Recenzje
Komandosi w białych kołnierzykach. Metody zarządzania stosowane przez najlepszych menedżerów. Wydanie II
Podobno Ryby, ale nie te w stawie, tylko te zodiakalne, mają problem z podejmowaniem decyzji.
Podobno ma to nawet swoje odzwierciedlenie graficzne, dlatego ryby w znaku Ryb płyną w przeciwną stronę.
Nie wiem, czy wszystkie Ryby, ale ja na pewno mam/miałam problem z podejmowaniem decyzji. Co ciekawe problem ten nie ujawnia się u mnie przy każdej decyzji i dzięki niebu za to.
Gdy się jednak ujawnia, mam swoje sposoby, jak sobie z nim radzić.
Pierwszy sposób
Wyobrażam sobie sytuację po podjęciu decyzji. W ten sposób zanim jeszcze ja podejmę, urzeczywistnię i machina pójdzie w ruch, a na zmiany może nie będzie już czasu, sprawdzam jak się będę z tą decyzją czuła. Ten sposób można wykorzystać w sytuacjach konieczności wyboru pomiędzy różnymi opcjami, ale raczej nie zda się w decydowaniu jak coś zrobić. Przy czym tę drugą sytuację można sprowadzić do pierwszej, jeśli proces decyzyjny podzieli się na odpowiednie elementy w tym analizę możliwych rozwiązań.
Drugi sposób
Po podjęciu decyzji staram się jej nie rozpamiętywać. Widocznie na tamten moment, kiedy ją podjęłam, była to decyzja optymalna. Oczywiście każdy może się pomylić, ale umartwianie się nie dodaje wartości, za to wyciągnięcie wniosków i na przyszłość tak.
Trzeci sposób
Nie traktuję jako ujmy na honorze, jeśli muszę zmienić wcześniej podjętą decyzję. Realia się zmieniają i decyzje też.
Podejmowanie decyzji jest nieodłącznym elementem życia prywatnego i zawodowego, dlatego szczególnie w zawodzie menedżera warto pamiętać, że dobra decyzja to taka, która
- została podjęta w oparciu o rzetelną analizę (faktów, szans i zagrożeń, potencjalnych konsekwencji) w kontekście jasnego celu,
- została podjęta na czas,
- jest racjonalna (w mieszance faktów i przeczuć, to ta pierwsza grupa powinna mieć większy wpływ na decyzję),
- została poddana konsultacji (a nie głosowaniu),
- jest stanowcza i jednoznaczna,
- jest prosta, ale nie prostacka (w natłoku kryteriów decyzyjnych i związanych z nimi zależności lepiej skupić się na kilku kluczowych, a resztę pominąć),
- jest realizowana konsekwentnie, ale nie ślepo.
Podobno ma to nawet swoje odzwierciedlenie graficzne, dlatego ryby w znaku Ryb płyną w przeciwną stronę.
Nie wiem, czy wszystkie Ryby, ale ja na pewno mam/miałam problem z podejmowaniem decyzji. Co ciekawe problem ten nie ujawnia się u mnie przy każdej decyzji i dzięki niebu za to.
Gdy się jednak ujawnia, mam swoje sposoby, jak sobie z nim radzić.
Pierwszy sposób
Wyobrażam sobie sytuację po podjęciu decyzji. W ten sposób zanim jeszcze ja podejmę, urzeczywistnię i machina pójdzie w ruch, a na zmiany może nie będzie już czasu, sprawdzam jak się będę z tą decyzją czuła. Ten sposób można wykorzystać w sytuacjach konieczności wyboru pomiędzy różnymi opcjami, ale raczej nie zda się w decydowaniu jak coś zrobić. Przy czym tę drugą sytuację można sprowadzić do pierwszej, jeśli proces decyzyjny podzieli się na odpowiednie elementy w tym analizę możliwych rozwiązań.
Drugi sposób
Po podjęciu decyzji staram się jej nie rozpamiętywać. Widocznie na tamten moment, kiedy ją podjęłam, była to decyzja optymalna. Oczywiście każdy może się pomylić, ale umartwianie się nie dodaje wartości, za to wyciągnięcie wniosków i na przyszłość tak.
Trzeci sposób
Nie traktuję jako ujmy na honorze, jeśli muszę zmienić wcześniej podjętą decyzję. Realia się zmieniają i decyzje też.
Podejmowanie decyzji jest nieodłącznym elementem życia prywatnego i zawodowego, dlatego szczególnie w zawodzie menedżera warto pamiętać, że dobra decyzja to taka, która
- została podjęta w oparciu o rzetelną analizę (faktów, szans i zagrożeń, potencjalnych konsekwencji) w kontekście jasnego celu,
- została podjęta na czas,
- jest racjonalna (w mieszance faktów i przeczuć, to ta pierwsza grupa powinna mieć większy wpływ na decyzję),
- została poddana konsultacji (a nie głosowaniu),
- jest stanowcza i jednoznaczna,
- jest prosta, ale nie prostacka (w natłoku kryteriów decyzyjnych i związanych z nimi zależności lepiej skupić się na kilku kluczowych, a resztę pominąć),
- jest realizowana konsekwentnie, ale nie ślepo.
annakolm.pl 2014-03-05
Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca
Pokolenia, debiut prozatorski Katarzyny Drogiej, to saga pokazująca dzieje wywodzącej się ze Stokowa rodziny, której losy są na tyle uniwersalne, iż wielu czytelników, a zwłaszcza mieszkańców Podlasia, znajdzie w nich odbicie przeszłości również i swoich rodów.
Rekonstruowany w książce świat poznajemy z zapisków Janki Zajewicz dokumentującej od 1946 roku losy swojej rodziny, wplatającej w główną opowieść historie braci i siostry Cezaryny, a także pokazującej codzienność życia nad brzegami Narwi. Chociaż główną linię fabularną wyznaczają dzieje jej i jej męża Leszka, to właśnie Stokowo, fikcyjna miejscowość na Podlasiu, jest punktem wiążącym wszystkie, polifonicznie zapętlające się opowieści.
Powojenne koleje życia kilku postaci próbujących zakorzenić się w zdewastowanym świecie, urzekają zwłaszcza ze względu na opisy ponownej konsolidacji wspólnoty. Z maestrią opisywane są różne święta i towarzyszące im szczegóły, gdy chociażby w wigilię zamiast ozdób wieszano na choinkach jabłka. Te momenty integracji, zamknięcia rytuałów związanych z poszukiwaniem miejsca, z wędrowaniem (wszystkie rodziny ustawicznie się w powieści przemieszczają) zostają finalnie zamknięte narodzinami Katarzyny, dziecka Janki i Leszka, jak się domyślamy, samej autorki powieści.
Pokolenia to książka nie tylko o dziejach rodziny, ale przede wszystkim opowieść o nas samych, o potrzebie stabilizacji lub o poznaniu mechanizmów, które tę stabilizację już zbudowały. Dlatego współczesny, poetycki obraz Warszawy Anno Domini 2012 pokazuje zadomowienie autorki w teraźniejszości, ale i próbę zrozumienia przeszłości. Opisywane historie zdarzały się w wielu domach, poukrywane zostały w albumach z fotografiami przodków, przekazywane były przez naszych dziadków i babcie. Pokolenia to narracja albumowa, autorka ożywia fotografie z dziejów rodziny, rekonstruuje ród poprzez różne ślady obecności utrwalone w zapiskach i zdjęciach. Odtworzenie przeszłości, jaka się w powieści pojawia, związane jest również z wyczerpującym dążeniem do opisu wielu detali. Nie traktuję jednak tego typu zabiegu jako wady, obecnie w literaturze modne są różnego rodzaju, jak zauważa jeden ze współczesnych badaczy, prozy dokumentu rodzinnego (wymieńmy chociażby Joannę Olczak-Ronikier). Na podkreślenie zasługuje zwłaszcza tragiczny wątek życia Cezaryny, jej pogrzebu i brawurowy opis powojennego Białegostoku, miasta, które z bólem staje na odgruzowanych, odbudowanych nogach. Zacytujmy jedno zdanie z pamiętnika Jani: "Janka lubiła ulice Białegostoku, bliski park pałacowy i dalszy przy koszarach, i tę mieszankę wiejskiego i miejskiego folkloru, która stała się teraz bardzo widoczna".
Pokolenia to przykład świetnie napisanej literatury popularnej, ci, którzy jeszcze nie zdążyli spisać swoich rodzinnych opowieści, niech czerpią wzór ze sposobu, w jaki zrobiła to Katarzyna Droga.
Rekonstruowany w książce świat poznajemy z zapisków Janki Zajewicz dokumentującej od 1946 roku losy swojej rodziny, wplatającej w główną opowieść historie braci i siostry Cezaryny, a także pokazującej codzienność życia nad brzegami Narwi. Chociaż główną linię fabularną wyznaczają dzieje jej i jej męża Leszka, to właśnie Stokowo, fikcyjna miejscowość na Podlasiu, jest punktem wiążącym wszystkie, polifonicznie zapętlające się opowieści.
Powojenne koleje życia kilku postaci próbujących zakorzenić się w zdewastowanym świecie, urzekają zwłaszcza ze względu na opisy ponownej konsolidacji wspólnoty. Z maestrią opisywane są różne święta i towarzyszące im szczegóły, gdy chociażby w wigilię zamiast ozdób wieszano na choinkach jabłka. Te momenty integracji, zamknięcia rytuałów związanych z poszukiwaniem miejsca, z wędrowaniem (wszystkie rodziny ustawicznie się w powieści przemieszczają) zostają finalnie zamknięte narodzinami Katarzyny, dziecka Janki i Leszka, jak się domyślamy, samej autorki powieści.
Pokolenia to książka nie tylko o dziejach rodziny, ale przede wszystkim opowieść o nas samych, o potrzebie stabilizacji lub o poznaniu mechanizmów, które tę stabilizację już zbudowały. Dlatego współczesny, poetycki obraz Warszawy Anno Domini 2012 pokazuje zadomowienie autorki w teraźniejszości, ale i próbę zrozumienia przeszłości. Opisywane historie zdarzały się w wielu domach, poukrywane zostały w albumach z fotografiami przodków, przekazywane były przez naszych dziadków i babcie. Pokolenia to narracja albumowa, autorka ożywia fotografie z dziejów rodziny, rekonstruuje ród poprzez różne ślady obecności utrwalone w zapiskach i zdjęciach. Odtworzenie przeszłości, jaka się w powieści pojawia, związane jest również z wyczerpującym dążeniem do opisu wielu detali. Nie traktuję jednak tego typu zabiegu jako wady, obecnie w literaturze modne są różnego rodzaju, jak zauważa jeden ze współczesnych badaczy, prozy dokumentu rodzinnego (wymieńmy chociażby Joannę Olczak-Ronikier). Na podkreślenie zasługuje zwłaszcza tragiczny wątek życia Cezaryny, jej pogrzebu i brawurowy opis powojennego Białegostoku, miasta, które z bólem staje na odgruzowanych, odbudowanych nogach. Zacytujmy jedno zdanie z pamiętnika Jani: "Janka lubiła ulice Białegostoku, bliski park pałacowy i dalszy przy koszarach, i tę mieszankę wiejskiego i miejskiego folkloru, która stała się teraz bardzo widoczna".
Pokolenia to przykład świetnie napisanej literatury popularnej, ci, którzy jeszcze nie zdążyli spisać swoich rodzinnych opowieści, niech czerpią wzór ze sposobu, w jaki zrobiła to Katarzyna Droga.
Gazeta Wyborcza Marek Kochanowski, 2014-02-14
Zbuduj swój dream team. Relacje z pracownikami
„Jeśli czujesz, że jako menedżer osiągnąłeś już pewien poziom skuteczności, ale wciąż brakuje Ci umiejętności inspirowania ludzi i prowadzenia ich do zdobywania kolejnych, pozornie tylko niebosiężnych celów, koniecznie sięgnij po tę książkę. Znajdziesz w niej praktyczne i sprawdzone informacje dotyczące budowania więzi, włączania pracowników w swoje projekty i wywoływania w nich entuzjazmu, a także wyzwalania ich kreatywności i pomysłowości. Nauczysz się wdrażać strategie, dzięki którym podwładni uznają Cię za wspaniałego szefa i z pełnym przekonaniem będą dla Ciebie pracować, ponadto dowiesz się nieco więcej o unikaniu konfliktów. Sam się przekonaj!”
To tyle tytułem wstępu i informacji od Autora i Wydawnictwa. Czy rzeczywiście książka daje czytelnikowi to wszystko?
W czterech głównych rozdziałach autor pisze o roli szefa, znaczeniu komunikacji w tworzeniu relacji, budowaniu relacji w praktyce, unikaniu konfliktów i rozwiązywaniu tych, do których już doszło. W tekście autor zamieszcza porady, które same w sobie są zbiorem wskazówek dla menedżera – jak budować i zarządzać zespołem. Czy książka pomoże czytelnikowi stać się szefem „wspaniałym”? Z pewnością pozwoli na odrobinę autorefleksji i ułatwi zweryfikowanie własnych metod, co jest dobre na początku kariery młodego menedżera.
To tyle tytułem wstępu i informacji od Autora i Wydawnictwa. Czy rzeczywiście książka daje czytelnikowi to wszystko?
W czterech głównych rozdziałach autor pisze o roli szefa, znaczeniu komunikacji w tworzeniu relacji, budowaniu relacji w praktyce, unikaniu konfliktów i rozwiązywaniu tych, do których już doszło. W tekście autor zamieszcza porady, które same w sobie są zbiorem wskazówek dla menedżera – jak budować i zarządzać zespołem. Czy książka pomoże czytelnikowi stać się szefem „wspaniałym”? Z pewnością pozwoli na odrobinę autorefleksji i ułatwi zweryfikowanie własnych metod, co jest dobre na początku kariery młodego menedżera.
http://polskiprzemysl.com.pl/ Polski Przemysł
Jak wygrywać każdy spór. Negocjacje w życiu codziennym
Ludzie z natury unikają sytuacji konfliktowych. Nie lubią także konfrontacji, jeśli tylko jest taka możliwość, wybierają współpracę i korzystne kompromisy. Ta publikacja nauczy czytelników zmieniać sytuacje sporne w owocny dialog prowadzący do porozumienia, dzięki czemu będą mogli realizować siebie w relacjach z innymi. Pierwsza zasada dobrych negocjacji brzmi: poznaj swojego rozmówcę. Druga: przedstaw swoje racje. Trzecia: opanuj narzędzia, dzięki którym możliwość rozwiązania konfliktu nie będzie stanowić dla Ciebie żadnego problemu. Jest też zasada czwarta, najważniejsza - naucz się słuchać (i rozumieć!) swojego rozmówcę oraz panować nad jego, a przede wszystkim nad swoimi emocjami. Dzięki temu można uniknąć wielu nieporozumień, a codzienna komunikacja stanie się o niebo łatwiejsza.
Personel Plus 2014-03-01
Sztuka rynkologii
Jak radzić sobie z hejterami? Jacek Kotarbiński o swojej nowej książce - WYWIAD
Jacka przedstawiać nie trzeba – jego książka pt. „Sztuka rynkologii” dla wielu stała się obowiązkowym elementem domowej biblioteczki, a felietony w HARVARD BUSINESS REVIEW, MARKETER+ czy wpisy na blogu zawsze niosą ze sobą dawkę konkretnej wiedzy. Na warsztatach przed imprezą „Blog Roku” prowadził panel o hejterstwie. Tam usłyszałem o planowanej książce i postanowiłem „pociągnąć temat”.
Jakub Biel: Krążą plotki, że piszesz książkę o hejerstwie. Co Cię skłoniło do właśnie tej tematyki? Nie widziałem, żeby ktokolwiek atakował właśnie Ciebie.
Jacek Kotarbiński: Zaraz tam plotki. Sama prawda :) Tak, piszę książkę o hejcie, zbieram materiały, a wszystkich zainteresowanych zapraszam do śledzenia hashtaga #hejtolandia. Co mnie skłoniło? Przyglądam się temu zjawisku od pewnego czasu, interesuje mnie bowiem to jak zmienia się świat mediów elektronicznych, w jaki sposób wpływa na nasze postawy, zachowania, decyzje. Dziś każdy w jednej chwili może stać się nadawcą i łatwo walczyć o „rząd dusz”, a takiego zjawiska jeszcze w historii cywilizacji nie było. Żyjemy w ciekawych czasach. Hejt stał się swoistym procederem społecznym, chciałbym spróbować określić jego skalę, wpływ jaki ma na nasze codzienne życie, czy warto z nim walczyć, a jeśli tak, to w jaki sposób. Chciałbym też pokazać ludzi, który mieli czy mają z hejtem do czynienia, zapytać jak sobie z nim radzą i czy wpływa na ich pracę czy życie.
- Niektórzy mówią, że to świeże zjawisko, a inni że istnieje od początku Internetu tylko ewoluuje. Jakie jest Twoje zdanie?
- Nienawiść, zazdrość, chęć bezpardonowej walki o własne poglądy czy przekonania, była od zawsze w ludzkiej, niedoskonałej naturze. Naruszanie różnych norm społecznych czy po prostu pospolite chamstwo w erze przedinternetowej, nie było tak widoczne. Ale jest jeszcze jedna rzecz, która w tym wszystkim wydaje się najważniejsza – to swoista, medialna akceptacja dla takich zachowań czy tego rodzaju treści. Czysta esencja tabloidyzacji – dla internetowego medium zjawisko hejtu jest pożądane, ponieważ przyciąga zarówno tych, którzy chcą się na kimś wyżyć, ale i tych, którzy chcą sobie o tym poczytać. Zauważ, że zanim powstały wszelkiej maści „portale plotkarskie”, w zasadzie zjawisko nie istniało. Rozwój internetowych for, portali społecznościowych oraz wszelkiej maści dyskusji, rozwinął zjawisko w znacznym stopniu. Inna kategoria to polityka, tutaj mamy prawdziwą, elektroniczną wojnę na wszystkich frontach.
- Gdzie jest granica pomiędzy krytyką a hejtem?
- Najprostsza odpowiedz, to personalia. Teoretycznie każda krytyczna opinia, która dotyczy bezpośrednio mojej osoby, moich najbliższych czy fanów (np. gospodarze profili społecznościowych często informują, że nie tolerują hejtu wobec swoich gości) może być uznana za formę hejtu. Istotą krytyki bowiem, jest walka na logikę argumentacji i fakty. Z kolei twórcza krytyka, sprzyja proponowaniu rozwiązań. To co jest cechą dobrej dyskusji, to że chociaż możemy ostro polemizować, nie zgadzać się ze sobą, walczyć jak lwy, to jednak na poziomie relacji interpersonalnych możemy nadal się ze sobą przyjaźnić. W ramach twórczej krytyki, nikt nikogo nie obraża personalnie.
Druga kwestia, to niuanse związane z kolorytem języka polskiego. Możemy tworzyć najróżniejsze, ciekawe konstrukcje słowne, które nie będą jednoznaczne. Jeśli napiszę, że „X jest synem Sam Wiesz Kogo”, może mieć to zabarwienie zarówno pozytywne jak i negatywne. Cechą języka internetowego jest brak możliwości obserwacji mowy ciała, która wskazuje na warstwę emocjonalną. Właśnie dlatego rozwinęły się emotikony.
Inny problem, to chociażby akceptacja faktów. Będziemy używać ekwilibrystycznej i pokracznej logiki, byle prawda moja była „mojsza niż twojsza”. Porażki w dyskusji przyjmujemy jak porażki życiowe, a każdy ma prawo się mylić, podobnie jak nie znać wszystkich faktów, co wpływa na ostateczną opinię. Nie potrafimy się różnić poglądami między sobą, utrzymując pozytywne relacje. Jeszcze inna sprawa, że ten kto głośniej krzyczy wydaje się innym większym autorytetem. Tak naprawdę moim zdaniem Polacy nie potrafią ze sobą rozmawiać na tematy trudne czy wieloznaczne, a to dość istotny element dialogu społecznego na najróżniejszych płaszczyznach. Zauważ, że dziś w wielu sferach jest on po prostu niemożliwy ze względu na poziom emocji.
Hejt w moim przekonaniu ma różne oblicza. O ile ten oparty na inwektywach jest powszechnie rozpoznawalny, to jest jeszcze hejt dyskredytujący autorytety, ośmieszający je, a w sieci wyśmiać można absolutnie wszystko. To ostatnie zjawisko jest społecznie naprawdę niebezpieczne, ponieważ mamy do czynienia z bardzo wyrafinowaną i groźną socjotechniką. Hejt potrafi też tworzyć czy karmić socjopatów, kreować postawy stalkerów , wywoływać silne reakcje emocjonalne. Nie zapominaj też, że hejt jako element agresji wirtualnej, potrafi zabijać. O tym również chciałbym napisać w #Hejtolandii.
- Czy polscy hejterzy różnią się od tych z innych krajów? Może jest to część Sieci w której nie widać tak mocnej globalizacji?
- To chciałbym sprawdzić, zarówno poprzez kontakty za granicą z osobami zajmującymi się tym zjawiskiem jak i zebranie opinii internautów. Przyznam, że sam jestem ciekaw.
- Jak postępować z tymi, którzy atakują?
- Eliminacja jest zawsze najprostszą i najskuteczniejszą metodą. Po prostu nasze blogi, czy własne strony na profilach społecznościowych, traktujemy często osobiście. Z trollami, którzy zwracają na siebie uwagę, można sobie jeszcze radzić, po prostu ich nie karmiąc. Hejter natomiast, wylewa po prostu wiadro śmierdzących pomyj – nie ma co dyskutować. Zauważ, że kiedy ładnych parę lat temu powstawały listy dyskusyjne, miały swoje regulaminy, netetykietę i adminów, pilnujących porządku. Za określone praktyki dostawało się bana na jakiś czas, a niektórych żegnano na stałe. Kiedy rozwinęły się dyskusje w social media, najwięksi hejterzy gardłowali” o „cenzurze” sieci i wycinaniu ich komentarzy. A tymczasem to standardowy element tak zwanej „higieny profilu”. Tylko to i aż to.
- Kiedy możemy spodziewać się premiery książki?
- Planuję do końca tego roku.
Jacka przedstawiać nie trzeba – jego książka pt. „Sztuka rynkologii” dla wielu stała się obowiązkowym elementem domowej biblioteczki, a felietony w HARVARD BUSINESS REVIEW, MARKETER+ czy wpisy na blogu zawsze niosą ze sobą dawkę konkretnej wiedzy. Na warsztatach przed imprezą „Blog Roku” prowadził panel o hejterstwie. Tam usłyszałem o planowanej książce i postanowiłem „pociągnąć temat”.
Jakub Biel: Krążą plotki, że piszesz książkę o hejerstwie. Co Cię skłoniło do właśnie tej tematyki? Nie widziałem, żeby ktokolwiek atakował właśnie Ciebie.
Jacek Kotarbiński: Zaraz tam plotki. Sama prawda :) Tak, piszę książkę o hejcie, zbieram materiały, a wszystkich zainteresowanych zapraszam do śledzenia hashtaga #hejtolandia. Co mnie skłoniło? Przyglądam się temu zjawisku od pewnego czasu, interesuje mnie bowiem to jak zmienia się świat mediów elektronicznych, w jaki sposób wpływa na nasze postawy, zachowania, decyzje. Dziś każdy w jednej chwili może stać się nadawcą i łatwo walczyć o „rząd dusz”, a takiego zjawiska jeszcze w historii cywilizacji nie było. Żyjemy w ciekawych czasach. Hejt stał się swoistym procederem społecznym, chciałbym spróbować określić jego skalę, wpływ jaki ma na nasze codzienne życie, czy warto z nim walczyć, a jeśli tak, to w jaki sposób. Chciałbym też pokazać ludzi, który mieli czy mają z hejtem do czynienia, zapytać jak sobie z nim radzą i czy wpływa na ich pracę czy życie.
- Niektórzy mówią, że to świeże zjawisko, a inni że istnieje od początku Internetu tylko ewoluuje. Jakie jest Twoje zdanie?
- Nienawiść, zazdrość, chęć bezpardonowej walki o własne poglądy czy przekonania, była od zawsze w ludzkiej, niedoskonałej naturze. Naruszanie różnych norm społecznych czy po prostu pospolite chamstwo w erze przedinternetowej, nie było tak widoczne. Ale jest jeszcze jedna rzecz, która w tym wszystkim wydaje się najważniejsza – to swoista, medialna akceptacja dla takich zachowań czy tego rodzaju treści. Czysta esencja tabloidyzacji – dla internetowego medium zjawisko hejtu jest pożądane, ponieważ przyciąga zarówno tych, którzy chcą się na kimś wyżyć, ale i tych, którzy chcą sobie o tym poczytać. Zauważ, że zanim powstały wszelkiej maści „portale plotkarskie”, w zasadzie zjawisko nie istniało. Rozwój internetowych for, portali społecznościowych oraz wszelkiej maści dyskusji, rozwinął zjawisko w znacznym stopniu. Inna kategoria to polityka, tutaj mamy prawdziwą, elektroniczną wojnę na wszystkich frontach.
- Gdzie jest granica pomiędzy krytyką a hejtem?
- Najprostsza odpowiedz, to personalia. Teoretycznie każda krytyczna opinia, która dotyczy bezpośrednio mojej osoby, moich najbliższych czy fanów (np. gospodarze profili społecznościowych często informują, że nie tolerują hejtu wobec swoich gości) może być uznana za formę hejtu. Istotą krytyki bowiem, jest walka na logikę argumentacji i fakty. Z kolei twórcza krytyka, sprzyja proponowaniu rozwiązań. To co jest cechą dobrej dyskusji, to że chociaż możemy ostro polemizować, nie zgadzać się ze sobą, walczyć jak lwy, to jednak na poziomie relacji interpersonalnych możemy nadal się ze sobą przyjaźnić. W ramach twórczej krytyki, nikt nikogo nie obraża personalnie.
Druga kwestia, to niuanse związane z kolorytem języka polskiego. Możemy tworzyć najróżniejsze, ciekawe konstrukcje słowne, które nie będą jednoznaczne. Jeśli napiszę, że „X jest synem Sam Wiesz Kogo”, może mieć to zabarwienie zarówno pozytywne jak i negatywne. Cechą języka internetowego jest brak możliwości obserwacji mowy ciała, która wskazuje na warstwę emocjonalną. Właśnie dlatego rozwinęły się emotikony.
Inny problem, to chociażby akceptacja faktów. Będziemy używać ekwilibrystycznej i pokracznej logiki, byle prawda moja była „mojsza niż twojsza”. Porażki w dyskusji przyjmujemy jak porażki życiowe, a każdy ma prawo się mylić, podobnie jak nie znać wszystkich faktów, co wpływa na ostateczną opinię. Nie potrafimy się różnić poglądami między sobą, utrzymując pozytywne relacje. Jeszcze inna sprawa, że ten kto głośniej krzyczy wydaje się innym większym autorytetem. Tak naprawdę moim zdaniem Polacy nie potrafią ze sobą rozmawiać na tematy trudne czy wieloznaczne, a to dość istotny element dialogu społecznego na najróżniejszych płaszczyznach. Zauważ, że dziś w wielu sferach jest on po prostu niemożliwy ze względu na poziom emocji.
Hejt w moim przekonaniu ma różne oblicza. O ile ten oparty na inwektywach jest powszechnie rozpoznawalny, to jest jeszcze hejt dyskredytujący autorytety, ośmieszający je, a w sieci wyśmiać można absolutnie wszystko. To ostatnie zjawisko jest społecznie naprawdę niebezpieczne, ponieważ mamy do czynienia z bardzo wyrafinowaną i groźną socjotechniką. Hejt potrafi też tworzyć czy karmić socjopatów, kreować postawy stalkerów , wywoływać silne reakcje emocjonalne. Nie zapominaj też, że hejt jako element agresji wirtualnej, potrafi zabijać. O tym również chciałbym napisać w #Hejtolandii.
- Czy polscy hejterzy różnią się od tych z innych krajów? Może jest to część Sieci w której nie widać tak mocnej globalizacji?
- To chciałbym sprawdzić, zarówno poprzez kontakty za granicą z osobami zajmującymi się tym zjawiskiem jak i zebranie opinii internautów. Przyznam, że sam jestem ciekaw.
- Jak postępować z tymi, którzy atakują?
- Eliminacja jest zawsze najprostszą i najskuteczniejszą metodą. Po prostu nasze blogi, czy własne strony na profilach społecznościowych, traktujemy często osobiście. Z trollami, którzy zwracają na siebie uwagę, można sobie jeszcze radzić, po prostu ich nie karmiąc. Hejter natomiast, wylewa po prostu wiadro śmierdzących pomyj – nie ma co dyskutować. Zauważ, że kiedy ładnych parę lat temu powstawały listy dyskusyjne, miały swoje regulaminy, netetykietę i adminów, pilnujących porządku. Za określone praktyki dostawało się bana na jakiś czas, a niektórych żegnano na stałe. Kiedy rozwinęły się dyskusje w social media, najwięksi hejterzy gardłowali” o „cenzurze” sieci i wycinaniu ich komentarzy. A tymczasem to standardowy element tak zwanej „higieny profilu”. Tylko to i aż to.
- Kiedy możemy spodziewać się premiery książki?
- Planuję do końca tego roku.
instytutmedialny.pl Jakub Biel