ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Podniebny lot

"Przez chwilę siedziałam w pełnym zdumienia milczeniu, nie potrafiąc ani wyrazić zgody, ani zaprotestować. Naprawdę tego pragnęłam, mimo że wcześniej nigdy czegoś takiego nie rozważałam. Wiedziałam, że nic takiego nigdy by się nie zdarzyło, gdyby nie to, że pewien miliarder nagle zaczął się obsesyjnie interesować każdym aspektem mojego życia."
 
Podobno Podniebny lot jest jak Grey. Nie wiem, nie czytałam tamtej trylogii, ale powieść R. K. Lilley czytałam i napiszę co nieco o niej ;)
 
Bianca jest stewardessą, której jedyną bliską osobą jest jej przyjaciel. Podczas pewnego lotu poznaje Jamesa Cavendisha, jest to przystojny miliarder, który chce bliżej poznać Biancę. Tylko ona nigdy nie umawia się na randki. Ale dla turkusowych oczu zrobi wyjątek i wyniknie z tego skomplikowany związek.
 
Muszę przyznać, że troszkę obawiałam się tej książki. Nie czytałam jeszcze typowej powieści erotycznej i bałam się tego typu powieści (po tylu niepochlebnych opinii o słynnych książkach o Greyu). Po dłuższym zastanowieniu, jednak sięgnęłam po Podniebny lot. I w sumie ta powieść nie była zła! Była... była okej. To chyba najodpowiedniejsze słowo dla tej książki. Nie nudziłam się przy niej, była wciągająca, lekka, szybka w czytaniu (przeczytałabym ją w jeden dzień, gdybym nie musiała zrobić czegoś wieczorem). Ale też nie porwała mnie bez pamięci. 
 
Fabuła jest dobrze poprowadzona. Mimo że, są tu sceny erotyczne (bo umówmy się, jest to erotyk, więc jest tu trochę scen łóżkowych), to i tak coś się dzieje poza sypialnią, są jakieś dosyć ciekawe wątki poboczne. I w sumie, gdyby wyrzucić fragmenty +18 to wyszedłby z tego nawet przyjemny romans, odrobinę banalny, ale nie w irytujący sposób. 
 
Główni bohaterowie mogą troszkę denerwować. James tym, że potwornie się rządzi i zupełnie nie przyjmuje słowa sprzeciwu. I to jego "Teraz". Boże, jak mnie to wkurzało! A Bianca swoim "myślę jedno, robię drugie", chociaż czasem się stawiałam Cavendishowi, to jednak rzadko udawało jej się wytrwać w postanowieniu. Ale cenię ją za to, że nie była od razu cielątkiem, który ślepo podąża za kochankiem. 
 
Jedno słówko o okładce. Na początku podobała mi się, była taka delikatna i estetyczna. Po bliższym przyjrzeniu się i zobaczeniu miny kobiety na okładce, to zmieniłam zdanie. Chociaż, gdyby kobieta miała inny wyraz twarzy to okładka by mi się nadal podobała ;)
 
Książka jest lekka i idealna na lato. Nie spodziewajcie się arcydzieła, ale czasem po prostu chce się przeczytać taką niezobowiązującą lekturę ;)
http://imperiumksiazkomaniaczki.blogspot.com/ Aleksandra Sowa

Podniebny lot

Pomimo tego, że zapowiadałam w następnej notce recenzje "Ugly love", zmieniłam zdanie i musiałam dać sobie jeszcze więcej czasu na ochłonięcie po tej historii (i to wcale nie dlatego, że powaliła mnie na kolana i rozbiła emocjonalnie, bo stało się wręcz odwrotnie). Mając serdecznie dosyć książek dla nastolatek, wyimaginowanych problemów i wielkich przesłodzonych miłości, pragnęłam sięgnąć po kompletną nowość, książkę, która mnie zaskoczy i w niczym nie będzie przypominała pozycji, po które sięgałam w ciągu ostatnich kilku miesięcy. I właśnie w tym momencie na mojej półce pojawiła się książka Pani Lilley - "Podniebny lot". 
 
Kiedy tylko otworzyłam paczuszkę z pierwszym tomem serii "W przestworzach" byłam całkowicie oczarowana okładką, którą ujrzałam. Moim zdaniem jest niesamowicie ładna, litery tworzące tytuł i nazwisko autorki są wypukłe, delikatnie połyskujące, stworzone do przesuwania po nich palcem. Po odwróceniu książki na drugą stronę, naszym oczom ukazuje się opis fabuły. Dowiadujemy się, że główną bohaterką jest Bianca - wysoka i szczupła piękność o jasnozłotych włosach, która pracuje jako stewardessa w pierwszej klasie ekskluzywnych linii lotniczych. Pewna siebie, wyniosła i chłodna, zdawać by się mogło, że jest na świecie niewiele rzeczy, które zdołałyby ją poruszyć. Jej najlepszy przyjaciel jest gejem i jednocześnie jedyną bliską jej osobą, chroniącą ją przed koszmarem przeszłości. I on - Pan James Cavendish. Pan miliarder o turkusowych oczach, niesamowitym ciele i głosie, a w skrócie to po prostu najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego Bianca widziała. Mężczyzna, który w oka mgnieniu przejmuje nad nią kontrolę, uwodzi ją, dominuje i funduje jej niezliczone godziny rozkoszy pomieszanej z bólem, uwalniając w Biance instynkty, o których nie miała pojęcia. Z pewnością powiecie, że to już było. Opis skojarzy się Wam z Grey'em czy podobnymi do niego tworami. Być może. Ja nie czytałam Grey'a czy innej książki z tego gatunku i dlatego była to dla mnie całkowita nowość, nie byłam do niej negatywnie nastawiona i z ciekawością zaczęłam czytać pierwsze rozdziały, których tytuły to nic innego jak określenia Pana Cavendisha - Pan Hojny, Pan Deprymujący, Pan Przystojny, Pan Uparty i tak przez 36 rozdziałów. Ciekawy zabieg, który spodobał mi się już na początku i nawiązuje do nazywania Pana Cavendisha przez Biancę Panem Przystojnym. 
 
"Podniebny lot" przypomina swój tytuł. Początkowo poziom lektury jest odrobinę mizerny. Przez pierwsze kilkadziesiąt kartek plułam sobie w brodę, że zgodziłam się ją przeczytać. Irytował mnie zbyt lekki styl, bohaterowie, którzy wydawali się odrobinę durni i obawiałam się nadchodzących opisów seksu. Jednak w miarę upływu czasu (czy może ilości przeczytanych stron), coraz bardziej dawałam się porwać fabule stworzonej przez Lilley, a poziom i moja ocena książki szybowały jedynie ku górze. Być może historia jest z pozoru odrobinę schematyczna, ale to tylko pierwsze wrażenie. Mamy tutaj piękną kobietę skrzywdzoną przez los, która musi odkładać każde zarobione przez siebie pieniądze; niedostępną dziewicę. A po drugiej stronie facet, o którym śni po cichu większość z nas - Pan Przystojny. I na tym kończą się podobieństwa do innych tego typu serii. Bianca to jedna z lepiej skonstruowanych damskich bohaterek, które poznałam. Nie jest głupia, nie jest naiwna i nie pragnie zdobyć serca przystojnego Pana Cavendisha. Nie mdleje pod wpływem każdego czułego słówka, które on wypowiada, a przynajmniej nie daje tego po sobie poznać. Gdybym obserwowała tę dwójkę z boku, wielokrotnie poklepałabym ją po ramieniu i wykrzyczała: "tak trzymaj!". To ciekawa postać, która twardo stąpa po ziemi, ma własne zdanie i zawsze go broni. Mało takich damskich bohaterek w dzisiejszych czasach. A Pan Cavendish? Pan Cavendish to tak naprawdę mały szaleniec, który obsesyjnie myśli o dziewczynie i podkochuje się w niej. Brutalny w łóżku, ale poza nim zamienia się w opiekuńczego i troskliwego mężczyznę, który stara się zdobyć serce jasnowłosej i złamać ich układ oparty wyłącznie na seksie. Dla jednych będzie on ideałem, dla mnie niestety okazał się być odrobinę irytującą postacią, a wszystko to za sprawą zaborczości, która ujawniała się w jego kontaktach z Biancą i próbami kontrolowania jej życia. Mimo wszystko to miła odmiana, kiedy możemy poczytać o facecie, który ugania się za silną kobietą, a nie na odwrót. Ogromny plus dla autorki za takie przedstawienie sytuacji.
 
Na uwagę zasługuje także klimat powieści, który tworzy świat stewardess, pilotów i lotniskowych hali. Nigdy nie czytałam dotąd książki, w której główni bohaterowie to stewardessy i stewardzi, a zaciekawiły mnie ich rytuały i życie, które toczyło się w rytmie silnika samolotu. Ekspresyjnie skonstruowane dialogi i akcja powieści, która posuwała się wciąż naprzód. Intryguje, zaskakuje i trzyma w napięciu do ostatniej strony. Z każdą kartką dowiadujemy się o naszych bohaterach coraz więcej, a ich zachowania czy upodobania do brutalnych zabaw erotycznych tłumaczone są z psychologicznego punktu widzenia. Opisy seksu nie są obrzydliwe i nie odrzucają. Jest ich dużo, ale nie przytłaczają one swą ilością.  
 
"Podniebny lot" to książka, którą czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Nie jest ona powieścią wybitną, ale zasługuję na wysoką ocenę, ponieważ wyróżnia się swym stylem, fabułą i barwnymi bohaterami spośród innych powieści tego typu. Zakończenie pozostawia pewien niedosyt i chęć poznania dalszych losów bohaterów, ale wszystko to sprowadza się do drugiej części cyklu. Opowieść o Biance i Jamesie Cavendishu to lektura idealna na lato, do której możecie sięgnąć w podróży samolotem, wypatrując na sąsiednim siedzeniu pasażerów podobnych do zniewalającego Pana Przystojnego... 
ksiazkowoholizm.blogspot.com Bookworm; 2016-07-05

Oblubienice wojny

Druga wojna światowa wciąż jeszcze jest obecna w świadomości mieszkańców większości krajów półkuli północnej – zwłaszcza tych, które brały w niej bezpośredni udział – a echa przeżytych wówczas tragedii nadal kładą się cieniem na egzystencji wielu rodzin. Biorąc pod uwagę tę sytuację oraz potężną liczbę obszernych i wiarygodnych materiałów źródłowych, wojenne losy ludzi stanowią doskonałe tworzywo literackie. Toteż powieściopisarze europejscy i północnoamerykańscy czerpią z nich pełnymi garściami, czego efektem są niezliczone sagi rodzinne, dramaty psychologiczne, paradokumenty, a także romanse i powieści sensacyjne z akcją osadzoną w latach 1939-45 lub z fabułą zawierającą odniesienia do tego okresu. Amerykańska prawniczka Helen Bryan swój debiut literacki także oparła na motywach wojennych, przypominając historie brytyjskich kobiet, które nie musiały co prawda stawiać hitlerowcom bezpośredniego oporu, nie znaczy to jednak, że żyło im się łatwo… 

Alice, w chwili wybuchu wojny dwudziestoczteroletnia, jest córką pastora z maleńkiej miejscowości Crowmarsh Priors. Po śmierci ojca mieszka tylko z matką, pracuje jako nauczycielka i marzy o towarzyszu dziecięcych zabaw, który, dorósłszy, wstąpił do marynarki. Niespełna dwa lata przed wojną jej marzenie się spełnia – Richard prosi ją o rękę. Niestety, los szykuje jej paskudną niespodziankę: ślubu nie będzie. To znaczy będzie, ale wcześniej, niż został zaplanowany, i to nie ona stanie przed ołtarzem z przystojnym i ujmującym oficerem… 

O sześć lat młodsza Frances po przedwczesnej śmierci matki przebywa pod okiem stale zmieniających się nianiek i guwernantek, potem w szkołach z internatem w kraju i za granicą, co przynajmniej chwilowo oszczędza ojcu, admirałowi, kłopotów z wychowywaniem odważnej i buńczucznej dziewczyny. W końcu jednak musi powrócić do domu, a to, co wyczynia w Londynie, zdecydowanie nie służy jej reputacji. W przededniu wojny zostaje więc „zesłana” na prowincję, do domu swojej matki chrzestnej. Starsza dama ma za zadanie okiełznać krnąbrną chrześnicę albo wydać ją za mąż. I z początku wydaje się, że nawet coś z tego będzie… 

Elsie również opuszcza Londyn na kilka dni przed wybuchem wojny, lecz z zupełnie innych przyczyn. W środowisku, z którego pochodzi – gdzie każdy ma jedną zmianę odzieży i bielizny, a mięso na obiad kupuje się u sprzedawcy resztek dla kotów – nikt nie wysyła nastoletniej córki na wieś dla poprawy zachowania, nawet jeśli ta córka zadaje się z podopiecznym znanego w okolicy kryminalisty. O wyjazd Elsie zadbał brytyjski rząd, a dokładnie – pewna dama o dobrym sercu, która uznała, że choć piętnastolatka nie podlega już obowiązkowi ewakuacji, lepiej jej będzie jako pokojówce w arystokratycznym domu niż w fabryce kleju, dokąd chcieli ją posłać rodzice… 

Evangeline, odrobinę starsza od Frances, dorasta w miejscu, które w porównaniu z brytyjską wsią zdaje się zupełnie inną planetą. Wielohektarowe plantacje, gigantyczne rezydencje i setki ciemnoskórych ludzi, wprawdzie teraz zatrudnianych za symboliczne wynagrodzenie, lecz w oczach pracodawców wcale niestojących wyżej niż ich przodkowie-niewolnicy. Kropla afrykańskiej krwi skazuje człowieka na wieczną pogardę, jeśli zaś ośmieli się on wyjść poza wyznaczone miejsce – bywa, że i na śmierć. A Laurent – biologiczny kuzyn dziewczyny, lecz wobec prawa i obyczaju bynajmniej nie krewny, ba, istota drugiej kategorii – właśnie to czyni. Jedynym ratunkiem dla obojga jest ucieczka. Szalony plan Evangeline w pewnej mierze się udaje – tyle że mężczyzna, z którym odpływa do Europy, nie jest ojcem jej przyszłego dziecka… 

Antoinette, zwana Tanni, na rok przed wojną kończy szesnaście lat. Podobnie jak Alice, kocha się w chłopcu z sąsiedztwa, lecz teraz widują się bardzo rzadko, bo w kraju, w którym żyją, również zaczęto segregować obywateli według pochodzenia. Austriackim Żydom zakazano wstępu prawie wszędzie, a za chwilę nie będą bezpieczni i we własnych domach. Doktorostwo Josephowie wiedzą, że Anton, choć miły, porządny i wykształcony, nie zapewni ich najstarszej córce bezpieczeństwa – w przeciwieństwie do syna innych sąsiadów, wykładowcy na angielskiej uczelni. Pospieszny ślub – i młoda para już zmierza do miejsca, gdzie ma oczekiwać przybycia pozostawionych na kontynencie krewnych. Ale transport uchodźców nie nadchodzi… 

Cała piątka spotyka się w rodzinnej miejscowości Alice. Z początku nic ich nie łączy, lecz z biegiem czasu nawet te, które początkowo były do siebie niechętnie nastawione, znajdują wspólny język i wspólną sprawę, dla której są gotowe sporo zaryzykować. A kiedy się spotkają po wielu latach, okażą się równie solidarne w poszukiwaniach przyczyny tego, co się stało późną jesienią czwartego roku wojny, i w chęci ukarania winowajcy… 

Tę dramatyczną historię relacjonuje narrator zewnętrzny, rozpoczynając opowieść w chwili, gdy cztery starsze kobiety zmierzają do Crowmarsh Priors na obchody pięćdziesiątej rocznicy kapitulacji Niemiec, potem cofając się do epizodów z lat bezpośrednio poprzedzających wojnę i samego okresu wojny, a następnie wracając do współczesności. Czyni to językiem prostym, bezpretensjonalnym (jedyne niedoskonałości powstały, jak się zdaje, w tłumaczeniu: „trzymając cygaretkę z kości słoniowej”[1]; „Kiwał pod stolikiem nogą, co było nerwowym tikiem, jaki się w nim ostatnio rozwinął”[2]. Można by też podyskutować z tłumaczką i wydawcą, czy oryginalny tytuł „War Brides” nie mógłby brzmieć po polsku raczej „Wojenne oblubienice”), starając się jak najlepiej oddać rzeczywistość widzianą oczyma każdej z bohaterek i paru innych osób najbardziej zaangażowanych w wydarzenia. Autorka zadbała nie tylko o ukazanie postaw ludzi w obliczu zagrożenia, ale także o wyraziste nakreślenie tła historycznego, włącznie ze sporą liczbą informacji o życiu codziennym (ze szczególnym uwzględnieniem wojennych realiów kulinarnych). I choć fabuła momentami wydaje się nazbyt pospiesznie streszczana, nie traci z tego powodu tajemniczości ani zdolności zainteresowania czytelnika. To taki rodzaj literatury, który zadowoli zwłaszcza odbiorcę przyzwyczajonego do opowieści prostych i nasyconych jednoznacznymi emocjami, ale i miłośnik cięższej prozy da się wciągnąć w perypetie pięciu bohaterek. Zwłaszcza jeśli jest płci żeńskiej, bo historii o odwadze i zaradności kobiet nigdy za wiele! 
BiblioNETka.pl Dorota Tukaj; 2016-07-06

Gruzja. Magiczne Zakaukazie. Wydanie 1

Podróż do źródeł czasu

Poznawanie Gruzji czy Armenii, niewielkich krajów kaukaskich o bogatej historii i jeszcze bogatszej kulturze, przypomina podróż do źródeł czasu. Najstarsze bazyliki gruzińskie powstały bowiem pół tysiąca lat wcześniej niż romańska rotunda Feliska i Adaukta na Wawelu datowana na koniec X wieku. Architektura sakralna Gruzji jest bowiem prostą kontynuacją tradycji bizantyńskiej i syryjskiej. Podobnie często spotykane freski na ścianach wielu zachowanych kościołów są znakomitymi przykładami tradycji Bizancjum. Turysta europejski, polski w szczególności, jest tu mocno poruszony egzotyką kultury, która przyjęła chrześcijaństwo na długie wieki, nim dokonał tego książę Mieszko I. Obiekty w Sio-ni, Anczishctai czy Urbnisi są tego przykładem. Gruzja od dawna cieszy się sympatią Polaków, zaś całkiem od niedawna rozgorzała wielkim afektem do Polski i Polaków, co odczuwa się tu na każdym kroku. Warto tę sympatię pielęgnować, ale i warto z niej skorzystać, by poznać nie tylko materialne dziedzictwo dziejów, ale spróbować poznać mentalność mieszkańców Gruzji, ich prosty styl życia, gościnność, obyczaje. Gruzja obfituje w miejsca, które zaspokoją najbardziej wyszukane oczekiwania. Czy będzie to klimatyczne i stołeczne Tbilisi, czy osławiona Gruzińska Droga Wojenna, górskie monastery, kaukaskie wioski kultywujące stare tradycje, nowoczesne ośrodki czarnomorskie z Batumi jako perłą w koronie, skalne miasto Wardzia czy bezkresne szlaki górskie, dające wędrowcowi najwyższą satysfakcję. Do tego prosta a zarazem wyszukana kuchnia, niezłe wino. Niemało, jak na mały kraj, który oferuje każdemu wielkie wakacje. Uproszczone procedury, ruch bezwizowy, tanie bilety lotnicze, przyjazne ceny na miejscu i zachęcający do wędrówki klimat. Kolejny autorski przewodnik oferujący maksimum informacji, aktualnej i adresowanej do polskiego odbiorcy.
Tygodnik Angora Ł.Azik; 2016-07-10

Armenia. W krainie chaczkarów, wulkanów i moreli. Wydanie 1

W serii wydawniczej Bezdroża Classic ukazały się pierwsze wydania przewodników po Armenii i Gruzji. Osobnych po obu tych krajach, co sugerowałem już dosyć dawno recenzując, wydawany wcześniej w kilku nakładach, przewodnik tej oficyny po trzech krajach Zakaukazia.

Turyście wybierającemu się tylko do jednego z nich wygodniej jest bowiem posługiwać się cieńszym, lżejszym, a częściowo dokładniejszym opisem tego, co warto tam zobaczyć i poznać. Ponieważ jednym z dwu autorów nowych przewodników był również współautor poprzedniego, jest oczywiste, że w przypadku np. informacji o poszczególnych miejscowościach i zabytkach, stanowią one powtórzenia, chociaż częściowo przeredagowane oraz uzupełnione i zaktualizowane. Co nie zmniejsza mojej wysokiej oceny "Armenii" - Gruzji poświęcę następną recenzję, podobnie zresztą jak i poprzedniego przewodnika po Zakaukaziu. W porównaniu z nim, plusami są liczniejsze, w sumie ponad 60, przeważnie bardzo ciekawe informacje monotematyczne włamane w tekst w ramkach, a także rozbudowane sugestie, co szczególnie warto zobaczyć i poznać w tym pięknym kraju. Minusem zaś czarno - białe i to nieliczne zdjęcia, z wyjątkowo 10 kolorowymi, ale nie najlepszej jakości technicznej, w części wstępnej przewodnika. Autorzy piszą w niej, co koniecznie trzeba w Armenii zobaczyć, wymieniając 13 miejscowości i miejsc. I, na ile znam ten kraj, uwzględniają rzeczywiście chyba wszystko zasługujące w nim na szczególną uwagę. Chociaż nie wszyscy turyści będą w stanie, chociażby ze względu na bezpieczeństwo, pojechać do Górskiego Karabachu, czy wspiąć się, co wymaga jednak sporego wysiłku, chociażby na jeden z czterech szczytów najwyższej góry kraju, liczącego 4090 m n.p.m. Aragacu. Bardzo rozsądne, a zarazem realnie zaplanowane w czasie są również propozycje poznawania Armenii jedną z czterech tras. Przy czym tylko na pierwszą sugerują poświęcenie 7 dni, na pozostałe po 2 tygodnie. Jednak już propozycje, co w poszczególnych miejscowościach przede wszystkim trzeba zobaczyć lub przeżyć, są dla mnie, przynajmniej częściowo, dyskusyjne. Tak np. wśród 6 takich sugestii dotyczących Erywania zabrakło bardzo ciekawego Narodowego Muzeum Historycznego i mieszczącej się w tym samym gmachu na placu Republiki Galerii Narodowej. Podobnie jak światowej sławy instytutu - muzeum ormiańskiego piśmiennictwa Matanadaran. Nie wiem jak inni, ale ja, musząc wybierać, zrezygnowałbym na ich rzecz z proponowanego wypicia kawy przy tymże placu Republiki, czy jazdy wypożyczonym rowerem w stołecznym ruchu ulicznym. Bardzo trafne są propozycje dotyczące wycieczek poza Erywań. Ale sześciu wymienionych miejsc: świątyni w Garni, monasteru Chor Wirap, twierdzy Erebuni, "ormiańskiej Częstochowy" - Eczmiadzynu, katedry Zawrtnoc i jaskiń mistrza Lewona nie da się zwiedzić, co sugerują autorzy, jednego dnia, nawet dysponując samochodem i bardzo po łebkach. Mnóstwo ciekawych i potrzebnych informacji zawartych jest w Informacjach praktycznych, Kraju w pigułce i Informacjach krajoznawczych. Główną część przewodnika poświęconą zwiedzaniu kraju autorzy, co jest również sensowne i logiczne, podzielili na 3 części. Armenię środkową, północną i południową oraz osobno Górski Karabach. W każdej z nich najpierw wypunktowują co w niej jest najciekawszego, zasługującego szczególnie na zobaczenie, a następnie "oprowadzają" czytelnika wybranymi trasami z informacjami o tym, co znajduje się na lub przy nich. Są to informacje wystarczające przeciętnemu turyście, pozwalające mu zdecydować na co poświecić więcej, a na co mniej uwagi. W Armenii środkowej w ten sposób zaprezentowany jest Erewań oraz regiony: Aragac, Kotajk, Geghakunin oraz Armawir i Ararat, a w nich poszczególne zabytki, miejsca i atrakcje. Z mapkami, planami klasztorów i świątyń itp. Analogicznie w przypadku pozostałych części kraju już bez podziału na regiony oraz Górskiego Karabachu z uwzględnieniem jego części północnej i południowej. Jak już wspomniałem, treść przewodnika wzbogaca ponad 60 włamanych na poszczególnych stronach obszerniejszych i ciekawych monotematycznych informacji w ramkach. Np.: "Chaczkary - kamienne wizytówki Armenii", "Ormiańskie imiona", "Święty Masztoc i armeński alfabet", "Jaskinie mistrza Lewona", "Azhdahak, siedziba smoka", "Jak powstał Eczmiadzyn", "Pieszo po Wajoc Dzor", "Dywany z Karabachu", "Loty pod ostrzałem" (Międzynarodowy port lotniczy w Stepanakercie), "Powojenne miasto duchów" (Agdam) i wiele innych. Na końcu znajduje się krótki słowniczek polsko-ormiański, Indeks oraz spisy: ramek, map i planów oraz treści. W sumie jest to więc przewodnik, który z przyjemnością mogę polecić zarówno turystom wybierającym się do tego kraju, jak i czytelnikom pragnącym dowiedzieć się sporo o Armenii, jej historii, kulturze, a przede wszystkim o zabytkach, ciekawych miejscach i innych atrakcjach.
kurier365.pl Cezary Rudziński; 2016-07-09
Płatności obsługuje:
Ikona płatności Alior Bank Ikona płatności Apple Pay Ikona płatności Bank PEKAO S.A. Ikona płatności Bank Pocztowy Ikona płatności Banki Spółdzielcze Ikona płatności BLIK Ikona płatności Crédit Agricole e-przelew Ikona płatności dawny BNP Paribas Bank Ikona płatności Google Pay Ikona płatności ING Bank Śląski Ikona płatności Inteligo Ikona płatności iPKO Ikona płatności mBank Ikona płatności Millennium Ikona płatności Nest Bank Ikona płatności Paypal Ikona płatności PayPo | PayU Płacę później Ikona płatności PayU Płacę później Ikona płatności Plus Bank Ikona płatności Płacę z Citi Handlowy Ikona płatności Płacę z Getin Bank Ikona płatności Płać z BOŚ Ikona płatności Płatność online kartą płatniczą Ikona płatności Santander Ikona płatności Visa Mobile