Recenzje
Rozbitek. Siedemdziesiąt sześć dni samotnie na morzu
Sam tytuł już sugeruje, że to nie może być książka o czymś przyjemnym, o czymś lekkim, czy błahym. Spędzamy wraz z autorem ponad siedemdziesiąt sześć dni na morzu pokonując blisko tysiąc osiemset mil morskich. Jednak nie płyniemy luksusowym jachtem, promem, katamaranem czy wygodnym statkiem rejsowym. Towarzyszymy Stevenowi na małej tratwie, gdzieś daleko od stałego lądu, a dookoła tylko bezkresny ocean.
Po nieoczekiwanym zatonięciu jachtu "Napoleona Solo" podczas samotnego rejsu, niedaleko wysp Kanaryjskich, Steven Callahan musi podjąć długoterminową walkę o przetrwanie. Sam nie wie, co się stało, jak do tego doszło, ani ile to potrwa zanim zostanie ocalony przez grupy poszukiwawcze. Spędzamy z nim każdy długi, gorący dzień oraz bardzo często męczącą noc.
Na szalupie Steven nie ma ze sobą zbyt wielu rzeczy. Dlatego każdy z tych elementów jest szalenie istotny, gdyż od niego zależy czy będzie dane autorowi zobaczyć kolejny wschód słońca, czy nie. Wspólnie wielokrotnie naprawiamy pneumatyczną mini kuszę, która pozwala polować na ryby. Poznajemy budowę i zasadę działania destylatora wody, dzięki któremu autor ma możliwość zdobyć trochę słodkiej wody, aby ugasić pragnienie.
Jednak dla mnie najbardziej interesującym opisem walki o przetrwanie jest wielokrotne łatanie tej samej dziury w obręczy pneumatycznej tratwy. Porażka naprawy szybko przybliżyłaby autora do nieuchronnej śmierci.
Czytając bardzo realistyczne opisy niemal czujemy wszystkie niewygody, których doświadcza autor. Czujemy ból, widzimy rany i strupy na ciele, tak samo jak Steven jesteśmy spragnieni lub szalenie głodni. Wspólnie polujemy na koryfeny lub bronimy się przed rekinami. Codziennie doświadczamy palącego słońca oraz słonej wody, która wyniszcza kolejne fragmenty ciała. Razem z nim czujemy się wyczerpani fizycznie.
Książka jest zaopatrzona w kapitalne rysunki autora pokazujące jego otoczenie, jego samego, sytuacje na oceanie, na tratwie, które wzmacniają przekaz. Dodatkowo możemy oglądać precyzyjne schematy naprawy kuszy czy destylatora. Dzięki temu możemy jeszcze dokładniej zrozumieć położenie, w jakim znalazł się rozbitek oraz towarzyszące mu problemy.
To niebanalna historia opowiadająca o woli przetrwania, o oczekiwaniu na statek, który go w końcu zauważy, o dryfowaniu w stronę stałego lądu. Pomimo, tak kiepskiej sytuacji, w jakiej znalazł się autor, to nie obwinia on losu, natury, pogody. Jest świadomy tego, że takie sytuacje się czasami zdarzają.
"Żeglarze mogą zostać powaleni w każdym momencie, gdy trwa cisza i podczas sztormu, ale morze nie robi tego z nienawiści czy złośliwości. Nie musi dawać ujścia gniewowi, ani nie może podać pomocnej dłoni. Po prostu istnieje, ogromne, silne i obojętne."/fragment z książki/
Książki nie czyta się łatwo. To nie tego rodzaju pozycja, którą przekartkowuje się szybko w weekend. Warto poświęcić jej trochę więcej naszego czasu, abyśmy mogli dokładniej zrozumieć, z czym Steven Callahan musi się zmagać, jak wiele z pozoru banalnych rzeczy, w takich warunkach urasta do rangi wielkiego problemu, który stanowi o jego przyszłości.
Sądzę, że to obowiązkowa lektura dla tych, którzy żeglują, a także dla innych, którym nie są obce podróże i sytuacje kryzysowe.
Po nieoczekiwanym zatonięciu jachtu "Napoleona Solo" podczas samotnego rejsu, niedaleko wysp Kanaryjskich, Steven Callahan musi podjąć długoterminową walkę o przetrwanie. Sam nie wie, co się stało, jak do tego doszło, ani ile to potrwa zanim zostanie ocalony przez grupy poszukiwawcze. Spędzamy z nim każdy długi, gorący dzień oraz bardzo często męczącą noc.
Na szalupie Steven nie ma ze sobą zbyt wielu rzeczy. Dlatego każdy z tych elementów jest szalenie istotny, gdyż od niego zależy czy będzie dane autorowi zobaczyć kolejny wschód słońca, czy nie. Wspólnie wielokrotnie naprawiamy pneumatyczną mini kuszę, która pozwala polować na ryby. Poznajemy budowę i zasadę działania destylatora wody, dzięki któremu autor ma możliwość zdobyć trochę słodkiej wody, aby ugasić pragnienie.
Jednak dla mnie najbardziej interesującym opisem walki o przetrwanie jest wielokrotne łatanie tej samej dziury w obręczy pneumatycznej tratwy. Porażka naprawy szybko przybliżyłaby autora do nieuchronnej śmierci.
Czytając bardzo realistyczne opisy niemal czujemy wszystkie niewygody, których doświadcza autor. Czujemy ból, widzimy rany i strupy na ciele, tak samo jak Steven jesteśmy spragnieni lub szalenie głodni. Wspólnie polujemy na koryfeny lub bronimy się przed rekinami. Codziennie doświadczamy palącego słońca oraz słonej wody, która wyniszcza kolejne fragmenty ciała. Razem z nim czujemy się wyczerpani fizycznie.
Książka jest zaopatrzona w kapitalne rysunki autora pokazujące jego otoczenie, jego samego, sytuacje na oceanie, na tratwie, które wzmacniają przekaz. Dodatkowo możemy oglądać precyzyjne schematy naprawy kuszy czy destylatora. Dzięki temu możemy jeszcze dokładniej zrozumieć położenie, w jakim znalazł się rozbitek oraz towarzyszące mu problemy.
To niebanalna historia opowiadająca o woli przetrwania, o oczekiwaniu na statek, który go w końcu zauważy, o dryfowaniu w stronę stałego lądu. Pomimo, tak kiepskiej sytuacji, w jakiej znalazł się autor, to nie obwinia on losu, natury, pogody. Jest świadomy tego, że takie sytuacje się czasami zdarzają.
"Żeglarze mogą zostać powaleni w każdym momencie, gdy trwa cisza i podczas sztormu, ale morze nie robi tego z nienawiści czy złośliwości. Nie musi dawać ujścia gniewowi, ani nie może podać pomocnej dłoni. Po prostu istnieje, ogromne, silne i obojętne."/fragment z książki/
Książki nie czyta się łatwo. To nie tego rodzaju pozycja, którą przekartkowuje się szybko w weekend. Warto poświęcić jej trochę więcej naszego czasu, abyśmy mogli dokładniej zrozumieć, z czym Steven Callahan musi się zmagać, jak wiele z pozoru banalnych rzeczy, w takich warunkach urasta do rangi wielkiego problemu, który stanowi o jego przyszłości.
Sądzę, że to obowiązkowa lektura dla tych, którzy żeglują, a także dla innych, którym nie są obce podróże i sytuacje kryzysowe.
lkedzierski.com 2012-05-28
Seks to zdrowie, czyli jak zbudować trwały i ekscytujący związek
W książce „Seks to zdrowie, czyli jak zbudować trwały i ekscytujący związek” Anna Sasin przekonuje, że kluczem do satysfakcjonującego związku jest udany seks.
„Nie rodzimy się z wbudowaną umiejętnością tworzenia trwałych i zdrowych relacji”, przekonuje, nie bez racji, Anna Sasin. Na poparcie swej tezy ma szereg argumentów, w tym ten najistotniejszy, a mianowicie, że prawdziwe mistrzostwo świata nie kryje się w rozpaleniu namiętności w partnerze, ale jej podtrzymaniu przez wiele długich lat wspólnego pożycia.
Książka „Seks to zdrowie, czyli jak zbudować trwały i ekscytujący związek” to na pierwszy rzut oka zwykły poradnik, który praktycznie rzecz biorąc można spotkać w każdej księgarni i to naprawdę w ogromnej liczbie egzemplarzy, o różnej przy tym jakości. Akurat ten prezentowany powyżej z pewnością nie należy do jakiejś niszowej kategorii. Napisany bowiem został w sposób ciekawy i intrygujący. Nie stanowi typowego przewodnika erotycznego, chociaż o sprawach seksu traktuje. Odnosi się do tych intymnych spraw z punktu widzenia związku, który już istnieje bądź dopiero będzie.
Podczas lektury, mimo że Anna Sasin w zasadzie nie przekazuje żadnych odkrywczych informacji, nie miałam poczucia straconego czasu. Wręcz przeciwnie, autorka powtarzając wielokrotnie uzmysławiane nam czytelnikom newsy, m.in. tego typu, że najważniejszym organem decydującym o seksie jest mózg, czyni to w sposób, który niezmiennie wzbudza zainteresowanie. Niby o „tych rzeczach” tyle już wiemy, ale okazuje się, że wciąż czytając materiały na ten temat, możemy odnaleźć jakąś nowatorską iskierkę, a tym samym i receptę na tak zwane szczęśliwe życie.
W opinii autorki kluczem do znalezienia drogi do serca i ciała partnera jest po prostu rozmowa, czy to prowadzona w formie pikantnych słówek w sytuacji in flagranti, czy też w formie szczerego wyznania podczas, np. kolacji we dwoje,. Przy założeniu jednakże, że nie naruszy ona pewnej granicy intymności istniejącej pomiędzy kochankami.
„Seks to zdrowie, czyli jak zbudować trwały i ekscytujący związek” to krótki, ale wciągający przewodnik po seksualnej mapie związku pomiędzy kobietą a mężczyzną. Polecam tę pozycję Anny Sasin nie jako novum w tematyce erotycznej, ale jako swoisty powiew świeżości, który można nadać długotrwałym związkom za sprawą zaproponowanych przez autorkę porad. Przyjemnej zabawy!
„Nie rodzimy się z wbudowaną umiejętnością tworzenia trwałych i zdrowych relacji”, przekonuje, nie bez racji, Anna Sasin. Na poparcie swej tezy ma szereg argumentów, w tym ten najistotniejszy, a mianowicie, że prawdziwe mistrzostwo świata nie kryje się w rozpaleniu namiętności w partnerze, ale jej podtrzymaniu przez wiele długich lat wspólnego pożycia.
Książka „Seks to zdrowie, czyli jak zbudować trwały i ekscytujący związek” to na pierwszy rzut oka zwykły poradnik, który praktycznie rzecz biorąc można spotkać w każdej księgarni i to naprawdę w ogromnej liczbie egzemplarzy, o różnej przy tym jakości. Akurat ten prezentowany powyżej z pewnością nie należy do jakiejś niszowej kategorii. Napisany bowiem został w sposób ciekawy i intrygujący. Nie stanowi typowego przewodnika erotycznego, chociaż o sprawach seksu traktuje. Odnosi się do tych intymnych spraw z punktu widzenia związku, który już istnieje bądź dopiero będzie.
Podczas lektury, mimo że Anna Sasin w zasadzie nie przekazuje żadnych odkrywczych informacji, nie miałam poczucia straconego czasu. Wręcz przeciwnie, autorka powtarzając wielokrotnie uzmysławiane nam czytelnikom newsy, m.in. tego typu, że najważniejszym organem decydującym o seksie jest mózg, czyni to w sposób, który niezmiennie wzbudza zainteresowanie. Niby o „tych rzeczach” tyle już wiemy, ale okazuje się, że wciąż czytając materiały na ten temat, możemy odnaleźć jakąś nowatorską iskierkę, a tym samym i receptę na tak zwane szczęśliwe życie.
W opinii autorki kluczem do znalezienia drogi do serca i ciała partnera jest po prostu rozmowa, czy to prowadzona w formie pikantnych słówek w sytuacji in flagranti, czy też w formie szczerego wyznania podczas, np. kolacji we dwoje,. Przy założeniu jednakże, że nie naruszy ona pewnej granicy intymności istniejącej pomiędzy kochankami.
„Seks to zdrowie, czyli jak zbudować trwały i ekscytujący związek” to krótki, ale wciągający przewodnik po seksualnej mapie związku pomiędzy kobietą a mężczyzną. Polecam tę pozycję Anny Sasin nie jako novum w tematyce erotycznej, ale jako swoisty powiew świeżości, który można nadać długotrwałym związkom za sprawą zaproponowanych przez autorkę porad. Przyjemnej zabawy!
dlaLejdis.pl 2012-05-25
Dlaczego Twój makler wolałby, żebyś TEGO nie wiedział?
Makler nie jest potrzebny!
W jakie aktywa najlepiej zainwestować na początek? Kiedy i ile kapitału? Na te pytania każdy początkujący inwestor musi odpowiedzieć sobie sam. Najczęściej wiąże się to z pierwszymi porażkami, przeplatanymi sporadycznie z sukcesem. Początkowe straty środków prowadzą najczęściej do zniechęcenia i zwątpienia u niedoświadczonych inwestorów i w konsekwencji - zaniechania dalszej praktyki.
W procesie zdobywania bazowej wiedzy na temat rynków finansowych pomocne będzie bez wątpienia doświadczenie praktykujących maklerów. Najnowsza książka Tobiasza Malińskiego „Dlaczego Twój makler wolałby, żebyś tego nie wiedział?" doskonale nadaje się na podręcznik początkującego inwestora. Autor prowadzi czytelnika przez proces poznawania rynku finansowego, przez kolejne etapy własnej działalności inwestorskiej. Książka skupia się na opisie poszczególnych momentów w poszukiwaniu indywidualnej inwestycyjnej drogi. T. Maliński dzieli się swoimi pierwszymi problemami -niewystarczającą ilością kapitału, nieumiejętnością oceny ryzyka, itp. Robi to w sposób bezpośredni, często zabawny, podkreślając przy tym, że w większości przypadków sam musiał znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytania.
Książka ma intrygujący, wręcz prowokujący tytuł. Czytelnik nie znajdzie w niej jednak opisu wielkich finansowych afer, zamiast tego Tobiasz Maliński skupia się na opisie konkretnych sytuacji dotyczących pracy, analizy i oceny realiów giełdowych. Autor nadał swojej najnowszej pozycji formę publicystycznej wypowiedzi, relacji z działalności maklera. Jest to bez wątpienia ogromny plus. Lektura przebiega bardzo szybko, nie utrudnia jej także skomplikowane, profesjonalne słownictwo. Wartość merytoryczna jest przy tym ogromna. Do kwestii poświęconych, w szczególności - analizie sprawozdania finansowego powraca się wielokrotnie. Czytelnik uczy się interpretacji zawartych tam danych. Praktyczny charakter książki to największy jej atut. Pytanie zawarte w tytule nie dotyczy zatem osoby maklera, ale każdego początkującego inwestora. Czy jest on gotowy, aby rozpocząć przygodę z rynkiem finansowym, samodzielnie zdobywać potrzebną wiedzę i sięgnąć po możliwości jakie otwiera przed nim współczesny świat finansów. Jeśli tak, to lepiej, żeby makler o tym nie wiedział!
W jakie aktywa najlepiej zainwestować na początek? Kiedy i ile kapitału? Na te pytania każdy początkujący inwestor musi odpowiedzieć sobie sam. Najczęściej wiąże się to z pierwszymi porażkami, przeplatanymi sporadycznie z sukcesem. Początkowe straty środków prowadzą najczęściej do zniechęcenia i zwątpienia u niedoświadczonych inwestorów i w konsekwencji - zaniechania dalszej praktyki.
W procesie zdobywania bazowej wiedzy na temat rynków finansowych pomocne będzie bez wątpienia doświadczenie praktykujących maklerów. Najnowsza książka Tobiasza Malińskiego „Dlaczego Twój makler wolałby, żebyś tego nie wiedział?" doskonale nadaje się na podręcznik początkującego inwestora. Autor prowadzi czytelnika przez proces poznawania rynku finansowego, przez kolejne etapy własnej działalności inwestorskiej. Książka skupia się na opisie poszczególnych momentów w poszukiwaniu indywidualnej inwestycyjnej drogi. T. Maliński dzieli się swoimi pierwszymi problemami -niewystarczającą ilością kapitału, nieumiejętnością oceny ryzyka, itp. Robi to w sposób bezpośredni, często zabawny, podkreślając przy tym, że w większości przypadków sam musiał znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytania.
Książka ma intrygujący, wręcz prowokujący tytuł. Czytelnik nie znajdzie w niej jednak opisu wielkich finansowych afer, zamiast tego Tobiasz Maliński skupia się na opisie konkretnych sytuacji dotyczących pracy, analizy i oceny realiów giełdowych. Autor nadał swojej najnowszej pozycji formę publicystycznej wypowiedzi, relacji z działalności maklera. Jest to bez wątpienia ogromny plus. Lektura przebiega bardzo szybko, nie utrudnia jej także skomplikowane, profesjonalne słownictwo. Wartość merytoryczna jest przy tym ogromna. Do kwestii poświęconych, w szczególności - analizie sprawozdania finansowego powraca się wielokrotnie. Czytelnik uczy się interpretacji zawartych tam danych. Praktyczny charakter książki to największy jej atut. Pytanie zawarte w tytule nie dotyczy zatem osoby maklera, ale każdego początkującego inwestora. Czy jest on gotowy, aby rozpocząć przygodę z rynkiem finansowym, samodzielnie zdobywać potrzebną wiedzę i sięgnąć po możliwości jakie otwiera przed nim współczesny świat finansów. Jeśli tak, to lepiej, żeby makler o tym nie wiedział!
MIESIĘCZNIK KAPITAŁOWY Bartosz Bednarz, 2012-05-01
Filozofia Kaizen. Jak mały krok może zmienić Twoje życie
Małymi krokami do przodu
Nie tylko panowie w szelkach toczący bitwę na głosy, by dogonić byka lub uciec przed niedźwiedziem, stają się ofiarami „życia w ciągłym biegu". Spieszymy się, nie mamy na nic czasu, nigdy nie możemy zdążyć.
Takie podejście prowadzi nawet do depresji. Próbując uciec od kłopotów niektórzy sięgają po porady z kolorowych czasopism. Inni czerpią wiedzę z książek o błyskawicznej zmianie, marząc o „pięknej figurze w siedem dni" lub „nauce pozytywnego myślenia w weekend", pozostali natomiast szukają pomocy u psychoterapeutów. W głowach rodzi się bunt, w duchu powstaje rebelia, lecz próby dokonania kategorycznych, szybkich zmian zazwyczaj kończą się niepowodzeniem.
Czy taka przemiana jest w ogóle możliwa?
„Tak, ale incydentalnie" - odpowiada Robert Maurer w książce „Filozofia Kaizen. Jak mały krok może zmienić Twoje życie". By zwiększyć prawdopodobieństwo sukcesu lepiej zastosować metodę małych kroków. Nazywając rzecz po imieniu, polega to na wprowadzaniu do swojego trybu życia niewielkich i powolnych zmian. Takie, niezauważalne nie tylko dla postronnych, zmiany pozwalają oszukać podświadomość i stają się z czasem elementami pożądanego sukcesu. Tytułowe „kaizen", to filozofia stosowana w Japonii. Podstawową regułą tej myśli jest ciągłe zaangażowanie oraz chęć ustawicznego podnoszenia kwalifikacji jednostki, jakości firmy i produktu.
Psycholog, mając świadomość że zwrot „TLDR" (ang. to long didin't read - zbyt długie, nie czytałem) zdobywa coraz większą popularność, swoje wieloletnie doświadczenie stara się przekazać w przystępnej dla współczesnego czytelnika formie, czyli w pigułce. Książka jest kieszonkowym poradnikiem, a jej struktura odzwierciedla opisywaną filozofię. Osią książki jest historia Julii - pacjentki z depresją. Opis jej przypadku i leczenia przewija się we wszystkich rozdziałach, a każdy kolejny „mały krok" bohaterki przeplata się z instrukcją ćwiczeń jakie czytelnik może zastosować. Te z kolei są dobre zarówno dla osoby z nadwagą, chcącej nauczyć się języka obcego, jak i walczącej z nadmiernym stresem. Efektem ich regularnego stosowania jest upragniony cel. Brzmi zbyt pięknie by mogło być prawdziwe?
Nie. Rozpoczynając lekturę znałem tylko słowo - kaizen. Byłem sceptycznie nastawiony, choć starałem się zachować obiektywizm. Czytałem, dozując sobie treść w bardzo małych porcjach, jak Julia - nie miałem czasu. W ramach eksperymentu zastosowałem się do zaleceń doktora Maurera. Na własnym przykładzie stwierdzam skuteczność przedstawionej przez niego metody, bo z każdą kolejną stroną mój dzień zdawał się wydłużać. Polecam szczególnie osobom, które jak ja niewiele o kaizen wiedziały, gdyż pozwala poznać podstawy metodologii i przekonać się do niej. A później spróbować działać... małymi kroczkami.
Nie tylko panowie w szelkach toczący bitwę na głosy, by dogonić byka lub uciec przed niedźwiedziem, stają się ofiarami „życia w ciągłym biegu". Spieszymy się, nie mamy na nic czasu, nigdy nie możemy zdążyć.
Takie podejście prowadzi nawet do depresji. Próbując uciec od kłopotów niektórzy sięgają po porady z kolorowych czasopism. Inni czerpią wiedzę z książek o błyskawicznej zmianie, marząc o „pięknej figurze w siedem dni" lub „nauce pozytywnego myślenia w weekend", pozostali natomiast szukają pomocy u psychoterapeutów. W głowach rodzi się bunt, w duchu powstaje rebelia, lecz próby dokonania kategorycznych, szybkich zmian zazwyczaj kończą się niepowodzeniem.
Czy taka przemiana jest w ogóle możliwa?
„Tak, ale incydentalnie" - odpowiada Robert Maurer w książce „Filozofia Kaizen. Jak mały krok może zmienić Twoje życie". By zwiększyć prawdopodobieństwo sukcesu lepiej zastosować metodę małych kroków. Nazywając rzecz po imieniu, polega to na wprowadzaniu do swojego trybu życia niewielkich i powolnych zmian. Takie, niezauważalne nie tylko dla postronnych, zmiany pozwalają oszukać podświadomość i stają się z czasem elementami pożądanego sukcesu. Tytułowe „kaizen", to filozofia stosowana w Japonii. Podstawową regułą tej myśli jest ciągłe zaangażowanie oraz chęć ustawicznego podnoszenia kwalifikacji jednostki, jakości firmy i produktu.
Psycholog, mając świadomość że zwrot „TLDR" (ang. to long didin't read - zbyt długie, nie czytałem) zdobywa coraz większą popularność, swoje wieloletnie doświadczenie stara się przekazać w przystępnej dla współczesnego czytelnika formie, czyli w pigułce. Książka jest kieszonkowym poradnikiem, a jej struktura odzwierciedla opisywaną filozofię. Osią książki jest historia Julii - pacjentki z depresją. Opis jej przypadku i leczenia przewija się we wszystkich rozdziałach, a każdy kolejny „mały krok" bohaterki przeplata się z instrukcją ćwiczeń jakie czytelnik może zastosować. Te z kolei są dobre zarówno dla osoby z nadwagą, chcącej nauczyć się języka obcego, jak i walczącej z nadmiernym stresem. Efektem ich regularnego stosowania jest upragniony cel. Brzmi zbyt pięknie by mogło być prawdziwe?
Nie. Rozpoczynając lekturę znałem tylko słowo - kaizen. Byłem sceptycznie nastawiony, choć starałem się zachować obiektywizm. Czytałem, dozując sobie treść w bardzo małych porcjach, jak Julia - nie miałem czasu. W ramach eksperymentu zastosowałem się do zaleceń doktora Maurera. Na własnym przykładzie stwierdzam skuteczność przedstawionej przez niego metody, bo z każdą kolejną stroną mój dzień zdawał się wydłużać. Polecam szczególnie osobom, które jak ja niewiele o kaizen wiedziały, gdyż pozwala poznać podstawy metodologii i przekonać się do niej. A później spróbować działać... małymi kroczkami.
MIESIĘCZNIK KAPITAŁOWY Andrzej Banaś, 2012-05-01
Pamięć absolutna. Jak radzić sobie z zapominaniem i podkręcić możliwości umysłu
Żyjemy w erze szybkiej wymiany informacji. Zwiększenie sprawności zapamiętywania przestaje być alternatywą. Staje się koniecznością. Ostatnie badania naukowe potwierdzają tezę, że każdy człowiek dysponuje wspaniałą pamięcią. Tyle że nie wszyscy korzystamy z naszych mózgów tak, aby wykorzystać cały drzemiący w nich potencjał. W tym poradniku znaleźć można mnóstwo ćwiczeń i wskazówek, jak polepszyć swoją pamięć. Opisane zostały zarówno techniki pamięciowe dla początkujących, sposoby na zapamiętywanie list, przemówień i treści prezentacji, pojęć abstrakcyjnych, słów pochodzących z obcych języków, jak i liczb i danych statystycznych, imion i twarzy.
Charaktery PIO, czerwiec 2012