Recenzje
Ostatni maraton
Ostatni maraton - to jedyna książka nie tyle o bieganiu, co o biegaczu, Piotrze Kuryle, który postanowił obiec cały świat w intencji walki o pokój. Bez specjalnego wsparcia sponsorskiego, bez wielkiego zespołu, bez znajomości języków.
Relacja bardzo prostymi słowami, a w historie, które padają czasami trudno uwierzyć. Z książki bije szczerość i prostolinijność. Kuryło startował wcześniej w ultramaratonach, w słynnym Spartathlonie (246 km z Aten do Sparty) przegrał tylko ze Scottem Jurkiem, ale w przeciwieństwie do Jurka on do Grecji… wcześniej dobiegł i pozostaje wciąż właściwie amatorem.
Relacja bardzo prostymi słowami, a w historie, które padają czasami trudno uwierzyć. Z książki bije szczerość i prostolinijność. Kuryło startował wcześniej w ultramaratonach, w słynnym Spartathlonie (246 km z Aten do Sparty) przegrał tylko ze Scottem Jurkiem, ale w przeciwieństwie do Jurka on do Grecji… wcześniej dobiegł i pozostaje wciąż właściwie amatorem.
Web Audit - Robert Drózd Robert Drózd, 2014-02-18
Terapia f**k it. Prosty sposób na szczęście
Zazwyczaj nie czytuję poradników z serii „Jak żyć, aby być niewyobrażalnie szczęśliwym”, lub jak to mawiał mój były wychowawca, „ jak coś zrobić doskonale, żeby się nie zmęczyć wcale”. Jednak, gdy zobaczyłam tytuł Terapia F**k it, od razu się zainteresowałam, z resztą te słowa widniejące na okładce książki z podpisem „prosty sposób na szczęście”, zainteresowałaby chyba każdego.
Z tyłu Terapii F**k it można przeczytać „jak przestać się martwić i metodycznie olać wszystko”. Co więc proponuje nam John C. Parkin?
Najpierw autor stara się udowodnić Czytelnikowi, iż znajduje się on w więzieniu. Więzienie to nasze życie, w którym górują utarte schematy, jakimi posługujemy się na co dzień. Jest ono bardzo wygodne, można wręcz powiedzieć bezpieczne, ale to wciąż więzienie, jakkolwiek złote nie byłyby kraty. O jakich kratach konkretnie mówimy? O tym jak długo ludzie potrafią rozpamiętywać swoją przeszłość i nie zwracać uwagi na przyszłość, o tym jak siedzą zamknięci w braku wiary w siebie. O kratach zrobionych z braku wyobraźni czy nadmiernego perfekcjonizmu. To tylko niektóre z więziennych bloków. Dalej autor mówi nam o burzeniu murów tegoż więzienia i sposobach ucieczki, aż powoli przechodzimy do głównych idei.
Terapia F**k it jest świetna, jeżeli chodzi o strukturę i czytelność. Tekst jest podzielony na małe akapity, które pozwalają na chwilę refleksji, po przeczytaniu jakiejś interesującej myśli. W dodatku na końcu możemy robić notatki dzięki kilku zostawionym pustym stronom – co mi bardzo ułatwiło pracę.
Autor ma wręcz dar do pisania i trzymania swojego Czytelnika przy książce. Najlepszy rozdział był właśnie o tym jak Parkin opisywał różnego rodzaju więzienia. Robił to tak obrazowo, a swoje postacie, które stwarzał naprędce (wyobrażam sobie, że między łykami kawy), były niezwykle wyraziste i tak rzeczywiste jak sąsiedzi obok. Całość działała na wyobraźnię jak dobra książka. Jednak zaznaczam, że nie jest to lektura, którą można czytywać, gdy znajdziemy chwilę wolnego czasu raz w tygodniu. Wymaga ona bowiem skupienia i systematyczności. Myślę, że spokojnie 3 do 5 dni powinny wystarczyć, jednak jeżeli ktoś mamy zamiar odkładać ją na tygodniową/dwutygodniową przerwę, przekaz traci swoje znaczenie.
"Co mi się w niej podobało? Osobiście bardzo pomógł mi tekst o więzieniu perfekcjonizmu i burzeniu jego murów, a w szczególności mówieniu „nie” wielu zobowiązaniom. Nie uważałam, że mam problemy z asertywnością, jednak branie zbyt wielu zobowiązań mogę sobie spokojnie wpisać w CV. To mi uświadomiło, że mówienie temu „nie” pomoże mi w zachowaniu kontroli (tak przeze mnie uwielbianej) oraz:
(…) Będziesz w stanie stworzyć dokładnie to, czego chcesz, i na takim poziomie jak oczekujesz." str. 141
Całość opatrzona jest dodatkowo w ciekawe ćwiczenia i test, w którym można policzyć w ilu procentach znajdujemy się w stanie „pieprzę to”.
Plusem jest również duża spostrzegawczość autora książki i świetny zmysł obserwatorski. Możemy to zauważyć zarówno w tworzonych przez niego przykładowych „więźniach” jak i problemach, które nam opisuje. Są one konkretne, na czasie i świetnie wyłuszczone. Gorzej jak dla mnie jest ze sposobami przeciwdziałania. Czasami niektóre konkluzje są ogólnikowe i sprawiają wrażenie synonimów poprzednich. Brak konkretów przebija się nie tylko w poradach, ale i w samych twierdzeniach autora. Na przykład gdy pisze on o porzuceniu wszystkich modeli stworzonych w naszej głowie i łamaniu nawyków. Fajnie, tylko że niektóre z tych modeli są po to aby ułatwić nam życie, jak na przykład model zachowania się w jakiejś nagłej sytuacji, lub sposób reakcji na wypadek – są one po to aby właśnie nie myśleć i zastanawiać się, a szybko działać. Zabrakło mi tu umiejętności wyszczególnienia tego o jakie schematy i o jakie konkretnie modele chodzi autorowi.
Jednak poza tym wszystko wydaje mi się zbyt idealistyczne i proste jak pstryknięcie palcami:
"Czasem wygląda to właśnie tak: wyskok z okrętu „od dziewiątej do siedemnastej” i założenie własnej firmy; sprzedanie własnej firmy i zostanie szewcem w małej wiosce na wybrzeżu; zapisanie się do internetowej agencji matrymonialnej i znalezienie mężczyzny/kobiety/owcy swoich snów (notatka dla siebie: sprawdzić możliwość założenia agencji matrymonialnej z owcami); rzucenie nudnego partnera; oznajmienie znęcającemu się szefowi żeby się pieprzył; napisanie w końcu tej powieści; wyruszenie w końcu na tę wyprawę; zapisanie się w końcu na te lekcje (języka, pianina, tantry itp.)" str. 162
Zauważyłam również, że autor dość często odnosi się do zagadnień związanych z seksem. Te wtrącenia niewiele wnoszą w treść książki, i czasami są „niesmaczne”, widać w nich „amerykański” styl pisania. Mi już samo słowo „pieprz to”, które naturalnie w tekście pojawia się bardzo często (nie można się temu dziwić, skoro mamy do czynienia z taką terapią), wystarczyło.
Ponadto autor nawiązując wciąż do więzienia, ciągle tłumaczy się z tej metafory przepraszając ewentualnego więźnia, który może to czytać. Było to nużące. Czytałam całe akapity o tym, że pomysł z łyżeczką, która miałaby posłużyć do kopania tunelu jest tylko przykładem, lub że ta książka nie ma na myśli więzienia, lecz wolność. Takie traktowanie sprawiło, że poczułam się trochę jak nie koniecznie bystra osoba, która potrzebuje wyjaśnienia kawałów o blondynce. Na koniec minusów podam ten, który zdenerwował mnie najbardziej. A mianowicie wmieszanie Freuda i jego id w całość książki z twierdzeniem:
"Id to stan mówienia „pieprzę to”" str. 117
Autor dodaje, aby sprawdzić dokładnie, co oznacza id wpisując w Google „ID Freud”, ja jemu radzę to samo, gdyż id to nie stan „pieprzę to”… no chyba, że dosłownie (między innymi).
Książka wydaje się być stworzona dla osób, które czegoś szukają, ale nie czegoś konkretnego. Bardziej liczą na motywujące słowa i natchnienie do działania… jakiego działania? Bóg raczy wiedzieć. Jesteśmy trochę wodzeni za nos przez autora, który pokazuje nam pewien sposób, dla niego wręcz kapitalny. Ja sama miło spędziłam czas zatopiona w lekturze, jednak nie jest łatwo mnie przekonać do stosowania czegokolwiek, co proponują poradniki, takie skrzywienie, które zawdzięczam studiom…
Z tyłu Terapii F**k it można przeczytać „jak przestać się martwić i metodycznie olać wszystko”. Co więc proponuje nam John C. Parkin?
Najpierw autor stara się udowodnić Czytelnikowi, iż znajduje się on w więzieniu. Więzienie to nasze życie, w którym górują utarte schematy, jakimi posługujemy się na co dzień. Jest ono bardzo wygodne, można wręcz powiedzieć bezpieczne, ale to wciąż więzienie, jakkolwiek złote nie byłyby kraty. O jakich kratach konkretnie mówimy? O tym jak długo ludzie potrafią rozpamiętywać swoją przeszłość i nie zwracać uwagi na przyszłość, o tym jak siedzą zamknięci w braku wiary w siebie. O kratach zrobionych z braku wyobraźni czy nadmiernego perfekcjonizmu. To tylko niektóre z więziennych bloków. Dalej autor mówi nam o burzeniu murów tegoż więzienia i sposobach ucieczki, aż powoli przechodzimy do głównych idei.
Terapia F**k it jest świetna, jeżeli chodzi o strukturę i czytelność. Tekst jest podzielony na małe akapity, które pozwalają na chwilę refleksji, po przeczytaniu jakiejś interesującej myśli. W dodatku na końcu możemy robić notatki dzięki kilku zostawionym pustym stronom – co mi bardzo ułatwiło pracę.
Autor ma wręcz dar do pisania i trzymania swojego Czytelnika przy książce. Najlepszy rozdział był właśnie o tym jak Parkin opisywał różnego rodzaju więzienia. Robił to tak obrazowo, a swoje postacie, które stwarzał naprędce (wyobrażam sobie, że między łykami kawy), były niezwykle wyraziste i tak rzeczywiste jak sąsiedzi obok. Całość działała na wyobraźnię jak dobra książka. Jednak zaznaczam, że nie jest to lektura, którą można czytywać, gdy znajdziemy chwilę wolnego czasu raz w tygodniu. Wymaga ona bowiem skupienia i systematyczności. Myślę, że spokojnie 3 do 5 dni powinny wystarczyć, jednak jeżeli ktoś mamy zamiar odkładać ją na tygodniową/dwutygodniową przerwę, przekaz traci swoje znaczenie.
"Co mi się w niej podobało? Osobiście bardzo pomógł mi tekst o więzieniu perfekcjonizmu i burzeniu jego murów, a w szczególności mówieniu „nie” wielu zobowiązaniom. Nie uważałam, że mam problemy z asertywnością, jednak branie zbyt wielu zobowiązań mogę sobie spokojnie wpisać w CV. To mi uświadomiło, że mówienie temu „nie” pomoże mi w zachowaniu kontroli (tak przeze mnie uwielbianej) oraz:
(…) Będziesz w stanie stworzyć dokładnie to, czego chcesz, i na takim poziomie jak oczekujesz." str. 141
Całość opatrzona jest dodatkowo w ciekawe ćwiczenia i test, w którym można policzyć w ilu procentach znajdujemy się w stanie „pieprzę to”.
Plusem jest również duża spostrzegawczość autora książki i świetny zmysł obserwatorski. Możemy to zauważyć zarówno w tworzonych przez niego przykładowych „więźniach” jak i problemach, które nam opisuje. Są one konkretne, na czasie i świetnie wyłuszczone. Gorzej jak dla mnie jest ze sposobami przeciwdziałania. Czasami niektóre konkluzje są ogólnikowe i sprawiają wrażenie synonimów poprzednich. Brak konkretów przebija się nie tylko w poradach, ale i w samych twierdzeniach autora. Na przykład gdy pisze on o porzuceniu wszystkich modeli stworzonych w naszej głowie i łamaniu nawyków. Fajnie, tylko że niektóre z tych modeli są po to aby ułatwić nam życie, jak na przykład model zachowania się w jakiejś nagłej sytuacji, lub sposób reakcji na wypadek – są one po to aby właśnie nie myśleć i zastanawiać się, a szybko działać. Zabrakło mi tu umiejętności wyszczególnienia tego o jakie schematy i o jakie konkretnie modele chodzi autorowi.
Jednak poza tym wszystko wydaje mi się zbyt idealistyczne i proste jak pstryknięcie palcami:
"Czasem wygląda to właśnie tak: wyskok z okrętu „od dziewiątej do siedemnastej” i założenie własnej firmy; sprzedanie własnej firmy i zostanie szewcem w małej wiosce na wybrzeżu; zapisanie się do internetowej agencji matrymonialnej i znalezienie mężczyzny/kobiety/owcy swoich snów (notatka dla siebie: sprawdzić możliwość założenia agencji matrymonialnej z owcami); rzucenie nudnego partnera; oznajmienie znęcającemu się szefowi żeby się pieprzył; napisanie w końcu tej powieści; wyruszenie w końcu na tę wyprawę; zapisanie się w końcu na te lekcje (języka, pianina, tantry itp.)" str. 162
Zauważyłam również, że autor dość często odnosi się do zagadnień związanych z seksem. Te wtrącenia niewiele wnoszą w treść książki, i czasami są „niesmaczne”, widać w nich „amerykański” styl pisania. Mi już samo słowo „pieprz to”, które naturalnie w tekście pojawia się bardzo często (nie można się temu dziwić, skoro mamy do czynienia z taką terapią), wystarczyło.
Ponadto autor nawiązując wciąż do więzienia, ciągle tłumaczy się z tej metafory przepraszając ewentualnego więźnia, który może to czytać. Było to nużące. Czytałam całe akapity o tym, że pomysł z łyżeczką, która miałaby posłużyć do kopania tunelu jest tylko przykładem, lub że ta książka nie ma na myśli więzienia, lecz wolność. Takie traktowanie sprawiło, że poczułam się trochę jak nie koniecznie bystra osoba, która potrzebuje wyjaśnienia kawałów o blondynce. Na koniec minusów podam ten, który zdenerwował mnie najbardziej. A mianowicie wmieszanie Freuda i jego id w całość książki z twierdzeniem:
"Id to stan mówienia „pieprzę to”" str. 117
Autor dodaje, aby sprawdzić dokładnie, co oznacza id wpisując w Google „ID Freud”, ja jemu radzę to samo, gdyż id to nie stan „pieprzę to”… no chyba, że dosłownie (między innymi).
Książka wydaje się być stworzona dla osób, które czegoś szukają, ale nie czegoś konkretnego. Bardziej liczą na motywujące słowa i natchnienie do działania… jakiego działania? Bóg raczy wiedzieć. Jesteśmy trochę wodzeni za nos przez autora, który pokazuje nam pewien sposób, dla niego wręcz kapitalny. Ja sama miło spędziłam czas zatopiona w lekturze, jednak nie jest łatwo mnie przekonać do stosowania czegokolwiek, co proponują poradniki, takie skrzywienie, które zawdzięczam studiom…
moznaprzeczytac.pl Natalia, 2014-02-17
PRo-MOC-ja. Reklama i public relations w małej firmie
Dziś już nie tylko duże firmy, ale także te najmniejsze muszą dbać o swój wizerunek i reklamę. Marcin Pietraszek podpowiada, jak to zrobić, kiedy dysponuje się niewielkim budżetem i skromną ilością czasu.
Skuteczna promocja małej firmy jest dziś łatwiejsza niż kiedykolwiek, ale to nie oznacza, że działając przypadkowo, chaotycznie i podpierając się obiegowymi „mądrościami”, można osiągnąć jakikolwiek sukces. Przy silnej konkurencji nie wystarczy założyć stronę internetową czy wykupić reklamę na billboardzie– trzeba też wiedzieć, w jaki sposób przykuć uwagę mediów oraz jak wykorzystać nowoczesne narzędzia, by koszty promocji nie okazały się wyższe od zysku, jaki przedsiębiorca zamierza dzięki niej osiągnąć.
Marcin Pietraszek bierze pod lupę powszechne mity, takie jak te, że „Facebook nie sprzedaje”, „sprzedać można wszystko”, albo że dla firmy „liczą się tylko pozytywne opinie”. Następnie pokazuje, jak korzystać z takich narzędzi jak np. Google AdWords, Forsquare, czy Facebook, by stały się skuteczną bronią w walce o wyższą sprzedaż i starannie wykreowany wizerunek.
Jeśli dodamy do tego najnowsze trendy, takie jak geolokalizacja, grywalizacja lub inbound marketing, uzyskamy ogromną paletę możliwości dotarcia do klientów z wymarzonej grupy docelowej. Autor omawia również tradycyjne metody działań promocyjnych i zachęca, by w erze nowych technologii nie zapominać o dobrze sprawdzonych rozwiązaniach, takich jak ulotki i ogłoszenia prasowe. „PRo-MOC-ja” w przystępny i poparty wieloma przykładami sposób pokazuje, w jaki sposób promować swoją firmę w XXI wieku, bez ponoszenia przy tym nieracjonalnie wysokich kosztów.
W swojej najnowszej książce Marcin Pietraszek po raz kolejny daje się poznać jako specjalista od małych i średnich przedsiębiorstw. Teorie i narzędzia stosowane zazwyczaj w dużej skali, uczy stosować w najmniejszych firmach. Wraz z poprzednimi tytułami „Sprytny biznes. Załóż i rozwijaj małą firmę w Polsce” oraz „Twój pierwszy pracownik. Zatrudniaj w małej firmie w Polsce”, „PRo-MOC-ja. Reklama i public relations w małej firmie” może stanowić kompendium wiedzy zarówno dla twórców startupów, jak i dla przedsiębiorców działających od dawna, ale chcących poprawić jakość zarządzania oraz wzmocnić swoją rynkową pozycję.
Skuteczna promocja małej firmy jest dziś łatwiejsza niż kiedykolwiek, ale to nie oznacza, że działając przypadkowo, chaotycznie i podpierając się obiegowymi „mądrościami”, można osiągnąć jakikolwiek sukces. Przy silnej konkurencji nie wystarczy założyć stronę internetową czy wykupić reklamę na billboardzie– trzeba też wiedzieć, w jaki sposób przykuć uwagę mediów oraz jak wykorzystać nowoczesne narzędzia, by koszty promocji nie okazały się wyższe od zysku, jaki przedsiębiorca zamierza dzięki niej osiągnąć.
Marcin Pietraszek bierze pod lupę powszechne mity, takie jak te, że „Facebook nie sprzedaje”, „sprzedać można wszystko”, albo że dla firmy „liczą się tylko pozytywne opinie”. Następnie pokazuje, jak korzystać z takich narzędzi jak np. Google AdWords, Forsquare, czy Facebook, by stały się skuteczną bronią w walce o wyższą sprzedaż i starannie wykreowany wizerunek.
Jeśli dodamy do tego najnowsze trendy, takie jak geolokalizacja, grywalizacja lub inbound marketing, uzyskamy ogromną paletę możliwości dotarcia do klientów z wymarzonej grupy docelowej. Autor omawia również tradycyjne metody działań promocyjnych i zachęca, by w erze nowych technologii nie zapominać o dobrze sprawdzonych rozwiązaniach, takich jak ulotki i ogłoszenia prasowe. „PRo-MOC-ja” w przystępny i poparty wieloma przykładami sposób pokazuje, w jaki sposób promować swoją firmę w XXI wieku, bez ponoszenia przy tym nieracjonalnie wysokich kosztów.
W swojej najnowszej książce Marcin Pietraszek po raz kolejny daje się poznać jako specjalista od małych i średnich przedsiębiorstw. Teorie i narzędzia stosowane zazwyczaj w dużej skali, uczy stosować w najmniejszych firmach. Wraz z poprzednimi tytułami „Sprytny biznes. Załóż i rozwijaj małą firmę w Polsce” oraz „Twój pierwszy pracownik. Zatrudniaj w małej firmie w Polsce”, „PRo-MOC-ja. Reklama i public relations w małej firmie” może stanowić kompendium wiedzy zarówno dla twórców startupów, jak i dla przedsiębiorców działających od dawna, ale chcących poprawić jakość zarządzania oraz wzmocnić swoją rynkową pozycję.
Magdalena Skowrońska, 2014-02-15
Redesign The Web. Smashing Magazine
Znów się udało. Tak w skrócie można powiedzieć o najnowszej* produkcji społeczności Smashing Magazine, czyli książce Redesign The Web. Po raz kolejny w nasze ręce trafia lektura, której głównym zadaniem jest przedstawienie trendów aktualnie panujących w sieci, uzupełnionych o doświadczenie i wiedzę ekspercką.
Jak zwykle w przypadku Smashing Book mamy do czynienia z kompilacją różnych artykułów, której pojawiły się wcześniej na blogu. Tym razem autorzy skupiają się na aspekcie przeprojektowania, czyli czymś co czeka każdą szanującą się witrynę po kilku latach jej bytowania w globalnej sieci. Na wstępie wszystko to wygląda bardzo ciekawie, ale o tym jak to wyszło w praktyce, postaram się Wam powiedzieć w dalszej części recenzji.
Dla kogo jest ta książka?
Na początek warto określić kto jest głównym odbiorcą tej pozycji. W tym przypadku będą to głównie projektanci witryn oraz frontendowcy, którzy w wymierny sposób mają wpływ na ostateczny wygląd witryny i na co dzień korzystają z HTMLa, CSS oraz JavaScript. Nie będę w tym przypadku wprowadzał rozgraniczenia na poziom zaawansowania - prawda jest taka, że najnowszy Smashing Book to swoisty koktajl, przekrój tego co jest modne w dzisiejszej sieci.
Innymi słowy, jeśli starasz się nadążać za obecnymi trendami, to w tej książce znajdziesz ich szybką kompilację, którą warto sobie przypomnieć przed realizacją kolejnego dużego projektu. Jeśli natomiast trochę "zardzewiałeś" w tematach sieci (np. zmuszali Cię w pracy do tworzenia korporacyjnych witryn pod jedyną słuszną przeglądarkę IE6), to pozycja ta pozwoli Ci pokochać sieć na nowo, odkrywając przed Tobą bogactwo obecnych możliwości.
Oczywiście wszyscy początkujący również mile widziani - z pewnością Wy jak zawsze wyniesiecie najwięcej z lektury.
Zawartość
Polska edycja Smashing Book 3 to piękne, w pełni kolorowe wydanie. Rzadko spotyka się na naszym rynku książkę techniczną wydaną w ten sposób. Na 336 stronach znajdziecie bogatą kolekcję tematów z zakresu projektowania i tworzenia witryn, które skumulowano w 9 tematycznych rozdziałach.
Oprócz tematów stricte technicznych, znajdziecie tutaj również kilka kwestii bardziej teoretycznych. Oczywiście nie oznacza to, że te tematy są jakieś gorsze. Dla przykładu możecie przeczytać np. o tym kiedy rzeczywiście warto stworzyć witrynę od nowa, a kiedy lepiej skupić się na metodzie małych kroczków i przeprowadzać stopniową refaktoryzację wybranych modułów. Oczywiście nietrudno się domyślić, że na takim kompleksowym podejściu do tematu, najbardziej skorzystają freelancerzy (przy okazji polecam moją recenzję książki Podręcznik freelancera o zbliżonej tematyce), którzy zarówno prowadzą rozmowy z klientem jak i tworzą frontend oraz backend.
Oryginalne wydanie Redesign The Web pojawiło się w 2012 roku, więc od tego czasu w sieci niestety zaszło trochę zmian. Oczywiście nie ma to wielkiego wpływu na rozdziały bardziej teoretyczne, ale sprawy mają się trochę gorzej w przypadku rozdziałów praktycznych. Dla przykładu, wymieniany w książce znacznik time wypadł już ze specyfikacji. Zmiany dotknęły również przeglądarki Opera, która porzuciła swój engine renderujący strony (w książce wciąż odwołują się do prefiksu -o). Trudno tu mieć o to do kogokolwiek pretensje (cykl wydawniczy robi swoje), ale wolę uprzejmie o takich faktach uprzedzić, ponieważ te zagadnienia w mniejszym, lub większym stopniu dotykają każdej wydawanej na naszym rynku książki.
Sporadycznie pojawiają się również delikatne błędy merytoryczne. Np. w sekcji o CSS wymiennie używane jest słownictwo font/czcionka, mimo że w w praktyce to nie są synonimy.
Podsumowanie
Wbrew moim powyższym niektórym uwagom, Redesign The Web to bardzo przyjemna lektura, z której można dowiedzieć się sporo ciekawych rzeczy, z różnych obszarów projektowania stron WWW. Oczywiście multum zagadnień prowadzi do tego, że niektóre tematy trzeba będzie pogłębić w innych miejscach, ale w dzisiejszych czasach nie powinno to być wielkim problemem.
Ogromnym plusem książki jest fakt, że tworzy ją społeczność z bogatym doświadczeniem. Większość z autorów posiada swoje firmy, witryny, tudzież blogi, gdzie już wcześniej zastosowali opisywane w książce techniki.
Na plus trzeba również zaliczyć bardzo ładne wydanie. Śliski papier, pełen kolor i bardzo ładne fonty, aż chce się czytać tak przygotowaną książkę!
Jak zwykle w przypadku Smashing Book mamy do czynienia z kompilacją różnych artykułów, której pojawiły się wcześniej na blogu. Tym razem autorzy skupiają się na aspekcie przeprojektowania, czyli czymś co czeka każdą szanującą się witrynę po kilku latach jej bytowania w globalnej sieci. Na wstępie wszystko to wygląda bardzo ciekawie, ale o tym jak to wyszło w praktyce, postaram się Wam powiedzieć w dalszej części recenzji.
Dla kogo jest ta książka?
Na początek warto określić kto jest głównym odbiorcą tej pozycji. W tym przypadku będą to głównie projektanci witryn oraz frontendowcy, którzy w wymierny sposób mają wpływ na ostateczny wygląd witryny i na co dzień korzystają z HTMLa, CSS oraz JavaScript. Nie będę w tym przypadku wprowadzał rozgraniczenia na poziom zaawansowania - prawda jest taka, że najnowszy Smashing Book to swoisty koktajl, przekrój tego co jest modne w dzisiejszej sieci.
Innymi słowy, jeśli starasz się nadążać za obecnymi trendami, to w tej książce znajdziesz ich szybką kompilację, którą warto sobie przypomnieć przed realizacją kolejnego dużego projektu. Jeśli natomiast trochę "zardzewiałeś" w tematach sieci (np. zmuszali Cię w pracy do tworzenia korporacyjnych witryn pod jedyną słuszną przeglądarkę IE6), to pozycja ta pozwoli Ci pokochać sieć na nowo, odkrywając przed Tobą bogactwo obecnych możliwości.
Oczywiście wszyscy początkujący również mile widziani - z pewnością Wy jak zawsze wyniesiecie najwięcej z lektury.
Zawartość
Polska edycja Smashing Book 3 to piękne, w pełni kolorowe wydanie. Rzadko spotyka się na naszym rynku książkę techniczną wydaną w ten sposób. Na 336 stronach znajdziecie bogatą kolekcję tematów z zakresu projektowania i tworzenia witryn, które skumulowano w 9 tematycznych rozdziałach.
Oprócz tematów stricte technicznych, znajdziecie tutaj również kilka kwestii bardziej teoretycznych. Oczywiście nie oznacza to, że te tematy są jakieś gorsze. Dla przykładu możecie przeczytać np. o tym kiedy rzeczywiście warto stworzyć witrynę od nowa, a kiedy lepiej skupić się na metodzie małych kroczków i przeprowadzać stopniową refaktoryzację wybranych modułów. Oczywiście nietrudno się domyślić, że na takim kompleksowym podejściu do tematu, najbardziej skorzystają freelancerzy (przy okazji polecam moją recenzję książki Podręcznik freelancera o zbliżonej tematyce), którzy zarówno prowadzą rozmowy z klientem jak i tworzą frontend oraz backend.
Oryginalne wydanie Redesign The Web pojawiło się w 2012 roku, więc od tego czasu w sieci niestety zaszło trochę zmian. Oczywiście nie ma to wielkiego wpływu na rozdziały bardziej teoretyczne, ale sprawy mają się trochę gorzej w przypadku rozdziałów praktycznych. Dla przykładu, wymieniany w książce znacznik time wypadł już ze specyfikacji. Zmiany dotknęły również przeglądarki Opera, która porzuciła swój engine renderujący strony (w książce wciąż odwołują się do prefiksu -o). Trudno tu mieć o to do kogokolwiek pretensje (cykl wydawniczy robi swoje), ale wolę uprzejmie o takich faktach uprzedzić, ponieważ te zagadnienia w mniejszym, lub większym stopniu dotykają każdej wydawanej na naszym rynku książki.
Sporadycznie pojawiają się również delikatne błędy merytoryczne. Np. w sekcji o CSS wymiennie używane jest słownictwo font/czcionka, mimo że w w praktyce to nie są synonimy.
Podsumowanie
Wbrew moim powyższym niektórym uwagom, Redesign The Web to bardzo przyjemna lektura, z której można dowiedzieć się sporo ciekawych rzeczy, z różnych obszarów projektowania stron WWW. Oczywiście multum zagadnień prowadzi do tego, że niektóre tematy trzeba będzie pogłębić w innych miejscach, ale w dzisiejszych czasach nie powinno to być wielkim problemem.
Ogromnym plusem książki jest fakt, że tworzy ją społeczność z bogatym doświadczeniem. Większość z autorów posiada swoje firmy, witryny, tudzież blogi, gdzie już wcześniej zastosowali opisywane w książce techniki.
Na plus trzeba również zaliczyć bardzo ładne wydanie. Śliski papier, pełen kolor i bardzo ładne fonty, aż chce się czytać tak przygotowaną książkę!
altcontroldelete.pl Jerzy Piechowiak, 2014-02-16
Barszcz ukraiński
Opowieść Piotra Pogorzelskiego o Ukrainie jest w obliczu niedawnych wydarzeń coraz bardzie aktualna. Oligarchowie, stosunki z Polakami i Rosją oraz kultura i ciążąca historia – to tylko niektóre z elementów czyniących ukraiński barszcz zupą trudną do ogarnięcia.
Pisze autor, że ukraiński system to zmutowane ZSRR i w niedalekiej przyszłości trudno patrzeć rewolucji, która zmieni tam klimat o 360 stopni. Widać to wyraźnie w kolejnych wejściach z protestującego Majdanu i wieści z ukraińskiego parlamentu.
Korespondent Polskiego Radia w Kijowie o swoich wrażeniach umie pisać zarówno poważnie jak i z przymrużeniem oka. Kiedy wybiera lokum dla siebie ma do wyboru albo mieszkanie z meblami z czasów ZSRR, albo meble z lat 90′ lub też mieszkania dla nowobogackich. W radiu słychać przede wszystkim rosyjskie popsa i szanson, a w księgarniach królują rosyjskie wydawnictwa.
Pogorzelski w swojej opowieści nie pomija nikogo. Jest typowy dzień Kowalskiego na Ukrainie, są oligarchowie z władzą i chęcią zagrabienia wszystkiego, co przynosi zysk. Jest korupcja na skalę masową i jej pozytywne (sic!) skutki. Autor ciekawie opisuje rynek książki, na którym w 2011 roku pojawiło się 65 przetłumaczonych tytułów polskich autorów a ebooki nie mają szans na zaistnienie. Przyczyną – masowe piractwo.
Korespondent Polskiego Radia pokazuje Ukrainę, jakiej nie zobaczymy w telewizji – szczególnie ukraińskiej. Oferta państwowych kanałów nie przyciąga nawet najbardziej popierających władzę. Z kolei telewizja prywatna nie naraża się władzy i … mamy w kółko Macieju.
Ten ciekawy obraz pióra Pogorzelskiego pozwala zrozumieć obecne nastroje i prognozować przyszłość Ukrainy nie bawiąc się w prymitywne i nietrafione wróżenie z fusów. Potężny wpływ Rosji widać i jeszcze długo będzie się go odczuwać.
Stuprocentowe reporterskie mięso popijane czystym spirytusem. Polecam.
Pisze autor, że ukraiński system to zmutowane ZSRR i w niedalekiej przyszłości trudno patrzeć rewolucji, która zmieni tam klimat o 360 stopni. Widać to wyraźnie w kolejnych wejściach z protestującego Majdanu i wieści z ukraińskiego parlamentu.
Korespondent Polskiego Radia w Kijowie o swoich wrażeniach umie pisać zarówno poważnie jak i z przymrużeniem oka. Kiedy wybiera lokum dla siebie ma do wyboru albo mieszkanie z meblami z czasów ZSRR, albo meble z lat 90′ lub też mieszkania dla nowobogackich. W radiu słychać przede wszystkim rosyjskie popsa i szanson, a w księgarniach królują rosyjskie wydawnictwa.
Pogorzelski w swojej opowieści nie pomija nikogo. Jest typowy dzień Kowalskiego na Ukrainie, są oligarchowie z władzą i chęcią zagrabienia wszystkiego, co przynosi zysk. Jest korupcja na skalę masową i jej pozytywne (sic!) skutki. Autor ciekawie opisuje rynek książki, na którym w 2011 roku pojawiło się 65 przetłumaczonych tytułów polskich autorów a ebooki nie mają szans na zaistnienie. Przyczyną – masowe piractwo.
Korespondent Polskiego Radia pokazuje Ukrainę, jakiej nie zobaczymy w telewizji – szczególnie ukraińskiej. Oferta państwowych kanałów nie przyciąga nawet najbardziej popierających władzę. Z kolei telewizja prywatna nie naraża się władzy i … mamy w kółko Macieju.
Ten ciekawy obraz pióra Pogorzelskiego pozwala zrozumieć obecne nastroje i prognozować przyszłość Ukrainy nie bawiąc się w prymitywne i nietrafione wróżenie z fusów. Potężny wpływ Rosji widać i jeszcze długo będzie się go odczuwać.
Stuprocentowe reporterskie mięso popijane czystym spirytusem. Polecam.
ksiazka-online.pl Tomasz Albecki, 2014-02-15