Recenzje
GRYWALIZACJA. Jak zastosować mechanizmy gier w działaniach marketingowych
Na premierę tej książki czekałem z niecierpliwością. Powodów było jak zwykle kilka, głównym z nich była osoba Pawła Tkaczyka, który na naszym blogu gościł już kilkukrotnie. Jego poprzednia publikacja o tajemniczym tytule “Zakamarki Marki” bardzo szybko stała się bestsellerem, głównie dzięki przystępnemu językowi oraz nieszablonowemu podejściu do tematu. To co wyróżnia jednak obie książki na tle innych to pomysłowe i co najważniejsze skuteczne akcje reklamowe, które sprawiły, że pojęciem grywalizacji zainteresował się każdy, kto z marketingiem ma styczność choćby minimalną.
Nie ma w Polsce osoby, która z pojęciem tym kojarzyłaby się bardziej niż Paweł. Zanim w ogóle poznaliśmy datę premiery książki otrzymaliśmy możliwość zapoznania się z grywalizacją poprzez profile na Facebooku oraz Twitterze a także starannie wyselekcjonowane artykuły z zagranicznych serwisów. Kiedy kolejne polskie blogi oraz magazyny zaczęły poruszać temat grywalizacji wiadomym stało się, że książka będzie prawdziwym hitem. Czy tak się stanie przekonamy się jednak już niebawem.
Przeczytanie całości zajęło mi dwa wieczory. Nie udało się w jeden tylko i wyłącznie z powodu natłoku innych obowiązków. Już pierwsze akapity sprawiły, że przestałem bać się o sposób przekazania treści przez autora. Tajemnicze wprowadzenie sprawiło, że szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Dlaczego? Przeczytajcie sami, zdradzę tylko, że sam w świecie World of Warcraft spędziłem całe 4 lata. Czemu wspominam o tym właśnie teraz? Spokojnie, tą tajemnicę poznacie czytając zapowiadający ciekawą lekturę pierwszy rozdział.
Co zatem dzieje się dalej? Paweł zabiera nas w świat grywalizacji, tłumacząc jej tajniki na swój, dobrze znany większości, sposób. Kolejny raz okazało się, że zawodowa maksyma Pawła mówiąca o tym, że zarabia na życie opowiadaniem historii, sprawdziła się i w tym przypadku. W książce nie znajdziecie regułek, nudnych opisów czy marketingowego bełkotu. Od samego początku ma się wrażenie, że uczestniczymy w pewnym wydarzeniu, że poznajemy coś zupełnie nowego. Tego stanu rzeczy nie zmienia nawet fakt, że tak naprawdę grywalizacja jest obecna w naszym życiu od bardzo dawna, zanim ktokolwiek postanowił przypisać jej jakąkolwiek definicję.
Lektura książki na pewno rozbudziła moją ciekawość. Elementy rywalizacji wplecione umiejętnie w codzienne życie w szkole bądź pracy? To może się sprawdzić, powiem nawet, że już sprawdza się znakomicie. Warto więc dowiedzieć się czegoś więcej, szczególnie jeżeli może to podnieść skuteczność naszych działań.
Każdy z nas lubi rywalizować, jeszcze bardziej lubi wygrywać. Jeżeli najnudniejsze zajęcia urozmaicimy mechanizmami znanymi z gier, okazać może się, że szara codzienność nabiera odrobinę koloru. Komu więc poleciłbym lekturę “Grywalizacji”? Z tym pytaniem mam chyba największy problem. Jest to na pewno obowiązkowa lektura dla każdego, kto interesuje się marketingiem i chciałby być na bieżąco w tej tematyce. Grywalizacja została uznana za jeden z najważniejszych trendów roku 2012, warto więc zapoznać się z nią już dziś. Jednocześnie przeczytać ją może praktycznie każdy, zawiera ona bowiem wiele porad, które zastosować możemy skutecznie w naszym codziennym życiu.
Podsumowując – autor, tematyka, wydawnictwo oraz cena to elementy, które sprawiają, że “Grywalizacja” powinna stać się obowiązkowym elementem Waszej domowej biblioteki.
Nie ma w Polsce osoby, która z pojęciem tym kojarzyłaby się bardziej niż Paweł. Zanim w ogóle poznaliśmy datę premiery książki otrzymaliśmy możliwość zapoznania się z grywalizacją poprzez profile na Facebooku oraz Twitterze a także starannie wyselekcjonowane artykuły z zagranicznych serwisów. Kiedy kolejne polskie blogi oraz magazyny zaczęły poruszać temat grywalizacji wiadomym stało się, że książka będzie prawdziwym hitem. Czy tak się stanie przekonamy się jednak już niebawem.
Przeczytanie całości zajęło mi dwa wieczory. Nie udało się w jeden tylko i wyłącznie z powodu natłoku innych obowiązków. Już pierwsze akapity sprawiły, że przestałem bać się o sposób przekazania treści przez autora. Tajemnicze wprowadzenie sprawiło, że szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Dlaczego? Przeczytajcie sami, zdradzę tylko, że sam w świecie World of Warcraft spędziłem całe 4 lata. Czemu wspominam o tym właśnie teraz? Spokojnie, tą tajemnicę poznacie czytając zapowiadający ciekawą lekturę pierwszy rozdział.
Co zatem dzieje się dalej? Paweł zabiera nas w świat grywalizacji, tłumacząc jej tajniki na swój, dobrze znany większości, sposób. Kolejny raz okazało się, że zawodowa maksyma Pawła mówiąca o tym, że zarabia na życie opowiadaniem historii, sprawdziła się i w tym przypadku. W książce nie znajdziecie regułek, nudnych opisów czy marketingowego bełkotu. Od samego początku ma się wrażenie, że uczestniczymy w pewnym wydarzeniu, że poznajemy coś zupełnie nowego. Tego stanu rzeczy nie zmienia nawet fakt, że tak naprawdę grywalizacja jest obecna w naszym życiu od bardzo dawna, zanim ktokolwiek postanowił przypisać jej jakąkolwiek definicję.
Lektura książki na pewno rozbudziła moją ciekawość. Elementy rywalizacji wplecione umiejętnie w codzienne życie w szkole bądź pracy? To może się sprawdzić, powiem nawet, że już sprawdza się znakomicie. Warto więc dowiedzieć się czegoś więcej, szczególnie jeżeli może to podnieść skuteczność naszych działań.
Każdy z nas lubi rywalizować, jeszcze bardziej lubi wygrywać. Jeżeli najnudniejsze zajęcia urozmaicimy mechanizmami znanymi z gier, okazać może się, że szara codzienność nabiera odrobinę koloru. Komu więc poleciłbym lekturę “Grywalizacji”? Z tym pytaniem mam chyba największy problem. Jest to na pewno obowiązkowa lektura dla każdego, kto interesuje się marketingiem i chciałby być na bieżąco w tej tematyce. Grywalizacja została uznana za jeden z najważniejszych trendów roku 2012, warto więc zapoznać się z nią już dziś. Jednocześnie przeczytać ją może praktycznie każdy, zawiera ona bowiem wiele porad, które zastosować możemy skutecznie w naszym codziennym życiu.
Podsumowując – autor, tematyka, wydawnictwo oraz cena to elementy, które sprawiają, że “Grywalizacja” powinna stać się obowiązkowym elementem Waszej domowej biblioteki.
newcreative.pl Artur Smolicki,
Kodeks wygranych. X przykazań człowieka sukcesu
Często powtarzam, że czasem warto dla tylko jednego zdania sięgnąć do jakiejś książki lub wziąć udział w szkoleniu. Bo to jedno zdanie może wpłynąć na Twój sposób postrzegania świata, zmotywować do działania, zmienić Twoje życie.
Jeżeli miałbym wskazać miejsce, w którym są duże szanse na to, że znajdziesz takie jedno zdanie dla siebie, to mogła by to być najnowsza książka Krzysztofa Króla Kodeks Wygranych.
W książce tej Krzysztof Król poprowadzi Cię przez cały proces rozwoju, od uświadomienia tego, co najbardziej wpływa na Twoje zachowanie, poprzez zmianę przekonań, planowanie celów i motywację do ich realizacji. Najskuteczniejsze techniki i pozytywna energia bijąca ze słów autora, wzbogacone inspirującymi historiami powodują, że można tę książkę śmiało polecić każdemu, kto chce zostać człowiekiem sukcesu.
Pomimo tego, że przeczytałem już mnóstwo książek na temat rozwoju osobistego, w tej znalazłem kilka perełek, takich „jednych zdań”, które skłoniły mnie do refleksji i wpłynęły na mój sposób działania.
Książka zdecydowanie warta przeczytania.
Jeżeli miałbym wskazać miejsce, w którym są duże szanse na to, że znajdziesz takie jedno zdanie dla siebie, to mogła by to być najnowsza książka Krzysztofa Króla Kodeks Wygranych.
W książce tej Krzysztof Król poprowadzi Cię przez cały proces rozwoju, od uświadomienia tego, co najbardziej wpływa na Twoje zachowanie, poprzez zmianę przekonań, planowanie celów i motywację do ich realizacji. Najskuteczniejsze techniki i pozytywna energia bijąca ze słów autora, wzbogacone inspirującymi historiami powodują, że można tę książkę śmiało polecić każdemu, kto chce zostać człowiekiem sukcesu.
Pomimo tego, że przeczytałem już mnóstwo książek na temat rozwoju osobistego, w tej znalazłem kilka perełek, takich „jednych zdań”, które skłoniły mnie do refleksji i wpłynęły na mój sposób działania.
Książka zdecydowanie warta przeczytania.
Techniki NLP Tomek, 2011-12-15
RozGROMić konkurencję. Sprawdzone w boju strategie dowodzenia, motywowania i zwyciężania
Sun Tzu to jeden z największych starożytnych myślicieli Dalekiego Wschodu, autor Sztuki wojennej Sun Zi (孙子兵法), najstarszego na świecie podręcznika sztuki wojennej.
Uważa się go również za jednego z pierwszych realistów w teorii stosunków międzynarodowych, a jego książka jest współcześnie traktowana jak podręcznik prakseologii i reinterpretowana w odniesieniu do innych dziedzin, które wymagają stosowania strategii, jak m.in. zarządzanie przedsiębiorstwem.
Podstawową tezą “Sztuki Wojny” Sun Tzu jest to by pokonać przeciwnika mądrością a nie samą siłą. Mówił, że działania wojenne obejmują jednocześnie obszary polityki, ekonomii, działań militarnych oraz dyplomacji. Podstawowa koncepcja Sun Tzu zawarta została w maksymie: “zwyciężać bez konieczności podejmowania walki”.
To samo udowadnia generał Roman Polko wraz z małżonką. Wykorzystując lata doświadczenia wojennego i zarządzania strukturami wojskowymi pokazuje nam, jak można efektywnie zarządzać i walczyć ze wszelkimi przeciwnościami losu.
Kryzys nie będzie nam straszny – dzięki doskonałym grafikom, tabelkom i hasłom mamy w sobie moc do pobudzenia zespołu w taki sposób, by odpowiednio pokierować jego działaniami. Książka umożliwia również skuteczne doradzanie kadrze kierowniczej, która takiej rady potrzebuje.
Ale przecież walczyć nie trzeba tylko w kryzysie. Mamy przecież walki mniejsze, które codziennie toczyć musimy. Zawsze może być to nasz bój ostatni, a tego nie chcą zarówno właściciele jak i pracownicy firm. Dlatego dobrze jest mieć pod ręką książkę generała.
Do broni!
Uważa się go również za jednego z pierwszych realistów w teorii stosunków międzynarodowych, a jego książka jest współcześnie traktowana jak podręcznik prakseologii i reinterpretowana w odniesieniu do innych dziedzin, które wymagają stosowania strategii, jak m.in. zarządzanie przedsiębiorstwem.
Podstawową tezą “Sztuki Wojny” Sun Tzu jest to by pokonać przeciwnika mądrością a nie samą siłą. Mówił, że działania wojenne obejmują jednocześnie obszary polityki, ekonomii, działań militarnych oraz dyplomacji. Podstawowa koncepcja Sun Tzu zawarta została w maksymie: “zwyciężać bez konieczności podejmowania walki”.
To samo udowadnia generał Roman Polko wraz z małżonką. Wykorzystując lata doświadczenia wojennego i zarządzania strukturami wojskowymi pokazuje nam, jak można efektywnie zarządzać i walczyć ze wszelkimi przeciwnościami losu.
Kryzys nie będzie nam straszny – dzięki doskonałym grafikom, tabelkom i hasłom mamy w sobie moc do pobudzenia zespołu w taki sposób, by odpowiednio pokierować jego działaniami. Książka umożliwia również skuteczne doradzanie kadrze kierowniczej, która takiej rady potrzebuje.
Ale przecież walczyć nie trzeba tylko w kryzysie. Mamy przecież walki mniejsze, które codziennie toczyć musimy. Zawsze może być to nasz bój ostatni, a tego nie chcą zarówno właściciele jak i pracownicy firm. Dlatego dobrze jest mieć pod ręką książkę generała.
Do broni!
ksiazka-online.pl 2012-01-19
RozGROMić konkurencję. Sprawdzone w boju strategie dowodzenia, motywowania i zwyciężania
Wdzięczny i dźwięczny cytat powyższy pochodzi ze wstępu książki pt. „Rozgromić konkurencję,Sprawdzone w boju strategie dowodzenia, motywowania i zwyciężania” autorstwa gen. Romana Polko oraz dr Pauliny Polko.
Słowa mocne, krótkie („żołnierskie” chciałoby się rzec) i prawdziwe. „Opierdol przestał być motorem postępu” – trudno ze stwierdzeniem takim polemizować.
Książkę polecam ponieważ jedno jest gwarantowane: nikt tu nie zmarnuje czasu. Jest to kompetentny i rzeczowy a jednocześnie bardzo oryginalny i dobrze zredagowany podręcznik zarządzania, który zainteresuje każdego, kto podejmować musi trudne decyzje na dowolnie zdefiniowanym „polu walki”.
„Walka”, „bitwy”, „wojny” i cały ten militarny sztafaż znajdują w książce pełne uzasadnienie ponieważ ważną część treści stanowią osobiste wspomnienia z konkretnych operacji wojskowych, w których uczestniczył lub którymi kierował doświadczony żołnierz, dwukrotnie dowodzący elitarną jednostką GROM.
Na rynku lokalnym rzecz unikalna. Pierwszy polski podręcznik tego rodzaju. Jak zresztą przyznał współautor w jednym z wywiadów inspiracją była da niego ‘Leadership Lessons of the Navy SEALS : Battle-Tested Strategies for Creating SuccessfulOrganizations and Inspiring Extraordinary Results’, której autoarmi byli Jeff Cannon oraz Jon Cannon.
W naszych księgarniach można dziś co prawda nabyć wiele pozycji w rodzaju: „Podręcznik taktyki rangersów. Walka, szkolenie, uzbrojenie“ (w tytułach takich przoduje wydawnictwo Bellona) czy popularne tytuły marketingowe jak np.: „Wojujący marketing. Zwycięskie strategie i kampanie“ (Al Ries, Jack Trout) – nawiązujące do dziedziny wojskowości. Są te jednak spojrzenia zawężone i jednostronne.
„Rozgromić konkurencję…” to pierwsza, polska próba (moim zdaniem bardzo udana) pełniejszego i systematycznego połączenia doświadczenia wojskowego z praktyką menadżerską (próby takie podejmowano wcześniej np. w formie artykułów lub wywiadów publikowanych w rodzimej edycji HarvardBusiness Review).
.
Książka porusza większość istotnych tematów zaprzątających dziś głowy zarządzających (bez względu na skalę i przedmiot zarządzania): planowanie strategiczne, rolę misji, zarządzanie zespołem, motywację, kwestię przywództwa, negocjacje, sposoby oceny ryzyka czy działania w sytuacjach kryzysowych. Całość utrzymana jest w duchu „amerykańskim” – punktowe podsumowania rozdziałów, ilustracje, mapy, wykresy i zestawienia, osobiste wspomnienia i dygresje, historyczne ciekawostki (często dyskusyjne – jak to z historią bywa - por. np. Stalingrad) i warte zapamiętania wskazówki.
Nie ma tu miejsca na teoretyzowanie – większość treści to opisane barwnym językiem doświadczenia i zalecenia wspierane życiowymi przykładami (np. świetny rozdział pt. Ranger School. Szkoła leadershipu w błocie).
Książka wydana w idealnym czasie – okresie pełnym wątpliwości, niepewności i niewiedzy na temat tego, co przyniesie jutro (stan świetnie zdiagnozowany przez Jacka Żakowskiego w felietonie „Koniec przyszłości”).
Sytuacja wielu marketerów przypomina dziś sytuację wymęczonego walkami oddziału rzuconego w obcy, wrogi teren, na którym nie można liczyć ani na pomoc miejscowej ludności ani na dodatkowe wsparcie ani na… jasne rozkazy „z góry”. Mimo tego trzeba działać i posuwać się do przodu. Bynajmniej nie po to by zwyciężyć (kiedy nikt nie jest w stanie określić na czym to zwycięstwo miałoby polegać), ale po to by w ogóle przetrwać.
Paradygmat wojny wielokrotnie przewijał się w literaturze na temat zarządzania i marketingu i wszystko wskazuje na to, że będzie się w niej pojawiał coraz częściej. Choć zmienia się w czasie sposób i rodzaj prowadzenia wojny (cyber ataki, „mgławicowy” charakter wojen IV generacji - zob. ciekawy materiał na tentemat), to raczej niezmienna pozostaje istota konfliktu: zderzenia wykluczających się wzajemnie interesów różnych stron.
Tak na marginesie: co ciekawe w książce „Rozgromić konkurencję…” względnie niewiele miejsca poświęca się samym sposobom „unicestwiania” konkurencji. Pod tym względem książka jest bardziej pacyfistyczna niż niektóre wewnętrzne okólniki pewnych międzynarodowych koncernów. Niejednokrotnie też słyszałem na różnych spotkaniach czy konferencjach wygłaszane z pełną powagą stwierdzenia, że „ostatecznym celem działań marketingowych jest całkowite zniszczenie konkurencji” (sic!). Nie do końca dowiadywałem się wówczas jak miałaby wyglądać rzeczywistość po zrealizowaniu takiej „wizji” marketingu ale widocznie każdy maprawo do własnej interpretacji dzieła Carla von Clausewitz’a, na jakie przy tej okazji najczęściej się powoływano.
W książce Romana i Pauliny Polko więcej uwagi poświęca się walce z własnymi słabościami i ograniczeniami, komunikacji z innymi, pracy nad doskonaleniem i samorozwojem, wewnętrznej motywacji czy psychologicznym aspektom związanym ze stresem i zewnętrznymi barierami działania. Pod tym względem pozycja przypomina podręcznik life coachingu. Zwolennicy agresywnych działań opartych na przemocy i mających na celu „narzucenie siłą przeciwnikowi własnej woli” niewiele chyba znajdą satysfakcji w jej lekturze.
I bardzo dobrze.
Słowa mocne, krótkie („żołnierskie” chciałoby się rzec) i prawdziwe. „Opierdol przestał być motorem postępu” – trudno ze stwierdzeniem takim polemizować.
Książkę polecam ponieważ jedno jest gwarantowane: nikt tu nie zmarnuje czasu. Jest to kompetentny i rzeczowy a jednocześnie bardzo oryginalny i dobrze zredagowany podręcznik zarządzania, który zainteresuje każdego, kto podejmować musi trudne decyzje na dowolnie zdefiniowanym „polu walki”.
„Walka”, „bitwy”, „wojny” i cały ten militarny sztafaż znajdują w książce pełne uzasadnienie ponieważ ważną część treści stanowią osobiste wspomnienia z konkretnych operacji wojskowych, w których uczestniczył lub którymi kierował doświadczony żołnierz, dwukrotnie dowodzący elitarną jednostką GROM.
Na rynku lokalnym rzecz unikalna. Pierwszy polski podręcznik tego rodzaju. Jak zresztą przyznał współautor w jednym z wywiadów inspiracją była da niego ‘Leadership Lessons of the Navy SEALS : Battle-Tested Strategies for Creating SuccessfulOrganizations and Inspiring Extraordinary Results’, której autoarmi byli Jeff Cannon oraz Jon Cannon.
W naszych księgarniach można dziś co prawda nabyć wiele pozycji w rodzaju: „Podręcznik taktyki rangersów. Walka, szkolenie, uzbrojenie“ (w tytułach takich przoduje wydawnictwo Bellona) czy popularne tytuły marketingowe jak np.: „Wojujący marketing. Zwycięskie strategie i kampanie“ (Al Ries, Jack Trout) – nawiązujące do dziedziny wojskowości. Są te jednak spojrzenia zawężone i jednostronne.
„Rozgromić konkurencję…” to pierwsza, polska próba (moim zdaniem bardzo udana) pełniejszego i systematycznego połączenia doświadczenia wojskowego z praktyką menadżerską (próby takie podejmowano wcześniej np. w formie artykułów lub wywiadów publikowanych w rodzimej edycji HarvardBusiness Review).
.
Książka porusza większość istotnych tematów zaprzątających dziś głowy zarządzających (bez względu na skalę i przedmiot zarządzania): planowanie strategiczne, rolę misji, zarządzanie zespołem, motywację, kwestię przywództwa, negocjacje, sposoby oceny ryzyka czy działania w sytuacjach kryzysowych. Całość utrzymana jest w duchu „amerykańskim” – punktowe podsumowania rozdziałów, ilustracje, mapy, wykresy i zestawienia, osobiste wspomnienia i dygresje, historyczne ciekawostki (często dyskusyjne – jak to z historią bywa - por. np. Stalingrad) i warte zapamiętania wskazówki.
Nie ma tu miejsca na teoretyzowanie – większość treści to opisane barwnym językiem doświadczenia i zalecenia wspierane życiowymi przykładami (np. świetny rozdział pt. Ranger School. Szkoła leadershipu w błocie).
Książka wydana w idealnym czasie – okresie pełnym wątpliwości, niepewności i niewiedzy na temat tego, co przyniesie jutro (stan świetnie zdiagnozowany przez Jacka Żakowskiego w felietonie „Koniec przyszłości”).
Sytuacja wielu marketerów przypomina dziś sytuację wymęczonego walkami oddziału rzuconego w obcy, wrogi teren, na którym nie można liczyć ani na pomoc miejscowej ludności ani na dodatkowe wsparcie ani na… jasne rozkazy „z góry”. Mimo tego trzeba działać i posuwać się do przodu. Bynajmniej nie po to by zwyciężyć (kiedy nikt nie jest w stanie określić na czym to zwycięstwo miałoby polegać), ale po to by w ogóle przetrwać.
Paradygmat wojny wielokrotnie przewijał się w literaturze na temat zarządzania i marketingu i wszystko wskazuje na to, że będzie się w niej pojawiał coraz częściej. Choć zmienia się w czasie sposób i rodzaj prowadzenia wojny (cyber ataki, „mgławicowy” charakter wojen IV generacji - zob. ciekawy materiał na tentemat), to raczej niezmienna pozostaje istota konfliktu: zderzenia wykluczających się wzajemnie interesów różnych stron.
Tak na marginesie: co ciekawe w książce „Rozgromić konkurencję…” względnie niewiele miejsca poświęca się samym sposobom „unicestwiania” konkurencji. Pod tym względem książka jest bardziej pacyfistyczna niż niektóre wewnętrzne okólniki pewnych międzynarodowych koncernów. Niejednokrotnie też słyszałem na różnych spotkaniach czy konferencjach wygłaszane z pełną powagą stwierdzenia, że „ostatecznym celem działań marketingowych jest całkowite zniszczenie konkurencji” (sic!). Nie do końca dowiadywałem się wówczas jak miałaby wyglądać rzeczywistość po zrealizowaniu takiej „wizji” marketingu ale widocznie każdy maprawo do własnej interpretacji dzieła Carla von Clausewitz’a, na jakie przy tej okazji najczęściej się powoływano.
W książce Romana i Pauliny Polko więcej uwagi poświęca się walce z własnymi słabościami i ograniczeniami, komunikacji z innymi, pracy nad doskonaleniem i samorozwojem, wewnętrznej motywacji czy psychologicznym aspektom związanym ze stresem i zewnętrznymi barierami działania. Pod tym względem pozycja przypomina podręcznik life coachingu. Zwolennicy agresywnych działań opartych na przemocy i mających na celu „narzucenie siłą przeciwnikowi własnej woli” niewiele chyba znajdą satysfakcji w jej lekturze.
I bardzo dobrze.
staniszewskimarek.blogspot.com 2012-01-22
RozGROMić konkurencję. Sprawdzone w boju strategie dowodzenia, motywowania i zwyciężania
Często spotykanym modelem szefa, to taki pokrzykujący, głupi „trep”. Który na dodatek wie lepiej za wszystkich, zna się na wszystkim i ma monopol na wszystko. Nie zarządza zadaniami – każe je ślepo wykonywać. Jeśli jego koncepcja jest zła, za porażkę obwinia wszystkich podwładnych. W warunkach dowodzenia liniowego, taki dowódca zginie szybko sam lub straci wielu ludzi. Albo przy najbliższej okazji strzelą mu w plecy.
„Nie logika, ale emocje inspirują ludzi do działania. Nie biznesplan, a wizja” piszą w swojej książce Paulina i Roman Polko „Rozgromić konkurencję” wydaną właśnie przez One Press. To chyba pierwsza pozycja napisana przez polskich autorów, w której zestawiane jest doświadczenie wojskowe z praktyką leadershipu. Wpisuje się tym samym w ciekawą część fachowej literatury o zarządzaniu w ujęciu militarnym, do której należą tak świetne pozycje jak „Clausewitz o strategii” (doświadczenia Carla von Clausewitza, XIX wiecznego generała), „Sztuka wojny” Sun Tzu (w tym genialne opracowanie Gagliardiego „Sztuka wojny – sztuka marketingu”) czy też „Wojujący marketing” Ala Riesa i Jacka Trouta. Jednak książka Polków jest wyjątkowa. Uwzględnia współczesną wiedzę wojskową, doświadczenia generała Polko ze spotkań z menedżerami z ostatnich lat jak i jego doświadczenie w dowodzeniu, historię wojskowości czy uznane zasady zarządzania. W treść książki wplecione są ciekawe opowieści i anegdoty, ilustrujące drobne, acz istotne elementy kierowania operacyjnego. To pierwsza chyba na polskim rynku pozycja o zarządzaniu, napisana przez „zmechola”.
Polkowie definiują kluczowe elementy leadershipu, przekładając wiedzę i doświadczenie wojskowe na praktykę biznesu. Koncentrują się na istocie i roli lidera, współpracy zespołowej, kierowaniu w sytuacji kryzysowej i zmian (a wszak dowodzenie jest permanentną sytuacją kryzysu i zmian), determinacji i motywacji do działania, współdziałania, negocjacjach i różnych modelach zwycięstwa. Mamy również pełen opis szkolenia Rangersów. Ciekawą formą są podsumowania zatytułowane „do boju”.
Autorzy wiele miejsca poświęcają uniwersalnym wartościom i ich wpływowi na zarządzanie. W warunkach walki one zdają się być one decydujące. Pozwalają odróżnić prawdziwych żołnierzy od najemników. To ważna wskazówka, dla organizacji nastawionych na bezwzględne śrubowanie wyników finansowych i nie liczących się w żaden sposób ze swoimi ludźmi. To niejako wpisuje się w moje subiektywne przekonanie, że amerykański „model zarządzania oparty o nieograniczoną chciwość” został zdruzgotany w chwili upadku banku Lehman Brothers co było symbolicznym początkiem kryzysu finansowego 2007-2009.
U podstaw każdego, dobrze zarządzanego przedsiębiorstwa leży wizja i charyzma ich właścicieli. To zawsze jest źródło sukcesu lub porażki w wymiarze kierowania. Jednak jednym z problemów polskich firm jest nadal kierowanie nimi przez „spadochroniarzy”. Zjawisko doskonale opisał niemiecki dziennikarz Gunther Ogger w książce „Zera w garniturach”. „Spadochroniarze” wysyłani na stanowiska zarządzających i menedżerów wielu korporacji działających w Polsce (nierzadko na korporacyjną zsyłkę, gdyż nadal dla wielu Warszawa to nie Paryż, Londyn, Madryt czy Mediolan). Tutaj byli czy są nadal, odpowiedzialni głównie za swoiste „doglądanie inwentarza”, a nie twórcze rozwijanie rynku. Pełnili nierzadko też funkcję cerbera-zarządcy, który ma pilnować biznesu i wycisnąć z niego tyle ile się da, a nie twórczo rozwijać kompetencje polskiego zespołu. Brak wizji i koncentracja wyłącznie na wynikach sprzedaży dużych korporacji, owocuje często wychowaniem ułomnych, polskich menedżerów-cyborgów. Cóż z tego, że z listą znanych firm w cefauce. Niestety, szara rzeczywistość skrzeczy. Nadal w zaciszach sal konferencyjnych zarządów i rad nadzorczych, przez wiele korporacji postrzegani jesteśmy niczym duża, czterdziestomilionowa, wschodnia kolonia, która bardzo różni się od rozwiniętych krajów Unii Europejskiej.
Z drugiej strony coraz więcej międzynarodowych korporacji kierowana jest przez Polaków którym zaufano . Ale pytanie pozostaje nadal aktualne. Czy i na ile, pozwala im się realizować twórczy i pozytywny proces zarządzania, polegający na rozwoju personalnym, budowaniu rynku czy innowacjom . Po drugiej stronie barykady, stoją ciekawe zasady zarządzania, wypracowywane przez lata, przez polskich liderów. Choćby prof. Andrzeja Bliklego i jego doświadczenie w procesach jakości czy słynna teoria motywacji oparta o „Twierdzenie o Marchewce” [patrz wyjaśnienie pod wpisem]. Nierzadko też słychać głosy, że Polak-Szarak-Przedsiębiorca, ze swoją kreatywnością, zapałem, kawaleryjską fantazją i przedsiębiorczością, może przenosić góry i zdobywać rynki. Byle tylko zapewnić mu normalne funkcjonowanie. I chociażby pod tym względem, książka Polków jest po prostu „swojska” . Oparta o postrzeganie według naszej ( a nie choćby amerykańskiej) mentalności. Na dodatek nie nafaszerowana niczym indyk na Święto Dziękczynienia, amerykańskimi „business success stories” podbijającymi świat.
Garść przemyśleń. Trochę zabrakło mi odniesień do realnych firm i sytuacji rynkowych. Ale jest tu wiele uzasadnionych opisów bitew historycznych i ich analiza. Tu Polkowie świetnie wykorzystują backround historii wojskowości, którą zawsze warto pokazywać w procesach zarządzania.
Kluczową różnicą wojska i i zarządzania, jest niewspółmierna cena porażki. Smak zwycięstwa w jednym i drugim przypadku wydaje się bardzo podobny. Ale w dowodzeniu ceną porażki jest własne życie, swoich ludzi, cywilów, odniesione rany, kalectwo. To również cena, jaką się płaci za zwycięstwo. W jakimkolwiek przedsiębiorstwie odniesienie się do porażek ma wymiar utraty pracy, psychicznych perturbacji, ale (poza przypadkami klinicznymi) nie jest to stadium zagrożenia życia. W przypadku dowodzenia, wiele procesów występuje ze szczególną siłą. Bardzo silna motywacja żołnierza (wykonanie zadania bojowego, nawet za cenę własnego życia) przekłada się na determinację, a ona z kolei pozwala im działać na granicy własnej wytrzymałości. W przypadku firmy, dążenie do sytuacji w której menedżerowie będą „umierać w biurze z palcami na klawiaturze”, na dodatek rekrutujący się z Generacji Y jest moim zdaniem mało realistyczne. Przedsiębiorstwa coraz rozpaczliwiej szukają sposobów motywowania i wyzwalania kreatywności swoich pracowników. Szczególnie te, które kiedyś hurraoptymistycznie uznały, że pieniądze są jedynym i najlepszym motywatorem. Kłania się ponownie „Twierdzenie o Marchewce”.
Autorzy w bardzo interesujący sposób pokazują mechanizmy motywacji oraz sporo miejsca poświęcają zjawisku „zwycięstwa”. To ciekawe przemyślenia, ponieważ w praktyce przedsiębiorstw o wiele więcej czasu przeznacza się na analizę porażek oraz szukania winnych, którzy mają spakować kartonik, niż analizie kryteriów i wartości odniesionych sukcesów. Czy firma odniosła pyrrusowe zwycięstwo ? Gdzie koszty znacznie przewyższyły zyski ? Czy upór i zwycięstwo drobnej batalii rynkowej, podyktowany wygórowaną ambicją jakiegoś menedżera, nie zadecydował o porażce całego projektu, produktu czy marki ? Warto przekładać konkretne historie i przykłady wojskowych doświadczeń gen. Polko na realny język biznesu. To zresztą ciekawy punkt wyjścia do dyskusji o zwycięstwie, jako określonej wartości.
Książka jest dobrym studium sprawnego, operacyjnego zarządzania. Nie rewolucjonizuje rynku w sferze teorii, ale to przecież nie jest jej celem. Raczej o położenie ważnych akcentów, docenienie roli i wartości pojedynczego człowieka i zespołu, zrozumienie celów do jakich się dąży i po co się to robi. To po prostu bardzo dobra cegiełka wiedzy o profesjonalnym zarządzaniu operacyjnym.
Autorzy w charakterystyczny sposób podkreślają i potwierdzają podstawowe zasady zarządzania zespołami. Cytaty z części „Do boju” powinny zawisnąć w niejednej komórce marketingu czy sprzedaży. Szczególnie tych, którym sukces wymościł siedzisko i zapuścił korzenie, przyspawając ich do własnych stołków i usypiając synapsy. Warto ją choćby przeczytać dla ciekawej analizy procesów zmian, działaniu w kryzysie czy opanowaniu firmowego chaosu. Być może niektórym może wydawać się „mało pacyfistyczna”. Szczególnie tym, którzy mają alergiczny stosunek do wojska. Ale bez względu na czyjś światopogląd, kluczowe zasady sprawnego zarządzania tkwią u źródeł historii wojskowości od zarania dziejów i to jest absolutnie niezaprzeczalny fakt.
Polscy menedżerowie (w przeciwieństwie do azjatyckich) nie walczą za „królową, honor i ojczyznę”. Ich motywacje bywają często zgoła inne. I nie tylko o pieniądze tu chodzi. Wielu z nich nie widzi celu poświęcania się za organizację, głupkowatego szefa, produkt wciskany na siłę ciemnemu ludowi czy narzucone, bezmyślne, międzynarodowe procedury, przystające do naszych realiów jak pięść do nosa. Z drugiej strony zbyt wielu zarządzających nie potrafi docenić zatrudnianych przez siebie pasjonatów, „soli każdej organizacji„, którzy są w stanie wiele poświęcić, żeby realizować własne aspiracje pozafinansowe. Pasjonatów nierzadko gnębionych przez lanserskich przydupasów prezesa.
Brakuje mi w książce kobiet ! A one w coraz większym stopniu zajmują się kierowaniem. Gdzie podziała się Joanna d`Arc ? Miranda Priestly (rewelacyjny przypadek) ? Czy porucznik O`Neil z „G.I. Jane”. Że o Marusi, Lidce i Honoracie nie wspomnę :)
Cieszy też fakt, że gen. Polko nie lansuje ulubionej marki piwa i ukochanych adidasów jednostek specjalnych (vide „Snajper” H.E. Wasdin, S. Templin).
Polkowie odczarowują obraz trepowatego, „szwejowatego” wojska, malującego trawę na zielono, którego stereotyp jest silnie zakorzeniony w polskiej mentalności. Fakt, piszą o elitach, jakimi są jednostki specjalne. Ale podobnie jak w wojsku – menedżerowie również potrzebują elit i wzorców, do których można się odnieść. I za to autorom należy się szacunek, zarówno w środowiskach żołnierskich jak i menedżerskich.
Piszcie więcej, Polkowie. Warto Was czytać. Hooah :)
„Nie logika, ale emocje inspirują ludzi do działania. Nie biznesplan, a wizja” piszą w swojej książce Paulina i Roman Polko „Rozgromić konkurencję” wydaną właśnie przez One Press. To chyba pierwsza pozycja napisana przez polskich autorów, w której zestawiane jest doświadczenie wojskowe z praktyką leadershipu. Wpisuje się tym samym w ciekawą część fachowej literatury o zarządzaniu w ujęciu militarnym, do której należą tak świetne pozycje jak „Clausewitz o strategii” (doświadczenia Carla von Clausewitza, XIX wiecznego generała), „Sztuka wojny” Sun Tzu (w tym genialne opracowanie Gagliardiego „Sztuka wojny – sztuka marketingu”) czy też „Wojujący marketing” Ala Riesa i Jacka Trouta. Jednak książka Polków jest wyjątkowa. Uwzględnia współczesną wiedzę wojskową, doświadczenia generała Polko ze spotkań z menedżerami z ostatnich lat jak i jego doświadczenie w dowodzeniu, historię wojskowości czy uznane zasady zarządzania. W treść książki wplecione są ciekawe opowieści i anegdoty, ilustrujące drobne, acz istotne elementy kierowania operacyjnego. To pierwsza chyba na polskim rynku pozycja o zarządzaniu, napisana przez „zmechola”.
Polkowie definiują kluczowe elementy leadershipu, przekładając wiedzę i doświadczenie wojskowe na praktykę biznesu. Koncentrują się na istocie i roli lidera, współpracy zespołowej, kierowaniu w sytuacji kryzysowej i zmian (a wszak dowodzenie jest permanentną sytuacją kryzysu i zmian), determinacji i motywacji do działania, współdziałania, negocjacjach i różnych modelach zwycięstwa. Mamy również pełen opis szkolenia Rangersów. Ciekawą formą są podsumowania zatytułowane „do boju”.
Autorzy wiele miejsca poświęcają uniwersalnym wartościom i ich wpływowi na zarządzanie. W warunkach walki one zdają się być one decydujące. Pozwalają odróżnić prawdziwych żołnierzy od najemników. To ważna wskazówka, dla organizacji nastawionych na bezwzględne śrubowanie wyników finansowych i nie liczących się w żaden sposób ze swoimi ludźmi. To niejako wpisuje się w moje subiektywne przekonanie, że amerykański „model zarządzania oparty o nieograniczoną chciwość” został zdruzgotany w chwili upadku banku Lehman Brothers co było symbolicznym początkiem kryzysu finansowego 2007-2009.
U podstaw każdego, dobrze zarządzanego przedsiębiorstwa leży wizja i charyzma ich właścicieli. To zawsze jest źródło sukcesu lub porażki w wymiarze kierowania. Jednak jednym z problemów polskich firm jest nadal kierowanie nimi przez „spadochroniarzy”. Zjawisko doskonale opisał niemiecki dziennikarz Gunther Ogger w książce „Zera w garniturach”. „Spadochroniarze” wysyłani na stanowiska zarządzających i menedżerów wielu korporacji działających w Polsce (nierzadko na korporacyjną zsyłkę, gdyż nadal dla wielu Warszawa to nie Paryż, Londyn, Madryt czy Mediolan). Tutaj byli czy są nadal, odpowiedzialni głównie za swoiste „doglądanie inwentarza”, a nie twórcze rozwijanie rynku. Pełnili nierzadko też funkcję cerbera-zarządcy, który ma pilnować biznesu i wycisnąć z niego tyle ile się da, a nie twórczo rozwijać kompetencje polskiego zespołu. Brak wizji i koncentracja wyłącznie na wynikach sprzedaży dużych korporacji, owocuje często wychowaniem ułomnych, polskich menedżerów-cyborgów. Cóż z tego, że z listą znanych firm w cefauce. Niestety, szara rzeczywistość skrzeczy. Nadal w zaciszach sal konferencyjnych zarządów i rad nadzorczych, przez wiele korporacji postrzegani jesteśmy niczym duża, czterdziestomilionowa, wschodnia kolonia, która bardzo różni się od rozwiniętych krajów Unii Europejskiej.
Z drugiej strony coraz więcej międzynarodowych korporacji kierowana jest przez Polaków którym zaufano . Ale pytanie pozostaje nadal aktualne. Czy i na ile, pozwala im się realizować twórczy i pozytywny proces zarządzania, polegający na rozwoju personalnym, budowaniu rynku czy innowacjom . Po drugiej stronie barykady, stoją ciekawe zasady zarządzania, wypracowywane przez lata, przez polskich liderów. Choćby prof. Andrzeja Bliklego i jego doświadczenie w procesach jakości czy słynna teoria motywacji oparta o „Twierdzenie o Marchewce” [patrz wyjaśnienie pod wpisem]. Nierzadko też słychać głosy, że Polak-Szarak-Przedsiębiorca, ze swoją kreatywnością, zapałem, kawaleryjską fantazją i przedsiębiorczością, może przenosić góry i zdobywać rynki. Byle tylko zapewnić mu normalne funkcjonowanie. I chociażby pod tym względem, książka Polków jest po prostu „swojska” . Oparta o postrzeganie według naszej ( a nie choćby amerykańskiej) mentalności. Na dodatek nie nafaszerowana niczym indyk na Święto Dziękczynienia, amerykańskimi „business success stories” podbijającymi świat.
Garść przemyśleń. Trochę zabrakło mi odniesień do realnych firm i sytuacji rynkowych. Ale jest tu wiele uzasadnionych opisów bitew historycznych i ich analiza. Tu Polkowie świetnie wykorzystują backround historii wojskowości, którą zawsze warto pokazywać w procesach zarządzania.
Kluczową różnicą wojska i i zarządzania, jest niewspółmierna cena porażki. Smak zwycięstwa w jednym i drugim przypadku wydaje się bardzo podobny. Ale w dowodzeniu ceną porażki jest własne życie, swoich ludzi, cywilów, odniesione rany, kalectwo. To również cena, jaką się płaci za zwycięstwo. W jakimkolwiek przedsiębiorstwie odniesienie się do porażek ma wymiar utraty pracy, psychicznych perturbacji, ale (poza przypadkami klinicznymi) nie jest to stadium zagrożenia życia. W przypadku dowodzenia, wiele procesów występuje ze szczególną siłą. Bardzo silna motywacja żołnierza (wykonanie zadania bojowego, nawet za cenę własnego życia) przekłada się na determinację, a ona z kolei pozwala im działać na granicy własnej wytrzymałości. W przypadku firmy, dążenie do sytuacji w której menedżerowie będą „umierać w biurze z palcami na klawiaturze”, na dodatek rekrutujący się z Generacji Y jest moim zdaniem mało realistyczne. Przedsiębiorstwa coraz rozpaczliwiej szukają sposobów motywowania i wyzwalania kreatywności swoich pracowników. Szczególnie te, które kiedyś hurraoptymistycznie uznały, że pieniądze są jedynym i najlepszym motywatorem. Kłania się ponownie „Twierdzenie o Marchewce”.
Autorzy w bardzo interesujący sposób pokazują mechanizmy motywacji oraz sporo miejsca poświęcają zjawisku „zwycięstwa”. To ciekawe przemyślenia, ponieważ w praktyce przedsiębiorstw o wiele więcej czasu przeznacza się na analizę porażek oraz szukania winnych, którzy mają spakować kartonik, niż analizie kryteriów i wartości odniesionych sukcesów. Czy firma odniosła pyrrusowe zwycięstwo ? Gdzie koszty znacznie przewyższyły zyski ? Czy upór i zwycięstwo drobnej batalii rynkowej, podyktowany wygórowaną ambicją jakiegoś menedżera, nie zadecydował o porażce całego projektu, produktu czy marki ? Warto przekładać konkretne historie i przykłady wojskowych doświadczeń gen. Polko na realny język biznesu. To zresztą ciekawy punkt wyjścia do dyskusji o zwycięstwie, jako określonej wartości.
Książka jest dobrym studium sprawnego, operacyjnego zarządzania. Nie rewolucjonizuje rynku w sferze teorii, ale to przecież nie jest jej celem. Raczej o położenie ważnych akcentów, docenienie roli i wartości pojedynczego człowieka i zespołu, zrozumienie celów do jakich się dąży i po co się to robi. To po prostu bardzo dobra cegiełka wiedzy o profesjonalnym zarządzaniu operacyjnym.
Autorzy w charakterystyczny sposób podkreślają i potwierdzają podstawowe zasady zarządzania zespołami. Cytaty z części „Do boju” powinny zawisnąć w niejednej komórce marketingu czy sprzedaży. Szczególnie tych, którym sukces wymościł siedzisko i zapuścił korzenie, przyspawając ich do własnych stołków i usypiając synapsy. Warto ją choćby przeczytać dla ciekawej analizy procesów zmian, działaniu w kryzysie czy opanowaniu firmowego chaosu. Być może niektórym może wydawać się „mało pacyfistyczna”. Szczególnie tym, którzy mają alergiczny stosunek do wojska. Ale bez względu na czyjś światopogląd, kluczowe zasady sprawnego zarządzania tkwią u źródeł historii wojskowości od zarania dziejów i to jest absolutnie niezaprzeczalny fakt.
Polscy menedżerowie (w przeciwieństwie do azjatyckich) nie walczą za „królową, honor i ojczyznę”. Ich motywacje bywają często zgoła inne. I nie tylko o pieniądze tu chodzi. Wielu z nich nie widzi celu poświęcania się za organizację, głupkowatego szefa, produkt wciskany na siłę ciemnemu ludowi czy narzucone, bezmyślne, międzynarodowe procedury, przystające do naszych realiów jak pięść do nosa. Z drugiej strony zbyt wielu zarządzających nie potrafi docenić zatrudnianych przez siebie pasjonatów, „soli każdej organizacji„, którzy są w stanie wiele poświęcić, żeby realizować własne aspiracje pozafinansowe. Pasjonatów nierzadko gnębionych przez lanserskich przydupasów prezesa.
Brakuje mi w książce kobiet ! A one w coraz większym stopniu zajmują się kierowaniem. Gdzie podziała się Joanna d`Arc ? Miranda Priestly (rewelacyjny przypadek) ? Czy porucznik O`Neil z „G.I. Jane”. Że o Marusi, Lidce i Honoracie nie wspomnę :)
Cieszy też fakt, że gen. Polko nie lansuje ulubionej marki piwa i ukochanych adidasów jednostek specjalnych (vide „Snajper” H.E. Wasdin, S. Templin).
Polkowie odczarowują obraz trepowatego, „szwejowatego” wojska, malującego trawę na zielono, którego stereotyp jest silnie zakorzeniony w polskiej mentalności. Fakt, piszą o elitach, jakimi są jednostki specjalne. Ale podobnie jak w wojsku – menedżerowie również potrzebują elit i wzorców, do których można się odnieść. I za to autorom należy się szacunek, zarówno w środowiskach żołnierskich jak i menedżerskich.
Piszcie więcej, Polkowie. Warto Was czytać. Hooah :)
kotarbinski.wordpress.com 2012-01-18