ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Everest. Góra Gór

Na Evereście byłam już parę razy, jednak zawsze w towarzystwie mężczyzn.
Z Leszkiem Cichym, Krzysztofem Wielickim i Bear Grylls'em.
To co, że literacko!
Gdy dowiedziałam się, że znana z wielu przedsięwzięć podróżniczych- Monika Witkowska, zabiera w podróż chętnych czytelników, nie wahałam się ani chwili.

Czy książka "Everest. Góra Gór" powstała tylko dlatego, że autorka weszła na tytułowy szczyt? Nie tylko.
„Z drugiej strony nie tylko o szczyt chodziło- nie mniej ważna była chęć poznania atmosfery Everestu i zweryfikowania różnych informacji, sprawdzenia jak organizm zachowuje się na takich wysokościach, a potem podzielenie się wrażeniami i spostrzeżeniami z tymi, których to interesuje”. (str. 20)

Czy udało się zrealizować założenia?
Zdecydowanie tak!

Książka to nie tylko swoisty dziennik, który zabiera nas w podróż- zanim ta jeszcze się zaczęła- a więc do czasów, gdy Everest był w zasięgu ręki, wiele lat wcześniej.

Towarzyszymy autorce od momentu, gdy szansa pojawia się na nowo poprzez okres żmudnych przygotowań, do momentu, gdy - z przyczyn finansowych - wyprawa staje pod solidnym znakiem zapytania.

Jeśli liczymy na szybki atak szczytowy i satysfakcję po lekturze ponad 300 stron, to musimy się uzbroić w cierpliwość, bodaj jedną z ważniejszych cech zdobywcy.

Narracja widzie nas niespiesznie przez cały proces, strona za stroną, nie pozwalając na nudę.
Co parę kartek pojawiają się ciekawostki, rzeczowe informacje jak np.: „czego się nie wie o Hillarym?”, „jak wysoki jest Everest, spór o wysokość”, „ cichy zabójca- choroba wysokościowa” czy dość zaskakujący : „wyścig seniorów, czyli o szczytowaniu seniorów”.

Autorka to konkretna babka, dla której nie ma tematów tabu.
Nie kreuje się na silniejszą niż jest, nie boi mówić o kryzysach, tęsknocie, strachu, śmieciach, których w górach przybywa i fizjologii!
Mówi wprost o śmierci w górach, zasadach, jakie panują w tak specyficznych warunkach.
Dla laika, świat Gór nabiera realnych kształtów.

Całość wyprawy, mimo wielu przeszkód (zagubione bagaże, odwołane loty, kłopoty z pogodą, czy zdrowiem), kończy się powodzeniem, a bogata dokumentacja zdjęciowa zapiera dech w piersiach!
Tym co uważają, że na Everest można wjechać windą albo że Ci którym się udało „mają się fajnie”, autorka niniejszą publikacja wytrąca z ręki większość argumentów.

„Doceniam dar od losu/ Boga./ Stwórcy- niech każdy nazwie to po swojemu...
Dar, że mogę tu być, realizuję swoje pasje, mam ciekawe życie, choć prawda jest też taka, żę w dużej mierze sama sobie na to zapracowałam. Wiele osób mi zazdrości, nie zastanawiając się jednak, że przecież nikt niczego, ot tak sobie, nie daje. Choćby ta wyprawa- jest efektem wielu wyrzeczeń, trudów, samozaparcia i ciężkiej wielomiesięcznej pracy. Pracy różnorakiej- by zarobić jakieś fundusze (..), wysiłku, by zdobyć sponsorów przynajmniej na część kosztów (…), ale też pracy nad kondycją i przygotowań organizacyjnych. Jestem pewna, że Ci, którzy zazdroszczą, wcale nie byliby skłonni angażować się w to wszystko, a jeśli mieliby do wyboru: wydać pieniądze na dobry samochód czy górę, na którą nie wiadomo, czy się w ogóle wejdzie, ba, nawet nie wiadomo, czy się z niej wróci, najpewniej zdecydowaliby się na to pierwsze.” (str. 164)


Co dalej?
Mam nadzieję, że niebawem o tym przeczytamy, a póki co życzę Wszystkim, by pamiętali, że marzenia się nie spełniają, tylko trzeba je spełniać : )
http://mumagstravellers.blogspot.com/ 2013-11-16

"Stary", młodzi i morze. Od Antarktydy do Alaski. Wyprawa wokół obu Ameryk

Ta książka od samego początku budziła mój zachwyt i sporą ciekawość!
Głównie za sprawą okładki i fotografii, które czynią z niej nie tylko książkę podróżniczą, ale również piękny album.
Także dlatego, że jedną z książek, do której wracam co jakiś czas, jest ta opisująca antarktyczną wyprawę Shackletona, w której sól wrzyna się w każdy milimetr skóry a nieustająca walka z żywiołem rzeźbi charakter.

„Nocna żegluga w Cieśninie Bransfielda była możliwa tylko przy nieustannej obserwacji radarowej. Około 6 rano delikatnie zaczęło się rozwidniać. Niezwykle subtelny pastelowy błękit nieba, idealna widoczność. Na horyzoncie majaczy 11 gigantycznych gór lodowych. Większość z nich to prostopadłościany długości kilkuset i wysokości kilkudziesięciu metrów. Po wschodniej stronie „Stary” zostawia Elephant Island. To właśnie stamtąd Shackleton ruszył małą szalupą przez lodowaty ocean na Georgię Południową, by zorganizować ratunek dla swoich ludzi. Udało im się. Choć w czasie wyprawy stracili statek „Endurance”, a po trzyletniej nieobecności świat spisał ich na straty, wszyscy ocaleli i wrócili do domu.” (str. 86)

Mimo to musiała czekać na mnie dość długo...

Gdy jednak zaczęłam ją czytać, rzeczywistość przestała istnieć. A rzeczywistość była szpitalna, więc tylko solidna porcja literatury mogła spowodować, że zaokrętowałam się na „Starym” i zapomniałam, gdzie jestem.

Tak naprawdę do końca nie dowierzałam, że płynę z tak młodym zespołem, który dzięki swojemu uporowi i determinacji zrealizował projekt niemal niemożliwy.

Bo czy marzenie, od którego wszystko się zaczęło- by wybudować własny jacht i popłynąć nim dookoła świata, gdy pora na studia i pierwsze kroki w dorosłość- może się zamienić w rzeczywistość?
Ile przeszkód trzeba pokonać, ile beczek soli razem zjeść, by wzajemna lojalność, duch zespołu przeprowadziły bezpiecznie jacht - z najmłodszymi Polakami w historii - dookoła Ameryki Południowej, przez Horn i na Antarktydę?

„Wieczorem w dzienniku Jacka pojawia się nowy wpis: „ Podróż jest taka piękna. Droga niebywale mnie pociąga. „Być w drodze”- to zaklęcie. Myślę, że kiedy raz wyruszysz, zmieniasz się na dobre. Nosi się w sobie tęsknotę za nowym horyzontem, odkryciem, nowymi myślami, które przychodzą w drodze. Żeby naprawdę podróżować, nie można oglądać wszystkiego przez szybę. Otwierasz się, chłoniesz nastrój, historie ludzi, ale też dajesz siebie.” (str. 125)

Owo poczucie głodu odkrywania nowych lądów, materializuje się w postaci kolejnego spektakularnego osiągnięcia, jakim było przepłynięcie legendarnego Przejścia Północno- Zachodniego, z Atlantyku na Pacyfik- przez najmłodszą ekipę na świecie!

Lektura przygód „Starego” i jego załogi to rejs przez błyskotliwą narrację, krajobrazy jakich większość z nas nie widziała i boi się chcieć zobaczyć. Słychać salwy śmiechu, czasem irytację wzajemnym towarzystwem, brawurę, którą tępi wiek i nienasycony apetyt na życie.

Książka z kategorii nie tylko książek podróżniczych, ale i poradników motywacyjnych. Jeśli wydaje Ci się, że czegoś nie uda Ci się zrealizować, osiągnąć, a otoczenie będzie dyskretnie stukać się w czoło, przeczytaj tę książkę!

Nie lubisz czytać książek?
Obejrzyj film dołączony do książki, a zmienisz zdanie.

Jedyną „pretensję” jaką mam do „Starego”, Młodych i Morza, to że podczas pierwszej wyprawy w ekipie brakło Konstantego Kulika. Ciekawość krajobrazów, które zatrzymałby w kadrze, nie daje mi spokoju!

Polecam! Dla młodych, starych i tych, którzy myślą, że MOŻE warto spróbować, ale się boją!
http://mumagstravellers.blogspot.com/ 2013-11-08

Nic prostszego. Od obwodu elektrycznego do pierwszego robota

Robotyka staje się coraz popularniejszym hobby. Widać to już nie tylko na
Forbocie. Od kilku lat możemy obserwować więcej tematycznych książek i
artykułów w prasie technicznej. Tym razem miałem okazję zapoznać się z
nowością wydawnictwa Helion, jaka ukazała się w ubiegłym tygodniu. Książka
pod obiecującym tytułem "Nic prostszego. Od obwodu elektrycznego do
pierwszego robota" jest dziełem Wiesław Rychlickiego - nauczyciela
matematyki. Książka jest dość cienka, więc recenzja również nie będzie zbyt
długa.

Zdecydowanie mogę powiedzieć, że książka ta jest bardzo dobrym kursem
całkowitych podstaw elektroniki. Odbiega od innych pozycji tego typu. Kurs
ten przypomniał mi moje początki. Również zaczynałem od podpinani małych
żaróweczek pod różne baterie, a takie właśnie zadania przygotowane zostały
dla czytelników na samym początku. W kolejnych rozdziałach autor zajął się
podstawowymi zagadnieniami elektroniki. Omawiane są połączenia szeregowych,
równoległe oraz inne podstawowe prawa przydatne początkującym. Nie pominięto
również podstaw fizycznych związanych z prądem elektrycznym. Sporo
poświęcono również na omówienie jednostek stosowanych w elektronice.

Książka wzbogacona została w opis zagadnień przydatnych tylko dla
elektroników-robotyków. Mowa między innymi o przeliczaniu prędkości robota
zależnie od prędkości silnika i wielkości kół. Opisane zostały również typy
spotykanych przekładni oraz robotów.

To co rzuciło mi się w oczy to bardzo duża ilość zdjęć oraz ilustracji,
które stworzone zostały przez autora. Jest to jedna z nielicznych książek o
elektronice, którą spokojnie poleciłbym bardzo młodemu, przyszłemu
robotykowi. Byłbym spokojny o to, że po lekturze nie zostanie on zniechęcony
do dalszych prac.

Tytułowa budowa robotów może jednak zawieść niektórych czytelników.
Zabierając się za lekturę książki proponowałbym traktować ją jako
ilustrowany kurs elektroniki, w którym na sam koniec w ramach nagrody
będziemy mogli zbudować proste roboty(?). Zastanawiam się jednak czy słowo
to nie jest tutaj nadużyciem. Pierwszy "robot" jest popularną konstrukcją
składającą się z silnika wibracyjnego zamocowanego na szczoteczce. Druga
konstrukcja, to budowa małego podwozia z dwoma silnikami. Jednak ostatecznie
moim zdaniem jest to jedynie część mechaniczna z małym dodatkiem -
czujnikami pozwalającymi na omijanie przeszkód. Projekt dobry dla
początkujących. Jednak według mnie zabrakło czegoś więcej.

Książkę uznać mogę jako bardzo dobry kurs podstaw elektroniki. Liczne
ilustracje będą bardzo pomocne dla początkujących. Po lekturze całości można
jednak czuć mały niedosyt. Osoby, które po przeczytaniu tego kursu
elektroniki uznają, że potrzebują czegoś więcej na temat robotyki kierują do
wcześniej recenzowanych książek.

Podsumowanie

Dużą zaletą tej pozycji jest również jej niska cena. Książka jest cienka,
więc nie powinna nikogo zniechęcić swoją objętością. Ciężko byłoby wskazać
mi zbędne fragmenty, uważam, że materiał został dobranych rozsądnie i nie
znajdziemy tu zbędnych fragmentów. Biorąc pod uwagę ilość ilustracji, zdjęć
i jasność przekazu polecam pozycję "Nic prostszego. Od obwodu elektrycznego
do pierwszego robota" jako pierwszy kurs elektroniki każdego początkującego
robotyka. Kolejne informacje czytelnicy będą mogli zdobyć z Internetu lub
innych książek, a wszystko dzięki dobrym podstawą zdobytym podczas lektury
recenzowanej pozycji.
forbot.pl 2013-11-20

Profesjonalna fotografia ślubna. Zaawansowane techniki dla fotografów cyfrowych

„Profesjonalna fotografia ślubna” to podręcznik albumowy, pozycja niezbędna i wymarzona dla każdego fotografa ślubnego. Zdawać by się mogło, że nie ma nic trudnego w fotografiach ślubu i wesela, jednakże prawda jest zgoła inna – fotograf artysta nie tylko robi zdjęcia, ale także stara się być doskonałym, profesjonalnym i oryginalnym. Tutaj właśnie, w tej książce odnaleźć można wiele podpowiedzi, jak stworzyć zdjęcia mistrzowskie, takie które będą nie tylko uwiecznionym portretem, ale potrafią przekazać emocje, uczucia i charaktery.

Nowoczesna fotografia wymaga od nas nie tylko doskonałego sprzętu, ale także owego nienazwanego instynktu, ekspresji i umiejętności odrzucania konwencji i stereotypów fotografii konwencjonalnej.

Autorka zachęca do ożywiania własnych technik, poznania sposobów dostrajania emocji do modeli, rozwijania własnej kreatywności i otwierania się na nowe doświadczenia. Krok po kroku opowiada, podpowiada i objaśnia, a także pokazuje, jak powstają niezapomniane zdjęcia, opowiadające historię, poruszające i innowacyjne. Mówi o naginaniu stylów, cierpliwości, budowaniu więzi z klientami i tworzeniu prawdziwej sztuki w każdym z obrazów. Wskazuje różnice pomiędzy efektami pozowanymi a swobodnymi, konwencjonalnymi i nowoczesnymi, tak aby fotograf mógł przyjąć i poznać swój punkt widzenia, jak najbardziej swobodny i jednocześnie atrakcyjny. W każdym zdjęciu powinna odbijać się pasja, wiedza i umiejętności – a ta mieszanka wymaga ciągłego doskonalenia warsztatu i własnych umiejętności.

Książka w sposób typowo poradnikowy wskazuje, uwypukla i podkreśla, nie boi się wykrzykników i uwag, dzięki czemu czytelnik ma szansę poznania metod uznanych za najlepsze, sprawdzonych i wielokrotnie praktykowanych. Jednocześnie styl książki wydaje się być luźny, serdeczny i prosty, dzięki czemu skupiamy uwagę na faktach istotnych i wiedzę przejmujemy lekko, bawiąc się z autorką w odkrywanie piękna i artyzmu fotografii.

Jednocześnie wydanie książki, także zasługuje na ukłon w stronę Wydawnictwa – bardzo dobrej jakości papier, ładna wyrazista czcionka, piękna i wyraźna szata graficzna, która podkreśla mistrzostwo prezentowanych fotografii, to przyjemność dla czytelnika, której nie można nie zauważyć.

Polecam książkę wszystkim fotografom, jako jeden z najlepszych podręcznikowych albumów jakie udało mi się poznać i odkrywać. Jest fantastyczną podpowiedzią i instrukcją, która umożliwia ulepszanie własnej marki fotografii opierającej się na instynkcie i emocjach. Pokazuje inspiracje, które możemy czerpać od wielkich mistrzów, jednocześnie ucząc się patrzeć i dostrzegać, a nie kopiować. Ta pozycja urzekła mnie swoim przesłaniem, a jednocześnie uczy mnie jak trzymając aparat tworzyć sztukę, a nie reprodukcję…
urodaizdrowie.pl pinkmause, 2013-10-23

Trening kreatywności. Podręcznik dla pedagogów, psychologów i trenerów grupowych. Wydanie II poszerzone

„Trening kreatywności” to pozycja, która może się przydać nie tylko tym, którzy ukończyli pedagogikę, psychologię czy są trenerami grupowymi, ale również tym, którzy dopiero studiują by móc w przyszłości pracować z grupami.

Ze Wstępu możemy dowiedzieć się co zostało dodane w tym drugim wydaniu, przykładowo znaleźć tu można dodatkowe 30 ćwiczeń twórczych. Dość ciekawym wydaje się stwierdzenie, że „kreatywności potrzeba Polakom jak ptakom nieba”.

Warto jednak zauważyć, że wypisane problemy w Wprowadzeniu, chociażby z miejscem Polski w porównaniu z innymi europejskimi krajami pod względem innowacyjności i liczby patentów niekoniecznie są skutkiem braku kreatywności wśród Polaków. Mają na to wpływ również inne czynniki.

Proponowany w tej pozycji trening można hasłowo określić jako: „eksploracje – kombinacje – transformacje”. I tak przedstawione hasło również zostało zaprezentowane na stronicach tego „podręcznika”.

Książka ta zawiera i odrobinę teorii i przedstawione są tu różnorakie ćwiczenia. Do tego jest to wszystko napisane dość przystępnym językiem, nie brak tu jednak specyficznych pojęć. Oprócz treści podstawowej mamy tutaj również różne ramki czy swego rodzaju wykresy.

Dołączony został na końcu pozycji zarówno spis literatury cytowanej jak i literatury polecanej. Na początku zaś możemy przeczytać między innymi kilka informacji o autorze tego „Treningu kreatywności”.

Nie udało się w tej pozycji uciec od małych błędów w druku, na przykład we Wprowadzeniu na górze strony mamy napisane Podziękowania a nie Wprowadzenie, tak jak powinno być. Nie są jednak to istotne błędy.

Jest to dość pouczająca lektura, zawierające wiele pomocnych przykładów ćwiczeń. Choć można nie ze wszystkim się tu zgadzać jak na przykład ze spojrzeniem autora na pojęcie kreatywności. To trudno nie uznać, że może on mieć pewną rację w tym zakresie.
swiatairi.blogspot.com 2013-10-29
Płatności obsługuje:
Ikona płatności Alior Bank Ikona płatności Apple Pay Ikona płatności Bank PEKAO S.A. Ikona płatności Bank Pocztowy Ikona płatności Banki Spółdzielcze Ikona płatności BLIK Ikona płatności Crédit Agricole e-przelew Ikona płatności dawny BNP Paribas Bank Ikona płatności Google Pay Ikona płatności ING Bank Śląski Ikona płatności Inteligo Ikona płatności iPKO Ikona płatności mBank Ikona płatności Millennium Ikona płatności Nest Bank Ikona płatności Paypal Ikona płatności PayPo | PayU Płacę później Ikona płatności PayU Płacę później Ikona płatności Plus Bank Ikona płatności Płacę z Citi Handlowy Ikona płatności Płacę z Getin Bank Ikona płatności Płać z BOŚ Ikona płatności Płatność online kartą płatniczą Ikona płatności Santander Ikona płatności Visa Mobile