Recenzje
Made in Japan
Zapraszamy do przeczytania recenzji najnowszej książki Rafała Tomańskiego.
Książek o Japonii pojawia się w naszym kraju coraz więcej. Część z nich jest pozbawiona krytycyzmu, co powoduje, że ukazują nieco zakłamany obraz tego kraju. Są to niemalże peany pochwalne stworzone na cześć Nipponu.
Zupełnie z drugiej strony barykady stanął Rafał Tomański miłośnik Japonii, a zarazem dziennikarz TVN CNBC ze swoją publikacją Made in Japan. Autor bardzo dobrze sprzedającej się w Polsce pozycji zatytułowanej Tatami kontra krzesła, tym razem podjął się zaprezentowania m.in. sytuacji Japonii po wydarzeniach z marca 2011 roku, które zresztą do dzisiejszego dnia wpływają na na ten kraj.
Na 190 stronach książki podzielonej na 36 przyznać trzeba bardzo krótkich rozdziałów, porusza on niezwykle różnorodną tematykę. Początkowe fragmenty książki dotyczą tego, jak reagowali politycy i same społeczeństwo na trzęsienie ziemi, które nawiedziło ten kraj przed dwoma laty. Wraz z kolejnymi stronami tematyka nieco się zmienia i autor zaczyna dość mocno przeskakiwać z tematu na temat. W kolejnych rozdziałach pisze m.in. o tym w jaki sposób korzysta się w Japonii z Facebooka i porusza kwestie walki (na szczęście tylko dyplomatycznej) prowadzonej z Chinami o sporne tereny. Wskazuje też na niewłaściwie prowadzoną politykę, czy to budowania dróg i autostrad, czy też prowadzenia firm, które bardzo słabo dostosowują się do warunków panujących na obecnym rynku. Trochę brakuje rozbudowania danych tematów, które poruszone są bardzo powierzchownie.
Z jednej strony dobre jest to, że mamy okazję zapoznać się z poglądami autora na tak wiele tematów, ale z drugiej powoduje to, że książka może nie do końca zainteresować osoby, które mają już jakąś wiedzę na temat sytuacji panującej w Kraju Kwitnącej Wiśni. Tacy czytelnicy oczekują tym samym rozbudowania konkretnych wątków, a nie tylko przedstawienia ich w formie niemalże encyklopedycznych haseł. W moim przekonaniu wystarczyło pominąć poruszanie kwestii, które nie są związane bezpośrednio z Japonią, a których jest dość dużo (jak opis kampanii Colleen Lachowicz, która starała się dostać do Senatu w Stanach Zjednoczonych), a w ich miejsce rozwinąć te, które czytelników zainteresują bardziej.
"Made in Japan" napisane jest ciekawym i bardzo przystępnym językiem, co sprawia, ze kolejne strony pochłania się w ekspresowym tempie. Przeczytanie całości nie powinno Wam zająć więcej niż dwa wieczory. Traktować ją można jako zbiór luźnych artykułów, zebranych w jedną książkę. Szkoda, że autor podobnie jak przy swojej poprzedniej pozycji (na co zwracano wówczas uwagę przy recenzjach) nie zdecydował się na umieszczenie przypisów, do których można byłoby sięgnąć, chcąc poszerzyć swoją wiedzę w interesującym nas temacie.
Największe pretensje do autora można mieć o nieco nadmierny krytycyzm. Jak wspomniałem we wstępie, książek wychwalających Japonię jest sporo i cieszy, że ktoś pokusił się o nieco bardziej krytyczne podejście do tematu (co może strącić z kilku nosów różowe okulary, przez które patrzy się niekiedy na Nippon), ale nie można zapominać, że każdy z nas za coś ten kraj jednak kocha. Z książki "Made in Japan" wyłania się natomiast obraz przedstawiony w bardzo ciemnych barwach. Po lekturze miałem wrażenie, że Japonia po równi pochyłej zmierza ku upadkowi i to zarówno ekonomicznemu, jak i społecznemu. Ruchy polityków i właścicieli największych japońskich firm sprawiają, że kraj nieuchronnie zmierza ku bankructwu, a sytuacji nie poprawia fakt, że społeczeństwo jest mocno nietolerancyjne wobec przyjezdnych i zamknięte na wszystko, co nie jest japońskie. O skali, jak bardzo Tomański zatraca się w krytyce, świadczyć może choćby tytuł jednego z rozdziałów – "Gułag dla gaijinów". Czy rzeczywiście jest tak źle, jak nam to ukazuje Tomański? Mimo wielu przeciwności losu Japończycy nie poddają się i walczą, aby wyjść z kryzysu, w którym się znaleźli. Warto to doceniać i również pisać o pozytywnych aspektach.
Żeby jednak nie było tak krytycznie, jak w samej książce, trzeba też napisać o pozytywach, które bez problemu da się zauważyć. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to naprawdę jej wyjątkowe wydanie. Świetnej jakości papier, pięknie zilustrowana (choć większość zdjęć nie ma związku z tematem poszczególnych rozdziałów), opatrzona efektownymi grafikami, czy to z kwitnąca wiśnią, czy bramą Torii. Pod tym względem pozycja ta mnie zachwyciła. Przyznam, że już dawno żadna tego typu książka nie zrobiła na mnie tak dużego wrażenia. Gwoli ścisłości spotkałem się jednak też z głosami, że zdjęć jest za dużo, co upodabnia "Made in Japan" do albumu. Cóż kwestia gustu, ale warto o tym pamiętać przed ewentualnym zakupem. Zdjęć jest naprawdę sporo i zajmują one często całą stronę.
Podsumowując - książka napisana jest w sposób ciekawy i z pewnością nikt nie będzie podczas lektury znudzony. To na pewno trzeba zaliczyć na plus. Wadą jest za to dość duże malkontenctwo autora, który większość elementów, które opisuje, widzi w czarnych barwach, a samych mieszkańców tego kraju ocenia dość negatywnie. Ktoś, kto o Japonii będzie czytał po raz pierwszy, może uznać ją za kraj będący na skraju bankructwa z mocno "zamkniętym" społeczeństwem. Nie mam podstaw, aby nie wierzyć w to, że autor wskazuje na te wszystkie problemy, bo zależy mu na odbudowie potęgi tego kraju, ale dobrze byłoby umieścić w niej też jakieś pozytywy. W końcu jak pisał Sakyo Komatsu w swojej powieści "Zatonięcie Japonii":
...można powiedzieć, że Japonia po klęskach trzęsień i nieszczęściach wojen, to znaczy po każdym katakliźmie zmieniała oblicze i wykonywała krok na drodze postępu. Dlatego w tym kraju, w którym obserwuje się skłonność do odrzucania radykalnych zderzeń nowego ze starym, kataklizm wymiata z ziemi wszystko to, co jest stare, stojące na przeszkodzie odnowy...
Fragment książki dostępny jest na stronie wydawnictwa
Książka wydana została również w wersji elektronicznej. Przynam, że nie miałem okazji jej czytać w tej formie. Biorąc jednak pod uwagę jak efektownie się prezentuje, chyba sporo stracimy kupując ebooka.
Książek o Japonii pojawia się w naszym kraju coraz więcej. Część z nich jest pozbawiona krytycyzmu, co powoduje, że ukazują nieco zakłamany obraz tego kraju. Są to niemalże peany pochwalne stworzone na cześć Nipponu.
Zupełnie z drugiej strony barykady stanął Rafał Tomański miłośnik Japonii, a zarazem dziennikarz TVN CNBC ze swoją publikacją Made in Japan. Autor bardzo dobrze sprzedającej się w Polsce pozycji zatytułowanej Tatami kontra krzesła, tym razem podjął się zaprezentowania m.in. sytuacji Japonii po wydarzeniach z marca 2011 roku, które zresztą do dzisiejszego dnia wpływają na na ten kraj.
Na 190 stronach książki podzielonej na 36 przyznać trzeba bardzo krótkich rozdziałów, porusza on niezwykle różnorodną tematykę. Początkowe fragmenty książki dotyczą tego, jak reagowali politycy i same społeczeństwo na trzęsienie ziemi, które nawiedziło ten kraj przed dwoma laty. Wraz z kolejnymi stronami tematyka nieco się zmienia i autor zaczyna dość mocno przeskakiwać z tematu na temat. W kolejnych rozdziałach pisze m.in. o tym w jaki sposób korzysta się w Japonii z Facebooka i porusza kwestie walki (na szczęście tylko dyplomatycznej) prowadzonej z Chinami o sporne tereny. Wskazuje też na niewłaściwie prowadzoną politykę, czy to budowania dróg i autostrad, czy też prowadzenia firm, które bardzo słabo dostosowują się do warunków panujących na obecnym rynku. Trochę brakuje rozbudowania danych tematów, które poruszone są bardzo powierzchownie.
Z jednej strony dobre jest to, że mamy okazję zapoznać się z poglądami autora na tak wiele tematów, ale z drugiej powoduje to, że książka może nie do końca zainteresować osoby, które mają już jakąś wiedzę na temat sytuacji panującej w Kraju Kwitnącej Wiśni. Tacy czytelnicy oczekują tym samym rozbudowania konkretnych wątków, a nie tylko przedstawienia ich w formie niemalże encyklopedycznych haseł. W moim przekonaniu wystarczyło pominąć poruszanie kwestii, które nie są związane bezpośrednio z Japonią, a których jest dość dużo (jak opis kampanii Colleen Lachowicz, która starała się dostać do Senatu w Stanach Zjednoczonych), a w ich miejsce rozwinąć te, które czytelników zainteresują bardziej.
"Made in Japan" napisane jest ciekawym i bardzo przystępnym językiem, co sprawia, ze kolejne strony pochłania się w ekspresowym tempie. Przeczytanie całości nie powinno Wam zająć więcej niż dwa wieczory. Traktować ją można jako zbiór luźnych artykułów, zebranych w jedną książkę. Szkoda, że autor podobnie jak przy swojej poprzedniej pozycji (na co zwracano wówczas uwagę przy recenzjach) nie zdecydował się na umieszczenie przypisów, do których można byłoby sięgnąć, chcąc poszerzyć swoją wiedzę w interesującym nas temacie.
Największe pretensje do autora można mieć o nieco nadmierny krytycyzm. Jak wspomniałem we wstępie, książek wychwalających Japonię jest sporo i cieszy, że ktoś pokusił się o nieco bardziej krytyczne podejście do tematu (co może strącić z kilku nosów różowe okulary, przez które patrzy się niekiedy na Nippon), ale nie można zapominać, że każdy z nas za coś ten kraj jednak kocha. Z książki "Made in Japan" wyłania się natomiast obraz przedstawiony w bardzo ciemnych barwach. Po lekturze miałem wrażenie, że Japonia po równi pochyłej zmierza ku upadkowi i to zarówno ekonomicznemu, jak i społecznemu. Ruchy polityków i właścicieli największych japońskich firm sprawiają, że kraj nieuchronnie zmierza ku bankructwu, a sytuacji nie poprawia fakt, że społeczeństwo jest mocno nietolerancyjne wobec przyjezdnych i zamknięte na wszystko, co nie jest japońskie. O skali, jak bardzo Tomański zatraca się w krytyce, świadczyć może choćby tytuł jednego z rozdziałów – "Gułag dla gaijinów". Czy rzeczywiście jest tak źle, jak nam to ukazuje Tomański? Mimo wielu przeciwności losu Japończycy nie poddają się i walczą, aby wyjść z kryzysu, w którym się znaleźli. Warto to doceniać i również pisać o pozytywnych aspektach.
Żeby jednak nie było tak krytycznie, jak w samej książce, trzeba też napisać o pozytywach, które bez problemu da się zauważyć. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to naprawdę jej wyjątkowe wydanie. Świetnej jakości papier, pięknie zilustrowana (choć większość zdjęć nie ma związku z tematem poszczególnych rozdziałów), opatrzona efektownymi grafikami, czy to z kwitnąca wiśnią, czy bramą Torii. Pod tym względem pozycja ta mnie zachwyciła. Przyznam, że już dawno żadna tego typu książka nie zrobiła na mnie tak dużego wrażenia. Gwoli ścisłości spotkałem się jednak też z głosami, że zdjęć jest za dużo, co upodabnia "Made in Japan" do albumu. Cóż kwestia gustu, ale warto o tym pamiętać przed ewentualnym zakupem. Zdjęć jest naprawdę sporo i zajmują one często całą stronę.
Podsumowując - książka napisana jest w sposób ciekawy i z pewnością nikt nie będzie podczas lektury znudzony. To na pewno trzeba zaliczyć na plus. Wadą jest za to dość duże malkontenctwo autora, który większość elementów, które opisuje, widzi w czarnych barwach, a samych mieszkańców tego kraju ocenia dość negatywnie. Ktoś, kto o Japonii będzie czytał po raz pierwszy, może uznać ją za kraj będący na skraju bankructwa z mocno "zamkniętym" społeczeństwem. Nie mam podstaw, aby nie wierzyć w to, że autor wskazuje na te wszystkie problemy, bo zależy mu na odbudowie potęgi tego kraju, ale dobrze byłoby umieścić w niej też jakieś pozytywy. W końcu jak pisał Sakyo Komatsu w swojej powieści "Zatonięcie Japonii":
...można powiedzieć, że Japonia po klęskach trzęsień i nieszczęściach wojen, to znaczy po każdym katakliźmie zmieniała oblicze i wykonywała krok na drodze postępu. Dlatego w tym kraju, w którym obserwuje się skłonność do odrzucania radykalnych zderzeń nowego ze starym, kataklizm wymiata z ziemi wszystko to, co jest stare, stojące na przeszkodzie odnowy...
Fragment książki dostępny jest na stronie wydawnictwa
Książka wydana została również w wersji elektronicznej. Przynam, że nie miałem okazji jej czytać w tej formie. Biorąc jednak pod uwagę jak efektownie się prezentuje, chyba sporo stracimy kupując ebooka.
japonia-online.pl Jarosław Drożdżewsk
Crowdsourcing. Jak angażować konsumentów w świat marek
Za sprawą Iwony Kucharewicz, szefowej Randori, trafiła do mnie polska książka poświęcona crowdsourcingowi – „Crowdsourcing. Jak angażować konsumentów w świat marek”, pod red. Jana Kasprzyckiego-Rosikonia oraz Jacka Piątkowskiego.
Cieszę się bardzo, że powstała polska książka na ten temat. Książki zagraniczne są, a i owszem, bardzo inspirujące, ale ich trudnością jest to, że zazwyczaj pokazują coś, co sprawdziło się na rynku amerykańskim, a niekoniecznie sprawdzi się na rynku polskim. Z tego względu warto pisać książki dotyczące lokalnych rynków. I tak właśnie jest z „Crowdsourcingiem”, gdzie z teorii crowdsourcingu pokazano tylko najważniejsze elementy i wybrane przykłady, a równocześnie opisano nasze, lokalne uwarunkowania. Autorami książki są zresztą w dużej mierze osoby pracujące w MillionYou, polskiej firmie specjalizującej się w tworzeniu platform crowdsourcingowych na potrzeby marketingu.
Przede wszystkim – mamy dość przejrzystą definicję crowdsourcingu, napisaną przez Claudię Pelzer (s. 15):
"Crowdsourcing to neologizm powstały z połączenia angielskich wyrazów „crowd” (tłum) i „outsourcing” (korzystanie z zasobów zewnętrznych). Proces ten wywodzi się z sektora swobodnej innowacji i opisuje outsourcing zadań i procesów twórczych do mas użytkowników Internetu. W ramach crowdsourcingu wyróżnia się szereg kategorii, takich jak: crowdfunding (wspólne finansowanie projektu przez społeczność), co-creation (współtworzenie – wspólne wykonywanie pracy twórczej przez część społeczność) i microtasking (wykonywanie przez społeczność drobnych zadań wchodzących w skład większego projektu, np. rozpoznawania tekstu)."
Jak twierdzi Ross Dawson, tak rozumiany crowdsourcing można wykorzystać w różnych obszarach marketingu:
- Tworzenie treści – angaożowanie tłumu do tworzenia różnego rodzaju treści, np. projektowanie logotypów, stron internetowych, tworzenie wideo, budowanie baz zdjęć, testowanie stron;
- Burza mózgów – generowanie pomysłów, które można wykorzystać w działaniach marketingowych;
- Rozwój produktu – angażowanie tłumu do zgłaszania pomysłów na produkty i na usługi, tworzenia strategii cenowych [czy ulepszania istniejących produktów i usług - przyp. A. M.]
- Insight – zbieranie opinii użytkowników na temat produktu, usługi czy marki;
- Zaangażowanie – angażowanie określonych grup docelowych tak, aby aktywnie spędzały czas z marką.
- Klient jako rzecznik marki – użytkownicy rozprzestrzeniają opinie na temat produktu lub usługi wśród swojej rodziny, przyjaciół, znajomych.
Dalej książka omawia konkretne przykłady zastosowania crowdsourcingu w każdym z tych obszarów i pokazuje konkretne przykłady. Możemy dzięki nie prześledzić też powiązanie crowdsourcingu z outsourcingiem oraz marketingu skupiającego się na relacji marek z konsumentami. Dowiemy się, jak wygląda tworzenie i zarządzanie społeczności, poznamy też korzyści płynące z crowdsourcingu. Pojawia się kilka pomysłów na mierzenie efektów crowdsourcingu, aczkolwiek w tym rozdziale spodziewałam się czegoś więcej – zwłaszcza, że John Lovett w swojej książce „Sekrety pomiarów mediów społecznościowych” podaje wręcz gotowe mierzalne cele i wskaźniki, które można zastosować także w crowdsourcingu. Dowiemy się o tym, jak crowdsourcing rozwijał się w USA, jakie są obecne trendy w rozwoju tej idei i dalsze przewidywania. Książka opisuje też uwarunkowania prawne. Każdy praktycznie rozdział wzbogacony jest przykładami, znajdują się w niej również opinie specjalistów z branży marketingu internetowego.
Wydawnictwo „Crowdsourcing. Jak angażować konsumentów w świat marek” jest dobrym wprowadzeniem do tematu. Jeśli ktoś z Was dopiero chciałby dowiedzieć się czegoś o crowdsourcingu, warto po nią sięgnąć. Ja miałam lekki niedosyt – wolałabym się zmierzyć z czymś nieco trudniejszym i bardziej skomplikowanym. Książka też jest nierówna, co wynika z tego, że pisało ją kilka osób, z których każda ma nieco inny styl opowiadania i nieco inaczej podeszła do tematu (co jest zasadniczo problemem wszelkich opracowań zawierających teksty różnych autorów). Warto zauważyć, że jest to też narzędzie umiejętnej promocji samego MillionYou- nazwa firmy jest sporadycznie wplatana w tekście, pojawia się też jako patron medialny i element biogramów niektórych autorów (a równocześnie firma chwali się jej wydaniem już na pierwszej stronie serwisu). Mimo, że słyszałam o niej po raz pierwszy, już ją zapamiętałam, a nawet parę razy odwiedziłam jej stronę.
Cieszę się bardzo, że powstała polska książka na ten temat. Książki zagraniczne są, a i owszem, bardzo inspirujące, ale ich trudnością jest to, że zazwyczaj pokazują coś, co sprawdziło się na rynku amerykańskim, a niekoniecznie sprawdzi się na rynku polskim. Z tego względu warto pisać książki dotyczące lokalnych rynków. I tak właśnie jest z „Crowdsourcingiem”, gdzie z teorii crowdsourcingu pokazano tylko najważniejsze elementy i wybrane przykłady, a równocześnie opisano nasze, lokalne uwarunkowania. Autorami książki są zresztą w dużej mierze osoby pracujące w MillionYou, polskiej firmie specjalizującej się w tworzeniu platform crowdsourcingowych na potrzeby marketingu.
Przede wszystkim – mamy dość przejrzystą definicję crowdsourcingu, napisaną przez Claudię Pelzer (s. 15):
"Crowdsourcing to neologizm powstały z połączenia angielskich wyrazów „crowd” (tłum) i „outsourcing” (korzystanie z zasobów zewnętrznych). Proces ten wywodzi się z sektora swobodnej innowacji i opisuje outsourcing zadań i procesów twórczych do mas użytkowników Internetu. W ramach crowdsourcingu wyróżnia się szereg kategorii, takich jak: crowdfunding (wspólne finansowanie projektu przez społeczność), co-creation (współtworzenie – wspólne wykonywanie pracy twórczej przez część społeczność) i microtasking (wykonywanie przez społeczność drobnych zadań wchodzących w skład większego projektu, np. rozpoznawania tekstu)."
Jak twierdzi Ross Dawson, tak rozumiany crowdsourcing można wykorzystać w różnych obszarach marketingu:
- Tworzenie treści – angaożowanie tłumu do tworzenia różnego rodzaju treści, np. projektowanie logotypów, stron internetowych, tworzenie wideo, budowanie baz zdjęć, testowanie stron;
- Burza mózgów – generowanie pomysłów, które można wykorzystać w działaniach marketingowych;
- Rozwój produktu – angażowanie tłumu do zgłaszania pomysłów na produkty i na usługi, tworzenia strategii cenowych [czy ulepszania istniejących produktów i usług - przyp. A. M.]
- Insight – zbieranie opinii użytkowników na temat produktu, usługi czy marki;
- Zaangażowanie – angażowanie określonych grup docelowych tak, aby aktywnie spędzały czas z marką.
- Klient jako rzecznik marki – użytkownicy rozprzestrzeniają opinie na temat produktu lub usługi wśród swojej rodziny, przyjaciół, znajomych.
Dalej książka omawia konkretne przykłady zastosowania crowdsourcingu w każdym z tych obszarów i pokazuje konkretne przykłady. Możemy dzięki nie prześledzić też powiązanie crowdsourcingu z outsourcingiem oraz marketingu skupiającego się na relacji marek z konsumentami. Dowiemy się, jak wygląda tworzenie i zarządzanie społeczności, poznamy też korzyści płynące z crowdsourcingu. Pojawia się kilka pomysłów na mierzenie efektów crowdsourcingu, aczkolwiek w tym rozdziale spodziewałam się czegoś więcej – zwłaszcza, że John Lovett w swojej książce „Sekrety pomiarów mediów społecznościowych” podaje wręcz gotowe mierzalne cele i wskaźniki, które można zastosować także w crowdsourcingu. Dowiemy się o tym, jak crowdsourcing rozwijał się w USA, jakie są obecne trendy w rozwoju tej idei i dalsze przewidywania. Książka opisuje też uwarunkowania prawne. Każdy praktycznie rozdział wzbogacony jest przykładami, znajdują się w niej również opinie specjalistów z branży marketingu internetowego.
Wydawnictwo „Crowdsourcing. Jak angażować konsumentów w świat marek” jest dobrym wprowadzeniem do tematu. Jeśli ktoś z Was dopiero chciałby dowiedzieć się czegoś o crowdsourcingu, warto po nią sięgnąć. Ja miałam lekki niedosyt – wolałabym się zmierzyć z czymś nieco trudniejszym i bardziej skomplikowanym. Książka też jest nierówna, co wynika z tego, że pisało ją kilka osób, z których każda ma nieco inny styl opowiadania i nieco inaczej podeszła do tematu (co jest zasadniczo problemem wszelkich opracowań zawierających teksty różnych autorów). Warto zauważyć, że jest to też narzędzie umiejętnej promocji samego MillionYou- nazwa firmy jest sporadycznie wplatana w tekście, pojawia się też jako patron medialny i element biogramów niektórych autorów (a równocześnie firma chwali się jej wydaniem już na pierwszej stronie serwisu). Mimo, że słyszałam o niej po raz pierwszy, już ją zapamiętałam, a nawet parę razy odwiedziłam jej stronę.
annamiotk.pl Anna Miotk, 2013-09-22
Gotowanie dla geeków. Nauka stosowana, niezłe sztuczki i wyżerka
Czym jest smak? Zbiorem wrażeń rejestrowanych przez kubki smakowe. Co zrobić, aby smak i aromat przygotowywanych potraw stały się idealne?
Aby zwiększyć swoją wiedzę w dziedzinie kulinarnej, wykraczając znacznie poza zwykłe hobby warto zapoznać się z książką Jeffa Pottera Gotowanie dla geeków. W slangu młodzieży amerykańskiej geek oznacza obraźliwe określenie kujona, lecz często bywa określeniem pozytywnym osób szczególnie ukierunkowanych. Jeśli więc chcecie poznać tajemnice świata kulinarnej chemii, kalibracji kuchennych przyrządów (np. piekarnika), wykorzystać obecność etylenu do przyspieszenia dojrzewania owoców, ta książka jest właśnie dla Was. Autor uchyla drzwi, które zaprowadzą was na ścieżkę zupełnie nowej kulinarnej przygody. Zachęci do rozwiązywania łamigłówek i wykonywania ciekawych eksperymentów, dzięki którym poznamy od naukowej strony zachodzące w kuchni procesy, na które zwykle zupełnie nie zwracamy uwagi. Zgłębimy wiedzę i odpowiemy na wiele pytań, zaczynających się od filozoficznego słówka "dlaczego"? Poznamy podstawy kuchni molekularnej i instrukcje jak wykonać pomocne w kuchni sprzęty tanim koszem. Moją uwagę zwrócił szczególnie instruktarz budowy maszynki do lodów z klocków lego.
Jak na wydawnictwo Helion przystało, nie zabraknie informatycznych i technicznych akcentów. I ciekawych rozmów z naukowcami, mistrzami kulinarnymi i autorami kuchennych blogów. A wszystko po to, by spojrzeć na gotowanie jak na pasjonujący algorytm. Do całej masy wiedzy autor dodaje przepisy na dania zarówno dziecinnie proste, jak i bardzo wyrafinowane.
Mimo iż przy pierwszym otwarciu książka może okazać się przytłaczająca ilością zawartej treści, w miarę poznawania stanie się czytelnym i przejrzystym przewodnikiem po sztuce kulinarnej.
Aby zwiększyć swoją wiedzę w dziedzinie kulinarnej, wykraczając znacznie poza zwykłe hobby warto zapoznać się z książką Jeffa Pottera Gotowanie dla geeków. W slangu młodzieży amerykańskiej geek oznacza obraźliwe określenie kujona, lecz często bywa określeniem pozytywnym osób szczególnie ukierunkowanych. Jeśli więc chcecie poznać tajemnice świata kulinarnej chemii, kalibracji kuchennych przyrządów (np. piekarnika), wykorzystać obecność etylenu do przyspieszenia dojrzewania owoców, ta książka jest właśnie dla Was. Autor uchyla drzwi, które zaprowadzą was na ścieżkę zupełnie nowej kulinarnej przygody. Zachęci do rozwiązywania łamigłówek i wykonywania ciekawych eksperymentów, dzięki którym poznamy od naukowej strony zachodzące w kuchni procesy, na które zwykle zupełnie nie zwracamy uwagi. Zgłębimy wiedzę i odpowiemy na wiele pytań, zaczynających się od filozoficznego słówka "dlaczego"? Poznamy podstawy kuchni molekularnej i instrukcje jak wykonać pomocne w kuchni sprzęty tanim koszem. Moją uwagę zwrócił szczególnie instruktarz budowy maszynki do lodów z klocków lego.
Jak na wydawnictwo Helion przystało, nie zabraknie informatycznych i technicznych akcentów. I ciekawych rozmów z naukowcami, mistrzami kulinarnymi i autorami kuchennych blogów. A wszystko po to, by spojrzeć na gotowanie jak na pasjonujący algorytm. Do całej masy wiedzy autor dodaje przepisy na dania zarówno dziecinnie proste, jak i bardzo wyrafinowane.
Mimo iż przy pierwszym otwarciu książka może okazać się przytłaczająca ilością zawartej treści, w miarę poznawania stanie się czytelnym i przejrzystym przewodnikiem po sztuce kulinarnej.
czaswina.pl Anna Miodońska, 2013-08-28
O biznesie w internecie. Wszystko co chcielibyście wiedzieć, ale baliście się zapytać
Dumny podtytuł „wszystko, co chcielibyśmy wiedzieć, ale baliście się zapytać” jest nieco mylący i wymaga doprecyzowania. Licząca niespełna 250 stron książka nie może raczej aspirować do miana „Biblii e-commerce”. Na pewno może być za to traktowano jako wartościowa lektura dla planujących założenie e-biznesu.
Zwykle nie czytam książek, które tak jak „O biznesie w internecie”, są napisane na zasadzie zbioru Q&A (pytań i odpowiedzi). W tym wypadku muszę jednak stwierdzić, że ta formuła jest dobrze dobrana do zakresu tematycznego prezentowanych treści.
Pozycja obejmuje 8 podstawowych bloków tematycznych związanych z e-commerce:
- „Startup – tworzenie nowego biznesu” – np. czy można zainteresować zagranicznego inwestora polskim startupem?
- „Prowadzenie e-biznesu” – np. jak badać zachowania użytkowników na stronie, czyli testy A/B?
- „Promocja” – np. czy działalność w social media ma sens, jeżeli prowadzi się firmę w modelu B2B?
- „Sprzedaż i obsługa klienta” – np. czy warto inwestować w suport wielojęzyczny?
- „Płatności elektroniczne” – np. Czy to prawda, że płatności cykliczne nie działają w Polsce?
- „Bezpieczeństwo” – np. Czy płatność za pobraniem jest najbezpieczniejsza?
- „Urządzenia mobilne” – np. czy aplikacja napisana na Android/IOS będzie działać na wszystkich urządzeniach mobilnych?
- „Prawo” – np. czy mogę wykorzystać na swojej stronie zdjęcie znalezione w internecie?
Jak widać na przykładzie przytoczonych zagadnień książka „O biznesie w internecie” jest przeznaczona dla planujących założenie e-biznesu lub początkujących e-przedsiębiorców. Stanowi dobre wprowadzenie w specyfikę i reguły e-commerce. Grupa autorów-ekspertów gwarantuje wysoki poziom merytoryczny opracowania,
Jeżeli więc należycie do jednej z tych dwóch grup, polecam lekturę.
Zwykle nie czytam książek, które tak jak „O biznesie w internecie”, są napisane na zasadzie zbioru Q&A (pytań i odpowiedzi). W tym wypadku muszę jednak stwierdzić, że ta formuła jest dobrze dobrana do zakresu tematycznego prezentowanych treści.
Pozycja obejmuje 8 podstawowych bloków tematycznych związanych z e-commerce:
- „Startup – tworzenie nowego biznesu” – np. czy można zainteresować zagranicznego inwestora polskim startupem?
- „Prowadzenie e-biznesu” – np. jak badać zachowania użytkowników na stronie, czyli testy A/B?
- „Promocja” – np. czy działalność w social media ma sens, jeżeli prowadzi się firmę w modelu B2B?
- „Sprzedaż i obsługa klienta” – np. czy warto inwestować w suport wielojęzyczny?
- „Płatności elektroniczne” – np. Czy to prawda, że płatności cykliczne nie działają w Polsce?
- „Bezpieczeństwo” – np. Czy płatność za pobraniem jest najbezpieczniejsza?
- „Urządzenia mobilne” – np. czy aplikacja napisana na Android/IOS będzie działać na wszystkich urządzeniach mobilnych?
- „Prawo” – np. czy mogę wykorzystać na swojej stronie zdjęcie znalezione w internecie?
Jak widać na przykładzie przytoczonych zagadnień książka „O biznesie w internecie” jest przeznaczona dla planujących założenie e-biznesu lub początkujących e-przedsiębiorców. Stanowi dobre wprowadzenie w specyfikę i reguły e-commerce. Grupa autorów-ekspertów gwarantuje wysoki poziom merytoryczny opracowania,
Jeżeli więc należycie do jednej z tych dwóch grup, polecam lekturę.
jaceklipski.pl jacek Lipski, 2013-09-01
Strategia reklamy marki, produktów i usług. Wydanie II rozszerzone
Mini podręcznik reklamy dla początkujących i średnio zaawansowanych. Wprowadzi w temat, pozwoli odświeżyć i uzupełnić wiedzę. Prawdziwa esencja wiedzy o reklamie w ujęciu marketingowym. „Osobisty elementarz w pierwszej klasie marketingu i reklamy”. Przewodnik w reklamowej rzeczywistości. Na pewno rzecz warta Twojej uwagi!
Z własnego doświadczenia wiem, że w Polsce praca w marketingu i reklamie to domena praktyków. Zdecydowana większość osób, z którymi zetknąłem się na swojej ścieżce zawodowej, nie miała formalnego wykształcenia specjalistycznego. Sam należę do tej grupy, stąd opanowanie podstawowych pojęć i zrozumienie najważniejszych zagadnień i procesów zajęło mi mnóstwo czasu.
Siatka FCB, SIW, modele AIDA, SLB, AIDCAS, DAGMAR, DIPADA, AKLPCP, CMYK, strategie pull i push, 5M – jeżeli te terminy nic Ci nie mówią, z pewnością powinieneś sięgnąć po książkę Agnieszki Dejnaki.
Autorka porusza w swojej książce następujące zagadnienia:
- Miejsce reklamy w działaniach marketingowych firmy – dlaczego reklama, klasyfikacje reklam.
- Kreatywna i efektowna reklama – komunikacja słowem, tworzenie reklam obrazem, identyfikacja wizualna firmy i jej rola w reklamie.
- Warsztat reklamy, czyli co i jak robić – jak wykonać identyfikację wizualną firmy, reklama prasowa której nie przeoczysz, reklama radiowa i telewizyjna, reklama zewnętrzna.
- Wybrane formy współczesnej reklamy – reklama społeczna, reklama zaangażowana społecznie, wybrane formy współczesnej reklamy.
- Planowanie działań reklamowych – kampania reklamowa firmy.
Naprawdę wartościowa lektura, polecam
Z własnego doświadczenia wiem, że w Polsce praca w marketingu i reklamie to domena praktyków. Zdecydowana większość osób, z którymi zetknąłem się na swojej ścieżce zawodowej, nie miała formalnego wykształcenia specjalistycznego. Sam należę do tej grupy, stąd opanowanie podstawowych pojęć i zrozumienie najważniejszych zagadnień i procesów zajęło mi mnóstwo czasu.
Siatka FCB, SIW, modele AIDA, SLB, AIDCAS, DAGMAR, DIPADA, AKLPCP, CMYK, strategie pull i push, 5M – jeżeli te terminy nic Ci nie mówią, z pewnością powinieneś sięgnąć po książkę Agnieszki Dejnaki.
Autorka porusza w swojej książce następujące zagadnienia:
- Miejsce reklamy w działaniach marketingowych firmy – dlaczego reklama, klasyfikacje reklam.
- Kreatywna i efektowna reklama – komunikacja słowem, tworzenie reklam obrazem, identyfikacja wizualna firmy i jej rola w reklamie.
- Warsztat reklamy, czyli co i jak robić – jak wykonać identyfikację wizualną firmy, reklama prasowa której nie przeoczysz, reklama radiowa i telewizyjna, reklama zewnętrzna.
- Wybrane formy współczesnej reklamy – reklama społeczna, reklama zaangażowana społecznie, wybrane formy współczesnej reklamy.
- Planowanie działań reklamowych – kampania reklamowa firmy.
Naprawdę wartościowa lektura, polecam
jaceklipski.pl jacek Lipski, 2013-09-03