ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Schudnij z Kaizen

„Możesz się odchudzić tylko wówczas, gdy przestaniesz się odchudzać" - pisze Jarosław Gibas. „Wysiłek rodzi opór, akcja rodzi reakcję. Kiedy naciskasz, to siły działają w dwie strony, o czym boleśnie przekonał się Isaac Newton, gdy oberwał w głowę spadającym jabłkiem. Jeśli wywołujesz presję, to spotykasz się z siłą skierowaną w drugą stronę". Proste Proste. Jeżeli chcesz coś zmienić w życiu, na przykład swoją figurę, zastosuj japońską metodę Kaizen: małych kroczków, tak niezauważalnych, że ani twój organizm, ani twój umysł się nie zbuntują. Jedz coraz więcej zdrowych produktów, coraz mniej fast foodów. Popijaj wodę. Zrezygnuj z trzeciego kieliszka wina. Wybierz się czasem na krótki spacer. A przede wszystkim - zerwij z dietami cud i przestań się ważyć. Brzmi lepiej niż rygor Dukana czy liczenie kalorii, prawda W dodatku działa - jak zapewnia autor. Teraz już szczupły.
Magazyn SENS Agnieszka Gortatowicz

Sekrety cyfrowej ciemni Scotta Kelby'ego. Edycja i obróbka zdjęć w programie Adobe Photoshop Lightroom 4

Photoshopowy „Człowiek Orkiestra” rozkłada na części pierwsze popularną wywoływarkę Adobe – tak w skrócie wystarczy opisać tę książkę. Jak przystało na Scotta Kelby’ego dostajemy po raz kolejny w zasadzie kompletny produkt, dzięki któremu wdrożymy się w świat porządkowania, obróbki i dzielenia się zdjęciami z Lightroom 4. Procesy wydawniczy i produkcyjny sprawiły jednak, że podręcznik ukazał się praktycznie w momencie pojawienia się nowej wersji Lightroom’a, wzbogaconej o kilka przydatnych narzędzi i funkcji. Czy to umniejsza wartość tytułu? Według nas nie, ale miło byłoby wziąć do ręki książkę aktualną, uzupełnioną np. o rozdziały o poświęcone pracy z inteligentnymi podglądami czy narzędziem Upright. Patrząc jednak na nową politykę Adobe i zapowiedzi sukcesywnego wprowadzania zmian do aplikacji, wydawanie w 100% aktualnych książek, od tej pory może okazać się po prostu czymś na wzór syzyfowej pracy. Wracając jednak do książki – kto zna analogiczny tytuł poświęcony Lightroom 3 dostaje w zasadzie powtórkę z rozrywki, z małymi oczywiście zmianami. W porównaniu do poprzedniej edycji brakuje tu końcowego, bonusowego rozdziału o systemie 7 punktów Kelby’ego., a np. rozdział o czarno-białej konwersji wylądował w innych miejscach książki. Jest z kolei mały rozdział dotyczący pracy z plikami filmowymi, kolejne rozdziały są uaktualnione i lekko dopracowane, a kosmetyczną zmianą są też niektóre podrozdziały z nowymi zdjęciowymi przykładami. Z pewnością jednak znajdzie się wielu, którzy sięgną po tytuł po raz pierwszy. Jeżeli to osoby, które dopiero wchodzą w świat Lightroom’a, polecamy im książkę z czystym sumieniem. Kelby jak zwykle podchodzi do tematu metodycznie i drobiazgowo, ale z nieodłącznym, amerykańskim humorem. Zostaniecie więc poprowadzeni za rękę poprzez organizowanie z Lr zdjęciowej kolekcji, dostosowanie aplikacji do własnych potrzeb i dalej poprzez już konkretne przykłady edycji i korekty poszczególnych problemów występujących na zdjęciach. Całość kończy rozdział, w którym Kelby opisuje (zbierając również opisane wcześniej edycyjne techniki) swój proces przetwarzania zdjęcia – od sesji, poprzez edycję i retusz, do przygotowania odbitki. Ci z kolei, którzy w Lr poruszają się już trochę swobodniej, mogą skorzystać m.in. z sekcji „Sztuczki i Kruczki”, podsumowującej poszczególne rozdziały. To zestaw edycyjnych wskazówek, przydatnych skrótów i szybkich rozwiązań… i naprawdę jest ich sporo. Poza tym nie znam nikogo, kto opanowałby program w 100%, a na naukę nigdy nie jest za późno.

I na zakończenie bonus – w książce znajdziecie linki do pobrania zdjęć, na których oparte są lekcje do filmów., wyjaśniających niektóre kwestie dotyczące książki. Są też linki do zestawów obróbkowych presetów oraz recepty na wizualnie atrakcyjne układy zdjęć.
practicalphotoshop.pl 04(11)

Twórcze ujęcie natury i krajobrazu. Obudź w sobie fotograficzny zmysł

W książce na samym początku zwróciły moją uwagę dość ciekawie zatytułowane rozdziały, które kolejno pogłębiały moją wiedzę na pewne tematy związane z tajnikami fotografowania. O czym jest ta książka? To zbiór informacji na temat tworzenia kompozycji natury i krajobrazu w sposób twórczy.

Nie sztuką jest zrobić zdjęcie, należy je jeszcze wykonać tak, by efekt był zadowalający od razu. A jak się nie uda? To zrobić kolejne. Próbować tak długo, aż efekt na który czekamy zostanie osiągnięty. O czym zatem pisze Brenda? W swojej książce omawia tematykę nauki widzenia – tak, ona uczy nas patrzeć i rozróżniać obrazy i krajobrazy.

Poznamy ważny element jakim jest światło oraz elementy kompozycji, dowiemy się jak tworzyć wizualną głębię, komponować obraz, pracować z kolorem. Przybliżona Wam zostanie tematyka ruchu i ekspresji – tak ważnej w zdjęciach.

Idąc dalej… efekty artystyczne, głębsze spojrzenia oraz ocena postępów – te tematy również autorka zamieściła w swojej publikacji. Na samym końcu znajduje się strona z listą sprzętów – idealne dla ciekawskich oraz materiały źródłowe.

Autorka swoje własne myśli, przeżyte sytuacje przeplata z wiedzą jaką zdobyła i pisze o tym bardzo swobodnie. Gdy opisuje przykładowo wykonanie zdjęcia we Włoszech, przedstawia czytelnikowi sytuację, kiedy osiągnęła swój cel i efekt, bo most dniem i nocą wygląda całkowicie inaczej.

Uważam, że warto czerpać pomysły i zdobywać wiedzę z takich właśnie książek. Dla osób obcujących z przyrodą i krajobrazem z aparatem w dłoni, ta książka na pewno będzie ważną wskazówką. Polecam!
kirzenska.wordpress.com Katarzyna Irzeńska, 2013-08-02

Matrioszka Rosja i Jastrząb

Reportaże zza wschodniej granicy cieszą się coraz większą popularnością wśród polskich czytelników, o czym może świadczyć bogata i wciąż poszerzana oferta w tym gatunku.

Dlatego też w ślad za podróżnikami, którzy dotychczas przemierzali tereny największego kraju na świecie, reportaże z Rosji zaczęli pisać również korespondenci zagraniczni polskich mediów. Barbara Włodarczyk, autorka serii filmów dokumentalnych „Szerokie Tory” niedawno oddała w ręce czytelników reportaż „Nie ma jednej Rosji”, Wacław Radziwinowicz z Gazety Wyborczej opisał swoje spostrzeżenia w książce „Gogol w czasach Google’a”, zaś na półkach księgarń niedawno pojawiła się też pozycja „Matrioszka Rosja i Jastrząb” autorstwa Macieja Jastrzębskiego z Polskiego Radia. Wrocławski reporter rozpoczął swoją przygodę z naszym wschodnim sąsiadem mniej więcej wtedy, gdy Związek Radziecki chylił się ku upadkowi i kontynuuje ją do dzisiaj. Zatem nie można odmówić mu doświadczenia zarówno w sztuce dziennikarskiej jak i w obyciu z tytułową „Matrioszką Rosją”.

O Rosji: „Więzień Putina”

W książce Jastrzębskiego na rosyjskim tle przeplatają się wszystkie niezbędne wątki: historyczne, polityczne, kulturowe i religijne, co sprawia, że ta książka może służyć za podręcznik. A raczej za elementarz. Bowiem jeśli ktoś nie ma praktycznie żadnej wiedzy na temat Federacji Rosyjskiej, a chce stworzyć w swoim aparacie poznawczym jakieś podwaliny ku dogłębnej analizie tego kraju (nawet tylko teoretycznej), to ta książka jest zdecydowanie dla niego. Bowiem większość z przytaczanych historii w „Matrioszce” jest, dla kogoś kto choć trochę interesuje się Rosją, nacechowana oczywistością. A i tych historii jest jak na lekarstwo, bowiem książka Macieja Jastrzębskiego bazuje przede wszystkim na faktach, statystykach i suchych opisach. Zamiłowanie do faktografii momentami gubi autora, który np. potrafi opowieść dotyczącą postaci rozpocząć od biograficznej notki, wymieniając np. miejsce, datę urodzenia oraz ukończone szkoły, co często nic nie wnosi do danej opowieści a sprawia, że książka zaczyna nam brzydko pachnieć zakurzonym tomiskiem encyklopedii.

O ile na samym początku zostajemy wciągnięci przez autora w sam środek akcji w filmie pt. „Pucz Janajewa” poprzez barwne i porywające opisy tego, co się działo w Moskwie w 1991 roku, to w dalszych częściach emocje, zamiast jak u Hitchkocka- rosnąć, to u Jastrzębskiego opadają. Bo nie wiedzieć czemu, autor ograniczył się w swojej książce do teoretyzowania. „Matrioszka” to pozycja grzeczna, podręcznikowa bez cienia polotu, do jakiego atmosfera panująca w Rosji skłoniłaby nawet kogoś najbardziej przesiąkniętego nudą. Szczerze powiedziawszy, większą część tego, co korespondent zagraniczny Informacyjnej Agencji Radiowej proponuje czytelnikom można napisać nie ruszając się z Warszawy. Wystarczyłoby śledzić w prasie czy internecie informacje dotyczące Rosji. A szkoda, bo przecież ten kraj to ocean tragikomizmu, patologii, niezrozumienia, miłości i brudu. Oraz niezwykle bogate historie, a przede wszystkim ludzie, którzy umieją je opowiedzieć tak, że albo ich znienawidzisz, albo pokochasz. Będziesz chciał z nimi zalać się w trupa, albo uciekniesz od nich jak najdalej.

Autor w swoich opisach nie pije, nie ucieka, nie jest targany żadnymi większymi emocjami. Jego najbliższe zderzenie z rosyjską kulturą to herbata na daczy pod Moskwą, trzypokoleniowa dyskusja polityczna w Smoleńsku, oraz podróż metrem z kaleką- weteranem wojennym. Jeśliby pominąć fakt, że autor w pierwszym wypadku karze nam uwierzyć w imprezę siedmiu mężczyzn popijających delikatnie wino i herbatę, a w drugim podczas politycznej dyskusji nie pada żaden wulgaryzm - można byłoby poczuć realizm wschodu. Ale nawet w tych wypadkach opisy są ugrzecznione tak, że w moich oczach (a też trochę czasu z Rosjanami spędziłem), te opowiastki uchodzą za kuriozum. Czytając je czułem się jakbym wędrował w starych kapciach po muzeum, które zaraz zamkną, wśród zakurzonych eksponatów z zanudzającą na śmierć przewodniczką.

Za dużo historii, za mało przygód. Brakuje rozmów, krwistych prawdziwych opisów z życia rosyjskiej ulicy. Ten kraj to przecież żywioł i materiał na thriller albo komedię, zaś Maciej Jastrzębski zamknął rosyjskie piekło i niebo w ramach filmu obyczajowego, w którym mamy uwierzyć, że ludzie naprawdę piją herbatę. Co więcej, myślę że lepiej treść książki oddawałby tytuł „Matrioszka MOSKWA i Jastrząb”, bowiem więcej w tej pozycji samej stolicy, niż Rosji. Owszem, autor rozmawia z osobami z różnych części tego państwa i być może nawet w tych innych częściach był. Ale tego nie opisuje, a to już przecież nie to samo. Wyjątek z tego wszystkiego stanowi opowieść o kraterze Popigaj, która nie tylko jest interesująca ale i wciąga czytelnika w związku ze swoją tajemnicą i powiązaniem z jednym z bohaterów książki. Ale to by wystarczyło na jeden felieton i to jednak mimo wszystko trochę mało, jak na prawie 270 stron książki.

Nie chcę przez to napisać, że jest to zła książka. Jest potrzebna, jeśli ktoś chce rozpocząć poznawać Rosję i musi zacząć edukację od podstaw. Jest też potrzebna tym, którym nie chce się analizować wycinków prasowych z kilku lat kompilując to, co się stało w ostatnich latach w Rosji, wraz z nazwiskami miejscami i kulturowym zapleczem, bowiem Maciej Jastrzębski zrobił to za nich. Jest też potrzebna tym, którzy potrzebują do pracy naukowej książki subiektywnej, ale wypełnionej faktami. „Matrioszka Rosja i Jastrząb” jest właśnie taką pozycją i na pewno znajdzie się w przypisach niejednej pracy magisterskiej związanej z Federacją rządzoną przez Władimira Putina .

Lecz jeśli ktoś szuka reportażu z krwi i kości, który nas przenosi do największego kraju na świecie, w takie miejsca, których się boimy ale jednocześnie chcemy do nich pojechać i zazdrościmy autorowi ludzi, których napotyka na swojej drodze (a chyba tego wymagamy od dobrego reportażu?), to bynajmniej ta książka nie jest dla niego.
mojeopinie.pl Michał Marciniak, 2013-06-23

Matrioszka Rosja i Jastrząb

Była tam zawsze. W kartonie pełnym zabawek. Intensywnie kolorowa, interesująca. Moja pierwsza matrioszka.

Wydaje mi się, że poznawanie Rosji w jakimś sensie przypomina otwieranie matrioszki. Pierwsza lalka jest duża, kolorowa i przykuwa naszą uwagę. Druga jest nieco mniejsza, widać subtelne zmiany różniące ją od tej pierwszej. Trzecia może wydawać nam się brzydka, a czwarta zachwyci nas urodą. Na piątą nie zwrócimy uwagi, ale szóstą będziemy oglądać z wielkim zainteresowaniem. I tak, aż do ostatniej najmniejszej laleczki, która jest naga, bez wizerunków i ozdób. Niektórzy nazywają ją „duszą matrioszki”. Poznając Rosję, również odkrywamy jej kolejne warstwy. Nie każda z odsłon wywołuje nasz entuzjazm.

Podobnie było i z moim Rosji poznawaniem – zaczęło się od drewnianej laleczki, a potem przyszedł ogromny głód wiedzy na jej temat, który z czasem przerodził się w rusofilstwo. Dlatego przyznam szczerze i od razu – Matrioszkę Rosję rekomendowałabym osobom, których zaciekawienie tym krajem dopiero się zaczyna i wiedzą mało, bądź niemal nic. Jest to bowiem zbiór dość luźnych myśli, a nawet mikroesejów dotyczących najprzeróżniejszych kwestii. Jastrzębski pisze o historii, jedzeniu, polityce, tradycji, architekturze i kobietach, czyli niemal o wszystkim. Pisze jednak dość ogólnikowo i symbolicznie – Matrioszka Rosja zachęca tym samym do dalszych poszukiwań. Autor opowiada o swojej fascynacji ciekawie, z sercem i zupełnie szczerze. Nie jest bezkrytycznie zakochany w kraju, w którym przyszło mu pracować. Brakowało mi jednak swoistego zmysłu obserwacji, gdyż nie brakuje odtwórczości w pisaniu Macieja Jastrzębskiego.

Wiele jest ciekawostek, które być może swoim stylem przypominają przewodnik turystyczny, ale sprawiają, że lektura jest bardzo satysfakcjonująca. Trudno jest się obecnie przebić w polskim reportażu, ta dziedzina literatury miewa się u nas wyjątkowo dobrze. Dlatego może i Matrioszka Rosja nie jest typowym przedstawicielem tego gatunku – poznajemy Rosję inaczej, niż chociażby Czechy u Mariusza Szczygła, czy Turcję u Witolda Szabłowskiego. Otrzymujemy jednak obraz dość konkretny, przekrojowy i wciągający. Mnogość poruszanych wątków napędza książkę i sprawia, że Matrioszkę Rosję czyta się niemal błyskawicznie.

Ciekawym zabiegiem było wprowadzenie mentora Borysa – konserwatora sztuki, który wprowadza Macieja Jastrzębskiego w rosyjski świat. Początkowo opowiada jedynie o Kremlu, później jednak wyznaje tajemnicę, której strzegł wiele lat. Mowa o kopalni diamentów nad rzeką Popigaj w Kraju Krasnojarskim. Złoża, które tam się znajdują według szacunków ekspertów miałyby starczyć na najbliższe trzy tysiące lat. Wątek ciekawy, jeden z wielu niewyjaśnionych, których niemało w Rosji.

Zachęcam do wrzucenia Matrioszki Rosji do wakacyjnego plecaka. Odkrywanie kraju to nie tylko poznawanie zabytków, ale obserwacja zwykłych zjadaczy chleba, poznawanie historii z ich punktu widzenia oraz próbowanie lokalnych potraw z ich talerzy. Tak właśnie robił Maciej Jastrzębski, a że zrobił to przyzwoicie, to z czystym sumieniem polecam.
Peron4.pl Anna Kubacka, 2013-08-05
Płatności obsługuje:
Ikona płatności Alior Bank Ikona płatności Apple Pay Ikona płatności Bank PEKAO S.A. Ikona płatności Bank Pocztowy Ikona płatności Banki Spółdzielcze Ikona płatności BLIK Ikona płatności Crédit Agricole e-przelew Ikona płatności dawny BNP Paribas Bank Ikona płatności Google Pay Ikona płatności ING Bank Śląski Ikona płatności Inteligo Ikona płatności iPKO Ikona płatności mBank Ikona płatności Millennium Ikona płatności Nest Bank Ikona płatności Paypal Ikona płatności PayPo | PayU Płacę później Ikona płatności PayU Płacę później Ikona płatności Plus Bank Ikona płatności Płacę z Citi Handlowy Ikona płatności Płacę z Getin Bank Ikona płatności Płać z BOŚ Ikona płatności Płatność online kartą płatniczą Ikona płatności Santander Ikona płatności Visa Mobile