ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Prawo Mojżesza

Obłudni ludzie, znów to zrobiliście. Myśleliście, że jeśli nie piszę recenzji od miesięcy to nie potrafię też wyrobić sobie opinii o książce? Uważaliście, że te wszystkie zachwyty przyćmią moje pole widzenia? Przykre. ''Prawo Mojżesza'' okryło się sławą na każdym portalu społecznościowym. Instagram zachwycał się tą piękną okładką i sypał górnolotnymi hasthagami. Zabawne.
 
O ile cała historia zaczyna się bardzo dobrze, to później jest tylko równia pochyła. Pomysł na główną postać męską - wspaniały. Mojżesz tworzył aurę tajemniczości i budował mroczny klimat. Malarz, widzący zmarłych, pomagający im przejść na drugą stronę i... dziewczyna. Wiejska nastolatka, która narzuca się mu się w każdym możliwym momencie. Próżna, samolubna, mało inteligentna, strasznie irytująca!
 
Jak może skończyć się taka relacja? Źle. Źle i pospolicie. 
 
Pytam: Gdzie to fascynujące zakończenie? Jeśli czytacie tylko obyczajówki to może i was zaskoczy, chociaż nie jest to pewne. Bardziej doświadczony czytelnik zna już dziesiątki takich zwrotów akcji i z pewnością ten nim nie wstrząśnie. 
 
''Prawo Mojżesza'' jest szybką i przyjemną książką. Nie przeczę. Nie jest jednak zaskakująca, wspaniała, ponadczasowa i zachwycająca. Ot, taka poczytajka dla młodzieży, bo starszy czytelnik na pewno nie będzie zniewolony jej nikłymi wdziękami. Mam nadzieję, że w ''Prawie Davida'' Amy Harmon rozwinęła skrzydła. Czy to sprawdzę? Na tę chwilę wątpię. 
Skazani-na-ksiazki.blogspot.com/ Pani Lecter; 2016-09-12

Końca świata nie było

Anita Demianowicz po pięciu latach pracy w korporacji postanowiła zmienić swoje życie. Kupiła więc bilet, spakowała plecak, zostawiła w domu męża i wyjechała na pięć miesięcy do Ameryki Środkowej.Odwiedziła w tym czasie Gwatemalę, Honduras, Salwador i Meksyk. Zakochała się w wulkanach i wspięła niemal na każdy, który znalazł się na jej drodze. W dżungli, którą przemierzała z blisko siedemdziesięcioletnim przewodnikiem, tropiła czarną pumę. W dawnej stolicy państwa Majów wzięła udział w uroczystościach związanych z końcem świata, zapowiadanym w ich kalendarzu.

Podróżniczka swoje obserwacje otaczających ją ludzi i odwiedzanych miejsc opisała w książce Końca świata nie było, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Bezdroża. Powstała opowieść nie tylko o podróży do świątyń Majów, na szczyty aktywnych wulkanów i wiosek zamieszkiwanych przez Garifunów, lecz także o podróży w głąb siebie, w poszukiwaniu celu w życiu, o swojej własnej drodze do szczęścia, a przede wszystkim o odkrywaniu wiary w siebie i swoje możliwości. Polecamy wspaniałą i inspirującą lekturę na coraz dłuższe wieczory.
ttg.com.pl

Calder. Narodziny odwagi

Polecenia, przestrogi, zakazy, pouczenia, nakazy – życie, którego nikt nie chce. Wielu tak egzystuje. Co się stanie kiedy tłamszone ambicje wyjdą na jaw? Pojawi się odwaga i upór w dążeniu do celu.

Fabuła
Życie Caldera, od zawsze kręciło się wokół Arkadii. Posłuszeństwo wobec Hectora, pomoc wspólnocie, przynoszenie wody, oddanie, szacunek, brak pytań – to tylko kilka z jego zadań. Kiedy w wieku dziesięciu lat poznaje ośmioletnią Eden, jego życie diametralnie się zmienia. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że już nic nie będzie takie samo. Jego nadzieje oraz marzenia kręcą się wokół słodkiej Eden, która ma zostać... żoną przywódcy sekty. Czy można zagłuszyć pragnienia? Co się stanie, kiedy Calder zawalczy o swoje? Czy tytułowa odwaga wystarczy do osiągnięcia celu?

Moim zdaniem
Jest to jedna z najbardziej wkurzających książek mojego życia. Na tym mogłabym zakończyć recenzję i powiedzieć dobranoc. Nie jest to spowodowane, że książka jest zła. Wręcz przeciwnie. Denerwuje mnie zachowanie bohaterów, praktycznie wszystkich. Każdemu dałabym wychowawczego plaskacza, szczególnie Hectorowi.

Wspomniany wyżej Pan, jest przywódcą apokaliptycznej sekty. Według niego, jest to religia, a on najwyraźniej jest jej Bogiem. Tak się zachowuje. Jego decyzje są niepodważalne, a kontakt z Bogami niezachwiany. Ta część książki jest przedstawiona, aż do przesady. Niektórych może razić, ale pokazano prawdziwość działania takich sekt. Przerażające jest to, że naprawdę istnieją.

W książce mamy styczność z prawdziwym kultem. Mieszkańcy podzieleni są na uprzywilejowanych i tych normalnych. Wielka rada ma bieżącą wodę, pralkę, telefon...itp Robotnicy wierzą w każde słowo swoje przywódcy. Nawet przez chwilę nie wydaje im się dziwny taki podział. Dobra doczesne, ze świata zewnętrznego, są złe, ale... głównie dla nich. Niesprawiedliwość jest głównym czynnikiem, dlaczego książka może podnieść ciśnienie. Dlaczego pozwalają tak się traktować? Było to dla mnie trudne do zrozumienia, jednak taka jest sekta. Niejednokrotnie krzyczałam, aby się opamiętali. Pranie mózgu i podporządkowanie swojego życia.

Autorka, bardzo dobrze przedstawiła zasady działania takiej wspólnoty. Ewoluujący fanatyzm Hectora i Wielkiej Rady, wywołuje autentyczne ciarki na całym ciele. Nowa religia i duchowy przewodnik wywołują zawroty głowy, a wśród oddanych – uwielbienie.

Calder wybudza się ze swojego snu. Jesteśmy świadkami jego ścieżki „po rozum”. Sukcesywnie i stopniowo wyklucza absurdy, zauważa nieścisłości w religii, w którą wierzył. Jego miłość potęguje ten stan rzeczy.

Eden od dawna nie godzi się z przyjętym stanem rzeczy. Nie wie jednak co mogłaby zrobić. Kiedy Calder odwzajemnia jej długo ukrywane uczucie, znajduje nowe siły. Wole, aby walczyć o swoje.

Wielkim plusem, jest pokazana ścieżka, jaką przebyli bohaterowie od początku książki. Jak przestają ślepo wierzyć w kazania Hectora i poddają wszystko w wątpliwość. Od razu przychodzi do głowy, czy autorka posiłkowała się jakimiś wywiadami z ludźmi „po sekcie”. Uczucia i wrażenia są tak prawdziwe i realne.

Xander, najbarwniejsza postać, wywołuje niejednokrotnie śmiech. Braterska więź z Calderem jest dla niego najważniejszą rzeczą. Jest przyjacielem, którego każdy chciałby mieć.

Lektura pozostaje na długo w systemie. Barwni bohaterowie, ciekawa historia i powiew świeżości – są to główne cechy powieści. Podoba mi się, że autorka, za każdym razem serwuje nam coś nowego. Widać, że ma głowę pełną pomysłów. Niecierpliwie czekam na tom 2. Tymczasem, polecam fanatykom tematu sekt, kultu oraz miłośnikom świeżej i porywającej miłości.
dlaLejdis.pl Katarzyna Gnacikowska; 2016-09-12

Hard Beat. Taniec nad otchłanią

Obiecałam Wam ostatnio, że zdecyduję się na kolejne tomy historii Bromberg i nie mogłam Was zawieść. Właściwie to siebie również, bo po tym jak dotarła do mnie najnowsza historia autorki zdałam sobie sprawę, że czekałam na nią z wielkim zainteresowaniem.
 
Tym razem na plan pierwszy wyszedł Tanner Thomas, korespondent wojenny, który traci wszystko co kochał. Podczas jednej z reporterskich wypraw ginie jego narzeczona, a wydarzenie to sprawia, że bohater rzuca się w wir niebezpieczeństw by zapomnieć o stracie i cierpieniu. Może brzmi to trochę dramatycznie, ale w rzeczywistości jego ruchy nie są takie skrajne - Tanner po prostu robi wszystko by zapomnieć. Nie ma co się dziwić, stracił najbliższa sobie osobę i chociaż cierpi, to jego ból nie przechodzi na czytelnika, co odebrałam z prawdziwą ulgą. Gdybym miała przez pół lektury podążać trasą depresji i smutku to - jestem tego pewna - nie dałabym rady. Nastawiłam się na powieść w typie Bromberg - smutną, ale dynamiczną i bez żadnych niepotrzebnych postojów w fabule.
 
Nie musiałam długo czekać, żeby do powieści zakradła się nowa, damska osobowość w postaci Beaux Croslyn, nowej partnerki głównego bohatera i jego leku na złamane serce. W końcu mamy przed sobą powieść romantyczną, więc czy mogłaby ona istnieć bez płomiennego romansu na pierwszym planie? Beaux to fajna dziewczyna, która ma trochę z typowej kobiety pełnej demonów przeszłości. Ale jednocześnie nie popada w skrajności, radzi sobie z tym na swój sposób i chociaż nie wychodzi jej to dobrze, przynajmniej się stara. Lubię autorkę za to, że wprowadza do swoich historii rzeczywistych bohaterów - nieidealne postacie z rysami, które nadają im realnych wymiarów.
 
Największym atutem tej historii jest przede wszystkim duże natężenie emocji, które przypominało mi trochę gniazdo os. Jak już widziałam, że zbliża się bardziej intensywna scena - sekrety i namiętności wypadały z misternie utkanego gniazda i żądliły biednego czytelnika z każdej strony, angażując go we wszystkie rozrywki. Więc jak możecie się domyślić - naprawdę dobrze bawiłam się podczas całej tej lektury. I chociaż autorka ma też słabsze strony: tu gdzieś przerysuje daną scenę, tu przesadzi z reakcją bohatera, tam przynudzi przydługim opisem, to jej książki są po to by cieszyć, co też faktycznie się dzieje.
 
"Hard Beat" jest jak płomień, który intryguje i kusi, ale podchodząc bliżej może sparzyć. Piękna historia zaburzona jest demonami przeszłości i sekretami, które aż same się proszą by je odkryć. To wielka przygoda z romantycznym nastawieniem, która naprawdę mnie do siebie przekonała. Twórczość Bromberg ma swoje plusy i minusy, ale prym zdecydowanie wiodą te pierwsze. Ze swojej strony - polecam!
thievingbooks.blogspot.com ELLIE MOORE; 2016-09-10

Narysuj swoje myśli. Jak skutecznie prezentować i sprzedawać pomysły na kartce papieru

Nie nudź! Narysuj to!
Dan Roam trochę poleżał na moim służbowym stosiku z książkami. Wiecznie coś go wyprzedzało. A to, bo ważniejsze, a to znów ambitniejsze i bardziej na czasie. I pewnie nie bez powodu. "Narysuj swoje myśli" to nie jest przecież żadna bomba, o której można godzinami dyskutować. W końcu jednak nie wytrzymałem i wyjąłem Roama ze stosiku. Bo książek nie czyta się tylko po to, żeby mieć O CZYM dyskutować. Ale również po to, by wiedzieć, JAK to robić.
W czasach wszędobylskich prezentacji komputerowych (PowerPoint dla początkujących, Prezi dla ambitnych) zanikła gdzieś sztuka rysowania. Ale Amerykanin Dan Roam próbuje ją w tej książce wskrzesić. Z niezłym skutkiem. Przekonuje na przykład, że nie zawsze mamy czas i miejsce, by nasze pomysły sprzedawać w formie dużej i przygotowanej zawczasu prezentami. Czasem jest tylko chwila, by zdobyć uwagę kogoś, na kim nam zależy. Bo akurat siedzimy z nim przy obiedzie albo w pociągu. Co wtedy? Wtedy trzeba poszukać serwetki, czegoś do pisania i po prostu swoją opowieść narysować. Nie jest nam do tego konieczny żaden talent graficzny (a jak go mamy, to tym lepiej). W końcu nie chodzi tu o zebranie pochwał za niezłą kreskę. Tylko o to, żeby nasz rozmówca kupił nasz pomysł na biznes, książkę, artykuł czy organizacyjną nowinkę. A jak mu to narysujemy, to nasze szanse na sukces na pewno nie spadną.
Rysowanie pomaga też - zdaniem Roama - w uporządkowaniu swoich własnych przemyśleń. Aby to zrobić, należy narysować na kartce papieru niebywale brzydką (łatwizna!) kałamarnicę z pięcioma mackami. Te macki to pięć podstawowych dylematów, jakie stoją przed nami wtedy, gdy próbujemy opisać jakiś problem. Te macki składają się jednocześnie na słowo "SQUID" (po angielsku właśnie "kałamamica"). Stoi za tym oczywiście amerykańska maniera do budowania akronimów. Za S kryje się dylemat: proste czy złożone (simple or elaborate). Q - to ilościowo czy jakościowo (ąualita-tive or quantitative). U (a właściwie V, ale na papierze wygląda podobnie) oznacza alternatywę: wizja czy realizacja (vision or execution). I równa się przeciwstawieniu indywidualnie czy w porównaniu (indi-vidual or comparison). I wreszcie D (no dobra, tu Roam trochę naciągnął, bo powinno być C, ale tłumaczy, że wpadł na ten pomysł, jadąc metrem na spotkanie z wydawcą) - zmiana czy staus quo (change or status quo). Te pięć pytań i pięć nóg to dla Dana Roama punkt wyjścia do poznawania technologii rysunku. Który ma służyć lepszemu przedstawianiu koncepcji oraz perswazji z tym związanej. Kto chce poznać więcej, niech zajrzy do środka.
Ja tylko dodam, że choć narracja tego dziełka jest nieznośnie amerykańska, to jednak kryje się za nią pewna słuszna intuicja. A na pewno nowa umiejętność, której poznanie na pewno nam nie zaszkodzi. Wstydzić się nie ma czego. W końcu niejedna nośna idea w dziejach ludzkości zaczęła się od tego, że ktoś narysował ją dla kogoś na kawiarnianej serwetce.
Dziennik Gazeta Prawna
Płatności obsługuje:
Ikona płatności Alior Bank Ikona płatności Apple Pay Ikona płatności Bank PEKAO S.A. Ikona płatności Bank Pocztowy Ikona płatności Banki Spółdzielcze Ikona płatności BLIK Ikona płatności Crédit Agricole e-przelew Ikona płatności dawny BNP Paribas Bank Ikona płatności Google Pay Ikona płatności ING Bank Śląski Ikona płatności Inteligo Ikona płatności iPKO Ikona płatności mBank Ikona płatności Millennium Ikona płatności Nest Bank Ikona płatności Paypal Ikona płatności PayPo | PayU Płacę później Ikona płatności PayU Płacę później Ikona płatności Plus Bank Ikona płatności Płacę z Citi Handlowy Ikona płatności Płacę z Getin Bank Ikona płatności Płać z BOŚ Ikona płatności Płatność online kartą płatniczą Ikona płatności Santander Ikona płatności Visa Mobile