Recenzje
Pierwszy rok w życiu dziecka. Poradnik bez kantów
Jako mama kilkumiesięcznego synka ciągle uczę się czegoś nowego. To moje pierwsze dziecko dlatego wiem, że taka książka to prawdziwe wybawienie :). W związku z tym, że w rodzinie ostatnimi laty nie urodziło się żadne dziecko, wszystkiego muszę się uczyć sama. Koleżanki też jakoś nie spieszą się do macierzyństwa więc posiłkuję się na co dzień różnymi poradami z książek i internetu. "Pierwszy rok w życiu dziecka" okazała się bardzo pomocną pozycją w mojej biblioteczce :)
Książka jest bez kantów - muszę przyznać, że to świetny i praktyczny pomysł. Zawiera około 308 stron formatu między A4 a formatem zeszytowym :). Mimo ilości stron jest dość lekka, można śmiało nosić ją w torebce i czytać czekając np na autobus. Bardzo podoba mi się logiczne rozmieszczenie informacji na stronach. Znajdziemy podział na rozdziały, każdy ważniejszy wątek jest opatrzony nagłówkiem, zaś ważniejsze informacje i wskazówki umieszczono w oddzielnych szarych prostokątach, dymkach :)
Z książki dowiemy się wszystkiego :) Począwszy od samego porodu i papierkowej roboty związanej z narodzinami, karmienia piersią, kupki, rozwoju dziecka aż po tzw "czas dla siebie".
Mnie osobiście najbardziej spodobał się rozdział "Czas na zabawę". Opisane są tutaj wszelkiego rodzaju zabawy z dzieckiem, wskazane są przedmioty domowego użytku, które także można wykorzystać. Niekoniecznie musimy kupować drogie zabawki. Są też porady jak zachęcić dziecko do rozwoju motorycznego. Fajnym pomysłem jest umieszczenie w książce wierszyków dziecięcych oraz piosenek.
Z dużym zainteresowaniem przeczytałam też rozdział o karmieniu dziecka tzw bufet samoobsługowy inaczej BLW :P Interesujący jest też wpis na temat podróżowania z dzieckiem - nie tylko gdzieś daleko na wakacje ale i np do kina czy do restauracji :) Jest też parę porad jak wybrać restaurację czy inne miejsce przyjazne dla dzieci.
Szczerze polecam tą pozycję książkową każdej przyszłej lub obecnej mamie. Ja sama chciałabym dostać taką książkę będąc w ciąży :)
Książka jest bez kantów - muszę przyznać, że to świetny i praktyczny pomysł. Zawiera około 308 stron formatu między A4 a formatem zeszytowym :). Mimo ilości stron jest dość lekka, można śmiało nosić ją w torebce i czytać czekając np na autobus. Bardzo podoba mi się logiczne rozmieszczenie informacji na stronach. Znajdziemy podział na rozdziały, każdy ważniejszy wątek jest opatrzony nagłówkiem, zaś ważniejsze informacje i wskazówki umieszczono w oddzielnych szarych prostokątach, dymkach :)
Z książki dowiemy się wszystkiego :) Począwszy od samego porodu i papierkowej roboty związanej z narodzinami, karmienia piersią, kupki, rozwoju dziecka aż po tzw "czas dla siebie".
Mnie osobiście najbardziej spodobał się rozdział "Czas na zabawę". Opisane są tutaj wszelkiego rodzaju zabawy z dzieckiem, wskazane są przedmioty domowego użytku, które także można wykorzystać. Niekoniecznie musimy kupować drogie zabawki. Są też porady jak zachęcić dziecko do rozwoju motorycznego. Fajnym pomysłem jest umieszczenie w książce wierszyków dziecięcych oraz piosenek.
Z dużym zainteresowaniem przeczytałam też rozdział o karmieniu dziecka tzw bufet samoobsługowy inaczej BLW :P Interesujący jest też wpis na temat podróżowania z dzieckiem - nie tylko gdzieś daleko na wakacje ale i np do kina czy do restauracji :) Jest też parę porad jak wybrać restaurację czy inne miejsce przyjazne dla dzieci.
Szczerze polecam tą pozycję książkową każdej przyszłej lub obecnej mamie. Ja sama chciałabym dostać taką książkę będąc w ciąży :)
madziakowo.blogspot.com 2013-07-30
Mąż, którego nie znałam
Nie zakochać się w sobie. Nie zaprzepaścić szansy na idealne małżeństwo z rozsądku. To postanowienia najbardziej skandalicznej pary w Londynie: Gerarda Faulknera i Isabel, lady Pelharm. Czy taki związek ma szanse przetrwać?
Pewnie ma szanse, jeśli obie ze stron chcą takiego układu. Wszystko się komplikuje, kiedy w grę wchodzą uczucia. Bohater książki zakochuje się w swojej żonie. Postanawia zrobić wszystko, żeby także ona obdarzyła go uczuciem. Trudno jednak zdobyć zaufanie osoby, która została w przeszłości oszukana. Co łączy lady Pelharm i Gerarda? Wybujały apetyt seksualny, niechlubna reputacja. Obydwoje potrafią zabłysnąć w towarzystwie, urozmaicają swoje życie pozamałżeńskimi związkami...
Przychodzi moment, w którym Gerard uświadamia sobie, że kocha swoją żonę i chce zmienić układ, jaki ich łączy. Postanawia zakończyć romanse, obdarzyć lady Pelharm uczuciem, pokazać jej, czym tak na prawdę jest miłość. Chce pomóc zapomnieć jej o dawnych, niedających jej spokoju zdarzeniach. Sam także pragnie złagodzić ukłucie żalu w sercu, spowodowane popełnionymi błędami, których nie da się naprawić. Sytuacja mocno się komplikuje. Okazuje się, że jest wiele osób, które chcą stanąć na drodze do szczęścia bohaterów...
Czy demony przeszłości pozwolą na stworzenie szczęśliwej rodziny? Czy Isabel odwzajemnia uczucia męża? Czy Gerard będzie potrafił zachować wierność i okazać miłość swojej żonie? Na te pytania znajdziecie odpowiedź, pokonując kolejne strony książki Sylvi Day "Mąż, którego nie znałam:.
Autorka pisze odważnym językiem, książka przesycona jest licznymi scenami erotycznymi. Czyta się szybko, wraz z przewracaniem kolejnych stron pojawiają się nowe pytania i niedopowiedzenia. Występuje wiele opisów, dzięki czemu możemy dokładnie wyobrazić sobie jak ubrani byli bohaterowie, jak się zachowywali a nawet jak wyglądały wnętrza ich mieszkań, pokoi w których przebywali. Historia mnie zaciekawiła, z niecierpliwością czekałam na rozwój wydarzeń. :) Książkę oceniam: 8/10.
Pewnie ma szanse, jeśli obie ze stron chcą takiego układu. Wszystko się komplikuje, kiedy w grę wchodzą uczucia. Bohater książki zakochuje się w swojej żonie. Postanawia zrobić wszystko, żeby także ona obdarzyła go uczuciem. Trudno jednak zdobyć zaufanie osoby, która została w przeszłości oszukana. Co łączy lady Pelharm i Gerarda? Wybujały apetyt seksualny, niechlubna reputacja. Obydwoje potrafią zabłysnąć w towarzystwie, urozmaicają swoje życie pozamałżeńskimi związkami...
Przychodzi moment, w którym Gerard uświadamia sobie, że kocha swoją żonę i chce zmienić układ, jaki ich łączy. Postanawia zakończyć romanse, obdarzyć lady Pelharm uczuciem, pokazać jej, czym tak na prawdę jest miłość. Chce pomóc zapomnieć jej o dawnych, niedających jej spokoju zdarzeniach. Sam także pragnie złagodzić ukłucie żalu w sercu, spowodowane popełnionymi błędami, których nie da się naprawić. Sytuacja mocno się komplikuje. Okazuje się, że jest wiele osób, które chcą stanąć na drodze do szczęścia bohaterów...
Czy demony przeszłości pozwolą na stworzenie szczęśliwej rodziny? Czy Isabel odwzajemnia uczucia męża? Czy Gerard będzie potrafił zachować wierność i okazać miłość swojej żonie? Na te pytania znajdziecie odpowiedź, pokonując kolejne strony książki Sylvi Day "Mąż, którego nie znałam:.
Autorka pisze odważnym językiem, książka przesycona jest licznymi scenami erotycznymi. Czyta się szybko, wraz z przewracaniem kolejnych stron pojawiają się nowe pytania i niedopowiedzenia. Występuje wiele opisów, dzięki czemu możemy dokładnie wyobrazić sobie jak ubrani byli bohaterowie, jak się zachowywali a nawet jak wyglądały wnętrza ich mieszkań, pokoi w których przebywali. Historia mnie zaciekawiła, z niecierpliwością czekałam na rozwój wydarzeń. :) Książkę oceniam: 8/10.
czytamysobie.blogspot.com 92ana, 2013-09-22
Mąż, którego nie znałam
Nie zakochać się w sobie. Nie zaprzepaścić szansy na idealne małżeństwo z rozsądku. To postanowienia najbardziej skandalicznej pary w Londynie: Gerarda Faulknera i Isabel, lady Pelharm. Czy taki związek ma szanse przetrwać?
Pewnie ma szanse, jeśli obie ze stron chcą takiego układu. Wszystko się komplikuje, kiedy w grę wchodzą uczucia. Bohater książki zakochuje się w swojej żonie. Postanawia zrobić wszystko, żeby także ona obdarzyła go uczuciem. Trudno jednak zdobyć zaufanie osoby, która została w przeszłości oszukana. Co łączy lady Pelharm i Gerarda? Wybujały apetyt seksualny, niechlubna reputacja. Obydwoje potrafią zabłysnąć w towarzystwie, urozmaicają swoje życie pozamałżeńskimi związkami...
Przychodzi moment, w którym Gerard uświadamia sobie, że kocha swoją żonę i chce zmienić układ, jaki ich łączy. Postanawia zakończyć romanse, obdarzyć lady Pelharm uczuciem, pokazać jej, czym tak na prawdę jest miłość. Chce pomóc zapomnieć jej o dawnych, niedających jej spokoju zdarzeniach. Sam także pragnie złagodzić ukłucie żalu w sercu, spowodowane popełnionymi błędami, których nie da się naprawić. Sytuacja mocno się komplikuje. Okazuje się, że jest wiele osób, które chcą stanąć na drodze do szczęścia bohaterów...
Czy demony przeszłości pozwolą na stworzenie szczęśliwej rodziny? Czy Isabel odwzajemnia uczucia męża? Czy Gerard będzie potrafił zachować wierność i okazać miłość swojej żonie? Na te pytania znajdziecie odpowiedź, pokonując kolejne strony książki Sylvi Day "Mąż, którego nie znałam:.
Autorka pisze odważnym językiem, książka przesycona jest licznymi scenami erotycznymi. Czyta się szybko, wraz z przewracaniem kolejnych stron pojawiają się nowe pytania i niedopowiedzenia. Występuje wiele opisów, dzięki czemu możemy dokładnie wyobrazić sobie jak ubrani byli bohaterowie, jak się zachowywali a nawet jak wyglądały wnętrza ich mieszkań, pokoi w których przebywali. Historia mnie zaciekawiła, z niecierpliwością czekałam na rozwój wydarzeń. :) Książkę oceniam: 8/10.
Pewnie ma szanse, jeśli obie ze stron chcą takiego układu. Wszystko się komplikuje, kiedy w grę wchodzą uczucia. Bohater książki zakochuje się w swojej żonie. Postanawia zrobić wszystko, żeby także ona obdarzyła go uczuciem. Trudno jednak zdobyć zaufanie osoby, która została w przeszłości oszukana. Co łączy lady Pelharm i Gerarda? Wybujały apetyt seksualny, niechlubna reputacja. Obydwoje potrafią zabłysnąć w towarzystwie, urozmaicają swoje życie pozamałżeńskimi związkami...
Przychodzi moment, w którym Gerard uświadamia sobie, że kocha swoją żonę i chce zmienić układ, jaki ich łączy. Postanawia zakończyć romanse, obdarzyć lady Pelharm uczuciem, pokazać jej, czym tak na prawdę jest miłość. Chce pomóc zapomnieć jej o dawnych, niedających jej spokoju zdarzeniach. Sam także pragnie złagodzić ukłucie żalu w sercu, spowodowane popełnionymi błędami, których nie da się naprawić. Sytuacja mocno się komplikuje. Okazuje się, że jest wiele osób, które chcą stanąć na drodze do szczęścia bohaterów...
Czy demony przeszłości pozwolą na stworzenie szczęśliwej rodziny? Czy Isabel odwzajemnia uczucia męża? Czy Gerard będzie potrafił zachować wierność i okazać miłość swojej żonie? Na te pytania znajdziecie odpowiedź, pokonując kolejne strony książki Sylvi Day "Mąż, którego nie znałam:.
Autorka pisze odważnym językiem, książka przesycona jest licznymi scenami erotycznymi. Czyta się szybko, wraz z przewracaniem kolejnych stron pojawiają się nowe pytania i niedopowiedzenia. Występuje wiele opisów, dzięki czemu możemy dokładnie wyobrazić sobie jak ubrani byli bohaterowie, jak się zachowywali a nawet jak wyglądały wnętrza ich mieszkań, pokoi w których przebywali. Historia mnie zaciekawiła, z niecierpliwością czekałam na rozwój wydarzeń. :) Książkę oceniam: 8/10.
czytamysobie.blogspot.com 92ana, 2013-09-22
Moc pewności siebie. Osiągaj zamierzone cele i poczuj siłę spełnienia
Do książki Tima Sandersa „Moc pewności siebie. Osiągaj zamierzone cele i poczuj siłę spełnienia” podeszłam z rezerwą: kolejny poradnik jakiegoś amerykańskiego guru, który będzie mi wciskał amerykańską receptę na cudowne życie, które mogę mieć na wyciągnięcie ręki, wystarczy że „uwierzę w siebie”. Ale, że ja książek po okładce nie oceniam (a okładka istotnie, nie jest czymś, co sprawę mogłoby uratować), przeczytałam pierwszy rozdział. I zostałam z autorem do końca.
Z poradnikami tego typu, jest tak, że zawsze można powiedzieć: znam to, nic nowego tutaj nie ma. Gdzieś tam mamy przekonanie, że aby wieść pełniejsze życie, niż robimy to już w tej chwili – będziemy potrzebować kaskaderskich wyczynów i wygibasów linoskoczka. Sanders już na pierwszych stronach książki, opowieścią o pewnej sytuacji, którą przeżył ze swoją babcią, zdaje się wyraźnie mówić - szczęście nie przychodzi ani w akompaniamencie fanfarów ani spektakularnych wybuchów w tle, a swojego położenia nie zmienisz w jedną noc, czytając jedną książkę. Za to go polubiłam.
Jedno pytanie na początek
Na niecałych 200 stronach, autor omawia siedem prostych reguł, które proponuje każdemu wprowadzić do swojego życia. „Czy jest coś, czego nie robisz, a co robiłeś w swoich najlepszych latach?” - Tim Sanders zadaje to pytanie pośrednio Czytelnikowi. Wniosek jest prosty – te rzeczy, które robiłeś w swoich najlepszych latach zadecydowały o tym, że to były Twoje najlepsze lata, nie na odwrót. Wróć do nich, a poczujesz się lepiej. Sanders namawia do starych dobrych przyzwyczajeń, a jeśli nie jesteśmy szczęśliwcami, którzy takie przyzwyczajenia mieli lub mają - pokazuje, jak to, co jemu kiedyś pomogło (wierzę mu w to) może pomóc każdemu. Tym bardziej wszystko jest wiarygodne, że zasady są proste i oczywiste. Kolejne siedem rozdziałów to siedem reguł, które autor proponuje do wykorzystania w drodze do pewności siebie. Czytam dalej – w regułach rozpoznaję swoje przekonania i znane mi prawdy, które stosuję, ale o części zapomniałam. Jak na przykład ta, żeby karmić swój umysł dobrymi rzeczami, a informacje, ludzi i źródła siejące zwątpienie omijać szerokim łukiem. Nic nowego, bez wybuchów i cyrkowych sztuczek.
Trudno było mi zrezygnować z wypisania tych reguł tutaj – ale jednak tego nie zrobię. Żeby odkryć nowe w nie nowych zasadach, tak jak ja, trzeba tę książkę przeczytać w całości, dać się Sandersowi poprowadzić przez jego poradniko-rozmowo-opowieść.
Chwila skupienia nad najprostszym
Autor nie namawia do robienia wszystkiego naraz, nie wypisuje recepty: przez pierwszy tydzień stosuj pierwszą regułe, w drugim tygodniu zacznij stosować drugą. To motywacyjna książka-poradnik, której NIE czyta się jak poradnik. Pisarz, w przeciwieństwie do wielu innych autorów podobnych książek, nie wciąga do Tajnego Kręgu Pewnych Siebie Ludzi, nie strzela w czytelnika hasłami: Tylko ze mną, tylko w taki sposób możesz to osiągnąć. Pokazuje, jak każdy w swoim tempie może wyciągnąć na światło dzienne swoją pewność siebie. Wbrew temu, że porad w stylu „to rób, tego unikaj” w książce nie brakuje, nie czułam się jak na tureckim kazaniu, a tego najbardziej się obawiałam otwierając ją po raz pierwszy.
Pomimo prostych reguł, których ogromną wagę stara się podkreślić autor, nie nazwałabym „Moc pewności siebie” książką, którą do końca czyta się łatwo. Aby móc zastanowić się nad tym, co autor chce przekazać, i co z tego dla mnie może wynikać, dobrze jest znaleźć chwile spokoju, w której można się skupić nad treścią tekstu. Nie namawiam też do czytania jej w jeden dzień – pewne informacje i przywołane przez Sandersa przykłady dobrze jest przełknąć, i przyłożyć do naszego życia – sprawdzić czy gość może mieć rację. Ja doszłam do tego, że ma i że lepiej się go posłuchać.
„Moc pewności siebie. Osiągaj zamierzone cele i poczuj siłę spełnienia” jest książką, która jeśli nie posłuży jako poradnik, może być dobrym motywatorem. Pokrzepiona niechorobliwym i nieudawanym optymizmem, który wygląda z kart lektury, zamykam książkę. Wiem, że wszystko o czym przed chwilą przypomniał mi Tim Sanders znam i kiedyś wiedziałam, że to działa. Wiem, co robić. Zrobię to.
Z poradnikami tego typu, jest tak, że zawsze można powiedzieć: znam to, nic nowego tutaj nie ma. Gdzieś tam mamy przekonanie, że aby wieść pełniejsze życie, niż robimy to już w tej chwili – będziemy potrzebować kaskaderskich wyczynów i wygibasów linoskoczka. Sanders już na pierwszych stronach książki, opowieścią o pewnej sytuacji, którą przeżył ze swoją babcią, zdaje się wyraźnie mówić - szczęście nie przychodzi ani w akompaniamencie fanfarów ani spektakularnych wybuchów w tle, a swojego położenia nie zmienisz w jedną noc, czytając jedną książkę. Za to go polubiłam.
Jedno pytanie na początek
Na niecałych 200 stronach, autor omawia siedem prostych reguł, które proponuje każdemu wprowadzić do swojego życia. „Czy jest coś, czego nie robisz, a co robiłeś w swoich najlepszych latach?” - Tim Sanders zadaje to pytanie pośrednio Czytelnikowi. Wniosek jest prosty – te rzeczy, które robiłeś w swoich najlepszych latach zadecydowały o tym, że to były Twoje najlepsze lata, nie na odwrót. Wróć do nich, a poczujesz się lepiej. Sanders namawia do starych dobrych przyzwyczajeń, a jeśli nie jesteśmy szczęśliwcami, którzy takie przyzwyczajenia mieli lub mają - pokazuje, jak to, co jemu kiedyś pomogło (wierzę mu w to) może pomóc każdemu. Tym bardziej wszystko jest wiarygodne, że zasady są proste i oczywiste. Kolejne siedem rozdziałów to siedem reguł, które autor proponuje do wykorzystania w drodze do pewności siebie. Czytam dalej – w regułach rozpoznaję swoje przekonania i znane mi prawdy, które stosuję, ale o części zapomniałam. Jak na przykład ta, żeby karmić swój umysł dobrymi rzeczami, a informacje, ludzi i źródła siejące zwątpienie omijać szerokim łukiem. Nic nowego, bez wybuchów i cyrkowych sztuczek.
Trudno było mi zrezygnować z wypisania tych reguł tutaj – ale jednak tego nie zrobię. Żeby odkryć nowe w nie nowych zasadach, tak jak ja, trzeba tę książkę przeczytać w całości, dać się Sandersowi poprowadzić przez jego poradniko-rozmowo-opowieść.
Chwila skupienia nad najprostszym
Autor nie namawia do robienia wszystkiego naraz, nie wypisuje recepty: przez pierwszy tydzień stosuj pierwszą regułe, w drugim tygodniu zacznij stosować drugą. To motywacyjna książka-poradnik, której NIE czyta się jak poradnik. Pisarz, w przeciwieństwie do wielu innych autorów podobnych książek, nie wciąga do Tajnego Kręgu Pewnych Siebie Ludzi, nie strzela w czytelnika hasłami: Tylko ze mną, tylko w taki sposób możesz to osiągnąć. Pokazuje, jak każdy w swoim tempie może wyciągnąć na światło dzienne swoją pewność siebie. Wbrew temu, że porad w stylu „to rób, tego unikaj” w książce nie brakuje, nie czułam się jak na tureckim kazaniu, a tego najbardziej się obawiałam otwierając ją po raz pierwszy.
Pomimo prostych reguł, których ogromną wagę stara się podkreślić autor, nie nazwałabym „Moc pewności siebie” książką, którą do końca czyta się łatwo. Aby móc zastanowić się nad tym, co autor chce przekazać, i co z tego dla mnie może wynikać, dobrze jest znaleźć chwile spokoju, w której można się skupić nad treścią tekstu. Nie namawiam też do czytania jej w jeden dzień – pewne informacje i przywołane przez Sandersa przykłady dobrze jest przełknąć, i przyłożyć do naszego życia – sprawdzić czy gość może mieć rację. Ja doszłam do tego, że ma i że lepiej się go posłuchać.
„Moc pewności siebie. Osiągaj zamierzone cele i poczuj siłę spełnienia” jest książką, która jeśli nie posłuży jako poradnik, może być dobrym motywatorem. Pokrzepiona niechorobliwym i nieudawanym optymizmem, który wygląda z kart lektury, zamykam książkę. Wiem, że wszystko o czym przed chwilą przypomniał mi Tim Sanders znam i kiedyś wiedziałam, że to działa. Wiem, co robić. Zrobię to.
mamopracuj.pl Bianka Lesik, 2013-05-23
Schudnij z Kaizen
Początkowo podeszłam do KAIZEN jak do kolejnej książki o odchudzaniu. Brnąc przez kolejne strony zdałam sobie sprawę, że to zupełnie inna książka, baaardzo różni się od innych pozycji jakie miałam okazję już przeczytać :) ma swoje specyficzne i mądre przesłanie.
Autor nie zachęca do ważenia się ani też do stosowania diety. Mimo, że jest mężczyzną to także zmagał się z wagą. Podszedł do tego tematu bardziej pod kątem przemyśleń i zdrowego rozsądku. Z książki możemy się m.in dowiedzieć dlaczego pewnego dnia zapragnął schudnąć. Czytamy krok po kroku jakie zmiany zauważył w swoim ciele kiedy ważył bardzo dużo i kiedy ważył coraz mniej.
Metoda Kaizen nie wymaga od nas wysiłku, wobec tego nie czujemy się nią zmęczeni. Autor zachęca do ruchu ale nie karze nam biec maratonów lecz krok po kroku opisuje jak się przygotować do aktywności fizycznej. Na co zwrócić uwagę, żeby się nie przeziębić i nie dostać skurczu mięśni. Jaką aktywność fizyczną wybrać dla konkretnej osoby.
Autor nie zachęca też do katowania się ani dietami, ani ćwiczeniami na siłowni. Pewnego dnia zrozumiał, że katorga jaką sobie funduje dzięki dietom i wysiłkowi nie pozwala mu tak żyć. Organizm najzwyczajniej w świecie chce odpocząć, chce wziąć urlop od maltretowania się. Metoda Kaizen jest prosta aczkolwiek bardzo inteligentnie pomyślana, daje wiele energii i nie stawia przed nami celów nie do osiągnięcia. Autor namawia do zmiany sposobu myślenia oraz stylu życia - muszę przyznać, że bardzo mi zaimponował wieloma swoimi pomysłami. Według mnie to świetna książka, którą przeczytacie jednym tchem. Po jej przeczytaniu musiałam obgadać wszystko z mężem i mamą, czułam wielką potrzebę podzielenia się niektórymi trikami z innymi np. Trik z wodą :).
Autor pisze o wszystkim na własnym przykładzie, jak sam doszedł do pewnych wniosków. KAIZEN niesie pozytywne przesłanie dla każdego kto chce czuć się ze sobą dobrze :).
Książka zawiera około 200 stron i jest podzielona na logiczne i przydatne rozdziały. Bardzo polecam !
Autor nie zachęca do ważenia się ani też do stosowania diety. Mimo, że jest mężczyzną to także zmagał się z wagą. Podszedł do tego tematu bardziej pod kątem przemyśleń i zdrowego rozsądku. Z książki możemy się m.in dowiedzieć dlaczego pewnego dnia zapragnął schudnąć. Czytamy krok po kroku jakie zmiany zauważył w swoim ciele kiedy ważył bardzo dużo i kiedy ważył coraz mniej.
Metoda Kaizen nie wymaga od nas wysiłku, wobec tego nie czujemy się nią zmęczeni. Autor zachęca do ruchu ale nie karze nam biec maratonów lecz krok po kroku opisuje jak się przygotować do aktywności fizycznej. Na co zwrócić uwagę, żeby się nie przeziębić i nie dostać skurczu mięśni. Jaką aktywność fizyczną wybrać dla konkretnej osoby.
Autor nie zachęca też do katowania się ani dietami, ani ćwiczeniami na siłowni. Pewnego dnia zrozumiał, że katorga jaką sobie funduje dzięki dietom i wysiłkowi nie pozwala mu tak żyć. Organizm najzwyczajniej w świecie chce odpocząć, chce wziąć urlop od maltretowania się. Metoda Kaizen jest prosta aczkolwiek bardzo inteligentnie pomyślana, daje wiele energii i nie stawia przed nami celów nie do osiągnięcia. Autor namawia do zmiany sposobu myślenia oraz stylu życia - muszę przyznać, że bardzo mi zaimponował wieloma swoimi pomysłami. Według mnie to świetna książka, którą przeczytacie jednym tchem. Po jej przeczytaniu musiałam obgadać wszystko z mężem i mamą, czułam wielką potrzebę podzielenia się niektórymi trikami z innymi np. Trik z wodą :).
Autor pisze o wszystkim na własnym przykładzie, jak sam doszedł do pewnych wniosków. KAIZEN niesie pozytywne przesłanie dla każdego kto chce czuć się ze sobą dobrze :).
Książka zawiera około 200 stron i jest podzielona na logiczne i przydatne rozdziały. Bardzo polecam !
madziakowo.blogspot.com 2013-09-24
Świat florystyki. Sztuka układania i fotografowania kwiatów
"Świat florystyki..." Już sam tytuł zachęca, by zapoznać się z treścią książki,
tajemnicą, którą możemy odkrywać strona po stronie..
utorka zachęca, żeby spróbować swoich sił w układaniu bukietów czy kompozycji kwiatowych.
Książka nie jest jedynie dla profesjonalistów. Dowiadujemy się z niej jak upiększyć własny pokój, stół.. Okazuje się, że sami możemy stworzyć dzieła, które rozjaśnią i ożywią wnętrze domu.
Książka inspiruje do działania. Znajduje się w niej wiele kolorowych zdjęć, zachęcających do przygotowywania własnych pomysłów.
Okazuje się, że każda pora roku ma nam do zaoferowania wiele skarbów, które możemy wykorzystać w realizacji swoich projektów.
Czasem zastanawiamy się jakie dekoracje wybrać. Wchodzimy do sklepów, wydajemy pieniądze na ozdoby, które możemy zrobić sami.. A własnoręcznie wykonane kompozycje prezentują się znacznie ciekawiej. Z taką książką pomysłów na pewno nie braknie. :)
Co jeszcze tutaj znajdziemy? Florystyczne pakowanie prezentów.
Brzmi ciekawie? Zamiast zwyczajnych torebek na prezenty możemy postawić na oryginalne zdobienia.
Wystarczy tylko papier do pakowania i kilka niewielkich ozdób czy kwiatów.
"Świat florystyki.." bardzo mnie zainteresował. Zdobywamy tutaj wiedzę nie tylko na temat materiałów i narzędzi florystycznych, ale także podstawy teoretyczne. Uczymy się komponować barwy i formy, wykorzystujemy techniki pracy z kwiatami.
W tworzeniu dekoracji możemy wykorzystać nie tylko kwiaty, ale także owoce, warzywa, jesienne liście. Książka zawiera cenne wskazówki, które możemy wykorzystać przy robieniu zdjęć. Mowa jest o najczęściej popełnianych błędach podczas fotografowania. Uczymy się jak wykorzystać światło i w jaki sposób dobrać tło. Podoba mi się sposób w jaki autorka przekazuje informacje. Wszystko napisane jest jasno, rady udzielane są krok po kroku. Mamy wiele przykładów zdjęć poprawnie zrobionej fotografii.
Jakie jeszcze są plusy przeczytania tej książki? Bez problemów będziemy potrafili nazwać poszczególne kwiaty. Autorka przedstawia kolejne rośliny na zdjęciach wraz z podpisami. Jeśli ktoś zastanawia się nad oczyszczaniem kwiatów z liści, pędów i kolców, oraz chce przydłużyć ich świeżość powinien zapoznać się z rozdziałem o tej tematyce. :) Najbardziej podobają mi się przykłady poszczególnych ozdób, które proponuje nam autorka.
Tak jak na zdjęciu poniżej: piórka, wiklina, skorupki kurzych jaj. Wykorzystać można wszystko!
Myślę, że po zapoznaniu się z książką Agnieszki Zakrzewskiej zagadnienia z zakresu florystyki znacznie Wam się rozjaśnią. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak obszerny jest to temat. Książka zawiera nie tylko kolorowe zdjęcia, ale także rysunki pomocnicze obrazujące np. możliwości rozmieszczenia kwiatów.
Przekonałam Was? Mam nadzieję. Dotąd nie interesowałam się florystyką, ale przekonałam się, że sztuka układania i fotografowania kwiatów może być naprawdę ciekawa.
Jeszcze na pewno nie raz wrócę do tej pozycji i szczerze polecam. :)
tajemnicą, którą możemy odkrywać strona po stronie..
utorka zachęca, żeby spróbować swoich sił w układaniu bukietów czy kompozycji kwiatowych.
Książka nie jest jedynie dla profesjonalistów. Dowiadujemy się z niej jak upiększyć własny pokój, stół.. Okazuje się, że sami możemy stworzyć dzieła, które rozjaśnią i ożywią wnętrze domu.
Książka inspiruje do działania. Znajduje się w niej wiele kolorowych zdjęć, zachęcających do przygotowywania własnych pomysłów.
Okazuje się, że każda pora roku ma nam do zaoferowania wiele skarbów, które możemy wykorzystać w realizacji swoich projektów.
Czasem zastanawiamy się jakie dekoracje wybrać. Wchodzimy do sklepów, wydajemy pieniądze na ozdoby, które możemy zrobić sami.. A własnoręcznie wykonane kompozycje prezentują się znacznie ciekawiej. Z taką książką pomysłów na pewno nie braknie. :)
Co jeszcze tutaj znajdziemy? Florystyczne pakowanie prezentów.
Brzmi ciekawie? Zamiast zwyczajnych torebek na prezenty możemy postawić na oryginalne zdobienia.
Wystarczy tylko papier do pakowania i kilka niewielkich ozdób czy kwiatów.
"Świat florystyki.." bardzo mnie zainteresował. Zdobywamy tutaj wiedzę nie tylko na temat materiałów i narzędzi florystycznych, ale także podstawy teoretyczne. Uczymy się komponować barwy i formy, wykorzystujemy techniki pracy z kwiatami.
W tworzeniu dekoracji możemy wykorzystać nie tylko kwiaty, ale także owoce, warzywa, jesienne liście. Książka zawiera cenne wskazówki, które możemy wykorzystać przy robieniu zdjęć. Mowa jest o najczęściej popełnianych błędach podczas fotografowania. Uczymy się jak wykorzystać światło i w jaki sposób dobrać tło. Podoba mi się sposób w jaki autorka przekazuje informacje. Wszystko napisane jest jasno, rady udzielane są krok po kroku. Mamy wiele przykładów zdjęć poprawnie zrobionej fotografii.
Jakie jeszcze są plusy przeczytania tej książki? Bez problemów będziemy potrafili nazwać poszczególne kwiaty. Autorka przedstawia kolejne rośliny na zdjęciach wraz z podpisami. Jeśli ktoś zastanawia się nad oczyszczaniem kwiatów z liści, pędów i kolców, oraz chce przydłużyć ich świeżość powinien zapoznać się z rozdziałem o tej tematyce. :) Najbardziej podobają mi się przykłady poszczególnych ozdób, które proponuje nam autorka.
Tak jak na zdjęciu poniżej: piórka, wiklina, skorupki kurzych jaj. Wykorzystać można wszystko!
Myślę, że po zapoznaniu się z książką Agnieszki Zakrzewskiej zagadnienia z zakresu florystyki znacznie Wam się rozjaśnią. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak obszerny jest to temat. Książka zawiera nie tylko kolorowe zdjęcia, ale także rysunki pomocnicze obrazujące np. możliwości rozmieszczenia kwiatów.
Przekonałam Was? Mam nadzieję. Dotąd nie interesowałam się florystyką, ale przekonałam się, że sztuka układania i fotografowania kwiatów może być naprawdę ciekawa.
Jeszcze na pewno nie raz wrócę do tej pozycji i szczerze polecam. :)
czytamysobie.blogspot.com 92ana, 2013-08-25