Recenzje
Made in Japan
Po przeczytaniu tej książki mam wrażenie, że do tej pory ktoś mnie okłamywał. Do tej pory Japonia była dla mnie nie tylko Krajem Kwitnącej Wiśni, lecz także krainą mlekiem i miodem płynącą. W książce Rafała Tomańskiego ojczyzna judo przypomina bardziej ojczyznę bigosu, pierogów i Lecha Wałęsy.
Nigdy nie byłem w Japonii, więc wiedzę o tym kraju czerpałem wyłącznie z mediów. A w nich ten kraj pokazywany jest zazwyczaj jako niedościgniony wzór, przykład poukładanego świata, do którego nam bardzo daleko. Tymczasem w książce „Made in Japan” czytam o Japońskim chaosie, fałszowaniu wyników badań, braku więzi obywatelskich i zapaści gospodarki.
Zacząłem się zastanawiać, kto mnie okłamuje - media czy autor. Okazuje się, że Japonia jest jednocześnie krajem, w którym pociągi się praktycznie nie spóźniają i takim, w którym panuje bałagan – wyjaśnił mi to sam autor w rozmowie, którą można przeczytać tutaj.
„Made in Japan” warto przeczytać, bo pokazuje daleki ląd z całkowicie innej perspektywy. Japonia nie jest w książce jednowymiarowa, co bardzo często zdarza się, kiedy o kraju pisze jego miłośnik.
Gratulacje należą się także twórcy okładki. Wymienię go z nazwiska, bo na to zasługuje. Panie Janie Paluchu, dobra robota.
Skarcić należy jednak osoby odpowiedzialne za składanie wnętrza książki. Wyszedł im podręcznik dla uczniów szóstej klasy podstawówki, a nie poważna książka. Te wszystkie graficzki w środku, tekst umieszczony na zdjęciach, sprawiają, że człowiek zamiast czytać, zaczyna oglądać, rozprasza się i nie może skupić uwagi na tym, co najważniejsze, czyli na tekście.
Po przeczytaniu całości mam niedosyt. Chciałbym więcej - więcej i grubiej (zobacz tutaj). Aż prosi się powiedzieć autorowi, żeby pojechał do Japonii i przywiózł z niej reportaże, w których sami Japończycy opowiedzą o swojej ojczyźnie. Każdy rozdział w "Made in Japan" wydawał mi się wstępem do ciekawego reportażu. Tego tak nie można zostawić.
Nigdy nie byłem w Japonii, więc wiedzę o tym kraju czerpałem wyłącznie z mediów. A w nich ten kraj pokazywany jest zazwyczaj jako niedościgniony wzór, przykład poukładanego świata, do którego nam bardzo daleko. Tymczasem w książce „Made in Japan” czytam o Japońskim chaosie, fałszowaniu wyników badań, braku więzi obywatelskich i zapaści gospodarki.
Zacząłem się zastanawiać, kto mnie okłamuje - media czy autor. Okazuje się, że Japonia jest jednocześnie krajem, w którym pociągi się praktycznie nie spóźniają i takim, w którym panuje bałagan – wyjaśnił mi to sam autor w rozmowie, którą można przeczytać tutaj.
„Made in Japan” warto przeczytać, bo pokazuje daleki ląd z całkowicie innej perspektywy. Japonia nie jest w książce jednowymiarowa, co bardzo często zdarza się, kiedy o kraju pisze jego miłośnik.
Gratulacje należą się także twórcy okładki. Wymienię go z nazwiska, bo na to zasługuje. Panie Janie Paluchu, dobra robota.
Skarcić należy jednak osoby odpowiedzialne za składanie wnętrza książki. Wyszedł im podręcznik dla uczniów szóstej klasy podstawówki, a nie poważna książka. Te wszystkie graficzki w środku, tekst umieszczony na zdjęciach, sprawiają, że człowiek zamiast czytać, zaczyna oglądać, rozprasza się i nie może skupić uwagi na tym, co najważniejsze, czyli na tekście.
Po przeczytaniu całości mam niedosyt. Chciałbym więcej - więcej i grubiej (zobacz tutaj). Aż prosi się powiedzieć autorowi, żeby pojechał do Japonii i przywiózł z niej reportaże, w których sami Japończycy opowiedzą o swojej ojczyźnie. Każdy rozdział w "Made in Japan" wydawał mi się wstępem do ciekawego reportażu. Tego tak nie można zostawić.
czytamrecenzuje.pl 2013-09-09
jQuery. Kod doskonały
W tej odsłonie biblioteki webmastera postanowiłem Wam przedstawić książkę o tytule jQuery. Kod Doskonały. Jeśli interesujesz się pisaniem skryptów przy pomocy biblioteki jQuery ta książka jest pozycją zdecydowanie wartą Twojej uwagi. Sama chęć pisania skryptów nie wystarczy, trzeba jeszcze wiedzieć jak to robić w sposób efektywny.
O czym i dla kogo jest książka?
Jak łatwo się domyślić o bibliotece jQuery i posługiwaniu się nią ;) Nie jest to jednak książka dla początkujących. Nie wydaje mi się żeby była aż tak trudna żeby stać się niedostępną dla osoby początkującej, ale jednak jest to pozycja, którą po prostu lepiej czytać później, kiedy już opanujemy podstawy.
Konkretnie jQuery. Kod doskonały to pozycja, która pozwoli nam zapoznać się z technikami efektywnego pisania skryptów za pomocą jQuery. Książka zawiera dużo ciekawych przykładów i objaśnień, które w prosty sposób naprowadzą Cię na to jak posługiwać się jQuery w zgodnie z ogólnie przyjętymi normami dobrych praktyk.
Czego się dowiesz?
Sam autor już na początku książki zaznacza, że nie jest ona kompendium wiedzy o jQuery i nie jest przeznaczona dla osób, które chciały by się uczyć jej "od zera". Jednak można powiedzieć, że sam zaczyna od podstaw prezentując dobre praktyki związane z pisaniem kodu oraz sposoby dołączania biblioteki do strony.
Dalej są już bardziej specjalistyczne rozdziały. Z jQuery. Kod doskonały dowiemy się jak pisać kod, który jest elastyczny, jak tworzyć skrypty wydajne i jak je optymalizować oraz jak testować nasz kod.
Czy polecam tę książkę?
Zdecydowanie tak. Gorąco zachęcam do lektury jeśli ktoś interesuje się pisaniem skryptów JavaScript za pośrednictwem biblioteki jQuery. Wystarczy trochę doświadczenia i zaznajomienie z jQuery żeby z tej książki wyciągnąć dużo cennych informacji.
O czym i dla kogo jest książka?
Jak łatwo się domyślić o bibliotece jQuery i posługiwaniu się nią ;) Nie jest to jednak książka dla początkujących. Nie wydaje mi się żeby była aż tak trudna żeby stać się niedostępną dla osoby początkującej, ale jednak jest to pozycja, którą po prostu lepiej czytać później, kiedy już opanujemy podstawy.
Konkretnie jQuery. Kod doskonały to pozycja, która pozwoli nam zapoznać się z technikami efektywnego pisania skryptów za pomocą jQuery. Książka zawiera dużo ciekawych przykładów i objaśnień, które w prosty sposób naprowadzą Cię na to jak posługiwać się jQuery w zgodnie z ogólnie przyjętymi normami dobrych praktyk.
Czego się dowiesz?
Sam autor już na początku książki zaznacza, że nie jest ona kompendium wiedzy o jQuery i nie jest przeznaczona dla osób, które chciały by się uczyć jej "od zera". Jednak można powiedzieć, że sam zaczyna od podstaw prezentując dobre praktyki związane z pisaniem kodu oraz sposoby dołączania biblioteki do strony.
Dalej są już bardziej specjalistyczne rozdziały. Z jQuery. Kod doskonały dowiemy się jak pisać kod, który jest elastyczny, jak tworzyć skrypty wydajne i jak je optymalizować oraz jak testować nasz kod.
Czy polecam tę książkę?
Zdecydowanie tak. Gorąco zachęcam do lektury jeśli ktoś interesuje się pisaniem skryptów JavaScript za pośrednictwem biblioteki jQuery. Wystarczy trochę doświadczenia i zaznajomienie z jQuery żeby z tej książki wyciągnąć dużo cennych informacji.
webroad.pl Mr.Mr, 2013-08-29
Niezawodne zasady web designu. Projektowanie spektakularnych witryn internetowych. Wydanie II
Jesień zbliża się wielkimi krokami. Wieczory już niedługo staną się o wiele dłuższe niż teraz, a przez to staną się też bardziej przyjazne czytaniu książek i poszerzaniu horyzontów zawodowych. Przygotowując Was do zakupów przed tym okresem, w tej odsłonie Biblioteki Webmastera postaram się przybliżyć Wam drugie wydanie kultowej już pozycji Niezawodne zasady web designu. Projektowanie spektakularnych witryn internetowych.
Co tu dużo mówić. Ta książka zyskała rzeszę wiernych fanów, którzy byli bardzo zadowoleni po jej przeczytaniu. Niezawodne zasady web designu. Projektowanie spektakularnych witryn internetowych jest dla wielu osób swego rodzaju pierwszym podręcznikiem projektowania stron internetowych w aspekcie graficznym i pewnie położyła ona podwaliny pod warsztat niejednego web designer'a.
O czym i dla kogo jest książka?
Tytuł ten porusza podstawowe zagadnienia związane z projektowaniem wyglądu stron internetowych. Dzięki temu od pierwszego akapitu rozpoczynamy kurs projektowania wizualnego, który zabierze nas w podróż po fundamentalnych zagadnieniach potrzebnych dla każdego projektanta stron internetowych.
Niezawodne zasady web designu. Projektowanie spektakularnych witryn internetowych to tytuł dla początkujących, którzy chcieliby rozpocząć swoją przygodę z web design'em. Osoby zaawansowane nie znajdą tutaj niestety nic ciekawego. Warto jednak nadmienić, że książkę tę mogą też docenić osoby, które nie zajmują się projektami graficznymi na co dzień, ale uczestniczą w procesie tworzenia stron internetowych (kierownicy projektów, deweloperzy itd.).
Czy warto przeczytać?
Myślę, że zdecydowanie tak. Nawet jeśli nie jesteś nowicjuszem, ale nie zajmujesz się wizualną stroną projektowania witryn internetowych to warto poznać kilka podstawowych myśli i zagadnień przewijających się przez tę pozycję. Natomiast jeśli chcesz zacząć swoją przygodę z projektowania stron www to zdecydowanie zacznij ją od tej książki bo dzięki niej poznasz podstawy, które będą Ci towarzyszyć przez całą karierę w tej branży.
Co tu dużo mówić. Ta książka zyskała rzeszę wiernych fanów, którzy byli bardzo zadowoleni po jej przeczytaniu. Niezawodne zasady web designu. Projektowanie spektakularnych witryn internetowych jest dla wielu osób swego rodzaju pierwszym podręcznikiem projektowania stron internetowych w aspekcie graficznym i pewnie położyła ona podwaliny pod warsztat niejednego web designer'a.
O czym i dla kogo jest książka?
Tytuł ten porusza podstawowe zagadnienia związane z projektowaniem wyglądu stron internetowych. Dzięki temu od pierwszego akapitu rozpoczynamy kurs projektowania wizualnego, który zabierze nas w podróż po fundamentalnych zagadnieniach potrzebnych dla każdego projektanta stron internetowych.
Niezawodne zasady web designu. Projektowanie spektakularnych witryn internetowych to tytuł dla początkujących, którzy chcieliby rozpocząć swoją przygodę z web design'em. Osoby zaawansowane nie znajdą tutaj niestety nic ciekawego. Warto jednak nadmienić, że książkę tę mogą też docenić osoby, które nie zajmują się projektami graficznymi na co dzień, ale uczestniczą w procesie tworzenia stron internetowych (kierownicy projektów, deweloperzy itd.).
Czy warto przeczytać?
Myślę, że zdecydowanie tak. Nawet jeśli nie jesteś nowicjuszem, ale nie zajmujesz się wizualną stroną projektowania witryn internetowych to warto poznać kilka podstawowych myśli i zagadnień przewijających się przez tę pozycję. Natomiast jeśli chcesz zacząć swoją przygodę z projektowania stron www to zdecydowanie zacznij ją od tej książki bo dzięki niej poznasz podstawy, które będą Ci towarzyszyć przez całą karierę w tej branży.
webroad.pl Mr.Mr, 2013-09-09
Projektowanie witryn internetowych User eXperience. Smashing Magazine
Gdy rozmawiam czasem ze znajomymi zajmującymi się tworzeniem stron internetowych we wszelkiej maści agencjach interaktywnych, z reguły opisują oni przebieg swojej pracy bardzo podobnie:
- Zbieranie wymagań
- Projektowanie
- Programowanie
- Testowanie
- Przekazanie witryny odbiorcy
Na pozór wszystko wygląda w porządku, ale wystarczy chwilę pomyśleć by zdać sobie sprawę, że w całym tym procesie zabrakło jednego, niezwykle ważnego elementu - użytkownika końcowego.
Projektowanie witryn internetowych pod kątem potrzeb użytkownika końcowego, to stosunkowo mało popularny trend, szczególnie w przypadku nie dużych projektów. Moim zdaniem jest to poważny błąd, bo co z tego że programista zrobi ładną witrynę, która będzie podobać się szefowi, ale jednocześnie będzie totalnie niefunkcjonalna dla potencjalnych odbiorców?
Jeśli sprowadziłeś na swoją witrynę rzeszę użytkowników, ale nie widzisz żadnej konwersji z tego ruchu, być może warto na chwilę przystanąć i pomyśleć.
Jeszcze lepszym rozwiązaniem w tym przypadku będzie lektura tytułowej książki Projektowanie witryn internetowych User eXperience przygotowanej przez niezastąpiony zespół Smashing Magazine. Po części już zdradziłem, że naprawdę warto to zrobić, ale w dalszej części tekstu postaram się Wam uzmysłowić dlaczego;-)
Dla kogo jest ta książka?
Na początek warto byłoby ustalić grupę odbiorców tej książki. W tym przypadku nie będziemy jednak mówić o początkujących, czy zaawansowanych użytkownikach, ponieważ niniejszą pozycję może przeczytać praktycznie każdy, kto ma jakąkolwiek styczność z tworzeniem stron WWW. Mówię tu zarówno o programistach, grafikach, testerach, ale także i o właścicielach tych witryn.
Pozycja została tak skonstruowana, że w każdej chwili można przeczytać dowolny rozdział, bez znajomości szerszego kontekstu pozycji.
Zawartość
Podręcznik został podzielony na pięć tematycznych części, które z kolei przekładają się na 33 konkretne rozdziały. Materiału jest jak widać sporo. Tak jak wspominałem wcześniej, książki nie trzeba czytać od deski do deski, ale można wybrać konkretne fragmenty, które w danej chwili nas najbardziej interesują.
W praktycznie każdym rozdziale znajdziemy interesujące rysunki, tabele oraz schematy, które pomogą lepiej nam zrozumieć przedstawioną partię materiału. Zwieńczeniem każdej partii materiału jest wykaz odnośników do materiałów, które przyczyniły się do powstania określonego rozdziału.
Podczas lektury przydatna będzie ogólna wiedza z obszaru programowania oraz IT. Już w pierwszych rozdziałach poruszane są m.in. zagadnienia związane z metodyką projektowania Agile, czy z podejściem wodospadowym. Co prawda autorzy starają się opisać każde z przytoczonych zagadnień, ale niewątpliwie często przedstawiona tam wiedza wymaga uzupełnienia.
Książka pisana jest dość przystępnym językiem, co jest w sumie standardem w przypadku publikacji Smashing Magazine. Macie więc gwarancji, że podczas lektury tych 450 stron, nie będziecie się nudzić, ani tym bardziej męczyć;-)
Podsumowanie
Ciężko cokolwiek więcej napisać na temat tej książki, ponieważ jest to solidnie przygotowana pozycja przygotowana przez znany i ceniony zespół Smashing Magazine.
Wydaje mi się, że lektura jest całkiem przystępna i ciekawa. Mimo małej czcionki czyta się ją bardzo szybko;-) Jeśli już jesteśmy przy składzie, to warto wspomnieć, że przynajmniej w moim egzemplarzu pojawił się problem z wyrazistością zawartych tutaj schematów. Użyto w nich jasno-szarej czcionki, która miejscami wygląda bardzo nie wyraźnie i trzeba wytężyć wzrok by przeczytać napisany nią tekst.
Nie miałem styczności z oryginałem, więc nie mogę wypowiedzieć się o tłumaczeniu. Nasi rodzime tłumacze postanowili utrzymać oryginalny termin user experience, który jest swego rodzaju motywem przewodnim tej książki.
- Zbieranie wymagań
- Projektowanie
- Programowanie
- Testowanie
- Przekazanie witryny odbiorcy
Na pozór wszystko wygląda w porządku, ale wystarczy chwilę pomyśleć by zdać sobie sprawę, że w całym tym procesie zabrakło jednego, niezwykle ważnego elementu - użytkownika końcowego.
Projektowanie witryn internetowych pod kątem potrzeb użytkownika końcowego, to stosunkowo mało popularny trend, szczególnie w przypadku nie dużych projektów. Moim zdaniem jest to poważny błąd, bo co z tego że programista zrobi ładną witrynę, która będzie podobać się szefowi, ale jednocześnie będzie totalnie niefunkcjonalna dla potencjalnych odbiorców?
Jeśli sprowadziłeś na swoją witrynę rzeszę użytkowników, ale nie widzisz żadnej konwersji z tego ruchu, być może warto na chwilę przystanąć i pomyśleć.
Jeszcze lepszym rozwiązaniem w tym przypadku będzie lektura tytułowej książki Projektowanie witryn internetowych User eXperience przygotowanej przez niezastąpiony zespół Smashing Magazine. Po części już zdradziłem, że naprawdę warto to zrobić, ale w dalszej części tekstu postaram się Wam uzmysłowić dlaczego;-)
Dla kogo jest ta książka?
Na początek warto byłoby ustalić grupę odbiorców tej książki. W tym przypadku nie będziemy jednak mówić o początkujących, czy zaawansowanych użytkownikach, ponieważ niniejszą pozycję może przeczytać praktycznie każdy, kto ma jakąkolwiek styczność z tworzeniem stron WWW. Mówię tu zarówno o programistach, grafikach, testerach, ale także i o właścicielach tych witryn.
Pozycja została tak skonstruowana, że w każdej chwili można przeczytać dowolny rozdział, bez znajomości szerszego kontekstu pozycji.
Zawartość
Podręcznik został podzielony na pięć tematycznych części, które z kolei przekładają się na 33 konkretne rozdziały. Materiału jest jak widać sporo. Tak jak wspominałem wcześniej, książki nie trzeba czytać od deski do deski, ale można wybrać konkretne fragmenty, które w danej chwili nas najbardziej interesują.
W praktycznie każdym rozdziale znajdziemy interesujące rysunki, tabele oraz schematy, które pomogą lepiej nam zrozumieć przedstawioną partię materiału. Zwieńczeniem każdej partii materiału jest wykaz odnośników do materiałów, które przyczyniły się do powstania określonego rozdziału.
Podczas lektury przydatna będzie ogólna wiedza z obszaru programowania oraz IT. Już w pierwszych rozdziałach poruszane są m.in. zagadnienia związane z metodyką projektowania Agile, czy z podejściem wodospadowym. Co prawda autorzy starają się opisać każde z przytoczonych zagadnień, ale niewątpliwie często przedstawiona tam wiedza wymaga uzupełnienia.
Książka pisana jest dość przystępnym językiem, co jest w sumie standardem w przypadku publikacji Smashing Magazine. Macie więc gwarancji, że podczas lektury tych 450 stron, nie będziecie się nudzić, ani tym bardziej męczyć;-)
Podsumowanie
Ciężko cokolwiek więcej napisać na temat tej książki, ponieważ jest to solidnie przygotowana pozycja przygotowana przez znany i ceniony zespół Smashing Magazine.
Wydaje mi się, że lektura jest całkiem przystępna i ciekawa. Mimo małej czcionki czyta się ją bardzo szybko;-) Jeśli już jesteśmy przy składzie, to warto wspomnieć, że przynajmniej w moim egzemplarzu pojawił się problem z wyrazistością zawartych tutaj schematów. Użyto w nich jasno-szarej czcionki, która miejscami wygląda bardzo nie wyraźnie i trzeba wytężyć wzrok by przeczytać napisany nią tekst.
Nie miałem styczności z oryginałem, więc nie mogę wypowiedzieć się o tłumaczeniu. Nasi rodzime tłumacze postanowili utrzymać oryginalny termin user experience, który jest swego rodzaju motywem przewodnim tej książki.
altcontroldelete.pl Jerzy Piechowiak, 2013-08-18
Niebo w kolorze indygo. Chiny z dala od wielkiego miasta
Kolor chińskiego nieba
Chińczycy najczęściej nazywają swój kraj Zhōngguó, czyli Państwo Środka. Jednak niezależnie od tego, czy określać go będziemy mianem Chińskiej Republiki Ludowej, Chinami, czy też jedną z nazw używanych przez jego mieszkańców, nadal będzie on rozpalał zmysły, budził ciekawość i niósł obietnicę niezwykłej kultury, feerii barw, zapachów i smaków.
W tę niesamowitą, mistyczną wręcz podróż po Chinach, zabiera czytelników Anna Jaklewicz, archeolożka, podróżniczka i fotografka, a teraz również autorka książki. Niebo w kolorze indygo. Chiny z dala od wielkiego miasta, opublikowane nakładem wydawnictwa Bezdroża, to portret malowany miłością i fascynacją. To również dowód na to, że wbrew rozpowszechnianej przez turystów negatywnej opinii, Chiny mogą inspirować. Szczególnie, jeśli za cel wyprawy obierzemy – idąc za radą autorki – prowincję, małe wioski, których mieszkańcy są wierni tradycji, kultywują dawne zwyczaje i pozwalają poczuć atmosferę prawdziwych Chin.
Biorąc do ręki książkę, możemy się spodziewać solidnej literatury podróżniczej, Jaklewicz bowiem od 2006 r., kiedy zaczęła po Chinach poróżować, pracując jako przewodnik turystyczny, zgłębia kulturę i przemierza bezdroża kraju. Jeśli zatem liczymy na opisy popularnych zabytków, takich jak Wielki Mur Chiński czy Świątynia Konfucjusza, to srodze się zawiedziemy. Wyruszymy bowiem na prowincję, by towarzyszyć autorce podczas jej czteromiesięcznej wyprawy, odwiedzając wioski i małe miasteczka, zamieszkane przez różne grupy etniczne. Musimy liczyć się z trudnymi warunkami, pokojami wielkości pudełek od zapałek, brakiem toalet i wszechobecnym papierosowym dymem, bowiem w Chinach pali niemal każdy.
Yangshuo z domami pamiętającymi dynastię Qing, Sanjiang, główne miasto w autonomicznym powiecie mniejszości narodowej Dong, niezwykłe Zhaoxing ze swoimi drewnianymi domami, mostami oraz wieżami bębnów – to zaledwie kilka z wielu przystanków w drodze. Jaklewicz szkicuje nie tylko miejsca, ich specyfikę czy charakterystyczne elementy architektury, ale zajmuje się również ludźmi. Tak naprawdę to właśnie oni skupiają na sobie uwagę, niezależnie od tego, czy opowiadają o swoich marzeniach, planach, czy codziennym życiu. To również oni przybliżają specyfikę chińskiej gospodarki i polityki czy wprowadzają w zagadnienia prawne, związane choćby z karami za posiadanie drugiego dziecka. Polityka planowania urodzeń jest tu omówiona szeroko, podobnie jak przesądy dotyczące cyfry cztery oraz legendy i zwyczaje mieszkańców poszczególnych wiosek.
Autorka, unikając schematycznego podejścia i męczenia czytelnika historycznymi informacjami czy datami, nie tylko „zaraża” swoją miłością do Chin, ale również uczy tolerancji, akceptacji inności oraz otwartości, w tym na takie przysmaki, jak koniki polne, trepangi, czyli morskie ogórki lub suszone żółtka jaj. Mimochodem dowiadujemy się, jak i gdzie dobrze (oraz co) zjeść, gdzie szukać noclegu i jak się zachowywać, aby nikogo nie urazić czy nie ściągnąć na siebie niebezpieczeństwa.
W podróży Jaklewicz spotkała ludzi sympatycznych i gościnnych, którzy udostępniali jej miejsce przy stole oraz kąt do spania, ale również takich, którzy chcieli ją oszukać - jak choćby Steven z pensjonatu Changdi Inn w Hongkeng. Uczestniczyła w weselu oraz pogrzebie w Zhou Cheng, w gościnie u Yu Bing jadła świński mózg, śpiewała też w barze karaoke i spotkała „Wielkiego Mosuo”, czyli najprzystojniejszego mężczyznę w Lige, zwanego „księciem”.
To, na co szczególnie zwracamy uwagę podczas lektury książki Niebo w kolorze indygo, to akceptacja i wielki szacunek, jakim podróżniczka darzy mieszkańców. Nie próbuje oceniać, unika komentarzy, malując rzeczywisty obraz Państwa Środka. Jednocześnie nie ma tu suchych faktów, ale plastyczny język, który pobudza wyobraźnię i – wraz z załączonymi zdjęciami – pozwala przenieść się do jednego z chińskich miasteczek, poczuć smród odpadków leżących na ziemi, zachwycić się kolorami kwiatów wpiętych w koki kobiet Mao czy ubraniami w kolorze indygo. Ubraniami w kolorze nieba...
Chińczycy najczęściej nazywają swój kraj Zhōngguó, czyli Państwo Środka. Jednak niezależnie od tego, czy określać go będziemy mianem Chińskiej Republiki Ludowej, Chinami, czy też jedną z nazw używanych przez jego mieszkańców, nadal będzie on rozpalał zmysły, budził ciekawość i niósł obietnicę niezwykłej kultury, feerii barw, zapachów i smaków.
W tę niesamowitą, mistyczną wręcz podróż po Chinach, zabiera czytelników Anna Jaklewicz, archeolożka, podróżniczka i fotografka, a teraz również autorka książki. Niebo w kolorze indygo. Chiny z dala od wielkiego miasta, opublikowane nakładem wydawnictwa Bezdroża, to portret malowany miłością i fascynacją. To również dowód na to, że wbrew rozpowszechnianej przez turystów negatywnej opinii, Chiny mogą inspirować. Szczególnie, jeśli za cel wyprawy obierzemy – idąc za radą autorki – prowincję, małe wioski, których mieszkańcy są wierni tradycji, kultywują dawne zwyczaje i pozwalają poczuć atmosferę prawdziwych Chin.
Biorąc do ręki książkę, możemy się spodziewać solidnej literatury podróżniczej, Jaklewicz bowiem od 2006 r., kiedy zaczęła po Chinach poróżować, pracując jako przewodnik turystyczny, zgłębia kulturę i przemierza bezdroża kraju. Jeśli zatem liczymy na opisy popularnych zabytków, takich jak Wielki Mur Chiński czy Świątynia Konfucjusza, to srodze się zawiedziemy. Wyruszymy bowiem na prowincję, by towarzyszyć autorce podczas jej czteromiesięcznej wyprawy, odwiedzając wioski i małe miasteczka, zamieszkane przez różne grupy etniczne. Musimy liczyć się z trudnymi warunkami, pokojami wielkości pudełek od zapałek, brakiem toalet i wszechobecnym papierosowym dymem, bowiem w Chinach pali niemal każdy.
Yangshuo z domami pamiętającymi dynastię Qing, Sanjiang, główne miasto w autonomicznym powiecie mniejszości narodowej Dong, niezwykłe Zhaoxing ze swoimi drewnianymi domami, mostami oraz wieżami bębnów – to zaledwie kilka z wielu przystanków w drodze. Jaklewicz szkicuje nie tylko miejsca, ich specyfikę czy charakterystyczne elementy architektury, ale zajmuje się również ludźmi. Tak naprawdę to właśnie oni skupiają na sobie uwagę, niezależnie od tego, czy opowiadają o swoich marzeniach, planach, czy codziennym życiu. To również oni przybliżają specyfikę chińskiej gospodarki i polityki czy wprowadzają w zagadnienia prawne, związane choćby z karami za posiadanie drugiego dziecka. Polityka planowania urodzeń jest tu omówiona szeroko, podobnie jak przesądy dotyczące cyfry cztery oraz legendy i zwyczaje mieszkańców poszczególnych wiosek.
Autorka, unikając schematycznego podejścia i męczenia czytelnika historycznymi informacjami czy datami, nie tylko „zaraża” swoją miłością do Chin, ale również uczy tolerancji, akceptacji inności oraz otwartości, w tym na takie przysmaki, jak koniki polne, trepangi, czyli morskie ogórki lub suszone żółtka jaj. Mimochodem dowiadujemy się, jak i gdzie dobrze (oraz co) zjeść, gdzie szukać noclegu i jak się zachowywać, aby nikogo nie urazić czy nie ściągnąć na siebie niebezpieczeństwa.
W podróży Jaklewicz spotkała ludzi sympatycznych i gościnnych, którzy udostępniali jej miejsce przy stole oraz kąt do spania, ale również takich, którzy chcieli ją oszukać - jak choćby Steven z pensjonatu Changdi Inn w Hongkeng. Uczestniczyła w weselu oraz pogrzebie w Zhou Cheng, w gościnie u Yu Bing jadła świński mózg, śpiewała też w barze karaoke i spotkała „Wielkiego Mosuo”, czyli najprzystojniejszego mężczyznę w Lige, zwanego „księciem”.
To, na co szczególnie zwracamy uwagę podczas lektury książki Niebo w kolorze indygo, to akceptacja i wielki szacunek, jakim podróżniczka darzy mieszkańców. Nie próbuje oceniać, unika komentarzy, malując rzeczywisty obraz Państwa Środka. Jednocześnie nie ma tu suchych faktów, ale plastyczny język, który pobudza wyobraźnię i – wraz z załączonymi zdjęciami – pozwala przenieść się do jednego z chińskich miasteczek, poczuć smród odpadków leżących na ziemi, zachwycić się kolorami kwiatów wpiętych w koki kobiet Mao czy ubraniami w kolorze indygo. Ubraniami w kolorze nieba...
granice.pl Justyna Gul