Wydawnictwo Wolne Lektury
Tytuły książek(ebooki,audiobooki) wydawnictwa: Wolne Lektury
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXV czas jest ślepy i ślepe są wnętrzności moje które wybiegają w przyszłość czas jest bez przyczyny i ja jestem bez przyczyny odkąd zachorowałem który uwierzyłem iż zobaczę ciemność w jej początkach i jasność zarania na szpitalnym łóżku: tutaj, gdzie obracam swoje wnętrzności jak młyńskie koło, mimo iż wybiegają pr
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXVI. Elegia in obitum tę książkę czytał stary Bęski który wczoraj został pochowany ach Bęski Bęski coś ty czytał zanim poszedłeś na Powązki ach Bęski Bęski coś ty czytał kiedy się ciemny wicher miotał teraz leżysz na Powązkach i nachylasz ku sobie gałązki nachylasz ku sobie śpiew ptaków zgarniasz listki papierki i
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXVIII. Nagły deszcz martwy jest mój przyjaciel a mój oddech z niego a moje kości i moje ciało rozszczepione nawet gdy nie wychodzę z domu i nieprzygwożdżone są ręce moje do rąk jego wysupłanych stamtąd kiedy się chwytam braku powietrza i nieprzygwożdżone będą fruwać jak zapomnienie będą kaleczyć moje ciało kiedy pó
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXVII. Odpowiedzialność mój przyjaciel jest martwy i z martwych nie wstanie dzisiaj mimo iż jest gotów do dźwigania rzeczy utraconych jutro znowu pójdę za nim w głęboki oczodół tego samego co ujrzałem wczoraj i jeżeli zaniewidzę to dla garstki łachmanów w których już go nie zobaczę jutro znowu będę źrenicą obróconą
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXII wszystko to są rzeczy niepewne ziemia i niebo to są wszystko rzeczy niepewne od których uciekaj póki jeszcze jest dokąd albowiem ta ciemność teraz i ta ciemność potem jakiej nie próbuj zawczasu dotknąć to zaiste dwa przeróżne światy do których nie przykładaj ręki jeżeli chcesz ujść cało bo ta ciemność teraz i
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXIII. Na rogu Farbiarskiej i Szymonowica na rogu Farbiarskiej i Szymonowica sławnego lwowianina śpiewam tę pieśń daj mi miłość korzeń wonny jeżeli jesteś starcem i poradzisz sobie z moimi kośćmi które są do pochwycenia dopiero od paru lat jeżeli więc jesteś starcem i podobam się twoim kościom spocznij we mnie przed
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXIV jesień już Panie a ja nie mam domu kiedyś mieszkałem na Bocznej Lubomelskiej dzisiaj zaledwie naprzeciw Przybylskiej niechaj ją deszcz pozbawi oczu którymi wypatruje męża niechaj ją deszcz zawiedzie do przytułku w którym nie znajdzie dla siebie wygód niechaj ją deszcz zawiedzie na cmentarz i pozbawi oczu którym
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXIX dawniej kiedy umierał stary Dycki w domu twoich dziadków myślałeś to nieprawda że w jego śmierci może być ktoś z kim nie byłeś na podwórku teraz zaś kiedy stygło ciało Leszka a słońce rozpoczynało swoją wędrówkę gdzie indziej aniżeli my skupieni w domu żałoby wokół własnych krzyków myślałeś to nieprawda że w j
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXI. Źle skrywana wstydliwość matka myje chore bardzo chore nogi i mówi od rzeczy zeświniłeś się mój synku przeto zeświniło się moje ciało i wycieka zeń woda jaką we mnie wlałeś mówi o czarnej wodzie na dnie miednicy którą sprzątnąłem przeto na dnie miednicy sposobi się trochę czarnej wody to śmierć się rozbiera i
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXV jesień już Panie a ja nie mam domu kiedyś mieszkałem na Bocznej Lubomelskiej dzisiaj zaledwie naprzeciw Przybylskiej która przybywa jeżeli skądkolwiek przybywa to z piekieł z samych piekieł przychodzi Przybylska jeżeli stamtąd diabeł może się wyprawić skądkolwiek przybywa ona w moje sąsiedztwo muszę się jednako
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXVIII. Niebezpieczeństwo place są puste jak listopad jak ty i ja i wiersze za którymi biegam po owym placu wczoraj wziąłem pieniądze i wnet uciekłem od siebie wystarczy zatem na wypad w Polskę i dobrą książkę przedwczoraj też wziąłem za ekstrawagancję (to jest umiem się brać za instrumenty stare i zepsute) a więc
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXVII. Kobieta z radioodbiornikiem można odczepić się domu ale żeby nie mieć swojej śmierci i zmarłych z którymi daje się zamieszkać na warszawskim dworcu jeżeli dom podupadł albo się nie ziścił doprawdy nie chciałabym żyć bez swoich zmarłych dlatego codziennie przychodzę na dworzec by porozmawiać z ludźmi którzy ma
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXVI. Po dzień dzisiejszy groby Dyckich Argasińskich i Hryniawskich w których nie ja jeden zresztą jestem zamknięty i gdzie nie spojrzeć grób Helenki Bojarskiej choć jeszcze wczoraj wykradaliśmy się do lasu po dzień dzisiejszy zbieramy grzyby liście paproci nade mną i drzewa z których potem będą szybkie trumny lecz
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXX. Wiadomość z ostatniej chwili nie po to kończy się sierpień by umarła moja matka której kupiłem perukę nie mogę przyjechać i wierzgać przeciwko śmierci która załatwiła sobie perukę tyle że nie nową nie po to kończy się sierpień by umarła moja biedna matka dla której śmierć zechce rozczesać splot swoich niegdysiej
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXIII. Nieśmiałość to nieprawda że przyjaciele chorują na raka i umierają w samo południe ich twarz nie zmieni się nawet o mgłę którą nakładamy w ślepe miejsca przyjaciel ma zawsze usta przez które kości jego wołają i będą wołać może teraz gdy leżymy obok siebie spodziewając się przyjścia kogoś kogo nie znamy jego
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXII. Manifestacja na dziedzińcu uniwersyteckim mokną nikomu już niepotrzebne ulotki choć nie dalej jak godzinę temu studenci wznosili nieprzyjazne okrzyki albowiem państwo jest niefortunne i grzeszy czymś na kształt posuchy mając tyle kości przodków i wiązkę kości profesorskich którzy również wznosili nieprzyjazne
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXI. Przebudzenie dzisiaj znowu śniłem twoją śmierć jeżeli można śnić na stancji pani Mościckiej to dzisiaj znowu widziałem twoją śmierć o ile to nie była pani Mościcka cała w swej ozdobie i mogłem wykrzyknąć ach to ty to ty skąd się wziąłeś nie mówiąc nic i skąd się weźmiesz jutro gdy się zdziwię to ty to ty a co
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXIV. Pieszczoch może teraz kiedy leżymy obok siebie spodziewając się (oprócz zmęczenia naszą obecnością) przyjścia kogoś kogo nie znamy: jego usta rozstąpią się nagle więc może teraz gdy dotykamy zachłannie granic naszego ciała które są nieskończenie bezpieczne tylko dzisiaj w łóżku w granicach tych dźwigając takż
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXIX powiadam wam iż zamknie się wnet niebo jak wieko trumny i nikt znikąd nie wyjdzie i donikąd nie wejdzie aby pozamiatać posprzątać jeszcze raz narobić na wypadek gdyby było po nas za czysto Pan Bóg natomiast niczego nie zechce bo cóż może chcieć oprócz duszy której nie mamy w sobie ale w Nim i tak jest od dnia
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXX. Upał płakaliśmy po osiemnastoletniej Bojarskiej nic nie rozumiejąc z jej osiemnastu lat pogrzebanych zbyt nagle żeby nie szukać winnych tej śmierci na pożółkłych fotografiach wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy iż stoimy na lubaczowskiej drodze by pochować Bojarską w skwarze popołudniowego słońca które wybiegło skąd
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXVII moi przyjaciele Zbychu i Andrzej od dawien dawna piszą wiersze znowu więc nie zrozumieliśmy Pana Boga który się do tych wierszy przykłada (i to jeszcze jak) moi przyjaciele Zbychu i Andrzej poprawiają skórę słońca księżyca i deszczu co się mieni na wiecznie niedoskonałym wężu w ich ustach którego im zazdrosz
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXVIII moi przyjaciele Zbychu i Andrzej piszą wiersze znowu więc nie zrozumieliśmy Pana Boga który nie rymował ale świat stworzył ani trochę ułomny ani chybi ułomny jeżeli idzie o nas moi przyjaciele Zbychu i Andrzej piszą wiersze poprawiają zatem i to jeszcze jak skórę słońca księżyca i deszczu która się mieni na
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXVI. Rekolekcje w 1988 roku otóż poezja przypomina ci klasztor ojców karmelitów bosych w Czernej czystość i łagodność młodzieńców którzy tu wstąpili by obmyć ciało z miłości własnej i z grzechu matki bo to grzech główny mieć matkę ziemską którą można wysławić jednym tchem i zgubić w tłumie niewiast co ciągnie do n
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki LXXXV. Znak z nieba śniłem deszcz jaki zwykle nawiedza mężczyznę i kobietę gdy idą we dwoje nie istnieli w tym śnie lub tak bardzo związali się ze sobą i chłonęli ów deszcz że nie mogłem odejść nie było ich lecz wydzielali pot gubili się w czarnej albo czerwonej roślinności dalekiego wybrzeża u którego stałem trzy dn
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki Ur. 1962 w Wólce Krowickiej k. Lubaczowa Najważniejsze dzieła: Przewodnik dla bezdomnych niezależnie od miejsca zamieszkania (2000), Dzieje rodzin polskich (2005), Piosenka o zależnościach i uzależnieniach (2008) Jeden z najwybitniejszych współczesnych poetów, autor kilkunastu tomików, laureat nagrody Nike, Nagrody L
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniu Tkaczyszyn-Dycki Kupując książkę wspierasz fundację Nowoczesna Polska, która propaguje ideę wolnej kultury. Wolne Lektury to biblioteka internetowa, rozwijana pod patronatem Ministerstwa Edukacji Narodowej. W jej zbiorach znajduje się kilka tysięcy utworów, w tym wiele lektur szkolnych zalecanych do użytku przez MEN, które trafiły już do d
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki Ur. 1962 w Wólce Krowickiej k. Lubaczowa Najważniejsze dzieła: Przewodnik dla bezdomnych niezależnie od miejsca zamieszkania (2000), Dzieje rodzin polskich (2005), Piosenka o zależnościach i uzależnieniach (2008) Jeden z najwybitniejszych współczesnych poetów, autor kilkunastu tomików, laureat nagrody Nike, Nagrody L
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki V Panie ja nie odbiegłem ja nie porzuciłem Twojego domu we mnie tylko wilk Dobry Pasterzu wbił swoje zęby a ja mu powiedziałem to nie są zęby które się na mnie zawezmą Panie ja nie usłyszałem bo byłem głuchy Twojego głosu nie wchodź w paszczę zwierzęcia bez jednego zęba abyś nie był samotny ----- Ta lektura, podo
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki VI 1 gwiazdo niespełna rozumu ziemskiego zacznij od nowa czerpać w ciemnościach świata tego gwiazdo niespełna rozumu ludzkiego zacznij od nowa w ciemnościach mojego ciała marnego najjaśniejsza gwiazdo niespełna rozumu i niespełna zamętu zacznij na nowo od chaosu moich wnętrzności a potem od swojego wozu i pociągnij m
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki VII moja matka kościół innowierczy niech będzie pochwalony Jezus Chrystus który cierpi innowierców a nie zsyła na nich śmierci innowiercą jest kto matczyne opuścił serce moja matka kościół bluźnierczy bluźniercą nie jest kto imienia Pana nie znajduje lecz który się chełpi że posiadł imię nowe i że się zowie nowo naro
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki VIII krzyk jest powrotem do matki choćbyś nie chciał krzyk jest powrotem do matki pierwszym źródłem macierzyństwa i choćbyś nie chciał ostatnim zakorzenieniem krzyk jest po to ażeby nie opuścić siebie żeby w łonie matki nie było skonania i ust zaprzepaszczenia w ciszy zawiązującego się poranka ----- Ta lektura, p
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki X mój przyjaciel jest chory i otoczył się jak niemowlę bólem rodzenia jego ciało w którym jest nadzieja na moje ciało jest już w drodze jak kwitnąca gałązka jabłoni daje o sobie znać i jak gałąź owocująca nic nie znaczy mój przyjaciel jest chory i drży ciało jego mój przyjaciel jest umierający i niosę mu zmęczenie se
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XC dopiero wypłakaliśmy oczy po tobie Helenko i po tobie Stasiu a już znowu śmierć prowadza się z nami i upija nas w tej nie istniejącej karczmie Hryniawska mówiła że jak gadzina przychodzi i bierze przychodzi i bierze upija nas w tej nieistniejącej karczmie u Żyda który również gdzieś przepadł doprawdy Hryniawska w
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XCI to nieprawda że przyjaciele chorują na raka odbytu i umierają w samo południe gdy tylko uciekniemy w nieistnienie w krąg własnych jeszcze mocno zasupłanych spraw żeby odpocząć od ich nieurywanego krzyku to nieprawda że w ich krzyku cichnie Pan Bóg i ptaki zaglądałem do oczu umierającego lecz udał że mnie nie widz
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XCIII. Przyjście i odejście dzisiaj w przemyskiem brakuje mi ciebie choć jestem w twoich portkach brakuje mi ciebie i chętnie zapomniałbym że w spodniach mam dziurkę na dziurce choć przede wszystkim jestem w twoich portkach strasznie zniszczonych i nie wstydzę się łat na tyłku którym znaczę swoje przyjście i odejście
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XCII. Wakacje dni płyną korytarzem tylko jednej malej rzeczki albo wszystkich rzek naraz gdy wchodzę z tobą do wody (każdy wchodzi do swojej Sołotwy) jestem jeszcze młody i wynurzę się kimś kim pewnie nie będę podczas tegorocznych wakacji gdy wchodzę z tobą do wody w długich atramentówkach jestem jeszcze dziecinny i
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XCIV ślepniemy głuchniemy od byle poruszenia wiatru i deszczu krzycząc nie tego chcieliśmy nie chcieliśmy deszczu którym nasz wiersz nie chlupie w ustach wiecznych przechodniów choć słychać go przy każdym odplunięciu czuć go w powietrzu zgniły zapach deszczu biorę za dobry początek i zgniły zapach wiatru co ciągnie o
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XCV siedzimy trzymając się za ręce o tak trzeba odejść i trzeba zostać będę ją jeszcze widział długo w zakratowanym oknie z ulicy dam jej znak by odpoczęła ode mnie nie mówiąc o tym lekarzowi powiedziałem jej że przyjadę jutro i pójdziemy na boisko będziesz niosła swój garb niczym piłkę i naśmiewać się z mojego nie
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XCVI codziennie umiera ponad 1000 chorych i jutro drugich tyle pójdzie w dym Ty jesteś Panie w gniewie swym nieskory i powściągliwy jest Twój gniew Ty jesteś Panie nasza łódź odwieczna co nas wybawi od martwego brzegu i na wodach morskich wzywasz nas na jeszcze większą głębię wciąż bliżej siebie codziennie umiera po
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XII moja siostra Wanda przynosi ze spaceru lilię a ja piszę wiersz o śmierci a ja znowu ten wiersz piszę od początku i nie umiem skończyć ani przerwać w połowie tak żeby się zachwiał jak lilia śmiertelnie kiedy szukam dla niej najodpowiedniejszego słowa zamiast garnuszka wody ----- Ta lektura, podobnie jak tysiąc
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XIII lilia zepsuła się w garnuszku wody pytam się oczu co widziały i gdzie były lilia zepsuła się jakby zniechęcona po ludzku sobą pytam się swoich oczu gdzie sczerniały lilie za którymi poszłyby do grobu a one nie wiedzą i jak cudze na mnie patrzą więc znowu piszę ten stary wiersz o śmierci i wciąż jeszcze nie wiem
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XIV moi przyjaciele piszą wiersze a woda nad którą stoją nie czeka tylko słowo istnieje które jest początkiem stworzenia rzeczy niewymownych źródłem rzeczy niemych przepływających obok nas własnym drążonym krzykiem mówią że istnieją słowa przed którymi zamykamy się do nadspodziewanych objęć wierszy i w których prosim
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XIX znienawidziliśmy miasta do których przyjeżdżaliśmy w piątek po południu albo w sobotę rano a zwłaszcza dworce na których spędzaliśmy resztę dni ludzi z którymi nie zamieniliśmy słowa na pustych zakazanych placach choć to oni pieścili nasze ciała w swoich szeleszczących skórach choć to oni pochylali się nad nami w
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XL nigdy nie chcieliśmy tej miłości naprawdę nigdy nie chcieliśmy zamknąć w niej powieki do końca Leszek rzekł nadzy znienawidziliśmy nagość tak jak karzeł odrzuca swoją domniemaną wielkość z której się począł Leszek rzekł chciałem żebyśmy wyszli z tej miłości jak księżyc zza chmur i zawędrowali pokąd wiatr a nie drż
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLI. Awantura z powodu listy obecności mój przyjaciel jest martwy i znikąd nie ma jego przyjścia martwe są członki które oglądam poruszony tym że znikąd znikąd jest ciało Leszka które oglądam poruszony tym że martwe jest martwe nawet w moim sennym oku a z sąsiedniego pokoju krzyczy twoja matka żebym się zbierał na u
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLII od tamtego dnia słońce wschodzi i zachodzi bardzo nieporadnie od tamtej nocy księżyc gaśnie nieporadnie jakby miał zasnąć z wszystkim na dniach a gaśnie jak gdyby się mocował całe życie z dniem od tamtego czasu słońce nie pokazuje się w południe wielki błazen któremu plunę pod nogi niech ma błazen wobec którego
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLIII. Do studentki UMCS w Lublinie przyjaciele nie umierają na raka odbytu Pan Bóg znowu będzie musiał usunąć kawał ślepej kiszki abyśmy trafili prosto do nieba przyjaciele nie umierają w kilkumiesięcznych odchodach na raka odbytu które matki straciły z oczu tych co umierają w kilkumiesięcznych odchodach matki trac
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLIV. Dławiąc się sobą, idzie prosto do nieba stocz ze mną wojnę a będziesz zwycięski każdego dnia będziesz zwycięski i każdego pokonany gdy tylko zawołam na pomoc umarłych to moje ulubione zajęcie przywoływanie zmarłych i nie znam innego pośród dni moich wschodzi słońce i jest mi najłatwiej o krzyk słońce zachodzi o
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLIX nie pójdziemy na cmentarz pod Lipkami dzisiejszego dnia ani jutrzejszego gdy drzewa znieruchomieją na mrozie i gdy twoje kości otworzą się w nocy jak liście nie pójdziemy do twoich kości dzisiejszego dnia ani jutrzejszego jak do liści w których nie umiemy potem zgnić choć w liściach jest nam dana długa noc nie
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLVI najpiękniejszych chłopców spotykam w szpitalu i nigdzie indziej jak tylko w ich umysłach kanię pełną deszczu zachowują się agresywnie lecz jakie piękno obchodzi się bez agresji nawet ja który jestem tu od wczoraj biję głową o lustro kiedy zamykam się w wc dla personelu czuję jak brzydnę a chciałbym stąd wyjść
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLVII szliśmy za trumienką lubaczowską drogą i szliśmy na spotkanie śmierci przydrożnej śpiewając pieśni o kościach nieboszczyka w zielonej dolinie o kościach nieboszczyka śpiewaliśmy i o zielonej dolinie pełnej ptaków i rozkładu o ciele zmarłego śpiewaliśmy pieśni i przypominały się nam ciała przodków o kościach ni
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLVIII. Piosenka wieczorna teraz nikt nie wydrze ci słowa wiatr cię ominie bo cóż wiatr staruszek nienadążający za tobą w śmiesznych podrygach liści widziałem go wczoraj i przedwczoraj w warkoczach dziewczyn i statecznych niewiast płaczących nad bezżenną ciemną wodą o zachodzie słońca ----- Ta lektura, podobnie j
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XLV. Waleta przez pięć kolejnych dni nie usłyszą o mnie albo będą mówić jako o umarłym i cieniem moim bawić się przy świecach przez pięć kolejnych dni będą opowiadać jak bardzo byłem nieprzystępny za życia i że broniłem się przed śmiercią w ciepłych ramionach starców z Farbiarskiej to będzie smutna opowieść o chłopc
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XV. Do A() N() pod jego bytność w przemyskiem powiem ci że cmentarz lubaczowski nie ma granic wprawdzie ma swoich zmarłych ale nie ma granic pokażę ci groby Argasińskich Dyckich Hryniawskich ale nie zakreślę granic których od nich oczekujesz mogę cię zaprowadzić do ich przeszłości z której wyrosłem nieco skostniały w
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XVI w lubelskich domach publicznych moich przyjaciół nikt nie zapyta skąd się wziąłem w ten czas i skąd się wezmę jutro z jakich wypłynę ciemności i w jakie ciemności na powrót pokracznie ach mamo w ciemnościach bez ciebie pokracznie jak i w oślepiającym świetle dnia zarówno do ciemności jak i do oślepiającego światł
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XVII w lubelskich domach publicznych moich przyjaciół materace na których spał Leszek i wielu innych których jeszcze pamiętam i już zapominam jeszcze pamiętam wilgoć w miejsce języka oczu myśli a już zapominam a nagość ich była jak dziwna bajka już zapominam z kim spał Leszek z kim spałem zanim przyszła śmierć Leszka
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XVIII w lubelskich domach publicznych moich przyjaciół materace jak dawniej gdy byliśmy tu z Leszkiem dla potęgi nocy oto jest śmierć mówił Leszek gdy po nocy nastawał dzień i w naszych oczach krzątały się kości wirowały jak wiatr któremu dawaliśmy niekiedy chwilę wytchnienia materace do których przyciskaliśmy wiatr
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XX umyśliłem pisać wiersze o twojej śmierci i o tym jakie są teraźniejsze dzieje wyszedłem na łąki na których zawsze byłem dzieckiem ażeby początek wiersza tchnął mleczem zamknąłem się we wszystkich twoich listach wysłanych i nie wysłanych nigdy do mnie z daleka w widokach wiedeńskich postkarte przecież pisałeś jak w
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXI zamykanie oczu to kłamstwo bowiem od widoku samobójczej śmierci Recki Ruszkowskiego nie uratuje cię czarna powieka zatem patrz jak wtedy gdy zatriumfowały w nim wszystkie furie powietrza naraz czyniąc zeń igrzysko pakułę gdzieś poza ludzkim kręgiem albo w ludzkich wnętrznościach i kiedy dźwigałeś tę pakułę a jes
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXII zanim odkryłem twoją śmierć w pokoju na dziesiątym piętrze i ujrzałem ją w zdziwieniu twojej nagości i zanim odkryłem śmierć jako coś co następuje po śniadaniu obiedzie i kolacji przekonałem się że ten który leży przede mną w zeszłonocnej pościeli i ten który leży w lilijkach to mój przyjaciel to moja fizjologia
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXIII od nocy do świtu ćwiczenie pamięci jak czarnej skóry niewolnika w dniu w którym umarł ćwiczenie pamięci i w dniu w którym przygotowywaliśmy się do pogrzebu ćwiczenie pamięci jak czarnej skóry zbiega a potem raz po razie ażeby umarły był wciąż jak żywy ażeby żywy był jak umarły i nie ważył się przychodzić z wid
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXIV gdybyś choć otworzył oczy zobaczyłbyś jeszcze nie wiem co ale ujrzałbyś jako my widzimy szkielet może gdybyś uniósł powieki wszystko byłoby jasne jak pierwszy dzień narodzenia a tak stoję oślepiony przenikaniem świata nawet myślę że przenikanie świata jest wszystkim co potrafię może gdybyś język wyplątał z otchł
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXIX znowu przyjechałem w przemyskie pełne bogów polskich i ukraińskich rodzina kurczy się coraz bardziej a ja rozrastam w samotności jestem jak poganin który nie ma domu pośród swoich zmarłych dzień rozpoczynam od krzyku nieodrodny syn tych co poumierali ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna je
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXV jeszcze nie dzisiaj jeszcze nie jutro przyjdę do Ciebie wiem zgasisz światło ażeby droga nie była wypełniona szukaniem po próżnicy jak wtedy gdy błądziłem na osobności przyjdę do Ciebie nie wcześniej aniż skończy się dzień i nie później aniżeli nastanie noc która wyda z siebie jad tylko mnie uchroń aniele mój gdy
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXVI przyjaciele nie umierają w ramionach obcej kobiety którą widzieli raz w życiu powiadam ci chłopiec jakiemu było na imię Leszek nie mógł odejść z kobietą tylko dlatego że nigdy dotąd nie spotkał jej na swojej drodze to prawda że wtedy kiedy umierał byłaś ze mną a ja nie umiałem ci dać tego co on umierając teraz j
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXVII oto złożyliśmy trupa do trumienki i ponieśliśmy przez chore miasto w którym mężczyźni uprawiają nierząd i nikt jeszcze nikogo nie uzdrowił pocałunkiem a przecież pocałunek jest od Boga który nie rozstaje się z ludźmi więc co czynią twoje usta pośród setek tysięcy chorych ani jednego do którego by przyszedł i a
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXVIII. Pan Gemlaburbitsky 4. śmiejesz się że jestem nagi śmieję się choć w to nie wierzę nie wierzę że obok mnie leży dżdżownica na łodyżce kwiatu uważasz że łodyżka kwiatu nie pochodzi ode mnie śmieję się choć w to nie wierzę łodyżkę kwiatu masz od boga nicości który cię dotknął gdy byłeś jeszcze czysty 5. śmieję
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXX w domu naszych matek była miłość mleko było miłością najpierwszą i najpełniejszą gdy wyrośliśmy na chłopców nasze matki jak wiedźmy wyszły z domu i nigdy już nie wróciły wyrośliśmy na pięknych chłopców i bardzo nieszczęśliwych nasze matki wyszły z domu i nigdy nie wróciły do pełni władz umysłowych ktoś je widział
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXI młody mężczyzna idzie przez cmentarz gdy tak idzie nie spiesząc się ma coś ze zmarłego ma coś z ciebie który umarłeś i gdy za nim patrzę wcale nie tracę cię z oczu myślę że właśnie wtedy mogę z twego ciała czerpać gdy idzie na spotkanie swojej zmarłej i nazbyt starannie dobiera słowa modlitwy to właśnie wtedy mo
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki Kamień pełen pokarmu XXXIII. Oczy mogą poprosić o miejsce pod martwymi powiekami a kiedy odmówimy bo podobno nie jesteśmy martwi pójdą przodem nas a kiedy w drodze zbłądzimy wezmą do siebie jak dwoje samotnych staruszków spodziewających się śmierci nawet ciało jest im dane inaczej aniżeli nam poruszającym się niby to
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXII. Na pogrzebie A(nny) S(uchożebrskiej) to tak wyglądają palce 45-letniej nieboszczki a tak usta jej 22-letniego syna jakże pogodzić dwa obce i zmęczone sobą ciała i jakże odejść od ust chłopca do trumiennych szczelin to tak wyglądają palce 45-letniej nieboszczki a tak usta jej 22-letniego syna któremu jeszcze dz
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXIV i nic nie pozostaje pewnego z nas może właśnie jedna niepewność jak kość kiedy mówimy że nie będzie kości na panowanie długie i krótkie tylko nie wolno zasnąć albowiem śpiącym ubywa snu a panowanie ciąży jak zmiażdżenie rzeczywistością o świcie nawet tobie który wziąłeś za królestwo kamień i nie pomyliłeś się
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXIX. Piosenka w wielkich miastach używamy dużo kosmetyków na zdziwione pryszcze na wielkich dworcach skąd nas zabierają udajemy dzieci przyssane do płaczu i rozstające się z płaczem jak nikt jeszcze na wielkich dworcach skąd nas zabierają udajemy chłopców wyrzuconych z baśni bez łatwego powrotu do rzeczywistości a
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXVI ludzie obnażają ciało i mówią a to jest brzuch doskonały na każdą okazję głodu a tamto są genitalia doskonałe na każdą okazję zaspokojenia zbliżają się do siebie i powodują miłość białą kruszynkę która nie wytrzymuje z bólu i rodzi nikt nie wie po co ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna j
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXVIII 1. schizofrenia jest domem bożym odkąd zachorowałem raz drugi i przebudziłem się w gorączce miłości zaiste niewiara jest jak okowa i obręcz płomienista w której wstydziłem się siebie choć to nie wstyd przymierzać się do istnienia a światła duszy nie zmarnowałem i wykrzyknąłem Panie niewiara jest cudownym mie
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXVII. Inskrypcja na lubelskim cmentarzu jest tak 26 listopada 1985 roku zmarł młodzieniec młodzieniec ten miał imię ze snu a kto ma imię ze snu temu się nie dłuży rozmowa z Panem ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym .
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki XXXV. Szpital św. Klary 1. w rzeczach czystych niechaj będzie Twój dom a w rzeczach nieczystych moje umieranie do Twojego domu przyjdą pokłonić się Tobie a w moim dobrze uczyni kto pozna się na kościach i wyda o mnie sąd jako o zmarnotrawionym a w rzeczach nieczystych moje umieranie tak wielkie w nieczystości moje um
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Platon Ion tłum. Władysław Witwicki ISBN 978-83-288-6663-8 Wstęp tłumacza Nowy znajomy spotyka Sokratesa. Już nie stary wyga retor, tylko młody człowiek, artysta, recytator. Z kolonii ateńskiej pochodzi, z Efezu na wybrzeżu Azji Mniejszej, a wraca z uroczystego obchodu na cześć boga zdrowia, podczas którego śpiewać musiał ustępy z Iliady lu
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Adam Mickiewicz Sonety odeskie Sonet I. Przypomnienie Lauro! Czyliż te piękne wieków naszych lata Jeszcze się kiedy twojej malują pamięci, Kiedyśmy sami tylko i sobą zajęci, Dbać nie chcieli o resztę obcego nam świata? Chłodnik, co się zielonym jaśminem wyplata, Strumień, co z miłym szmerem po łące się kręci: Tam nas często, wzajemne tłumacz
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Adam Mickiewicz Sonety odeskie Sonet XII (Poezjo! Gdzie cudny pędzel twojej ręki?) Poezjo! Gdzie cudny pędzel twojej ręki? Gdy chcę malować za cóż myśli i natchnienia Wyglądają z wyrazów jak zza krat więzienia, Kryjących i szpecących tak ubogie wdzięki? Poezjo! Gdzie twoje melodyjne dźwięki? Śpiewam ona mojego nie usłyszy pienia: Jako słowik
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Ablucja motywu Poprawiam ci włosy. Dłonie karnie wracają na pasy startowe. Bolisz, ale wciąż za dużo w tym czegoś na kształt ocalenia, gdzie troska o całość nie pozwala się rozłożyć na bardziej użyteczne cząstki. Jakbym wkładała do ust elektryczną grzałkę, nie rejestrując tego nawet najstarszą kamerą. W żadnym offowym kinie ni
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Cekiny Wydaje się właśnie zaczynać w serii scen widuję się do końca wszystko się składa i co najmniej za każdym razem odmawia posłuszeństwa mieni się bez reszty wydaje w serii scen ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytoryczn... Barbara Kli
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Cold wave Masażysta wgryza się w miejsce tuż nad linią majtek. Jest niewidomy, a wie, gdzie mam pieprzyki, jak rozpina się stanik, jak nie brudzić włosów oliwką. Dziś chce szarpać sznurki, których końcem jestem. Być tutaj ciałem i ciałem, i ciałem. Własne astralne zostało w pośpiesznym. Chodzę białą ścieżką na pieszczenie prąd
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Dobytek To był twój wieczór, nieparzysty chłopcze. Maleją ci oczy z wieczornym przypływem. Dawno oduczono mnie wyciągać ręce, więc kiedy wracam do domu przypadkowym taksi, myślę o całowaniu, myślę o peronach, na których moglibyśmy się żegnać, gdybyśmy jakimś cudem jednak się spotkali. Och, to nie przesada czuję wolę bożą w te
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Fikcjonariusz Zakłamane tylko losy własne stają się mocniejszym snem, Mechaniczność się wzmaga i rozwydrzone skupienie, Pustka zaś po wydarciu się pocisku Komplikuje się w mechanizm wprawiany w ruch (korbą). Witold Wirpsza, Nowy podręcznik wydajnego zażywania narkotyków Do faktów! A potem tak negocjacje w sprawie nieagres
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Góra wody Tymczasem nie może cię znieść ani przestawić. Na nagiej plaży, w zapiaszczonych ciuchach zaklina tę uprząż, żeby się nie starła, nie skruszyła na kwarc. Jak mogłaby ci wybaczyć, że żadne jej słowo nie ma mocy wcielać Pamięta amantom na szczytach purpurowych schodów ani się śniło oszczędzanie na wypadek zmian okolicz
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Kochany W okresie wiosennym i letnim tipsy akrylowe będą wykonywane sporadycznie! www.ewciatips.blog.onet.pl Niech twoje dziwki, kochany, będą dziwne jak kobiety po wyjściu z basenu, w chlorze i czepku. Niech mają ręce z ołowiu, niech mają z brązu. Niech kołysząc biodrami grzechoczą jak węże, jak wystraszone dziecięce zaba
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Locus focus Miałaś rację ledwie się przyznając. Twoja matka z odległości znów obcina włosy na bardzo krótko, chociaż jest jeszcze młoda, chociaż kiedy chadza do parków, mrówki używają jej kciuków jak gładkich drabin. Macha do ojca, w dłoni trzyma chustkę z ligniny. Wieczne pożegnanie. Córki są takie przemądrzałe, gdy długo nie
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Manewry Och, tak wybrać na trwałe seryjne rozdzierania, mimo że gdzieś tam, gdzieś tam nadciąga realne przechylenie. Przygięcie, przegięcie i raz-dwa-trzy na zastrzyk. Ale panowie, panie nie będzie się was zmuszać do czekania na humorek, fajerwerk: szła prawie prostą ulicą i kręgosłup wcale się nie złamał. Och, tak błogosła
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Opis z natury Czarne nad miastem żarzy się z dużych odległości. Zapomina się rzeczy długopisów, termometrów, zapadek. Zapomina się zakląć i klęknąć w najtrafniejszych momentach. Fale znoszą wesołe walczyki, aż wysycha ci słownik, głowa odpada przy hamowaniach. Kuracjuszko w podróży dwupędowa droga zmienia ci się w krucjatkę.
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Osobliwość Śpimy w mieszkaniu twojego przyjaciela. Jest Toruń, kamienica, szadź, bałagan, sikorki w karmniku. Dwa koty, które będą dla nas zastępczą rodziną. W kinach film, z którego mój rocznik uczy się Kamasutry, zwłaszcza dziewczęta. Maya ma ogród z henny na każdej dłoni i pachnie. Ja mam gorączkę, pewnie z trzydzieści dzie
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Przekrój strzałkowy Mój nowy skład, jak sad bez jabłek, jak brzegi bez kładki: od szyi w górę, od szyi w dół oburącz zakładanie obróż. Gramy w ciepło-zimno. Dotyka się po to, żeby było bliżej. Dotykasz mnie po to, żeby było dalej. Przyciągasz za sobą w antyoranżerie, na czarne bieguny tylko z odpychaniem. Wrzeszczenie do ucha
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Przeprawa Filary, nawierzchnie w ciągłej renowacji. Cóż za cudny pomysł: ścigać się z kaleką! Spójrz tylko na przęsła i niech one patrzą. Miejmy dwa mieszkania: na rzece i pod rzeką. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytoryczny... Barbara Kl
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Alfaville Śni się i nie śpi. Naniesione do głowy hałdy plaży muszle, kamyki i kwarc. To nie jest łagodny widok, to rysunek wniknięcia, o które nikt nie prosił. Strach i koc na ucho, jakby zły duch mógł stosować metody szczypawek. I drży się, i się sobie wyświetla. Na przykład, że nową kanapę trzeba sprzedać i natychmiast ktoś
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Prząśniczki Początkująca prząśniczka musiała jednej zimy nauczyć się na pamięć 4050 pieśni. www.cottbus.de Zdradziła was, dziewczęta. Wy wciąż u prząśniczki, a ją tulą algi, bo żony są na fali. Jak skały ten puszek, jak puszek te skały. Mężczyzna wącha na deptaku kobiecy nadgarstek. Bez frajdy, bez ulgi. Koszule z walizk
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Sieć czwarta Ucho, które mamy z boku głowy, to tylko jedna, najlepiej widoczna część narządu słuchu. www.sluch.com.pl Napina się brzuch ryby i już masz proroka na dotknięcie palcem. On ma to do ciebie, że nie umie milczeć przyszłość się nim przepowiada, znalazła w nim sobie miejsce na zawsze, na teraz. I musisz to znosić
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Scena w muszli A. W. Taka nagła czułość powinna się jednak ukrywać w oparach czy nie po to się bywa w teatrze? Więc kiedy tak obstajesz przy prostych wyrazach, twierdząc, że nie chciałbyś poznać żadnego poety, myślę, kiedy ostatnio użyłeś słowa serce lub czegoś w tym stylu. Nic się nie martw jestem mistrzynią świata w nie
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Skalowanie Strumyczkiem spuszczona tu ludność i duszno, bo walka o tlen toczy się zupełnie jak wasza pod kołdrą niewidką. Słychać tutaj o dłoniach, które pną się w dół wbrew regułom rozmowy i gramatyki. Opuszki parzą i znaczą, dając znaki, że ciałem łączysz się z bydłem. Słodka i sama Minotaurynka kontra suplementy. Słodka
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Śluza Zanurza głowę, a świata jest nadal za dużo, chociaż trwa głośny demontaż koparki pracują nocą, świecąc dla niepoznaki oczami. Wyjdzie na kawę, niech będzie dziś słodka dostaje po niej odruchów. Śniło się nader prawdziwie żeniłeś się z kimś na kształt jej matki, a ona tymczasem nosiła bardzo czerwone pantofle. Teraz, r
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Sue Ryder od skweru Sue Ryder z nieszczęściem zetknęła się wcześnie, kiedy razem z matką odwiedzała szpitale i ciężko chorych. www.dom-seniora.ovh.org Bądź pozdrowiona Sue Ryder od skweru, na który nie mam okien. Bądź pozdrowiona, bo nie chcę dziś wracać do siebie. Ty jesteś w śniegu, a ja w obcej kuchni, moja droga Sue R
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Sypkie lustra Człowiek nie powinien się spodziewać cudów po ciele. J. M. Coetzee, W sercu kraju U was post coitum omne animal palą. A ja potrafię być triste zupełnie bez dotykania. Wzeszła dziś mgła nad wodą, która udaje cmentarz. Na końcu świata są filtry, urosły pod mgłą, która przykrywa cmentarz, a ja, nad brzegiem, tri
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Te pędy Roślina o największych kwiatach to raflezja osiągają one do 90 cm średnicy. Soczek Tarczyn, z czarnej porzeczki Wiele mogłaby zmienić płaszczyzna chłonięcia kwiatostan, chloroplast do boskiej potęgi. Życiołapny kwiatku niech nas nie dogonią, bo nie uciekamy. Tymczasem w sąsiednim królestwie rezultat zasadził s
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Terytorium powiernicze Sen o siedmiu gwoździach w czaszce. Waham się, bo żadna z możliwości nie jest gotowa na sens. Ojciec mówi: pomyśl, nie krzyczysz. Mówię ojcu: pokrzycz nie pomyśl. Mieszkam z tą kacią łapą, ona mnie karmi. A teraz spójrz poderwałam do tańca siedem gwoździ; siedmiu chłopców z Albatrosa i jedna nieboszczka
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Wielkanoc Początek jak z przepisu na wiosnę. Jechałam w długą podróż szybkim samochodem. Wszędzie były chmury, doceniałam walor szyberdachu. Mijaliśmy bociany, więc powiedziałam: patrz, bociany. Powiedział: cieszysz się jak dziecko. Głupi, powiedziałam, cieszę się jak dziecko, bo mówisz do mnie jak do kobiety w kwietniu, bądź
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Wielokrotnie Ta zima jak wiosna, a strach jak wczasy koło Kołobrzegu. Przywykanie do myśli, a także vice versa. Bo może być tak, że rytm zmienia w bęben, albo chociaż w kontrabas z jedną czułą struną, od dna aż do szczytu we wszystkich punktach amen. A oto historia: szyba, za nią kawa, wrzask jak na lotnisku, gdy nagle, cho
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Wszelki wypadek W stanie bania odczuwamy strach lub lęk. www.cyo.pl Zaczynamy banie. Burza napiera na okno, które w lekkim skosie. Można by kogoś nazwać, bo córka ma w środku jeszcze co najmniej gromadkę niechcianych dzieci swojej własnej matki. Szukajmy pociechy! Do Europy wracają liczne prątki Kocha, tylko że przez Rum
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Zakrętka ósma Łabędź krzykliwy ma aż 25216 piór najwięcej z ptaków, których pióra zostały policzone. Soczek Tarczyn, egzotyczny Wszystkim naszym czasownikom chwilowo najbardziej do twarzy w biernych stronach, gdzie raczej jest się liczonym, niż można by liczyć. I raczej widzimy się tu, niż oglądamy pod choćby lekko ostrym
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Zakrętka szósta Najdłuższa olimpijska walka w zapasach trwała 11 godzin i 40 minut (Sztokholm, 1912 rok) Soczek Tarczyn, z czarnej porzeczki Podania zawiodły i całą historię trzeba wyssać z palca. Jesteś niewinna jak czarodziej, jak lustro. Gdzie niewinna nie znaczy wcale bez winy. Tu, gdzie żrąca mięta wyrosła na najłagod
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Zator Niedziela, sprawy się komplikują. Bazylia jest w doniczce; zanim jakieś pesto, trzeba ją wyżywić. A ty boisz się środka korytarzy, żyłek. Masz je tak blisko wierzchu, że mogłabym ci wejść w krwiobieg jednym płynnym ruchem. Ale póki co, wracasz na noc do domku na drzewie pod moją łopatką. Pomyśl, czy to nie dziwne, że ni
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Żegnaj, laleczko Masz dziś dużo wspólnego ze śniegiem, dziewczynko. Jest luty i do pierwszego kwiatka jest dalej niż do domu, chociaż nie masz domu ani nikogo, do kogo mogłabyś się zwracać per panie. Niech więc będzie opowieść na ukołysanie: w barze przy Sześćdziesiątej Dziewiątej, chociaż wszyscy wiedzą, że w tym mieście nie nu
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Barbara Klicka Zero mapy Pled pod plecy zamiast posłania, szereg posłań na żadnym nie możemy odpocząć nabijamy w butelki fala je znosi na rafy przy końcu układu. Można jedynie wyjść na balkon i zmierzyć się z realną odległością od ziemi. Miało być życie z zamorskich opowieści, marynistyczne obrazki, które kołyszą przed upojnym zaśnięciem.
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Justyna Radczyńska-Misiurewicz Prestige Tapczan Prestige i kanapa rozkładana typu wersalka. Posiadająca funkcję spania i ruchome boczki. Wybarwienie dowolne. System Warszawa. Wypoczynki. Zestaw Szopen i Zestaw June. Są to meble bardzo modne aktualnie. Są to zestawy bardzo ciekawe i nierozkładane. Świetnie się sprzedawające. Zestaw June jedyny
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Justyna Radczyńska-Misiurewicz 5 minut Jednak najgorzej, gdy wpadnie się w oko światła, gdy nagle snop wygarnie człowieka z przyjemnie przykurzonej nory i każe grać całe pięć minut tzw. jego pięć minut. Z chrypką i tremą kłania się człowiek wpół i wykonuje. Potem przychodzi czas na podsumowania, nadchodzą komplementy będące wyrazem pozytywnego
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Justyna Radczyńska-Misiurewicz Absolutnie histrioniczny lazur na ulicy dzicz astralna i imieniny w życiu nie widzieliście takich kolorów w windzie wydrapane: siostro przyłóż granat do mojego ciała będziemy trwonić róże pomarańczy ranna miłość zmieni nas w powoik który wokół marnej twarzy tańczy i jeszcze: nasze Herkulanum nigdy nie przemini
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Justyna Radczyńska-Misiurewicz Banicja podwodna Co zostaje za rogiem, nie powiewa chusteczką, nie wywiesza białych ani czarnych flag. Co nabrzmiewało tłuszczem, rosło w trawach, stężało w padliną i ciemno jest jak przed burzą. Dziewczyny kołysały biodrami w takt czytania poezji, a wiara marnowała się od niedzieli. Namówiona do głupoty le
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Justyna Radczyńska-Misiurewicz Bibliografia maj 2008 (chyba, że podano inaczej) 1, 2, 3 numer zdania; Ak. akapit Czy może być coś lepszego niż własnoręcznie wykonany prezent? Tytuł: http://www.dzikie.net/index.php?news=5459 | 3b-5 http://www.bosch-prasa.pl/informacja.asp?idinformacji=584; EW8 04. 06 | Ak. 7 http://forumrpg.nazwa.pl/index.
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Justyna Radczyńska-Misiurewicz Czy może być coś lepszego niż własnoręcznie wykonany prezent? Taki prezent ma niezwykłe znaczenie. Sprawia, iż czujemy się jak prawdziwi artyści. Walentynki to doskonała okazja, aby sprawić ukochanej osobie niepowtarzalny, własnoręcznie wykonany prezent. Aby samemu go zbudować, nie potrzeba wiele. Najważniejsza j
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Justyna Radczyńska-Misiurewicz diOda do miłości Złotko, ma się na końcu języka tę noc drżącą, przerywaną snem i pierwszym ochłodzeniem. I jakże bezładna jest w niej radość z wątłego istnienia, jak dotkliwie cierpka tęsknota. Powiew i ostatnia pieczęć lata, czuła jak pocałunek w trzech osobliwych częściach, rozpływają się po wierzchu w tętniącej
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Justyna Radczyńska-Misiurewicz Dramat Vanessy Żegnaj miłości. Moje szczęście pa! Witaj samotności. Myślę, że będę dziś łkać. Żegnaj miłości. Słodka pieszczoto, bye. Och, Pustko?! Cześć! Czuję, że mogę dziś zejść! Diadorius Boudleaux Bryant & Matilda Genevieve Scaduto (Felice) Bryant dla Everly Brothers Heteroseksualna Vanessa ze łzami
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt
-
Justyna Radczyńska-Misiurewicz Drobny wpływ Ciszy chciałeś i maku, synogarlicy rozważającej amfibrach? Agi Miszol Drobny wpływ skutkuje anihilacją kurtyny i w sekundowym blasku rozgrywa się całość na ufnych, rozpalonych oczach. Spektakl jak z mordowni: tektonika tępieje, na tronie światłocieni wznoszą się żyły, a niedołężny żar bije
- PDF + ePub + Mobi 3 pkt