Recenzje
Niebo w kolorze indygo. Chiny z dala od wielkiego miasta
Wojciech Cejrowski bardzo trafnie zauważył kiedyś, że „Dwoje ludzi patrzy na to samo, a widzi dwie różne rzeczy – oto niezgłębiona tajemnica ludzkiej duszy.” "Niebo w kolorze indygo" świetnie mi się czytało porównując relację Anny Jaklewicz z "Blondynką w Chinach" Beaty Pawlikowskiej, którą niedawno miałem przyjemność czytać. Dwie podróżniczki dogłębnie zapoznawały się z Państwem Środka. Ich relacje są jednak zupełnie inne. Dwie kobiety patrzyły na to samo państwo, ale każda z nich zwróciła uwagę na coś innego i przywiozła do Polski inny obraz Chin. W efekcie te dwie relacje z podróży diametralnie się różnią.
Ciekawym pomysłem, który należy niewątpliwie uznać za sukces Anny Jaklewicz jest dobór opisywanych miejsc. Większość relacji podróżniczych (a także wycieczek) nie wykracza poza schematy typu Pekin-Wielki Mur Chiński-Terakotowa Armia. Autorka proponuje podróż poprzez chińskie wioski i bezdroża. Noce pod krystalicznym niebem w kolorze indygo i spokojne ryżowe pola. Ludowe tradycje i kulturę grup etnicznych. Poza niebanalną tematyką warto zatrzymać się na chwilę przy języku, którym posługuje się autorka. Niewiele znajdziemy w nim ekspresji, emocjonalnych uniesień czy dygresji (które czytelnicy mogą kojarzyć ze stylem chociażby Beaty Pawlikowskiej). Relacja Anny Jaklewicz jest rzeczowa i konkretna. Nie twierdzę oczywiście, że jest to jednoznaczna zaleta czy wada. Każdy czytelnik powinien zdecydować, który styl bardziej do niego przemawia. Doskonałym uzupełnieniem tekstu jest kolekcja bardzo dobrej jakości fotografii. Pewna część jest w dużej rozdzielczości, drukowana na dwóch stronach.
Zachęcam do lektury książki Anny Jaklewicz chociażby po to, aby porównać go z obrazem Chin ukazanym przez Beatę Pawlikowską w "Blondynce w Chinach". Spojrzenie na to samo państwo, ale z dwóch różnych punktów widzenia jest rozwijające i pozwala wyrobić sobie własną opinię na temat Państwa Środka. Poza tym "Niebo w kolorze indygo" jest wciągającą pozycją, dzięki której można nie tylko dowiedzieć się co nieco o kulturze mniejszych grup etnicznych Chin, ale zwyczajnie odprężyć się i przenieść się w świat, w którym człowiek zasypia się i budzi pod niezwykłym niebem w kolorze indygo.
Ciekawym pomysłem, który należy niewątpliwie uznać za sukces Anny Jaklewicz jest dobór opisywanych miejsc. Większość relacji podróżniczych (a także wycieczek) nie wykracza poza schematy typu Pekin-Wielki Mur Chiński-Terakotowa Armia. Autorka proponuje podróż poprzez chińskie wioski i bezdroża. Noce pod krystalicznym niebem w kolorze indygo i spokojne ryżowe pola. Ludowe tradycje i kulturę grup etnicznych. Poza niebanalną tematyką warto zatrzymać się na chwilę przy języku, którym posługuje się autorka. Niewiele znajdziemy w nim ekspresji, emocjonalnych uniesień czy dygresji (które czytelnicy mogą kojarzyć ze stylem chociażby Beaty Pawlikowskiej). Relacja Anny Jaklewicz jest rzeczowa i konkretna. Nie twierdzę oczywiście, że jest to jednoznaczna zaleta czy wada. Każdy czytelnik powinien zdecydować, który styl bardziej do niego przemawia. Doskonałym uzupełnieniem tekstu jest kolekcja bardzo dobrej jakości fotografii. Pewna część jest w dużej rozdzielczości, drukowana na dwóch stronach.
Zachęcam do lektury książki Anny Jaklewicz chociażby po to, aby porównać go z obrazem Chin ukazanym przez Beatę Pawlikowską w "Blondynce w Chinach". Spojrzenie na to samo państwo, ale z dwóch różnych punktów widzenia jest rozwijające i pozwala wyrobić sobie własną opinię na temat Państwa Środka. Poza tym "Niebo w kolorze indygo" jest wciągającą pozycją, dzięki której można nie tylko dowiedzieć się co nieco o kulturze mniejszych grup etnicznych Chin, ale zwyczajnie odprężyć się i przenieść się w świat, w którym człowiek zasypia się i budzi pod niezwykłym niebem w kolorze indygo.
librimagistri.blogspot.com 2013-10-17
Pies wojny. Jak oficer SAS stał się pionkiem w afrykańskiej wojnie o ropę
W obecnych czasach ciągle się słyszy o konfliktach zbrojnych, zamieszkach czy wojnach prowadzonych na całym świecie. W książce „Pies wojny. Jak oficer SAS stał się pionkiem w afrykańskiej wojnie o ropę” Simona Manna dowiemy się więcej o tym, jak od środka wyglądają takie batalie. Autor i zarazem bohater tej lektury w ciekawy i barwny sposób przybliża nam mechanizmy rządzące militarnym światem, gdzie zawiłe zależności, tajne układy i rozgrywki na najwyższym szczeblu są podstawą funkcjonowania. Właśnie dlatego powyższa książka jest ważna i potrzebna. Autor, to były oficer SAS, który wraz z grupą żołnierzy planował przeprowadzić atak na brutalnego dyktatora Gwinei Równikowej, Teodora Obianga. I choć misja była przygotowana szczegółowo a jej powodzenie prawie pewne, to jednak akcja się nie udała i skutkowała aresztowaniem Simona Manna oraz jego zamknięciem w więzieniu o zaostrzonym rygorze w Zimbabwe. Nasz bohater jawnie i głośno mówi, że chodziło o ropę naftową a co za tym idzie ogromne pieniądze i że CIA dogadała się w tej sprawie z dyktatorem. Zagłębimy się w świat najemników i szpiegów, przyjrzymy się spiskom, krętactwom politycznym czy też walce o dostęp do ropy, zwanej czarnym złotem nie bez przyczyny. Sam tytuł jest bardzo wymowny, bowiem właśnie w taki sposób bohater nazywa siebie samego. Pies wojny. Przerażające, ale i szczere. Od strony technicznej przyznaję, że jest to bardzo rzetelna, profesjonalna publikacja, która zawiera oprócz szczegółów i ciekawostek, również mapki, zdjęcia, ryciny, fotografie autora z różnych wypraw a także fragmenty ważnych dokumentów. Bardziej specjalistyczne słownictwo i skróty zawarto w glosariuszu na końcu lektury. Książka interesująca nie tylko dla miłośników polityczno-wojskowej tematyki, ale również dla wszystkich, którzy cenią opowieści na faktach. Historia pisana przez samo życie, prawdziwa do bólu i bez mydlenia oczu. Polecam! Nie tylko dla mężczyzn:).
kasandra-85.blogspot.com 2013-10-18
Sekrety cyfrowej ciemni Scotta Kelby'ego. Edycja i obróbka zdjęć w programie Adobe Photoshop Lightroom 4
Ten Autor to już instytucja. Jego książki rozchodzą się w milionowych nakładach, i to nie jest przypadek, ja sam mam kilka. „Edycja i obróbka zdjęć w programie Adobe Photoshop Lightroom 4” to już kolejna książka z tej serii. Autor opisuje nie tylko sam program, ale praktyczne aspekty jego wykorzystania. Całość została podzielona na dość czytelnie nazwane rozdziały, których tytuły odnoszą się do nazewnictwa stosowanego w samym programie. Ułatwia to dość łatwe odnalezienie odpowiedniego tematu i zgłębienie go w kilku prostych krokach. Układ książki znany z poprzednich wydań, w połączeniu z dość barwnym stylem pisania autora sprawia, że chętnie się do tej książki zagląda.
Osobiście lubię praktyczność poruszanych tematów, np. jak zsynchronizować katalogi Lightroom’a na laptopie i komputerze stacjonarnym, jak użyć danego narzędzia w niestandardowym zastosowaniu np.: artystyczne możliwości narzędzia Adjustment Brush, czy też bardzo praktyczne opisy postępowania – od sesji do odbitki. Pozwala to zapoznać się nie tylko z tym co w programie istotne, ale również efektywnie z niego korzystać.
Książka jest dość bogato ilustrowana, ułatwia to szybkie zorientowanie się gdzie szukać opisywane funkcje w samym programie. Opisy w stopce strony pozwalają nie zginąć w mnogości poruszanych tematów, oraz w dość przejrzysty sposób przybliżają to, czego dany rozdział dotyczy.
Okładka miękka – mogłaby być twarda, szczególnie że to książka do której się wraca i to dość często. Papier, jakość druku i reprodukcja zdjęć na najwyższym poziomie. Tłumaczenie autorstwa Pana Piotra Cieślaka ułatwia czytanie, szczególnie zwraca uwagę dbałość o terminy związane z fotografią i samym programem.
Na rynku jest wiele książek poświęconych Lightroom’owi które warto mieć, jednak książki Scotta Kelby’ego są po prostu inne i w tym ich siła. Bez nich wiedza o programie była by niepełna, a dojście do niektórych rozwiązań nieporównywalnie dłuższe.
Na co dzień prowadzę warsztaty z Lightrooma, sam korzystam z książek Scotta Kelby’ego, polecam je również innym.
Osobiście lubię praktyczność poruszanych tematów, np. jak zsynchronizować katalogi Lightroom’a na laptopie i komputerze stacjonarnym, jak użyć danego narzędzia w niestandardowym zastosowaniu np.: artystyczne możliwości narzędzia Adjustment Brush, czy też bardzo praktyczne opisy postępowania – od sesji do odbitki. Pozwala to zapoznać się nie tylko z tym co w programie istotne, ale również efektywnie z niego korzystać.
Książka jest dość bogato ilustrowana, ułatwia to szybkie zorientowanie się gdzie szukać opisywane funkcje w samym programie. Opisy w stopce strony pozwalają nie zginąć w mnogości poruszanych tematów, oraz w dość przejrzysty sposób przybliżają to, czego dany rozdział dotyczy.
Okładka miękka – mogłaby być twarda, szczególnie że to książka do której się wraca i to dość często. Papier, jakość druku i reprodukcja zdjęć na najwyższym poziomie. Tłumaczenie autorstwa Pana Piotra Cieślaka ułatwia czytanie, szczególnie zwraca uwagę dbałość o terminy związane z fotografią i samym programem.
Na rynku jest wiele książek poświęconych Lightroom’owi które warto mieć, jednak książki Scotta Kelby’ego są po prostu inne i w tym ich siła. Bez nich wiedza o programie była by niepełna, a dojście do niektórych rozwiązań nieporównywalnie dłuższe.
Na co dzień prowadzę warsztaty z Lightrooma, sam korzystam z książek Scotta Kelby’ego, polecam je również innym.
Szczecin czyta Artur Magdziarz AFRP, 2013-10-20
Obudzone pragnienia
Miałam już okazję poznać twórczość Sylvii June Day i bardzo przyjemnie wspominam czas, który spędziłam na lekturze jej książek. Właśnie dlatego nie mogłam przejść obojętnie wobec niedawno wydanej pozycji o wymownym tytule „Obudzone pragnienia”. Przenosimy się do XIX-wiecznej Anglii. Główną bohaterką jest Jessika, młoda arystokratka, która wychowywała się w czasach, gdzie trzeba było podporządkować się wyśrubowanym zasadom, normom i sztywnej etykiecie. Rola kobiety jest jasna i prosta, więc nasza bohaterka musi jej sprostać. Chowa skrzętnie swoje rozbudzone pragnienia i za wszelką cenę chce być przykładną damą i dobrą żoną. Ale spychane w głąb nadzieje i potrzeby wychodzą na jaw, gdy zostaje wdową i trafia na pokład statku. To właśnie tam spotyka przystojnego Alistaira, dżentelmena, którego w przeszłości widziała w krępującej sytuacji. To wydarzenie odcisnęło na niej niezatarte wspomnienie i rzutowało na dalsze losy. Teraz, w jego ramionach, ze snu budzi się dzikie pożądanie i stłamszone fantazje. Czasami od marzeń do rzeczywistości krótka droga, więc uważaj czego sobie życzysz... Kolejna niesamowicie gorąca książka pisarki! Czas i miejsce akcji dobrano genialne a duch epoki autorka oddała ze szczegółami i wszelkimi niuansami. Do tego warto wspomnieć o stylizowanym na dawne czasy języku i lekkim stylu, które robią niemałe wrażenie. Nie musicie też obawiać się wulgarnych scen, bowiem historia tętni erotyzmem i zmysłowością na dobrym poziomie. Oczywiście jest to romans historyczny, jednak seks nie będzie jedynym wątkiem, wokół którego będzie się wszystko kręcić. Pisarka postarała się o dobrą kreację pierwszoplanowych bohaterów i uwzględniła targające nimi wątpliwości, emocje i oczekiwania względem siebie i przyszłości. Jeżeli liczycie na namiętną i pikantną opowieść, to koniecznie musicie sięgnąć po „Obudzone pragnienia”!
kasandra-85.blogspot.com 2013-10-16
Obudzone pragnienia
Miałam już okazję poznać twórczość Sylvii June Day i bardzo przyjemnie wspominam czas, który spędziłam na lekturze jej książek. Właśnie dlatego nie mogłam przejść obojętnie wobec niedawno wydanej pozycji o wymownym tytule „Obudzone pragnienia”. Przenosimy się do XIX-wiecznej Anglii. Główną bohaterką jest Jessika, młoda arystokratka, która wychowywała się w czasach, gdzie trzeba było podporządkować się wyśrubowanym zasadom, normom i sztywnej etykiecie. Rola kobiety jest jasna i prosta, więc nasza bohaterka musi jej sprostać. Chowa skrzętnie swoje rozbudzone pragnienia i za wszelką cenę chce być przykładną damą i dobrą żoną. Ale spychane w głąb nadzieje i potrzeby wychodzą na jaw, gdy zostaje wdową i trafia na pokład statku. To właśnie tam spotyka przystojnego Alistaira, dżentelmena, którego w przeszłości widziała w krępującej sytuacji. To wydarzenie odcisnęło na niej niezatarte wspomnienie i rzutowało na dalsze losy. Teraz, w jego ramionach, ze snu budzi się dzikie pożądanie i stłamszone fantazje. Czasami od marzeń do rzeczywistości krótka droga, więc uważaj czego sobie życzysz... Kolejna niesamowicie gorąca książka pisarki! Czas i miejsce akcji dobrano genialne a duch epoki autorka oddała ze szczegółami i wszelkimi niuansami. Do tego warto wspomnieć o stylizowanym na dawne czasy języku i lekkim stylu, które robią niemałe wrażenie. Nie musicie też obawiać się wulgarnych scen, bowiem historia tętni erotyzmem i zmysłowością na dobrym poziomie. Oczywiście jest to romans historyczny, jednak seks nie będzie jedynym wątkiem, wokół którego będzie się wszystko kręcić. Pisarka postarała się o dobrą kreację pierwszoplanowych bohaterów i uwzględniła targające nimi wątpliwości, emocje i oczekiwania względem siebie i przyszłości. Jeżeli liczycie na namiętną i pikantną opowieść, to koniecznie musicie sięgnąć po „Obudzone pragnienia”!
kasandra-85.blogspot.com 2013-10-16
System Białoruś
O Białorusi wiemy mniej więcej tyle – rządzi nią „ostatni dyktator Europy” i panuje tam straszliwy zamordyzm. Niewiele więcej. Dzięki książce Andrzeja Poczobuta – dziennikarza i opozycjonisty możemy się przekonać, skąd się wziął Łukaszenka i jak zdobył absolutną władzę na Białorusi.
Wiedza przeciętnego Polaka o początkach rządów Alaksandra Łukaszenki jest nadzwyczaj mizerna. A historia tego byłego komsomolca i dyrektora sowchozu to prawdziwy polityczny thriller z nieopisaną ambicją i nie przebieraniem w środkach w tle. Poczobut krok po kroku śledzi jego karierę od niespełnionego aparatczyka, przez nikomu nieznanego deputowanego Rady Najwyższej Republiki Białoruś po gwiazdę białoruskiej polityki i wreszcie niepodzielnie panującego prezydenta.
Autor pokazuje Łukaszenkę jako człowieka o niezwykłym instynkcie politycznym, arcydemagoga, który w przeciwieństwie do swoich przeciwników rozumiał nastroje społeczne i umiał je umiejętnie wykorzystać. Kiedy po pierwszym zachłyśnięciu się wolnością wśród Białorusinów narastało rozczarowanie niepodległością jak mało kto potrafił tak zagrać na społecznych emocjach wypowiadając walkę z korupcją i głosząc hasła powrotu do idei Związku Radzieckiego. Kiedy bardziej wytrawni politycy – postkomunistyczny premier Wiaczasłau Kiebicz i lider największej partii opozycyjnej Zianon Pazniak tracili siły na wzajemne przepychanki, Łukaszenka potrafił rozegrać ich spory z korzyścią dla siebie, sukcesywnie rosnąc w siłę. Jednocześnie przez długi czas parlamentarni wyjadacze traktowali go jako niegroźnego „wujek ze wsi”. Ta ignorancja miała ich potem zgubić, kiedy Alaksadr Ryhorowicz został już prezydentem i zaczął swoją wendetę połączoną z umacnianiem autorytarnej władzy.
Książka imponuje mrówczą pracą wykonaną przez Poczobuta, który przytacza dziesiątki mniej lub bardziej znanych faktów oraz cytatów z najważniejszych postaci białoruskiej sceny politycznej, do których udało się dotrzeć autorowi. Nic jednak lepiej nie ilustruje sytuacji za naszą wschodnią granicą niż barwne i często nieprzemyślane wypowiedzi samego Łukaszenki, które Poczobut obficie przytacza. Dzięki temu wszystkiemu ta w gruncie rzeczy niezbyt obszerna praca (raptem 250 stron) staje się najbardziej wyczerpującą pozycją wśród dostępnych w Polsce prac poświęconych Białorusi i jej przywódcy, która pozwala łatwo zrozumieć, jakie żywioły doprowadziły Łukaszenkę do władzy i jak udało mu się ją utrzymać.
Wiedza przeciętnego Polaka o początkach rządów Alaksandra Łukaszenki jest nadzwyczaj mizerna. A historia tego byłego komsomolca i dyrektora sowchozu to prawdziwy polityczny thriller z nieopisaną ambicją i nie przebieraniem w środkach w tle. Poczobut krok po kroku śledzi jego karierę od niespełnionego aparatczyka, przez nikomu nieznanego deputowanego Rady Najwyższej Republiki Białoruś po gwiazdę białoruskiej polityki i wreszcie niepodzielnie panującego prezydenta.
Autor pokazuje Łukaszenkę jako człowieka o niezwykłym instynkcie politycznym, arcydemagoga, który w przeciwieństwie do swoich przeciwników rozumiał nastroje społeczne i umiał je umiejętnie wykorzystać. Kiedy po pierwszym zachłyśnięciu się wolnością wśród Białorusinów narastało rozczarowanie niepodległością jak mało kto potrafił tak zagrać na społecznych emocjach wypowiadając walkę z korupcją i głosząc hasła powrotu do idei Związku Radzieckiego. Kiedy bardziej wytrawni politycy – postkomunistyczny premier Wiaczasłau Kiebicz i lider największej partii opozycyjnej Zianon Pazniak tracili siły na wzajemne przepychanki, Łukaszenka potrafił rozegrać ich spory z korzyścią dla siebie, sukcesywnie rosnąc w siłę. Jednocześnie przez długi czas parlamentarni wyjadacze traktowali go jako niegroźnego „wujek ze wsi”. Ta ignorancja miała ich potem zgubić, kiedy Alaksadr Ryhorowicz został już prezydentem i zaczął swoją wendetę połączoną z umacnianiem autorytarnej władzy.
Książka imponuje mrówczą pracą wykonaną przez Poczobuta, który przytacza dziesiątki mniej lub bardziej znanych faktów oraz cytatów z najważniejszych postaci białoruskiej sceny politycznej, do których udało się dotrzeć autorowi. Nic jednak lepiej nie ilustruje sytuacji za naszą wschodnią granicą niż barwne i często nieprzemyślane wypowiedzi samego Łukaszenki, które Poczobut obficie przytacza. Dzięki temu wszystkiemu ta w gruncie rzeczy niezbyt obszerna praca (raptem 250 stron) staje się najbardziej wyczerpującą pozycją wśród dostępnych w Polsce prac poświęconych Białorusi i jej przywódcy, która pozwala łatwo zrozumieć, jakie żywioły doprowadziły Łukaszenkę do władzy i jak udało mu się ją utrzymać.
se.pl Tomasz Walczak