ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Calder. Narodziny odwagi

Niektóre historie, choć nic tego nie zapowiada, sprawiają, że zupełnie nie mogę się od nich oderwać. Przyciągają, hipnotyzują, wstrzymują oddech... Kiedy czytałam "Bez słów" Mii Sheridanpobudziła ona moje zmysły, ale dopiero "Calder" sprawił, że zapłonęły żywym ogniem. Archer był wspaniale wykreowanym, niespotykanym bohaterem, ale od paru dni to Calder zaprząta wszystkie moje myśli. O czym jest ta książka i dlaczego tak przyciąga? 
 
Społeczność, w którym żyje Calder izoluje się tylko nieliczni mają kontakt ze światem zewnętrznym. Większość członków żyje uprawiając rolę, wypełniając polecenia Hectora, który poznał wolę bogów i czeka na wielką powódź, po której wybrani trafią do Elizjum. Niespodziewania do społeczności trafia Eden, dziewczynka, która ma zostać żoną przywódcy, kiedy tylko osiągnie pełnoletność. Ścieżki Caldera i Eden się krzyżują, młodzi ludzie powoli odkrywają uczucia, które w tym wypadku są zupełnie zakazane. Przyjdzie im walczyć o miłość, wolność i szczęście. 
 
Na tego typu lektury powinno się przygotowywać. Na okładce z daleka powinno być ostrzeżenie "Uwaga, wciąga!". O ile do niedawno skończonego "Stingera" miałam zastrzeżenia, to w tym wypadku żadnych wad po prostu nie widziałam. Zarówno historia jak i bohaterowie są niezwykle barwni. Pomysł na umiejscowienie akcji w bardzo restrykcyjnej sekcie był strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu emocje są jeszcze bardziej rozgrzane a wydarzenia, które mają miejsca, niezwykle burzliwe. 
 
Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Była urzekająca, cudowna. I niech bogowie mi wybaczą, ale ziarno miłości, które we mnie zakiełkowało; ziarno, którego przyrzekłem nie pielęgnować, i tak rosło z każdą chwilą. Mógłbym przysiąc, że czuje, jak jego aksamitne kosmyki poruszają się we mnie, rosną i opadają żywotne części tego, kim byłem. Nie potrafiłem ich powstrzymać. Usidliła mnie. Ja byłem polem, a ona powojem. Zawładnęła mną. Tak po prostu. A może nie tak po prostu? Może rozkwitała we mnie od lat? Ale w owej chwili nie potrafiłem nazwać tego inaczej. 
 
Rzadko się to zdarza, ale tym razem bohater mnie zauroczył. Charakter miał wręcz krystaliczny: mądry, szlachetny, zdolny do poświęceń, wytrwały... do tego autorka obdarzyła go urodą, która przyciąga wzrok. Caldera poznajemy jako chłopca, który święcie wierzy w nauki Hectora, stara się z całych sił spełniać w swojej roli "posłańca wody", jest zupełnie szczęśliwy. Wraz z dorastaniem takie życie powoli przestaje mu wystarczać. Chciałby poznać społeczeństwo, z którego został wykluczony i wie, w tym celu musi dostać się do Rady. Pewne wydarzenia, oraz coraz bliższe relacje z Eden sprawiają, że chłopak zaczyna wątpić we wpajane nauki. Przyjdzie mu słono zapłacić za zmianę postawy. 
 
Eden jest trochę jak kwiat wyrwany z ziemi. Od wczesnego dzieciństwa wychowywana na przyszłą żonę przywódcy sekty, odcięta od reszty społeczności, pilnowana na każdym kroku, a do tego pozbawiona elementarnej wiedzy, z wyjątkiem czytania i pisania. Dziewczyna powinna był potulna i pogodzona z losem, jaki został jej wyznaczony, a jednak ma w sobie niesamowicie dużo siły, żeby walczyć. 
 
Sekta, która stała się podwaliną do tej historii przeraża, tym bardziej, że ma się świadomość, iż tego typu społeczności istniały lub istnieją. Całe masy ludzi szły za szaleńcami, którzy głosili o końcu świata i wybrańcach. Byli oni w stanie sterować ludźmi i zmuszać ich do rzeczy bardzo okrutnych i wręcz niezrozumiałych. W tego typu społeczności przywódca ma zawsze racje, a próba ucieczki może skończyć się tragicznie. 
 
Być może własnie dlatego młodzi bohaterowie - Calder, Eden i Xander, przedstawieni są z bardzo nielicznymi wadami, za to wachlarz zalet nie przestaje się rozwijać. Często są oni nieporadni, poszukują swojej drogi, ale o uczucia i wartości, które stawiają na pierwszym miejscu są w stanie walczyć. 
 
Wśród wielu problemów pojawia się i dojrzewa uczucie między bohaterami. Jest ono niezwykle silne, przybiera formę fizyczną, ale bardzo wyraźnie widać, jak wielkie uczucia i emocje pojawiają się między Eden i Calderem. Jest to niezwykle realistyczne i obezwładniające uczucie. 
 
Nagle wszystko oprócz Caldera przestało się dla mnie liczyć. Byłam odurzona jego smakiem. Jego zapach - czystej wody i pierwiastka czegoś, co czułam tylko u niego - trafił do sekretnego zakątka w głębi mnie i dawał mi jakąś szczególną, pierwotną energię, której nie potrafiłam pojąć.
 
Świetny język, barwni bohaterowie, niezwykła społeczność, przejmująca akcja, burzliwe emocje i wiele wydarzeń, obok których nie można przejść obojętnie. "Calder" staje się jedną z moich ulubionych książek ostatnich czasów. To lektura, która na długo pozostanie w głowie i w sercu. Jeśli znacie inne książki pisarki, to po tą powinniście sięgnąć w ciemno. Jeśli nie znacie, to również po tą powinniście sięgnąć w ciemno. Tak wielu emocji dawno nie przeżywałam podczas lektury!
http://ksiazkowewyliczanki.blogspot.com/ Magda Barwińska; 2016-05-19

Calder. Narodziny odwagi

Historia Caldera i Eden ma nieszczęście rozpocząć się w samym centrum sekty, do której obydwoje należą. Żadne z nich jednak nie zdaje sobie sprawy z tego co się dzieje, żadne też nie jest w stanie powstrzymać fali uczuć, jakimi zaczynają się darzyć nawzajem. Wbrew regułom, wbrew zasadom, wbrew bogom - pod groźnym okiem fanatyka religijnego, a jednocześnie przywódcy sekty - Hectora, na jaw, wraz z przerażającą, czyhającą na stadko wiernych przepowiednią, zaczną wypływać także inne sprawy. Niepokojące. Dziwne. Nowe. I nawet bogowie nie będą powstrzymać nadchodzących wydarzeń.
 
Zarówno Eden jak i Calder, w społeczeństwie, w którym dorastają, mają swoje zadania i powinności. Przeznaczenie - los, który został im z góry narzucony. A któż sprzeciwiałby się woli bogów? W ciszy poranka, w ciężkiej, codziennej pracy robotników i w sercu, które sprzeciwia się rozumowi, rodzi się jednak iskra. Iskra buntu, która z czasem nabiera mocy, tylko po to, by rozbłysnąć pełnym światłem i porazić zarówno czytelnika, jak i bohaterów, swoją intensywnością i gorącem.
 
Muszę przyznać, że "Calder. Narodziny odwagi" było dla mnie miłą niespodzianką. Raczej nie spodziewałam się, by autorka czymś mnie zaskoczyła, a jednak jej się udało. Przede wszystkim, przyjemne było obserwowanie rozwoju znajomości dwójki głównych bohaterów. Uczucie, które pomiędzy nimi wykwitło - co prawda to prawda - miało dość naiwne początki, jednakże samo dojrzewanie zauroczenia i towarzyszenie bohaterom w ich wewnętrznych walkach, po prostu do mnie przemówiły i sprawiły, że nie mogłam nie kibicować duetowi Eden&Calder - choć, jak to w książkach Mii Sheridan bywa, ponownie bardziej do mnie przemówiły postacie drugoplanowe.
 
Nie wiem jak to się dzieje, ale w każdej książce tej autorki, przyjaciele głównych bohaterów męskich, sprawiają, że po prostu nie mogę uwolnić się od ich czaru. I w przypadku Caldera i Xandra, było podobnie. Obydwoje byli wykreowani dość rozsądnie, mimo iż mam wrażenie, że autorka nie wie kiedy przystopować z obdarowywaniem postaci zaletami - i ta teoria nie dotyczy jedynie tej konkretnej powieści, ale każdej kolejnej autorstwa Sheridan, z którą miałam do czynienia. Xander, Calder i Eden, bo to na nich głównie skupia się historia, byli pełnowymiarowi i to chyba ta cecha, która najbardziej przyciągnęła mnie do lektury i pozwoliła mi się nią cieszyć.
 
Chciałabym, by w przyszłości autorka nauczyła się, że nic nie jest w pełni czarne, ani w pełni białe, a ludzie nie dzielą się na dobrych i złych - z wielką przepaścią pomiędzy nimi, natomiast świat jest pełen szarości, ale mimo wszystko - lekturę "Caldera"  uważam za naprawdę udaną. Interesujący wątek sekty, chorobliwego fanatyzmu, zakazanej, acz pięknej i niewinnej miłości, rozkwitającej pod burzowymi chmurami oraz interesujący, płynny przebieg fabuły, sprawiły, że obdarzyłam tę powieść i bohaterów wieloma pozytywnymi uczuciami.
 
Pióro Sheridan jest przyjemne, pochłaniające wręcz. Sprawia, że niemal czterysta stron, przemija w błyskawicznym tempie, a my - nim zdążymy zebrać myśli w całość - przewracamy ostatnią stronę powieści, nienasyceni, chętni by poznać kontynuację i to najlepiej w trybie natychmiastowym."Calder. Narodziny odwagi" przynosi walkę. Walkę o wolność, o własne zdanie, o podążanie za głosem serca. Zalewa nas falą miłości, w najlepszym możliwym wydaniu - tak obezwładniającej i pięknej, że czujemy się, jakby przed oczami kwitły nam kwiaty i zza chmur wychodziło słońce.
 
Jeśli macie ochotę potowarzyszyć duetowi głównych bohaterów w ich walce z przeznaczeniem, jeśli nie straszni są wam okrutni przywódcy, nie mający skrupułów i moralnych zasad i kochacie romanse, ta powieść zdecydowanie powinna się znaleźć na waszych półkach.
sherry-stories.blogspot.com Sherry; 2016-05-16

Oblubienice wojny

II wojna światowa... Świat pogrążony w ciągłym huku i wiecznych ciemnościach. Czas strachu, bólu, cierpienia. To również czas poświęcenia, walki o dobro własne i całego narodu. To moment sprawdzenia samego siebie oraz wszystkich ludzi, których znało się do tej pory. Wojna, to wydarzenie, które wywraca do góry nogami dotychczasowe życie wszystkich klas społecznych. Zmienia się wszystko i zdaje się, że nic nie ma najmniejszych szans na przetrwanie. Ale czy na pewno?
 
Helen Bryan urodziła się w Stanach Zjednoczonych, a od wielu lat mieszka w Londynie. Pracowała jako prawniczka i napisała obsypaną nagrodami biografię Marthy Washington. Do napisania Oblubienic wojny zainspirowały ją "prawdziwe historie z czasów wojny, opowiedziane przez rodzinę i przyjaciół ze Stanów Zjednoczonych i Anglii, oraz mało znane historie odważnych młodych kobiet, które przyłączyły się do Kierownictwa Operacji Specjalnych, założonego przez Churchilla". Oblubienice wojny to jej pierwsza powieść. [materiały wydawnictwa].
 
Każdy szanujący się Polak powinien mieć chociaż powierzchowną wiedzę o historii swojego kraju. Tu mocny nacisk na okres zarówno pierwszej, jak i drugiej wojny światowej. Nie będę roztrząsać bardziej tego wątku, gdyż nie jest on moim dzisiejszym tematem, choć oczywiście pojawia się w tle. Jednak czy zastanawialiśmy się kiedyś, jak wyglądała sytuacja w innych krajach? Jak wyglądało życie w innym państwie. Czym różniła się egzystencja w mieście od tej na wsi? Jak wyglądało życie kobiet i dzieci, gdy mężczyźni z bronią w ręku ruszyli na front? W powieści Oblubienice wojny poznajemy pięć kobiet znacznie różniących się od siebie. Pochodzą z różnych środowisk, są w różnym wieku i każda z innego powodu trafiła do Crowmarsh Priors w południowo-wschodniej Anglii. Alice jest córką miejscowego pastora, której świat legł w gruzach, gdy rozpadł się jej związek. Elsie to młodziutka dziewczyna, pochodząca z wielodzietnej rodziny, którą wysłano na służbę, by chronić przed złem świata, tym samym rozdzielając ją z matką i rodzeństwem. Tanni to młoda Żydówka mieszkająca w Austrii. Kiedy wróg zbliża się do drzwi jej domu, zostaje poślubiona o wiele starszemu mężczyźnie i wysłana w drogę do dalekiej i bezpiecznej Anglii. Evangeline, w obawia przed wyjściem na jaw prawdy, wykorzystuje młodego Anglika i wyrusza z nim w podróż do jego ojczyzny. Mamy również Frances - córkę admirała, która nie stroni od skandali. Ojciec postanawia odesłać ją do ciotki, dzięki czemu dołączy do grona pozostałych kobiet. Choć różni je praktycznie wszystko, to przewrotny los połączy ich życia w małej angielskiej mieścinie, w której zaznają wielu pięknych chwil, ale i dostaną gorzką lekcję życia. Połączy ich więź, która przetrwa wszystko. 
 
Autorka rewelacyjnie wykreowała swoich bohaterów. Nie są papierowi, schematyczni, upiększeni, ani koloryzowani. Bohaterowie są z krwi i kości, którzy choć nie idealni, to bardzo prawdziwi. Może nie każdy charakter przypadnie nam do gustu, w końcu poznajemy 5 całkowicie różnych kobiet. Jednak na pewno odpowiednio do nas przemówią. Dzięki nim dowiemy się, jak było naprawdę. Nasze bohaterki czasami ponoszą emocje, jednak w trosce o najbliższych potrafią robić rzeczy niezwykle szalone. Helen Bryan znakomicie włada piórem. Jej styl i język są perfekcyjne. Fabuła jej książki jest rewelacyjnie przemyślana. Autorka wciąga w swoją powieść od pierwszych stron. Momentami potrafi solidnie zaskoczyć, wywołać uśmiech na twarzy, by po chwili sprawić, że po policzku popłynie samotna łza. Przyznam szczerze, że były momenty, kiedy serce mocniej mi biło. Zaciskałam dłonie, trzymając książkę i w duchu modliłam się, by wróg nie zdążył.
 
Wielkie brawa należą się autorce, za solidne i niezwykle rzetelne przygotowanie.Doskonale zgłębiła wiedzę o II wojnie światowej, życiu w Anglii i Francji oraz sąsiadujących krajach i przelała ją na papier. Czytając tę książkę ma się wrażenie, jakby siedziało się na ławce obok i przyglądało zmaganiom bohaterów. Oblubienice wojny to nie powieść historyczna, a obyczajowa. Historia jest tłem do życia naszych bohaterek. Bardzo lubię książki, których fabuła osadzona jest w Anglii. Tym razem jednak zupełnie inaczej wyobrażałam sobie codzienne życie kobiet, dzieci, a także i nielicznych mężczyzn na wyspach w tamtych latach.
 
Kiedy po pięćdziesięciu latach cztery z nich spotykają się ponownie, postanawiają z odwagą spojrzeć w oczy prawdzie sprzed lat i pomścić niewinną śmierć...
 
Podsumowując, Oblubienice wojny to lektura dla każdego, kto chciałby choć w niewielkim stopniu poznać życie zwykłych ludzi w czasach wojny. Jest to powieść, która zdecydowanie wzruszy, sprawi, że serce mocniej zabije, na twarzy zawita uśmiech, a po policzku spłynie samotna łza. Książka Helen Bryan zmusza do zatrzymania się w pędzącym świecie jaki znamy iwysnucia refleksji na temat życia, siebie samego czy naszej historii. Z całą pewnością jest to lektura, której się nie zapomina i o której się myśli. Jestem pewna, że wielu z nas po zapoznaniu się z nią, czym prędzej pogna do dziadków, by przy ciepłej herbacie i zapachu ciasta dochodzącego z piekarnika, wysłuchać ich wspomnień o życiu podczas wojny lub po niej, kiedy to świat trzeba było odbudować ze zgliszczy. 
http://krainaksiazkazwana.blogspot.com/ Daria Skiba; 2016-05-23

Oblubienice wojny

Każdy ma jakąś babcię, ciocię czy pradziadka, który, kiedy się z nim usiądzie, gada i gada jak najęty, opowiadając o swoich przygodach z młodości. O tym, jak razem i innymi kolegami malowali na murach Znak Polski Walczącej i w inny sposób wykonywali mały sabotaż. Historie takie są jakby rodem wyrwane ze scenariusza filmu Jana Komasy, ale - mimo, że trudno w to uwierzyć - są autentyczne. Ale jak to wyglądało z innej strony, nie Polaka, ale mieszkańca deszczowej Anglii?
 
"Oblubienice wojny" to powieść stricte historyczna, opowiadająca o pięciu przyjaciółkach - Elsie, Frances, Evangeline, Alice i Tanni. Każda z nich ma odrębną historię, ale w pewnym momencie jakby wszystkie te lata sprzed roku 1939, zostały wrzucone i wymieszane w jednym worku z dużym napisem "WOJNA". Dziewczyny muszą nauczyć się żyć w całkiem nowych realiach, czasach, gdzie suknie zrzucane są na rzecz zakrwawionych fartuchów czy niezbyt modnych mundurów Land Girls.Gdzie cały swój dorobek możesz stracić w dwie sekundy, a wszystko, co jest tobie przypisane, masz na kartce. O tych realiach właśnie opowiada ta powieść, chcąc przybliżyć nam czasy, w których żyli ludzie nie tak dawno temu.
 
Ale także muszę napisać wam trochę, jak zwykle, jak to wygląda od strony technicznej. Fabularnie wygląda to całkiem nieźle - pięć dziewczyn, które połączyła wojna i chęć przetrwania. Historia miała potencjał, którego niestety nie wykorzystała pani Bryan. Nie chodzi tu głównie o styl pisania, bo nie był on zaraz jakiś tragiczny, ale coś tam siedziało i po prostu nie pozwalało mi wgryźć się w "Oblubienice". Dodatkowo, czasami miałam wrażenie, jakbym przestawała czytać na chwilę powieść pani Bryan i zaczytywała się w jakiejś zupełnie innej książce. Trudno było nadążyć za akcją.
 
Może kiedy to wszystko sobie podsumowuje, nie jest to zaraz jakaś zła książka, faktycznie, nie najlepsza, ale zdecydowanie nie wrzuciłabym jej gdzieś w kąt na pastwę losu. Myślę, że celem pani Bryan było napisanie czegoś, co w obrazowy sposób wyjaśni nam życie panujące na przełomie lat czterdziestych i to można odhaczyć jako całkiem niezłe zilustrowanie. Każdy mieszkaniec wsi, na której toczy się akcja, miał swoją historię i to było piękne, że mogliśmy ten czas trudny dla wszystkich z innych perspektyw. Każdy przeżywał to na swój sposób. 
 
Z bohaterami jakoś specjalnie się nie zżyłam, choć Berniego uwielbiam i chyba był moją ulubioną postacią z "Oblubienic". Jak już wspomniałam, każdy inaczej odbierał życie podczas wojny, inaczej próbował pomóc Anglii podnieść się po tym ciosie, który zwalił ją z nóg. Jeśli miałabym już wybierać ulubioną bohaterkę, wybrałabym Frances, która za wszelką cenę chciała walczyć z Niemcami i położyć kres nazizmowi. 
 
Nie zabrakło również zapożyczeń z innych gatunków, co znacznie ubarwiło opowieść. Pod koniec mamy sprawę trochę kryminalną, detektywistyczną, ale żeby dowiedzieć się o co chodzi, będziecie musieli sami sprawdzić :) Ale przede wszystkim jest to historia więzi rodzinnych i nierozerwalnej przyjaźni, która nawet przez lata, pielęgnowana, nie zarosła chwastami i rozkwitła na nowo. Czy warto czekać do 2 czerwca, kiedy ta książka będzie miała premierę? Według mnietak, choćby dlatego, żeby poczuć ten fantastyczny klimat i dowiedzieć się czegoś o historii. 
http://coffeethebook.blogspot.com/ Julka; 2016-05-18

Oblubienice wojny

Przyjaźń w trudnych czasach

Książek o II wojnie światowej wydano tysiące. Choć od jej zakończenia minęło nieco ponad 70 lat, jest to temat wciąż całkiem świeży, chociaż może się wydawać, że już nic nowego w tej kwestii nie można napisać. Literatura faktu, obozowa, wspomnienia z okopów, biografie, opisy kampanii, bitew, polityki, teorie spiskowe oraz pod znakiem „co by było gdyby”; powieści szpiegowskie, sensacyjne, obyczajowe, fantastyczne nawet… Czy da się coś jeszcze oryginalnego wymyśleć? Ciężko na to pytanie odpowiedzieć, ale myślę, że o ile może nic oryginalnego, to na pewno da się stworzyć coś zwyczajnie ciekawego i wciągającego.

Przykładem takiej książki są „Oblubienice wojny” autorstwa Helen Bryan, za granicą wydane wcześniej, u nas ukazały się niedawno nakładem wydawnictwa Editio. Opowiada o pięciu bardzo młodych kobietach, często o skrajnie innych charakterach, pochodzących z różnych środowisk, które podczas wojennej zawieruchy połączyła przyjaźń. Dzieli je właściwie wszystko – pochodzenie, wykształcenie, wiara, majątek, charakter, poglądy. Przypadek rzucił je z różnych miejsc Europy na jedną, angielską wieś, gdzie powoli się poznają, żyją blisko siebie, pomagają sobie nawzajem w codziennych sprawach i przy wychowywaniu dzieci.  W końcu zaczynają je łączyć silne więzi na dobre i na złe. Pewnie w odróżnieniu od większości wojennych opowieści, które dzieją się na froncie i trzymają w napięciu, ta powieść świetnie pokazuje życie tych, którzy gdzieś zostali, czyli kobiet, dzieci, starców i mężczyzn niezdolnych do służby wojskowej. Tacy ludzie też  żyli w strachu przed kolejnymi bombardowaniami, musieli się dobrze zorganizować w swoich społecznościach, by jakoś przetrwać wojnę – radzić sobie z brakiem jedzenia, towarów, z reglamentacją. Ze smutną codziennością, w której próbowali zachować namiastki normalności. Oni również ciężko pracowali po to, by kraj jakoś funkcjonował, a ludzie nie poddali się przygnębiającej rzeczywistości.

Może nie brzmi to fascynująco, ale takie codzienne życie z wojną w tle również dostarcza materiału na ciekawą opowieść. Na każdą z bohaterek wydarzenia wojenne wpłynęły w bardzo dużym zakresie – dominuje troska o nieobecnych ukochanych, o zagubioną gdzieś rodzinę, o każdy kolejny dzień, o zdrowie dzieci. Mała, z pozoru sielska angielska wieś jest miejscem, gdzie tak naprawdę dużo się dzieje, gdzie właściwie każdy doświadcza jakiejś tragedii, nieuniknionej w tamtych czasach. Jest to ciepła i mądra opowieść o ludziach niewidzialnych dla wielkiej polityki, o cywilach, o anonimowych bohaterach.

Lubię powieści dziejące się w tych czasach, więc „Oblubienice wojny”, mimo że akcja dzieje się na peryferiach działań wojennych i płynie dość sennie, to trafiły w mój gust. Przyznam, że zwykle wolę czytać o brawurowych akcjach, bohaterach, żołnierzach, o ruchu oporu, a nie o kobietach i dzieciach – ale powieść jest tak skonstruowana, że naprawdę wciąga i czyta się jednym tchem. Autorka pokazuje, że ciężkie czasy, wydarzenia historyczne zbliżają do siebie ludzi. Pomimo wojen, żyją oni dalej, cieszą się, bawią, zakochują w sobie, rodzą się dzieci. Bohaterki są bardzo wyraziste, z krwi i kości, można odczuć, że każda z nich ma inną osobowość, inne myśli, sposób mówienia.
Realia historyczne też myślę, że są prawidłowo odwzorowane. Jest to po prostu kawałek dobrej, solidnej literatury. Polecam z czystym sumieniem.
Bookhunter.pl aniakonda; 2016-05-17
Płatności obsługuje:
Ikona płatności Alior Bank Ikona płatności Apple Pay Ikona płatności Bank PEKAO S.A. Ikona płatności Bank Pocztowy Ikona płatności Banki Spółdzielcze Ikona płatności BLIK Ikona płatności Crédit Agricole e-przelew Ikona płatności dawny BNP Paribas Bank Ikona płatności Google Pay Ikona płatności ING Bank Śląski Ikona płatności Inteligo Ikona płatności iPKO Ikona płatności mBank Ikona płatności Millennium Ikona płatności Nest Bank Ikona płatności Paypal Ikona płatności PayPo | PayU Płacę później Ikona płatności PayU Płacę później Ikona płatności Plus Bank Ikona płatności Płacę z Citi Handlowy Ikona płatności Płacę z Getin Bank Ikona płatności Płać z BOŚ Ikona płatności Płatność online kartą płatniczą Ikona płatności Santander Ikona płatności Visa Mobile