Recenzje
Zbuduj swój dream team. Relacje z pracownikami
Menedżer, aby dobrze pełnić swoją funkcję, musi sprawnie poruszać się we wszystkich obszarach rzeczywistości biznesowej. Powinien radzić sobie z komunikacją, być kreatywny i stać na czele niczym prawdziwy lider, motywować podwładnych i rozwiązywać problemy. Książka Zbuduj dream team jest skierowana do tych szefów, którzy w tym zakresie pewien poziom skuteczności już osiągnęli, ale chcą być jeszcze lepsi. Świetny szef wie, jak przeistoczyć zbiór przypadkowo dobranych pracowników w zgraną grupę osób silnie zaangażowanych w działania firmy i autentycznie przekonanych o celowości własnych poczynań.
Właśnie wiedzę na temat tego, jak to zrobić przekazuje ten poradnik. Może on zostać potraktowany jako szkolenie - do czego zachęca sam autor. Grzegorz Szczerba dzieli się - z perspektywy praktyka, który podczas zarządzania pracownikami przeszedł każdy z przedstawionych przez siebie tematów - metodami na zbudowanie poprawnych relacji z podwładnymi. Relacji te mają być oparte na zaufaniu, fascynacji, właściwym podziale obowiązków i wykorzystaniu skrzętnie skrywanych przed otoczeniem różnych talentów poszczególnych osób.
Jest to książka dla tych, którzy chcą się dowiedzieć, jak inspirować ludzi i prowadzić ich do zdobywania kolejnych celów. Znajdą w niej praktyczne i sprawdzone informacje dotyczące budowania więzi, włączania pracowników w swoje projekty i wywoływania w nich entuzjazmu, a także wyzwalania ich kreatywności i pomysłowości.
Właśnie wiedzę na temat tego, jak to zrobić przekazuje ten poradnik. Może on zostać potraktowany jako szkolenie - do czego zachęca sam autor. Grzegorz Szczerba dzieli się - z perspektywy praktyka, który podczas zarządzania pracownikami przeszedł każdy z przedstawionych przez siebie tematów - metodami na zbudowanie poprawnych relacji z podwładnymi. Relacji te mają być oparte na zaufaniu, fascynacji, właściwym podziale obowiązków i wykorzystaniu skrzętnie skrywanych przed otoczeniem różnych talentów poszczególnych osób.
Jest to książka dla tych, którzy chcą się dowiedzieć, jak inspirować ludzi i prowadzić ich do zdobywania kolejnych celów. Znajdą w niej praktyczne i sprawdzone informacje dotyczące budowania więzi, włączania pracowników w swoje projekty i wywoływania w nich entuzjazmu, a także wyzwalania ich kreatywności i pomysłowości.
Personel i Zarządzanie 2014-03-01
Pełna MOC możliwości (edycja ING)
Jeśli masz odwagę spróbować czegoś nowego zamiast słuchania ciągle, że się nie da, że się nie uda i że na pewno nie Tobie sięgnij po tę książkę i dokonaj swojej osobistej przemiany. Warunek jest tylko jeden. Zadaj sobie pytanie: czy chcesz być zwycięzcą? To niezwykle ciekawe, że gdy ma się „naście” lat człowiek marzy o różnych dziwnych rzeczach. Ale jeszcze ciekawsze jest to, że wierzy on, iż to, o czym dzisiaj fantazjuje jutro na pewno będzie mu dane. Zagraniczne wczasy, bohaterskie czyny, sława, uznanie, samochód, dom albo i dwa, kariera zawodowa, mnóstwo wolnego czasu i różne inne ciekawe myśli kłębią się w głowie nastolatka.
Później przychodzi dorosłe życie i rzeczywistość weryfikuje marzenia. W wielu przypadkach do tego stopnia, że nie myśli się o zagranicznych wczasach, a kolorowe foldery biur podróży wrzuca do kosza na makulaturę. Z pozycji autobusowego krzesła nie widać już wymarzonego auta. Nawet praca nie cieszy ani nawet ciasne mieszkanie. Co z tego, że z ukochaną osobą, jak na wynajętym.
Kiedyś marzeniem było wyjechać do pracy na „Zachód”. Teraz jedzie się na zarobek do Anglii. Ale cel jest ten sam. Wtedy i teraz szczytem marzeń było i jest zarobić na tyle, aby po powrocie kupić w miarę tanie auto, jakąś krzyżówkę Forda/Fiata/VW/Skody/etc. z wiatą autobusową i do tego mieszkanie w bloku na czwartym piętrze bez windy i udawać, ze się jest dobrze ustawionym.
Skąd to się bierze, że nagle z marzeń zostają tylko wspomnienia, otoczka iluzji i nic poza tym. Czy nie jest to spowodowane jednakim bełkotem, który ciągle i na każdym kroku słyszymy od wszelakiej maści znawców, że coś się nie da, że się nie opłaca, że się nie uda. A nawet, jak się uda to na pewno nie Tobie. I tak powoli, umierają marzenia, oddalają się decyzje, umyka życie i nic się nie zmienia.
Czas ucieka i nie ma sensu jak mantry powtarzać ciągle tych samych słów, od których i tak się nic nie zmienia. Nie można przecież przeżyć życia za kogoś innego. Tak samo, jak nie można pozwolić na to, aby ktoś gasił płonący w nas ogień marzeń. Życie ucieka i trzeba coś z tym robić. Bo przecież życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, na co trafisz.
To dobrze, ze powstają takie książki. Jest ona o czymś wyjątkowym. Może to dziwić, ale autor pisze o poznawaniu smaków. Ale nie o takich kuchennych, przyziemnych. Mówi o tym, że najcenniejszą rzeczą w życiu, jaką można osiągnąć jest życiowe doświadczenie. A to w oczywisty sposób wiąże się z poznawaniem smaków życia. Nie da się go smakować z pozycji fotela, ciepłych kapci i pilota do telewizora. Należy doświadczać radości, żalu, smutku, tęsknoty, ciekawości. I oczywiście umieć się tym życiem cieszyć.
To nie bierze się z niczego. Zależy od tego, czy podejmiemy decyzję. I nie chodzi o to, że decyzja będzie wykroczeniem poza nasze utarte schematy i być może zakłóci pierwotne plany i oczekiwania. Jeśli oczekujemy nowego to przecież logiczne jest, że musimy doświadczać nowego. Gdybyśmy ograniczali się tylko do utartych schematów przejdziemy przez życie bezbarwnie, bez emocji, bez smaku i bez tego, co jest w życiu najpiękniejsze. A to, co jest najpiękniejsze pojawia się zwykle odrobinę dalej niż te kapcie i fotel. I dla każdego definicja piękna jest inna.
Dlatego zanim powiesz: nie da się, nie wiem, nie robię i tak się nie uda, sięgnij po właśnie tę książkę, bo możesz się z pewnością sporo nauczyć. Spełnione marzenia nie mają ceny.
Uczmy się od Jacka Walkiewicza, jak żyć kolorowo. Naprawdę niewiele potrzeba, aby odnieść życiowy sukces. Kolumb tez nie miał biznes planu, gdy odkrywał Amerykę. Wystarczyła raz podjęta decyzja, pasja, praca, marzenia i odwaga, aby stworzyć obraz spełnionego życia. I co by dużo nie mówić – właśnie o tym jest ta książka. Daje czytelnikowi pełną MOC możliwości.
Później przychodzi dorosłe życie i rzeczywistość weryfikuje marzenia. W wielu przypadkach do tego stopnia, że nie myśli się o zagranicznych wczasach, a kolorowe foldery biur podróży wrzuca do kosza na makulaturę. Z pozycji autobusowego krzesła nie widać już wymarzonego auta. Nawet praca nie cieszy ani nawet ciasne mieszkanie. Co z tego, że z ukochaną osobą, jak na wynajętym.
Kiedyś marzeniem było wyjechać do pracy na „Zachód”. Teraz jedzie się na zarobek do Anglii. Ale cel jest ten sam. Wtedy i teraz szczytem marzeń było i jest zarobić na tyle, aby po powrocie kupić w miarę tanie auto, jakąś krzyżówkę Forda/Fiata/VW/Skody/etc. z wiatą autobusową i do tego mieszkanie w bloku na czwartym piętrze bez windy i udawać, ze się jest dobrze ustawionym.
Skąd to się bierze, że nagle z marzeń zostają tylko wspomnienia, otoczka iluzji i nic poza tym. Czy nie jest to spowodowane jednakim bełkotem, który ciągle i na każdym kroku słyszymy od wszelakiej maści znawców, że coś się nie da, że się nie opłaca, że się nie uda. A nawet, jak się uda to na pewno nie Tobie. I tak powoli, umierają marzenia, oddalają się decyzje, umyka życie i nic się nie zmienia.
Czas ucieka i nie ma sensu jak mantry powtarzać ciągle tych samych słów, od których i tak się nic nie zmienia. Nie można przecież przeżyć życia za kogoś innego. Tak samo, jak nie można pozwolić na to, aby ktoś gasił płonący w nas ogień marzeń. Życie ucieka i trzeba coś z tym robić. Bo przecież życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, na co trafisz.
To dobrze, ze powstają takie książki. Jest ona o czymś wyjątkowym. Może to dziwić, ale autor pisze o poznawaniu smaków. Ale nie o takich kuchennych, przyziemnych. Mówi o tym, że najcenniejszą rzeczą w życiu, jaką można osiągnąć jest życiowe doświadczenie. A to w oczywisty sposób wiąże się z poznawaniem smaków życia. Nie da się go smakować z pozycji fotela, ciepłych kapci i pilota do telewizora. Należy doświadczać radości, żalu, smutku, tęsknoty, ciekawości. I oczywiście umieć się tym życiem cieszyć.
To nie bierze się z niczego. Zależy od tego, czy podejmiemy decyzję. I nie chodzi o to, że decyzja będzie wykroczeniem poza nasze utarte schematy i być może zakłóci pierwotne plany i oczekiwania. Jeśli oczekujemy nowego to przecież logiczne jest, że musimy doświadczać nowego. Gdybyśmy ograniczali się tylko do utartych schematów przejdziemy przez życie bezbarwnie, bez emocji, bez smaku i bez tego, co jest w życiu najpiękniejsze. A to, co jest najpiękniejsze pojawia się zwykle odrobinę dalej niż te kapcie i fotel. I dla każdego definicja piękna jest inna.
Dlatego zanim powiesz: nie da się, nie wiem, nie robię i tak się nie uda, sięgnij po właśnie tę książkę, bo możesz się z pewnością sporo nauczyć. Spełnione marzenia nie mają ceny.
Uczmy się od Jacka Walkiewicza, jak żyć kolorowo. Naprawdę niewiele potrzeba, aby odnieść życiowy sukces. Kolumb tez nie miał biznes planu, gdy odkrywał Amerykę. Wystarczyła raz podjęta decyzja, pasja, praca, marzenia i odwaga, aby stworzyć obraz spełnionego życia. I co by dużo nie mówić – właśnie o tym jest ta książka. Daje czytelnikowi pełną MOC możliwości.
bachorski.blogspot.com Marek Bachorski-Rudnicki
Pełna MOC możliwości
Jeśli masz odwagę spróbować czegoś nowego zamiast słuchania ciągle, że się nie da, że się nie uda i że na pewno nie Tobie sięgnij po tę książkę i dokonaj swojej osobistej przemiany. Warunek jest tylko jeden. Zadaj sobie pytanie: czy chcesz być zwycięzcą? To niezwykle ciekawe, że gdy ma się „naście” lat człowiek marzy o różnych dziwnych rzeczach. Ale jeszcze ciekawsze jest to, że wierzy on, iż to, o czym dzisiaj fantazjuje jutro na pewno będzie mu dane. Zagraniczne wczasy, bohaterskie czyny, sława, uznanie, samochód, dom albo i dwa, kariera zawodowa, mnóstwo wolnego czasu i różne inne ciekawe myśli kłębią się w głowie nastolatka.
Później przychodzi dorosłe życie i rzeczywistość weryfikuje marzenia. W wielu przypadkach do tego stopnia, że nie myśli się o zagranicznych wczasach, a kolorowe foldery biur podróży wrzuca do kosza na makulaturę. Z pozycji autobusowego krzesła nie widać już wymarzonego auta. Nawet praca nie cieszy ani nawet ciasne mieszkanie. Co z tego, że z ukochaną osobą, jak na wynajętym.
Kiedyś marzeniem było wyjechać do pracy na „Zachód”. Teraz jedzie się na zarobek do Anglii. Ale cel jest ten sam. Wtedy i teraz szczytem marzeń było i jest zarobić na tyle, aby po powrocie kupić w miarę tanie auto, jakąś krzyżówkę Forda/Fiata/VW/Skody/etc. z wiatą autobusową i do tego mieszkanie w bloku na czwartym piętrze bez windy i udawać, ze się jest dobrze ustawionym.
Skąd to się bierze, że nagle z marzeń zostają tylko wspomnienia, otoczka iluzji i nic poza tym. Czy nie jest to spowodowane jednakim bełkotem, który ciągle i na każdym kroku słyszymy od wszelakiej maści znawców, że coś się nie da, że się nie opłaca, że się nie uda. A nawet, jak się uda to na pewno nie Tobie. I tak powoli, umierają marzenia, oddalają się decyzje, umyka życie i nic się nie zmienia.
Czas ucieka i nie ma sensu jak mantry powtarzać ciągle tych samych słów, od których i tak się nic nie zmienia. Nie można przecież przeżyć życia za kogoś innego. Tak samo, jak nie można pozwolić na to, aby ktoś gasił płonący w nas ogień marzeń. Życie ucieka i trzeba coś z tym robić. Bo przecież życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, na co trafisz.
To dobrze, ze powstają takie książki. Jest ona o czymś wyjątkowym. Może to dziwić, ale autor pisze o poznawaniu smaków. Ale nie o takich kuchennych, przyziemnych. Mówi o tym, że najcenniejszą rzeczą w życiu, jaką można osiągnąć jest życiowe doświadczenie. A to w oczywisty sposób wiąże się z poznawaniem smaków życia. Nie da się go smakować z pozycji fotela, ciepłych kapci i pilota do telewizora. Należy doświadczać radości, żalu, smutku, tęsknoty, ciekawości. I oczywiście umieć się tym życiem cieszyć.
To nie bierze się z niczego. Zależy od tego, czy podejmiemy decyzję. I nie chodzi o to, że decyzja będzie wykroczeniem poza nasze utarte schematy i być może zakłóci pierwotne plany i oczekiwania. Jeśli oczekujemy nowego to przecież logiczne jest, że musimy doświadczać nowego. Gdybyśmy ograniczali się tylko do utartych schematów przejdziemy przez życie bezbarwnie, bez emocji, bez smaku i bez tego, co jest w życiu najpiękniejsze. A to, co jest najpiękniejsze pojawia się zwykle odrobinę dalej niż te kapcie i fotel. I dla każdego definicja piękna jest inna.
Dlatego zanim powiesz: nie da się, nie wiem, nie robię i tak się nie uda, sięgnij po właśnie tę książkę, bo możesz się z pewnością sporo nauczyć. Spełnione marzenia nie mają ceny.
Uczmy się od Jacka Walkiewicza, jak żyć kolorowo. Naprawdę niewiele potrzeba, aby odnieść życiowy sukces. Kolumb tez nie miał biznes planu, gdy odkrywał Amerykę. Wystarczyła raz podjęta decyzja, pasja, praca, marzenia i odwaga, aby stworzyć obraz spełnionego życia. I co by dużo nie mówić – właśnie o tym jest ta książka. Daje czytelnikowi pełną MOC możliwości.
Później przychodzi dorosłe życie i rzeczywistość weryfikuje marzenia. W wielu przypadkach do tego stopnia, że nie myśli się o zagranicznych wczasach, a kolorowe foldery biur podróży wrzuca do kosza na makulaturę. Z pozycji autobusowego krzesła nie widać już wymarzonego auta. Nawet praca nie cieszy ani nawet ciasne mieszkanie. Co z tego, że z ukochaną osobą, jak na wynajętym.
Kiedyś marzeniem było wyjechać do pracy na „Zachód”. Teraz jedzie się na zarobek do Anglii. Ale cel jest ten sam. Wtedy i teraz szczytem marzeń było i jest zarobić na tyle, aby po powrocie kupić w miarę tanie auto, jakąś krzyżówkę Forda/Fiata/VW/Skody/etc. z wiatą autobusową i do tego mieszkanie w bloku na czwartym piętrze bez windy i udawać, ze się jest dobrze ustawionym.
Skąd to się bierze, że nagle z marzeń zostają tylko wspomnienia, otoczka iluzji i nic poza tym. Czy nie jest to spowodowane jednakim bełkotem, który ciągle i na każdym kroku słyszymy od wszelakiej maści znawców, że coś się nie da, że się nie opłaca, że się nie uda. A nawet, jak się uda to na pewno nie Tobie. I tak powoli, umierają marzenia, oddalają się decyzje, umyka życie i nic się nie zmienia.
Czas ucieka i nie ma sensu jak mantry powtarzać ciągle tych samych słów, od których i tak się nic nie zmienia. Nie można przecież przeżyć życia za kogoś innego. Tak samo, jak nie można pozwolić na to, aby ktoś gasił płonący w nas ogień marzeń. Życie ucieka i trzeba coś z tym robić. Bo przecież życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, na co trafisz.
To dobrze, ze powstają takie książki. Jest ona o czymś wyjątkowym. Może to dziwić, ale autor pisze o poznawaniu smaków. Ale nie o takich kuchennych, przyziemnych. Mówi o tym, że najcenniejszą rzeczą w życiu, jaką można osiągnąć jest życiowe doświadczenie. A to w oczywisty sposób wiąże się z poznawaniem smaków życia. Nie da się go smakować z pozycji fotela, ciepłych kapci i pilota do telewizora. Należy doświadczać radości, żalu, smutku, tęsknoty, ciekawości. I oczywiście umieć się tym życiem cieszyć.
To nie bierze się z niczego. Zależy od tego, czy podejmiemy decyzję. I nie chodzi o to, że decyzja będzie wykroczeniem poza nasze utarte schematy i być może zakłóci pierwotne plany i oczekiwania. Jeśli oczekujemy nowego to przecież logiczne jest, że musimy doświadczać nowego. Gdybyśmy ograniczali się tylko do utartych schematów przejdziemy przez życie bezbarwnie, bez emocji, bez smaku i bez tego, co jest w życiu najpiękniejsze. A to, co jest najpiękniejsze pojawia się zwykle odrobinę dalej niż te kapcie i fotel. I dla każdego definicja piękna jest inna.
Dlatego zanim powiesz: nie da się, nie wiem, nie robię i tak się nie uda, sięgnij po właśnie tę książkę, bo możesz się z pewnością sporo nauczyć. Spełnione marzenia nie mają ceny.
Uczmy się od Jacka Walkiewicza, jak żyć kolorowo. Naprawdę niewiele potrzeba, aby odnieść życiowy sukces. Kolumb tez nie miał biznes planu, gdy odkrywał Amerykę. Wystarczyła raz podjęta decyzja, pasja, praca, marzenia i odwaga, aby stworzyć obraz spełnionego życia. I co by dużo nie mówić – właśnie o tym jest ta książka. Daje czytelnikowi pełną MOC możliwości.
bachorski.blogspot.com Marek Bachorski-Rudnicki
Sześć poziomów wpływu społecznego. Nauka, praktyka i psychologia Roberta Cialdiniego
Wpływ społeczny to zagadnienie chętnie podejmowane w badaniach i w literaturze psychologicznej i równie chętnie czytane zarówno przez profesjonalistów jak i przez przeciętnego odbiorcę, niezależnie od wieku. Perswazja ma bowiem w sobie coś z magii, pewną tajemnicę, a ta zawsze przyciąga. Przyczyny są też jednak inne, zupełnie przyziemne. Któż z nas bowiem nie miał do czynienia ze sprzedawcami czy reklamami, którym ulegał, mimo iż wcale nie zamierzał?
Książka Sześć poziomów wpływu… jest zbiorem esejów napisanych w celu uhonorowania momentu odejścia z Arizona State University profesora Roberta Cialdiniego, znanego i uhonorowanego psychologa społecznego, autora przełomowej publikacji „Wywieranie wpływu na ludzi”. Jak dowiadujemy się we wprowadzeniu, jego książka została sprzedana w ponad 2 milionach egzemplarzy i przetłumaczona na 26 języków. Cialdini nie poprzestał oczywiście na jednej publikacji, od prawie 40 lat jest aktywny zarówno na polu psychologii teoretycznej jak i praktycznej. Łączenie teorii i praktyki jest niejako jego znakiem rozpoznawczym. Wprowadził on bowiem do badań społecznych pojęcie „pełnego koła psychologii”, które dotyczy badań eksperymentalnych. Cialdini postuluje konieczność obserwowania rzeczywistości jako punkt wyjścia do tworzenia planów eksperymentalnych, a po przetestowaniu hipotez w warunkach laboratoryjnych, sprawdzenie ich w realnym świecie, tym samym zamykając wspomniane koło.
Z licznych anegdot na temat Profesora przytaczanych przez autorów poszczególnych rozdziałów wynika, iż zdecydowanie pracuje on zgodnie z tym, co głosi. Kiedy większość badaczy testuje hipotezy w ściśle kontrolowanych warunkach w laboratoriach, Cialdini liczy zużyte ręczniki w hotelach czy zabrane przez turystów „naturalne pamiątki” w parkach narodowych. Dzięki takiemu podejściu, z dorobku psychologii społecznej mogą czerpać również inne dziedziny, te nastawione na zastosowania praktyczne.
Choć książka, jak wspomniałam, jest zbiorem esejów różnych autorów, redaktorzy postarali się, by zbiór ten nie był chaotyczny. Panowie Kenrick, Goldstein i Braver zadbali o to, by informacje z poszczególnych rozdziałów nie dublowały się. I tak na przykład już w jednym z pierwszych rozdziałów dowiadujemy się o fakcie istnienia wspomnianego badania na temat zużycia ręczników hotelowych (oczywiście z odpowiednim odwołaniem do literatury źródłowej), jednak rozwinięcie pojawia się dopiero kilka rozdziałów później. Czyni to lekturę interesującą i zachęca do dalszego zagłębiania się w dokonania Cialdiniego i jego następców. Eseje dotyczą bowiem rozwinięć sześciu wyodrębnionych przez Roberta reguł wpływu społecznego.
Książka pełna jest ciekawych pytań i odpowiedzi. Dlaczego atrakcje o trudnych do wymówienia nazwach w parkach rozrywki wydają nam się bardziej pociągające? Czym zajmuje się inżynier społeczny? Dlaczego myślimy że spełnienie naszej prośby jest mniej prawdopodobne niż jest w rzeczywistości? Dlaczego informacja o skali kradzieży w parku narodowym wcale nie pomaga walczyć z tym procederem, a wręcz daje odwrotny efekt do zamierzonego? W jaki sposób sama obecność kobiet w działach firmy, w których ryzykowne decyzje mężczyzn są wyjątkowo niepożądane może zmniejszyć częstotliwość podejmowania takowych?
Poza rozdziałami na temat poszczególnych reguł wpływu społecznego, Czytelnik odnajdzie tu również ciekawe badania na temat ewolucji, zachowań kobiet i mężczyzn w sytuacji niedoboru partnerów oraz znaczenie tych zachowań dla sytuacji ekonomicznej kraju. Badacze podejmują również, filozoficzną skądinąd, kwestię istnienia altruizmu i przedstawiają nietypowe eksperymenty z tej tematyki.
Osobiście zaciekawiły mnie badania na temat norm społecznych. Jedno z nich dotyczyło tego, jak zmienia się zachowanie ludzi po przedstawieniu im średniej liczby niepożądanych zachowań występujących w ich miejscu pracy (takich jak spóźnienia) w zależności od tego czy ich „wynik” znajduje się powyżej czy poniżej średniej. Jak wykazano w innym eksperymencie, okazuje się, że wystarczy wprowadzić niewielkie zmiany w komunikacie zwrotnym, by uniknąć niepożądanego efektu, jakim jest wzrost liczby spóźnień u osób do tej pory punktualnych (będący przejawem równania do średniej).
Wiedza zawarta w książce Sześć poziomów wpływu społecznego podana jest w przystępny sposób i może stać się inspiracją zarówno dla psychologów jak i dla przedstawicieli wielu innych profesji z zakresu marketingu, ekonomii czy zarządzania, ale również dla każdego przeciętnego obywatela, będącego przecież obiektem wpływu społecznego. Jak twierdzi bowiem Cialdini oraz inni profesjonaliści zajmujący się perswazją, świadomość technik wpływu jest podstawowym orężem do obrony przed niechcianą perswazją. Zdecydowanie polecam.
Książka Sześć poziomów wpływu… jest zbiorem esejów napisanych w celu uhonorowania momentu odejścia z Arizona State University profesora Roberta Cialdiniego, znanego i uhonorowanego psychologa społecznego, autora przełomowej publikacji „Wywieranie wpływu na ludzi”. Jak dowiadujemy się we wprowadzeniu, jego książka została sprzedana w ponad 2 milionach egzemplarzy i przetłumaczona na 26 języków. Cialdini nie poprzestał oczywiście na jednej publikacji, od prawie 40 lat jest aktywny zarówno na polu psychologii teoretycznej jak i praktycznej. Łączenie teorii i praktyki jest niejako jego znakiem rozpoznawczym. Wprowadził on bowiem do badań społecznych pojęcie „pełnego koła psychologii”, które dotyczy badań eksperymentalnych. Cialdini postuluje konieczność obserwowania rzeczywistości jako punkt wyjścia do tworzenia planów eksperymentalnych, a po przetestowaniu hipotez w warunkach laboratoryjnych, sprawdzenie ich w realnym świecie, tym samym zamykając wspomniane koło.
Z licznych anegdot na temat Profesora przytaczanych przez autorów poszczególnych rozdziałów wynika, iż zdecydowanie pracuje on zgodnie z tym, co głosi. Kiedy większość badaczy testuje hipotezy w ściśle kontrolowanych warunkach w laboratoriach, Cialdini liczy zużyte ręczniki w hotelach czy zabrane przez turystów „naturalne pamiątki” w parkach narodowych. Dzięki takiemu podejściu, z dorobku psychologii społecznej mogą czerpać również inne dziedziny, te nastawione na zastosowania praktyczne.
Choć książka, jak wspomniałam, jest zbiorem esejów różnych autorów, redaktorzy postarali się, by zbiór ten nie był chaotyczny. Panowie Kenrick, Goldstein i Braver zadbali o to, by informacje z poszczególnych rozdziałów nie dublowały się. I tak na przykład już w jednym z pierwszych rozdziałów dowiadujemy się o fakcie istnienia wspomnianego badania na temat zużycia ręczników hotelowych (oczywiście z odpowiednim odwołaniem do literatury źródłowej), jednak rozwinięcie pojawia się dopiero kilka rozdziałów później. Czyni to lekturę interesującą i zachęca do dalszego zagłębiania się w dokonania Cialdiniego i jego następców. Eseje dotyczą bowiem rozwinięć sześciu wyodrębnionych przez Roberta reguł wpływu społecznego.
Książka pełna jest ciekawych pytań i odpowiedzi. Dlaczego atrakcje o trudnych do wymówienia nazwach w parkach rozrywki wydają nam się bardziej pociągające? Czym zajmuje się inżynier społeczny? Dlaczego myślimy że spełnienie naszej prośby jest mniej prawdopodobne niż jest w rzeczywistości? Dlaczego informacja o skali kradzieży w parku narodowym wcale nie pomaga walczyć z tym procederem, a wręcz daje odwrotny efekt do zamierzonego? W jaki sposób sama obecność kobiet w działach firmy, w których ryzykowne decyzje mężczyzn są wyjątkowo niepożądane może zmniejszyć częstotliwość podejmowania takowych?
Poza rozdziałami na temat poszczególnych reguł wpływu społecznego, Czytelnik odnajdzie tu również ciekawe badania na temat ewolucji, zachowań kobiet i mężczyzn w sytuacji niedoboru partnerów oraz znaczenie tych zachowań dla sytuacji ekonomicznej kraju. Badacze podejmują również, filozoficzną skądinąd, kwestię istnienia altruizmu i przedstawiają nietypowe eksperymenty z tej tematyki.
Osobiście zaciekawiły mnie badania na temat norm społecznych. Jedno z nich dotyczyło tego, jak zmienia się zachowanie ludzi po przedstawieniu im średniej liczby niepożądanych zachowań występujących w ich miejscu pracy (takich jak spóźnienia) w zależności od tego czy ich „wynik” znajduje się powyżej czy poniżej średniej. Jak wykazano w innym eksperymencie, okazuje się, że wystarczy wprowadzić niewielkie zmiany w komunikacie zwrotnym, by uniknąć niepożądanego efektu, jakim jest wzrost liczby spóźnień u osób do tej pory punktualnych (będący przejawem równania do średniej).
Wiedza zawarta w książce Sześć poziomów wpływu społecznego podana jest w przystępny sposób i może stać się inspiracją zarówno dla psychologów jak i dla przedstawicieli wielu innych profesji z zakresu marketingu, ekonomii czy zarządzania, ale również dla każdego przeciętnego obywatela, będącego przecież obiektem wpływu społecznego. Jak twierdzi bowiem Cialdini oraz inni profesjonaliści zajmujący się perswazją, świadomość technik wpływu jest podstawowym orężem do obrony przed niechcianą perswazją. Zdecydowanie polecam.
moznaprzeczytac.pl Dorota
Władca Języków, czyli prawie wszystko o tym, jak zostać poliglotą
Żyjemy w czasach, w których z łatwością możemy komunikować się z ludźmi na całym świecie. Mamy także możliwość podróżowania coraz dalej i coraz szybciej. Wiele granic stoi przed nami otworem. Mimo to czasem napotykamy na pewną przeszkodę, której nie potrafimy przeskoczyć. Tę barierę stanowi język. Współcześnie, ciężko sobie wyobrazić brak znajomości chociażby angielskiego. To prawie jak kalectwo. Pracodawcy wymagają jednak od nas coraz więcej. Często decydujemy się też na atrakcyjną pracę za granicą, aby podwyższyć standard swojego życia. Wszystko wygląda na proste, póki nie przychodzi czas na naukę. Z góry zakładamy, że nam się nie uda, ponieważ język, który wybraliśmy wydaje nam się za trudny. Co jednak, jeśli ktoś Ci powie, że „nie ma języków obcych - są tylko te, których jeszcze nie znasz”? To motto zawarte jest w książce trenera kompetencji komunikacyjnych i językowych Mariusza Włocha Władca Języków, czyli prawie wszystko o tym, jak zostać poliglotą.
Książka jest wszechstronnym poradnikiem. Znajdziemy w niej rady, jak znaleźć skuteczną metodę nauki, która będzie dla nas odpowiednia. Przeczytamy dużo o motywacji oraz umiejętności stawiania sobie celów, ponieważ sukces językowy osiągniemy tylko wtedy, gdy wiemy, czego oczekujemy. Dowiemy się skąd czerpać energię i co może pomóc nam w nauce. Odnajdziemy część książki poświęconą komunikacji, a także roli empatii i typom nauczycieli oraz temu, jak wybrać właściwy kurs. Poznamy narzędzia językowe oraz dużo porad, a w tym autorską Metodę Bezpośredniej Komunikacji.
Władca Języków to obszerna pozycja nie tylko o nauce języków, ale także o motywacji. Została ona napisana w bardzo humorystyczny sposób. Jej wyjątkowość tkwi w uwzględnieniu różnic między ludźmi, które powodują, że każdy z nas potrzebuje odnaleźć swój indywidualny sposób na naukę. Pokazuje, że odmienne są także nasze cele i motywy. Uważam, że to bardzo ciekawa książka, ale najważniejsze są tu nasze chęci. Jeśli nie podejmiemy wysiłku nauki, nie zostaniemy poliglotami. Mariusz Włoch pokazuje jednak, że przyswajanie nowego języka może być przyjemnością.
Książka jest wszechstronnym poradnikiem. Znajdziemy w niej rady, jak znaleźć skuteczną metodę nauki, która będzie dla nas odpowiednia. Przeczytamy dużo o motywacji oraz umiejętności stawiania sobie celów, ponieważ sukces językowy osiągniemy tylko wtedy, gdy wiemy, czego oczekujemy. Dowiemy się skąd czerpać energię i co może pomóc nam w nauce. Odnajdziemy część książki poświęconą komunikacji, a także roli empatii i typom nauczycieli oraz temu, jak wybrać właściwy kurs. Poznamy narzędzia językowe oraz dużo porad, a w tym autorską Metodę Bezpośredniej Komunikacji.
Władca Języków to obszerna pozycja nie tylko o nauce języków, ale także o motywacji. Została ona napisana w bardzo humorystyczny sposób. Jej wyjątkowość tkwi w uwzględnieniu różnic między ludźmi, które powodują, że każdy z nas potrzebuje odnaleźć swój indywidualny sposób na naukę. Pokazuje, że odmienne są także nasze cele i motywy. Uważam, że to bardzo ciekawa książka, ale najważniejsze są tu nasze chęci. Jeśli nie podejmiemy wysiłku nauki, nie zostaniemy poliglotami. Mariusz Włoch pokazuje jednak, że przyswajanie nowego języka może być przyjemnością.
niedzielnatworczosc.blogspot.com Joanna Niedziela, 2014-03-03
Python. Leksykon kieszonkowy. Wydanie IV
To również książka autorstwa Marka Lutza, która obejmuje mniej więcej ten sam zakres omawianego materiału, co Python. Wprowadzenie. Różnica jest przede wszystkim w maksymalnym skondensowaniu treści Leksykonu.
Z tego względu jest to raczej pozycja dla osób sprawnie poruszających się w Pythonie i potrzebujących jedynie odświeżenia wiedzy. Mniej zaawansowany czytelnik może mieć spore problemy ze zrozumieniem niektórych rozdziałów.
Z tego względu jest to raczej pozycja dla osób sprawnie poruszających się w Pythonie i potrzebujących jedynie odświeżenia wiedzy. Mniej zaawansowany czytelnik może mieć spore problemy ze zrozumieniem niektórych rozdziałów.
Web Audit - Robert Drózd Robert Drózd, 2014-03-04