Recenzje
Analiza techniczna dla bystrzaków
Jedyny w tym zestawie podręcznik analizy technicznej w znanej serii „For Dummies”. Co ważne – nie mamy tu tylko różnych wskaźników i formacji, ale również psychologiczny opis sytuacji rynkowych, które prowadzą do takiego a nie innego stadnego działania inwestorów – to ono sprawia, że analiza techniczna, mimo że jest bardziej sztuką niż nauką, tak często się sprawdza. Nie zastąpiłbym nim „Biblii” Jamesa Murphy’ego, ale ona kosztuje w papierze ponad 150 złotych….
Web Audit - Robert Drózd Robert Drózd
Ryzykować trzeba umieć. Inwestorzy od kuchni o Forexie i o giełdzie
Jest to nowy tytuł, który niedawno zacząłem czytać, ale już jestem jego dużym fanem. 9 rozdziałów napisanych przez inwestorów, z Polski i z zagranicy, którzy dzielą się swoim podejściem do rynku. Nie wszystko zrozumie początkujący, ale to dobrze, można się dokształcić i wrócić. Już pierwszy rozdział pokazuje jak jego autor pogodził pracę na etacie ze stałą obecnością na rynku, przy czym osiąga zadowalające go wyniki. Autorzy pokazują choćby własne metody techniczne i to, jak wypadały w praktyce (nie zawsze się udawało) – można potem samodzielnie usiąść do wykresu i sprawdzić, jak to działa u nas. To bardzo fajna pozycja, gdy już będziemy szukali własnej strategii spekulacyjnej.
Web Audit - Robert Drózd Robert Drózd
Fotografia kulinarna dla blogerów
Gdy zaczynałam prowadzić tego bloga (było to już 6 lat temu, a nie był to mój pierwszy blog kulinarny!), nie było zbyt wielu wskazówek jak radzić sobie ze stroną wizualną. Już wtedy intuicja podpowiadała mi, że kulinarny dziennik bez zdjęć będzie o połowę uboższy - wszak w dużej mierze jemy oczami - ale efekty pierwszych prób były mocno niezadowalające. Droga do zdjęć jakie pojawiają się tutaj teraz (które wcale nie są jakieś wielce doskonałe, ale sto razy lepsze od tych sprzed sześciu lat), była długa, wyboista, okupiona trudami samokształcenia się w różnych dziwnych miejscach...
Na szczęście te czasy się skończyły. Teraz na rynku pojawia się coraz więcej literatury skupiającej się na fotografii kulinarnej, a nawet takiej skierowanej wprost do blogerów. Taką właśnie książką jest Fotografia kulinarna dla blogerów Matta Armendariza (wyd. Helion). Matt wydaje się być kompetentnym gościem - od 2005 prowadzi bloga Matt Bites, jest też zawodowym fotografem kulinarnym i faktycznie w jego książce widać, że łączy pasję z profesjonalizmem.
Jeżeli dopiero zaczynacie przygodę z fotografią kulinarną, to ta książka jest dla Was. Znajdziecie tam w prosty, naprawdę przystępny sposób wyjaśnione podstawowe pojęcia z zakresu fotografii, dużo informacji o świetle i jego wpływie na ostateczny obraz (oraz jak je poskromić), a także całkiem sporo o stylizacji i kompozycji fotografii kulinarnych. Do tego dużo zdjęć ilustrujących omawiane zagadnienia - szczególnie przypadły mi do gustu przedstawienia kolejnych wersji oświetlenia/ ustawienia jednej potrawy (również te zupełnie fatalne) - sprawdza się w tym przypadku powiedzenie, że jeden obraz wart jest tysiąca słów. Oczywiście, dla fotografów bardziej zaawansowanych wiele informacji, zawartych w tej książce, będzie banalnych i powtarzających to, co już doskonale wiedzą - tym radzę jednak poszukać bardziej zaawansowanej literatury.
Podsumowując: Fotografia kulinarna dla blogerów to świetna pozycja dla tych, którzy stoją na początku fotograficznej drogi, mają aparat (dowolny! Matt pokazuje, że można i małpką i telefonem zrobić niezłe zdjęcie) i dużo chęci. Polecam!
Na szczęście te czasy się skończyły. Teraz na rynku pojawia się coraz więcej literatury skupiającej się na fotografii kulinarnej, a nawet takiej skierowanej wprost do blogerów. Taką właśnie książką jest Fotografia kulinarna dla blogerów Matta Armendariza (wyd. Helion). Matt wydaje się być kompetentnym gościem - od 2005 prowadzi bloga Matt Bites, jest też zawodowym fotografem kulinarnym i faktycznie w jego książce widać, że łączy pasję z profesjonalizmem.
Jeżeli dopiero zaczynacie przygodę z fotografią kulinarną, to ta książka jest dla Was. Znajdziecie tam w prosty, naprawdę przystępny sposób wyjaśnione podstawowe pojęcia z zakresu fotografii, dużo informacji o świetle i jego wpływie na ostateczny obraz (oraz jak je poskromić), a także całkiem sporo o stylizacji i kompozycji fotografii kulinarnych. Do tego dużo zdjęć ilustrujących omawiane zagadnienia - szczególnie przypadły mi do gustu przedstawienia kolejnych wersji oświetlenia/ ustawienia jednej potrawy (również te zupełnie fatalne) - sprawdza się w tym przypadku powiedzenie, że jeden obraz wart jest tysiąca słów. Oczywiście, dla fotografów bardziej zaawansowanych wiele informacji, zawartych w tej książce, będzie banalnych i powtarzających to, co już doskonale wiedzą - tym radzę jednak poszukać bardziej zaawansowanej literatury.
Podsumowując: Fotografia kulinarna dla blogerów to świetna pozycja dla tych, którzy stoją na początku fotograficznej drogi, mają aparat (dowolny! Matt pokazuje, że można i małpką i telefonem zrobić niezłe zdjęcie) i dużo chęci. Polecam!
rozkosze-stolu.blogspot.com Anna Juszkiewicz
Fotografia kulinarna dla blogerów
No właśnie, zaletą tej książki jest przyjazny sposób napisania. Armendariz prosto i jasno tłumaczy zasady oświetlenia, aranżacji kadru, podstawowe pojęcia w sztuce fotografii jak temperatura kolorów i balans bieli.
W książce jest i teoria, i praktyka - w tym sposoby fotografowania tak niewdzięcznych potraw, jak właśnie... owsianka. „Zupy to numer jeden na liście potraw trudnych do sfotografowania. (...) Zupa składa się z małych kawałków różności pływających w cieczy podatnej na odblaski światła. Albo z brązowych kawałków, które łatwo idą na dno talerza z równie brązową jak one substancją... I tak, ta substancja również jest błyszcząca i odbija światło” - pisze Armendariz. Ale nie ma się czego bać, bo autor zaraz przedstawia triki, dzięki którym żadna zupa nie będzie już fotografowi straszna.
Armendariz rozumie też, że bloger niekoniecznie musi mieć ochotę na wydanie majątku na profesjonalne wyposażenie fotograficznego studia. Dlatego podpowiada jak wykorzystać przedmioty codziennego użytku lub banalnie prosto przygotować narzędzia, które znakomicie podniosą końcową jakość zdjęć. Słowem książka dobra i przydatna - a my dzięki wydawnictwu Helion mamy dla Was pięć egzemplarzy do wygrania. Pytamy oczywiście o fotografię kulinarną, a mianowicie:
Jak nazywa się „nadworny” fotograf Jamiego Olivera, profesjonalny fotograf żywności, współpracujący z nim już od kilkunastu lat?
Do konkursu zapraszamy Gastronautów mających co najmniej jedną opublikowaną recenzję na naszym portalu. Odpowiedzi prosimy wpisać do tego formularza. Konkurs potrwa do 17 lipca, do godz. 15.00, a wygrają poprawne odpowiedzi na miejscach 15., 25., 35., 45. oraz 55. licząc od ostatniego zgłoszenia złożonego w terminie.
W książce jest i teoria, i praktyka - w tym sposoby fotografowania tak niewdzięcznych potraw, jak właśnie... owsianka. „Zupy to numer jeden na liście potraw trudnych do sfotografowania. (...) Zupa składa się z małych kawałków różności pływających w cieczy podatnej na odblaski światła. Albo z brązowych kawałków, które łatwo idą na dno talerza z równie brązową jak one substancją... I tak, ta substancja również jest błyszcząca i odbija światło” - pisze Armendariz. Ale nie ma się czego bać, bo autor zaraz przedstawia triki, dzięki którym żadna zupa nie będzie już fotografowi straszna.
Armendariz rozumie też, że bloger niekoniecznie musi mieć ochotę na wydanie majątku na profesjonalne wyposażenie fotograficznego studia. Dlatego podpowiada jak wykorzystać przedmioty codziennego użytku lub banalnie prosto przygotować narzędzia, które znakomicie podniosą końcową jakość zdjęć. Słowem książka dobra i przydatna - a my dzięki wydawnictwu Helion mamy dla Was pięć egzemplarzy do wygrania. Pytamy oczywiście o fotografię kulinarną, a mianowicie:
Jak nazywa się „nadworny” fotograf Jamiego Olivera, profesjonalny fotograf żywności, współpracujący z nim już od kilkunastu lat?
Do konkursu zapraszamy Gastronautów mających co najmniej jedną opublikowaną recenzję na naszym portalu. Odpowiedzi prosimy wpisać do tego formularza. Konkurs potrwa do 17 lipca, do godz. 15.00, a wygrają poprawne odpowiedzi na miejscach 15., 25., 35., 45. oraz 55. licząc od ostatniego zgłoszenia złożonego w terminie.
Gastronauci.pl Gastronauci.pl
Fotografia kulinarna dla blogerów
Książka ta jest kolejną propozycją na naszym rynku wydawniczym dotyczącą fotografii kulinarnej. Cieszy mnie ten fakt bardzo, bo teraz każdy początkujący fotograf-amator może się z łatwością nauczyć kilku fajnych sztuczek za całkiem przyzwoite pieniądze. „Fotografia kulinarna dla blogerów” autorstwa Matta Armendariza dostaje ode mnie już na samym wstępnie dwa plusy- jeden za mega apetyczną okładkę, a drugi- za oryginalny, kwadratowy format. Spis treści podzielony jest na 4 główne działy: elementarz, kreatywność, stylizację, kruczki i sztuczki czyli praktyka. Na początek dostajemy porządną dawkę teorii dotyczącą odpowiedniego wyboru aparatu i obiektywów. Poczytamy też sobie o: trybach fotografowania, głębi ostrości, oświetleniu, dyfuzorach i balansie bieli. Tak zwany standardzik:-) Dalej jest jeszcze bardziej interesująco- przechodzimy bowiem do ‚kreatywności’, czyli kompozycji. Warto tu zapoznać się z zasadą trójpodziału, wyśrodkowaniem i zagospodarowaniem pustej przestrzeni na fotografii. Ciekawym wpisem jest krótki rozdział poświęcony trudnościom i wyzwaniom podczas robienia kulinarnych zdjęć. Autor przedstawił pytania swoich czytelników w formie FAQ. To, co mi- blogerowi kulinarnemu spodobało się najbardziej w tej książce to ‚ABC stylizacji’. Wiadomości zawarte w tym rozdziale nie były jakieś super hiper nowatorskie (przynajmniej nie dla mnie), ale uporządkowane- stały się bardziej zrozumiałe i klarowne. Niewątpliwym atutem tej książki są zdjęcia zamieszczone na zasadzie porównania.Można z łatwością dostrzec jakie błędy zostały popełnione oraz co zrobić, żeby było piknie. Genialną sprawą są także rysunki przedstawiające rozmieszczenie sprzętu podczas robienia zdjęć. Dzięki temu można sobie samemu zrobić takie małe studio w zaciszu domowym. Lubię czytać o gadżetach, które są wykorzystywane przez fotografów żywności, dlatego z przyjemnością poczytałam o talerzach, miseczkach i ściereczkach. Swoją drogą, to podziwiam wszystkich zbieraczy takowych przedmiotów:-) (Gdzie Wy to wszystko trzymacie???:-) Jako, że od czasu do czasu zdarza mi się fotografować potrawy w restauracji- np. na potrzeby recenzji knajpki, zajrzałam z ciekawością do rozdziału, w którym znalazło się kilka porad i wskazówek. Nie omieszkam wykorzystać większość z nich. Bez wątpienia najlepszym rozdziałem jest ten, mówiący o potrawach trudnych do sfotografowania. No czasami szlag mnie trafia jak mam zrobić zdjęcie bezpłciowej zupy czy chociażby zwykłego chleba lub makaronu.Teraz przynajmniej ciut więcej wiem, jak się do tego tematu zabrać. Wiadomo jednak… teoria nie wystarczy, ale na początek chociaż dobre i to! Na deser autor przeznaczył wpis o fotografowaniu własnego obiadu i jak to zrobić w miarę bezboleśnie (czyt. jak zjeść ciepły obiad). Ile razy tak było, że musiałam wpierniczać przestudzony z lekka posiłek, bo musiałam go porządnie obcykać:-) Książkę tę polecam przede wszystkim osobom, które nie mają pojęcia od czego się zabrać podczas fotografowania żywności. Jest napisana prostym językiem, z humorem (czasami miałam wrażenie, że jest go ciut za dużo), ale gwarantuję, że przypadnie Wam do gustu. No i do tego te apetyczne zdjęcia jedzenia… :-)
A dupa rośnie Katarzyna Sadłowska