Recenzje
Oblubienice wojny
Już niebawem, bo z początkiem czerwca, na polskim rynku wydawniczym ukaże się książka, która swego czasu szturmem podbiła serca czytelników na całym świecie. Wystarczy spojrzeć choćby na brytyjskiego czy niemieckiego Amazona, aby przekonać się jak pozytywne opinie ona zbiera, a ja po jej lekturze wcale się temu nie dziwię!
Pewnie wielu z Was już zdążyło zauważyć, że tematyka kobiet biorących czynny udział w wojnie, święci od pewnego czasu triumpfy. I słusznie, bo choć były one na ogół cichymi bohaterkami, to jednak w wielu starciach odegrały niebagatelną rolę.
Jednak jeżeli przyjrzeć się temu zagadnieniu bliżej, to tak naprawdę ciężko o tytuł, który nie tylko nie powiela schematów, ale i skupia się nie na tych kobietach, które w ten czy inny sposób przynależały do armii, ale na tych, które po prostu walczyły z jakże ciężką codziennością, przejmowały opiekę nad ewakuowanymi dziećmi czy też tymi, które po prostu dodawały otuchy i tworzyły namiastkę normalności w swojej społeczności.
A właśnie o takich kobietach opowiada książka Helen Bryan. Pięć zupełnie różnych osobowości i 5 fascynujących historii: Alice jest córką przedwcześnie zmarłego pastora i teraz musi opiekować się apodyktyczną matką, Tanni to Żydówka, uciekającą z Austrii przed falą nienawiści skierowanej w stronę jej rodaków, Elsie jest prostą dziewczyną z wielodzietnej rodziny, która wbrew swej woli zostaje wysłana na służbę do jednej z najbardziej zacnych, ale i najbardziej uciążliwych mieszkanek wioski, Evangeline zmuszona do ucieczki z Nowego Orleanu skrywa w sobie wielką i mało chwalebną tajemnicę, która nigdy nie powinna ujrzeć światła dziennego, natomiast Frances jest rozbrykaną córką znanego polityka, która zostaje wysłana do starej ciotki - oficjalnie, aby nabrać tam ogłady, a tak naprawdę, aby nie mogła widywać się ze swoimi londyńskimi przyjaciółmi. Kobiety te dzieli praktycznie wszystko, jednak przewrotny los połączy je w Crowmarsh Priors, gdzie dostaną bardzo bolesną lekcję życia, ale również przeżyją wiele pięknych chwil oraz nawiążą tak silne więzi, że już do końca życia nic nie będzie w stanie ich rozerwać. A po 50 latach przyjdzie czas próby...
"Oblubienice wojny", to przede wszystkim książka o sile kobiecej przyjaźni, która na tle wojennej zawieruchy, nabiera zupełnie innego wymiaru. Pokazuje ona, że niezależnie od tego w jakich czasach przychodzi nam żyć, zawsze warto pielęgnować w sobie takie uczucia jak przyzwoitość, miłość czy lojalność, bo czasem tylko to sprawia, że nie zwątpimy w sens życia czy po prostu w drugiego człowieka.
Autorka jednak nie upraszcza i nie koloryzuje. Pokazuje nam jak ciężkie bywa zachowanie twarzy w chwilach grozy i jak wiele dramatów rozgrywa się w głowach naszych bohaterek. Udało jej się wykreować takie postaci, które może nie zawsze będziemy lubili, ale które z pewnością do nas przemówią, bo nie są to płaskie, papierowe twory, a kobiety z krwi i kości, u których czasem emocje wezmą górę nad rozsądkiem i które w trosce o najbliższych, będą robiły naprawdę szalone rzeczy.
Jest to jeden z wielkich plusów tej książki, ale z pewnością nie ostatni, bo równie mocna jest sama fabuła. W moim odczuciu jest ona w "Oblubienicach..." nie tylko dobrze przemyślana, ale również wciągająca i zaskakująca. I nie mam tu na myśli tylko zakończenia (bardzo ciekawego, de facto), ale także także te wszystkie pomniejsze wątki z życia naszych bohaterek, które momentami przybierają naprawdę zaskakujący finał. Przyznam, że do samego końca nie byłam pewna jak się pewne sprawy potoczą, a jak dla mnie nie ma nic przyjemniejszego w czytaniu niż taki właśnie element zaskoczenia.
Z pewnością warto również zwrócić uwagę na rzetelność autorki. Jest to kwestia o tyle istotna, że w zastraszającej ilości tego typu książek autorzy wykazują się niezwykłą wręcz ignorancją. Tutaj tak nie jest. Widać, że Helen Bryan solidnie się przygotowała i naprawdę dobrze zgłębiła temat II Wojny Światowej. Choć sama urodziła się w Stanach, a jakiś czas później przeprowadziła do Anglii, to wydarzenia, które rozgrywały się w latach trzydziestych i czterdziestych w Polsce czy Francji również nie są jej obce. Oczywiście przedstawiła je ona niejako w pigułce, bo jednak jest to powieść obyczajowa, a nie historyczna, niemniej zawarła ona w "Oblubienicach..." to co najistotniejsze i zrobiła to naprawdę dobrze. Swoją drogą, bardzo ciekawym doświadczeniem było czytanie o codzienności w bombardowanym Londynie i okolicach, bo przyznam, że moje wyobrażenia na ten temat były zupełnie inne.
Reasumując, jest to z pewnością książka godna polecenia. Moim zdaniem, jest to naprawdę ciekawa i dobrze opowiedziana historia, która bawi, wzrusza i na długo zapada w pamięć. Ja zagłębiłam się w nią z wielką przyjemnością i autentycznie ciężko było mi się rozstać z naszymi bohaterkami. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że autorka na tej jednej książce nie poprzestanie...
Pewnie wielu z Was już zdążyło zauważyć, że tematyka kobiet biorących czynny udział w wojnie, święci od pewnego czasu triumpfy. I słusznie, bo choć były one na ogół cichymi bohaterkami, to jednak w wielu starciach odegrały niebagatelną rolę.
Jednak jeżeli przyjrzeć się temu zagadnieniu bliżej, to tak naprawdę ciężko o tytuł, który nie tylko nie powiela schematów, ale i skupia się nie na tych kobietach, które w ten czy inny sposób przynależały do armii, ale na tych, które po prostu walczyły z jakże ciężką codziennością, przejmowały opiekę nad ewakuowanymi dziećmi czy też tymi, które po prostu dodawały otuchy i tworzyły namiastkę normalności w swojej społeczności.
A właśnie o takich kobietach opowiada książka Helen Bryan. Pięć zupełnie różnych osobowości i 5 fascynujących historii: Alice jest córką przedwcześnie zmarłego pastora i teraz musi opiekować się apodyktyczną matką, Tanni to Żydówka, uciekającą z Austrii przed falą nienawiści skierowanej w stronę jej rodaków, Elsie jest prostą dziewczyną z wielodzietnej rodziny, która wbrew swej woli zostaje wysłana na służbę do jednej z najbardziej zacnych, ale i najbardziej uciążliwych mieszkanek wioski, Evangeline zmuszona do ucieczki z Nowego Orleanu skrywa w sobie wielką i mało chwalebną tajemnicę, która nigdy nie powinna ujrzeć światła dziennego, natomiast Frances jest rozbrykaną córką znanego polityka, która zostaje wysłana do starej ciotki - oficjalnie, aby nabrać tam ogłady, a tak naprawdę, aby nie mogła widywać się ze swoimi londyńskimi przyjaciółmi. Kobiety te dzieli praktycznie wszystko, jednak przewrotny los połączy je w Crowmarsh Priors, gdzie dostaną bardzo bolesną lekcję życia, ale również przeżyją wiele pięknych chwil oraz nawiążą tak silne więzi, że już do końca życia nic nie będzie w stanie ich rozerwać. A po 50 latach przyjdzie czas próby...
"Oblubienice wojny", to przede wszystkim książka o sile kobiecej przyjaźni, która na tle wojennej zawieruchy, nabiera zupełnie innego wymiaru. Pokazuje ona, że niezależnie od tego w jakich czasach przychodzi nam żyć, zawsze warto pielęgnować w sobie takie uczucia jak przyzwoitość, miłość czy lojalność, bo czasem tylko to sprawia, że nie zwątpimy w sens życia czy po prostu w drugiego człowieka.
Autorka jednak nie upraszcza i nie koloryzuje. Pokazuje nam jak ciężkie bywa zachowanie twarzy w chwilach grozy i jak wiele dramatów rozgrywa się w głowach naszych bohaterek. Udało jej się wykreować takie postaci, które może nie zawsze będziemy lubili, ale które z pewnością do nas przemówią, bo nie są to płaskie, papierowe twory, a kobiety z krwi i kości, u których czasem emocje wezmą górę nad rozsądkiem i które w trosce o najbliższych, będą robiły naprawdę szalone rzeczy.
Jest to jeden z wielkich plusów tej książki, ale z pewnością nie ostatni, bo równie mocna jest sama fabuła. W moim odczuciu jest ona w "Oblubienicach..." nie tylko dobrze przemyślana, ale również wciągająca i zaskakująca. I nie mam tu na myśli tylko zakończenia (bardzo ciekawego, de facto), ale także także te wszystkie pomniejsze wątki z życia naszych bohaterek, które momentami przybierają naprawdę zaskakujący finał. Przyznam, że do samego końca nie byłam pewna jak się pewne sprawy potoczą, a jak dla mnie nie ma nic przyjemniejszego w czytaniu niż taki właśnie element zaskoczenia.
Z pewnością warto również zwrócić uwagę na rzetelność autorki. Jest to kwestia o tyle istotna, że w zastraszającej ilości tego typu książek autorzy wykazują się niezwykłą wręcz ignorancją. Tutaj tak nie jest. Widać, że Helen Bryan solidnie się przygotowała i naprawdę dobrze zgłębiła temat II Wojny Światowej. Choć sama urodziła się w Stanach, a jakiś czas później przeprowadziła do Anglii, to wydarzenia, które rozgrywały się w latach trzydziestych i czterdziestych w Polsce czy Francji również nie są jej obce. Oczywiście przedstawiła je ona niejako w pigułce, bo jednak jest to powieść obyczajowa, a nie historyczna, niemniej zawarła ona w "Oblubienicach..." to co najistotniejsze i zrobiła to naprawdę dobrze. Swoją drogą, bardzo ciekawym doświadczeniem było czytanie o codzienności w bombardowanym Londynie i okolicach, bo przyznam, że moje wyobrażenia na ten temat były zupełnie inne.
Reasumując, jest to z pewnością książka godna polecenia. Moim zdaniem, jest to naprawdę ciekawa i dobrze opowiedziana historia, która bawi, wzrusza i na długo zapada w pamięć. Ja zagłębiłam się w nią z wielką przyjemnością i autentycznie ciężko było mi się rozstać z naszymi bohaterkami. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że autorka na tej jednej książce nie poprzestanie...
www.magotaczyta.blogspot.com MA GOTA; 2016-05-11
Software Craftsman. Profesjonalizm, czysty kod i techniczna perfekcja
Sandro Mancuso to pochodzący z Brazylii, uzdolniony programista, propagator idei programowania rzemieślniczego.Od najmłodszych lat programował i kształcił się w tym kierunku. Zaczynał pracę w niewielkiej lokalnej firmie deweloperskiej. Następnie przeniósł się do firmy gdzie był Project Managerem, jak się później okazało, jego pierwszy mentor, który oprócz typowego "klepania kodu" chciał aby jego pracownicy pisali w sposób który umożliwi łatwe i szybkie modyfikowanie funkcji. W ten sposób Sandro Mancuso pierwszy raz zetknął się z programowaniem rzemieślniczym. W swojej książce przekazuje wiedzę, którą zdobywał całe życie, dotyczącą tego jak być mistrzem programowania, oraz jak wybrać pracę aby była ona jak najlepsza nie tylko pod względem finansowym, ale też rozwoju kariery w branży informatycznej.
W pierwszej części poznamy na czym polega metodologia Software Craftsmanship, jakie są jej główne założenia, czym różni się od popularnego Agile. Dowiemy się między innymi dlaczego pisanie testów przyspiesza, a nie spowalnia rozwój projektu, oraz wiele innych interesujących porad związanych z wykonywaniem porządnej, programistycznej pracy.
W drugiej części autor skupia się na ogólnym rozwoju zawodowym. Porusza takie kwestie jak wybór ogłoszenia o pracę, na które zwracać uwagę, a jakie omijać szerokim łukiem. Innymi tematami są rozmowa kwalifikacyjna, czy sposoby na rozwój swojej kariery.
Dzięki tej książce zmieniłem swoje podejście do jakości pisanego kodu, zauważyłem pewne słabości w sposobie pisania projektów na które wcześniej nie zwracałem uwagi. Dosyć szybko zacząłem odczuwać pozytywne efekty wprowadzenia w życie idei rzemieślniczego stylu programowania. Polecam każdemu programiście, młodemu czy bardzo doświadczonemu wprowadzenie tej zmiany, chociaż z początku może się ona wydawać trudna i bez sensu, ale efekty są duże i pozytywne.
Software Craftsmanship to książka o standardowej objętości, około 250 stron. Pozytywnym aspektem książki jest fakt, że nie musimy czytać jej całej, możemy wybrać rozdział, lub nawet podrozdział i znaleźć informację która na daną chwilę jest nam potrzebna. Okładka książki jest bardzo charakterystyczna, odnosi się do rzemieślnictwa, ale niestety w mojej subiektywnej opinii nie pasuje do tematu. Czcionka użyta w tekście jest wyrazista i wygodnie się ją czyta.
Podsumowując, polecam książkę każdemu programiście, gdyż wspomoże ona jego rozwój, oraz łatwość w modyfikowaniu kodu przez jego kolegów, czyli przez nas samych. Moja ocena: 9.5/10
W pierwszej części poznamy na czym polega metodologia Software Craftsmanship, jakie są jej główne założenia, czym różni się od popularnego Agile. Dowiemy się między innymi dlaczego pisanie testów przyspiesza, a nie spowalnia rozwój projektu, oraz wiele innych interesujących porad związanych z wykonywaniem porządnej, programistycznej pracy.
W drugiej części autor skupia się na ogólnym rozwoju zawodowym. Porusza takie kwestie jak wybór ogłoszenia o pracę, na które zwracać uwagę, a jakie omijać szerokim łukiem. Innymi tematami są rozmowa kwalifikacyjna, czy sposoby na rozwój swojej kariery.
Dzięki tej książce zmieniłem swoje podejście do jakości pisanego kodu, zauważyłem pewne słabości w sposobie pisania projektów na które wcześniej nie zwracałem uwagi. Dosyć szybko zacząłem odczuwać pozytywne efekty wprowadzenia w życie idei rzemieślniczego stylu programowania. Polecam każdemu programiście, młodemu czy bardzo doświadczonemu wprowadzenie tej zmiany, chociaż z początku może się ona wydawać trudna i bez sensu, ale efekty są duże i pozytywne.
Software Craftsmanship to książka o standardowej objętości, około 250 stron. Pozytywnym aspektem książki jest fakt, że nie musimy czytać jej całej, możemy wybrać rozdział, lub nawet podrozdział i znaleźć informację która na daną chwilę jest nam potrzebna. Okładka książki jest bardzo charakterystyczna, odnosi się do rzemieślnictwa, ale niestety w mojej subiektywnej opinii nie pasuje do tematu. Czcionka użyta w tekście jest wyrazista i wygodnie się ją czyta.
Podsumowując, polecam książkę każdemu programiście, gdyż wspomoże ona jego rozwój, oraz łatwość w modyfikowaniu kodu przez jego kolegów, czyli przez nas samych. Moja ocena: 9.5/10
DobreRecenzje.pl Tomek; 2016-05-11
Oblubienice wojny
Książki poruszające zagadnienie wojny, opisujące ludzi którzy musieli w niej uczestniczyć, emocje które nimi targały, codzienną walkę o przetrwanie zawsze znajdą miejsce na mojej półce. Już kilka tego typu książek mam u siebie. Kolejną która zajmuje to zaszczytne miejsce są Oblubienice wojny pióra Helen Bryan.
Alice, Elsie, Tanni, Evangeline i Frances to pięć młodych kobiet, które połączyła II wojna światowa. Kobiet pochodzących z różnych rodzin, z różnych sfer społecznych, które los rzucił do małej wioski Crowmarsh Prios w Anglii. To właśnie wojna spowodowała, że kobiety zaprzyjaźniają się, nie zwracają już uwagi na swoje pochodzenie, bo w czasie wojny nie ma ono już znaczenia, wszyscy są sobie równi. Kobiety niesamowicie szybko się do siebie zbliżają, wspólnymi siłami pomagają ewakuowanym ludziom z Londynu, obrastają w swego rodzaju gruby pancerz, gdyż po wyjeździe mężczyzn na front to one teraz przejmują wszystkie obowiązki i jak się okazuje dość dobrze sobie z tym radzą.
Gdy mija pięćdziesiąt lat, cztery z tych kobiet spotykają się ponownie z postanowieniem rozliczenia się z przeszłością i pomszczenia niewinnej śmierci...
Oblubienice wojny to niesamowicie dobrze nakreślony kalejdoskop ludzi. Mamy Alice, córkę pastora, której wali się świat gdy jej narzeczony wraca z Ameryki ze świeżo poślubioną żoną. Ewangeline, aby uniknąć ślubu z o wiele starszym mężczyzną poślubia narzeczonego Alice - czy kobiety się zaprzyjaźnią? - okazuje się że los jest przewrotny. Tanni poślubia o wiele starszego od siebie mężczyznę i ucieka z nim do Londynu. Elsie pochodząca z wielodzietnej rodziny ewakuuje się do Crowmarsh Prios, a Frances córka admirała nie stroniąca od skandali w miasteczku pojawi się za sprawą ojca. Losy tych młodych dziewczyn dość szybko się połączą.
Helen Bryan poprzez świetnie wykreowane postaci głównych bohaterek stworzyła niesamowicie wciągającą lekturę. Każda z tych młodych kobiet wnosi w powieść wiele od siebie, każda z nich w jakiś sposób zostanie zapamiętana. Autorka operuje niesamowicie płynnym i precyzyjnym językiem dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie, przyjemnie pomimo tematu jaki porusza Bryan.
Jeszcze przed laty nie zwracałam uwagi na upływający czas, byłam nastolatką jednak zawsze chciałam być dorosła. O dziwo to moje marzenie dość szybko się spełniło, teraz mając 30+ czas z kolejnym rokiem umyka mi coraz szybciej, pojawiają się pierwsze zmarszczki (o tak!). za chwilę nie obejrzę się kiedy a przeżyję pół wieku. Przed oczami mam babcię która zestarzała się w niesamowicie piękny sposób, jednak jej lata młodości nie były usłane różami, jej dzieciństwo nie było beztroskie jak moje. I to o czym opowiada należy ocalić od zapomnienia. To właśnie uczyniła Helen Bryan w swojej powieści.
Autorka swoją powieścią pokazuje, że trudne losy, wydarzenia historyczne zbliżają do siebie ludzi, i nie liczy się wtedy pochodzenie społeczne. Najważniejsze jest przetrwanie i zaufanie. Zauważamy również, że pomimo przeszłości jaka spotkała te kobiety, po latach przyjaźń przetrwała a wręcz jeszcze bardziej się umocniła. Pomimo wojen ludzie żyją dalej, rodzą się dzieci, cieszą się z każdego przeżytego dnia.
Helen Bryan urodziła się w Stanach Zjednoczonych, w Wirginii, dorastała w Tennessee, a od wielu lat mieszka w Londynie. Pracowała jako prawniczka i napisała obsypana nagrodami biografię Marthy Washington. Do napisania Oblubienic wojny "zainspirowały ją prawdziwe historie z czasów wojny, opowiedziane przez rodzinę i przyjaciół ze Stanów Zjednoczonych i z Anglii, oraz mało znane historie odważnych młodych kobiet, które przyłączyły się do Kierownictwa Operacji Specjalnych, założonego przez Churchilla". Oblubienice wojny to jej pierwsza powieść.
Alice, Elsie, Tanni, Evangeline i Frances to pięć młodych kobiet, które połączyła II wojna światowa. Kobiet pochodzących z różnych rodzin, z różnych sfer społecznych, które los rzucił do małej wioski Crowmarsh Prios w Anglii. To właśnie wojna spowodowała, że kobiety zaprzyjaźniają się, nie zwracają już uwagi na swoje pochodzenie, bo w czasie wojny nie ma ono już znaczenia, wszyscy są sobie równi. Kobiety niesamowicie szybko się do siebie zbliżają, wspólnymi siłami pomagają ewakuowanym ludziom z Londynu, obrastają w swego rodzaju gruby pancerz, gdyż po wyjeździe mężczyzn na front to one teraz przejmują wszystkie obowiązki i jak się okazuje dość dobrze sobie z tym radzą.
Gdy mija pięćdziesiąt lat, cztery z tych kobiet spotykają się ponownie z postanowieniem rozliczenia się z przeszłością i pomszczenia niewinnej śmierci...
Oblubienice wojny to niesamowicie dobrze nakreślony kalejdoskop ludzi. Mamy Alice, córkę pastora, której wali się świat gdy jej narzeczony wraca z Ameryki ze świeżo poślubioną żoną. Ewangeline, aby uniknąć ślubu z o wiele starszym mężczyzną poślubia narzeczonego Alice - czy kobiety się zaprzyjaźnią? - okazuje się że los jest przewrotny. Tanni poślubia o wiele starszego od siebie mężczyznę i ucieka z nim do Londynu. Elsie pochodząca z wielodzietnej rodziny ewakuuje się do Crowmarsh Prios, a Frances córka admirała nie stroniąca od skandali w miasteczku pojawi się za sprawą ojca. Losy tych młodych dziewczyn dość szybko się połączą.
Helen Bryan poprzez świetnie wykreowane postaci głównych bohaterek stworzyła niesamowicie wciągającą lekturę. Każda z tych młodych kobiet wnosi w powieść wiele od siebie, każda z nich w jakiś sposób zostanie zapamiętana. Autorka operuje niesamowicie płynnym i precyzyjnym językiem dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie, przyjemnie pomimo tematu jaki porusza Bryan.
Jeszcze przed laty nie zwracałam uwagi na upływający czas, byłam nastolatką jednak zawsze chciałam być dorosła. O dziwo to moje marzenie dość szybko się spełniło, teraz mając 30+ czas z kolejnym rokiem umyka mi coraz szybciej, pojawiają się pierwsze zmarszczki (o tak!). za chwilę nie obejrzę się kiedy a przeżyję pół wieku. Przed oczami mam babcię która zestarzała się w niesamowicie piękny sposób, jednak jej lata młodości nie były usłane różami, jej dzieciństwo nie było beztroskie jak moje. I to o czym opowiada należy ocalić od zapomnienia. To właśnie uczyniła Helen Bryan w swojej powieści.
Autorka swoją powieścią pokazuje, że trudne losy, wydarzenia historyczne zbliżają do siebie ludzi, i nie liczy się wtedy pochodzenie społeczne. Najważniejsze jest przetrwanie i zaufanie. Zauważamy również, że pomimo przeszłości jaka spotkała te kobiety, po latach przyjaźń przetrwała a wręcz jeszcze bardziej się umocniła. Pomimo wojen ludzie żyją dalej, rodzą się dzieci, cieszą się z każdego przeżytego dnia.
Helen Bryan urodziła się w Stanach Zjednoczonych, w Wirginii, dorastała w Tennessee, a od wielu lat mieszka w Londynie. Pracowała jako prawniczka i napisała obsypana nagrodami biografię Marthy Washington. Do napisania Oblubienic wojny "zainspirowały ją prawdziwe historie z czasów wojny, opowiedziane przez rodzinę i przyjaciół ze Stanów Zjednoczonych i z Anglii, oraz mało znane historie odważnych młodych kobiet, które przyłączyły się do Kierownictwa Operacji Specjalnych, założonego przez Churchilla". Oblubienice wojny to jej pierwsza powieść.
zksiazkawdloni.pl Kasia Roszczenko
Oblubienice wojny
Lubię powieści obyczajowe z historią w tle. Tym razem moją uwagę zwróciła pozycja Helen Bryan Oblubienice wojny. Jak sama autorka przyznała, do napisania tejże książki zainspirowały ją prawdziwe historie z czasów wojny, opowiedziane jej przez rodzinę i przyjaciół ze Stanów Zjednoczonych.
Crowmarsh Priors - mała wioska w hrabstwie East Sussex, oddalona na północ od Londynu. To tutaj rozpoczyna się historia pięciu kobiet oraz ich przyjaźni na dobre i złe. A zło niestety coraz bardziej zarzuca swe sieci, gdyż hitlerowskie Niemcy toczą wojnę na coraz większą skalę. Alice, Elsie, Tanni, Evangeline i Frances, bo o nich mowa, pochodzą z różnych środowisk oraz stron świata. Los chciał, że spotykają się w Crowmarsh Priors i jednoczą wokół walki z codziennością, na którą ciemny cień rzuca II wojna światowa. Tak rodzi się prawdziwa i dozgonna przyjaźń między bohaterkami.
Bohaterki stawiają czoła kolejnym trudnościom - niosą pomoc ludziom ewakuowanym z zagrożonego Londynu, przeżywają nocne naloty. Muszą także poradzić sobie z codzienną pracą, która po wyjeździe mężczyzn na front spadła na ich barki. Coraz bardziej angażują się w działania okołowojenne. Przeżywają miłości i frustracje, wiodą je lęk i nadzieja. Kiedy po pięćdziesięciu latach cztery z nich spotykają się ponownie, postanawiają z odwagą spojrzeć w oczy prawdzie sprzed lat i pomścić niewinną śmierć...
Czyją śmierć będą chciały pomścić kobiety? Tego oczywiście nie zdradzę. Mogę napisać tylko jedno - fabuła Oblubienic wojny jest nader absorbująca, więc szczerze zachęcam do lektury. Co więcej, powieść zachwyca lekką narracją i doskonałymi kreacjami bohaterów. Lekka narracja jest o tyle ważna, gdyż idealnie równoważy poważną tematykę niniejszej pozycji. Wojna stanowi oczywiście bardzo ważne tło, lecz autorka skupiła się przede wszystkim na nakreśleniu różnorodnych portretów kobiet, które muszą stawić czoła wojennej codzienności. Na pierwszy plan wysuwa się więc ich odwaga, solidarność oraz przyjaźń łamiąca bariery społeczne.
Pięć bohaterek, pięć odrębnych historii, które dopiero później łączy los. Wszystko to spowodowało, że początkowo miałam problemy z poukładaniem sobie w głowie nadmiaru wydarzeń. Na szczęście autorka szybko doprowadziła do spotkania głównych bohaterek w Crowmarsh Priors. W rezultacie od tego momentu lektura Oblubienic wojny była czystą przyjemnością i taką pozostała do ostatniej strony. Co więcej, gdy nastała chwila zamknięcia książki, odczułam duży niedosyt. Wszystko oczywiście za sprawą doskonale opowiedzianej historii, lekkiego języka i nader intrygującego zakończenia. Przekonajcie się sami!
Crowmarsh Priors - mała wioska w hrabstwie East Sussex, oddalona na północ od Londynu. To tutaj rozpoczyna się historia pięciu kobiet oraz ich przyjaźni na dobre i złe. A zło niestety coraz bardziej zarzuca swe sieci, gdyż hitlerowskie Niemcy toczą wojnę na coraz większą skalę. Alice, Elsie, Tanni, Evangeline i Frances, bo o nich mowa, pochodzą z różnych środowisk oraz stron świata. Los chciał, że spotykają się w Crowmarsh Priors i jednoczą wokół walki z codziennością, na którą ciemny cień rzuca II wojna światowa. Tak rodzi się prawdziwa i dozgonna przyjaźń między bohaterkami.
Bohaterki stawiają czoła kolejnym trudnościom - niosą pomoc ludziom ewakuowanym z zagrożonego Londynu, przeżywają nocne naloty. Muszą także poradzić sobie z codzienną pracą, która po wyjeździe mężczyzn na front spadła na ich barki. Coraz bardziej angażują się w działania okołowojenne. Przeżywają miłości i frustracje, wiodą je lęk i nadzieja. Kiedy po pięćdziesięciu latach cztery z nich spotykają się ponownie, postanawiają z odwagą spojrzeć w oczy prawdzie sprzed lat i pomścić niewinną śmierć...
Czyją śmierć będą chciały pomścić kobiety? Tego oczywiście nie zdradzę. Mogę napisać tylko jedno - fabuła Oblubienic wojny jest nader absorbująca, więc szczerze zachęcam do lektury. Co więcej, powieść zachwyca lekką narracją i doskonałymi kreacjami bohaterów. Lekka narracja jest o tyle ważna, gdyż idealnie równoważy poważną tematykę niniejszej pozycji. Wojna stanowi oczywiście bardzo ważne tło, lecz autorka skupiła się przede wszystkim na nakreśleniu różnorodnych portretów kobiet, które muszą stawić czoła wojennej codzienności. Na pierwszy plan wysuwa się więc ich odwaga, solidarność oraz przyjaźń łamiąca bariery społeczne.
Pięć bohaterek, pięć odrębnych historii, które dopiero później łączy los. Wszystko to spowodowało, że początkowo miałam problemy z poukładaniem sobie w głowie nadmiaru wydarzeń. Na szczęście autorka szybko doprowadziła do spotkania głównych bohaterek w Crowmarsh Priors. W rezultacie od tego momentu lektura Oblubienic wojny była czystą przyjemnością i taką pozostała do ostatniej strony. Co więcej, gdy nastała chwila zamknięcia książki, odczułam duży niedosyt. Wszystko oczywiście za sprawą doskonale opowiedzianej historii, lekkiego języka i nader intrygującego zakończenia. Przekonajcie się sami!
http://aleksiazka.blogspot.com stokrotka
Ty postaw na zmianę, my pokażemy Ci, jak jej dokonać
Otaczająca nas rzeczywistość ewoluuje. Wiedza i technologia dają nowe możliwości i podpowiadają rozwiązania, o jakich nam się wcześniej nie śniło.Korzysta z nich jednak ułamek społeczeństwa ? ludzie kreatywni i nastawieni na rozwój. Tylko oni wciąż na nowo adaptują się, uczą i zdobywają zawodowe oraz życiowe szczyty. W tym samym czasie reszta porzuca marzenia, buntuje się przeciwko światu i zachodzącym zmianom, staje się tłem dla gwiazd. Mimo równych szans na początku drogi jedni wygrywają, inni się poddają. Dlaczego?
Odpowiedź tkwi w sposobie myślenia. Ludzie lubiący stabilność, nastawieni na trwanie, woleliby niczego nie zmieniać w sobie i swoim otoczeniu. Ludzie ukierunkowani na rozwój są otwarci na zmiany i gotowi podejmować ryzykowne decyzje. Jeśli brakuje im niezbędnych narzędzi, skupiają się na ich zdobyciu. Nigdy nie osiadają na laurach.
Dołącz do nich!
Poświęć kilka godzin i przeczytaj przewodnik po samodoskonaleniu i rozwoju własnych umiejętności. Stworzyło go samo życie. Brian Tracy i Sebastian Kotow spisali i usystematyzowali wiedzę, dzięki której także Ty masz szansę znaleźć się wśród ludzi nastawionych na zmianę, która doprowadzi Cię do sukcesu.
Odpowiedź tkwi w sposobie myślenia. Ludzie lubiący stabilność, nastawieni na trwanie, woleliby niczego nie zmieniać w sobie i swoim otoczeniu. Ludzie ukierunkowani na rozwój są otwarci na zmiany i gotowi podejmować ryzykowne decyzje. Jeśli brakuje im niezbędnych narzędzi, skupiają się na ich zdobyciu. Nigdy nie osiadają na laurach.
Dołącz do nich!
Poświęć kilka godzin i przeczytaj przewodnik po samodoskonaleniu i rozwoju własnych umiejętności. Stworzyło go samo życie. Brian Tracy i Sebastian Kotow spisali i usystematyzowali wiedzę, dzięki której także Ty masz szansę znaleźć się wśród ludzi nastawionych na zmianę, która doprowadzi Cię do sukcesu.
dojrzalakobieta.pl