Recenzje
Autentyczność przyciąga. Jak budować swoją markę na prawdziwym i porywającym przekazie?
Poznałam Anię Piwowarską, a raczej jej stronę Autentyczny Copywriting kiedy jedna z moich znajomych zalinkowała na fb do jej funpage’a. Był to link do grafiki napisanej jakby pędzlem, plakatową farbą w kolorze fuksji. Pierwsze co pomyślałam – „OOO… ktoś miał podobny pomysł do mojego.” – moje pierwsze motywatory powstawały odręcznie, pisane były palcem po tablecie i wyglądały jakby napisane szminką, albo pisakiem, (kto nie pamięta tych czasów zapraszam na fb do przejrzenia moich początków.) Dzięki takiemu skojarzeniu, trochę z sentymentu, bez wahania zalajkowałam stronę, bo wydawała mi się bardzo autentyczna. Między innymi z tego powodu, gdy pojawiła się książka miałam ogromną ochotę ją przeczytać.
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Onepress książka trafiła do mnie tuż po jej premierze. Zaczęłam czytać, a z każdą kolejną stroną uświadamiałam sobie, że chyba coś mi umknęło i o czymś zapomniałam/nie wiedziałam tworząc Kobiecy motywator. Z drugiej jednak strony jeszcze parę miesięcy temu nie miałam zielonego pojęcia, co to takiego budowanie marki, a zwłaszcza budowanie marki autentycznej. Mało tego, od początku nie traktuję mojej strony na fb jako pracy, a raczej jako formę rozwoju, taki mój osobisty uniwersytet, na którym studiuję jak zrozumieć swoje emocje, ale i między innymi uczę się o… wizerunku publicznym w internecie. O zjawisku jakim jest budowanie marki szkolę się trochę na swoich błędach, eksperypmentach, trochę obserwując jak robią to inni; ciekawi mnie to, bawi, a momentami zaskakuje. Rok temu myślałam trochę inaczej, ale przez ten rok wiele się pozmieniało – przede wszystkim w moim myśleniu o sobie, również dzięki tej książce.
„Autentyczny copywriting” nie jest typowym poradnikiem. Zawiera mnóstwo wskazówek i ćwiczeń dla copywriterów, freelancerów, osób zajmujacych się budowaniem marki, ale oprócz tych podanych czytelnikowi na tacy – odnalazłam je przede wszystkim w samym sposobie prezentacji siebie i swojej pracy przez autorkę – Anię Piwowarską. Bo ta książka jest dla mnie książką o samej autorce, nie tylko o tym czym się zajmuje, ale też o tym jaką jest osobą. „Autentyczne pokazywanie siebie w tym co robię odmieniło moje życie.” – tak pisze Ania i jednocześnie niemal całkowicie obnaża swoje odczucia, wątpliwości, swój sposób myślenia. Dla mnie jako czytelnika jest to bardzo przekonujący opis.
Spodziewałam się autetyczności i ją dostałam, chciałam wskazówek innych niż w klasycznym poradniku w amerykańskim stylu i je otrzymałam. Czego więcej chcieć od książki, którą człowiek czyta z myślą o tym, że czegoś nowego się nauczy „o tym jak pisać, aby chciano nas czytać”, a z taką włąśnie intencją zabrałam się za lekturę. Książkę czytałam szybko, bez osobistych notatek, bez zapisków na marginesie strony, a to dlatego, że tak mnie wciągnęła. Zamierzam jednak przewertować ją raz jeszcze – wykonując wszystkie ćwiczenia jakie proponuje Ania.
W to, że autentyczność przyciąga wierzę odkąd założyłam Kobiecy motywator. Dzięki książce wiem co to marka autentyczna, jak ją budować, a także jak ulepszać swój warsztat copywritera… Czy będę chciała i potrafiła to wykorzystać – to okaże się w praniu, choć nie ukrywam, że od jakiegoś czasu temat budowania marki mnie kręci, a książka to tylko podsyciła i z tego powodu polecam ją innym.
Moim zdaniem autentyczność to cecha, której domaga się współczesność, albo inaczej – której wymaga współczesny odbiorca. Coraz więcej marek można zaliczyć do autentycznych. Mam też wrażenie, że w świecie, gdzie tak wiele sztuczności, kreacji – w niedługim czasie będziemy korzystać tylko z usług marek autentycznych, bo jedynie im zaufamy.
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Onepress książka trafiła do mnie tuż po jej premierze. Zaczęłam czytać, a z każdą kolejną stroną uświadamiałam sobie, że chyba coś mi umknęło i o czymś zapomniałam/nie wiedziałam tworząc Kobiecy motywator. Z drugiej jednak strony jeszcze parę miesięcy temu nie miałam zielonego pojęcia, co to takiego budowanie marki, a zwłaszcza budowanie marki autentycznej. Mało tego, od początku nie traktuję mojej strony na fb jako pracy, a raczej jako formę rozwoju, taki mój osobisty uniwersytet, na którym studiuję jak zrozumieć swoje emocje, ale i między innymi uczę się o… wizerunku publicznym w internecie. O zjawisku jakim jest budowanie marki szkolę się trochę na swoich błędach, eksperypmentach, trochę obserwując jak robią to inni; ciekawi mnie to, bawi, a momentami zaskakuje. Rok temu myślałam trochę inaczej, ale przez ten rok wiele się pozmieniało – przede wszystkim w moim myśleniu o sobie, również dzięki tej książce.
„Autentyczny copywriting” nie jest typowym poradnikiem. Zawiera mnóstwo wskazówek i ćwiczeń dla copywriterów, freelancerów, osób zajmujacych się budowaniem marki, ale oprócz tych podanych czytelnikowi na tacy – odnalazłam je przede wszystkim w samym sposobie prezentacji siebie i swojej pracy przez autorkę – Anię Piwowarską. Bo ta książka jest dla mnie książką o samej autorce, nie tylko o tym czym się zajmuje, ale też o tym jaką jest osobą. „Autentyczne pokazywanie siebie w tym co robię odmieniło moje życie.” – tak pisze Ania i jednocześnie niemal całkowicie obnaża swoje odczucia, wątpliwości, swój sposób myślenia. Dla mnie jako czytelnika jest to bardzo przekonujący opis.
Spodziewałam się autetyczności i ją dostałam, chciałam wskazówek innych niż w klasycznym poradniku w amerykańskim stylu i je otrzymałam. Czego więcej chcieć od książki, którą człowiek czyta z myślą o tym, że czegoś nowego się nauczy „o tym jak pisać, aby chciano nas czytać”, a z taką włąśnie intencją zabrałam się za lekturę. Książkę czytałam szybko, bez osobistych notatek, bez zapisków na marginesie strony, a to dlatego, że tak mnie wciągnęła. Zamierzam jednak przewertować ją raz jeszcze – wykonując wszystkie ćwiczenia jakie proponuje Ania.
W to, że autentyczność przyciąga wierzę odkąd założyłam Kobiecy motywator. Dzięki książce wiem co to marka autentyczna, jak ją budować, a także jak ulepszać swój warsztat copywritera… Czy będę chciała i potrafiła to wykorzystać – to okaże się w praniu, choć nie ukrywam, że od jakiegoś czasu temat budowania marki mnie kręci, a książka to tylko podsyciła i z tego powodu polecam ją innym.
Moim zdaniem autentyczność to cecha, której domaga się współczesność, albo inaczej – której wymaga współczesny odbiorca. Coraz więcej marek można zaliczyć do autentycznych. Mam też wrażenie, że w świecie, gdzie tak wiele sztuczności, kreacji – w niedługim czasie będziemy korzystać tylko z usług marek autentycznych, bo jedynie im zaufamy.
http://kobiecymotywator.pl/ Paulina
Sztuka efektywności
Postaw na efektywność!
Masz wiele pomysłów, ale nie potrafisz zabrać się do działania? Chcesz osiągać jeszcze więcej w tym, co robisz? Chcesz zarabiać duże pieniądze i być wolny finansowo? Jeśli odpowiadasz twierdząco na powyższe pytania, z dużym prawdopodobieństwem brak Ci efektywności, a książka Daniela J. Kubacha jest właśnie dla Ciebie.
Sztuka efektywności to książka, która podchodzi do skuteczności, jako zagadnienia z dziedziny finansów i głównie na tym obszarze się skupia. Nie oznacza to jednak, że zarabianie większych pieniędzy nie wymaga zmian w całym naszym życiu. Dzięki technikom opisanym przez Daniela Kubacha mamy szansę przeanalizować nasze dotychczasowe zachowania i rozwinąć skrzydła. Wprowadzenie chociaż kilku z nich do swoich codziennych praktyk, będzie miało odzwierciedlenie w naszej efektywności. Pomyśl ile czasu, ale i pieniędzy zyskasz, stając się efektywny nie tylko w pracy, ale też w sferze związanej z odpoczynkiem.
Początkowo odniosłam wrażenie, że autor skupia się na banałach. W życiu jednak jest tak, że często o tych najprostszych i najbardziej oczywistych rzeczach zapominamy: poczynając od organizacji czasu, sytuacji na rynku, kontaktów społecznych, a kończąc na zdrowym odżywianiu i relaksie. Z każdą kolejną stroną książki byłam coraz bardziej zmotywowana do zmiany, a myślę, że Danielowi Kubachowi można jak najbardziej zaufać. W końcu sam zarabia miliony.
Masz wiele pomysłów, ale nie potrafisz zabrać się do działania? Chcesz osiągać jeszcze więcej w tym, co robisz? Chcesz zarabiać duże pieniądze i być wolny finansowo? Jeśli odpowiadasz twierdząco na powyższe pytania, z dużym prawdopodobieństwem brak Ci efektywności, a książka Daniela J. Kubacha jest właśnie dla Ciebie.
Sztuka efektywności to książka, która podchodzi do skuteczności, jako zagadnienia z dziedziny finansów i głównie na tym obszarze się skupia. Nie oznacza to jednak, że zarabianie większych pieniędzy nie wymaga zmian w całym naszym życiu. Dzięki technikom opisanym przez Daniela Kubacha mamy szansę przeanalizować nasze dotychczasowe zachowania i rozwinąć skrzydła. Wprowadzenie chociaż kilku z nich do swoich codziennych praktyk, będzie miało odzwierciedlenie w naszej efektywności. Pomyśl ile czasu, ale i pieniędzy zyskasz, stając się efektywny nie tylko w pracy, ale też w sferze związanej z odpoczynkiem.
Początkowo odniosłam wrażenie, że autor skupia się na banałach. W życiu jednak jest tak, że często o tych najprostszych i najbardziej oczywistych rzeczach zapominamy: poczynając od organizacji czasu, sytuacji na rynku, kontaktów społecznych, a kończąc na zdrowym odżywianiu i relaksie. Z każdą kolejną stroną książki byłam coraz bardziej zmotywowana do zmiany, a myślę, że Danielowi Kubachowi można jak najbardziej zaufać. W końcu sam zarabia miliony.
Magazyn Przestrzeń Joanna Niedziela
SuperPamięć w 31 dni. Triki, ćwiczenia, neurorozrywki
Pamiętasz?
„Skleroza nie boli”, „pamięć dziurowa jak sito” – te i inne powiedzenia z pewnością nie są Ci obce. Pamięć to zdolność do kodowania, przechowywania i wydobywania informacji, która ulega pogorszeniu, jeśli o nią nie dbamy. Staje się także zawodna wraz z wiekiem. Co zrobić, aby cieszyć się dobrą pamięcią przez długie lata? Z pomocą przychodzi nam Paulina Mechło i jej książka SuperPamięć w 31 dni. Triki, ćwiczenia, neurorozrywki.
SuperPamięć to miesięczny trening naszych szarych komórek. Nie są to jednak zwykłe nużące i wymęczające ćwiczenia, a wspaniała, stymulująca zabawa. Materiał na każdy dzień jest różnorodny i bogaty – od sposobów na lepsze zapamiętywanie, poprawę koncentracji, po łamigłówki.
Spytasz pewnie, po co się tak męczyć. Z jednego prostego powodu – pamięć można, a nawet trzeba ćwiczyć. Nie czekaj, zakup książkę Pauliny Mechło i zafunduj sobie intensywny trening pamięci. Naprawdę warto.
„Skleroza nie boli”, „pamięć dziurowa jak sito” – te i inne powiedzenia z pewnością nie są Ci obce. Pamięć to zdolność do kodowania, przechowywania i wydobywania informacji, która ulega pogorszeniu, jeśli o nią nie dbamy. Staje się także zawodna wraz z wiekiem. Co zrobić, aby cieszyć się dobrą pamięcią przez długie lata? Z pomocą przychodzi nam Paulina Mechło i jej książka SuperPamięć w 31 dni. Triki, ćwiczenia, neurorozrywki.
SuperPamięć to miesięczny trening naszych szarych komórek. Nie są to jednak zwykłe nużące i wymęczające ćwiczenia, a wspaniała, stymulująca zabawa. Materiał na każdy dzień jest różnorodny i bogaty – od sposobów na lepsze zapamiętywanie, poprawę koncentracji, po łamigłówki.
Spytasz pewnie, po co się tak męczyć. Z jednego prostego powodu – pamięć można, a nawet trzeba ćwiczyć. Nie czekaj, zakup książkę Pauliny Mechło i zafunduj sobie intensywny trening pamięci. Naprawdę warto.
Magazyn Przestrzeń Joanna Niedziela
SuperPamięć w 31 dni. Triki, ćwiczenia, neurorozrywki
W czasie studiów psychologicznych tematyce pamięci poświecono tyle czasu, że zapamiętałam, że pielęgnowana za młodu będzie efektywna w późniejszych latach. Sięgając po książkę Pauliny Mechło miałam nadzieję, że będzie stanowić ciekawą alternatywę dla wakacyjnego rozwiązywania sudoku i krzyżówek. „SuperPamięć w 31 dni. Techniki, ćwiczenia, neurorozrywki” to książka, która stanowi rozrywkę dla czytelnika, ale też wymaga od niego koncentracji i odcięcia od możliwie jak największej ilości bodźców otaczającego świata.
Wstęp do książki „SuperPamięć w 31 dni. Techniki, ćwiczenia, neurorozrywki” Pauliny Mechło stanowi krótka historia człowieka z niezwykłą pamięcią, analizą tego, jakim cudem mógł tak wiele zapamiętać, a ponadto przywołać z „magazynu pamięci” wiele wcześniej poznanych faktów. Kilka ćwiczeń w tej części stanowi próbę diagnozy pamięci dla czytelnika i zachęca do tego, by przez najbliższy miesiąc spędzić trochę czasu na treningu pamięci. Książka została podzielona na rozdziały – 31 dni. Każdego dnia czytelnik rozwiązuje kilka zadań, poznaje techniki pomagające zapamiętywać szybciej i więcej. Ostatni dzień jest podsumowaniem miesięcznego wysiłku i weryfikacją tego, czy nasz „mięsień pamięci” pracuje lepiej niż przed rozpoczęciem treningu. Przejrzysta forma ćwiczeń i rozwiązania na końcu książki, pozwalają na samodzielną pracę z książką. Przydatny okaże się stoper, ołówek i kartki, zatem trening możemy prowadzić gdzie tylko chcemy.
Po wstępnej diagnozie, która nie była dla mnie zbyt optymistyczna, z zapałem ruszyłam do rozwiązywania zadań kolejnych dni. Stopniowanie trudności zadań było odczuwalne, ale systematyczność i rzeczywiste poświęcenie czasu tylko na ćwiczenia, z każdym dniem przychodziło łatwiej. Plusem książki jest to, że nie „miażdży” czytelnika świadomością tego, jak słabą ma pamięć. Zachęty i motywujące zwroty autorki do czytelnika sprawiają, że chce się ćwiczyć.
Autorka pokazała, że każdy rodzaj pamięci trzeba ćwiczyć – zarówno tą krótko- jak i długotrwałą. Zapamiętywanie epizodów z naszego życia nie jest trudne, jednak przywołanie wspomnień wymaga więcej wysiłku. W książce poza ćwiczeniami przywoływane są konkretne mnemotechniki. Tym, dla których ta pozycja jest kolejną dotyczącą pamięci, raczej nic nowego nie wprowadza. Ktoś, kto zaczyna przygodę z treningiem pamięci zapoznany zostanie z techniką węzłów, podstawników cyfr, kreatywnych kart oraz z metodą miejsca. W książce podkreślana jest rola rymów, uporządkowań, skojarzeń i wizualizacji jako sposobów wspierających proces zapamiętywania. Pojęcia, które były mi dobrze znane, przedstawione zostały w krótkich opisach, natomiast bardziej skupiono się na ich wyćwiczeniu, dzięki czemu książka nie była tylko opisem, który po przeczytaniu odchodził w… niepamięć. Systematyczne powtórki weryfikują stan pamięci po kilku dniach treningu. Być może dla wielu szybsze odejmowanie czy zapamiętanie kilku więcej słów nie zmieni wiele, należy jednak pamiętać, że książka wprowadza czytelnika w świat treningu, zatem po miesięcznym wysiłku chętniej sięgniemy po kolejne ćwiczenia czy inne książki, ponieważ rutyna „gimnastyki pamięci” wejdzie nam przez miesiąc w krew. Ważne jest zwrócenie przez autorkę uwagi na to, że mamy różne sposoby przyswajania wiedzy (słuchowcy, wzrokowcy, kinestetycy). Dzięki temu każdy może odkryć sposób zapamiętywania, który najbardziej mu odpowiada, przy jednoczesnym ćwiczeniu pozostałych.
Autorka książki jest psychologiem specjalizującym się w neurokognitywistyce oraz laureatką nagrody Teofrasta przyznanej przez magazyn „Charaktery” za współautorstwo książki pt. „Trening intelektu. Wyćwicz pamięć, koncentrację i kreatywność w 31 dni”. W myśl powiedzenia, że „ćwiczenie czyni mistrza” zarówno w pracy zawodowej jak i w pisanych książkach, większą wagę przywiązuje do treningu, który aktywizuje uczestnika, przez co nabywa konkretne umiejętności.
„SuperPamięć w 31 dni. Techniki, ćwiczenia, neurorozrywki” to książka dla każdego. Dzięki niej rozwiniemy w sobie zdolność zapamiętywania imion, numerów telefonu, informacji z czytanego tekstu. Łatwiej przyjdzie nam uczyć się słówek w języku obcym, nauka dat, dokonywanie obliczeń czy zapamiętanie przepisu na ulubione ciasto. Jest to zatem dobry prezent na rozpoczynający się rok szkolny.
Książka podobała mi się z wielu powodów: przejrzystość, wiele różnych ćwiczeń, powtórki, motywacja od autorki. Ważne było zwrócenie uwagi na to, że wyobraźnia i kreatywność wspierają naukę. Zapach, obraz, słowo mogą przywołać wspomnienia z odległej przeszłości, warto więc wykorzystywać je podczas nauki czy pracy. Życie trzeba sobie ułatwiać, dlatego warto mieć „SuperPamięć w 31 dni. Techniki, ćwiczenia, neurorozrywki” Pauliny Mechło w swojej biblioteczce.
Wstęp do książki „SuperPamięć w 31 dni. Techniki, ćwiczenia, neurorozrywki” Pauliny Mechło stanowi krótka historia człowieka z niezwykłą pamięcią, analizą tego, jakim cudem mógł tak wiele zapamiętać, a ponadto przywołać z „magazynu pamięci” wiele wcześniej poznanych faktów. Kilka ćwiczeń w tej części stanowi próbę diagnozy pamięci dla czytelnika i zachęca do tego, by przez najbliższy miesiąc spędzić trochę czasu na treningu pamięci. Książka została podzielona na rozdziały – 31 dni. Każdego dnia czytelnik rozwiązuje kilka zadań, poznaje techniki pomagające zapamiętywać szybciej i więcej. Ostatni dzień jest podsumowaniem miesięcznego wysiłku i weryfikacją tego, czy nasz „mięsień pamięci” pracuje lepiej niż przed rozpoczęciem treningu. Przejrzysta forma ćwiczeń i rozwiązania na końcu książki, pozwalają na samodzielną pracę z książką. Przydatny okaże się stoper, ołówek i kartki, zatem trening możemy prowadzić gdzie tylko chcemy.
Po wstępnej diagnozie, która nie była dla mnie zbyt optymistyczna, z zapałem ruszyłam do rozwiązywania zadań kolejnych dni. Stopniowanie trudności zadań było odczuwalne, ale systematyczność i rzeczywiste poświęcenie czasu tylko na ćwiczenia, z każdym dniem przychodziło łatwiej. Plusem książki jest to, że nie „miażdży” czytelnika świadomością tego, jak słabą ma pamięć. Zachęty i motywujące zwroty autorki do czytelnika sprawiają, że chce się ćwiczyć.
Autorka pokazała, że każdy rodzaj pamięci trzeba ćwiczyć – zarówno tą krótko- jak i długotrwałą. Zapamiętywanie epizodów z naszego życia nie jest trudne, jednak przywołanie wspomnień wymaga więcej wysiłku. W książce poza ćwiczeniami przywoływane są konkretne mnemotechniki. Tym, dla których ta pozycja jest kolejną dotyczącą pamięci, raczej nic nowego nie wprowadza. Ktoś, kto zaczyna przygodę z treningiem pamięci zapoznany zostanie z techniką węzłów, podstawników cyfr, kreatywnych kart oraz z metodą miejsca. W książce podkreślana jest rola rymów, uporządkowań, skojarzeń i wizualizacji jako sposobów wspierających proces zapamiętywania. Pojęcia, które były mi dobrze znane, przedstawione zostały w krótkich opisach, natomiast bardziej skupiono się na ich wyćwiczeniu, dzięki czemu książka nie była tylko opisem, który po przeczytaniu odchodził w… niepamięć. Systematyczne powtórki weryfikują stan pamięci po kilku dniach treningu. Być może dla wielu szybsze odejmowanie czy zapamiętanie kilku więcej słów nie zmieni wiele, należy jednak pamiętać, że książka wprowadza czytelnika w świat treningu, zatem po miesięcznym wysiłku chętniej sięgniemy po kolejne ćwiczenia czy inne książki, ponieważ rutyna „gimnastyki pamięci” wejdzie nam przez miesiąc w krew. Ważne jest zwrócenie przez autorkę uwagi na to, że mamy różne sposoby przyswajania wiedzy (słuchowcy, wzrokowcy, kinestetycy). Dzięki temu każdy może odkryć sposób zapamiętywania, który najbardziej mu odpowiada, przy jednoczesnym ćwiczeniu pozostałych.
Autorka książki jest psychologiem specjalizującym się w neurokognitywistyce oraz laureatką nagrody Teofrasta przyznanej przez magazyn „Charaktery” za współautorstwo książki pt. „Trening intelektu. Wyćwicz pamięć, koncentrację i kreatywność w 31 dni”. W myśl powiedzenia, że „ćwiczenie czyni mistrza” zarówno w pracy zawodowej jak i w pisanych książkach, większą wagę przywiązuje do treningu, który aktywizuje uczestnika, przez co nabywa konkretne umiejętności.
„SuperPamięć w 31 dni. Techniki, ćwiczenia, neurorozrywki” to książka dla każdego. Dzięki niej rozwiniemy w sobie zdolność zapamiętywania imion, numerów telefonu, informacji z czytanego tekstu. Łatwiej przyjdzie nam uczyć się słówek w języku obcym, nauka dat, dokonywanie obliczeń czy zapamiętanie przepisu na ulubione ciasto. Jest to zatem dobry prezent na rozpoczynający się rok szkolny.
Książka podobała mi się z wielu powodów: przejrzystość, wiele różnych ćwiczeń, powtórki, motywacja od autorki. Ważne było zwrócenie uwagi na to, że wyobraźnia i kreatywność wspierają naukę. Zapach, obraz, słowo mogą przywołać wspomnienia z odległej przeszłości, warto więc wykorzystywać je podczas nauki czy pracy. Życie trzeba sobie ułatwiać, dlatego warto mieć „SuperPamięć w 31 dni. Techniki, ćwiczenia, neurorozrywki” Pauliny Mechło w swojej biblioteczce.
moznaprzeczytac.pl Angela D
Piękna papryczka uwodzi kształtem. Zamień kilogramy na zabójczą pewność siebie. Wydanie II rozszerzone
Ku czerwonym szpilkom
Nie mam czasu na gotowanie i przejmowanie się dietą. W mojej rodzinie wszyscy mają nadwagę. Potężne uda są moim genetycznym spadkiem i nic się nie da z nimi zrobić – takie zdania często wypowiadamy, nieświadomi tego, że sabotujemy tym samym wszystkie plany zmian, zanim jeszcze wprowadzimy je w życie. Przekonania nabyte w toku rozwoju, fałszywe sądy wygłaszane przez otoczenie są naszym balastem, który utrudnia dojście do celu. Tymczasem kiedy naszym marzeniem jest zgubienie paru centymetrów w biodrach, za nic powinniśmy mieć nagabywania cioci w kwestii kolejnego kawałka jej pysznego ciasta czy obrazę mamy, kiedy nie chcemy uraczyć się jej tłustym rosołem i ziemniakami z kotletem. Dopiero kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że to nasze ciało i to my odpowiadamy za to, jak będzie wyglądało, zyskamy wolność i siłę potrzebne do wprowadzenia zmiany.
Jeśli pojawiają się jeszcze jakieś wątpliwości w kwestii decydowania o naszym ciele, warto sięgnąć po poradnik napisany przez Edytę Draus, dwukrotną mistrzynię Polski w fitness sylwetkowym, pasjonatkę treningu siłowego i… absolwentkę ASP. Publikacja Piękna papryczka uwodzi kształtem. Zamień kilogramy na zabójczą pewność siebie wydawnictwa Sensus to nie tylko zbiór porad dotyczących diety czy rzeźbienia ciała, ale przede wszystkim rewelacyjny trening automotywacyjny.
Swoją przygodę z fitnessem zaczynałam od zera. Jeść i ćwiczyć uczyłam się tak, jak dziecko uczy się chodzić – pisze autorka, przekonując, że już dziś możemy zrobić pierwszy mały krok w kierunku wymarzonej sylwetki. To wystarczy, by zapoczątkować cały proces zmian, które zapewne nastąpią, a dotyczą one nie tylko ubywających kilogramów. Może zaczniesz wcześniej wstawać i bardziej szanować czas, który teraz marnujesz na bzdury. Częściej niż z kacem będziesz budzić się z zakwasami. Może odkryjesz kuchnię wegańską i polubisz piekarnik – to tylko kilka z przejawów pojawienia się nowej istoty, która zaczęła o siebie dbać, która robiąc coś dla siebie, sprawia, że zmieniają się również inni.
W kolejnych rozdziałach książki autorka pisze o tym, jak istotna jest stała dostawa paliwa, czyli zwiększenie liczby posiłków, a także zwracanie uwagi na jakość jedzenia i zachęca do… spokoju (ach, ten zgubny kortyzol!). Sporo dowiemy się o aminokwasach i proteinach, autorka zamieszcza również listy podstawowych produktów ze wskazaniem zawartości białka czy tłuszczu bądź indeksu glikemicznego. Pozwala to planować nasze posiłki i zachować równowagę w kwestii wszystkich niezbędnych składników pokarmowych.
Draus pisze także o cholesterolu i odwiecznej nad nim dyskusji, o nienasyconych kwasach tłuszczowych, robi przegląd produktów zawierających kwasy omega-3 i omega-6, podkreśla znaczenie tłuszczy w naszym życiu. Omawia również podstawowe witaminy i mikroleementy, niezbędne do prawidłowego rozwoju, zwraca uwagę na najlepszy sposób spożywania warzyw.
Z poradnika dowiemy się również, jakie znaczenie dla prawidłowej diety ma nasza grupa krwi, poznamy produkty wskazane dla każdej z nich, a także te, które najlepiej wykluczyć z diety. Porusza również temat zakwaszenia organizmu, omawia określone typy budowy i charakterystyczne reakcje na określoną dietę i treningi. Poznajemy ponadto zasady treningowe, z których wiele wykorzystywanych jest przy budowie masy mięśniowej przez zaawansowanych ćwiczących, co nie przeszkadza w ich użyciu przez nowicjuszy.
Jak pisze autorka: Jeśli nie potrzebujesz tyłka ze stali, supłów na plecach i żył grubości kciuka na przedramionach, trening ogólnorozwojowy wystarczy. Poznamy zatem najważniejsze ćwiczenia, zaś poprawność ich wykonania gwarantuje szczegółowy opis i zdjęcia.
Dużym atutem publikacji jest bezpośredni język autorki, która pozwala odetchnąć od przeintelektualizowanego bełkotu i nie zarzuca medycznymi terminami, ale pisze dosadnie i obrazowo. Już sama lektura książki budzi przeciwko kolejnemu kawałkowi serniczka na deser i sprawia, że chce się trzasnąć drzwiami i pobiec przed siebie, ku zdrowiu. Co też niniejszym czynię…
Nie mam czasu na gotowanie i przejmowanie się dietą. W mojej rodzinie wszyscy mają nadwagę. Potężne uda są moim genetycznym spadkiem i nic się nie da z nimi zrobić – takie zdania często wypowiadamy, nieświadomi tego, że sabotujemy tym samym wszystkie plany zmian, zanim jeszcze wprowadzimy je w życie. Przekonania nabyte w toku rozwoju, fałszywe sądy wygłaszane przez otoczenie są naszym balastem, który utrudnia dojście do celu. Tymczasem kiedy naszym marzeniem jest zgubienie paru centymetrów w biodrach, za nic powinniśmy mieć nagabywania cioci w kwestii kolejnego kawałka jej pysznego ciasta czy obrazę mamy, kiedy nie chcemy uraczyć się jej tłustym rosołem i ziemniakami z kotletem. Dopiero kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że to nasze ciało i to my odpowiadamy za to, jak będzie wyglądało, zyskamy wolność i siłę potrzebne do wprowadzenia zmiany.
Jeśli pojawiają się jeszcze jakieś wątpliwości w kwestii decydowania o naszym ciele, warto sięgnąć po poradnik napisany przez Edytę Draus, dwukrotną mistrzynię Polski w fitness sylwetkowym, pasjonatkę treningu siłowego i… absolwentkę ASP. Publikacja Piękna papryczka uwodzi kształtem. Zamień kilogramy na zabójczą pewność siebie wydawnictwa Sensus to nie tylko zbiór porad dotyczących diety czy rzeźbienia ciała, ale przede wszystkim rewelacyjny trening automotywacyjny.
Swoją przygodę z fitnessem zaczynałam od zera. Jeść i ćwiczyć uczyłam się tak, jak dziecko uczy się chodzić – pisze autorka, przekonując, że już dziś możemy zrobić pierwszy mały krok w kierunku wymarzonej sylwetki. To wystarczy, by zapoczątkować cały proces zmian, które zapewne nastąpią, a dotyczą one nie tylko ubywających kilogramów. Może zaczniesz wcześniej wstawać i bardziej szanować czas, który teraz marnujesz na bzdury. Częściej niż z kacem będziesz budzić się z zakwasami. Może odkryjesz kuchnię wegańską i polubisz piekarnik – to tylko kilka z przejawów pojawienia się nowej istoty, która zaczęła o siebie dbać, która robiąc coś dla siebie, sprawia, że zmieniają się również inni.
W kolejnych rozdziałach książki autorka pisze o tym, jak istotna jest stała dostawa paliwa, czyli zwiększenie liczby posiłków, a także zwracanie uwagi na jakość jedzenia i zachęca do… spokoju (ach, ten zgubny kortyzol!). Sporo dowiemy się o aminokwasach i proteinach, autorka zamieszcza również listy podstawowych produktów ze wskazaniem zawartości białka czy tłuszczu bądź indeksu glikemicznego. Pozwala to planować nasze posiłki i zachować równowagę w kwestii wszystkich niezbędnych składników pokarmowych.
Draus pisze także o cholesterolu i odwiecznej nad nim dyskusji, o nienasyconych kwasach tłuszczowych, robi przegląd produktów zawierających kwasy omega-3 i omega-6, podkreśla znaczenie tłuszczy w naszym życiu. Omawia również podstawowe witaminy i mikroleementy, niezbędne do prawidłowego rozwoju, zwraca uwagę na najlepszy sposób spożywania warzyw.
Z poradnika dowiemy się również, jakie znaczenie dla prawidłowej diety ma nasza grupa krwi, poznamy produkty wskazane dla każdej z nich, a także te, które najlepiej wykluczyć z diety. Porusza również temat zakwaszenia organizmu, omawia określone typy budowy i charakterystyczne reakcje na określoną dietę i treningi. Poznajemy ponadto zasady treningowe, z których wiele wykorzystywanych jest przy budowie masy mięśniowej przez zaawansowanych ćwiczących, co nie przeszkadza w ich użyciu przez nowicjuszy.
Jak pisze autorka: Jeśli nie potrzebujesz tyłka ze stali, supłów na plecach i żył grubości kciuka na przedramionach, trening ogólnorozwojowy wystarczy. Poznamy zatem najważniejsze ćwiczenia, zaś poprawność ich wykonania gwarantuje szczegółowy opis i zdjęcia.
Dużym atutem publikacji jest bezpośredni język autorki, która pozwala odetchnąć od przeintelektualizowanego bełkotu i nie zarzuca medycznymi terminami, ale pisze dosadnie i obrazowo. Już sama lektura książki budzi przeciwko kolejnemu kawałkowi serniczka na deser i sprawia, że chce się trzasnąć drzwiami i pobiec przed siebie, ku zdrowiu. Co też niniejszym czynię…
granice.pl Justyna Gul