Recenzje
Złość odczarowana. Zrozum ją, zaakceptuj i wykorzystaj
Pod maską kłamstw
# "Pod maską kłamstw" to kolejna książka od Kingi Litkowiec, którą polubiłam choć nie wyrwała na mnie ogromnego wrażenia. Tym razem nie wyrwała mnie z kapci. Było zbyt za szybko. A ja jestem z tych osób, które lubią jak relacja rozwija się powoli stopniowo i jesteśmy świadkami rozkwitającej miłości. Tutaj mi niestety tego zabrakło. Wiem, wiem nie każdemu można dogodzić. Lubię choć troszkę pomarudzić i pokręcić nosem. Co zrobić jestem tylko kobietą 🤣🤭 Ale kochani autorka stworzyła fantastyczny klimat i nie zabrakło tutaj dobrego humoru. Nigdy nie jest go za dużo. Śmiech to zdrowie tak powiadają. Chyba 😅 Emocji tutaj nie zabraknie oraz namiętności i pożądania. Jest to lekka i dosyć szybka lektura na jeden wieczór. Można się przy niej jak najbardziej zrelaksować. Ale uprzedzam, że łezka w oku się zakręci, a nawet i poleci ciurkiem. Nie zabrakło wątku sensacyjnego nadał on charakteru tej książce. Czytało mi się właśnie z tego powodu książkę z wielkim zaangażowaniem i musiałam poznać tajemnice, które ubarwiły mi choć troszkę tę fabułę.
Malbat znaczy rodzina
"Nie byliśmy bohaterami serialu. Nasza relacja wydawała mi się taka jak ten cały przestępcy świat - brudna i zatruta." Alice jest młodą policjantką. Właśnie dostała nową sprawę do rozwiązania. Z nocnego klubu znikają trzy striptizerki. Dla kobiety od samego początku coś nie gra w tej sprawie. Sytuację utrudnia fakt, że Alice coraz częściej natyka się na Christiana- właściciela klubu. Wtedy jeszcze nie wiedziała, jak bardzo jej życie się zmieni.. Kobieta zostaje wciągnięta w mafijne porachunki. Nie ma już odwrotu, musi przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Tylko z członkami Malbatu ma szansę przetrwać. Od teraz jest jedną z nich.. Czy uda jej się przetrwać? Już sam prolog mocno mnie zaintrygował, a początek książki wciągnął w tę historię. Dużo się działo, śledztwo szło do przodu, pojawiały się nowe fakty i nowe utrudnienia. Niby Alice była bliżej rozwiązanie sprawy, a jednak była daleko. Sama nie wiedziała, w którym momencie znalazła się w tej grze jako pionek, którym inni mogli sterować. Jednak mniej więcej w połowie książki, a dokładniej w momencie, kiedy Malbat musiał się schronić i czekać na rozwinięcie spraw, czegoś mi zabrakło. Nie pasowało mi zachowanie bohaterów- oczekiwałam od nich działań, a nie bezczynnego siedzenia na kanapie. Choć tutaj na plus było zacieśnienie więzów z Alice. Potem akcja znów nabrała tempa, a ja przewracałam stronę za stroną z zaciekawieniem. Wszystko układało się w jedną całość. Zaskoczeniem było dla mnie rozwinięcie prologu. Zdecydowanie zabrakło mi tutaj rozwinięcia wątku romantycznego, a także dreszczyku emocji i większego niebezpieczeństwa. Ja w tej książce znalazłam plusy i minusy. Jestem ciekawa jak Wam się spodoba!
Prawnik mojej siostry. Daltonowie #1
Dominic Dalton jest jednym z najbardziej rozchwytywanych prawników w branży filmowej. Po upojnej nocy z Kendall nawet nie spodziewa się, że dziewczyna jest siostrą jego klientki. Proponuje jej pracę w reality-show i szybko zostaje również jej prawnikiem. Problem pojawia się wtedy, gdy oboje nie potrafią zapomnieć o wspólnej nocy i pragną spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. "Prawnik mojej siostry" to gorący romans z wątkiem prawniczym w tle. Nie spodziewałam się niczego specjalnego, a jednak książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Przede wszystkim bohaterowie są normalni, Dominic nie wywyższa się z powodu pełnionego zawodu i posiadania pieniędzy. Jest szczerze zafascynowany Kendall i chce ją poznać. To samo działa w drugą stronę. Jest między nimi prawdziwa chemia, przez co naprawdę ciężko się oderwać od tej historii. Całość dopełnia opisy scen zbliżeń, które nawet na chwilę nie wprowadzają czytelnika w dyskomfort, a wręcz podgrzewają atmosferę. Książka naprawdę mi się podobała i już z niecierpliwością czekam na kolejną część. Ocena: 5/5
Puck Off
Czy jedna noc z nieznajomym może przewrócić życie do góry nogami? W przypadku Rosie Gallagher zdecydowanie tak. „Puck Off” to historia, która zaczyna się od spontanicznego romansu, a kończy się emocjonalnym rollercoasterem pełnym bólu, humoru i chemii, jakiej nie da się zignorować. Pióro Ludki Skrzydlewskiej poznałam przy książce "The ASMR", którą napisała wspólnie z Magdaleną Szponar. Tak bardzo mi się spodobała, że postanowiłam poznać kolejne książki autorek. Na pierwszy ogień poszła "Puck off" i muszę przyznać, że było to udane spotkanie, chociaż główna bohaterka doprowadzała mnie do szału. Zdecydowanie zyskała u mnie miano najbardziej irytującej i wkurzającej w roku 2025. Naprawdę. To nie jest żart. Jej rozchwianie emocjonalne to jest jakaś porażka, mentalność dziesięciolatki momentami. Z jednej strony próbuje udawać niezależną kobietę, która ma wszystko pod kontrolą, a z drugiej oczekuje, że ktoś będzie się nią opiekował i podejmował decyzje za nią. Jej ciągłe „nie chcę się zdradzić ze związkiem” powtarzane do znudzenia, tylko po to, żeby za chwilę zmienić zdanie o 180 stopni, wyprowadzało mnie z równowagi. I choć rozumiem, że miała swoje traumy i obawy, momentami miałam ochotę potrząsnąć nią i powiedzieć: dziewczyno, ogarnij się! Zachowywała się okropnie dziecinnie, jej uciekanie przed poważnymi rozmowami było naprawdę na poziomie dziecka. Za to Matt… och, Matt. 🥹 Młodszy od Rosie, a o wiele bardziej dojrzały, rozsądny i po prostu dobry. Uwielbiam tego faceta! To jeden z tych bohaterów, których nie da się nie lubić. Ciepły, empatyczny, odpowiedzialny i tak bardzo prawdziwy. Kiedy Rosie bez powodu raniła go swoimi decyzjami i słowami, naprawdę czułam jego ból. A przecież to on,a nie ona, był tym, który wiedział, czego chce i miał odwagę o to walczyć. To najcieplejszy i najbardziej kochany facet, jakiego poznałam w książkach. Jeśli chodzi o samą fabułę, to całość czyta się lekko, przyjemnie, z uśmiechem i odrobiną złości (głównie na Rosie 😅). Dialogi błyszczą, chemia między bohaterami iskrzy, a tło hokejowego świata dodaje książce charakteru. Choć to nie jest historia, która odkrywa coś nowego, to idealna pozycja na jeden wieczór - emocjonalna, zabawna, seksowna i momentami naprawdę wzruszająca. Ludka Skrzydlewska znowu udowodniła, że potrafi pisać o emocjach z ogromną wrażliwością. Choć historia zaczyna się lekko i zabawnie, szybko okazuje się, że autorka nie boi się trudnych tematów. Warto przeczytać trigger warningi, bo w drugiej części książki pojawia się coś, co naprawdę ściska za serce. To mocny kontrast wobec początkowej lekkości i chociaż mnie to zaskoczyło, muszę przyznać, że było świetnie poprowadzone. Nie mogę też nie wspomnieć o Frodzie - piesku, który skradł moje serce. 🐾 To mały, ale cudowny akcent, który wprowadza do historii odrobinę humoru i jeszcze bardziej ociepla wizerunek Matta. A Rosie przez niego traci w moich oczach jeszcze bardziej, strasznie stawia siebie na pierwszym miejscu, zadufana w sobie zołza, która robi problemy tam, gdzie ich nie ma. Mimo wszystko "Puck Off" to dobra, emocjonalna książka o miłości, która przychodzi niespodziewanie, o zaufaniu i o tym, że czasem trzeba dać drugiej osobie szansę, nawet jeśli serce już raz zostało złamane. Została tutaj również pokazana wspaniała więź rodzinna, która otula serce jak ciepły kocyk. I chociaż postać Rosie psuje wiele, bo to mój największy zarzut, te nieszczęsne niedopowiedzenia i unikanie rozmów, stawianie siebie ponad wszystko, co jest frustrujące, to jednak finalnie jest to ciepła, zabawna i pełna emocji historia, choć z irytującą, ale autentyczną bohaterką i facetem, którego po prostu nie da się nie pokochać.