Recenzje
Madryt. Udany weekend. Wydanie 1
W tym roku maj obfituje w długie weekendy. Wiele osób w pamięci ma jeszcze niedawną majówkę, a już można zaczynać przygotowania do kolejnego dłuższego wypoczynku. Michelin radzi, jak w ciekawy sposób wykorzystać ten czas. Zwiedzanie Madrytu to idealny pomysł na krótki zagraniczny wyjazd. W jego organizacji pomoże Zielony Przewodnik Michelin „Madryt” – nowość z tegorocznej oferty.
Twórcy przewodnika podkreślają, że wyjątkowa atmosfera Madrytu jest tym, co niezmiennie przyciąga do niego tysiące turystów. Tętniące życiem ulice, wielokulturowy charakter, przyjaźni ludzie oraz ich radosne podejście do życia sprawiają, że stolica Hiszpanii wyróżnia się na tle innych europejskich miast. Podczas zwiedzania istotny jest również fakt, że choć Madryt liczy ponad 3 miliony mieszkańców, to jego historyczne centrum jest naprawdę niewielkie i można je z łatwością przemierzyć pieszo. W poznawaniu miasta pomogą liczne informacje praktyczne zamieszczone w Zielonym Przewodniku Michelin – adresy hoteli i pensjonatów oraz restauracji wraz z cenami, ciekawostki na temat kuchni hiszpańskiej, szczegóły dotyczące transportu, zakupów czy godzin otwarcia poszczególnych obiektów.
Przewodnik opisuje szczegółowo najważniejsze dzielnice i zabytki Madrytu. Stare Miasto i Plaza Mayor (Rynek Główny), wąskie uliczki z mnóstwem kawiarenek i karmazynowymi, różowymi lub złotymi fasadami oraz liczne malownicze place to tylko przykład krajobrazu miasta. Ogromny Palacio Real (Pałac Królewski), którego budowa trwała 26 lat i obejmowała okres panowania trzech władców, to obecnie miejsce, gdzie odbywają się najważniejsze oficjalne ceremonie. Okolice Paseo Del Prado podziwiane są przede wszystkim ze względu na szerokie, wysadzane drzewami aleje, ozdobione fontannami i rzeźbami promenady oraz ogromne parki. To w tej części miasta znajduje się Museo del Prado z najbogatszą na świecie kolekcją rodzimego malarstwa.
Zielony Przewodnik Michelin przedstawia czytelnikom również okolice Madrytu warte zwiedzenia. Wśród propozycji znajduje się El Escorial – symboliczna budowla na zboczach Sierra de Guadarrama. Imponujący projekt zakładający 1200 par drzwi i 2600 okien został zrealizowany na zamówienie Filipa II przez 1500 budowniczych. Całość została ukończona po 21 latach. Innym miejscem w okolicach Madrytu, jakie warto zobaczyć, jest Valle de los Caídos – Dolina Poległych, czyli pomnik epoki Franco poświęcony tym, którzy zginęli w wojnie domowej w Hiszpanii.
Zielony Przewodnik Michelin „Madryt” uzupełniają ciekawostki geograficzno-historyczne oraz kulturowe. Czytelnicy znajdą tu również plany miasta oraz poszczególnych dzielnic z zaznaczonymi obiektami turystycznymi, a także schemat linii metra i kolei podmiejskiej.
Zielony Przewodnik Michelin jest stworzony z myślą o podróżujących, którzy pragną odkrywać kulturalne i naturalne dziedzictwo poszczególnych regionów, miast i krajów w sposób oryginalny i twórczy. Występuje on w 9 wersjach językowych. W polskiej wersji Zielony Przewodnik Michelin doczekał się 31 pozycji wydanych przez Wydawnictwo Bezdroża.
Twórcy przewodnika podkreślają, że wyjątkowa atmosfera Madrytu jest tym, co niezmiennie przyciąga do niego tysiące turystów. Tętniące życiem ulice, wielokulturowy charakter, przyjaźni ludzie oraz ich radosne podejście do życia sprawiają, że stolica Hiszpanii wyróżnia się na tle innych europejskich miast. Podczas zwiedzania istotny jest również fakt, że choć Madryt liczy ponad 3 miliony mieszkańców, to jego historyczne centrum jest naprawdę niewielkie i można je z łatwością przemierzyć pieszo. W poznawaniu miasta pomogą liczne informacje praktyczne zamieszczone w Zielonym Przewodniku Michelin – adresy hoteli i pensjonatów oraz restauracji wraz z cenami, ciekawostki na temat kuchni hiszpańskiej, szczegóły dotyczące transportu, zakupów czy godzin otwarcia poszczególnych obiektów.
Przewodnik opisuje szczegółowo najważniejsze dzielnice i zabytki Madrytu. Stare Miasto i Plaza Mayor (Rynek Główny), wąskie uliczki z mnóstwem kawiarenek i karmazynowymi, różowymi lub złotymi fasadami oraz liczne malownicze place to tylko przykład krajobrazu miasta. Ogromny Palacio Real (Pałac Królewski), którego budowa trwała 26 lat i obejmowała okres panowania trzech władców, to obecnie miejsce, gdzie odbywają się najważniejsze oficjalne ceremonie. Okolice Paseo Del Prado podziwiane są przede wszystkim ze względu na szerokie, wysadzane drzewami aleje, ozdobione fontannami i rzeźbami promenady oraz ogromne parki. To w tej części miasta znajduje się Museo del Prado z najbogatszą na świecie kolekcją rodzimego malarstwa.
Zielony Przewodnik Michelin przedstawia czytelnikom również okolice Madrytu warte zwiedzenia. Wśród propozycji znajduje się El Escorial – symboliczna budowla na zboczach Sierra de Guadarrama. Imponujący projekt zakładający 1200 par drzwi i 2600 okien został zrealizowany na zamówienie Filipa II przez 1500 budowniczych. Całość została ukończona po 21 latach. Innym miejscem w okolicach Madrytu, jakie warto zobaczyć, jest Valle de los Caídos – Dolina Poległych, czyli pomnik epoki Franco poświęcony tym, którzy zginęli w wojnie domowej w Hiszpanii.
Zielony Przewodnik Michelin „Madryt” uzupełniają ciekawostki geograficzno-historyczne oraz kulturowe. Czytelnicy znajdą tu również plany miasta oraz poszczególnych dzielnic z zaznaczonymi obiektami turystycznymi, a także schemat linii metra i kolei podmiejskiej.
Zielony Przewodnik Michelin jest stworzony z myślą o podróżujących, którzy pragną odkrywać kulturalne i naturalne dziedzictwo poszczególnych regionów, miast i krajów w sposób oryginalny i twórczy. Występuje on w 9 wersjach językowych. W polskiej wersji Zielony Przewodnik Michelin doczekał się 31 pozycji wydanych przez Wydawnictwo Bezdroża.
forumtransportu.pl 2013-05-28
Może (morze) wróci
Można nie być podróżnikiem, a wyprawić się w odległe miejsca. Można nie być dziennikarzem ani pisarzem, a napisać piękną książkę o niezwykłych wydarzeniach. Takie rzeczy się zdarzają, potwierdzając tezę, że i w podróżowaniu, i w tworzeniu najważniejsze są odwaga i wrażliwość.
Historia Morza Aralskiego jest jak bajka o żelaznym wilku. Trudno uwierzyć, że byto morze (a właściwie ogromne jezioro) i zniknęło. W dodatku z powodu ludzkiej głupoty i bezpowrotnie. Los tego położonego w Uzbekistanie zbiornika symbolizuje szaleństwo XX wieku: jest w tym bezmyślna działalność ludzi w systemie totalitarnym, nieliczenie się ze społeczeństwem, poczucie wszechmocy władców i bezradność narodów, bezkarna mania wielkości i bezsensowna ofiara z przyrody. A wszystko gdzieś na krańcu świata, w głębi dawnego sowieckiego imperium, w otchłani postradzieckich państw Azji Środkowej, gdzie dyktatura funkcjonuje w demokratycznej masce. Tak daleko, że wydaje się nas nie dotyczyć. A jednak ta historia, wstrząsająca i magiczna zarazem, szczęśliwie zafascynowała Bartka Sabelę, architekta, projektanta, wspinacza. Do tego stopnia, że postanowił pojechać i sprawdzić, jak wygląda morze zamienione w pustynię i jak żyją ludzie, których świat zniknął w efekcie kaprysu władcy. Dzięki tej podróży powstała piękna książka, i to piękna na wielu poziomach. Uwodząca spokojną narracją i łotrzykowskim poczuciem humoru. Poruszająca wrażliwością na spotykanych ludzi i miejsca. Wciągająca intelektualną ciekawością wydarzeń, procesów, historii. Świeża, autentyczna i bezpretensjonalna. A w dodatku sprawiająca przyjemność formą: projektem graficznym i zdjęciami. Po jej lekturze zapewne tłumy nie ruszą nad Morze Aralskie, do Uzbekistanu, ale nie o to chodzi. Już lektura „Może mo(R)że wróci" Sabeli jest wspaniałą podróżą.
Historia Morza Aralskiego jest jak bajka o żelaznym wilku. Trudno uwierzyć, że byto morze (a właściwie ogromne jezioro) i zniknęło. W dodatku z powodu ludzkiej głupoty i bezpowrotnie. Los tego położonego w Uzbekistanie zbiornika symbolizuje szaleństwo XX wieku: jest w tym bezmyślna działalność ludzi w systemie totalitarnym, nieliczenie się ze społeczeństwem, poczucie wszechmocy władców i bezradność narodów, bezkarna mania wielkości i bezsensowna ofiara z przyrody. A wszystko gdzieś na krańcu świata, w głębi dawnego sowieckiego imperium, w otchłani postradzieckich państw Azji Środkowej, gdzie dyktatura funkcjonuje w demokratycznej masce. Tak daleko, że wydaje się nas nie dotyczyć. A jednak ta historia, wstrząsająca i magiczna zarazem, szczęśliwie zafascynowała Bartka Sabelę, architekta, projektanta, wspinacza. Do tego stopnia, że postanowił pojechać i sprawdzić, jak wygląda morze zamienione w pustynię i jak żyją ludzie, których świat zniknął w efekcie kaprysu władcy. Dzięki tej podróży powstała piękna książka, i to piękna na wielu poziomach. Uwodząca spokojną narracją i łotrzykowskim poczuciem humoru. Poruszająca wrażliwością na spotykanych ludzi i miejsca. Wciągająca intelektualną ciekawością wydarzeń, procesów, historii. Świeża, autentyczna i bezpretensjonalna. A w dodatku sprawiająca przyjemność formą: projektem graficznym i zdjęciami. Po jej lekturze zapewne tłumy nie ruszą nad Morze Aralskie, do Uzbekistanu, ale nie o to chodzi. Już lektura „Może mo(R)że wróci" Sabeli jest wspaniałą podróżą.
Voyage 2013-06-01
Batman i filozofia. Mroczny rycerz nareszcie bez maski
Obecnie granice między kulturą wysoką a kulturą masową się zacierają, a kino rozrywkowe coraz częściej pretenduje do miana kina ambitnego, co widać na przykładzie trylogii o Mrocznym Rycerzu Nolana. Kultura popularna obecnie podbija również uniwersytety – badacze coraz częściej zajmują się analizą jej wytworów i związanych z nią zjawisk. Owocem takiego trendu jest „Batman i filozofia. Mroczny Rycerz nareszcie bez maski”. Czy Mroczny Rycerz i poszukiwanie mądrości tworzą w tym wypadku zgrany duet?
„Batman i filozofia” to zbiór dwudziestu esejów, które są podzielone na sześć działów. Pierwsza część poświęcona jest motywacji bohatera i jego moralnym wyborom, między innymi temu, dlaczego Batman nie zabija Jokera oraz refleksji, czy stworzenie Robina było słuszne. Druga część poświęcona jest porządkowi społecznemu i rządom w Gotham, a trzecia pochodzeniu Batmana. W dziale czwartym analizowana jest tożsamość Mrocznego Rycerza, z kolei w piątym na wybory Batmana autorzy patrzą z perspektywy egzystencjalizmu i taoizmu. Szósta, ostatnia część, jest poświęcona Batmanowi i jego relacjom z bliskimi – Alfredem, Robinem i Supermanem.
Zdecydowanie najciekawsze części to pierwsza i ostatnia – dotyczą fundamentalnych kwestii świata przedstawionego, ale pisane są z naukowej perspektywy i wzbogacają jego interpretację. Te eseje rzucają więcej światła na wydarzenia z uniwersum, szczególnie w porównaniu z tekstami z działu czwartego. Poruszony w nim temat tożsamości Batmana ma duży potencjał, ale niestety dywagacje w esejach są naciągane i nic nie wnoszą do naszego rozumienia postaci, a naukowy żargon został w tym rozdziale przedawkowany. Miłym rozluźnieniem jest wywiad z Bat Tzu, który stanowi wprowadzenie do taoizmu i zapewnia chwilę relaksu.
Dwadzieścia tekstów różnych autorów trudno porównywać, jednak kilka z nich wzbudziło moje szczególne zainteresowanie. „Dlaczego Batman nie zabija Jokera?” Marka D. White’a rozprawia się z podstawowym pytaniem, które zadaje sobie chyba każdy fan tego superbohatera. White zestawia ze sobą utylitaryzm i deontologizm, dwie postawy etyczne, i rozważa, którą reprezentuje Batman. Z kolei Brett Chandler Patterson w eseju „Ziemia niczyja. Porządek społeczny w Gotham i Nowym Orleanie” porównuje sytuacje w obu tych miastach dotkniętych klęską żywiołową (trzęsienie ziemi z „No Man’s Land”, huragan Katrina) i pokazuje, że komiksowe wydarzenia mają często więcej wspólnego z rzeczywistością, niż nam się wydaje, a kultura popularna jest odbiciem naszych codziennych lęków. Esej „Alfred, mroczny rycerz wiary” Christophera M. Drohana poświęcony jest dwóm postawom, reprezentowanym przez Bruce’a i jego lokaja, które zostają przeanalizowane z perspektywy filozofii Kierkegaarda. Z kolei Daniel P. Malloy opisuje przyjaźń między Batmanem a Supermanem, posługując się teoriami Arystotelesa i Nietzschego i wyciągając ciekawe wnioski.
Twórcy z lubością posługują się eksperymentami myślowymi. Na początku taka gimnastyka umysłowa jest ciekawa, ale z czasem staje się nużąca, tym bardziej że takie zabawy bywają mało odkrywcze i kuriozalne, jak pytanie o ulubiony smak lodów, który ma ilustrować spór fanów Batmana i Supermana. Wypada to raczej banalnie. Przedstawione koncepcje filozoficzne są opisane rzetelnie i stanowią przystępne wprowadzenie dla laików w świat filozofii. Książka jest jednak zbiorem artykułów i pewne pojęcia są nadmiernie eksploatowane przez autorów, jak na przykład utylitaryzm i umowa społeczna. Za każdym razem teorie są ponownie wyjaśniane, co z jednej strony pozwala utrwalić wiadomości i czyni książkę pewnego rodzaju podręcznikiem do filozofii, a z drugiej może nudzić. Podobnie ma się sprawa z komiksami omawianymi w publikacji. Regularnie czerpane są przykłady z historii „Batman: Rok pierwszy” i „Powrotu Mrocznego Rycerza”. Nie dziwi to, biorąc pod uwagę duży wpływ tych komiksów na uniwersum, jednak sądzę, że spektrum komiksów mogłoby być bardziej poszerzone.
Książka jest dobrze zredagowana i przetłumaczona, natknęłam się na pewną niekonsekwencję – raz mowa o Nightwingu, innym razem o Czarnym Skrzydle, co nawiasem mówiąc nie brzmi zbyt dobrze w uszach fana, przyzwyczajonego do anglojęzycznego wariantu. Moim największym zastrzeżeniem, jeśli chodzi o edycję, jest to, że przypisy pojawiają się pod koniec rozdziałów zamiast na dole każdej strony. Często zawierają one istotne objaśnienia, więc każdorazowe wracanie do ostatniej strony jest niewygodne.
„Batman i filozofia” nie jest pozycją dla wszystkich fanów Batmana – nie każdemu taka zawartość treści naukowych musi odpowiadać, można nawet posunąć się do twierdzenia, że książka to nie opis zależności pomiędzy Batmanem i filozofią, a lekcja filozofii wyłożona dzięki postaci Batmana. Myślę, że spodoba się studentom oraz absolwentom nauk humanistycznych i społecznych albo osobom zainteresowanym taką tematyką. Książki nie czyta się szybko, warto dawkować lekturę, żeby nią się nią delektować i nie zostać przytłoczonym rozmyślaniami autorów. Bardzo dobrze się dzieje, że coraz więcej książek tego typu jest tłumaczonych na język polski i ma możliwość zaistnienia na naszym rynku wydawniczym.
„Batman i filozofia” to zbiór dwudziestu esejów, które są podzielone na sześć działów. Pierwsza część poświęcona jest motywacji bohatera i jego moralnym wyborom, między innymi temu, dlaczego Batman nie zabija Jokera oraz refleksji, czy stworzenie Robina było słuszne. Druga część poświęcona jest porządkowi społecznemu i rządom w Gotham, a trzecia pochodzeniu Batmana. W dziale czwartym analizowana jest tożsamość Mrocznego Rycerza, z kolei w piątym na wybory Batmana autorzy patrzą z perspektywy egzystencjalizmu i taoizmu. Szósta, ostatnia część, jest poświęcona Batmanowi i jego relacjom z bliskimi – Alfredem, Robinem i Supermanem.
Zdecydowanie najciekawsze części to pierwsza i ostatnia – dotyczą fundamentalnych kwestii świata przedstawionego, ale pisane są z naukowej perspektywy i wzbogacają jego interpretację. Te eseje rzucają więcej światła na wydarzenia z uniwersum, szczególnie w porównaniu z tekstami z działu czwartego. Poruszony w nim temat tożsamości Batmana ma duży potencjał, ale niestety dywagacje w esejach są naciągane i nic nie wnoszą do naszego rozumienia postaci, a naukowy żargon został w tym rozdziale przedawkowany. Miłym rozluźnieniem jest wywiad z Bat Tzu, który stanowi wprowadzenie do taoizmu i zapewnia chwilę relaksu.
Dwadzieścia tekstów różnych autorów trudno porównywać, jednak kilka z nich wzbudziło moje szczególne zainteresowanie. „Dlaczego Batman nie zabija Jokera?” Marka D. White’a rozprawia się z podstawowym pytaniem, które zadaje sobie chyba każdy fan tego superbohatera. White zestawia ze sobą utylitaryzm i deontologizm, dwie postawy etyczne, i rozważa, którą reprezentuje Batman. Z kolei Brett Chandler Patterson w eseju „Ziemia niczyja. Porządek społeczny w Gotham i Nowym Orleanie” porównuje sytuacje w obu tych miastach dotkniętych klęską żywiołową (trzęsienie ziemi z „No Man’s Land”, huragan Katrina) i pokazuje, że komiksowe wydarzenia mają często więcej wspólnego z rzeczywistością, niż nam się wydaje, a kultura popularna jest odbiciem naszych codziennych lęków. Esej „Alfred, mroczny rycerz wiary” Christophera M. Drohana poświęcony jest dwóm postawom, reprezentowanym przez Bruce’a i jego lokaja, które zostają przeanalizowane z perspektywy filozofii Kierkegaarda. Z kolei Daniel P. Malloy opisuje przyjaźń między Batmanem a Supermanem, posługując się teoriami Arystotelesa i Nietzschego i wyciągając ciekawe wnioski.
Twórcy z lubością posługują się eksperymentami myślowymi. Na początku taka gimnastyka umysłowa jest ciekawa, ale z czasem staje się nużąca, tym bardziej że takie zabawy bywają mało odkrywcze i kuriozalne, jak pytanie o ulubiony smak lodów, który ma ilustrować spór fanów Batmana i Supermana. Wypada to raczej banalnie. Przedstawione koncepcje filozoficzne są opisane rzetelnie i stanowią przystępne wprowadzenie dla laików w świat filozofii. Książka jest jednak zbiorem artykułów i pewne pojęcia są nadmiernie eksploatowane przez autorów, jak na przykład utylitaryzm i umowa społeczna. Za każdym razem teorie są ponownie wyjaśniane, co z jednej strony pozwala utrwalić wiadomości i czyni książkę pewnego rodzaju podręcznikiem do filozofii, a z drugiej może nudzić. Podobnie ma się sprawa z komiksami omawianymi w publikacji. Regularnie czerpane są przykłady z historii „Batman: Rok pierwszy” i „Powrotu Mrocznego Rycerza”. Nie dziwi to, biorąc pod uwagę duży wpływ tych komiksów na uniwersum, jednak sądzę, że spektrum komiksów mogłoby być bardziej poszerzone.
Książka jest dobrze zredagowana i przetłumaczona, natknęłam się na pewną niekonsekwencję – raz mowa o Nightwingu, innym razem o Czarnym Skrzydle, co nawiasem mówiąc nie brzmi zbyt dobrze w uszach fana, przyzwyczajonego do anglojęzycznego wariantu. Moim największym zastrzeżeniem, jeśli chodzi o edycję, jest to, że przypisy pojawiają się pod koniec rozdziałów zamiast na dole każdej strony. Często zawierają one istotne objaśnienia, więc każdorazowe wracanie do ostatniej strony jest niewygodne.
„Batman i filozofia” nie jest pozycją dla wszystkich fanów Batmana – nie każdemu taka zawartość treści naukowych musi odpowiadać, można nawet posunąć się do twierdzenia, że książka to nie opis zależności pomiędzy Batmanem i filozofią, a lekcja filozofii wyłożona dzięki postaci Batmana. Myślę, że spodoba się studentom oraz absolwentom nauk humanistycznych i społecznych albo osobom zainteresowanym taką tematyką. Książki nie czyta się szybko, warto dawkować lekturę, żeby nią się nią delektować i nie zostać przytłoczonym rozmyślaniami autorów. Bardzo dobrze się dzieje, że coraz więcej książek tego typu jest tłumaczonych na język polski i ma możliwość zaistnienia na naszym rynku wydawniczym.
kzet.pl Anna Wróblewska
Przechytrzyć social media
„Przechytrzyć social media? Po przeczytaniu ostatniej kartki i odłożeniu książki na półkę poczułem niepokój. Po chwili dotarło do mnie. Zostałem przechytrzony. Przez autora i słowa na okładce. Lektura obowiązkowa dla pasjonatów serwisów społecznościowych? Stawiam veto.
Nie wszystko złoto co się świeci i nie każda książka amerykańskiego guru social media jest godna uwagi. Książkę Bailyna spokojnie można sobie darować. Poza rozdziałem o konstruowaniu reklam fejsbukowych i opisie rywalizacji Facebook vs. Google, cała reszta nie rzuca na kolana. Moim zdaniem, nie wnosi nic nowego do dyskusji.
Podobno dzięki książce „Przechytrzyć social media” Czytelnik miał znaleźć się o krok przed konkurencją. Mocno wątpię. Myślę przede wszystkim o zaawansowanym użytkowniku mediów społecznościowych. Niestety nie jestem w stanie wyzerować swojej wiedzy zebranej w trakcie kilkuletnich doświadczeń i cofnąć się do punktu zero. Tak by móc ocenić książkę Bailyna z perspektywy początkującego użytkownika social media.
Sama książkę, dostępną w wydawnictwie internetowym OnePress, mogę co najwyżej polecić osobom, które dopiero wchodzą do świata social media. Stanowi przyzwoite źródło inspiracji dot. możliwości korzystania z reklam społecznościowych, wyszukiwania w czasie rzeczywistym, YouTube i Linkedina. Bardziej zaawansowani bez zbędnych wyrzutów sumienia mogą sobie książkę Bailyna odpuścić.
Książka „Przechytrzyć social media” stanowi kontynuację cyklu, którą rozpoczęło „Przechytrzyć Google”. Jej autor, Evan Baillyn jest amerykańskim przedsiębiorcą internetowym.
Nie wszystko złoto co się świeci i nie każda książka amerykańskiego guru social media jest godna uwagi. Książkę Bailyna spokojnie można sobie darować. Poza rozdziałem o konstruowaniu reklam fejsbukowych i opisie rywalizacji Facebook vs. Google, cała reszta nie rzuca na kolana. Moim zdaniem, nie wnosi nic nowego do dyskusji.
Podobno dzięki książce „Przechytrzyć social media” Czytelnik miał znaleźć się o krok przed konkurencją. Mocno wątpię. Myślę przede wszystkim o zaawansowanym użytkowniku mediów społecznościowych. Niestety nie jestem w stanie wyzerować swojej wiedzy zebranej w trakcie kilkuletnich doświadczeń i cofnąć się do punktu zero. Tak by móc ocenić książkę Bailyna z perspektywy początkującego użytkownika social media.
Sama książkę, dostępną w wydawnictwie internetowym OnePress, mogę co najwyżej polecić osobom, które dopiero wchodzą do świata social media. Stanowi przyzwoite źródło inspiracji dot. możliwości korzystania z reklam społecznościowych, wyszukiwania w czasie rzeczywistym, YouTube i Linkedina. Bardziej zaawansowani bez zbędnych wyrzutów sumienia mogą sobie książkę Bailyna odpuścić.
Książka „Przechytrzyć social media” stanowi kontynuację cyklu, którą rozpoczęło „Przechytrzyć Google”. Jej autor, Evan Baillyn jest amerykańskim przedsiębiorcą internetowym.
jaceklipski.pl Jacek Lipski, 2013-05-25
Dziennik diety. Szczuplej dzień po dniu!
Poradnik to za mało powiedziane. Jest to książeczka, która krok po kroku poprowadzi za rączkę wszystkie desperatki, pragnące zrzucić trochę wagi.
Pisząc "desperatki" nie chce nikogo urazić - sama też do nich należę i wiem, jak to jest mieć te kilka kilo na plusie i nie mieć pomysłu na odchudzanie. Z wiecznie głodujących i odchudzających śmiałam się odkąd pamiętam. Diety, coraz to durniejsze, napawały mnie przerażeniem. Ale przyszła kryska - czasy mamy takie, że jeżeli nie chcesz rozleźć się jak buła drożdżowa, w pewnym momencie musisz o siebie zadbać.
Poradnik przygotowały panie Barbara Dąbrowska-Górska, Magdalena Jarzynka i Ewa Sypnik - Pogorzelska, które na co dzień pracują w jednej z warszawskich poradni dietetycznych. Pomysł na odchudzanie, przedstawiony w "Dzienniku...", opiera się na liczeniu kalorii, eliminowaniu z jadłospisu niezdrowych potraw, regularny ruch. Nie jest to więc żadne rewolucyjne odkrycie. Jednakże sposób, w jaki chcą zmotywować swoje czytelniczki zasługuje na uwagę.
Książka została wydana w formie dziennika, w którym dzień po dniu należy notować swoje posiłki. We wstępie bardzo przystępnie zostało wyjaśnione, kiedy można mówić o nadwadze, jak zbadać, czy na twoją wagę składają się mięśnie, czy tkanka tłuszczowa, jak obliczyć dzienne zapotrzebowanie na kalorie. Potem jest jeszcze ciekawiej, ponieważ każdego dnia dietetyczki zdradzają kilka trików zdrowego żywienia (np. o eliminacji glutaminianu sodu ze swojej diety, o zastąpieniu schabowego w panierce schabem pieczonym w folii itp.). W zamyśle, po czteromiesięcznej diecie regularnej kontroli tego, co się je, czytelnik powinien nie tylko schudnąć, ale również nauczyć się jeść zdrowo.
Przyznam, że początkowo podeszłam do "Dziennika..." z dystansem. Motywujące slogany ("Wszystko można robić lepiej, niż robi się dzisiaj") na mnie nie działają, a oprawa graficzna poradnika wydała mi się nadzwyczaj infantylna. Jednak gdy już usiadłam do przestudiowania zawartości, zmieniłam zdanie. Jest to fajny sposób na bycie szczerym ze sobą, przeanalizowanie swoich nawyków żywieniowych, wyłapanie tych szkodliwych i zastąpienie ich dobrymi. Poza tym, dobrze jest mieć wszystko w jednym miejscu, łącznie z fajnymi przepisami na niskokaloryczne dania. Nic odkrywczego nie znajdą tu "dietowe wygi" - wydaje mi się, że poradnik skierowany jest do początkujących. Pozycja może nie dla każdego, ale wśród poradników żywieniowych i dietowych - na pewno jedna z ciekawszych.
Pisząc "desperatki" nie chce nikogo urazić - sama też do nich należę i wiem, jak to jest mieć te kilka kilo na plusie i nie mieć pomysłu na odchudzanie. Z wiecznie głodujących i odchudzających śmiałam się odkąd pamiętam. Diety, coraz to durniejsze, napawały mnie przerażeniem. Ale przyszła kryska - czasy mamy takie, że jeżeli nie chcesz rozleźć się jak buła drożdżowa, w pewnym momencie musisz o siebie zadbać.
Poradnik przygotowały panie Barbara Dąbrowska-Górska, Magdalena Jarzynka i Ewa Sypnik - Pogorzelska, które na co dzień pracują w jednej z warszawskich poradni dietetycznych. Pomysł na odchudzanie, przedstawiony w "Dzienniku...", opiera się na liczeniu kalorii, eliminowaniu z jadłospisu niezdrowych potraw, regularny ruch. Nie jest to więc żadne rewolucyjne odkrycie. Jednakże sposób, w jaki chcą zmotywować swoje czytelniczki zasługuje na uwagę.
Książka została wydana w formie dziennika, w którym dzień po dniu należy notować swoje posiłki. We wstępie bardzo przystępnie zostało wyjaśnione, kiedy można mówić o nadwadze, jak zbadać, czy na twoją wagę składają się mięśnie, czy tkanka tłuszczowa, jak obliczyć dzienne zapotrzebowanie na kalorie. Potem jest jeszcze ciekawiej, ponieważ każdego dnia dietetyczki zdradzają kilka trików zdrowego żywienia (np. o eliminacji glutaminianu sodu ze swojej diety, o zastąpieniu schabowego w panierce schabem pieczonym w folii itp.). W zamyśle, po czteromiesięcznej diecie regularnej kontroli tego, co się je, czytelnik powinien nie tylko schudnąć, ale również nauczyć się jeść zdrowo.
Przyznam, że początkowo podeszłam do "Dziennika..." z dystansem. Motywujące slogany ("Wszystko można robić lepiej, niż robi się dzisiaj") na mnie nie działają, a oprawa graficzna poradnika wydała mi się nadzwyczaj infantylna. Jednak gdy już usiadłam do przestudiowania zawartości, zmieniłam zdanie. Jest to fajny sposób na bycie szczerym ze sobą, przeanalizowanie swoich nawyków żywieniowych, wyłapanie tych szkodliwych i zastąpienie ich dobrymi. Poza tym, dobrze jest mieć wszystko w jednym miejscu, łącznie z fajnymi przepisami na niskokaloryczne dania. Nic odkrywczego nie znajdą tu "dietowe wygi" - wydaje mi się, że poradnik skierowany jest do początkujących. Pozycja może nie dla każdego, ale wśród poradników żywieniowych i dietowych - na pewno jedna z ciekawszych.
misja-ksiazka.blogspot.com Ana Matusevic