraz inne metody i profesjonalne sprzęty stosowane w restauracjach. Ale możecie też wykorzystać w kuchni lampę lutowniczą, która zapewne znajduje się w większej liczbie gospodarstw domowych niż suchy lód, ciekły azot czy syfon do bitej śmietany... Na końcu książki znajduje się krótki dodatek poświęcony alergiom pokarmowym (Przechytrzyć alergie). Zawiera bardzo ważne informacje, z którymi wszyscy gotujący dla gości powinni się zapoznać. Niezwykle ciekawe i przydatne, nie tylko dla osób dotkniętych alergiami pokarmowymi, są porady dotyczące zamienników typowych alergenów. Jeśli nie wiecie czym zastąpić mleko, margarynę, jajko lub pszenicę – zajrzyjcie do tego fragmentu.
Urozmaiceniem całej publikacji są rozmowy z naukowcami, technologami żywienia, kucharzami, blogerami oraz innymi twórcami świata kulinariów. Lektura tych różnorodnych wywiadów jest dość przyjemna, jednak mam wrażenie, że większość nie wnosi do kuchni nic nowego – są „jednorazowe”, za dużo w nich rozmówców, a za mało konkretnych treści dla czytelnika. Nie każdego musi przecież interesować tworzenie tweetowych przepisów, rozmowa o kuchennych nożach czy dobieraniu alkoholi do potraw. To kwestia gustu oraz indywidualnych zainteresowań. Z dwudziestu jeden wywiadów rozsianych po książce, ale zebranych w spisie treści, najbardziej zainteresowało mnie siedem i myślę, że będą one dla wszystkich źródłem cennych informacji, a być może w jakimś stopniu także kulinarnego natchnienia: Adam Savage (jeden z prowadzących program „Pogromcy mitów”) na temat analizy naukowej, Virginia Utermohlen w rozmowie na temat wrażliwości smakowej, Harold McGee w rozmowie na temat rozwiązywania tajemnic żywności, Doug Powell na temat bezpieczeństwa żywności, David Lebovitz w rozmowie na temat amerykańskiej sztuki kulinarnej, Hervé This (autor m.in. książki „Kuchnia i nauka”) w rozmowie na temat gastronomii molekularnej, Nathan Myhrvold w rozmowie na temat kuchni modernistycznej.
Na kartach „Gotowania dla geeków” nie mogło oczywiście zabraknąć przepisów. Zostały podzielone na dziesięć kategorii: śniadanie, napoje, ciasta chlebowe i inne, przekąski i przystawki, sałaty, zupy, sosy i marynaty, dania główne, desery oraz komponenty i składniki innych potraw. I tak na śniadanie możecie zjeść trzydziestominutową jajecznicę z chlebem bez zagniatania, na obiad mostek w 48 godzin, a na deser trzydziestosekundowe ciastka czekoladowe oraz wędzone lody w stylu biwakowym, przegryzając to wszystko konserwowanymi cytrynami i popijając czekoladą z Oaxaca. Czy już zrobiliście się głodni?
Przepisy są rozmaite, mniej lub bardziej skomplikowane. Składniki oraz sposób przyrządzania zostały dokładnie rozpisane. Autor zwraca szczególną uwagę na reakcje zachodzące między poszczególnymi elementami potrawy oraz wpływ różnych czynników, jak temperatura i czas, na efekt końcowy. Otrzymujemy więc nie tylko przepis, ale też chemiczno-fizyczną analizę całego procesu przygotowania posiłku. To coś, czego bardzo mi brakowało we wszystkich przeczytanych do tej pory książkach kucharskich. Osobom bardziej zaawansowanym kulinarnie pomysły na potrawy mogą wydać się zbyt banalne, ale radzę potraktować je jako punkt wyjścia, bazę do tworzenia własnych receptur przy wykorzystaniu zaprezentowanych w książce właściwości produktów spożywczych oraz metod przyrządzania. Jak pisze sam autor, te przepisy „to tylko proste przykłady, dzięki którym zrozumiesz podstawy pewnych zjawisk i technik oraz dowiesz się, od czego warto zacząć swoje testy. Tworząc własne dania, bądź kreatywny i używaj wyobraźni!”.
Książka została wydana bardzo skromnie – miękka oprawa, cienki szary papier, małe czarno-białe zdjęcia, rysunki i wykresy. Taka szata graficzna może zniechęcić estetów, ale w praktyce sprawia, że koncentrujemy się na treści, a nie na wyglądzie. A treść jest naprawdę intrygująca! Na pewno otworzy przed wami świat nowych możliwości. Księgarskie półki uginają się pod ciężarem książek kucharskich z dużymi, kolorowymi zdjęciami. Na pewno macie kilka takich w domu. Wiele z nich w środku nie ma nic interesującego, poza ładnymi zdjęciami. Oglądamy i odkładamy na półkę, na pastwę kurzu. „Gotowanie dla geeków” to ewenement – książka prosta i oszczędna w warstwie wizualnej, ale niezwykle bogata w wiedzę. Książka do wracania, wertowania, ciągłego praktycznego wykorzystywania. Ujmująca gotowanie w sposób naukowy, lecz zrozumiały. Czekałam na coś takiego z niecierpliwością, przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Choć przyznam, że po lekturze odczuwam pewien niedosyt. Chciałabym wiedzieć jeszcze więcej! Apetyt rośnie w miarę... czytania.
Całość pisana jest przystępnym, lekkim językiem. Niektóre bardziej hermetyczne dygresje, w informatycznym slangu, można spokojnie pominąć albo poprosić znajomego geeka o wyjaśnienie lub samemu poszukać w zasobach Internetu. Wystarczy przecież odpowiednio sformułować zapytanie... Poruszanie się po książce ułatwia szczegółowy spis treści, spis potraw, wywiadów, indeks oraz oznaczenia rozdziałów umieszczone na brzegu książki.
„Sekret udanej potrawy ukryty jest w przyjemności towarzyszącej jej powstawaniu oraz umiejętności cieszenia się z doświadczenia kulinarnego!” – to według autora najważniejsze przesłanie tej książki. Zgadzam się z nim w stu procentach. Radość z gotowania jest kluczem do sukcesu! Wiedza zawarta w książce Jeffa Pottera, wykorzystana w kuchni w praktyce, na pewno przysporzy wam dużo radości. Polecam tę publikację zarówno początkującym (dzięki niej wyrobicie w sobie dobre nawyki i już od samego początku kulinarnej przygody będziecie bogatsi o wiele ważnych, podstawowych informacji), jak i zaawansowanym (każdy potrzebuje od czasu do czasu nowych pomysłów) geekom kulinarnym.
„Gotowanie dla geeków. Nauka stosowana, niezłe sztuczki i wyżerka” to książka kucharska zupełnie inna niż wszystkie. Choć właściwie powinno się ją nazwać książką o kulinariach, bo nie jest to tylko zbiór przepisów. Jej autor, Jeff Potter, studiował informatykę i sztuki wizualne na Uniwersytecie Browna w Providence. Prowadzi firmę w branży IT, gotuje i bloguje na www.cookingforgeeks.com/blog. Z połączenia pasji informatyczno-kulinarnej powstała niesamowita publikacja, która na pewno wniesie dużo świeżości do każdej kuchni.
Książka została podzielona na siedem rozdziałów, które można czytać w dowolnej kolejności i wracać do nich, kiedy będzie taka potrzeba. Początkowe rozdziały (Witajcie w kuchni! oraz Kuchnia – inicjalizacja) zawierają informacje cenne dla tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z gotowaniem: podstawy poruszania się w kuchennym świecie, niezbędne wyposażenie i składniki, organizacja kuchni, przechowywanie produktów spożywczych, wybór odpowiedniego noża, korzystanie z przepisów czy style gotowania. Dzięki krótkiemu testowi można sprawdzić, jakim jest się typem kucharza.
Informacje z początkowych rozdziałów nie były dla mnie nowością, ale i tak znalazłam coś dla siebie. Na przykład fragment o jajkach, które należy rozbijać o płaską powierzchnię, np. blat stołu, a nie krawędź miski (tak robię, ale nie wiedziałam, że ma to jakieś znaczenie). Albo sposób na przygotowanie ręcznie idealnej bitej śmietany w 120 sekund. Rozdział trzeci (Wybór danych wejściowych – smak, zapach oraz składniki potrawy) traktuje o fizjologii smaku i zapachu, czyli zmysłowym postrzeganiu potraw, wrażliwości smakowej, doprawianiu. Ale został tu również zamieszczony projekt maszyny do lodów wykonanej z klocków Lego. Gotowanie to przecież świetna zabawa!
Rozdział czwarty (Czas i temperatura – podstawowe zmienne obróbki termicznej) mówi o tym, jak dobierać odpowiednie parametry gotowania i pieczenia, by efekty były zadowalające i bezpieczne. Ten rozdział jest niezwykle ciekawy i ważny, gdyż w dużej części został poświęcony bezpieczeństwu pożywienia i zatruciom pokarmowym. Poza tym wyjaśnia różne reakcje chemiczne zachodzące podczas obróbki termicznej żywności. Jeśli kochacie hamburgery i kurczaki z rożna, na pewno zaciekawi was fragment dotyczący reakcji Maillarda. Z rozdziału piątego (Powietrze – kluczowa zmienna wypieków) dowiecie się co to jest gluten i jaki ma wpływ na wypieki, poznacie też kilka możliwości spulchniania ciasta oraz różnice w ich działaniu. Czy na pewno wiecie kiedy zastosować proszek do pieczenia, a kiedy sodę oczyszczoną i w jakich proporcjach? A może należycie do osób, które uważają, że im więcej proszku do pieczenia doda się do ciasta, tym lepiej ono wyrośnie? Te informacje przydadzą się każdemu amatorowi wypieków, nie tylko słodkich.
Rozdział szósty (Radosna podróż w świat chemii) został poświęcony związkom chemicznym używanym kuchni – zarówno tym tradycyjnym, domowym (np. sól, cukier, alkohol), jak i stosowanym w produkcji przemysłowej. Czy wiecie, że po 120 minutach obróbki termicznej w potrawie nadal pozostaje 10% alkoholu?! Tabelka z tej części książki może być bardzo przydatna. Autor zamieścił tu także listę E, czyli spis chemicznych dodatków do żywności uporządkowany według klasyfikacji dziesiętnej Deweya (zapytajcie znajomych bibliotekarzy kim był Dewey). Dzięki tej liście sklepowe etykietki nie będą już dla was tak bardzo niezrozumiałe, łatwiej odróżnicie prawdziwe jedzenie od syntetycznych i niezdrowych podróbek. Czytajcie i porównujcie etykietki! Szkoda tylko, że zamieszczona w książce klasyfikacja jest tak mało rozbudowana i że przy konkretnych substancjach nie zostały podane informacje dotyczące ich wpływu na samopoczucie i ewentualnej szkodliwości dla zdrowia. W zamian za to otrzymujemy przykłady wykorzystania dziwnych substancji w kuchni. Można przygotować np. gorące pianki żelowe z metylocelulozą, zwoje krewetek z transglutaminazą czy żeberka z dymem w płynie. Mnie stosowanie takich substancji w kuchni nie przekonuje (wynik w teście na typ kucharza: zdrowy) i przedstawionych propozycji raczej nie wykorzystam, ale dla odważnych i niezrażonych może to być ciekawe doświadczenie.
W rozdziale siódmym (Zabawa ze sprzętem) poznacie technikę sous vide, czyli – najprościej rzecz ujmując – długie gotowanie w niskiej temperaturze, oraz inne metody i profesjonalne sprzęty stosowane w restauracjach. Ale możecie też wykorzystać w kuchni lampę lutowniczą, która zapewne znajduje się w większej liczbie gospodarstw domowych niż suchy lód, ciekły azot czy syfon do bitej śmietany... Na końcu książki znajduje się krótki dodatek poświęcony alergiom pokarmowym (Przechytrzyć alergie). Zawiera bardzo ważne informacje, z którymi wszyscy gotujący dla gości powinni się zapoznać. Niezwykle ciekawe i przydatne, nie tylko dla osób dotkniętych alergiami pokarmowymi, są porady dotyczące zamienników typowych alergenów. Jeśli nie wiecie czym zastąpić mleko, margarynę, jajko lub pszenicę – zajrzyjcie do tego fragmentu.
Urozmaiceniem całej publikacji są rozmowy z naukowcami, technologami żywienia, kucharzami, blogerami oraz innymi twórcami świata kulinariów. Lektura tych różnorodnych wywiadów jest dość przyjemna, jednak mam wrażenie, że większość nie wnosi do kuchni nic nowego – są „jednorazowe”, za dużo w nich rozmówców, a za mało konkretnych treści dla czytelnika. Nie każdego musi przecież interesować tworzenie tweetowych przepisów, rozmowa o kuchennych nożach czy dobieraniu alkoholi do potraw. To kwestia gustu oraz indywidualnych zainteresowań. Z dwudziestu jeden wywiadów rozsianych po książce, ale zebranych w spisie treści, najbardziej zainteresowało mnie siedem i myślę, że będą one dla wszystkich źródłem cennych informacji, a być może w jakimś stopniu także kulinarnego natchnienia: Adam Savage (jeden z prowadzących program „Pogromcy mitów”) na temat analizy naukowej, Virginia Utermohlen w rozmowie na temat wrażliwości smakowej, Harold McGee w rozmowie na temat rozwiązywania tajemnic żywności, Doug Powell na temat bezpieczeństwa żywności, David Lebovitz w rozmowie na temat amerykańskiej sztuki kulinarnej, Hervé This (autor m.in. książki „Kuchnia i nauka”) w rozmowie na temat gastronomii molekularnej, Nathan Myhrvold w rozmowie na temat kuchni modernistycznej.
Na kartach „Gotowania dla geeków” nie mogło oczywiście zabraknąć przepisów. Zostały podzielone na dziesięć kategorii: śniadanie, napoje, ciasta chlebowe i inne, przekąski i przystawki, sałaty, zupy, sosy i marynaty, dania główne, desery oraz komponenty i składniki innych potraw. I tak na śniadanie możecie zjeść trzydziestominutową jajecznicę z chlebem bez zagniatania, na obiad mostek w 48 godzin, a na deser trzydziestosekundowe ciastka czekoladowe oraz wędzone lody w stylu biwakowym, przegryzając to wszystko konserwowanymi cytrynami i popijając czekoladą z Oaxaca. Czy już zrobiliście się głodni?
Przepisy są rozmaite, mniej lub bardziej skomplikowane. Składniki oraz sposób przyrządzania zostały dokładnie rozpisane. Autor zwraca szczególną uwagę na reakcje zachodzące między poszczególnymi elementami potrawy oraz wpływ różnych czynników, jak temperatura i czas, na efekt końcowy. Otrzymujemy więc nie tylko przepis, ale też chemiczno-fizyczną analizę całego procesu przygotowania posiłku. To coś, czego bardzo mi brakowało we wszystkich przeczytanych do tej pory książkach kucharskich. Osobom bardziej zaawansowanym kulinarnie pomysły na potrawy mogą wydać się zbyt banalne, ale radzę potraktować je jako punkt wyjścia, bazę do tworzenia własnych receptur przy wykorzystaniu zaprezentowanych w książce właściwości produktów spożywczych oraz metod przyrządzania. Jak pisze sam autor, te przepisy „to tylko proste przykłady, dzięki którym zrozumiesz podstawy pewnych zjawisk i technik oraz dowiesz się, od czego warto zacząć swoje testy. Tworząc własne dania, bądź kreatywny i używaj wyobraźni!”.
Książka została wydana bardzo skromnie – miękka oprawa, cienki szary papier, małe czarno-białe zdjęcia, rysunki i wykresy. Taka szata graficzna może zniechęcić estetów, ale w praktyce sprawia, że koncentrujemy się na treści, a nie na wyglądzie. A treść jest naprawdę intrygująca! Na pewno otworzy przed wami świat nowych możliwości. Księgarskie półki uginają się pod ciężarem książek kucharskich z dużymi, kolorowymi zdjęciami. Na pewno macie kilka takich w domu. Wiele z nich w środku nie ma nic interesującego, poza ładnymi zdjęciami. Oglądamy i odkładamy na półkę, na pastwę kurzu. „Gotowanie dla geeków” to ewenement – książka prosta i oszczędna w warstwie wizualnej, ale niezwykle bogata w wiedzę. Książka do wracania, wertowania, ciągłego praktycznego wykorzystywania. Ujmująca gotowanie w sposób naukowy, lecz zrozumiały. Czekałam na coś takiego z niecierpliwością, przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Choć przyznam, że po lekturze odczuwam pewien niedosyt. Chciałabym wiedzieć jeszcze więcej! Apetyt rośnie w miarę... czytania.
Całość pisana jest przystępnym, lekkim językiem. Niektóre bardziej hermetyczne dygresje, w informatycznym slangu, można spokojnie pominąć albo poprosić znajomego geeka o wyjaśnienie lub samemu poszukać w zasobach Internetu. Wystarczy przecież odpowiednio sformułować zapytanie... Poruszanie się po książce ułatwia szczegółowy spis treści, spis potraw, wywiadów, indeks oraz oznaczenia rozdziałów umieszczone na brzegu książki.
„Sekret udanej potrawy ukryty jest w przyjemności towarzyszącej jej powstawaniu oraz umiejętności cieszenia się z doświadczenia kulinarnego!” – to według autora najważniejsze przesłanie tej książki. Zgadzam się z nim w stu procentach. Radość z gotowania jest kluczem do sukcesu! Wiedza zawarta w książce Jeffa Pottera, wykorzystana w kuchni w praktyce, na pewno przysporzy wam dużo radości. Polecam tę publikację zarówno początkującym (dzięki niej wyrobicie w sobie dobre nawyki i już od samego początku kulinarnej przygody będziecie bogatsi o wiele ważnych, podstawowych informacji), jak i zaawansowanym (każdy potrzebuje od czasu do czasu nowych pomysłów) geekom kulinarnym.
kulturalnadzielnica.blogspot.com Lena, 2012-07-29
Ujęcia ze smakiem. Kulisy fotografii kulinarnej i stylizacji dań
Chciałabym móc się przyznać, że fotografowanie jest moim hobby, lecz trochę się wstydzę. Bo skoro coś jest moją pasją, powinnam być w tym dobra i znać się na rzeczy, tymczasem z moim fotografowaniem jest cienko. Robię mnóstwo zdjęć, aparat ciągle leży na wierzchu, uwielbiam uwieczniać ważne i piękne chwile, oraz piękno samo w sobie. Lecz czy jestem zadowolona z efektów? Od czasu do czasu, nie mogę uwierzyć, że moja fotka wyszła ciekawie i sama jestem jej autorką. Przeważnie jednak rezultaty fotograficznej zabawy trafiają do kosza.
Mój fotograficzny entuzjazm wpłynął nawet na Rysia. Kiedy tylko chwytam za sprzęt, Młody już się uśmiecha i pozuje :) Doszło nawet do tego, że kiedy marudzi i trudno go czymś zainteresować, wystarczy że wyjmę aparat i jest spokój... Myślę więc, że wyrośnie z niego albo fotograf albo model...
Od kiedy piszę bloga, wkręcam się coraz bardziej w fotografię kulinarną. Co nie znaczy, że zdjęcia, które publikuję obok przepisów są mojego autorstwa. Mąż- artysta- z racji zawodu, sztukę fotografii oraz postprodukcji ma świetnie opanowaną. Jeśli jest tylko okazja, proszę Go, by pstryknął potrawę przeze mnie upichconą. Najczęściej jednak „muszę” (ale tak naprawdę sprawia mi to przyjemność) robić to sama. Różnicę umiejętności widać gołym okiem, ale niech to pozostanie naszą tajemnicą, kto jest autorem poszczególnych fotek (możecie się jedynie domyślać ;) )
Niedawno otrzymałam mój pierwszy (ale mam nadzieję, że nie ostatni) poradnik, omawiający „kulisy fotografii kulinarnej i stylizacji dań” (podtytuł). Od tej pory „Ujęcia ze smakiem” stanowią dla mnie inspirację, z pełną świadomością, że do oszałamiających efektów daleka droga. Kiedy więc zobaczycie moje kolejne fotki potraw, prawdopodobnie pomyślicie, że wcale nie poprawiłam swojego warsztatu, ale wiedzcie, że to nie jest takie proste. Na to potrzeba lat eksperymentowania z aparatem. Autorka tłumaczy: „Im więcej będziesz wiedział o aparatach fotograficznych, o świetle, kompozycji oraz stylizacji sceny, tym łatwiej Ci będzie wycisnąć z posiadanego sprzętu wszystko, co tylko możliwe, i tym lepsze będą Twoje zdjęcia. (...)”. Hmm, no właśnie...
H. Dujardin jest znaną fotografką kulinarną oraz blogerką :) (wejdź i zachwyć się: http://www.tarteletteblog.com/). Zanim jednak została specjalistką w tym fachu, pracowała w restauracji jako mistrz cukiernik. Sytuacja zmusiła ją, by uwiecznić na fotografiach desery, po to, by inni pracownicy wiedzieli, jak je podawać gościom. Ponadto cały czas fotografowała- w domu, w restauracji poza swoją zmianą, w każdym wolnym czasie. W końcu postanowiła stworzyć własne portfolio i od tej chwili jej pasja stała się sposobem na życie!
W swojej książce, którą właśnie mam przed sobą, profesjonalne zajęcie opisuje w jak najprostszy sposób; językiem, który zrozumie nawet laik, taki jak ja. „Myśl nieszablonowo”, to zdanie często przypominane. Autorka wyjaśnia podstawy fotografii (np. ustawianie światła; wykorzystywanie cienia; jak wykorzystać ustawienia i tryby aparatu; kiedy stosować blendę; jak manipulować światłem, by stworzyć upragniony nastrój; jak fotografować w świetle naturalnym, a jak w sztucznym itd.), które jej zdaniem są istotniejsze od stylizacji zdjęć. Dalej tłumaczy kompozycję, np. perspektywę; głębię ostrości; centrum uwagi; regułę trójpodziału; umiejscowienie głównego tematu, kąt widzenia itd. Kolejnym tematem, który dokładnie opisuje jest przygotowanie miejsca pracy, czyli np. jak dobrać dekoracje, jakie wybrać tło itp. Dopiero teraz, gdy podstawy fotografii, kompozycja oraz miejsce pracy są już przybliżone czytelnikowi, przedstawia tajniki stylizacji potraw. Przyznam się Wam, że książkę tę zaczęłam czytać właśnie od tego rozdziału, a później dopiero przeszłam do początku, by ponownie- już wedle zaleceń H. Dujardin- odkryć stylizację kulinarną. Autorka opisuje i podaje przykłady na stylizację każdego rodzaju potrawy, jednak na mnie największe wrażenie zrobiło fotografowanie lodów! Nie będę Wam jednak zdradzać tej tajemnicy...
Wierzę, że zdajecie sobie sprawę z tego, iż by zdjęcie było efektowne, trzeba je „podrasować”- jak mawia mój Mąż. I tym właśnie jest tzw. postprodukcja, czyli komputerowa obróbka. O tym także pisze szczegółowo H. Dujardin.
A ponadto wszystko podaje mnóstwo stron internetowych, przydatnych każdemu, kto interesuje się fotografią nie tylko kulinarną. Ach, i zdjęcia! Jak mogłabym o nich nie wspomnieć?! Jest ich w książce setki, wszystkie przepiękne! Ciągle je przeglądam i nie mogę się zachwycić :)
Mój fotograficzny entuzjazm wpłynął nawet na Rysia. Kiedy tylko chwytam za sprzęt, Młody już się uśmiecha i pozuje :) Doszło nawet do tego, że kiedy marudzi i trudno go czymś zainteresować, wystarczy że wyjmę aparat i jest spokój... Myślę więc, że wyrośnie z niego albo fotograf albo model...
Od kiedy piszę bloga, wkręcam się coraz bardziej w fotografię kulinarną. Co nie znaczy, że zdjęcia, które publikuję obok przepisów są mojego autorstwa. Mąż- artysta- z racji zawodu, sztukę fotografii oraz postprodukcji ma świetnie opanowaną. Jeśli jest tylko okazja, proszę Go, by pstryknął potrawę przeze mnie upichconą. Najczęściej jednak „muszę” (ale tak naprawdę sprawia mi to przyjemność) robić to sama. Różnicę umiejętności widać gołym okiem, ale niech to pozostanie naszą tajemnicą, kto jest autorem poszczególnych fotek (możecie się jedynie domyślać ;) )
Niedawno otrzymałam mój pierwszy (ale mam nadzieję, że nie ostatni) poradnik, omawiający „kulisy fotografii kulinarnej i stylizacji dań” (podtytuł). Od tej pory „Ujęcia ze smakiem” stanowią dla mnie inspirację, z pełną świadomością, że do oszałamiających efektów daleka droga. Kiedy więc zobaczycie moje kolejne fotki potraw, prawdopodobnie pomyślicie, że wcale nie poprawiłam swojego warsztatu, ale wiedzcie, że to nie jest takie proste. Na to potrzeba lat eksperymentowania z aparatem. Autorka tłumaczy: „Im więcej będziesz wiedział o aparatach fotograficznych, o świetle, kompozycji oraz stylizacji sceny, tym łatwiej Ci będzie wycisnąć z posiadanego sprzętu wszystko, co tylko możliwe, i tym lepsze będą Twoje zdjęcia. (...)”. Hmm, no właśnie...
H. Dujardin jest znaną fotografką kulinarną oraz blogerką :) (wejdź i zachwyć się: http://www.tarteletteblog.com/). Zanim jednak została specjalistką w tym fachu, pracowała w restauracji jako mistrz cukiernik. Sytuacja zmusiła ją, by uwiecznić na fotografiach desery, po to, by inni pracownicy wiedzieli, jak je podawać gościom. Ponadto cały czas fotografowała- w domu, w restauracji poza swoją zmianą, w każdym wolnym czasie. W końcu postanowiła stworzyć własne portfolio i od tej chwili jej pasja stała się sposobem na życie!
W swojej książce, którą właśnie mam przed sobą, profesjonalne zajęcie opisuje w jak najprostszy sposób; językiem, który zrozumie nawet laik, taki jak ja. „Myśl nieszablonowo”, to zdanie często przypominane. Autorka wyjaśnia podstawy fotografii (np. ustawianie światła; wykorzystywanie cienia; jak wykorzystać ustawienia i tryby aparatu; kiedy stosować blendę; jak manipulować światłem, by stworzyć upragniony nastrój; jak fotografować w świetle naturalnym, a jak w sztucznym itd.), które jej zdaniem są istotniejsze od stylizacji zdjęć. Dalej tłumaczy kompozycję, np. perspektywę; głębię ostrości; centrum uwagi; regułę trójpodziału; umiejscowienie głównego tematu, kąt widzenia itd. Kolejnym tematem, który dokładnie opisuje jest przygotowanie miejsca pracy, czyli np. jak dobrać dekoracje, jakie wybrać tło itp. Dopiero teraz, gdy podstawy fotografii, kompozycja oraz miejsce pracy są już przybliżone czytelnikowi, przedstawia tajniki stylizacji potraw. Przyznam się Wam, że książkę tę zaczęłam czytać właśnie od tego rozdziału, a później dopiero przeszłam do początku, by ponownie- już wedle zaleceń H. Dujardin- odkryć stylizację kulinarną. Autorka opisuje i podaje przykłady na stylizację każdego rodzaju potrawy, jednak na mnie największe wrażenie zrobiło fotografowanie lodów! Nie będę Wam jednak zdradzać tej tajemnicy...
Wierzę, że zdajecie sobie sprawę z tego, iż by zdjęcie było efektowne, trzeba je „podrasować”- jak mawia mój Mąż. I tym właśnie jest tzw. postprodukcja, czyli komputerowa obróbka. O tym także pisze szczegółowo H. Dujardin.
A ponadto wszystko podaje mnóstwo stron internetowych, przydatnych każdemu, kto interesuje się fotografią nie tylko kulinarną. Ach, i zdjęcia! Jak mogłabym o nich nie wspomnieć?! Jest ich w książce setki, wszystkie przepiękne! Ciągle je przeglądam i nie mogę się zachwycić :)
odkrywczamama.blogspot.com 2012-07-28
Mamarazzi. Fotografowanie dzieci. Poradnik dla mam
Robicie zdjęcia swoim dzieciom, ale fotografie nie są takie, jakbyście chcieli, a do tego dzieci niespecjalnie chcą z Wami współpracować Spokojnie - nie tylko Wy macie takie problemy. Rodzicom tak naprawdę znacznie trudniej niż innym robić zdjęcia swoich dzieci. Autorka książki sama przyznaje, że jest chwalona za cierpliwość wobec dzieci, które fotografuje na zlecenie, ale w przypadku swoich własnych już nie raz ocierała się o granicę wytrzymałości. Książka jest podsumo waniem jej pracy, próbą podzielenia się wiedzą, którą trudno znaleźć w zwykłych podręcznikach fotografii. „Mamarazzi" to połączenie poradnika fotograficznego z psychologicznym. Książka rozpoczyna się od tego, jak współpracować z dzieckiem, jak zachęcić je do zdjęć i jak złapać z nim dobry kontakt, by widok aparatu nie oznaczał końca, lecz początek dobrej zabawy. Znajdziecie tu ciekawe metody zabawiania dzieci i budowania sytuacji, które będą świetnymi okazjami do fotografowania. Autorka nie zapomina także o takich aspektach, jak dobór ubrania, rekwizytów albo miejsca sesji, co często ma duży wpływ na ostateczny efekt.
Stacy nie teoretyzuje. Niezależnie od tego, czy opisuje rodzaje światła, czy też zasady komponowania zdjęcia, robi to na przykładach, dzięki czemu przekaz jest bardzo przystępny i można by rzec, życiowy. Aspekty związane z samą obsługą aparatu i dopasowywaniem parametrów ekspozycji tłumaczone są w ciekawy sposób, a mianowicie porównaniem tych czynności do procesu pieczenia ciasta! Wiadomo, że dzieci dorastając, zmieniają się, więc należy zmieniać również podejście przy fotografowaniu. Ten temat także jest w książce poruszony. Trzynastoletnia dziewczynka nie będzie przed obiektywem tak beztroska, jak jej czteroletnia siostra. Sięgnijcie po tę książkę, a nie tylko będziecie robić lepsze zdjęcia Waszych pociech, ale też możliwe, że nawiążecie z nimi lepszy kontakt na co dzień.
Stacy nie teoretyzuje. Niezależnie od tego, czy opisuje rodzaje światła, czy też zasady komponowania zdjęcia, robi to na przykładach, dzięki czemu przekaz jest bardzo przystępny i można by rzec, życiowy. Aspekty związane z samą obsługą aparatu i dopasowywaniem parametrów ekspozycji tłumaczone są w ciekawy sposób, a mianowicie porównaniem tych czynności do procesu pieczenia ciasta! Wiadomo, że dzieci dorastając, zmieniają się, więc należy zmieniać również podejście przy fotografowaniu. Ten temat także jest w książce poruszony. Trzynastoletnia dziewczynka nie będzie przed obiektywem tak beztroska, jak jej czteroletnia siostra. Sięgnijcie po tę książkę, a nie tylko będziecie robić lepsze zdjęcia Waszych pociech, ale też możliwe, że nawiążecie z nimi lepszy kontakt na co dzień.
Digital Camera Polska .MŚ, 2012-08-01
Podręcznik genialnych pomysłów. Od inspiracji po realizację. Smashing Magazine
Inspiracja. To ona nie raz przyczyniła się do powstania największych dzieł literackich, plastycznych, czy patrząc na czasy współczesne – do powstania pięknych UI aplikacji lub stron internetowych. Problem w tym, że inspirację trzeba szukać. Na szczęście mamy do dyspozycji różne pomoce. Jedną z nich jest książka wydana przez uznany na całym świecie serwis Smashing Magazine, a napisana przez Cameron Chapman – “Podręcznik genialnych pomysłów. Od inspiracji po realizację.”
Książka została podzielona na trzy główne części.
W części I dowiemy się, jakie są rodzaje inspiracji oraz co decyduje o tym, że dany projekt jest dobry. Taka teoria.
Z kolei w części II za dużo się nie naczytamy. Dlaczego? Otóż dlatego, że ta część poświęcona jest inspirującym obrazom. Będziemy mogli zobaczyć tu wiele przykładów dobrze zaprojektowanych stron internetowych, jak również innych tworów graficznych oraz dzieł architektonicznych, czy przedmiotów codziennego użytku. Oprócz tego osobny rozdział poświęcony jest też fotografii. Wszystko to służy do odnalezienia inspiracji, do wsparcia nas w stworzeniu kolejnego przykładu. I myślę, że każdy znajdzie w tej części coś dla siebie.
zęść III znów powraca nieco do teorii. Odpowiada ona bowiem na pytanie, jak wykorzystać inspirację zarówno bezpośrednią jak i abstrakcyjną.
Jak widać, książka ta jest praktycznie dla każdego, kto zajmuje się tworzeniem czegokolwiek. Jeśli tylko chcemy stworzyć coś niepowtarzalnego, inspiracja na pewno się przyda.
Z czystym sumieniem mogę więc polecić tę pozycję, którą nabyć można między innymi w wydawnictwie Helion. Poniżej parę informacji od tego wydawcy.
Książka została podzielona na trzy główne części.
W części I dowiemy się, jakie są rodzaje inspiracji oraz co decyduje o tym, że dany projekt jest dobry. Taka teoria.
Z kolei w części II za dużo się nie naczytamy. Dlaczego? Otóż dlatego, że ta część poświęcona jest inspirującym obrazom. Będziemy mogli zobaczyć tu wiele przykładów dobrze zaprojektowanych stron internetowych, jak również innych tworów graficznych oraz dzieł architektonicznych, czy przedmiotów codziennego użytku. Oprócz tego osobny rozdział poświęcony jest też fotografii. Wszystko to służy do odnalezienia inspiracji, do wsparcia nas w stworzeniu kolejnego przykładu. I myślę, że każdy znajdzie w tej części coś dla siebie.
zęść III znów powraca nieco do teorii. Odpowiada ona bowiem na pytanie, jak wykorzystać inspirację zarówno bezpośrednią jak i abstrakcyjną.
Jak widać, książka ta jest praktycznie dla każdego, kto zajmuje się tworzeniem czegokolwiek. Jeśli tylko chcemy stworzyć coś niepowtarzalnego, inspiracja na pewno się przyda.
Z czystym sumieniem mogę więc polecić tę pozycję, którą nabyć można między innymi w wydawnictwie Helion. Poniżej parę informacji od tego wydawcy.
imagazine.pl Maciej Skrzypczak, 2012-07-24
Twórcze ujęcie natury i krajobrazu. Obudź w sobie fotograficzny zmysł
Chyba każdy posiadacz aparatu fotograficznego doświadczył pokusy uwiecznienia mgły unoszącej się nad polami czy lasu odbijającego się w jeziorze. Potem, mając ten zachwycający obraz w pamięci, oglądamy zrobione zdjęcia i przeżywamy duże rozczarowanie. To, co zachwycało nas na żywo, uwiecznione przez nas jest nijakie i mdłe, nie oddaje ani nastroju tamtej chwili, ani barw pejzażu.
Jeśli chcemy, aby nasze zdjęcia wywoływały u osób oglądających okrzyki zachwytu powinniśmy albo udać się na nauki do jakiegoś fotograficznego guru, albo posiąść potrzebną wiedzę, korzystając z podręczników-samouczków dostępnych na rynku. Fotografia to jednak nie matematyka. Tu nie wystarczy wbić do głowy parametry, tu przede wszystkim trzeba nauczyć się widzieć. Brenda Tharp, autorka książki Twórcze ujęcie natury i krajobrazu, rozpoczyna naukę z czytelnikiem właśnie od nauczenia go patrzenia. Potem, zwracając uwagę na definicję fotografii (phōtós – światło; gráphō – piszę, czyli rysowanie za pomocą światła), omawia rolę światła, jego kierunek, barwę, jakość. Uczy czytelnika, jak postrzegać obiekt w kategorii linii, kształtów, wzorów i tekstury. Zdradza tajniki kompozycji i perspektywy, dzięki którym uzyskamy wizualną głębię. Tłumaczy zasadę złotego podziału, rolę proporcji oraz skali. Pokazuje znaczenie koloru, ruchu, gestu. Całą wiedzę przekazuje w sposób prosty i zrozumiały.
Brenda Tharp, aby nie być gołosłowna, uzupełniła swoje porady o fotografie własnego autorstwa, opatrując je stosownym komentarzem oraz danymi technicznymi sprzętu. Książka nie jest sensu stricto podręcznikiem. Czytelnik szukający tu informacji technicznych będzie zawiedziony. Jest to raczej źródło fotograficznych inspiracji. Przez samo oglądanie zamieszczonych zdjęć możemy pojąć, w jaki sposób patrzeć na naturę i krajobraz. Wśród fotografów panuje przekonanie, że najlepiej uczy się fotografii, oglądając zdjęcia mistrzów. W przypadku tej książki na pewno mamy przyjemność nauki z mistrzynią gatunku.
Książka jest starannie wydana. Brawa dla redakcji, która materiały źródłowe uzupełniła o polskojęzyczne publikacje oraz adresy polskich stron internetowych.
Jeśli chcemy, aby nasze zdjęcia wywoływały u osób oglądających okrzyki zachwytu powinniśmy albo udać się na nauki do jakiegoś fotograficznego guru, albo posiąść potrzebną wiedzę, korzystając z podręczników-samouczków dostępnych na rynku. Fotografia to jednak nie matematyka. Tu nie wystarczy wbić do głowy parametry, tu przede wszystkim trzeba nauczyć się widzieć. Brenda Tharp, autorka książki Twórcze ujęcie natury i krajobrazu, rozpoczyna naukę z czytelnikiem właśnie od nauczenia go patrzenia. Potem, zwracając uwagę na definicję fotografii (phōtós – światło; gráphō – piszę, czyli rysowanie za pomocą światła), omawia rolę światła, jego kierunek, barwę, jakość. Uczy czytelnika, jak postrzegać obiekt w kategorii linii, kształtów, wzorów i tekstury. Zdradza tajniki kompozycji i perspektywy, dzięki którym uzyskamy wizualną głębię. Tłumaczy zasadę złotego podziału, rolę proporcji oraz skali. Pokazuje znaczenie koloru, ruchu, gestu. Całą wiedzę przekazuje w sposób prosty i zrozumiały.
Brenda Tharp, aby nie być gołosłowna, uzupełniła swoje porady o fotografie własnego autorstwa, opatrując je stosownym komentarzem oraz danymi technicznymi sprzętu. Książka nie jest sensu stricto podręcznikiem. Czytelnik szukający tu informacji technicznych będzie zawiedziony. Jest to raczej źródło fotograficznych inspiracji. Przez samo oglądanie zamieszczonych zdjęć możemy pojąć, w jaki sposób patrzeć na naturę i krajobraz. Wśród fotografów panuje przekonanie, że najlepiej uczy się fotografii, oglądając zdjęcia mistrzów. W przypadku tej książki na pewno mamy przyjemność nauki z mistrzynią gatunku.
Książka jest starannie wydana. Brawa dla redakcji, która materiały źródłowe uzupełniła o polskojęzyczne publikacje oraz adresy polskich stron internetowych.
ateliora.com Maciej Frołow