Recenzje
Dubaj i okolice. Travelbook. Wydanie 2
Zjednoczone Emiraty Arabskie, zwłaszcza największe w nich, około 2-milionowe miasto Dubaj, budzą coraz większe zainteresowanie polskich turystów. To rezultat zarówno zniesienia przed ponad dwoma laty obowiązku wcześniejszego uzyskiwania przez nich wiz - obecnie otrzymuje się je na lotniskach bezpłatnie oraz dobrych połączeń lotniczych, w tym czarterowych. Jak i radykalnego spadku wyjazdów do tradycyjnych krajów arabskich, zwłaszcza Egiptu i Tunezji, a ostatnio również Turcji oraz poszukiwania nowych kierunków egzotycznych podróży. No i nasilonej promocji w Polsce wycieczek oraz wypoczynku w ZEA, m.in. w trakcie niedawnego workshopu Emiratów w Warszawie. Bardzo dobrze więc, że wznowiony został przewodnik "Dubaj i okolice" wydany dwa lata temu w serii "travelbooków" Bezdroży. Mimo iż oznaczony jakio II wydanie, jest on, niestety, tylko wznowieniem poprzedniego. Z nieznaczną zmianą szaty graficznej, przede wszystkim na bardziej czytelne liternictwo w tytułach części i rozdziałów. Natomiast bez jakiejkolwiek zmiany treści. A piszę to po uprzednim porównaniu, strona po stronie, obu wydań. Na każdej jest ten sam tekst i w tych samych miejscach te same, poza okładką, zdjęcia. Nie zaktualizowano nawet, umieszczonych w ramce na str. 60, przybliżonych dat świąt w ZEA, pozostawiając lata 2014-2015!
Wydawca nie skorzystał więc z możliwości dokonania choćby minimalnych zmian, nawet tak niezbędnych, jakie sugerowałem w recenzji I wydania dwa lata temu, aby poprawić i zaktualizować ten przewodnik. Na zamieszczonych w nim mapkach nadal nie zaznaczono granic poszczególnych emiratów. Co ma istotne znaczenie, gdyż nie są to tylko linie na papierze czy lądzie w rodzaju np. oddzielających nasze województwa, lecz w ZEA dzielą one kraje, w których obowiązują różne prawa. W niektórych np. restrykcyjne szariatu, o czym czytelnik - turysta powinien wiedzieć.
Ewidentnym błędem, który również sygnalizowałem w recenzji I wydania, jest stosowanie wyłącznie spolszczonych nazw, zwłaszcza emiratów. Bez uwzględnienia, chociażby w nawiasach, ich wersji angielskiej, figurującej m.in. na drogowskazach. Nadal występuje więc tylko Asz-Szarika - zamiast As-Sharika, do niedawna Sharjah (Szarża). Podobnie Ras-al-Chajma (bez informacji, że to Ras-al-Khaima), czy Abu Zabi (powinno być również Abu Dhabi). Co może prowadzić do nieporozumień, zwłaszcza w przypadku osób podróżujących indywidualnie, a nie z biurami podróży. Czytelnik nadal nie dowie się z tego przewodnika, do których meczetów, kiedy i czy w ogóle, mają wstęp nie-muzułmanie. Takich informacji brak nawet w ich opisach, z wyjątkiem jednej z najpiękniejszych współczesnych budowli islamu, Wielkiego Meczetu szejka Zayeda w Abu Zabi. Podobnie nie przeczyta o niesłusznie pominiętych, a bardzo ciekawych obiektach i miejscach, chociażby malowniczym porcie handlowym i sąsiadującym z nim po drugiej stronie nadbrzeżnej ulicy najstarszym meczecie w Asz-Szarice (Ash-Sharika, d. Sharjah - Szardża).
Czy o słynnym bazarze złota w tym mieście, na który specjalnie organizowane są wycieczki z Dubaju, bo oferuje podobno największy wybór wyrobów po najbardziej atrakcyjnych cenach. Przykłady można mnożyć, zainteresowanych odsyłam do mojej recenzji sprzed 2 lat, nadal do przeczytania na tych łamach w rubryce Nowości wydawnicze. Powtórzę natomiast, że fatalnym pomysłem, zachowanym również w II wydaniu, jest publikowanie niektórych tekstów jako negatywowych (białą czcionką) na jasnym pastelowym tle, co powoduje, że są one niekiedy praktycznie nieczytelne.
Te krytyczne uwagi nie oznaczają totalnie negatywnej oceny tego przewodnika. Wręcz przeciwnie. Czytelnik znajduje w nim najważniejsze informacje praktyczne, wiele również, przynajmniej podstawowych, krajoznawczych. Mając go w ręku łatwo jest, korzystając z części ściśle przewodnikowej, poznawać zwłaszcza atrakcje poszczególnych dzielnic Dubaju. Po których autorka niemal "prowadzi turystę za rękę". Szkoda natomiast, że aż tak skrótowo potraktowane zostały, rzeczywiście tylko jak tytułowe okolice Dubaju, pozostałe emiraty i ich atrakcje. A przecież Abu Zabi (Abu Dhabi), największy i najbogatszy z nich, obejmuje ogromną większość obszaru całych ZEA, zaś w jego stolicy o tej samej nazwie też jest co oglądać.
Podobnie w większości pozostałych, nawet niewielkich emiratów. Byłem w pięciu spośród siedmiu wchodzących w skład tego państwa, coś więc na ten temat wiem nie tylko z lektur. Uważam, że następne wydanie tego, bardzo potrzebnego przewodnika, powinno zostać w sposób istotny przepracowane, uzupełnione i zaktualizowane. A najlepiej zastąpione nowym, obejmującym wszystkie emiraty i ich atrakcje. Bo nic nie wskazuje, aby zainteresowanie polskich turystów podróżami do nich miało zmaleć. Oczekiwać należy raczej czegoś wręcz przeciwnego. Dobry przewodnik będzie zaś czynnikiem zachęcającym do wyjazdów w ten region świata.
GLOBTROTER INFO Cezary Rudziński
Podręcznik Przygody Rowerowej. Wydanie II
Ludzie przemierzają tyle kilometrów? W dodatku rowerem? Sami, z kimś, z psami i dziećmi? W upale, zimą, na pustyniach i w górach? To, aż niemożliwe.
Jeśli macie w sobie chodź drobniutką nitkę włóczykija, podróżnika, zwiedzacza świata, lub po prostu lubicie wyzwania, a na dodatek jazda rowerem to coś dla was….pod żadnym pozorem nie czytajcie tej książki. To może się skończyć tylko jednym….planowaniem rowerowej wyprawy!
„Podręcznik przygody rowerowej” w kilka chwil, po kilku kartkach rozbudza chęć ruszenia w nieznane, ba oczywiście na rowerze. Teoretycznie autorem tej książki jest Robert „Robb” Maciąg, podróżnik, który najpierw lubował się w przemierzaniu krajów autostopem, a potem postawił na rower. Piszę teoretycznie, bo praktycznie książka ma wielu autorów, gdyż zamieszczone w niej są historie rowerowych wypraw i przygód mnóstwa ludzi.
„Podręcznik” można podzielić na dwie części: zachętę i rzeczywistość.
Część pierwsza, którą nazwałam „zachętą” wciąga od razu, po kilku kartkach i powoduje, że człowieka „nosi na wycieczkę”. No, bo jak (szczególnie, gdy jak ja uwielbiam jazdę rowerem) nie poczuć zewu rowerowej przygody, gdy się czyta o dziewczynie jadącej rowerem wokół Polski (Ania Demianowicz), chłopaku, który zimą (tak zimą!) pojechał rowerem na Bajkał (Kuba Rybicki), czy szaleńcu, (bo inaczej Mateusza Waligórę nazwać się nie da), który rowerem pokonał Canning Stock Route w Australii, w upałach sięgających 50 stopni Celsjusza. No naprawdę się nie da. Ich opowieści wciągają, ich przygody się przeżywa i strasznie można zapragnąć swojej, podobnej, na dwóch kółkach.
Część druga, to dla mnie było zderzenie, z rzeczywistością po części zachęcającej. Ale nie bolesne, żeby było jasne. Tu Robert i inni podróżnicy pokazują, co i jak na takiej długiej rowerowej wyprawie. W tzw. pigułce przedstawiają możliwe trasy: jedzenie, picie, woda, kąpiele, bezpieczeństwo, wizy itp. Dają zwięzłe informacje na temat niezbędnego osprzętu, od samego roweru, (jakiego rodzaju, jak dobrać ramę, siodełko itp.), po to, co powinno znaleźć się w bagażu, (w co pakować i jak zapakować rower, jak się ubierać, co zabrać w podróż, jak się spakować, by nie musieć wyjmować wszystkiego z sakw). Rozdział „Zanim wyruszysz” porusza inne ciekawe aspekty takiej wyprawy: z kim (samotnie, tandemem, z grupą, z rodziną, z psem), za co (jak zdobyć pieniądze, jak oszczędzać na wyprawę i na wyprawie), czy jak przewieźć rower samolotem, czy pociągiem. Robert nie zapomniał również o opisaniu wyzwań, jakie na pewno pojawią się na drodze rowerowego podróżnika np. bezpańskie psy, kiepska, jakość dróg, nuda, a o których pamiętać warto.
I jak sam wspomina na końcu „Podręcznika”: „nie jest ważne jak daleko jedziecie, i nie jest ważne na jak długo. Najważniejsze, że teraz wszystko zależy tylko od Was”.
Niestety / stety książka jest na tyle zaraźliwa, że i u nie rowerzysty po przeczytaniu „Podręcznika przygody rowerowej” chęć jakiejkolwiek wyprawy i podróży pojawi się na pewno.
Jeśli macie w sobie chodź drobniutką nitkę włóczykija, podróżnika, zwiedzacza świata, lub po prostu lubicie wyzwania, a na dodatek jazda rowerem to coś dla was….pod żadnym pozorem nie czytajcie tej książki. To może się skończyć tylko jednym….planowaniem rowerowej wyprawy!
„Podręcznik przygody rowerowej” w kilka chwil, po kilku kartkach rozbudza chęć ruszenia w nieznane, ba oczywiście na rowerze. Teoretycznie autorem tej książki jest Robert „Robb” Maciąg, podróżnik, który najpierw lubował się w przemierzaniu krajów autostopem, a potem postawił na rower. Piszę teoretycznie, bo praktycznie książka ma wielu autorów, gdyż zamieszczone w niej są historie rowerowych wypraw i przygód mnóstwa ludzi.
„Podręcznik” można podzielić na dwie części: zachętę i rzeczywistość.
Część pierwsza, którą nazwałam „zachętą” wciąga od razu, po kilku kartkach i powoduje, że człowieka „nosi na wycieczkę”. No, bo jak (szczególnie, gdy jak ja uwielbiam jazdę rowerem) nie poczuć zewu rowerowej przygody, gdy się czyta o dziewczynie jadącej rowerem wokół Polski (Ania Demianowicz), chłopaku, który zimą (tak zimą!) pojechał rowerem na Bajkał (Kuba Rybicki), czy szaleńcu, (bo inaczej Mateusza Waligórę nazwać się nie da), który rowerem pokonał Canning Stock Route w Australii, w upałach sięgających 50 stopni Celsjusza. No naprawdę się nie da. Ich opowieści wciągają, ich przygody się przeżywa i strasznie można zapragnąć swojej, podobnej, na dwóch kółkach.
Część druga, to dla mnie było zderzenie, z rzeczywistością po części zachęcającej. Ale nie bolesne, żeby było jasne. Tu Robert i inni podróżnicy pokazują, co i jak na takiej długiej rowerowej wyprawie. W tzw. pigułce przedstawiają możliwe trasy: jedzenie, picie, woda, kąpiele, bezpieczeństwo, wizy itp. Dają zwięzłe informacje na temat niezbędnego osprzętu, od samego roweru, (jakiego rodzaju, jak dobrać ramę, siodełko itp.), po to, co powinno znaleźć się w bagażu, (w co pakować i jak zapakować rower, jak się ubierać, co zabrać w podróż, jak się spakować, by nie musieć wyjmować wszystkiego z sakw). Rozdział „Zanim wyruszysz” porusza inne ciekawe aspekty takiej wyprawy: z kim (samotnie, tandemem, z grupą, z rodziną, z psem), za co (jak zdobyć pieniądze, jak oszczędzać na wyprawę i na wyprawie), czy jak przewieźć rower samolotem, czy pociągiem. Robert nie zapomniał również o opisaniu wyzwań, jakie na pewno pojawią się na drodze rowerowego podróżnika np. bezpańskie psy, kiepska, jakość dróg, nuda, a o których pamiętać warto.
I jak sam wspomina na końcu „Podręcznika”: „nie jest ważne jak daleko jedziecie, i nie jest ważne na jak długo. Najważniejsze, że teraz wszystko zależy tylko od Was”.
Niestety / stety książka jest na tyle zaraźliwa, że i u nie rowerzysty po przeczytaniu „Podręcznika przygody rowerowej” chęć jakiejkolwiek wyprawy i podróży pojawi się na pewno.
dlaLejdis.pl Anna Pytel; 2016-07-28
Eden. Nowy początek
Zakończenie pierwszego tomu „Calder. Narodziny odwagi” było druzgocące i szokujące. Od razu chciałam przeczytać drugą część. Czy się zawiodłam? A może wręcz przeciwnie?
Książka zaczyna się prologiem, który ukazuje losy postaci zaraz po ich wydostaniu się z Arkadii. Eden otrzymała pomoc od bogatego jubilera, który daje jej schronienie oraz dom. Tam uczy się gry na fortepianie, udziela lekcji oraz próbuje ułożyć wszystko na nowo. Calder pod opieką swojego przyjaciela, Xandra stara się otrząsnąć z traumatycznych wydarzeń i zapomnień o Eden, co nie jest takie proste. Bohaterowie powoli odnajdują się w nowym świecie – Eden dowiaduje się, że jako dziecko została porwana i odnajduje swoją matkę, a Calder zostaje sławnym malarzem. Mimo tego oboje nie potrafią o sobie zapomnieć, a urywki wspomnień nieustanie do nich wracają. Aż do momentu, gdy los ponownie ich połączy… Czy wygra miłość? A może minęło już zbyt wiele czasu?
Po pierwsze byłam mocno zdziwiona, że bohaterowie odnaleźli się dopiero po kilku latach. Sheridan postanowiła skomplikować fabułę jeszcze bardziej, sprawić, że czytając, nie można usiedzieć na miejscu. Książka jest cienka, ale tak wiele się w niej dzieje, jest tyle emocji, że nie sposób się od niej oderwać.
Przyznam, że podziałał na mnie klimat ciągłego strachu i ucieczki, który został wprowadzony do książki. W nocy trudno było mi zasnąć, bo zastanawiałam się, jak to jest, gdy ciągle żyje się z wrażeniem, że ten koszmar cały czas trwa. Ludzie, którzy opuścili sektę zawsze borykają się ze strachem, że mogą zostać odnalezieni. Dlatego wcześniej omijałam tego typu tematykę – jednak za bardzo później przeżywam losy bohaterów, analizuję i przenoszę tego rodzaju historie do prawdziwego życia. Bo to jest najgorsze – sekty istnieją w rzeczywistości, a takich Eden i Calderów jest pewnie sporo na świecie.
Nie lubię powieści zbyt uczuciowych, gdzie dramat goni dramat, bohaterowie płaczą i ciągle przeżywają wszystko od nowa. I tutaj nieco drażniła mnie ciągła wylewność postaci, istny melodramat, ale… ciekawość zwyciężyła i musiałam przeczytać książkę do końca. Dodatkowo muszę przyznać, że Mia Sheridan potrafi jak nikt napisać dobrą scenę erotyczną – o tym też musicie wiedzieć, poruszany temat przez autorkę jest przejmujący i ważny, ale duża część akcji skupia się na części romansowej.
Przy podsumowaniu przyczepię się do okładek, trącą mi trochę kiczem, co umniejsza całkiem dobrej fabule. Myślę, że mogłyby być lepsze.
To z pewnością bardzo efektowna powieść, emocjonalna, z trudnym tematem i gorącym romansem Eden oraz Caldera. Jest też trochę akcji, a więc można stwierdzić, że to książka wielowymiarowa. Obie części polecam wszystkim kobietom, z pewnością zapewnią Wam wiele przeżyć.
Książka zaczyna się prologiem, który ukazuje losy postaci zaraz po ich wydostaniu się z Arkadii. Eden otrzymała pomoc od bogatego jubilera, który daje jej schronienie oraz dom. Tam uczy się gry na fortepianie, udziela lekcji oraz próbuje ułożyć wszystko na nowo. Calder pod opieką swojego przyjaciela, Xandra stara się otrząsnąć z traumatycznych wydarzeń i zapomnień o Eden, co nie jest takie proste. Bohaterowie powoli odnajdują się w nowym świecie – Eden dowiaduje się, że jako dziecko została porwana i odnajduje swoją matkę, a Calder zostaje sławnym malarzem. Mimo tego oboje nie potrafią o sobie zapomnieć, a urywki wspomnień nieustanie do nich wracają. Aż do momentu, gdy los ponownie ich połączy… Czy wygra miłość? A może minęło już zbyt wiele czasu?
Po pierwsze byłam mocno zdziwiona, że bohaterowie odnaleźli się dopiero po kilku latach. Sheridan postanowiła skomplikować fabułę jeszcze bardziej, sprawić, że czytając, nie można usiedzieć na miejscu. Książka jest cienka, ale tak wiele się w niej dzieje, jest tyle emocji, że nie sposób się od niej oderwać.
Przyznam, że podziałał na mnie klimat ciągłego strachu i ucieczki, który został wprowadzony do książki. W nocy trudno było mi zasnąć, bo zastanawiałam się, jak to jest, gdy ciągle żyje się z wrażeniem, że ten koszmar cały czas trwa. Ludzie, którzy opuścili sektę zawsze borykają się ze strachem, że mogą zostać odnalezieni. Dlatego wcześniej omijałam tego typu tematykę – jednak za bardzo później przeżywam losy bohaterów, analizuję i przenoszę tego rodzaju historie do prawdziwego życia. Bo to jest najgorsze – sekty istnieją w rzeczywistości, a takich Eden i Calderów jest pewnie sporo na świecie.
Nie lubię powieści zbyt uczuciowych, gdzie dramat goni dramat, bohaterowie płaczą i ciągle przeżywają wszystko od nowa. I tutaj nieco drażniła mnie ciągła wylewność postaci, istny melodramat, ale… ciekawość zwyciężyła i musiałam przeczytać książkę do końca. Dodatkowo muszę przyznać, że Mia Sheridan potrafi jak nikt napisać dobrą scenę erotyczną – o tym też musicie wiedzieć, poruszany temat przez autorkę jest przejmujący i ważny, ale duża część akcji skupia się na części romansowej.
Przy podsumowaniu przyczepię się do okładek, trącą mi trochę kiczem, co umniejsza całkiem dobrej fabule. Myślę, że mogłyby być lepsze.
To z pewnością bardzo efektowna powieść, emocjonalna, z trudnym tematem i gorącym romansem Eden oraz Caldera. Jest też trochę akcji, a więc można stwierdzić, że to książka wielowymiarowa. Obie części polecam wszystkim kobietom, z pewnością zapewnią Wam wiele przeżyć.
Recenzentkaksiazek.blog.pl Gabriela Rutana; 2016-07-27
Eden. Nowy początek
Tak wyczekiwany przeze mnie drugi tom przygód Caldera i Eden w końcu jest!
Opowieść o Calderze i o Eden urzekła mnie już w pierwszym tomie. Tamta część skończyła się tak, że tych dwoje nieświadomie się rozdzieliło. Po wielkiej powodzi każde z nich myślało, że to drugie nie żyje. Teraz w drugim tomie przenosimy się właśnie do ich życia, kiedy to myślą, że zostali sami bez miłości swojego życia.
Eden udziela lekcji gry na fortepianie, trafiła na dobrych ludzi, którzy pomogli jej kiedy tego najbardziej potrzebowała. Odnajduje później swoją biologiczną matkę, lecz cały czas rozmyśla o Calderze i niesamowicie za nim tęskni.
Calder natomiast na samym początku jest w zatrważającym stanie, Xander nieustannie się o niego martwi i boi się, że ten może sobie coś złego zrobić. Po pewnym czasie udaje się Calderowi wrócić do zwykłego życia, zaczyna malować i z biegiem czasu staje się wielkim znanym malarzem.
Tak właśnie Eden odnajdzie Caldera - dowie się o jego wystawie prac. Ale jest jeden i zasadniczy problem. Calder ma dziewczynę...
Co będzie z miłością tych dwoje? Czy zostaną tylko przyjaciółmi?
Mnie ta opowieść porwała na cały weekend. Nic innego nie robiłam, tylko czytałam i nie mogłam się nie dowiedzieć co będzie dalej i jak dalej ułożą się losy naszych bohaterów. Ogromnie spodobała mi się opowieść o Calderze i Eden, jestem i pozostanę ich wielką fanką. Zazwyczaj do romansów podchodzę z pewną rezerwą, lecz tutaj dałam się całkowicie porwać w wir historii.
Druga część jest o wiele krótsza niż pierwsza. Zawiera 311 stron, a przeczytacie ją z zawrotną prędkością wiedzeni rozterkami głównych bohaterów, ich problemami a także przeszkodami, które staną na drodze do ich wspaniałej miłości.
Ogromnie polecam - jeżeli jeszcze nie czytałyście pierwszej części, to musicie tę zaległość odrobić jak najszybciej!
Opowieść o Calderze i o Eden urzekła mnie już w pierwszym tomie. Tamta część skończyła się tak, że tych dwoje nieświadomie się rozdzieliło. Po wielkiej powodzi każde z nich myślało, że to drugie nie żyje. Teraz w drugim tomie przenosimy się właśnie do ich życia, kiedy to myślą, że zostali sami bez miłości swojego życia.
Eden udziela lekcji gry na fortepianie, trafiła na dobrych ludzi, którzy pomogli jej kiedy tego najbardziej potrzebowała. Odnajduje później swoją biologiczną matkę, lecz cały czas rozmyśla o Calderze i niesamowicie za nim tęskni.
Calder natomiast na samym początku jest w zatrważającym stanie, Xander nieustannie się o niego martwi i boi się, że ten może sobie coś złego zrobić. Po pewnym czasie udaje się Calderowi wrócić do zwykłego życia, zaczyna malować i z biegiem czasu staje się wielkim znanym malarzem.
Tak właśnie Eden odnajdzie Caldera - dowie się o jego wystawie prac. Ale jest jeden i zasadniczy problem. Calder ma dziewczynę...
Co będzie z miłością tych dwoje? Czy zostaną tylko przyjaciółmi?
Mnie ta opowieść porwała na cały weekend. Nic innego nie robiłam, tylko czytałam i nie mogłam się nie dowiedzieć co będzie dalej i jak dalej ułożą się losy naszych bohaterów. Ogromnie spodobała mi się opowieść o Calderze i Eden, jestem i pozostanę ich wielką fanką. Zazwyczaj do romansów podchodzę z pewną rezerwą, lecz tutaj dałam się całkowicie porwać w wir historii.
Druga część jest o wiele krótsza niż pierwsza. Zawiera 311 stron, a przeczytacie ją z zawrotną prędkością wiedzeni rozterkami głównych bohaterów, ich problemami a także przeszkodami, które staną na drodze do ich wspaniałej miłości.
Ogromnie polecam - jeżeli jeszcze nie czytałyście pierwszej części, to musicie tę zaległość odrobić jak najszybciej!
DobreRecenzje.pl Edyta; 2016-07-27
Eden. Nowy początek
Tak! Tak! W końcu wiem, jak zakończyła się historia Caldera oraz jego ukochanej Eden. Nie muszę się już zastanawiać, co stało się z nimi po tak dramatycznym zakończeniu poprzedniej części, jakie zafundowała czytelnikom autorka. Koniec z niepewnością i zadawaniem sobie pytań o dalsze losy bohaterów, z którymi zdążyłam się nie tylko zżyć, ale których miłości i pragnieniu bycia razem mocno kibicowałam.
Historia rozpoczyna się krótko po wydarzeniach z ostatniego tomu, by za moment przenieść nas kilka lat w przód. Dowiadujemy się, iż mimo tego, że zarówno Calderowi jak i Eden udało się przeżyć, to jednak nie są razem. Każde z nich przekonane jest, że to drugie umarło. Do Eden pomocną dłoń wyciąga pewien starszy mężczyzna, który nieoczekiwanie zatrudnia ją jako nauczycielkę gry na fortepianie dla swojej wnuczki. Calder zaś, choć początkowo absolutnie nie radzi sobie z przeszłością, znajduje choć częściowe ukojenie w malarstwie. Oboje żyją wspomnieniami oraz marzeniami, które nie zdążyły się ziścić. Wszystko ulega zmianie, kiedy ich ścieżki na nowo się przecinają…
„Eden. Nowy początek” przynosi nie tylko wszystkie potrzebne odpowiedzi, ale też wyjawia wiele innych sekretów. Pozwala też na nowo rozbudzić różnorakie emocje podczas jej lektury – zarówno te przyjemne, kiedy dwójce głównych bohaterów coś się udawało, jak i nie do końca miłe, a momentami wręcz bolesne, kiedy na powrót zmuszeni byli stawiać czoło koszmarowi, który przeżyli, i mierzyć się z jego nieprzyjemnymi konsekwencjami.
I choć nie zawsze jest kolorowo, to jednak z kart powieści bije prawda o potędze miłości oraz jej mocy uzdrawiania nawet najbardziej złamanych serc; o tym, że choć życie potrafi być momentami naprawdę straszne, wręcz przerażające i okrutne, to jednak zdarzają się chwile zapierającego dech w piersiach piękna, i że z czegoś na wskroś złego może narodzić się czyste dobro.
Historia miłości Eden i Caldera niesie w sobie nadzieję i udowadnia, że czasami, choć się tego nie spodziewamy, a nawet uważamy, że nie jesteśmy tego godni, to jednak cuda się zdarzają. Warto marzyć. Warto kochać. Warto być wiernym swoim ideałom oraz wyznawanym wartościom. Tego uczy nas Mia Sheridan poprzez historię dwojga głównych bohaterów. Warto więc o tym pamiętać
Historia rozpoczyna się krótko po wydarzeniach z ostatniego tomu, by za moment przenieść nas kilka lat w przód. Dowiadujemy się, iż mimo tego, że zarówno Calderowi jak i Eden udało się przeżyć, to jednak nie są razem. Każde z nich przekonane jest, że to drugie umarło. Do Eden pomocną dłoń wyciąga pewien starszy mężczyzna, który nieoczekiwanie zatrudnia ją jako nauczycielkę gry na fortepianie dla swojej wnuczki. Calder zaś, choć początkowo absolutnie nie radzi sobie z przeszłością, znajduje choć częściowe ukojenie w malarstwie. Oboje żyją wspomnieniami oraz marzeniami, które nie zdążyły się ziścić. Wszystko ulega zmianie, kiedy ich ścieżki na nowo się przecinają…
„Eden. Nowy początek” przynosi nie tylko wszystkie potrzebne odpowiedzi, ale też wyjawia wiele innych sekretów. Pozwala też na nowo rozbudzić różnorakie emocje podczas jej lektury – zarówno te przyjemne, kiedy dwójce głównych bohaterów coś się udawało, jak i nie do końca miłe, a momentami wręcz bolesne, kiedy na powrót zmuszeni byli stawiać czoło koszmarowi, który przeżyli, i mierzyć się z jego nieprzyjemnymi konsekwencjami.
I choć nie zawsze jest kolorowo, to jednak z kart powieści bije prawda o potędze miłości oraz jej mocy uzdrawiania nawet najbardziej złamanych serc; o tym, że choć życie potrafi być momentami naprawdę straszne, wręcz przerażające i okrutne, to jednak zdarzają się chwile zapierającego dech w piersiach piękna, i że z czegoś na wskroś złego może narodzić się czyste dobro.
Historia miłości Eden i Caldera niesie w sobie nadzieję i udowadnia, że czasami, choć się tego nie spodziewamy, a nawet uważamy, że nie jesteśmy tego godni, to jednak cuda się zdarzają. Warto marzyć. Warto kochać. Warto być wiernym swoim ideałom oraz wyznawanym wartościom. Tego uczy nas Mia Sheridan poprzez historię dwojga głównych bohaterów. Warto więc o tym pamiętać
Magicznyswiatksiazki.pl Sylwia Węgielewska; 2016-07-27