Recenzje
Calder. Narodziny odwagi
Calder to chłopiec, który od najmłodszych lat wychowuje się w sekcie. Nie zna innego świata poza swoją wioską, nie zna innych praw, niż te panujące wśród owej społeczności, nie zna nowoczesnych wynalazków ułatwiających ludziom życie - jego wiedza na tematy niezwiązane z prostym życiem w Akadii jest niesamowicie ograniczona. Dobrze mu się żyje wśród swoich przyjaciół, rodziny, pracując i wykonując swoje codzienne obowiązki w oczekiwaniu na przewidywany przez wodza koniec świata. Wszystko się zmienia, kiedy poznaje Eden - śliczną dziewczynkę, która zjawia się w wiosce pod opieką Hectora, czyli proroka Akadii, którego w wieku lat osiemnastu ma poślubić, aby jego przepowiednia mogła się spełnić. Calder zakochuje się z wzajemnością, jednak nastolatkowie nie mogą się z ową miłością afiszować, gdyż Eden jest skazana na ślub z wodzem. Powoli obydwoje podważają swoją wiarę i wykazują się ogromną odwagą w walce o swoje uczucia i samodzielne życie.
Twórczość Mii Sheridan miałam już okazję poznać, czytając jakiś czas temu powieść „Stinger. Żądło pożądania”, która podobała mi się bardzo i od razu miałam ochotę sięgnąć po inne pozycje autorki. Padło na „Calder. Narodziny odwagi”, czyli książkę napisaną na równie dobrym poziomie, co ta wspomniana wcześniej, równie wciągającą i oczarowującą bohaterami, natomiast o zupełnie innym motywie przewodnim. Tak jak ta pierwsza poruszała tematy raczej rozrywkowe, jedynie lekko zahaczając o sprawy poważniejsze, tak historia zawarta w „Calderze” głównie skupia się na kwestiach niezwykle istotnych i niepokojących. Autorka fantastycznie opisała tutaj życie w sekcie, to, jak taka grupa funkcjonuje, na czym opiera się jej wiara w wodza, czyli człowieka, który jej przewodzi, a także to, jak ludzie zostają do takiej społeczności werbowani. Wszystkie te informacje są niezwykle ciekawe, opisane bardzo plastycznie i obrazowo, a cała ta otoczka związana z sektą wzbudza w czytelniku mnóstwo silnych emocji. Przede wszystkim jest to ogromny niepokój i dyskomfort, a także współczucie, choćby wobec dzieci, wychowujących się tam wbrew ich woli. Mia Sheridan odkrywa przed czytelnikiem wszystkie aspekty życia w Akadii i jednocześnie pokazuje, jak wielkimi oszustami i hipokrytami potrafią być ludzie.
Nie jest to jednak powieść tylko poważna, przygnębiająca i prowadząca do rozmaitych przemyśleń i refleksji. Na tle doskonale stworzonej przez autorkę sekty, rozgrywa się przepiękna historia miłosna, która wzruszy dogłębnie niejedną czytelniczkę i może nawet niejednego czytelnika. Miłość Eden i Caldera jest tak oczywista, przychodzi tak naturalnie, że każdy od pierwszych stron im kibicuje. Jest to uczucie z góry skazane na porażkę, a mimo to na tyle silne, by przetrwać wszelkie trudy. Dzieci, a później nastolatkowie, walczą o każdą możliwą chwilę bycia razem i zakochują się w sobie bez pamięci. Mia Sheridan oczywiście nie skąpi czytelnikom wielu scen erotycznych, co jednak nie jest minusem, a zdecydowanie zaletą. Wszystkie zbliżenia opisane są ze smakiem, bardzo subtelnie i z nieprzesadzoną pikanterią.
„Calder. Narodziny odwagi” to wspaniała powieść o tym, jak wielką moc ma miłość. Pokazuje, że jest to uczucie, które może przezwyciężyć wszystkie przeciwności losu, daje nadzieję, otuchę, siłę do walki. Historia jest naprawdę godna uwagi - niesztampowa, bo oprócz romansu genialnie przedstawia wszystkie aspekty życia w sekcie, świetnie napisana - czyta się niezwykle lekko i przyjemnie, a mimo że akcja nie gna na łeb, na szyję, to niesamowicie wciąga, a także wywołująca ogrom przeróżnych emocji - od oburzenia i smutku, przez wzruszenie, do radości i śmiechu. Polecam serdecznie wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać żadnej z książek Mii Sheridan, a ja już zabieram się za następną z jej powieści!
„Calder. Narodziny odwagi” to wspaniała powieść o tym, jak wielką moc ma miłość. Pokazuje, że jest to uczucie, które może przezwyciężyć wszystkie przeciwności losu, daje nadzieję, otuchę, siłę do walki. Historia jest naprawdę godna uwagi - niesztampowa, bo oprócz romansu genialnie przedstawia wszystkie aspekty życia w sekcie, świetnie napisana - czyta się niezwykle lekko i przyjemnie, a mimo że akcja nie gna na łeb, na szyję, to niesamowicie wciąga, a także wywołująca ogrom przeróżnych emocji - od oburzenia i smutku, przez wzruszenie, do radości i śmiechu. Polecam serdecznie wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać żadnej z książek Mii Sheridan, a ja już zabieram się za następną z jej powieści!
Zglowawksiazkach.pl Angela Wonderland; 2016-07-29
Driven. Namiętność silniejsza niż ból
Rylee Thomas - kobieta pracująca w tzw. Domu. Opiekuje się w nim chłopcami, którzy mają za sobą ciężkie dzieciństwo. Jest dla nich jak matka, której albo nie mieli, albo nie chcą pamiętać. Rylee ma za sobą dwa ciężkie lata, które spędziła na radzeniu sobie z traumatycznymi wspomnieniami związanymi z wypadkiem samochodowym. Pewnego dnia na imprezie, podczas której zdobywała pieniądze na Dom poprzez licytację randek z kandydatkami poznaje Coltona Donovana.
Colton Donovan - kierowca rajdowy, lekkomyślny i zadufany w sobie facet, który myśli, że może mieć wszystko co zechce. Zwłaszcza tyczy się to kobiet. Jednak zmienia zdanie, gdy poznaje Rylee Thomas. Dzięki niej odkrywa, że aby zdobyć kobietę nie wystarczy mieć tylko gruby portfel oraz być niesamowitym ogierem w łóżku. Przy Rylees trzeba się starać.
Rylee i Colton poznają się na imprezie, którą organizuje kobieta. jednak nie spotykają się jak to zwykle bywa przy kieliszku szampana wśród innych gości, ale w małej komórce. Dziewczyna weszła tam aby zabrać tabliczki do licytacji randek. Przed wejściem tam widziała mężczyznę i kobietę, którzy w ciemnym kącie skupiali się tylko i wyłącznie na sobie. Rylee wchodząc do komórki zatrzasnęła za sobą drzwi i utknęła. Poprzez panikę i klaustrofobię nie wiedziała jak się z niej wydostać. W końcu jej krzyki i walenie w drzwi usłyszał mężczyzna, którego widziała kilka minut wcześniej na igraszkach z inną kobietą. I poprzez wpadnięcie w jego ramiona przy uwolnieniu jej rozpoczęła się przygoda. Z seksownym i pociągającym, ale również niebezpiecznym i kontrolującym wszystko Coltonem Donovanem.
Główną bohaterkę polubiłam, nawet bardzo, ale nie powiem, że mnie nie drażniła swoimi zmiennymi humorkami. Raz chciała pójść za głosem serca i poddać się Coltonowi i jego grze, a zaraz zmieniała zdanie i jednak bała się tego. Z jednej strony jej się nie dziwię. Przeżyła tragedię wraz z osobą, która była dla niej najważniejsza na świecie i czuła jakby ją zdradzała poprzez spędzanie czasu z innym mężczyzną. Ale z drugiej strony kto nie ryzykuje nie pije szampana jak to się mówi. ;) A po za tym widziała, że pomimo tego co Donovan mówił jej na początku, że nie bawi się w randki i związki, widać że nie jest mu obojętna. Bo jaki facet wpłacił by bardzo dużą kwotę na Dom w zamian za randkę z Rylee i to niby tylko po to, żeby ją zaliczyć i zostawić? Chyba żaden. Albo milioner. Hmm... No cóż. Zobaczymy co z tej wybuchowej znajomości wyniknie. ;)
Colton to facet, który wie czego chce i zawsze to dostaje. Nie liczy się przy tym z konsekwencjami. Jest zawodowym kierowcą rajdowym i kocha to całym sercem. On także ma swój bagaż doświadczeń. Był adoptowany jako dziecko i nie chce mówić o swoim życiu przed i po adopcji. Uważał, że Rylee to kolejna kreska na łóżku do kolekcji zaliczonych panienek. Ale po pierwszym spotkaniu czuł już, że to nie tego typu znajomość. Dlatego często zachowuje się jak dupek w stosunku kobiety, która naprawdę stara się go zrozumieć i pomóc w walce z jego demonami przeszłości. Ale facet to tylko facet. Jak mu czasami się nie wykrzyczy o co chodzi to nie zrozumie. Prawda? ;)
Książkę naprawdę warto przeczytać. Jest w niej erotyka, humor, problemy bohaterów. Po prostu mieszanka wybuchowa dla osób, które uwielbiają tego typu książki. A po za tym autorka K. Bromberg ma tak cudowny styl pisania, że książkę pochłania się momentalnie i chce więcej i więcej. Niestety zakończenie... Rozerwało mnie na strzępy. Aż rzuciłam książką przez cały pokój. Tak jestem wrażliwa i agresywna jak coś nie idzie po mojej myśli hehe. ;P
PS. Zastanawiam się co oznacza przezwisko "AS", które Rylee nadała Coltonowi po ich pierwszym spotkaniu. Nie mam pojęcia co to może być i tym bardziej mnie to fascynuje. Macie jakieś pomysły? ;)
Colton Donovan - kierowca rajdowy, lekkomyślny i zadufany w sobie facet, który myśli, że może mieć wszystko co zechce. Zwłaszcza tyczy się to kobiet. Jednak zmienia zdanie, gdy poznaje Rylee Thomas. Dzięki niej odkrywa, że aby zdobyć kobietę nie wystarczy mieć tylko gruby portfel oraz być niesamowitym ogierem w łóżku. Przy Rylees trzeba się starać.
Rylee i Colton poznają się na imprezie, którą organizuje kobieta. jednak nie spotykają się jak to zwykle bywa przy kieliszku szampana wśród innych gości, ale w małej komórce. Dziewczyna weszła tam aby zabrać tabliczki do licytacji randek. Przed wejściem tam widziała mężczyznę i kobietę, którzy w ciemnym kącie skupiali się tylko i wyłącznie na sobie. Rylee wchodząc do komórki zatrzasnęła za sobą drzwi i utknęła. Poprzez panikę i klaustrofobię nie wiedziała jak się z niej wydostać. W końcu jej krzyki i walenie w drzwi usłyszał mężczyzna, którego widziała kilka minut wcześniej na igraszkach z inną kobietą. I poprzez wpadnięcie w jego ramiona przy uwolnieniu jej rozpoczęła się przygoda. Z seksownym i pociągającym, ale również niebezpiecznym i kontrolującym wszystko Coltonem Donovanem.
Główną bohaterkę polubiłam, nawet bardzo, ale nie powiem, że mnie nie drażniła swoimi zmiennymi humorkami. Raz chciała pójść za głosem serca i poddać się Coltonowi i jego grze, a zaraz zmieniała zdanie i jednak bała się tego. Z jednej strony jej się nie dziwię. Przeżyła tragedię wraz z osobą, która była dla niej najważniejsza na świecie i czuła jakby ją zdradzała poprzez spędzanie czasu z innym mężczyzną. Ale z drugiej strony kto nie ryzykuje nie pije szampana jak to się mówi. ;) A po za tym widziała, że pomimo tego co Donovan mówił jej na początku, że nie bawi się w randki i związki, widać że nie jest mu obojętna. Bo jaki facet wpłacił by bardzo dużą kwotę na Dom w zamian za randkę z Rylee i to niby tylko po to, żeby ją zaliczyć i zostawić? Chyba żaden. Albo milioner. Hmm... No cóż. Zobaczymy co z tej wybuchowej znajomości wyniknie. ;)
Colton to facet, który wie czego chce i zawsze to dostaje. Nie liczy się przy tym z konsekwencjami. Jest zawodowym kierowcą rajdowym i kocha to całym sercem. On także ma swój bagaż doświadczeń. Był adoptowany jako dziecko i nie chce mówić o swoim życiu przed i po adopcji. Uważał, że Rylee to kolejna kreska na łóżku do kolekcji zaliczonych panienek. Ale po pierwszym spotkaniu czuł już, że to nie tego typu znajomość. Dlatego często zachowuje się jak dupek w stosunku kobiety, która naprawdę stara się go zrozumieć i pomóc w walce z jego demonami przeszłości. Ale facet to tylko facet. Jak mu czasami się nie wykrzyczy o co chodzi to nie zrozumie. Prawda? ;)
Książkę naprawdę warto przeczytać. Jest w niej erotyka, humor, problemy bohaterów. Po prostu mieszanka wybuchowa dla osób, które uwielbiają tego typu książki. A po za tym autorka K. Bromberg ma tak cudowny styl pisania, że książkę pochłania się momentalnie i chce więcej i więcej. Niestety zakończenie... Rozerwało mnie na strzępy. Aż rzuciłam książką przez cały pokój. Tak jestem wrażliwa i agresywna jak coś nie idzie po mojej myśli hehe. ;P
PS. Zastanawiam się co oznacza przezwisko "AS", które Rylee nadała Coltonowi po ich pierwszym spotkaniu. Nie mam pojęcia co to może być i tym bardziej mnie to fascynuje. Macie jakieś pomysły? ;)
zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com Poetka A; 2016-08-08
Driven. Namiętność silniejsza niż ból
Driven. Namiętność silniejsza niż ból to pierwszy tom serii Driver, opowiadający losy Rylee i Coltona.
Książka kierowana jest zdecydowanie do kobiet. To połączenie romansu z mocno zaakcentowanym wątkiem erotycznym.
Akcja rozpoczyna się dość standardowo, młoda i piękna kobieta poznaje młodego, bogatego, przystojnego mężczyznę.
Przyciąga ich do siebie pożądanie i wzajemna fascynacja.
Ale on nie szuka miłości i związku, a ona leczy rany po śmierci ukochanego.
Rylee to romantyczka, pragnąca miłości.
Colton to mężczyzna z trudną przeszłością.
Co wyniknie z ich wzajemnego przyciągania?
K. Bromberg zaczyna od schematów w fabule i muszę to uczciwie napisać. Bo nie ukrywajmy, moda na literaturę kobiecą z wątkiem erotycznym sprawiła, że pojawiło się na rynku wydawniczym wiele książek w tym stylu.
Czy na tle innych tego typu pozycji, książka pani Bromberg się wyróżnia?
I tak i nie.
Na początku lektury pomyślałam, że to już było, fabuła podobna do innych.
Ale im dalej, tym było lepiej i bardziej interesująco.
Akcja jest prowadzona dość sprawnie i ciekawie.
Autorka dobrze kreśli swoich bohaterów. Co ważne, nie robi z Rylee naiwnej kobiety, która uważa, że wystarczy jej seks, byleby tylko móc mieć Coltona. To kobieta, która została ogromnie skrzywdzona przez życie, pragnie uczucia i nie wstydzi się tego. Jest inteligentna, mądra i dobra.
Nie oszukuje sama siebie i potrafi podjąć trudne decyzje.
Całą fabułę śledzimy właśnie z jej punktu widzenia, więc dobrze ją poznajemy, jej demony, nadzieje, smutki, marzenia.
Colton to postać intrygująca, choć w tym tomie niewiele dowiadujemy się o nim samym i jego przeszłości.
Z jednej strony ma świadomość do czego jest zdolny i ile z siebie może dać Rylee, z drugiej pragnie czegoś więcej, ale nie jest w stanie się na to zdobyć.
Co bardzo ważne, bohaterów Driver dało się polubić. Bez irytacji na ich zachowanie, bez wkurzania się na kompletnie niezrozumiałe decyzje.
Bo muszę przyznać, że ani Rylee ani Colton nie są denerwującymi postaciami. Rylee nie denerwuje naiwnością, a Colton zachowaniem super samca alfa.
W dodatku w ich kontaktach prócz wzajemnego pożądania jest również szacunek i zaciekawienie drugą osobą, radość ze wspólnie spędzonego czasu.
Autorka daje czytelnikowi też trochę humoru, co sprawia, że lektura jest przyjemna.
Oczywiście jest również wiele scen erotycznych, w końcu to tego typu literatura. Ale nie dominują one fabuły, przez co nie stają się ani irytujące, ani nudne.
Są ważnym elementem historii, bo to właśnie dzięki wzajemnemu przyciąganiu, losy Rylee i Coltona mogły się ze sobą splątać.
Driven. Namiętność silniejsza niż ból, nie pretenduje do miana literatury wybitnej. To lekka książka skierowana do kobiet, która pozwala oderwać się od rzeczywistości i przyjemnie spędzić czas na lekturze.
W dodatku to debiut literacki K. Bromberg, więc liczę na to, że kolejne tomy będą jeszcze lepsze.
Książka napisana jest prostym językiem, ale dobrze. Czyta się szybko, a sama historia jest ciekawa i wciągająca.
Odnoszę wrażenie, że Driven. Namiętność silniejsza niż ból, to dopiero preludium do historii Rylee i Coltona, do ważnych wydarzeń i opowieści o ich relacjach, więc chętnie sięgnę po kolejne tomy tej serii.
Książka kierowana jest zdecydowanie do kobiet. To połączenie romansu z mocno zaakcentowanym wątkiem erotycznym.
Akcja rozpoczyna się dość standardowo, młoda i piękna kobieta poznaje młodego, bogatego, przystojnego mężczyznę.
Przyciąga ich do siebie pożądanie i wzajemna fascynacja.
Ale on nie szuka miłości i związku, a ona leczy rany po śmierci ukochanego.
Rylee to romantyczka, pragnąca miłości.
Colton to mężczyzna z trudną przeszłością.
Co wyniknie z ich wzajemnego przyciągania?
K. Bromberg zaczyna od schematów w fabule i muszę to uczciwie napisać. Bo nie ukrywajmy, moda na literaturę kobiecą z wątkiem erotycznym sprawiła, że pojawiło się na rynku wydawniczym wiele książek w tym stylu.
Czy na tle innych tego typu pozycji, książka pani Bromberg się wyróżnia?
I tak i nie.
Na początku lektury pomyślałam, że to już było, fabuła podobna do innych.
Ale im dalej, tym było lepiej i bardziej interesująco.
Akcja jest prowadzona dość sprawnie i ciekawie.
Autorka dobrze kreśli swoich bohaterów. Co ważne, nie robi z Rylee naiwnej kobiety, która uważa, że wystarczy jej seks, byleby tylko móc mieć Coltona. To kobieta, która została ogromnie skrzywdzona przez życie, pragnie uczucia i nie wstydzi się tego. Jest inteligentna, mądra i dobra.
Nie oszukuje sama siebie i potrafi podjąć trudne decyzje.
Całą fabułę śledzimy właśnie z jej punktu widzenia, więc dobrze ją poznajemy, jej demony, nadzieje, smutki, marzenia.
Colton to postać intrygująca, choć w tym tomie niewiele dowiadujemy się o nim samym i jego przeszłości.
Z jednej strony ma świadomość do czego jest zdolny i ile z siebie może dać Rylee, z drugiej pragnie czegoś więcej, ale nie jest w stanie się na to zdobyć.
Co bardzo ważne, bohaterów Driver dało się polubić. Bez irytacji na ich zachowanie, bez wkurzania się na kompletnie niezrozumiałe decyzje.
Bo muszę przyznać, że ani Rylee ani Colton nie są denerwującymi postaciami. Rylee nie denerwuje naiwnością, a Colton zachowaniem super samca alfa.
W dodatku w ich kontaktach prócz wzajemnego pożądania jest również szacunek i zaciekawienie drugą osobą, radość ze wspólnie spędzonego czasu.
Autorka daje czytelnikowi też trochę humoru, co sprawia, że lektura jest przyjemna.
Oczywiście jest również wiele scen erotycznych, w końcu to tego typu literatura. Ale nie dominują one fabuły, przez co nie stają się ani irytujące, ani nudne.
Są ważnym elementem historii, bo to właśnie dzięki wzajemnemu przyciąganiu, losy Rylee i Coltona mogły się ze sobą splątać.
Driven. Namiętność silniejsza niż ból, nie pretenduje do miana literatury wybitnej. To lekka książka skierowana do kobiet, która pozwala oderwać się od rzeczywistości i przyjemnie spędzić czas na lekturze.
W dodatku to debiut literacki K. Bromberg, więc liczę na to, że kolejne tomy będą jeszcze lepsze.
Książka napisana jest prostym językiem, ale dobrze. Czyta się szybko, a sama historia jest ciekawa i wciągająca.
Odnoszę wrażenie, że Driven. Namiętność silniejsza niż ból, to dopiero preludium do historii Rylee i Coltona, do ważnych wydarzeń i opowieści o ich relacjach, więc chętnie sięgnę po kolejne tomy tej serii.
miszmasz79.blogspot.com Attra; 2016-08-05
Eden. Nowy początek
„Eden. Nowy początek” to powieść zamykająca dylogię autorstwa Mii Sheridan, opowiadającą o wielkiej miłości Eden i Caldera, która narodziła się w bardzo niesprzyjających warunkach, bo w sekcie. Wydarzenia rozgrywające się w tym tomie mają miejsce kilka lat po ogromnej tragedii, która wydarzyła się w Akadii. Zarówno Eden, jak i Calder, próbują jakoś poukładać sobie życie po ucieczce. Każde z nich dopiero uczy się funkcjonowania w „Wielkiej Społeczności”, poznaje rzeczy i zwyczaje, o jakich wcześniej nawet nie słyszało. I mimo, że z każdym dniem radzą sobie coraz lepiej, poznają nowych ludzi, nawiązują z nimi relacje i rozpoczynają kariery zawodowe, to pod względem emocjonalnym są zupełnie rozbici. Każde z nich myśli, że to drugie nie żyje, przez co ich życie przypomina wegetację - brak w nim radości, uczuć innych niż tęsknota, żal i rozpacz. Los jednak okazuje się dla nich łaskawy i pewnego dnia powtórnie się spotykają. Co z tego wyniknie? Czy będą znów razem?
Drugi tom tej wyjątkowej historii miłosnej podobał mi się niemal tak bardzo, jak pierwszy. Tym razem akcja rozgrywa się w zwyczajnym miasteczku, wśród realiów, które każdy z nas zna ze swojej codzienności. Bohaterowie muszą nauczyć się żyć na nowo, co nie jest łatwe, kiedy od dziecka widzieli na oczy tylko nieco ponad setkę ludzi, prysznic był rarytasem, jedzenie pochodziło tylko i wyłącznie z upraw rolnych, a ich pojęcie o jakiejkolwiek elektronice jest zerowe. Życie w sekcie zabrało im nie tylko cenne lata młodości, ale także ich prawdziwe tożsamości, które teraz starają się odkryć. Fabuła skupia się głównie na ich próbach ułożenia sobie życia, odkrycia kim tak naprawdę są, a także na odnalezieniu odpowiedzi na dręczące ich pytania i wątpliwości dotyczące Akadii. Akcja, w przeciwieństwie do końcowych rozdziałów pierwszego tomu, płynie niespiesznie, ale mimo to powieść wcale nie jest nudna. Brak sensacyjnych, dynamicznych wydarzeń, zastępuje niesamowity natłok emocji, bardzo dobrze skrojone portrety psychologiczne postaci i przepiękne refleksje bohaterów, mówiące o ich uczuciach i tęsknotach.
„Eden. Nowy początek” różni się od swojej poprzedniczki umiejscowieniem fabuły, zwolnieniem tempa akcji, a także mniej w niej tego elementu grozy, mroku, zaciekawienia, które towarzyszyły mi przy czytaniu pierwszego tomu. Mimo wszystko, Mia Sheridan potrafi zaskoczyć czytelnika, jeśli chodzi o rozwiązanie niektórych wątków, a sposób, w jaki kreuje i opisuje ona uczucie łączące głównych bohaterów, jest naprawdę mistrzowski. Emocji jest niesamowicie dużo - zarówno na kartach powieści, jak i w sercu czytelnika, który zdążył już przywiązać się do bohaterów i kibicuje im z całych sił. Polecam serdecznie sięgnięcie po tę dylogię, bo całość jest naprawdę niesamowita. Jeśli nie znacie jeszcze Mii Sheridan to wiedzcie, że wiele tracicie!
Drugi tom tej wyjątkowej historii miłosnej podobał mi się niemal tak bardzo, jak pierwszy. Tym razem akcja rozgrywa się w zwyczajnym miasteczku, wśród realiów, które każdy z nas zna ze swojej codzienności. Bohaterowie muszą nauczyć się żyć na nowo, co nie jest łatwe, kiedy od dziecka widzieli na oczy tylko nieco ponad setkę ludzi, prysznic był rarytasem, jedzenie pochodziło tylko i wyłącznie z upraw rolnych, a ich pojęcie o jakiejkolwiek elektronice jest zerowe. Życie w sekcie zabrało im nie tylko cenne lata młodości, ale także ich prawdziwe tożsamości, które teraz starają się odkryć. Fabuła skupia się głównie na ich próbach ułożenia sobie życia, odkrycia kim tak naprawdę są, a także na odnalezieniu odpowiedzi na dręczące ich pytania i wątpliwości dotyczące Akadii. Akcja, w przeciwieństwie do końcowych rozdziałów pierwszego tomu, płynie niespiesznie, ale mimo to powieść wcale nie jest nudna. Brak sensacyjnych, dynamicznych wydarzeń, zastępuje niesamowity natłok emocji, bardzo dobrze skrojone portrety psychologiczne postaci i przepiękne refleksje bohaterów, mówiące o ich uczuciach i tęsknotach.
„Eden. Nowy początek” różni się od swojej poprzedniczki umiejscowieniem fabuły, zwolnieniem tempa akcji, a także mniej w niej tego elementu grozy, mroku, zaciekawienia, które towarzyszyły mi przy czytaniu pierwszego tomu. Mimo wszystko, Mia Sheridan potrafi zaskoczyć czytelnika, jeśli chodzi o rozwiązanie niektórych wątków, a sposób, w jaki kreuje i opisuje ona uczucie łączące głównych bohaterów, jest naprawdę mistrzowski. Emocji jest niesamowicie dużo - zarówno na kartach powieści, jak i w sercu czytelnika, który zdążył już przywiązać się do bohaterów i kibicuje im z całych sił. Polecam serdecznie sięgnięcie po tę dylogię, bo całość jest naprawdę niesamowita. Jeśli nie znacie jeszcze Mii Sheridan to wiedzcie, że wiele tracicie!
Zglowawksiazkach.pl Angela Wonderland; 2016-08-01
Podniebny lot
„Podniebny lot”, mimo że ma wiele niepochlebnych opinii uważam, że nie jest tak źle jak to przedstawiają. Wiadomo tematyka, w której ta książka się znajduje może niektórych zrazić, zwłaszcza jeśli czytał już takie powieści i mu się nie spodobało. Oczywiście ja bardzo rzadko sięgam po takie książki, nie czytałam Greya i nie zamierzam. Niemniej jednak ta historia mi się spodobała i przyznaję chcę się dowiedzieć jak potoczyły się dalsze losy bohaterów.
Bianca jest stewardessą, która w swoim życiu przeszła bardzo wiele, ale mimo to stara się jakoś zapomnieć o przeszłości i żyć dalej. To, co przydarzyło się dziewczynie muszę to podkreślić, nie tyle jest czymś złym, bo to wiadomo, ale okropnym i traumatycznym. O wszystkim wie Stephan – jej przyjaciel. Bianca przez to jest trochę nieufna i woli nie mieszać się w jakieś relacje damsko-męskie. Pewnego dnia na swojej drodze spotyka Jamesa Cavendisha, który daje jej dziwne poczucie, że może nie każdy z mężczyzn jest taki sam, a sam Cavendish jest nią oczarowany i od samego początku zainteresowany. Czy oboje zdecydują się na to by to zainteresowanie przerodziło się w coś innego? Co przydarzyło się głównej bohaterce w przeszłości? I kim tak naprawdę jest James?
Muszę przyznać, że „Podniebny lot” był dla mnie mieszanką. Kilka rzeczy jest bardzo dobrych, ale są one na równi z tymi, które są minusem. Opis pracy głównej bohaterki, skupienie się na jej osobie, w pewien sposób przedstawienie psychologicznego punktu widzenia tej postaci. Z kolei James to mężczyzna brutalny i trochę oderwany od rzeczywistości. Kto o zdrowych zmysłach (oczywiście rozumiem spodobała mu się kobieta) od pierwszych chwil proponuje jej seks? Oczywiście faceci potrafią być bezpośredni, ale… mało, który raczej proponuje to tak od razu. Choć muszę przyznać, że trochę to podkręciło temperaturę. Wydaję mi się, że bardziej poznajemy Biancę, a jeżeli Jamesa, który nie wyróżnia się bardzo i można go wrzucić do jednego wora tych wszystkich takich samych bohaterów, którzy są typem dominatora. Ma on swoje humory i swoje dziwne przyzwyczajenia. Raz jest niesamowitym kochankiem gdzie zaraz staje się oziębły i nie zwraca zbytnio uwagi na to jak traktuje Biancę. Czasem to jej uprzedmiotowienie, rozkazy nie pasowały mi do opowieści – najbardziej chyba te zbyt wulgarne sceny, gdzie mimo wszystko brakowało tego czegoś. To właśnie przy tych częściach książki miałam wrażenie, że R.K. Lilley nie za bardzo wiedziała, co dalej zrobić z fabułą. Miała pomysł, ale jakby nie przemyślała go na tyle by napisać coś, co przykułoby czytelnika na dłużej.
Podsumowując książkę muszę powiedzieć, że jestem zadowolona z lektury. Są w niej niedociągnięcia, ale być może w kolejnym tomie autorka bardziej przemyślała to, co chciałaby przedstawić swoim czytelników. Biorąc pod uwagę fakt, że fabuła ma jakieś ręce i nogi mogę stwierdzić, że seks nie jest tutaj głównym wątkiem. Na nim opiera się ta historia, w końcu to erotyk. Bardzo chętnie sięgnę po drugi tom by przekonać się czy autorka zmieniła coś w swojej opowieści, wprowadziła coś więcej. Pisarka napisała tę powieść przyjemnym lekkim językiem. To książka lekka idealna na lato. Nie zobowiązuje i nie jest bardzo wymagająca – po prostu czyta się ją po prostu by odetchnąć.
majkabloguje.blogspot.com Lilianna M. Scott