Recenzje
Czysty kod. Podręcznik dobrego programisty
Jednym z bestsellerów wydawnictwa Helion jest książka „Czysty kod. Podręcznik dobrego programisty”, której autorem jest Robert Martin. Jej wysoka pozycja na liście sprzedaży nie powinna nikogo dziwić, bo nie ważne, czy programujemy w Javie, C++, czy w innym języku, ważne żeby nasz kod nie tylko działał poprawnie, ale także był napisany w sposób profesjonalny, spełniający standardy i dobre praktyki. Każdy z nas powinien dążyć do takiego kodu, stale podwyższać jego jakość, w czym niewątpliwie pomoże nam książka „Czysty kod. Podręcznik dobrego programisty”.
Książka „Czysty kod. Podręcznik dobrego programisty” podzielona została na trzy części. W pierwszej z nich autor opisał zasady i praktyki tworzenia dobrego i czystego kodu. Tematyka poruszanych problemów jest bardzo szeroka, począwszy od tworzenia nazw, poprzez komentarze, funkcje, obiekty, klasy, testy jednostkowe i wiele innych. Praktycznie każdy element tworzonego kodu został przeanalizowany. Autor na przykładowych fragmentach kodu przestawia często popełniane błędy, prezentując nam bardziej profesjonalne rozwiązania, jednocześnie tłumacząc, czemu są one lepsze. Wszystko to przekazane w bardzo strawnej formie, nawet osoba niezbyt zaawansowana powinna bez trudu przyswoić przekazywaną wiedzę. Podsumowując – elementarz dla każdego programisty!
Jeśli ktoś dotychczas narzekał na zbyt małą ilość kodu w treści, to w drugiej części będzie w raju (pozostali będą w piekle:)). Otóż autor w tym fragmencie prezentuje sposoby czyszczenia i naprawy kodu. Mamy kilka sporych (listingi sięgające nawet kilku stron) przykładów niepoprawnego kodu i jesteśmy świadkami stopniowego refactoringu, aby wyjściowy kod spełniał wszelkie standardy. Ta część wymaga od nas zdecydowanie więcej skupienia, aby móc wyłapać wszelkie niuanse w prezentowanych listingach, ale naprawdę warto poświęcić więcej czasu na te rozdziały. Co do samego kodu, to w całej książce przykłady dotyczą języka Java, ale programiści innych języków obiektowych nie powinni mieć najmniejszych problemów z ich zrozumieniem.
Trzecia część książki jest czymś w stylu podsumowania dwóch wcześniejszych. W pojedynczym rozdziale zebrane i uporządkowane zostały sytuacje, które wymagały zmian w kodzie. Bardzo przydatny fragment, wspomagający usystematyzowanie i przyswojenie świeżo zdobytych informacji. Uzupełnieniem książki jest rozdział dotyczący współbieżności w Javie, wg mnie zbędny dodatek, nie do końca wpasowany w główną tematykę książki, a przyda się głównie dla koderów języka Java.
Podsumowując, „Czysty kod. Podręcznik dobrego programisty” to lektura obowiązkowa dla profesjonalnych programistów. Kod jest wizytówką każdego kodera, dlatego stale musimy dbać o rozwój swoich umiejętności, a książka Roberta Martina jest świetną inwestycją w tym kierunku. Polecam!
Książka „Czysty kod. Podręcznik dobrego programisty” podzielona została na trzy części. W pierwszej z nich autor opisał zasady i praktyki tworzenia dobrego i czystego kodu. Tematyka poruszanych problemów jest bardzo szeroka, począwszy od tworzenia nazw, poprzez komentarze, funkcje, obiekty, klasy, testy jednostkowe i wiele innych. Praktycznie każdy element tworzonego kodu został przeanalizowany. Autor na przykładowych fragmentach kodu przestawia często popełniane błędy, prezentując nam bardziej profesjonalne rozwiązania, jednocześnie tłumacząc, czemu są one lepsze. Wszystko to przekazane w bardzo strawnej formie, nawet osoba niezbyt zaawansowana powinna bez trudu przyswoić przekazywaną wiedzę. Podsumowując – elementarz dla każdego programisty!
Jeśli ktoś dotychczas narzekał na zbyt małą ilość kodu w treści, to w drugiej części będzie w raju (pozostali będą w piekle:)). Otóż autor w tym fragmencie prezentuje sposoby czyszczenia i naprawy kodu. Mamy kilka sporych (listingi sięgające nawet kilku stron) przykładów niepoprawnego kodu i jesteśmy świadkami stopniowego refactoringu, aby wyjściowy kod spełniał wszelkie standardy. Ta część wymaga od nas zdecydowanie więcej skupienia, aby móc wyłapać wszelkie niuanse w prezentowanych listingach, ale naprawdę warto poświęcić więcej czasu na te rozdziały. Co do samego kodu, to w całej książce przykłady dotyczą języka Java, ale programiści innych języków obiektowych nie powinni mieć najmniejszych problemów z ich zrozumieniem.
Trzecia część książki jest czymś w stylu podsumowania dwóch wcześniejszych. W pojedynczym rozdziale zebrane i uporządkowane zostały sytuacje, które wymagały zmian w kodzie. Bardzo przydatny fragment, wspomagający usystematyzowanie i przyswojenie świeżo zdobytych informacji. Uzupełnieniem książki jest rozdział dotyczący współbieżności w Javie, wg mnie zbędny dodatek, nie do końca wpasowany w główną tematykę książki, a przyda się głównie dla koderów języka Java.
Podsumowując, „Czysty kod. Podręcznik dobrego programisty” to lektura obowiązkowa dla profesjonalnych programistów. Kod jest wizytówką każdego kodera, dlatego stale musimy dbać o rozwój swoich umiejętności, a książka Roberta Martina jest świetną inwestycją w tym kierunku. Polecam!
itbooks.pl Karol Kubuś; 2015-09-22
Mininawyki. Małymi krokami do sukcesu
O tym, że motywacja to przereklamowane narzędzie rozwoju osobistego, przekonał się każdy, kto w którymś momencie ją utracił. Ale nie każdy ma odwagę powiedzieć to głośno – w przeciwieństwie do Stephena Guise’a, autora „Mininawyków”.
Kiedy motywacja zawodzi, większość osób albo obwinia siebie, popadając w nastrój depresyjny, albo szuka nowych „motywatorów” – osób, technik. („Masz motywację? To działaj! Nie masz? To się zmotywuj! Ale jak? Przyjdź na szkolenie, przemówienie, obejrzyj video, posłuchaj podcastu, przeczytaj książkę…”) Według badań, jedynie 7% osób realizuje swoje postanowienia. A co z pozostałymi? Wszystko (z nimi) w porządku – mówi Guise w swojej książce (Uff…) Po prostu brakuje im skutecznej strategii. Prawdopodobnie stawiają sobie zbyt ambitne, nierealistyczne cele. Przeceniają swoją motywację i siłę woli (samokontrolę), a nie doceniają… siły nawyków. Potęgi małych kroczków. Innymi słowy – gubi ich pycha i brak pokory. Co więcej, działają wbrew swojemu mózgowi. A ten opiera się wszelkim zmianom. Tymczasem życie to w 45% funkcjonowanie nawykowe. I lepiej mieć choćby (pozornie śmieszny) mini-nawyk robienia 1 pompki dziennie niż wielki plan robienia 100… Niezrealizowany. O tym przekonuje w swojej najnowszej książce „Mininawyki” (Tak na marginesie – autor od „Wyzwania 1 pompki dziennie” doszedł do 3 wizyt na siłowni w tygodniu).
Chociaż zdewaluowanie roli motywacji w procesie rozwoju brzmi (w środowisku tzw. „rozwojowców”) niemal obrazoburczo, Guise wcale nie jest pierwszym, który to czyni. Zaproponowana przez niego strategia nawiązuje do znanej filozofii „małych kroczków”, opisanej w doskonałej książce pt. „Filozofia Kaizen. Jak mały krok może zmienić Twoje życie” R. Maurera. W Internecie dostępna jest z kolei inspirująca przemowa Fogga z cyklu TEDxTalks o tym, jak maleńkie nawyki mogą zmienić życie: „Forget big change, start with a tiny habit„. Naprawdę warto obejrzeć te nagranie. Podczas lektury „Mininawyków” Guise’a byłam też w trakcie czytania innej pozycji poświęconej tej tematyce – zrecenzowanej już na MoznaPrzeczytac.pl „Sile woli„. Mając sporą wiedzę z powyższych źródeł, po „Mininawykach” nie spodziewałam się zbyt wiele, a już na pewno nie tak pasjonującej lektury!
Dlaczego pasjonującej?
Ponieważ w prosty (nieprzeintelektualizowany), ale interesujący sposób autor porusza wiele kontrowersyjnych kwestii i odpowiada na wiele nurtujących pytań, m.in.: Dlaczego poleganie na motywacji to strategia prowadząca do porażki (sic!)? Dlaczego realizowanie długoterminowych celów jest tak trudne? Jak działa ludzki mózg i dlaczego opiera się zmianom? Czy siła woli działa jak mięsień, czy też stanowi ograniczony zasób, który można wyczerpać? Jak długo trwa kształtowanie się nawyków (i dlaczego „21 dni” to mit)? Co wspólnego z siłą woli, samokontrolą i budowaniem nawyków ma poziom glukozy we krwi
Na zaledwie 130 stronach niepozornej książeczki o formacie zeszytu Guise dokonał rzeczy niebywałej – zawarł całkiem solidną porcję wiedzy psychologicznej podpartej wynikami najnowszych badań, wyciągnął wnioski z teorii oraz przedstawił strategię jej praktycznego wykorzystania w życiu codziennym. A wszystko to napisane zostało prosto, jasno i konkretnie – bez tzw. „lania wody”. I co więcej – bez autoreklamy, promocji czy sprzedaży kolejnych produktów (zwracam na to ostatnio szczególną uwagę). Zachwyciła mnie ta pozycja – prostotą, klarownością przekazu, pragmatyzmem. Jestem przekonana, że poradnik Guise’a przypadnie do gustu szczególnie tym czytelnikom, którzy odczuwają przesyt amerykańskiej pop-psychologii.
Ale czas wyjaśnić: czym właściwie jest „mininawyk”? Mówiąc najprościej – jak najbardziej zminiaturyzowaną wersją celu, który chcesz osiągnąć – taką, która nie budzi oporu (Twojego mózgu, sic!). Jeśli swoje cele formułujesz tak, jak większość ludzi, pewnie brzmią mniej więcej w ten sposób: „Od jutra zaczynam biegać (godzinę dziennie, a co!)”, „Każdego dnia będę się uczyć 100 nowych słówek z…”, „Do wakacji schudnę 20 kg”, itp., itd. Takie cele dosłownie POŻERAJĄ energię mózgu! A jakbyś się czuł, gdyby ktoś powiedział Ci: „rób nie 100 pompek, a 1 dziennie„, „ucz się nie 100 słówek z języka obcego, a 3″, „medytuj nie godzinę, a 5 minut „? Czy byłoby łatwiej? Czy opór przez każdorazowym rozpoczęciem danego działania będzie mniejszy? I jak często, zasypiając, będziesz mógł pogratulować sobie odniesionego sukcesu? Tak właśnie działają MININAWYKI. Pozwalają zacząć, pozwalają wytrwać i pozwalają zbudować poczucie własnej skuteczności, a w efekcie – odnieść sukces. A całkiem przy okazji – wykształcić samokontrolę (Psychologiczne podstawy strategii mininawyków oraz szczegółową strategię ich budowania zawarto w książce).
Na temat „Mininawyków” Guise’a mogłabym napisać jeszcze sporo dobrego, ale działania jego strategii trzeba po prostu doświadczyć – zdaję sobie sprawę, że może wydawać się nieco „naiwna”, lecz w rzeczywistości ma bardzo solidne naukowe podstawy. Ja już mam swoją listę 3 mininawyków i jestem bardzo ciekawa efektów tego eksperymentu. Wiem, że jeśli coś zawiedzie, to najpewniej z powodu (mojej) nadmiernej ambicji oraz braku pokory.
Bowiem, jak pisze autor:
Kiedy motywacja zawodzi, większość osób albo obwinia siebie, popadając w nastrój depresyjny, albo szuka nowych „motywatorów” – osób, technik. („Masz motywację? To działaj! Nie masz? To się zmotywuj! Ale jak? Przyjdź na szkolenie, przemówienie, obejrzyj video, posłuchaj podcastu, przeczytaj książkę…”) Według badań, jedynie 7% osób realizuje swoje postanowienia. A co z pozostałymi? Wszystko (z nimi) w porządku – mówi Guise w swojej książce (Uff…) Po prostu brakuje im skutecznej strategii. Prawdopodobnie stawiają sobie zbyt ambitne, nierealistyczne cele. Przeceniają swoją motywację i siłę woli (samokontrolę), a nie doceniają… siły nawyków. Potęgi małych kroczków. Innymi słowy – gubi ich pycha i brak pokory. Co więcej, działają wbrew swojemu mózgowi. A ten opiera się wszelkim zmianom. Tymczasem życie to w 45% funkcjonowanie nawykowe. I lepiej mieć choćby (pozornie śmieszny) mini-nawyk robienia 1 pompki dziennie niż wielki plan robienia 100… Niezrealizowany. O tym przekonuje w swojej najnowszej książce „Mininawyki” (Tak na marginesie – autor od „Wyzwania 1 pompki dziennie” doszedł do 3 wizyt na siłowni w tygodniu).
Chociaż zdewaluowanie roli motywacji w procesie rozwoju brzmi (w środowisku tzw. „rozwojowców”) niemal obrazoburczo, Guise wcale nie jest pierwszym, który to czyni. Zaproponowana przez niego strategia nawiązuje do znanej filozofii „małych kroczków”, opisanej w doskonałej książce pt. „Filozofia Kaizen. Jak mały krok może zmienić Twoje życie” R. Maurera. W Internecie dostępna jest z kolei inspirująca przemowa Fogga z cyklu TEDxTalks o tym, jak maleńkie nawyki mogą zmienić życie: „Forget big change, start with a tiny habit„. Naprawdę warto obejrzeć te nagranie. Podczas lektury „Mininawyków” Guise’a byłam też w trakcie czytania innej pozycji poświęconej tej tematyce – zrecenzowanej już na MoznaPrzeczytac.pl „Sile woli„. Mając sporą wiedzę z powyższych źródeł, po „Mininawykach” nie spodziewałam się zbyt wiele, a już na pewno nie tak pasjonującej lektury!
Dlaczego pasjonującej?
Ponieważ w prosty (nieprzeintelektualizowany), ale interesujący sposób autor porusza wiele kontrowersyjnych kwestii i odpowiada na wiele nurtujących pytań, m.in.: Dlaczego poleganie na motywacji to strategia prowadząca do porażki (sic!)? Dlaczego realizowanie długoterminowych celów jest tak trudne? Jak działa ludzki mózg i dlaczego opiera się zmianom? Czy siła woli działa jak mięsień, czy też stanowi ograniczony zasób, który można wyczerpać? Jak długo trwa kształtowanie się nawyków (i dlaczego „21 dni” to mit)? Co wspólnego z siłą woli, samokontrolą i budowaniem nawyków ma poziom glukozy we krwi
Na zaledwie 130 stronach niepozornej książeczki o formacie zeszytu Guise dokonał rzeczy niebywałej – zawarł całkiem solidną porcję wiedzy psychologicznej podpartej wynikami najnowszych badań, wyciągnął wnioski z teorii oraz przedstawił strategię jej praktycznego wykorzystania w życiu codziennym. A wszystko to napisane zostało prosto, jasno i konkretnie – bez tzw. „lania wody”. I co więcej – bez autoreklamy, promocji czy sprzedaży kolejnych produktów (zwracam na to ostatnio szczególną uwagę). Zachwyciła mnie ta pozycja – prostotą, klarownością przekazu, pragmatyzmem. Jestem przekonana, że poradnik Guise’a przypadnie do gustu szczególnie tym czytelnikom, którzy odczuwają przesyt amerykańskiej pop-psychologii.
Ale czas wyjaśnić: czym właściwie jest „mininawyk”? Mówiąc najprościej – jak najbardziej zminiaturyzowaną wersją celu, który chcesz osiągnąć – taką, która nie budzi oporu (Twojego mózgu, sic!). Jeśli swoje cele formułujesz tak, jak większość ludzi, pewnie brzmią mniej więcej w ten sposób: „Od jutra zaczynam biegać (godzinę dziennie, a co!)”, „Każdego dnia będę się uczyć 100 nowych słówek z…”, „Do wakacji schudnę 20 kg”, itp., itd. Takie cele dosłownie POŻERAJĄ energię mózgu! A jakbyś się czuł, gdyby ktoś powiedział Ci: „rób nie 100 pompek, a 1 dziennie„, „ucz się nie 100 słówek z języka obcego, a 3″, „medytuj nie godzinę, a 5 minut „? Czy byłoby łatwiej? Czy opór przez każdorazowym rozpoczęciem danego działania będzie mniejszy? I jak często, zasypiając, będziesz mógł pogratulować sobie odniesionego sukcesu? Tak właśnie działają MININAWYKI. Pozwalają zacząć, pozwalają wytrwać i pozwalają zbudować poczucie własnej skuteczności, a w efekcie – odnieść sukces. A całkiem przy okazji – wykształcić samokontrolę (Psychologiczne podstawy strategii mininawyków oraz szczegółową strategię ich budowania zawarto w książce).
Na temat „Mininawyków” Guise’a mogłabym napisać jeszcze sporo dobrego, ale działania jego strategii trzeba po prostu doświadczyć – zdaję sobie sprawę, że może wydawać się nieco „naiwna”, lecz w rzeczywistości ma bardzo solidne naukowe podstawy. Ja już mam swoją listę 3 mininawyków i jestem bardzo ciekawa efektów tego eksperymentu. Wiem, że jeśli coś zawiedzie, to najpewniej z powodu (mojej) nadmiernej ambicji oraz braku pokory.
Bowiem, jak pisze autor:
- To, że robi się choć trochę, jest nieskończenie większym osiągnięciem niż nicnierobienie (z punktu widzenia i matematyki, i praktyki).
- To, że robi się choć trochę każdego dnia, ma większą wartości niż to, że robić się dużo jednego dnia, a kiedy indziej nic. O ile „większą” wartość? O niebo większą wartość, ponieważ to, że robi się choć trochę każdego dnia, wystarcza, aby położyć fundamenty na całe życie (…)” (s. 10).
moznaprzeczytac.pl MN; 2015-09-23
SuperPamięć w 31 dni. Triki, ćwiczenia, neurorozrywki
Najdłuższe wakacje w życiu, trzeba trochę wysilić swój mózg, by na uczelnię nie zawitać z zanikiem jakichkolwiek umiejętności do przyswajania wiedzy. Nadarzyła się okazja, by sięgnąć po "SuperPamięć w 31 dni" autorstwa Pauliny Mechło, psycholog neurokognitywistki, tak też więc zrobiłam z zapasem motywacji i chęcią do trenowania swojego móżdżku w ciekawy sposób.
Okładka zachęca, wyraziste kolory przyciągają, tak samo jak i słowa zachęty na odwrocie, wymieniające liczne korzyści z ćwiczeń zawartych w książce. No cóż, nie traćmy więcej czasu, do roboty!
Początki bywają trudne, nie straciłam więc swego zapału po diagnozie wstępnej. Brnęłam dalej.
Autorka prezentuje swym czytelnikom liczne metody i techniki trenowania pamięci. Poznamy m.in mnemotechnikę węzłów(i solidnie ją wyćwiczymy) czy łańcuchową metodę skojarzeń, będziemy liczyć na czas, angażować każdy rodzaj pamięci, skupiać się na pogłębianiu koncentracji, czy łatwiejszym zapamiętywaniu dat bądź imion. Wszystko to sprawia, iż "Super Pamięć w 31 dni" jest niezwykle praktycznym podręcznikiem. Jeśli podejdziemy do niego na serio i ze sporą dozą motywacji, skorzystamy z jego zasobów z pewnością, i nie straszna nam już będzie żadna, nawet okrutnie długa lista zakupów.
Trzeba się jednak uzbroić w cierpliwość, ćwiczenia bowiem do łatwych nie należą. Biorąc jednak pod uwagę słynne powiedzenie "no pain, no gain", które w tym przypadku sprawdza się stuprocentowo...warto się trochę pomęczyć!
Jeśli więc nie zraża Was idea solidnego treningu-zróbcie tę przyjemność własnemu mózgowi. Ołówek w dłoń, stoper w pełnej gotowości i...do dzieła! Czas na 31-dniową przygodę z własną pamięcią.
Okładka zachęca, wyraziste kolory przyciągają, tak samo jak i słowa zachęty na odwrocie, wymieniające liczne korzyści z ćwiczeń zawartych w książce. No cóż, nie traćmy więcej czasu, do roboty!
Początki bywają trudne, nie straciłam więc swego zapału po diagnozie wstępnej. Brnęłam dalej.
Autorka prezentuje swym czytelnikom liczne metody i techniki trenowania pamięci. Poznamy m.in mnemotechnikę węzłów(i solidnie ją wyćwiczymy) czy łańcuchową metodę skojarzeń, będziemy liczyć na czas, angażować każdy rodzaj pamięci, skupiać się na pogłębianiu koncentracji, czy łatwiejszym zapamiętywaniu dat bądź imion. Wszystko to sprawia, iż "Super Pamięć w 31 dni" jest niezwykle praktycznym podręcznikiem. Jeśli podejdziemy do niego na serio i ze sporą dozą motywacji, skorzystamy z jego zasobów z pewnością, i nie straszna nam już będzie żadna, nawet okrutnie długa lista zakupów.
Trzeba się jednak uzbroić w cierpliwość, ćwiczenia bowiem do łatwych nie należą. Biorąc jednak pod uwagę słynne powiedzenie "no pain, no gain", które w tym przypadku sprawdza się stuprocentowo...warto się trochę pomęczyć!
Jeśli więc nie zraża Was idea solidnego treningu-zróbcie tę przyjemność własnemu mózgowi. Ołówek w dłoń, stoper w pełnej gotowości i...do dzieła! Czas na 31-dniową przygodę z własną pamięcią.
Lubimy Czytać Natalia
Trening kreatywności. Podręcznik dla pedagogów, psychologów i trenerów grupowych. Wydanie II poszerzone
Żyjemy w takich czasach, że wiedza i umiejętności stają się coraz mniej ważne, a coraz bardziej liczy się... Kreatywność!
Dlaczego tak jest? Wiedzę znajdziemy w książce lub internecie, a nasze umiejętności coraz częściej są zastępowane precyzyjnymi (i znacznie bardziej wydajnymi niż człowiek) maszynami. Żeby zatem być atrakcyjną osobą na rynku pracy musimy się wyróżniać: osobowością, umiejętnością współpracy z innymi ludźmi oraz przede wszystkim kreatywnością... Nikt przecież nie chce prostych i oczywistych rozwiązań - wszyscy pragną wyjątkowości i innowacyjności, które gwarantują rozwój.
Jak wiecie - jestem pedagogiem i miałam przyjemność uczestniczyć w zajęciach prowadzonych przez Pana Profesora Szmidta. Muszę Wam wyznać, że były to jedne z ciekawszych i weselszych zajęć, jakie miałam… Humor, który pamiętam z wykładów można również dostrzec w tej książce, co jest jedną z jej największych zalet.
Co jednak należy zrobić, aby nauczyć się być kreatywnym? Ćwiczyć i otworzyć się na absurdalne pomysły, co pozwala nam osiągnąć Krzysztof Szmidt! I chociaż Trening kreatywności zawiera bardzo wiele ćwiczeń do wykonywania w parach lub większych grupach, to może się przydać również wszystkim tym, którzy interesują się tematem twórczości, ale nie mają zamiaru prowadzić zajęć. Trening kreatywności polecam jednak przede wszystkim tym, którzy pracują z ludźmi – pedagogom, psychologom, trenerom, terapeutom czy nauczycielom. I choć książka zawiera zaplecze teoretyczne, to istotne są tutaj przede wszystkim ćwiczenia. Atutem książki jest również rozległa bibliografia umieszczona na ostatnich stronach. Dzięki niej możemy błyskawicznie znaleźć przydatne pozycje wydawnicze opisujące kreatywność.
Jak wiecie - jestem pedagogiem i miałam przyjemność uczestniczyć w zajęciach prowadzonych przez Pana Profesora Szmidta. Muszę Wam wyznać, że były to jedne z ciekawszych i weselszych zajęć, jakie miałam… Humor, który pamiętam z wykładów można również dostrzec w tej książce, co jest jedną z jej największych zalet.
Co jednak należy zrobić, aby nauczyć się być kreatywnym? Ćwiczyć i otworzyć się na absurdalne pomysły, co pozwala nam osiągnąć Krzysztof Szmidt! I chociaż Trening kreatywności zawiera bardzo wiele ćwiczeń do wykonywania w parach lub większych grupach, to może się przydać również wszystkim tym, którzy interesują się tematem twórczości, ale nie mają zamiaru prowadzić zajęć. Trening kreatywności polecam jednak przede wszystkim tym, którzy pracują z ludźmi – pedagogom, psychologom, trenerom, terapeutom czy nauczycielom. I choć książka zawiera zaplecze teoretyczne, to istotne są tutaj przede wszystkim ćwiczenia. Atutem książki jest również rozległa bibliografia umieszczona na ostatnich stronach. Dzięki niej możemy błyskawicznie znaleźć przydatne pozycje wydawnicze opisujące kreatywność.
Jednym z moich ulubionych ćwiczeń jest „dziwna nazwa”… W tym ćwiczeniu zastanawiamy się bowiem nad sensem niektórych wyrazów. Np. kredens, który przecież nie jest na kredę albo (przykład z książki) odchudzanie – powinno być odtłuszczanie, bo przecież nie chodzi o to, żeby się pozbyć chudości… Uwielbiam taką zabawę słowami! Okazuje się, że byłam kreatywna już jako dziecko, bo dopytywałam tatę, dlaczego mówi się „klatka” na wejście do bloku… Szkoda tylko, że niektórzy z nas tę dziecięcą kreatywność tracą!
Takich ciekawych ćwiczeń jest tutaj znacznie więcej… Niektóre naprawdę mnie zaskoczyły i zmusiły do myślenia! Najwięcej było jednak przy nich śmiechu – niektóre z nich można spokojnie wykonywać w grupie znajomych i pierwszorzędnie się przy tym bawić!
Ta książka jest wspaniała nie tylko ze względu na humor i promieniującą z każdej strony wiedzę, ale przede wszystkim ze względu na duże doświadczenie autora… Krzysztof Szmidt wzbogacił swoją książkę o liczne praktyczne uwagi. Część ćwiczeń jest bowiem jego autorstwa i została „przetestowana” na studentach.
Przydatne są również fragmenty „archiwum”, które pojawiają się przy niektórych ćwiczeniach. Dzięki nim dowiadujemy się, co się działo podczas szkoleń czy treningów prowadzonych przez Krzysztofa Szmidta. Autor zwraca nam też uwagę na to, że podczas takich warsztatów nie zawsze wszystko musi iść po naszej myśli… Niektórzy (podobno zwłaszcza nauczyciele liceów, przede wszystkim Warszawskich i elitarnych) podchodzą bardzo sceptycznie do tego rodzaju ćwiczeń, które uważają za nieprzydatne wygłupy…
Trening kreatywności jest wyjątkowym podręcznikiem – napisanym lekko, ciekawie i z humorem.
Wszystkie ćwiczenia proponowane przez Krzysztofa Szmidta są jednak nie tylko przyjemne do wykonania, ale również refleksyjne i przydatne! Zazdroszczę wszystkim tym grupom, które miały przyjemność brać udział w takich warsztatach! Twórcze myślenie jest bowiem niezwykle ważne w dzisiejszym świecie i może sprawić, że życie będzie znacznie przyjemniejsze i prostsze!
nauka-to-tez-sztuka.blogspot.com
Dziennik przyjaciółek. Twórz, niszcz, działaj!
Przyjaciółkom zawdzięczam wiele. Hektolitry wylanych łez, miliony uśmiechów, ogrom miłości i akceptacji z ich strony. Prawdziwy przyjaciel nie ocenia (szczerze wypowiada swoje zdanie ale w pełni akceptuje moje), ufa, cieszy się i smuci razem ze mną, pomaga, a przede wszystkim dzieli ze mną najwspanialsze chwile. Wiadomo, że bycie przyjacielem to wielka odpowiedzialność ale i najlepsze co nas może spotkać w życiu. Świadomość obecności drugiej osoby, z którą możesz porozmawiać o wszystkim, często bywa lepszym lekarstwem, niż nocne jedzenie lodów (naprawdę!).
Moje przyjaciółki towarzyszą mi każdego dnia, dlatego tak bardzo ucieszyłam się z nowej książki (a raczej dziennika), którą miała premierę kilka dni temu. A mowa o "Dziennik przyjaciółek. Twórz! Niszcz! Działaj!". Tę poręczną książeczkę możemy zabrać wszędzie i z powodzeniem wygłupiać się razem z przyjaciółkami.
A najfajniejsze w tym wszystkim jest to, jak wiele możemy się jeszcze dowiedzieć podczas wspólnie spędzonych chwil!
marta-janowska.blogspot.com Marta; 2015-09-14