ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Przychodzi Budda do baru. Pokoleniowy przewodnik życiowy

Poszukiwanie własnej drogi życiowej jest procesem trudnym i nieraz długotrwałym. Nie każdy ma to szczęście, że obiera ją już we wczesnej młodości. Czasami potrzeba czasu i doświadczenia aby dowiedzieć się, jak chcemy żyć.

Książkę “Przychodzi Budda do baru. Pokoleniowy przewodnik życiowy.” nazwać można poradnikiem o życiu. Pokazuje jak być sobą, jak rozwijać się duchowo i w jaki sposób można osiągnąć wewnętrzny spokój. Autor za pomocą humorystycznego języka daje wskazówki, które pomogą wzmocnić ciało i przede wszystkim umysł.

Lodro Rinzler jest praktykiem medytacji i nauczycielem buddyzmu szambali. W ostatnich latach prowadził na terenie USA liczne warsztaty dotyczące medytacji. Teksty autora regularnie publikowane są na łamach “Huffington Post” oraz “Independence Project”.
dojrzalakobieta.pl 2014-02-13

Praktyczne lekcje zarządzania projektami

Nawet jeśli rozczarowywanie się jest rzeczą raczej negatywną, ja odnalazłam w niej coś całkiem pozytywnego. Dobrze jest, jak człowiek się pozytywnie rozczaruje i okaże się, że książka po której spodziewał się czegoś na wzór akademickiej porcji informacji o zarządzaniu projektami, stanie się fascynującą opowieścią o świecie biznesu i planowania. I niech ten krótki wstęp da Wam, drodzy Czytelnicy, przedsmak tego, co czeka Was, gdy sięgnięcie po dzieło Michała Kopaczewskiego, wydane przez wydawnictwo Helion, noszące niepozorny tytuł "Praktyczne lekcje zarządzania projektami" i opakowane w kolor niebieski.
Warto, żebyście wiedzieli, że książka ta to dwanaście rozmów, które, patrząc zupełnie ogólnie, traktują o pracy, biznesie i interesach, które z biegiem czasu (lub zupełnie na początku) przeobrażają się w pasję rozmówców (może poza rozmową z Markiem Wojtyną, który zdecydowanie bardziej skupia się na czysto służbowej stronie swoich zadań). Michał Kopczewski pyta o bardzo znane polskie projekty, między innymi takie jak organizacja Euro 2012, Maraton Warszawski, Polski Himalaizm Zimowy, wyprawy na oba Bieguny, czy Polską Akcję Humanitarną. Pyta i chce wiedzieć jak to się stało, że nic się nie... zepsuło. Jak to się stało, że określona liczba ludzi się dogadała i stworzyła sprawnie działający organizm, który potrafił wytworzyć wydarzenia, lub organizacje, działające bez zarzutu i całkiem sprawnie. Na koniec każdej z tych rozmów autor proponuje czytelnikom omówienie i podsumowanie różnych punktów, które uważa za istotne z punktu widzenia koordynowania projektów.
Pozwolisz, drogi Czytelniku, że rozpocznę wydawanie własnej opinii od rzeczy złych. Tak o, dla przekory. Przede wszystkim czytanie bardzo utrudnione jest przez niekoniecznie wygodne wydanie. Trudno jest czytać, gdy nie mamy wolnych obu rąk, lub gdy leżymy, lub gdy uprawiamy jakiekolwiek inne czytanie, poza tym siedzącym grzecznie na fotelu z oboma rączkami na okładce. Książka się zwyczajnie sama zamyka i nijak nie chce pomóc nam w zatrzymaniu wzroku na konkretnej, wybranej przez nas, stronie. Do tego wszystkiego autor wpada w pułapkę własnej rozmowy (którą przeprowadził z Marcinem Herrą o Euro 2012), w której pada stwierdzenie, że nawet najlepszy projekt może zostać skrytykowany, gdy zaledwie drobny szczegół zostanie pominięty, lub wykonany zostanie źle. I dokładnie tak dzieje się w tym przypadku, bo pozytywny obraz książki zostaje zaburzony przez kilka literówek. Sami przyznajcie, drodzy Czytelnicy, że literówka to stosunkowo rzadki przypadek w książce, która przed wydaniem jest wiele razy sprawdzana na prawo i lewo, stąd też stosunkowo mocno rzuca się w oczy i nadszarpuje jej wizerunek.
Ale nie martwcie się, panie Michale nie roń łez, bo oto koniec negatywów i zaczynamy wodospad pozytywów, bo to przede wszystkim one zalały mnie, jak hektolitry wody.
Zacznijmy od pytań, które zadawane są bardzo trafnie i pozwalają rozmowie płynąć naturalnym torem (ponowne nawiązanie do wody wydaje się tu nieuniknione), a rozmówcy wynurzać się ze sztampowych i ogólnikowych odpowiedzi. Zresztą i dobór odpowiadających ma bardzo dobry wpływ na treść, bo ma się wrażenie, że nikt tu nie mówi o zarządzaniu projektami, tylko opowiada ciekawą historię. Może niekoniecznie jest to bardzo edukacyjne i niekoniecznie staniemy się, po lekturze tejże książki, mistrzami projektów, to jednak pozwoli nam ona zupełnie logiczne, życiowo i naturalnie spojrzeć na nasze obecne, lub przyszłe przedsięwzięcia.
Kolejny plus to atmosfera szczerości, którą z rozmów można wyczytać. Nikt tam nie sili się na autoreklamę, nikt nie gloryfikuje swoich dokonań, nie przechwala się, ale również nie udaje skromnego i nie stawia swoich osiągnięć ponad wszystkie inne. Po prostu kawał ciekawych rozmów, które płyną i płyną i niestety w pewnym momencie się kończą. Okazuje się, że ci, którzy odnieśli sukces, niekoniecznie podążali drogą, na której rozsypane były tylko płatki róż. Resztę sobie dopowiedzcie, bo nie chciałabym popaść w patetyzm, którego brak tak bardzo doceniam w książce Michała Kopczewskiego.
I generalnie cała ta książka to bardzo ciekawe odkrycie dla mnie, każda z opowiedzianych historii odkryła przede mną wiele nowego, z dużą chęcią przeczytałabym jeszcze trzynastą, czternastą, piętnastą i setną rozmowę. Mam nadzieję, że powstaną, bo przecież szkoda by było, gdyby okazało się, że sukcesu starczy nam tylko na dwanaście...
Sztukater.pl 2014-02-13

Trzeci poziom dojrzałości. Szczęśliwe życie po sześćdziesiątce

Mówi się, że dzisiejsze czasy nie są łaskawe dla ludzi w wieku przedemerytalnym. Senior – o ile nie jest dziadkiem lub babcią – czuje się niepotrzebny, zepchnięty na margines, zagubiony…

Tymczasem Małgorzata Modrak przekonuje, że 60 lat to jest wręcz idealny wiek, by przestać rozpamiętywać przeszłość i wkroczyć radośnie w przyszłość. W prosty, życzliwy sposób pokazuje możliwości, jakie ma senior, używa ciekawostek, by pokazać, że starość to tylko termin umowny.

Jak ćwiczyć pamięć? Gdzie iść, gdy czujemy się samotni? Jak pogodzić się z przeszłością? Z jakimi lękami można skutecznie walczyć? na te wszystkie pytania (i na wiele innych!) znajdziemy odpowiedzi w tej dobrej, ciekawej książce.
dojrzalakobieta.pl Joanna Pastuszka-Roczek

Terapia f**k it. Prosty sposób na szczęście

W bibliotekach i księgarniach aż roi się od przewodników, które informują, "jak żyć". Otóż prawdą jest, że człowiek czasami potrzebuje takiego przewodnika, potrzebuje przeczytać o tym, że da radę, że życie nie jest takie trudne i że pozytywne nastawienie może zdziałać cuda.
Z ogromną przyjemnością czytałam poradnik Johna C. Parkina, autora bestsellerowej książki „Filozofia f**k it, czyli jak osiągnąć spokój ducha". Tutaj autor, wraz ze swoją małżonką, opowiada o tym, jak dzięki dwóm, banalnym słowom, możemy poprawić jakość swojego życia, osiągnąć sukces, szczęście i radość płynącą z każdego kolejnego dnia. Te słowa to „pieprzę to". Autorzy przytaczają mnogość przykładów zastosowania tego swoistego zaklęcia i wyjawiają, co się za nim kryje.
Prawdą jest bowiem, że problem, który mamy dzisiaj, za pół roku wyda nam się zabawny. Przez pryzmat następnych problemów, kolejnych kłopotów, w które się wpakujemy, dawne sprawy stają się błahe i nic nie warte, wręcz nieistotne. Ale w momencie walki z problemem jest on najważniejszy. Każdy problem zatruwa nasze życie, psuje nasze samopoczucie, sprawia, że jesteśmy niemili dla innych, skupieni na sobie, nieszczęśliwi i po prostu zmęczeni. Problemy sprawiają, że nie potrafimy cieszyć się ładną pogodą, dobrym filmem w telewizji czy uśmiechem obcej osoby na ulicy – zapatrzeni w swoje 'trudne sprawy' przestajemy doceniać i zauważać pozytywne, niezwykle prozaiczne elementy rzeczywistości. W efekcie jesteśmy nieszczęśliwi, zamartwiamy się niepotrzebnie i obgryzamy paznokcie.
I po co? Skoro można powiedzieć „pieprzę to!" i po prostu cieszyć się życiem?
Autor nie mówi jednak, że każdy problem musimy zbagatelizować i zostawić go bez rozwiązania. Bynajmniej! Taka postawa sprawiłaby, że bardzo szybko znaleźlibyśmy się na ulicy, bez dachu nad głową, a wówczas jedynym problemem byłby brak drobnych na butelczynę... Terapia „f**k it" nie sprawi, że raptownie, mówiąc kolokwialnie, olejemy cały świat. Po prostu pozwoli na to, by z większym optymizmem i dużą dawką dystansu podejść do spraw, które dotąd spędzały nam sen z powiek. „Pieprzę to", ale każdy problem posiada rozwiązanie. Chodzi o terapeutyczny wydźwięk tej mantry, która automatycznie sprawia, że czujemy się lepiej. Wzrasta nasza pewność siebie, dystans i przywracamy sobie ład, równowagę i zdrowy rozsądek. Człowiek nerwowy zaczyna w sposób niekontrolowany kwestionować wszystko i płacze nad rozlanym mlekiem... Podczas gdy jedyną słuszną metodą jest głęboko odetchnąć, odsunąć od siebie panikę i zdrowo podejść do możliwych rozwiązań problemu. Ta terapia pozwoli na to, by nie wpadać w histerię ilekroć znajdziemy plamę od pasty do zębów na garniturze przed rozmową kwalifikacyjną i nie pocić się jak Olimpijczyk na mecie, kiedy coś nam nie wyjdzie. Małe sprawy mogą zdeterminować nasze samopoczucie i sprawić, że te większe staną się barierą nie do przebycia. Po co?
Uważam, że to naprawdę świetny poradnik. Sama zaczęłam korzystać z dobrodziejstw terapii „f**k it" i, jak dotąd, świetnie na tym wychodzę. Przytomniej podchodzę do problemów i szukam ich rozwiązania, a gdy takiego nie widzę, nie wpadam w panikę, tylko mówię po nosem „pieprzę to!" i nagle wszystko staje się prostsze.
Polecam książkę Parkina każdej znerwicowanej osobie, zwłaszcza urzędnikom, kierowcom i nauczycielom, a także tym, którzy zmuszeni są do pracy z ludźmi. Gdy przyjdzie do was uciążliwy petent, wymagający klient czy szef rzuci na wasze biurko tonę papierów... odetchnijcie głęboko, pomyślcie „pieprzę to" i, po prostu, cieszcie się życiem. Zabawny, niezwykle wciągający styl autorów sprawi, że książkę łyknięcie w ekspresowym czasie i już po jej odłożeniu zaczniecie wdrażać w życie nowe porządki. I sami zobaczycie, że to działa.
Ta książka pomoże wam uwierzyć w siebie, dojść do perfekcji w pracy i życiu osobistym, odnaleźć równowagę psychiczną, poznacie sześcioczęściowy proces „pieprzę to" i zrozumiecie, że czasami naprawdę lepiej sobie odpuścić, by z nową siłą i pozytywną energią wystawić twarz do Słońca i się uśmiechnąć, kiedy wszystko – paradoksalnie – zacznie się układać. Tego Wam życzę. To teraz powtórzcie za mną: „Pieprzę to!" i... bądźcie szczęśliwi.
Sztukater.pl 2014-02-13

Zarabiaj tyle, ile jesteś wart. Zmaksymalizuj swoje przychody już teraz

Po poradniki sięgam niezwykle rzadko. Kiedyś, jako nastolatka, zaczytywałam się w nich, teraz podchodzę do nich z większą dawką sceptycyzmu. I z takim właśnie nastawieniem zabrałam się za lekturę książki "Zarabiaj tyle, ile jesteś wart". Autor, Brian Tracy, jest pisarzem pochodzącym z Kanady. Jego e-booki dotyczą problematyki rozwoju osobistego oraz psychologii sukcesu. Ponoć wiele jego publikacji znalazło się na listach bestsellerów. Zdobywając już tylko takie informacje o autorze, zastanawiałam się, czemu mi to tak "amerykańsko" brzmi..? Dobrze, przepraszam, postaram się ironię schować na jakiś czas do kieszeni...

Autor zwraca uwagę, że każdy z nas powinien znać swoją wartość. Dzięki temu naprawdę łatwiej znaleźć pracę. Przyszły pracodawca już podczas rozmowy kwalifikacyjnej widzi, z jaką osobą ma do czynienia. A przecież zahukane szare myszki raczej nie mają szans w dzisiejszym pędzącym świecie. Według autora każdy z nas powinien sporządzić osobistą wizję działania. Powinna odnosić się ona do naszych wartości i wyrażać to, kim chcielibyśmy być w określonej przyszłości, np. za cztery, pięć lat. Równie istostne jest to, aby stale sprawdzać "kierunek kursu". Chodzi tu o to, aby kontrolować, czy zmierzamy w tym kierunku, który sobie obraliśmy (może się to wiązać ze zmianą dotychczasowej pracy).

Dalej Brain Tracy sugeruje, abyśmy się ciągle dokształcali. Abyśmy ocenili, w czym jesteśmy słabi i starali się te słabości eliminować. Zachęca nas również, byśmy zaczęli zarabiać na swoich atutach i byli specjalistami w jakiejś dziedzinie. Tu zgadzam się z autorem - nie można być przecież alfą i omegą we wszystkich dziedzinach. Musimy wybiegać w przyszłość. Najlepiej byłoby, gdybyśmy opisali sobie gdzieś na kartce naszą wymarzoną ścieżkę rozwoju (zawodowego), powiedzmy na 5 lat do przodu, po czym zastanowili się, co musimy zrobić, aby się właśnie tak potoczyła. Powinniśmy planować każdy dzień, tak aby dobrze, rozważnie wykorzystywać czas.

Wymienia autor kilka cech, których oczekują pracodawcy od swoich potencjalnych pracowników. Są wśród nich takie cechy, jak: inteligencja, zdolności przywódcze, prawość, lojalność, serdeczność, kompetencja, odwaga, wewnętrzna siła.

Książka ta rzeczywiście daje nam wskazówki, jak zwiększyć swoje szanse na rynku pracy. Ale wiele niuansów za bardzo pachniało mi "amerykańskim snem" o bogactwie. Wprawdzie autor pochodzi z Kanady, ale bliskość Stanów Zjednoczonych na pewno miała na to wpływ. Oprócz kilku cennych rad, przydatnych niezależnie od miejsca zamieszkania, mam wrażenie, że ciężko będzie je zaadaptować na gruncie polskim. W naszym kraju nie zmienia się pracy (oprócz dużych miast, w których co najwyżej specjaliści w określonych dziedzinach mogą sobie na to pozwolić), bo nam ona nie odpowiada. I to nie jest tak, jak twierdzi autor, że pracujemy za tyle, za ile zgodziliśmy się pracować. Pracujemy za tyle, ile jest nam w stanie zaoferować pracodawca albo... nie pracujemy wcale. Mogę się mylić, bo jestem stosunkowo młodym pracownikiem, ale obserwuję mój kraj i ludzi w nim pracujących i wiem, że teoria bardzo często rozmija się w praktyką. Dlatego było wiele momentów, w których podczas lektury tej książki zgrzytałam zębami. Bynajmniej nie z radości. Uważam, że niektóre z rad autora są cenne, jednak większość z nich nie ma przełożenia na nasze warunki. Dobrze, że przynajmniej nie próbował pan Tracy podać nam jakiejś konkretnej recepty na bogactwo, bo już całkiem zniszczyłabym sobie zęby tym zgrzytaniem... ;-)

Sami musicie ocenić, czy jest to lektura dla Was.
Sztukater.pl 2014-02-13

Zarabiaj tyle, ile jesteś wart. Zmaksymalizuj swoje przychody już teraz

Po poradniki sięgam niezwykle rzadko. Kiedyś, jako nastolatka, zaczytywałam się w nich, teraz podchodzę do nich z większą dawką sceptycyzmu. I z takim właśnie nastawieniem zabrałam się za lekturę książki "Zarabiaj tyle, ile jesteś wart". Autor, Brian Tracy, jest pisarzem pochodzącym z Kanady. Jego e-booki dotyczą problematyki rozwoju osobistego oraz psychologii sukcesu. Ponoć wiele jego publikacji znalazło się na listach bestsellerów. Zdobywając już tylko takie informacje o autorze, zastanawiałam się, czemu mi to tak "amerykańsko" brzmi..? Dobrze, przepraszam, postaram się ironię schować na jakiś czas do kieszeni...

Autor zwraca uwagę, że każdy z nas powinien znać swoją wartość. Dzięki temu naprawdę łatwiej znaleźć pracę. Przyszły pracodawca już podczas rozmowy kwalifikacyjnej widzi, z jaką osobą ma do czynienia. A przecież zahukane szare myszki raczej nie mają szans w dzisiejszym pędzącym świecie. Według autora każdy z nas powinien sporządzić osobistą wizję działania. Powinna odnosić się ona do naszych wartości i wyrażać to, kim chcielibyśmy być w określonej przyszłości, np. za cztery, pięć lat. Równie istostne jest to, aby stale sprawdzać "kierunek kursu". Chodzi tu o to, aby kontrolować, czy zmierzamy w tym kierunku, który sobie obraliśmy (może się to wiązać ze zmianą dotychczasowej pracy).

Dalej Brain Tracy sugeruje, abyśmy się ciągle dokształcali. Abyśmy ocenili, w czym jesteśmy słabi i starali się te słabości eliminować. Zachęca nas również, byśmy zaczęli zarabiać na swoich atutach i byli specjalistami w jakiejś dziedzinie. Tu zgadzam się z autorem - nie można być przecież alfą i omegą we wszystkich dziedzinach. Musimy wybiegać w przyszłość. Najlepiej byłoby, gdybyśmy opisali sobie gdzieś na kartce naszą wymarzoną ścieżkę rozwoju (zawodowego), powiedzmy na 5 lat do przodu, po czym zastanowili się, co musimy zrobić, aby się właśnie tak potoczyła. Powinniśmy planować każdy dzień, tak aby dobrze, rozważnie wykorzystywać czas.

Wymienia autor kilka cech, których oczekują pracodawcy od swoich potencjalnych pracowników. Są wśród nich takie cechy, jak: inteligencja, zdolności przywódcze, prawość, lojalność, serdeczność, kompetencja, odwaga, wewnętrzna siła.

Książka ta rzeczywiście daje nam wskazówki, jak zwiększyć swoje szanse na rynku pracy. Ale wiele niuansów za bardzo pachniało mi "amerykańskim snem" o bogactwie. Wprawdzie autor pochodzi z Kanady, ale bliskość Stanów Zjednoczonych na pewno miała na to wpływ. Oprócz kilku cennych rad, przydatnych niezależnie od miejsca zamieszkania, mam wrażenie, że ciężko będzie je zaadaptować na gruncie polskim. W naszym kraju nie zmienia się pracy (oprócz dużych miast, w których co najwyżej specjaliści w określonych dziedzinach mogą sobie na to pozwolić), bo nam ona nie odpowiada. I to nie jest tak, jak twierdzi autor, że pracujemy za tyle, za ile zgodziliśmy się pracować. Pracujemy za tyle, ile jest nam w stanie zaoferować pracodawca albo... nie pracujemy wcale. Mogę się mylić, bo jestem stosunkowo młodym pracownikiem, ale obserwuję mój kraj i ludzi w nim pracujących i wiem, że teoria bardzo często rozmija się w praktyką. Dlatego było wiele momentów, w których podczas lektury tej książki zgrzytałam zębami. Bynajmniej nie z radości. Uważam, że niektóre z rad autora są cenne, jednak większość z nich nie ma przełożenia na nasze warunki. Dobrze, że przynajmniej nie próbował pan Tracy podać nam jakiejś konkretnej recepty na bogactwo, bo już całkiem zniszczyłabym sobie zęby tym zgrzytaniem... ;-)

Sami musicie ocenić, czy jest to lektura dla Was.
Sztukater.pl 2014-02-13
Płatności obsługuje:
Ikona płatności Alior Bank Ikona płatności Apple Pay Ikona płatności Bank PEKAO S.A. Ikona płatności Banki Spółdzielcze Ikona płatności BLIK Ikona płatności Crédit Agricole e-przelew Ikona płatności dawny BNP Paribas Bank Ikona płatności Google Pay Ikona płatności ING Bank Śląski Ikona płatności Inteligo Ikona płatności iPKO Ikona płatności mBank Ikona płatności Millennium Ikona płatności Nest Bank Ikona płatności Paypal Ikona płatności PayPo | PayU Płacę później Ikona płatności PayU Płacę później Ikona płatności Plus Bank Ikona płatności Płacę z Citi Handlowy Ikona płatności Płacę z Getin Bank Ikona płatności Płać z BOŚ Ikona płatności Płatność online kartą płatniczą Ikona płatności Santander Ikona płatności Visa Mobile