Recenzje
Jak zaoszczędzić godzinę dziennie? Sprawne zarządzanie czasem
Czas jest najprostszą rzeczą?
Jak zaoszczędzić godzinę dziennie? Czytając mądre poradniki? Rozmyślając o upływającym czasie? Nie tyle może czytając, co biorąc sobie do serca niektóre rady, stosując je w praktyce. Sama świadomość, wiedza, dobre chęci, marzenia, chwilowy zapał nie wystarczą. Michael Heppell, autor poradnika Jak zaoszczędzić godzinę dziennie? pisze o zarządzaniu czasem. O dokładnym przyjrzeniu się temu, na co go poświęcamy i czy jest to właśnie to, co uważamy za ważne. Styl książki jest typowy dla zachodnich poradników - wyrazisty, barwny, motywujący, pełen optymizmu. Trochę przeszkadza ilość białych plam na stronach książki (ekologia się kłania), wolnych przestrzeni między słowami. To jednak, co jest pomiędzy nimi, ma sens. Rady Heppella są ciekawe, często zaskakująco proste, na pewno warte zastanowienia się nad nimi i zastosowania. O ile... o ile naprawdę nam zależy na dodatkowym czasie do zagospodarowania.
Podstawowa myśl autora poradnika to pytanie, które musimy zadać sobie sami: po co chcemy zaoszczędzić czas, tę przykładową godzinę dziennie? Czy ten cel jest dla nas rzeczywiście wart wysiłku, który musimy włożyć w jego osiągnięcie? Jeśli cel jest zbyt błahy, to trudno o solidną motywację, a bez motywacji niczego nie osiągniemy. Zmiana nawyków, sposobu funkcjonowania nigdy nie jest łatwa, prosta i przyjemna. Jeśli zatem myślimy, że zaoszczędzenie czasu przyjdzie nam bezboleśnie, mocno się mylimy. A zatem po pierwsze: motywacja, którą musimy pojąć i poczuć. Coś, co umożliwi nam jakiekolwiek działania i zmiany. Czy jesteśmy w stanie zmobilizować się w walce o czas? Czy mamy ochotę na szczegółowe przeanalizowanie, na co go przeznaczamy? Prawdopodobnie trzeba będzie przeprowadzić analizę zużycia czasu w odcinkach piętnastominutowych w ciągu całego tygodnia. Zanotować, jak korzystamy z minut, którymi dysponujemy, poza codziennym snem.
Przeanalizowanie, na co poświęcamy czas, pozwala znaleźć to, co go nam rzeczywiście zabiera. Podstawową rzeczą jest, według Heppella, brak organizacji, złe gospodarowanie czasem, bałagan. Co ciekawe, na marnowanie czasu wpływa często jakikolwiek bałagan wokół nas: na biurku, w papierach, na komputerze, w zgromadzonych rzeczach. Bałagan w podejściu do działań, brak zastanowienia się nad własnym postępowaniem. A więc: autorefleksja i uporządkowanie. Walka z odkładaniem na spraw później i rozpraszaniem się, zastosowanie metody małych kroków, rozwijanie umiejętności szybkiego podejmowania decyzji. Propozycji Heppella jest całkiem sporo jak na tak niewielki objętościowo poradnik.
Książka jest dobrze napisana, podzielona na sensowne rozdziały i podrozdziały. Ważne informacje są wytłuszczone lub wyróżnione w inny sposób. Autor wypunktowuje, porządkuje, ilustruje wszystko co może konkretnymi przykładami.
Mam wrażenie, że wiele rad Heppella jest zaprzeczeniem tego, co słyszymy z ust różnych doradców w mediach. Mówią nam: zastanów się dobrze, nie podejmuj pochopnych decyzji, nie ufaj samemu sobie, zasięgnij porady eksperta (sam nim nie jesteś), nie ufaj zbytnio intuicji. Heppell zaś głosi: zaufaj sobie, nie przesadzaj z niekończącym się analizowaniem i podejmuj śmiało decyzje. Nie szukaj bzdurnych oszczędności (które są w gruncie rzeczy niezwykle kosztowne), nie zabezpieczaj się w każdy możliwy sposób, bo i tak nie jesteś w stanie przewidzieć tego, co się stanie jutro. Korzystaj z własnego doświadczenia, świadomość popełnionych błędów pozwala bowiem lepiej radzić sobie w przyszłości. Ciekawą radą jest, aby niekoniecznie czytać tę książkę od razu od a do z, w całości. Autor sugeruje: wybierz to, co dla Ciebie najlepsze, i do dzieła. Lepiej mniej teraz, niż więcej w bliżej nieokreślonej przyszłości. Niestety to działanie, zmiana przyzwyczajeń, drugiej natury człowieka są właśnie najtrudniejsze. Odchudzić się bez stałej zmiany nawyków żywieniowych, być zdrowym bez dbania o zdrowie (spacer, basen, wejście po schodach), duże zarobki bez wysiłku - wszystko wokoło nam mówi, że najlepsze są te zmiany, które tak naprawdę niczego nie zmieniają i niczego od nas na dłużej nie wymagają. Jeśli jednak chcemy wygospodarować dodatkowy czas, przykładową godzinę dziennie, to musimy coś zmienić. Nie da się tego osiągnąć bezboleśnie, bez trudu i zaangażowania. Ta książka z pewnością może w realizacji celu pomóc.
Jak zaoszczędzić godzinę dziennie? Czytając mądre poradniki? Rozmyślając o upływającym czasie? Nie tyle może czytając, co biorąc sobie do serca niektóre rady, stosując je w praktyce. Sama świadomość, wiedza, dobre chęci, marzenia, chwilowy zapał nie wystarczą. Michael Heppell, autor poradnika Jak zaoszczędzić godzinę dziennie? pisze o zarządzaniu czasem. O dokładnym przyjrzeniu się temu, na co go poświęcamy i czy jest to właśnie to, co uważamy za ważne. Styl książki jest typowy dla zachodnich poradników - wyrazisty, barwny, motywujący, pełen optymizmu. Trochę przeszkadza ilość białych plam na stronach książki (ekologia się kłania), wolnych przestrzeni między słowami. To jednak, co jest pomiędzy nimi, ma sens. Rady Heppella są ciekawe, często zaskakująco proste, na pewno warte zastanowienia się nad nimi i zastosowania. O ile... o ile naprawdę nam zależy na dodatkowym czasie do zagospodarowania.
Podstawowa myśl autora poradnika to pytanie, które musimy zadać sobie sami: po co chcemy zaoszczędzić czas, tę przykładową godzinę dziennie? Czy ten cel jest dla nas rzeczywiście wart wysiłku, który musimy włożyć w jego osiągnięcie? Jeśli cel jest zbyt błahy, to trudno o solidną motywację, a bez motywacji niczego nie osiągniemy. Zmiana nawyków, sposobu funkcjonowania nigdy nie jest łatwa, prosta i przyjemna. Jeśli zatem myślimy, że zaoszczędzenie czasu przyjdzie nam bezboleśnie, mocno się mylimy. A zatem po pierwsze: motywacja, którą musimy pojąć i poczuć. Coś, co umożliwi nam jakiekolwiek działania i zmiany. Czy jesteśmy w stanie zmobilizować się w walce o czas? Czy mamy ochotę na szczegółowe przeanalizowanie, na co go przeznaczamy? Prawdopodobnie trzeba będzie przeprowadzić analizę zużycia czasu w odcinkach piętnastominutowych w ciągu całego tygodnia. Zanotować, jak korzystamy z minut, którymi dysponujemy, poza codziennym snem.
Przeanalizowanie, na co poświęcamy czas, pozwala znaleźć to, co go nam rzeczywiście zabiera. Podstawową rzeczą jest, według Heppella, brak organizacji, złe gospodarowanie czasem, bałagan. Co ciekawe, na marnowanie czasu wpływa często jakikolwiek bałagan wokół nas: na biurku, w papierach, na komputerze, w zgromadzonych rzeczach. Bałagan w podejściu do działań, brak zastanowienia się nad własnym postępowaniem. A więc: autorefleksja i uporządkowanie. Walka z odkładaniem na spraw później i rozpraszaniem się, zastosowanie metody małych kroków, rozwijanie umiejętności szybkiego podejmowania decyzji. Propozycji Heppella jest całkiem sporo jak na tak niewielki objętościowo poradnik.
Książka jest dobrze napisana, podzielona na sensowne rozdziały i podrozdziały. Ważne informacje są wytłuszczone lub wyróżnione w inny sposób. Autor wypunktowuje, porządkuje, ilustruje wszystko co może konkretnymi przykładami.
Mam wrażenie, że wiele rad Heppella jest zaprzeczeniem tego, co słyszymy z ust różnych doradców w mediach. Mówią nam: zastanów się dobrze, nie podejmuj pochopnych decyzji, nie ufaj samemu sobie, zasięgnij porady eksperta (sam nim nie jesteś), nie ufaj zbytnio intuicji. Heppell zaś głosi: zaufaj sobie, nie przesadzaj z niekończącym się analizowaniem i podejmuj śmiało decyzje. Nie szukaj bzdurnych oszczędności (które są w gruncie rzeczy niezwykle kosztowne), nie zabezpieczaj się w każdy możliwy sposób, bo i tak nie jesteś w stanie przewidzieć tego, co się stanie jutro. Korzystaj z własnego doświadczenia, świadomość popełnionych błędów pozwala bowiem lepiej radzić sobie w przyszłości. Ciekawą radą jest, aby niekoniecznie czytać tę książkę od razu od a do z, w całości. Autor sugeruje: wybierz to, co dla Ciebie najlepsze, i do dzieła. Lepiej mniej teraz, niż więcej w bliżej nieokreślonej przyszłości. Niestety to działanie, zmiana przyzwyczajeń, drugiej natury człowieka są właśnie najtrudniejsze. Odchudzić się bez stałej zmiany nawyków żywieniowych, być zdrowym bez dbania o zdrowie (spacer, basen, wejście po schodach), duże zarobki bez wysiłku - wszystko wokoło nam mówi, że najlepsze są te zmiany, które tak naprawdę niczego nie zmieniają i niczego od nas na dłużej nie wymagają. Jeśli jednak chcemy wygospodarować dodatkowy czas, przykładową godzinę dziennie, to musimy coś zmienić. Nie da się tego osiągnąć bezboleśnie, bez trudu i zaangażowania. Ta książka z pewnością może w realizacji celu pomóc.
granice.pl Damian Kopeć
Kamyki w brzuchu
Kiedy w psychologii mówi się o zaburzeniach osobowości wielu praktyków sięga do przeszłości danej osoby, tam często upatrując problemu, który narastał z każdym dniem. Jon Bauer pisząc swoją książkę Kamyki w brzuchu, postąpił podobnie.
Przedstawiam Wam pewnego ośmiolatka, którego dzieciństwo nie było łatwe. Jego rodzice, a w szczególności mama, postanowili, że będą tworzyć zastępczą rodzinę dla innych dzieci, które aktualnie nie mogą być u siebie w domu. Każde nowe dziecko było potrzebującym i pragnącym miłości „podrzutkiem”, którego chłopiec nienawidził. Jego mama nie dość, że nie zauważała tego, to jeszcze faworyzowała „nowych” twierdząc, że potrzeba im miłości i opieki. Każde było jeszcze lepsze, grzeczniejsze i bardziej potrzebujące. Tak właśnie chłopiec dorastał, aż zdarzyła się tragedia…
Na kartach książki przeplata się jednocześnie inna historia, historia mężczyzny, który wyrósł z ośmiolatka. Mężczyzna przyjeżdża do chorej i umierającej już matki…Tej samej matki, od której próbował uciec, która zmieniła jego dzieciństwo w ciągłą walkę o uwagę, miłość i zainteresowanie rodziców. Zostaje tylko on i jego koszmar z dzieciństwa…
Dawno już nie czytałam książki, która by wstrząsnęła mną w ten sposób. Jak nigdy, w pewnych momentach odkładałam lekturę, ponieważ trudno było mi to wszystko czytać. Nie, dlatego że była źle napisana, albo były w niej wulgarne sceny, tylko, dlatego że odbiór przekazywanych informacji był naprawę trudny. Nie wiem właściwie, kogo było mi żal najbardziej z bohaterów, ale to jak wyglądała ich przyszłość, nie było kolorowe. Decyzje rodziców chłopca, choć bardzo szlachetne skrzywdziły ich własne dziecko, w sposób, którego oni sami na pewno się nie spodziewali.
Na obwolucie widnieje cytat J.M. Coetzee „doskonały wgląd w psychikę dziecka”. Całkowicie się z tym zgadzam, ta książka jest przerażająco doskonałym studium dziecka, a później i człowieka dorosłego cierpiącego odrzucenie i samotność. Jak nigdzie indziej widzimy jak dzieciństwo przekłada się na nasze przyszłe życie. Jak jego wpływ ma znaczenie podczas tworzenia związków, zawierania przyjaźni i odnajdywania swojego miejsca w życiu. Po zakończeniu lektury, czuję, że wydarzenia z przeszłości chłopca będą ze mną jeszcze długo, gdyż to jedna z tych pozycji, której łatwo się nie zapomina.
Oprócz tego, że historia chłopca/mężczyzny powala na kolana, muszę pochwalić niesamowity kunszt pisarski pana Bauer’a. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak niesamowicie ciężko jest zaczynać pisanie z perspektywy ośmiolatka, by potem nagle dwie kartki dalej stworzyć z tego małego chłopca dorosłego mężczyznę. Byłam pod ogromnym wrażeniem dokładności i realności stworzonych postaci. Obu bohaterów autor przedstawia nam tak, że jedyne, co pozostaje to wyciągnięcie do nich ręki i przedstawienie się.
Książkę polecam wszystkim, choć sama nie wiem czy odważę się przeczytać ją raz jeszcze, być może po jakimś czasie, kiedy sama będę rozważać macierzyństwo, będę pamiętać o książce Kamyki w brzuchu i traktować, jako przestrogę. Jednak trudno jest ukryć, że sięgnięcie po nią wywarło na mnie ogromne wrażenie.
Przedstawiam Wam pewnego ośmiolatka, którego dzieciństwo nie było łatwe. Jego rodzice, a w szczególności mama, postanowili, że będą tworzyć zastępczą rodzinę dla innych dzieci, które aktualnie nie mogą być u siebie w domu. Każde nowe dziecko było potrzebującym i pragnącym miłości „podrzutkiem”, którego chłopiec nienawidził. Jego mama nie dość, że nie zauważała tego, to jeszcze faworyzowała „nowych” twierdząc, że potrzeba im miłości i opieki. Każde było jeszcze lepsze, grzeczniejsze i bardziej potrzebujące. Tak właśnie chłopiec dorastał, aż zdarzyła się tragedia…
Na kartach książki przeplata się jednocześnie inna historia, historia mężczyzny, który wyrósł z ośmiolatka. Mężczyzna przyjeżdża do chorej i umierającej już matki…Tej samej matki, od której próbował uciec, która zmieniła jego dzieciństwo w ciągłą walkę o uwagę, miłość i zainteresowanie rodziców. Zostaje tylko on i jego koszmar z dzieciństwa…
Dawno już nie czytałam książki, która by wstrząsnęła mną w ten sposób. Jak nigdy, w pewnych momentach odkładałam lekturę, ponieważ trudno było mi to wszystko czytać. Nie, dlatego że była źle napisana, albo były w niej wulgarne sceny, tylko, dlatego że odbiór przekazywanych informacji był naprawę trudny. Nie wiem właściwie, kogo było mi żal najbardziej z bohaterów, ale to jak wyglądała ich przyszłość, nie było kolorowe. Decyzje rodziców chłopca, choć bardzo szlachetne skrzywdziły ich własne dziecko, w sposób, którego oni sami na pewno się nie spodziewali.
Na obwolucie widnieje cytat J.M. Coetzee „doskonały wgląd w psychikę dziecka”. Całkowicie się z tym zgadzam, ta książka jest przerażająco doskonałym studium dziecka, a później i człowieka dorosłego cierpiącego odrzucenie i samotność. Jak nigdzie indziej widzimy jak dzieciństwo przekłada się na nasze przyszłe życie. Jak jego wpływ ma znaczenie podczas tworzenia związków, zawierania przyjaźni i odnajdywania swojego miejsca w życiu. Po zakończeniu lektury, czuję, że wydarzenia z przeszłości chłopca będą ze mną jeszcze długo, gdyż to jedna z tych pozycji, której łatwo się nie zapomina.
Oprócz tego, że historia chłopca/mężczyzny powala na kolana, muszę pochwalić niesamowity kunszt pisarski pana Bauer’a. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak niesamowicie ciężko jest zaczynać pisanie z perspektywy ośmiolatka, by potem nagle dwie kartki dalej stworzyć z tego małego chłopca dorosłego mężczyznę. Byłam pod ogromnym wrażeniem dokładności i realności stworzonych postaci. Obu bohaterów autor przedstawia nam tak, że jedyne, co pozostaje to wyciągnięcie do nich ręki i przedstawienie się.
Książkę polecam wszystkim, choć sama nie wiem czy odważę się przeczytać ją raz jeszcze, być może po jakimś czasie, kiedy sama będę rozważać macierzyństwo, będę pamiętać o książce Kamyki w brzuchu i traktować, jako przestrogę. Jednak trudno jest ukryć, że sięgnięcie po nią wywarło na mnie ogromne wrażenie.
moznaprzeczytac.pl Natalia, 2014-01-24
Garnitur kontra garsonka, czyli jak zbudować dobre relacje w pracy
Podstawą dobrej książki jest wiedza i pasja, którą czuć przez słowa. Pasja jest owocem inspiracji, a jeśli ona pochodzi od mistrzów, jest najlepszą recenzja książki.
Autorka książki pt. Garnitur kontra garsonka, czyli jak zbudować dobre relacje w pracy Joanna Sajko wyraźnie inspiruje się Johnem Gray’em oraz jego książką Mężczyźni są z Marsa, kobiety są z Wenus. I jest to jej główna zaleta, gdyż czerpie od niego wiedzę, którą popiera rzetelnymi argumentami i ubogaca trafnymi przykładami. Zapewne nie bez znaczenia jest zawód autorki (psycholog, trener, wykładowca akademicki), jej aktywność naukowa oraz podążanie za aktualnymi trendami kulturowymi.
Współcześnie, kiedy tak wiele mówi się o różnicach płciowych, ta książka stanowi pozycję obowiązkową nie tylko dla osób, które na co dzień zajmują się różnicami płciowymi, ale przede wszystkim dla osób, które nie orientują się w meandrach relacji damsko-męskich. Joanna Sajko podkreśla różnice, które są źródłem wielu nieporozumień i konfliktów, jednocześnie pokazuje na przykładach, które są bliskie każdemu z nas, jak warte wysiłku, jest poświęcenie czasu i cierpliwości na zrozumienie natury płci przeciwnej oraz jak wartościowe są to różnice, których nie należy eliminować bądź pogłębiać, ale przede wszystkim poznać i skutecznie wykorzystać na płaszczyźnie zawodowej.
Dużym walorem książki, oprócz dobrej inspiracji, jest jej zachodni styl pisania. Niejednokrotnie mamy do czynienie z polskim książkami naukowymi bądź popularnonaukowymi, których celem jest naukowa zbitka słów, która tworzy jakość zrozumiałą tylko dla autora. Poprzez zachodni styl rozumie się przede wszystkim lekkość czytania, taką, że człowiek odnosi wrażenie, że rozmawia lub słucha autora książki, oraz brak intelektualnej buty, czyli przekonanie autora, że pisze do osób równych sobie, którym chce przekazać wiedzę, a nie, nią się popisać. Czytając Garnitur kontra garsonka, czyli jak zbudować dobre relacje w pracy myśli się, że książka wyszła spod pióra amerykańskiego autora, co jest komplementem i daje nadzieję, że niebawem na polskim rynku wydawniczym ujrzymy więcej takich pozycji. Autorka tak dobiera słowa, że tworzą one całość, która cechuje się prostotą i zwięzłością.
Trudno nie podkreślić roli układu książki, która wprowadza po kolei w zagadnienia tematyczne od wyjaśnienia podstawowych pojęć, przez omówienie różnic w budowie mózgu i zachowaniu obu płci, po ukazanie potencjału tychże różnic i ich twórczego aspektu.
Nie jest pozycja, która pokazuje tylko dane zjawisko, ale co ważniejsze, przedstawia praktyczne rozwiązania i skuteczne porady, jak w nim funkcjonować. Pełni rolę poradnika w temacie różnic między-płciowych, który nie przeraża objętością i nie zniechęca formą i językiem.
Joanna Sajko napisała książkę, którą poleciłabym nie tylko kobietom, ale i mężczyznom, której lektura okazuje się być ciekawa, gdyż niejednokrotnie zaskakuje i inspirująca, gdyż daje motywację i chęć do głębszego poznania „drugiej planety”. Może warto ją podarować na przykład szefowi lub pani kierownik?
Autorka książki pt. Garnitur kontra garsonka, czyli jak zbudować dobre relacje w pracy Joanna Sajko wyraźnie inspiruje się Johnem Gray’em oraz jego książką Mężczyźni są z Marsa, kobiety są z Wenus. I jest to jej główna zaleta, gdyż czerpie od niego wiedzę, którą popiera rzetelnymi argumentami i ubogaca trafnymi przykładami. Zapewne nie bez znaczenia jest zawód autorki (psycholog, trener, wykładowca akademicki), jej aktywność naukowa oraz podążanie za aktualnymi trendami kulturowymi.
Współcześnie, kiedy tak wiele mówi się o różnicach płciowych, ta książka stanowi pozycję obowiązkową nie tylko dla osób, które na co dzień zajmują się różnicami płciowymi, ale przede wszystkim dla osób, które nie orientują się w meandrach relacji damsko-męskich. Joanna Sajko podkreśla różnice, które są źródłem wielu nieporozumień i konfliktów, jednocześnie pokazuje na przykładach, które są bliskie każdemu z nas, jak warte wysiłku, jest poświęcenie czasu i cierpliwości na zrozumienie natury płci przeciwnej oraz jak wartościowe są to różnice, których nie należy eliminować bądź pogłębiać, ale przede wszystkim poznać i skutecznie wykorzystać na płaszczyźnie zawodowej.
Dużym walorem książki, oprócz dobrej inspiracji, jest jej zachodni styl pisania. Niejednokrotnie mamy do czynienie z polskim książkami naukowymi bądź popularnonaukowymi, których celem jest naukowa zbitka słów, która tworzy jakość zrozumiałą tylko dla autora. Poprzez zachodni styl rozumie się przede wszystkim lekkość czytania, taką, że człowiek odnosi wrażenie, że rozmawia lub słucha autora książki, oraz brak intelektualnej buty, czyli przekonanie autora, że pisze do osób równych sobie, którym chce przekazać wiedzę, a nie, nią się popisać. Czytając Garnitur kontra garsonka, czyli jak zbudować dobre relacje w pracy myśli się, że książka wyszła spod pióra amerykańskiego autora, co jest komplementem i daje nadzieję, że niebawem na polskim rynku wydawniczym ujrzymy więcej takich pozycji. Autorka tak dobiera słowa, że tworzą one całość, która cechuje się prostotą i zwięzłością.
Trudno nie podkreślić roli układu książki, która wprowadza po kolei w zagadnienia tematyczne od wyjaśnienia podstawowych pojęć, przez omówienie różnic w budowie mózgu i zachowaniu obu płci, po ukazanie potencjału tychże różnic i ich twórczego aspektu.
Nie jest pozycja, która pokazuje tylko dane zjawisko, ale co ważniejsze, przedstawia praktyczne rozwiązania i skuteczne porady, jak w nim funkcjonować. Pełni rolę poradnika w temacie różnic między-płciowych, który nie przeraża objętością i nie zniechęca formą i językiem.
Joanna Sajko napisała książkę, którą poleciłabym nie tylko kobietom, ale i mężczyznom, której lektura okazuje się być ciekawa, gdyż niejednokrotnie zaskakuje i inspirująca, gdyż daje motywację i chęć do głębszego poznania „drugiej planety”. Może warto ją podarować na przykład szefowi lub pani kierownik?
moznaprzeczytac.pl Natalia, 2014-01-23
System Białoruś
Według światowej opinii monopol na niedemokratyczną formę rządów do niedawna miała Białoruś. Media (również w Polsce) co jakiś czas poświęcały temu niewielkiemu państwu wiele uwagi, szczególnie w okresie wyborów oraz przy omawianiu represji wobec opozycji. Obecnie tematem numer jeden jest Ukraina, jednak nie oznacza to, że u naszego drugiego wschodniego sąsiada coś się zmieniło. Wręcz przeciwnie – system rządów stworzony przez Aleksandra Łukaszenkę w ciągu tych 20 lat ostatecznie się uformował. Polakom (zarówno tym, którzy wychowali się w czasach komunistycznych jak i tym, którzy dorośli w wolnej Polsce) wydaje się, że dobrze rozumieją sytuację panującą na Białorusi. Telewizyjny obraz przedstawia ten kraj jako biedny i zacofany. Jednak po pierwszej wizycie w tym kraju ta opinia ulega zmianie. Wspaniałe drogi, czyste miasta, wszędzie spokój i porządek. W stolicy nowoczesne budownictwo, luksusowe samochody, wszędzie pełne półki sklepowe. I gdzie w tym wszystkim bieda i zacofanie? To bardziej nasz kraj (z jego drogami) można uznać za „zapyziałą” dziurę Europy. Jak naprawdę wygląda obecna Białoruś i jak żyje się w niej zwykłym ludziom? Na to pytanie stara się odpowiedzieć Andrzej Poczobut w swojej książce System Białoruś.
Podzielona na trzy części książka w sposób chronologiczny przedstawia europejski eksperyment nazwany „System Białoruś”. Pierwsza część zatytułowana „Baćka. Twórca systemu”. Przedstawia drogę do władzy twórcy tytułowego systemu – Aleksandra Rychorawicza Łukaszenki. Opisując dzieciństwo późniejszego prezydenta Poczobut stara się wykazać źródła pewnych jego cech charakteru, które będą warunkowały jego politykę. Przede wszystkim jego determinację:
"Łukaszenka był politycznym straceńcem, który postawił wszystko na jedną kartę [76]."
To ta cecha umożliwiła mu wspięcie się na sam szczyt. Jego polityczni przeciwnicy znając dobrze charakter Łukaszenki wielokrotnie i na różnych etapach, mogli z łatwością (i zgodnie z obowiązującym prawem) uniemożliwić mu pięcie się w górę. Jednak lekceważyli swojego przeciwnika i brakowało w działaniach konsekwencji. Dzięki tej ich bierności w 1994 roku Aleksander Łukaszenka mógł zostać prezydentem Republiki Białorusi. To był początek pewnej epoki która trwa do dzisiejszego dnia.
Od tego momentu rozpoczęło się budowanie pozycji prezydenta w państwie poprzez: usunięcie opozycji parlamentarnej, przejęcie kontroli nad mediami, podporządkowanie sobie całej administracji państwowej (łącznie z „niezależną” w krajach demokratycznych prokuraturą i sądami) i służb specjalnych oraz usuwanie (nierzadko fizyczne) przeciwników politycznych.
Takie działanie położyło podwaliny pod rządy Łukaszenki. Ich krótką charakterystykę prezentuje rozdział drugi. Poczobut prezentuje w nim czym jest „System Białoruś”. Zdaniem autora:
„(…)to autorytarna piramida, na czele której stoi prezydent mający absolutną kontrolę nad aparatem państwowym i służbami specjalnymi. Mając takie narzędzia jak chleb, show, oraz strach, potrafi trzymać w ryzach białoruskie społeczeństwo”[157].
Chlebem jest praca. 80% zakładów na Białorusi to państwowe firmy czy instytucje w których decydujący głos ma prezydent, szczególnie w kwestii zarobków. W tej kwestii Aleksander tak wypowiedział się na łamach prasy:
„Nam potrzebna jest taka demokracja, żeby człowiek pracował, dostawał jakąś pensję, żeby mógł i chlebka kupić, i mleczka, i śmietany, i twarożku, a czasem i kawałek mięsa, by dziecko nakarmić. Ale dziecko przecież dużo mięsa nie zje” [162].
I taką demokrację dla większości obywateli Białorusi buduje prezydent.
Show to tworzenie nie tylko przez media mitu Łukaszenki. Prezydent walczy z korupcją, prezydent poucza sportowców jak mają wygrywać, piosenkarzy jak mają śpiewać, pogodę jaka ma być… W sumie można powiedzieć, że Białoruś to Łukaszenka a Łukaszenka to Białoruś. Sam zainteresowany podzielił się tymi uwagami podczas jednego z radiowych wywiadów:
„U nas naród liczy na mnie. Swój los, los swoich dzieci wiąże ze mną. Dlatego muszę tym żyć”[181].
Jednak największą siłą tych rządów jest strach. Nikt nie jest pewny łaski prezydenta. Przeciwnicy polityczni boją się o swoje zdrowie czy życie, zwolennicy, że poświęci ich na ołtarzu walki z korupcją lub wykorzysta do załatania wciąż rosnącego deficytu budżetowego, służby specjalne – że konkurencyjna „firma” obejmie przewagę i zemści się za drobne (i duże) pstryczki w nos. Boi się w końcu i sam twórca systemu, Aleksander Łukaszenka, że kiedyś to się skończy. Skończą się pieniądze i zabraknie chleba i show, a zostanie tylko strach który pchnie ludzi do ostateczności.
W ostatnim rozdziale Poczobut prezentuje opinię zwykłych Białorusinów, wywodzących się z różnych środowisk, a dotyczących sytuacji panującą w ich państwie. Mówią oni o tym jak im się żyje, opisują swój stosunek do prezydenta i starają się określić koniec epoki Łukaszenki. U wszystkich jednak jest on bardzo odległy.
Książka Andrzeja Poczobuta jest dobrze napisaną historią Białorusi od momentu rozpadu Związku Radzieckiego po dzień dzisiejszy. Autor logicznie przedstawił genezę Systemu Białoruś, a przenikające się nawzajem wątki powodują, że tok rozumowania jest spójny. Czarny obraz, jaki rysuje się czytając tą książkę zostaje niejako rozjaśniony w ostatnim podrozdziale. Rosyjska polityka względem Białorusi, a dokładnie ograniczanie przez Kreml strumienia pieniędzy płynących do Mińska, przy braku alternatywnego źródła, powoduje szybko postępujące trudności gospodarcze w kraju i wymusza na prezydencie cięcia w sferze chleba i igrzysk, co może doprowadzić do upadku Łukaszenki i systemu przez niego stworzonego. Ale to przyszłość. Dziś prezydentem Białorusi jest Łukaszenka. Słowa jakie wypowiedział będąc szefem parlamentarnej komisji do walki z korupcją stanowią najlepsze podsumowanie tej książki (jak również sytuacji u naszego wschodniego sąsiada):
„Podstawowe uczucie które mnie ogarnia, jak sądzę jest także znane przytłaczającej większości rodaków: to świadomość, że wszyscy staliśmy się zakładnikami jakiegoś potwornego, niemoralnego i pozbawionego wszelkich wartości systemu manipulowania ludźmi i okłamywania ich”[66].
Podzielona na trzy części książka w sposób chronologiczny przedstawia europejski eksperyment nazwany „System Białoruś”. Pierwsza część zatytułowana „Baćka. Twórca systemu”. Przedstawia drogę do władzy twórcy tytułowego systemu – Aleksandra Rychorawicza Łukaszenki. Opisując dzieciństwo późniejszego prezydenta Poczobut stara się wykazać źródła pewnych jego cech charakteru, które będą warunkowały jego politykę. Przede wszystkim jego determinację:
"Łukaszenka był politycznym straceńcem, który postawił wszystko na jedną kartę [76]."
To ta cecha umożliwiła mu wspięcie się na sam szczyt. Jego polityczni przeciwnicy znając dobrze charakter Łukaszenki wielokrotnie i na różnych etapach, mogli z łatwością (i zgodnie z obowiązującym prawem) uniemożliwić mu pięcie się w górę. Jednak lekceważyli swojego przeciwnika i brakowało w działaniach konsekwencji. Dzięki tej ich bierności w 1994 roku Aleksander Łukaszenka mógł zostać prezydentem Republiki Białorusi. To był początek pewnej epoki która trwa do dzisiejszego dnia.
Od tego momentu rozpoczęło się budowanie pozycji prezydenta w państwie poprzez: usunięcie opozycji parlamentarnej, przejęcie kontroli nad mediami, podporządkowanie sobie całej administracji państwowej (łącznie z „niezależną” w krajach demokratycznych prokuraturą i sądami) i służb specjalnych oraz usuwanie (nierzadko fizyczne) przeciwników politycznych.
Takie działanie położyło podwaliny pod rządy Łukaszenki. Ich krótką charakterystykę prezentuje rozdział drugi. Poczobut prezentuje w nim czym jest „System Białoruś”. Zdaniem autora:
„(…)to autorytarna piramida, na czele której stoi prezydent mający absolutną kontrolę nad aparatem państwowym i służbami specjalnymi. Mając takie narzędzia jak chleb, show, oraz strach, potrafi trzymać w ryzach białoruskie społeczeństwo”[157].
Chlebem jest praca. 80% zakładów na Białorusi to państwowe firmy czy instytucje w których decydujący głos ma prezydent, szczególnie w kwestii zarobków. W tej kwestii Aleksander tak wypowiedział się na łamach prasy:
„Nam potrzebna jest taka demokracja, żeby człowiek pracował, dostawał jakąś pensję, żeby mógł i chlebka kupić, i mleczka, i śmietany, i twarożku, a czasem i kawałek mięsa, by dziecko nakarmić. Ale dziecko przecież dużo mięsa nie zje” [162].
I taką demokrację dla większości obywateli Białorusi buduje prezydent.
Show to tworzenie nie tylko przez media mitu Łukaszenki. Prezydent walczy z korupcją, prezydent poucza sportowców jak mają wygrywać, piosenkarzy jak mają śpiewać, pogodę jaka ma być… W sumie można powiedzieć, że Białoruś to Łukaszenka a Łukaszenka to Białoruś. Sam zainteresowany podzielił się tymi uwagami podczas jednego z radiowych wywiadów:
„U nas naród liczy na mnie. Swój los, los swoich dzieci wiąże ze mną. Dlatego muszę tym żyć”[181].
Jednak największą siłą tych rządów jest strach. Nikt nie jest pewny łaski prezydenta. Przeciwnicy polityczni boją się o swoje zdrowie czy życie, zwolennicy, że poświęci ich na ołtarzu walki z korupcją lub wykorzysta do załatania wciąż rosnącego deficytu budżetowego, służby specjalne – że konkurencyjna „firma” obejmie przewagę i zemści się za drobne (i duże) pstryczki w nos. Boi się w końcu i sam twórca systemu, Aleksander Łukaszenka, że kiedyś to się skończy. Skończą się pieniądze i zabraknie chleba i show, a zostanie tylko strach który pchnie ludzi do ostateczności.
W ostatnim rozdziale Poczobut prezentuje opinię zwykłych Białorusinów, wywodzących się z różnych środowisk, a dotyczących sytuacji panującą w ich państwie. Mówią oni o tym jak im się żyje, opisują swój stosunek do prezydenta i starają się określić koniec epoki Łukaszenki. U wszystkich jednak jest on bardzo odległy.
Książka Andrzeja Poczobuta jest dobrze napisaną historią Białorusi od momentu rozpadu Związku Radzieckiego po dzień dzisiejszy. Autor logicznie przedstawił genezę Systemu Białoruś, a przenikające się nawzajem wątki powodują, że tok rozumowania jest spójny. Czarny obraz, jaki rysuje się czytając tą książkę zostaje niejako rozjaśniony w ostatnim podrozdziale. Rosyjska polityka względem Białorusi, a dokładnie ograniczanie przez Kreml strumienia pieniędzy płynących do Mińska, przy braku alternatywnego źródła, powoduje szybko postępujące trudności gospodarcze w kraju i wymusza na prezydencie cięcia w sferze chleba i igrzysk, co może doprowadzić do upadku Łukaszenki i systemu przez niego stworzonego. Ale to przyszłość. Dziś prezydentem Białorusi jest Łukaszenka. Słowa jakie wypowiedział będąc szefem parlamentarnej komisji do walki z korupcją stanowią najlepsze podsumowanie tej książki (jak również sytuacji u naszego wschodniego sąsiada):
„Podstawowe uczucie które mnie ogarnia, jak sądzę jest także znane przytłaczającej większości rodaków: to świadomość, że wszyscy staliśmy się zakładnikami jakiegoś potwornego, niemoralnego i pozbawionego wszelkich wartości systemu manipulowania ludźmi i okłamywania ich”[66].
moznaprzeczytac.pl Jarek Szlązak, 2014-01-25
Technologia w e-commerce. Teoria i praktyka. Poradnik menedżera
Po książkę Technologia w e-commerce. Teoria i praktyka. Poradnik menedżera, sięgnęłam pomimo rozbieżności moich zainteresowań z tematyką poradnika. Szczerze mówiąc była ona dla mnie swoistym wyzwaniem i celem działania w myśl zasady, że należy poszerzać swoje horyzonty myślowe i nie zamykać się tylko na to, co jest nam dobrze znane.
Po przeczytaniu kilku stron nabrałam przekonania, że spotkanie z tą lekturę będę mogła zaliczyć do wartościowych i wzbogacających. Autorzy sprostali nie lada wyzwaniu. Potraktowali sprawę kompleksowo i z dbałością o wiele detali rzeczowych oraz kwestii formalnych, a jednocześnie zadbali o to, aby książka była przystępna i przyjazna dla Czytelnika. Choć zaznaczają na wstępie, że lektura przeznaczona jest głównie dla specjalistów (programistów, team leaderów, menedżerów i menedżerów IT), którzy posiadają podstawową (lecz nie pobieżną!) wiedzę w zakresie tworzenia i prowadzenia biznesu internetowego, to według mnie z poradnika może śmiało korzystać o wiele szersze grono Czytelników. Przecież każdy z nas niejednokrotnie w swoim życiu tak prywatnym, jak i zawodowym, staje przed mniej lub bardziej skomplikowanym zadaniem zaplanowania, skoordynowania, zrealizowania i monitorowania jakiegoś projektu grupowego.
Wydanie zawiera 11 rozdziałów, analogicznych do procesu planowania i realizacji projektów wprowadzenia usług on-line i aplikacji mobilnych do biznesu. W ten sposób możemy prześledzić ścieżkę tworzenia, wdrażania i ewaluacji działania nowoczesnych technologii informatycznych we współczesnym świecie. Każdy rozdział podzielony jest na podrozdziały, z których każdy zaczyna się od kluczowego pytania postanowionego w sposób prosty i konkretny, jak np. Jak budować i rozwijać zespół technologiczny? Jak wybrać dostawcę hostingu i na co zwracać uwagę w umowach hostingowych? Co to jest SLA i jakie powinno mieć parametry? W jaki sposób zintegrować system księgowy ze sklepem? Co zrobić, jeśli sklep ma problemy wydajnościowe? Jak zwiększyć widoczność produkty w wyszukiwarce? W jaki sposób monitorować dostępność aplikacji? Na te i wiele innych pytań czytelnik znajdzie jasną i wyczerpującą odpowiedź. Dzięki temu, że autorzy legitymują się nie tylko rzetelnym wykształceniem, ale także wieloletnią praktyką zawodową, potrafią omówić poruszaną problematykę w kontekście realnych szans i zagrożeń dla proponowanych rozwiązań. Dosyć wyraźnie oddzielają teorię od praktyki i uczulają na wiele niuansów, które osoba początkująca w tym temacie może w sposób naturalny pominąć.
Wielką zaletą książki jest to, iż zawiera ona bardzo kompleksowe spojrzenie na podejmowany temat. Wypowiedzi specjalistów z branży nie tylko IT, ale także takich jak prawo czy HR wydają się niezwykle cenne i wzbogacające niniejszy poradnik o aspekt praktyczny.
Układ treści, swoją drogą bardzo obszernej, jest bardzo przejrzysty, spójny i logiczny. Zebranie danych w tabele, uchwycenie dygresji w ramkach, wytłuszczenie i wypunktowanie najważniejszych punktów sprawia, że podane treści są przystępne do przyswojenia i zapamiętania, a w razie potrzeby możemy łatwo wrócić i odnaleźć interesujące nas w danej chwili zagadnienie.
Poradnik spełnia swoją funkcję w każdym calu. Uczula na to, że na każdy projekt należy spojrzeć z kilku perspektyw – oczami klienta, wykonawcy zlecenia, zespołu podwykonawców, osób zarządzającymi wiedzą i ludźmi. Natomiast z perspektywy psychologa, szczególnie wartościową zaletą książki wydaje mi się to, iż pomimo faktu, że traktuje ona o tematyce pozornie oddalonej od kwestii międzyludzkich, to tak naprawdę uzmysławia nam, że wszelkie usługi oparte na technologii informatycznej są tworzone przez ludzi i dla ludzi, a z pominięcia tego faktu może wynikać wiele problemów i rozczarowań na każdym etapie pracy nad projektem. Wziąwszy to pod uwagę, autorzy podsuwają szeroki wachlarz rozwiązań, po które należy sięgnąć, aby uchronić się przed najczęściej popełnianymi błędami.
W dzisiejszych czasach, kiedy przepływ informacji jest niewyobrażalnie szybki i dostęp do wiedzy z niemalże każdej dziedziny jest względnie łatwy, taki poradnik może okazać się szczególnie przydatny. Człowiek częstokroć zagubiony w gąszczu wiadomości tak naprawdę traci orientację, w jaki sposób efektywnie rozwiązać dany problem lub gdzie znaleźć kompetentnego specjalistę. Dzięki konkretnym podpowiedziom zawartym w książce możemy zaoszczędzić wiele czasu, np. na szukanie narzędzi ułatwiających koordynację pracy ludzi pracujących na odległość nad jednym zleceniem, lub szukanie informacji o tym, w jaki sposób skonstruować umowę, aby gwarantowała ona bezpieczeństwo i satysfakcję zarówno dla klienta, jak i dla całego zespołu pracującego nad wykonaniem zlecenia.
Jako osoba na progu ukończenia studiów pozwolę sobie na końcową refleksję, że lektura niniejszego poradnika może być okazją do tego, aby spojrzeć na naszą wiedzę teoretyczną w sposób kreatywny, oraz zainspirować do pomysłu jej skomercjalizowania. Jest to o tyle istotne, że żyjemy w świecie, który oferuje nam dzisiaj tak wysoce rozwinięte rozwiązania technologiczne, a na uczelniach coraz bardziej widoczne są trendy transferu wiedzy do tworzenia innowacyjnych przedsiębiorstw.
Po przeczytaniu kilku stron nabrałam przekonania, że spotkanie z tą lekturę będę mogła zaliczyć do wartościowych i wzbogacających. Autorzy sprostali nie lada wyzwaniu. Potraktowali sprawę kompleksowo i z dbałością o wiele detali rzeczowych oraz kwestii formalnych, a jednocześnie zadbali o to, aby książka była przystępna i przyjazna dla Czytelnika. Choć zaznaczają na wstępie, że lektura przeznaczona jest głównie dla specjalistów (programistów, team leaderów, menedżerów i menedżerów IT), którzy posiadają podstawową (lecz nie pobieżną!) wiedzę w zakresie tworzenia i prowadzenia biznesu internetowego, to według mnie z poradnika może śmiało korzystać o wiele szersze grono Czytelników. Przecież każdy z nas niejednokrotnie w swoim życiu tak prywatnym, jak i zawodowym, staje przed mniej lub bardziej skomplikowanym zadaniem zaplanowania, skoordynowania, zrealizowania i monitorowania jakiegoś projektu grupowego.
Wydanie zawiera 11 rozdziałów, analogicznych do procesu planowania i realizacji projektów wprowadzenia usług on-line i aplikacji mobilnych do biznesu. W ten sposób możemy prześledzić ścieżkę tworzenia, wdrażania i ewaluacji działania nowoczesnych technologii informatycznych we współczesnym świecie. Każdy rozdział podzielony jest na podrozdziały, z których każdy zaczyna się od kluczowego pytania postanowionego w sposób prosty i konkretny, jak np. Jak budować i rozwijać zespół technologiczny? Jak wybrać dostawcę hostingu i na co zwracać uwagę w umowach hostingowych? Co to jest SLA i jakie powinno mieć parametry? W jaki sposób zintegrować system księgowy ze sklepem? Co zrobić, jeśli sklep ma problemy wydajnościowe? Jak zwiększyć widoczność produkty w wyszukiwarce? W jaki sposób monitorować dostępność aplikacji? Na te i wiele innych pytań czytelnik znajdzie jasną i wyczerpującą odpowiedź. Dzięki temu, że autorzy legitymują się nie tylko rzetelnym wykształceniem, ale także wieloletnią praktyką zawodową, potrafią omówić poruszaną problematykę w kontekście realnych szans i zagrożeń dla proponowanych rozwiązań. Dosyć wyraźnie oddzielają teorię od praktyki i uczulają na wiele niuansów, które osoba początkująca w tym temacie może w sposób naturalny pominąć.
Wielką zaletą książki jest to, iż zawiera ona bardzo kompleksowe spojrzenie na podejmowany temat. Wypowiedzi specjalistów z branży nie tylko IT, ale także takich jak prawo czy HR wydają się niezwykle cenne i wzbogacające niniejszy poradnik o aspekt praktyczny.
Układ treści, swoją drogą bardzo obszernej, jest bardzo przejrzysty, spójny i logiczny. Zebranie danych w tabele, uchwycenie dygresji w ramkach, wytłuszczenie i wypunktowanie najważniejszych punktów sprawia, że podane treści są przystępne do przyswojenia i zapamiętania, a w razie potrzeby możemy łatwo wrócić i odnaleźć interesujące nas w danej chwili zagadnienie.
Poradnik spełnia swoją funkcję w każdym calu. Uczula na to, że na każdy projekt należy spojrzeć z kilku perspektyw – oczami klienta, wykonawcy zlecenia, zespołu podwykonawców, osób zarządzającymi wiedzą i ludźmi. Natomiast z perspektywy psychologa, szczególnie wartościową zaletą książki wydaje mi się to, iż pomimo faktu, że traktuje ona o tematyce pozornie oddalonej od kwestii międzyludzkich, to tak naprawdę uzmysławia nam, że wszelkie usługi oparte na technologii informatycznej są tworzone przez ludzi i dla ludzi, a z pominięcia tego faktu może wynikać wiele problemów i rozczarowań na każdym etapie pracy nad projektem. Wziąwszy to pod uwagę, autorzy podsuwają szeroki wachlarz rozwiązań, po które należy sięgnąć, aby uchronić się przed najczęściej popełnianymi błędami.
W dzisiejszych czasach, kiedy przepływ informacji jest niewyobrażalnie szybki i dostęp do wiedzy z niemalże każdej dziedziny jest względnie łatwy, taki poradnik może okazać się szczególnie przydatny. Człowiek częstokroć zagubiony w gąszczu wiadomości tak naprawdę traci orientację, w jaki sposób efektywnie rozwiązać dany problem lub gdzie znaleźć kompetentnego specjalistę. Dzięki konkretnym podpowiedziom zawartym w książce możemy zaoszczędzić wiele czasu, np. na szukanie narzędzi ułatwiających koordynację pracy ludzi pracujących na odległość nad jednym zleceniem, lub szukanie informacji o tym, w jaki sposób skonstruować umowę, aby gwarantowała ona bezpieczeństwo i satysfakcję zarówno dla klienta, jak i dla całego zespołu pracującego nad wykonaniem zlecenia.
Jako osoba na progu ukończenia studiów pozwolę sobie na końcową refleksję, że lektura niniejszego poradnika może być okazją do tego, aby spojrzeć na naszą wiedzę teoretyczną w sposób kreatywny, oraz zainspirować do pomysłu jej skomercjalizowania. Jest to o tyle istotne, że żyjemy w świecie, który oferuje nam dzisiaj tak wysoce rozwinięte rozwiązania technologiczne, a na uczelniach coraz bardziej widoczne są trendy transferu wiedzy do tworzenia innowacyjnych przedsiębiorstw.
moznaprzeczytac.pl Marta Ratomska, 2014-01-22