Recenzje
Zaczynaj od DLACZEGO. Jak wielcy liderzy inspirują innych do działania
Sineka polubiłem od razu. Kilka lat temu, obejrzawszy jego wykład na konferencji TED, pomyślałem sobie: “wreszcie sensowna teoria, wreszcie ktoś dotarł do sedna problemu”. Bo, jak mi się wtedy wydawało, stawianie słynnego “dlaczego” na piedestale naszych motywów może w prosty sposób pomóc nam w rozwijaniu nowatorskich konceptów biznesowych. Potem się okazało, że jego wykład jest drugim najpopularniejszym wykładem TED-owskim [1] (ponad 17 milionów wyświetleń), a Sinek stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych i najlepiej opłacanych mówców motywacyjnych w USA. Dziś, po wielu innych lekturach, po zapoznaniu się z błędami poznawczymi, po zaanektowaniu metody naukowej do myślenia biznesowego (choćby docenienie metody lean startup), zmieniłem zdanie o Sineku. Nawet przez moment pomyślałem, czy to coś ze mną jest nie tak, że widzę ewidentne luki w jego rozumowaniu, czy coś nie tak jest z jego zwolennikami, którzy magiczne “dlaczego” zdążyli już zracjonalizować na swoją modłę, a z autora uczynić guru zarządzania i biznesu. Osądźcie sami.
Sinek wprowadził do przestrzeni publicznej własną teorią, którą nazwał “złotym kręgiem“. Jego propozycja składa się z trzech elementów, warstw, a w zasadzie prostych pytań: dlaczego, jak i co. Zanim przejdę do jej omówienia, dwa słowa tytułem wstępu. Otóż Sinek sam przyznaje, że miał w życiu trudny okres, i gdy przeżywał depresję, starając się zrozumieć otaczający go świat, nagle doznał “objawienia” (vide: teoria złotego kręgu) i nagle wszystko stało się jasne: za sukcesami wielkich firm stało każdorazowo pytanie “dlaczego”. Tylko że taka argumentacja jest co najmniej wątpliwej jakości. Niby czemu mam wierzyć przełomowemu odkryciu pracownika amerykańskich korporacji, niby czemu mam brać na poważnie teorię, która nie została poparta absolutnie żadnymi dowodami empirycznymi? A może mamy do czynienia z teorią, którą jest zbyt piękna, aby mogła być fałszywa? Bo, jak sugeruje Sinek, “ludzie nie kupują tego, co robisz, tylko dlaczego to robisz”. Wniosek: najpierw zastanów się “dlaczego” (wstaw co chcesz: dlaczego prowadzisz firmę, dlaczego chce ci się wstać rano z łóżka, dlaczego tego chcesz?), dopiero potem określ “jak” (będziesz zachęcał klientów do kupna swoich produktów, jak określisz unikalną cechę oferty), a na końcu pracuj nad komunikatem “co” (co mamy w ofercie). A “złoty krąg” ma stanowić nawiązanie do matematycznej koncepcji złotego podziału, będącego w historii wzorcem idealnych proporcji i piękna. Autor chyba jednak nie wiedział, że złoty podział w sztuce, zwłaszcza w malarstwie, nie jest tak jednoznaczny i nie był stosowany przez większość słynnych malarzy, jak zwykło się sądzić [2]. Idąc za ciosem, autor odnalazł odzwierciedlenie swojej teorii w budowie anatomicznej mózgu, gdzie kora mózgowa (nasz “najnowszy mózg”) odpowiada poziomowi “co”, a starsze warstwy, czyli mózg limbiczny, odpowiada za poziomy “jak” i “dlaczego”. Symptomatyczne, rozdział poświęcony tej domniemanej zależności brzmi, jakżeby inaczej: “To nie wydumana teoria, to czysta biologia”. Niestety, jako sceptyk mam małe zaufanie do epokowych odkryć w naukach społecznych, zwłaszcza gdy odkrywcą jest konsultant biznesowy, który pewnego dnia doznał objawienia.
Książka, wbrew pozorom, zaczyna się całkiem dobrze. Już w pierwszym rozdziale autor stawia zasadnicze pytanie, “czy naprawdę wiemy, dlaczego jedne firmy odnoszą sukces, a inne upadają, czy tylko się tego domyślamy” [3]? Widać, że Sinek ma dobre intencje i nie stara się zwodzić czytelnika. Jednak kolejne stronice i rozdziały są dowodem na to, że padł ofiarą poważnych błędów poznawczych, z którymi sam chciał walczyć. Zagłębiając się w jego wywody, dochodzimy do wniosku, że po pierwsze, wszystkie jego argumenty można określić jako złudzenie zrozumienia [4] i efekt pewności wstecznej [5], a jego teoria uwzględnia tylko te dane, tylko te firmy, które potwierdzają jego teorię (efekt potwierdzenia) [6], z pominięciem tych, które stanowią jej zaprzeczenie, mimo spełnienia tych samych warunków (zadajcie sobie pytanie: ile firm upadło, mimo że były prowadzone przez charyzmatycznych liderów i wyróżniały się misją od innych firm?).
Zadziwiające są też niektóre tezy, które stanowią dla autora punkt wyjścia do całego rozdziału. Na początku drugiego rozdziału autor informuje czytelnika, że gdyby spytać biznesmenów, dlaczego ich klienci są ich klientami, to nie będą oni znali odpowiedzi na tak postawione pytanie [7]. Czyżby? Na jakich danych i badaniach opiera swoją opinię Sinek? Na dodatek autor dokonuje generalizacji, mówiąc o przedsiębiorcach “oni” albo “wszyscy”, co już wskazuje, że cała populacja biznesmenów nie wie czegoś (z praktyki), co wie autor książek biznesowych (teoretyk). A stąd bardzo blisko do manipulacji, od której tak odżegnuje się Sinek, bo z inspiracją to raczej nie ma wiele wspólnego.
Jakie czasy, tacy autorzy, chciałoby się powiedzieć. Bo Sinek wypełnia zapewne jakąś lukę w przestrzeni publicznej, która czekała na kogoś takiego jak on. Być może chodzi o przewodzenie zagubionym stadem liderów, którzy są sparaliżowani nadmiarem opcji i ciążącą nad nimi odpowiedzialnością za podejmowanie decyzji? W takim układzie można powiedzieć, że Sinek stanął na czele godinowskiego “plemienia” [8] i mu skutecznie przewodzi. Na potwierdzenie mojego przypuszczenia niech posłużą słowa z obwoluty jego książki: “Simon Sinek przewodzi ruchowi, którego celem jest inspirowanie ludzi do robienia tego, co ich inspiruje”. Masło maślane? Nie, to “wielka myśl”, w obecnych czasach jeśli ktoś cię z zewnątrz nie zainspiruje, to nawet nie ruszysz palcem. Czyżby?
W ostatecznym rozrachunku “Zaczynaj od dlaczego” może faktycznie stanowić inspirację dla liderów i przedsiębiorców, bo nawołuje do zastanowienia się nad priorytetami, czymś, co Jason Fried w książce Rework [9] nazywa “epicentrum”. Jednak pamiętajmy, że “złoty krąg” to tylko subiektywna koncepcja, nie poparta żadnymi dowodami. Po prostu dobrze brzmi. Ale warto też pamiętać o jeszcze jednej kwestii. Dla mnie o wartości książki świadczą przypisy, i jakość tychże. A więc co znajdziemy w przypisach zamykających “Zaczynaj od dlaczego”: artykuły prasowe, inne książki biznesowe, wywiady, linki do stron firmowych, trochę raportów. A badania naukowe potwierdzające słuszność tez autora? Brak. A teraz porównajcie sobie jakość i ilość przypisów w takich książkach jak “Pułapki myślenia” Kahnemana czy “Niewidzialny goryl’ Chabrisa i Simonsa [10]. Dają do myślenia – to mało powiedziane.
Krótko mówiąc, Sinek jest świetnym, charyzmatycznym mówcą, ale nie znaczy to, że ma rację, a jego koncepcja jest z założenia słuszna i wolna od błędów. Tak samo jeśli ktoś głośniej wyraża swoje argumenty nie znaczy, że jego zdanie zyskuje na wiarygodności.
Uwaga dodatkowa: rok (2010) po wydaniu książki (2009) Sinek został zatrudniony jako doradca ds. innowacyjności przez Rand Corporation. Czyżby Sinek zapoczątkował nowy trend: świetnie sprzedająca się książka zamiast CV?
Sinek wprowadził do przestrzeni publicznej własną teorią, którą nazwał “złotym kręgiem“. Jego propozycja składa się z trzech elementów, warstw, a w zasadzie prostych pytań: dlaczego, jak i co. Zanim przejdę do jej omówienia, dwa słowa tytułem wstępu. Otóż Sinek sam przyznaje, że miał w życiu trudny okres, i gdy przeżywał depresję, starając się zrozumieć otaczający go świat, nagle doznał “objawienia” (vide: teoria złotego kręgu) i nagle wszystko stało się jasne: za sukcesami wielkich firm stało każdorazowo pytanie “dlaczego”. Tylko że taka argumentacja jest co najmniej wątpliwej jakości. Niby czemu mam wierzyć przełomowemu odkryciu pracownika amerykańskich korporacji, niby czemu mam brać na poważnie teorię, która nie została poparta absolutnie żadnymi dowodami empirycznymi? A może mamy do czynienia z teorią, którą jest zbyt piękna, aby mogła być fałszywa? Bo, jak sugeruje Sinek, “ludzie nie kupują tego, co robisz, tylko dlaczego to robisz”. Wniosek: najpierw zastanów się “dlaczego” (wstaw co chcesz: dlaczego prowadzisz firmę, dlaczego chce ci się wstać rano z łóżka, dlaczego tego chcesz?), dopiero potem określ “jak” (będziesz zachęcał klientów do kupna swoich produktów, jak określisz unikalną cechę oferty), a na końcu pracuj nad komunikatem “co” (co mamy w ofercie). A “złoty krąg” ma stanowić nawiązanie do matematycznej koncepcji złotego podziału, będącego w historii wzorcem idealnych proporcji i piękna. Autor chyba jednak nie wiedział, że złoty podział w sztuce, zwłaszcza w malarstwie, nie jest tak jednoznaczny i nie był stosowany przez większość słynnych malarzy, jak zwykło się sądzić [2]. Idąc za ciosem, autor odnalazł odzwierciedlenie swojej teorii w budowie anatomicznej mózgu, gdzie kora mózgowa (nasz “najnowszy mózg”) odpowiada poziomowi “co”, a starsze warstwy, czyli mózg limbiczny, odpowiada za poziomy “jak” i “dlaczego”. Symptomatyczne, rozdział poświęcony tej domniemanej zależności brzmi, jakżeby inaczej: “To nie wydumana teoria, to czysta biologia”. Niestety, jako sceptyk mam małe zaufanie do epokowych odkryć w naukach społecznych, zwłaszcza gdy odkrywcą jest konsultant biznesowy, który pewnego dnia doznał objawienia.
Książka, wbrew pozorom, zaczyna się całkiem dobrze. Już w pierwszym rozdziale autor stawia zasadnicze pytanie, “czy naprawdę wiemy, dlaczego jedne firmy odnoszą sukces, a inne upadają, czy tylko się tego domyślamy” [3]? Widać, że Sinek ma dobre intencje i nie stara się zwodzić czytelnika. Jednak kolejne stronice i rozdziały są dowodem na to, że padł ofiarą poważnych błędów poznawczych, z którymi sam chciał walczyć. Zagłębiając się w jego wywody, dochodzimy do wniosku, że po pierwsze, wszystkie jego argumenty można określić jako złudzenie zrozumienia [4] i efekt pewności wstecznej [5], a jego teoria uwzględnia tylko te dane, tylko te firmy, które potwierdzają jego teorię (efekt potwierdzenia) [6], z pominięciem tych, które stanowią jej zaprzeczenie, mimo spełnienia tych samych warunków (zadajcie sobie pytanie: ile firm upadło, mimo że były prowadzone przez charyzmatycznych liderów i wyróżniały się misją od innych firm?).
Zadziwiające są też niektóre tezy, które stanowią dla autora punkt wyjścia do całego rozdziału. Na początku drugiego rozdziału autor informuje czytelnika, że gdyby spytać biznesmenów, dlaczego ich klienci są ich klientami, to nie będą oni znali odpowiedzi na tak postawione pytanie [7]. Czyżby? Na jakich danych i badaniach opiera swoją opinię Sinek? Na dodatek autor dokonuje generalizacji, mówiąc o przedsiębiorcach “oni” albo “wszyscy”, co już wskazuje, że cała populacja biznesmenów nie wie czegoś (z praktyki), co wie autor książek biznesowych (teoretyk). A stąd bardzo blisko do manipulacji, od której tak odżegnuje się Sinek, bo z inspiracją to raczej nie ma wiele wspólnego.
Jakie czasy, tacy autorzy, chciałoby się powiedzieć. Bo Sinek wypełnia zapewne jakąś lukę w przestrzeni publicznej, która czekała na kogoś takiego jak on. Być może chodzi o przewodzenie zagubionym stadem liderów, którzy są sparaliżowani nadmiarem opcji i ciążącą nad nimi odpowiedzialnością za podejmowanie decyzji? W takim układzie można powiedzieć, że Sinek stanął na czele godinowskiego “plemienia” [8] i mu skutecznie przewodzi. Na potwierdzenie mojego przypuszczenia niech posłużą słowa z obwoluty jego książki: “Simon Sinek przewodzi ruchowi, którego celem jest inspirowanie ludzi do robienia tego, co ich inspiruje”. Masło maślane? Nie, to “wielka myśl”, w obecnych czasach jeśli ktoś cię z zewnątrz nie zainspiruje, to nawet nie ruszysz palcem. Czyżby?
W ostatecznym rozrachunku “Zaczynaj od dlaczego” może faktycznie stanowić inspirację dla liderów i przedsiębiorców, bo nawołuje do zastanowienia się nad priorytetami, czymś, co Jason Fried w książce Rework [9] nazywa “epicentrum”. Jednak pamiętajmy, że “złoty krąg” to tylko subiektywna koncepcja, nie poparta żadnymi dowodami. Po prostu dobrze brzmi. Ale warto też pamiętać o jeszcze jednej kwestii. Dla mnie o wartości książki świadczą przypisy, i jakość tychże. A więc co znajdziemy w przypisach zamykających “Zaczynaj od dlaczego”: artykuły prasowe, inne książki biznesowe, wywiady, linki do stron firmowych, trochę raportów. A badania naukowe potwierdzające słuszność tez autora? Brak. A teraz porównajcie sobie jakość i ilość przypisów w takich książkach jak “Pułapki myślenia” Kahnemana czy “Niewidzialny goryl’ Chabrisa i Simonsa [10]. Dają do myślenia – to mało powiedziane.
Krótko mówiąc, Sinek jest świetnym, charyzmatycznym mówcą, ale nie znaczy to, że ma rację, a jego koncepcja jest z założenia słuszna i wolna od błędów. Tak samo jeśli ktoś głośniej wyraża swoje argumenty nie znaczy, że jego zdanie zyskuje na wiarygodności.
Uwaga dodatkowa: rok (2010) po wydaniu książki (2009) Sinek został zatrudniony jako doradca ds. innowacyjności przez Rand Corporation. Czyżby Sinek zapoczątkował nowy trend: świetnie sprzedająca się książka zamiast CV?
http://ekonomiaprzetrwania.pl Wojciech Głąbiński
Zaczynaj od DLACZEGO. Jak wielcy liderzy inspirują innych do działania
Sineka polubiłem od razu. Kilka lat temu, obejrzawszy jego wykład na konferencji TED, pomyślałem sobie: “wreszcie sensowna teoria, wreszcie ktoś dotarł do sedna problemu”. Bo, jak mi się wtedy wydawało, stawianie słynnego “dlaczego” na piedestale naszych motywów może w prosty sposób pomóc nam w rozwijaniu nowatorskich konceptów biznesowych. Potem się okazało, że jego wykład jest drugim najpopularniejszym wykładem TED-owskim [1] (ponad 17 milionów wyświetleń), a Sinek stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych i najlepiej opłacanych mówców motywacyjnych w USA. Dziś, po wielu innych lekturach, po zapoznaniu się z błędami poznawczymi, po zaanektowaniu metody naukowej do myślenia biznesowego (choćby docenienie metody lean startup), zmieniłem zdanie o Sineku. Nawet przez moment pomyślałem, czy to coś ze mną jest nie tak, że widzę ewidentne luki w jego rozumowaniu, czy coś nie tak jest z jego zwolennikami, którzy magiczne “dlaczego” zdążyli już zracjonalizować na swoją modłę, a z autora uczynić guru zarządzania i biznesu. Osądźcie sami.
Sinek wprowadził do przestrzeni publicznej własną teorią, którą nazwał “złotym kręgiem“. Jego propozycja składa się z trzech elementów, warstw, a w zasadzie prostych pytań: dlaczego, jak i co. Zanim przejdę do jej omówienia, dwa słowa tytułem wstępu. Otóż Sinek sam przyznaje, że miał w życiu trudny okres, i gdy przeżywał depresję, starając się zrozumieć otaczający go świat, nagle doznał “objawienia” (vide: teoria złotego kręgu) i nagle wszystko stało się jasne: za sukcesami wielkich firm stało każdorazowo pytanie “dlaczego”. Tylko że taka argumentacja jest co najmniej wątpliwej jakości. Niby czemu mam wierzyć przełomowemu odkryciu pracownika amerykańskich korporacji, niby czemu mam brać na poważnie teorię, która nie została poparta absolutnie żadnymi dowodami empirycznymi? A może mamy do czynienia z teorią, którą jest zbyt piękna, aby mogła być fałszywa? Bo, jak sugeruje Sinek, “ludzie nie kupują tego, co robisz, tylko dlaczego to robisz”. Wniosek: najpierw zastanów się “dlaczego” (wstaw co chcesz: dlaczego prowadzisz firmę, dlaczego chce ci się wstać rano z łóżka, dlaczego tego chcesz?), dopiero potem określ “jak” (będziesz zachęcał klientów do kupna swoich produktów, jak określisz unikalną cechę oferty), a na końcu pracuj nad komunikatem “co” (co mamy w ofercie). A “złoty krąg” ma stanowić nawiązanie do matematycznej koncepcji złotego podziału, będącego w historii wzorcem idealnych proporcji i piękna. Autor chyba jednak nie wiedział, że złoty podział w sztuce, zwłaszcza w malarstwie, nie jest tak jednoznaczny i nie był stosowany przez większość słynnych malarzy, jak zwykło się sądzić [2]. Idąc za ciosem, autor odnalazł odzwierciedlenie swojej teorii w budowie anatomicznej mózgu, gdzie kora mózgowa (nasz “najnowszy mózg”) odpowiada poziomowi “co”, a starsze warstwy, czyli mózg limbiczny, odpowiada za poziomy “jak” i “dlaczego”. Symptomatyczne, rozdział poświęcony tej domniemanej zależności brzmi, jakżeby inaczej: “To nie wydumana teoria, to czysta biologia”. Niestety, jako sceptyk mam małe zaufanie do epokowych odkryć w naukach społecznych, zwłaszcza gdy odkrywcą jest konsultant biznesowy, który pewnego dnia doznał objawienia.
Książka, wbrew pozorom, zaczyna się całkiem dobrze. Już w pierwszym rozdziale autor stawia zasadnicze pytanie, “czy naprawdę wiemy, dlaczego jedne firmy odnoszą sukces, a inne upadają, czy tylko się tego domyślamy” [3]? Widać, że Sinek ma dobre intencje i nie stara się zwodzić czytelnika. Jednak kolejne stronice i rozdziały są dowodem na to, że padł ofiarą poważnych błędów poznawczych, z którymi sam chciał walczyć. Zagłębiając się w jego wywody, dochodzimy do wniosku, że po pierwsze, wszystkie jego argumenty można określić jako złudzenie zrozumienia [4] i efekt pewności wstecznej [5], a jego teoria uwzględnia tylko te dane, tylko te firmy, które potwierdzają jego teorię (efekt potwierdzenia) [6], z pominięciem tych, które stanowią jej zaprzeczenie, mimo spełnienia tych samych warunków (zadajcie sobie pytanie: ile firm upadło, mimo że były prowadzone przez charyzmatycznych liderów i wyróżniały się misją od innych firm?).
Zadziwiające są też niektóre tezy, które stanowią dla autora punkt wyjścia do całego rozdziału. Na początku drugiego rozdziału autor informuje czytelnika, że gdyby spytać biznesmenów, dlaczego ich klienci są ich klientami, to nie będą oni znali odpowiedzi na tak postawione pytanie [7]. Czyżby? Na jakich danych i badaniach opiera swoją opinię Sinek? Na dodatek autor dokonuje generalizacji, mówiąc o przedsiębiorcach “oni” albo “wszyscy”, co już wskazuje, że cała populacja biznesmenów nie wie czegoś (z praktyki), co wie autor książek biznesowych (teoretyk). A stąd bardzo blisko do manipulacji, od której tak odżegnuje się Sinek, bo z inspiracją to raczej nie ma wiele wspólnego.
Jakie czasy, tacy autorzy, chciałoby się powiedzieć. Bo Sinek wypełnia zapewne jakąś lukę w przestrzeni publicznej, która czekała na kogoś takiego jak on. Być może chodzi o przewodzenie zagubionym stadem liderów, którzy są sparaliżowani nadmiarem opcji i ciążącą nad nimi odpowiedzialnością za podejmowanie decyzji? W takim układzie można powiedzieć, że Sinek stanął na czele godinowskiego “plemienia” [8] i mu skutecznie przewodzi. Na potwierdzenie mojego przypuszczenia niech posłużą słowa z obwoluty jego książki: “Simon Sinek przewodzi ruchowi, którego celem jest inspirowanie ludzi do robienia tego, co ich inspiruje”. Masło maślane? Nie, to “wielka myśl”, w obecnych czasach jeśli ktoś cię z zewnątrz nie zainspiruje, to nawet nie ruszysz palcem. Czyżby?
W ostatecznym rozrachunku “Zaczynaj od dlaczego” może faktycznie stanowić inspirację dla liderów i przedsiębiorców, bo nawołuje do zastanowienia się nad priorytetami, czymś, co Jason Fried w książce Rework [9] nazywa “epicentrum”. Jednak pamiętajmy, że “złoty krąg” to tylko subiektywna koncepcja, nie poparta żadnymi dowodami. Po prostu dobrze brzmi. Ale warto też pamiętać o jeszcze jednej kwestii. Dla mnie o wartości książki świadczą przypisy, i jakość tychże. A więc co znajdziemy w przypisach zamykających “Zaczynaj od dlaczego”: artykuły prasowe, inne książki biznesowe, wywiady, linki do stron firmowych, trochę raportów. A badania naukowe potwierdzające słuszność tez autora? Brak. A teraz porównajcie sobie jakość i ilość przypisów w takich książkach jak “Pułapki myślenia” Kahnemana czy “Niewidzialny goryl’ Chabrisa i Simonsa [10]. Dają do myślenia – to mało powiedziane.
Krótko mówiąc, Sinek jest świetnym, charyzmatycznym mówcą, ale nie znaczy to, że ma rację, a jego koncepcja jest z założenia słuszna i wolna od błędów. Tak samo jeśli ktoś głośniej wyraża swoje argumenty nie znaczy, że jego zdanie zyskuje na wiarygodności.
Uwaga dodatkowa: rok (2010) po wydaniu książki (2009) Sinek został zatrudniony jako doradca ds. innowacyjności przez Rand Corporation. Czyżby Sinek zapoczątkował nowy trend: świetnie sprzedająca się książka zamiast CV?
Sinek wprowadził do przestrzeni publicznej własną teorią, którą nazwał “złotym kręgiem“. Jego propozycja składa się z trzech elementów, warstw, a w zasadzie prostych pytań: dlaczego, jak i co. Zanim przejdę do jej omówienia, dwa słowa tytułem wstępu. Otóż Sinek sam przyznaje, że miał w życiu trudny okres, i gdy przeżywał depresję, starając się zrozumieć otaczający go świat, nagle doznał “objawienia” (vide: teoria złotego kręgu) i nagle wszystko stało się jasne: za sukcesami wielkich firm stało każdorazowo pytanie “dlaczego”. Tylko że taka argumentacja jest co najmniej wątpliwej jakości. Niby czemu mam wierzyć przełomowemu odkryciu pracownika amerykańskich korporacji, niby czemu mam brać na poważnie teorię, która nie została poparta absolutnie żadnymi dowodami empirycznymi? A może mamy do czynienia z teorią, którą jest zbyt piękna, aby mogła być fałszywa? Bo, jak sugeruje Sinek, “ludzie nie kupują tego, co robisz, tylko dlaczego to robisz”. Wniosek: najpierw zastanów się “dlaczego” (wstaw co chcesz: dlaczego prowadzisz firmę, dlaczego chce ci się wstać rano z łóżka, dlaczego tego chcesz?), dopiero potem określ “jak” (będziesz zachęcał klientów do kupna swoich produktów, jak określisz unikalną cechę oferty), a na końcu pracuj nad komunikatem “co” (co mamy w ofercie). A “złoty krąg” ma stanowić nawiązanie do matematycznej koncepcji złotego podziału, będącego w historii wzorcem idealnych proporcji i piękna. Autor chyba jednak nie wiedział, że złoty podział w sztuce, zwłaszcza w malarstwie, nie jest tak jednoznaczny i nie był stosowany przez większość słynnych malarzy, jak zwykło się sądzić [2]. Idąc za ciosem, autor odnalazł odzwierciedlenie swojej teorii w budowie anatomicznej mózgu, gdzie kora mózgowa (nasz “najnowszy mózg”) odpowiada poziomowi “co”, a starsze warstwy, czyli mózg limbiczny, odpowiada za poziomy “jak” i “dlaczego”. Symptomatyczne, rozdział poświęcony tej domniemanej zależności brzmi, jakżeby inaczej: “To nie wydumana teoria, to czysta biologia”. Niestety, jako sceptyk mam małe zaufanie do epokowych odkryć w naukach społecznych, zwłaszcza gdy odkrywcą jest konsultant biznesowy, który pewnego dnia doznał objawienia.
Książka, wbrew pozorom, zaczyna się całkiem dobrze. Już w pierwszym rozdziale autor stawia zasadnicze pytanie, “czy naprawdę wiemy, dlaczego jedne firmy odnoszą sukces, a inne upadają, czy tylko się tego domyślamy” [3]? Widać, że Sinek ma dobre intencje i nie stara się zwodzić czytelnika. Jednak kolejne stronice i rozdziały są dowodem na to, że padł ofiarą poważnych błędów poznawczych, z którymi sam chciał walczyć. Zagłębiając się w jego wywody, dochodzimy do wniosku, że po pierwsze, wszystkie jego argumenty można określić jako złudzenie zrozumienia [4] i efekt pewności wstecznej [5], a jego teoria uwzględnia tylko te dane, tylko te firmy, które potwierdzają jego teorię (efekt potwierdzenia) [6], z pominięciem tych, które stanowią jej zaprzeczenie, mimo spełnienia tych samych warunków (zadajcie sobie pytanie: ile firm upadło, mimo że były prowadzone przez charyzmatycznych liderów i wyróżniały się misją od innych firm?).
Zadziwiające są też niektóre tezy, które stanowią dla autora punkt wyjścia do całego rozdziału. Na początku drugiego rozdziału autor informuje czytelnika, że gdyby spytać biznesmenów, dlaczego ich klienci są ich klientami, to nie będą oni znali odpowiedzi na tak postawione pytanie [7]. Czyżby? Na jakich danych i badaniach opiera swoją opinię Sinek? Na dodatek autor dokonuje generalizacji, mówiąc o przedsiębiorcach “oni” albo “wszyscy”, co już wskazuje, że cała populacja biznesmenów nie wie czegoś (z praktyki), co wie autor książek biznesowych (teoretyk). A stąd bardzo blisko do manipulacji, od której tak odżegnuje się Sinek, bo z inspiracją to raczej nie ma wiele wspólnego.
Jakie czasy, tacy autorzy, chciałoby się powiedzieć. Bo Sinek wypełnia zapewne jakąś lukę w przestrzeni publicznej, która czekała na kogoś takiego jak on. Być może chodzi o przewodzenie zagubionym stadem liderów, którzy są sparaliżowani nadmiarem opcji i ciążącą nad nimi odpowiedzialnością za podejmowanie decyzji? W takim układzie można powiedzieć, że Sinek stanął na czele godinowskiego “plemienia” [8] i mu skutecznie przewodzi. Na potwierdzenie mojego przypuszczenia niech posłużą słowa z obwoluty jego książki: “Simon Sinek przewodzi ruchowi, którego celem jest inspirowanie ludzi do robienia tego, co ich inspiruje”. Masło maślane? Nie, to “wielka myśl”, w obecnych czasach jeśli ktoś cię z zewnątrz nie zainspiruje, to nawet nie ruszysz palcem. Czyżby?
W ostatecznym rozrachunku “Zaczynaj od dlaczego” może faktycznie stanowić inspirację dla liderów i przedsiębiorców, bo nawołuje do zastanowienia się nad priorytetami, czymś, co Jason Fried w książce Rework [9] nazywa “epicentrum”. Jednak pamiętajmy, że “złoty krąg” to tylko subiektywna koncepcja, nie poparta żadnymi dowodami. Po prostu dobrze brzmi. Ale warto też pamiętać o jeszcze jednej kwestii. Dla mnie o wartości książki świadczą przypisy, i jakość tychże. A więc co znajdziemy w przypisach zamykających “Zaczynaj od dlaczego”: artykuły prasowe, inne książki biznesowe, wywiady, linki do stron firmowych, trochę raportów. A badania naukowe potwierdzające słuszność tez autora? Brak. A teraz porównajcie sobie jakość i ilość przypisów w takich książkach jak “Pułapki myślenia” Kahnemana czy “Niewidzialny goryl’ Chabrisa i Simonsa [10]. Dają do myślenia – to mało powiedziane.
Krótko mówiąc, Sinek jest świetnym, charyzmatycznym mówcą, ale nie znaczy to, że ma rację, a jego koncepcja jest z założenia słuszna i wolna od błędów. Tak samo jeśli ktoś głośniej wyraża swoje argumenty nie znaczy, że jego zdanie zyskuje na wiarygodności.
Uwaga dodatkowa: rok (2010) po wydaniu książki (2009) Sinek został zatrudniony jako doradca ds. innowacyjności przez Rand Corporation. Czyżby Sinek zapoczątkował nowy trend: świetnie sprzedająca się książka zamiast CV?
http://ekonomiaprzetrwania.pl Wojciech Głąbiński
Zaczynaj od DLACZEGO. Jak wielcy liderzy inspirują innych do działania
Sineka polubiłem od razu. Kilka lat temu, obejrzawszy jego wykład na konferencji TED, pomyślałem sobie: “wreszcie sensowna teoria, wreszcie ktoś dotarł do sedna problemu”. Bo, jak mi się wtedy wydawało, stawianie słynnego “dlaczego” na piedestale naszych motywów może w prosty sposób pomóc nam w rozwijaniu nowatorskich konceptów biznesowych. Potem się okazało, że jego wykład jest drugim najpopularniejszym wykładem TED-owskim [1] (ponad 17 milionów wyświetleń), a Sinek stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych i najlepiej opłacanych mówców motywacyjnych w USA. Dziś, po wielu innych lekturach, po zapoznaniu się z błędami poznawczymi, po zaanektowaniu metody naukowej do myślenia biznesowego (choćby docenienie metody lean startup), zmieniłem zdanie o Sineku. Nawet przez moment pomyślałem, czy to coś ze mną jest nie tak, że widzę ewidentne luki w jego rozumowaniu, czy coś nie tak jest z jego zwolennikami, którzy magiczne “dlaczego” zdążyli już zracjonalizować na swoją modłę, a z autora uczynić guru zarządzania i biznesu. Osądźcie sami.
Sinek wprowadził do przestrzeni publicznej własną teorią, którą nazwał “złotym kręgiem“. Jego propozycja składa się z trzech elementów, warstw, a w zasadzie prostych pytań: dlaczego, jak i co. Zanim przejdę do jej omówienia, dwa słowa tytułem wstępu. Otóż Sinek sam przyznaje, że miał w życiu trudny okres, i gdy przeżywał depresję, starając się zrozumieć otaczający go świat, nagle doznał “objawienia” (vide: teoria złotego kręgu) i nagle wszystko stało się jasne: za sukcesami wielkich firm stało każdorazowo pytanie “dlaczego”. Tylko że taka argumentacja jest co najmniej wątpliwej jakości. Niby czemu mam wierzyć przełomowemu odkryciu pracownika amerykańskich korporacji, niby czemu mam brać na poważnie teorię, która nie została poparta absolutnie żadnymi dowodami empirycznymi? A może mamy do czynienia z teorią, którą jest zbyt piękna, aby mogła być fałszywa? Bo, jak sugeruje Sinek, “ludzie nie kupują tego, co robisz, tylko dlaczego to robisz”. Wniosek: najpierw zastanów się “dlaczego” (wstaw co chcesz: dlaczego prowadzisz firmę, dlaczego chce ci się wstać rano z łóżka, dlaczego tego chcesz?), dopiero potem określ “jak” (będziesz zachęcał klientów do kupna swoich produktów, jak określisz unikalną cechę oferty), a na końcu pracuj nad komunikatem “co” (co mamy w ofercie). A “złoty krąg” ma stanowić nawiązanie do matematycznej koncepcji złotego podziału, będącego w historii wzorcem idealnych proporcji i piękna. Autor chyba jednak nie wiedział, że złoty podział w sztuce, zwłaszcza w malarstwie, nie jest tak jednoznaczny i nie był stosowany przez większość słynnych malarzy, jak zwykło się sądzić [2]. Idąc za ciosem, autor odnalazł odzwierciedlenie swojej teorii w budowie anatomicznej mózgu, gdzie kora mózgowa (nasz “najnowszy mózg”) odpowiada poziomowi “co”, a starsze warstwy, czyli mózg limbiczny, odpowiada za poziomy “jak” i “dlaczego”. Symptomatyczne, rozdział poświęcony tej domniemanej zależności brzmi, jakżeby inaczej: “To nie wydumana teoria, to czysta biologia”. Niestety, jako sceptyk mam małe zaufanie do epokowych odkryć w naukach społecznych, zwłaszcza gdy odkrywcą jest konsultant biznesowy, który pewnego dnia doznał objawienia.
Książka, wbrew pozorom, zaczyna się całkiem dobrze. Już w pierwszym rozdziale autor stawia zasadnicze pytanie, “czy naprawdę wiemy, dlaczego jedne firmy odnoszą sukces, a inne upadają, czy tylko się tego domyślamy” [3]? Widać, że Sinek ma dobre intencje i nie stara się zwodzić czytelnika. Jednak kolejne stronice i rozdziały są dowodem na to, że padł ofiarą poważnych błędów poznawczych, z którymi sam chciał walczyć. Zagłębiając się w jego wywody, dochodzimy do wniosku, że po pierwsze, wszystkie jego argumenty można określić jako złudzenie zrozumienia [4] i efekt pewności wstecznej [5], a jego teoria uwzględnia tylko te dane, tylko te firmy, które potwierdzają jego teorię (efekt potwierdzenia) [6], z pominięciem tych, które stanowią jej zaprzeczenie, mimo spełnienia tych samych warunków (zadajcie sobie pytanie: ile firm upadło, mimo że były prowadzone przez charyzmatycznych liderów i wyróżniały się misją od innych firm?).
Zadziwiające są też niektóre tezy, które stanowią dla autora punkt wyjścia do całego rozdziału. Na początku drugiego rozdziału autor informuje czytelnika, że gdyby spytać biznesmenów, dlaczego ich klienci są ich klientami, to nie będą oni znali odpowiedzi na tak postawione pytanie [7]. Czyżby? Na jakich danych i badaniach opiera swoją opinię Sinek? Na dodatek autor dokonuje generalizacji, mówiąc o przedsiębiorcach “oni” albo “wszyscy”, co już wskazuje, że cała populacja biznesmenów nie wie czegoś (z praktyki), co wie autor książek biznesowych (teoretyk). A stąd bardzo blisko do manipulacji, od której tak odżegnuje się Sinek, bo z inspiracją to raczej nie ma wiele wspólnego.
Jakie czasy, tacy autorzy, chciałoby się powiedzieć. Bo Sinek wypełnia zapewne jakąś lukę w przestrzeni publicznej, która czekała na kogoś takiego jak on. Być może chodzi o przewodzenie zagubionym stadem liderów, którzy są sparaliżowani nadmiarem opcji i ciążącą nad nimi odpowiedzialnością za podejmowanie decyzji? W takim układzie można powiedzieć, że Sinek stanął na czele godinowskiego “plemienia” [8] i mu skutecznie przewodzi. Na potwierdzenie mojego przypuszczenia niech posłużą słowa z obwoluty jego książki: “Simon Sinek przewodzi ruchowi, którego celem jest inspirowanie ludzi do robienia tego, co ich inspiruje”. Masło maślane? Nie, to “wielka myśl”, w obecnych czasach jeśli ktoś cię z zewnątrz nie zainspiruje, to nawet nie ruszysz palcem. Czyżby?
W ostatecznym rozrachunku “Zaczynaj od dlaczego” może faktycznie stanowić inspirację dla liderów i przedsiębiorców, bo nawołuje do zastanowienia się nad priorytetami, czymś, co Jason Fried w książce Rework [9] nazywa “epicentrum”. Jednak pamiętajmy, że “złoty krąg” to tylko subiektywna koncepcja, nie poparta żadnymi dowodami. Po prostu dobrze brzmi. Ale warto też pamiętać o jeszcze jednej kwestii. Dla mnie o wartości książki świadczą przypisy, i jakość tychże. A więc co znajdziemy w przypisach zamykających “Zaczynaj od dlaczego”: artykuły prasowe, inne książki biznesowe, wywiady, linki do stron firmowych, trochę raportów. A badania naukowe potwierdzające słuszność tez autora? Brak. A teraz porównajcie sobie jakość i ilość przypisów w takich książkach jak “Pułapki myślenia” Kahnemana czy “Niewidzialny goryl’ Chabrisa i Simonsa [10]. Dają do myślenia – to mało powiedziane.
Krótko mówiąc, Sinek jest świetnym, charyzmatycznym mówcą, ale nie znaczy to, że ma rację, a jego koncepcja jest z założenia słuszna i wolna od błędów. Tak samo jeśli ktoś głośniej wyraża swoje argumenty nie znaczy, że jego zdanie zyskuje na wiarygodności.
Uwaga dodatkowa: rok (2010) po wydaniu książki (2009) Sinek został zatrudniony jako doradca ds. innowacyjności przez Rand Corporation. Czyżby Sinek zapoczątkował nowy trend: świetnie sprzedająca się książka zamiast CV?
Sinek wprowadził do przestrzeni publicznej własną teorią, którą nazwał “złotym kręgiem“. Jego propozycja składa się z trzech elementów, warstw, a w zasadzie prostych pytań: dlaczego, jak i co. Zanim przejdę do jej omówienia, dwa słowa tytułem wstępu. Otóż Sinek sam przyznaje, że miał w życiu trudny okres, i gdy przeżywał depresję, starając się zrozumieć otaczający go świat, nagle doznał “objawienia” (vide: teoria złotego kręgu) i nagle wszystko stało się jasne: za sukcesami wielkich firm stało każdorazowo pytanie “dlaczego”. Tylko że taka argumentacja jest co najmniej wątpliwej jakości. Niby czemu mam wierzyć przełomowemu odkryciu pracownika amerykańskich korporacji, niby czemu mam brać na poważnie teorię, która nie została poparta absolutnie żadnymi dowodami empirycznymi? A może mamy do czynienia z teorią, którą jest zbyt piękna, aby mogła być fałszywa? Bo, jak sugeruje Sinek, “ludzie nie kupują tego, co robisz, tylko dlaczego to robisz”. Wniosek: najpierw zastanów się “dlaczego” (wstaw co chcesz: dlaczego prowadzisz firmę, dlaczego chce ci się wstać rano z łóżka, dlaczego tego chcesz?), dopiero potem określ “jak” (będziesz zachęcał klientów do kupna swoich produktów, jak określisz unikalną cechę oferty), a na końcu pracuj nad komunikatem “co” (co mamy w ofercie). A “złoty krąg” ma stanowić nawiązanie do matematycznej koncepcji złotego podziału, będącego w historii wzorcem idealnych proporcji i piękna. Autor chyba jednak nie wiedział, że złoty podział w sztuce, zwłaszcza w malarstwie, nie jest tak jednoznaczny i nie był stosowany przez większość słynnych malarzy, jak zwykło się sądzić [2]. Idąc za ciosem, autor odnalazł odzwierciedlenie swojej teorii w budowie anatomicznej mózgu, gdzie kora mózgowa (nasz “najnowszy mózg”) odpowiada poziomowi “co”, a starsze warstwy, czyli mózg limbiczny, odpowiada za poziomy “jak” i “dlaczego”. Symptomatyczne, rozdział poświęcony tej domniemanej zależności brzmi, jakżeby inaczej: “To nie wydumana teoria, to czysta biologia”. Niestety, jako sceptyk mam małe zaufanie do epokowych odkryć w naukach społecznych, zwłaszcza gdy odkrywcą jest konsultant biznesowy, który pewnego dnia doznał objawienia.
Książka, wbrew pozorom, zaczyna się całkiem dobrze. Już w pierwszym rozdziale autor stawia zasadnicze pytanie, “czy naprawdę wiemy, dlaczego jedne firmy odnoszą sukces, a inne upadają, czy tylko się tego domyślamy” [3]? Widać, że Sinek ma dobre intencje i nie stara się zwodzić czytelnika. Jednak kolejne stronice i rozdziały są dowodem na to, że padł ofiarą poważnych błędów poznawczych, z którymi sam chciał walczyć. Zagłębiając się w jego wywody, dochodzimy do wniosku, że po pierwsze, wszystkie jego argumenty można określić jako złudzenie zrozumienia [4] i efekt pewności wstecznej [5], a jego teoria uwzględnia tylko te dane, tylko te firmy, które potwierdzają jego teorię (efekt potwierdzenia) [6], z pominięciem tych, które stanowią jej zaprzeczenie, mimo spełnienia tych samych warunków (zadajcie sobie pytanie: ile firm upadło, mimo że były prowadzone przez charyzmatycznych liderów i wyróżniały się misją od innych firm?).
Zadziwiające są też niektóre tezy, które stanowią dla autora punkt wyjścia do całego rozdziału. Na początku drugiego rozdziału autor informuje czytelnika, że gdyby spytać biznesmenów, dlaczego ich klienci są ich klientami, to nie będą oni znali odpowiedzi na tak postawione pytanie [7]. Czyżby? Na jakich danych i badaniach opiera swoją opinię Sinek? Na dodatek autor dokonuje generalizacji, mówiąc o przedsiębiorcach “oni” albo “wszyscy”, co już wskazuje, że cała populacja biznesmenów nie wie czegoś (z praktyki), co wie autor książek biznesowych (teoretyk). A stąd bardzo blisko do manipulacji, od której tak odżegnuje się Sinek, bo z inspiracją to raczej nie ma wiele wspólnego.
Jakie czasy, tacy autorzy, chciałoby się powiedzieć. Bo Sinek wypełnia zapewne jakąś lukę w przestrzeni publicznej, która czekała na kogoś takiego jak on. Być może chodzi o przewodzenie zagubionym stadem liderów, którzy są sparaliżowani nadmiarem opcji i ciążącą nad nimi odpowiedzialnością za podejmowanie decyzji? W takim układzie można powiedzieć, że Sinek stanął na czele godinowskiego “plemienia” [8] i mu skutecznie przewodzi. Na potwierdzenie mojego przypuszczenia niech posłużą słowa z obwoluty jego książki: “Simon Sinek przewodzi ruchowi, którego celem jest inspirowanie ludzi do robienia tego, co ich inspiruje”. Masło maślane? Nie, to “wielka myśl”, w obecnych czasach jeśli ktoś cię z zewnątrz nie zainspiruje, to nawet nie ruszysz palcem. Czyżby?
W ostatecznym rozrachunku “Zaczynaj od dlaczego” może faktycznie stanowić inspirację dla liderów i przedsiębiorców, bo nawołuje do zastanowienia się nad priorytetami, czymś, co Jason Fried w książce Rework [9] nazywa “epicentrum”. Jednak pamiętajmy, że “złoty krąg” to tylko subiektywna koncepcja, nie poparta żadnymi dowodami. Po prostu dobrze brzmi. Ale warto też pamiętać o jeszcze jednej kwestii. Dla mnie o wartości książki świadczą przypisy, i jakość tychże. A więc co znajdziemy w przypisach zamykających “Zaczynaj od dlaczego”: artykuły prasowe, inne książki biznesowe, wywiady, linki do stron firmowych, trochę raportów. A badania naukowe potwierdzające słuszność tez autora? Brak. A teraz porównajcie sobie jakość i ilość przypisów w takich książkach jak “Pułapki myślenia” Kahnemana czy “Niewidzialny goryl’ Chabrisa i Simonsa [10]. Dają do myślenia – to mało powiedziane.
Krótko mówiąc, Sinek jest świetnym, charyzmatycznym mówcą, ale nie znaczy to, że ma rację, a jego koncepcja jest z założenia słuszna i wolna od błędów. Tak samo jeśli ktoś głośniej wyraża swoje argumenty nie znaczy, że jego zdanie zyskuje na wiarygodności.
Uwaga dodatkowa: rok (2010) po wydaniu książki (2009) Sinek został zatrudniony jako doradca ds. innowacyjności przez Rand Corporation. Czyżby Sinek zapoczątkował nowy trend: świetnie sprzedająca się książka zamiast CV?
http://ekonomiaprzetrwania.pl Wojciech Głąbiński
Od zera. Osiąganie niemożliwego z Ho'oponopono
OD ZERA czyli recenzja bardzo osobista ;)
Jakże byłem zaskoczony kiedy dowiedziałem się że już wkrótce będę miał okazję przeczytać kolejną książkę Joe Vitale „OD ZERA osiąganie niemożliwego z Ho’oponopono”.
Nie spodziewałem się że jeszcze kiedyś przeczytam coś nowego o procesie przedstawionym w poprzedniej książce „Zero Ograniczeń” w naszym rodzimym języku; a tu nagle taka pozytywna niespodzianka, prawie jak prezent pod choinkę. Poprzednia część czyli ZERO OGRANICZEŃ była rewelacyjna, nowa książka Joego OD ZERA to już prawdziwy dynamit. Ale dosyć tych zachwytów, achów i ochów, przyjrzyjmy się bliżej nowej publikacji.
Już po kilku rozdziałach można zauważyć, że autor pisze z pozycji osoby praktykującej Ho’oponopono od dłuższego czasu, jest tutaj więcej autorefleksji i osobistego doświadczenia. Joe pisze też więcej o samej Morrnah - nauczycielce doktora Hew Lena, niezwykłej kobiecie, która uwspółcześniła tradycyjny proces ho’oponopono i przystosowała do indywidualnego użytku.
Po śmierci Morrnah doktor Hew Len (podobnie jak wcześniej jego nauczycielka) unowocześnił proces. Mam wielki sentyment, zarówno do postaci samej Morrnah, jak i do dr. Hew Lena, miałem osobiście okazję poznać i praktykować obydwie formy Ho’oponopono. Nie pytajcie która forma jest lepsza, zarówno jedna, jak i druga działa, ja wybrałem dla siebie metodę dr Hew Lena.
Już sam spis treści „OD ZERA…” jest zaskakujący, np. rozdział pierwszy GÓWNO UDERZA, bardzo mnie rozbawił, tytuł jak i treść tego rozdziału. O samej treści jednak pisać nie będę, nie chcę nikomu psuć przyjemności czytania.
Tak naprawdę w „OD ZERA…” Joe Vitale ujawnia resztę technik z warsztatu Ho’oponopono, które nie zostały opisane w poprzedniej książce „ZERO OGRANICZEŃ” i już choćby z tego powodu warto tę książkę przeczytać, można się dowiedzieć sporo nowych rzeczy. Bardzo przydatny okazał się dodatek F „Krótkie przemyślenia na temat ho’oponopono”. Zwięźle i rzetelnie opisuje on najważniejsze części procesu, to doskonały materiał do poczytania co jakiś czas lub nawet codziennie w celu utrwalenia sobie, zarówno podstaw, jak i znaczenia ho’oponopono. Oczywiście są i inne perełki np. „Medytacja białej tablicy” czy wywiad z Joe Vitale.
Książka jest bardzo wciągająca, dosłownie nie można się od niej oderwać, sam czytałem ją na czytniku w formie ebooka, ale jestem pewien że zaopatrzę się i w drukowaną wersję. Po prostu są takie książki, które warto mieć w kilku formatach, a„OD ZERA…” jest jedną z nich.
Pozostaje mi tylko polecić nową książkę Joe Vitale „OD ZERA…” i życzyć miłej lektury…
Biozdrowie.pl Biozdrowie
Od zera. Osiąganie niemożliwego z Ho'oponopono
OD ZERA czyli recenzja bardzo osobista ;)
Jakże byłem zaskoczony kiedy dowiedziałem się że już wkrótce będę miał okazję przeczytać kolejną książkę Joe Vitale „OD ZERA osiąganie niemożliwego z Ho’oponopono”.
Nie spodziewałem się że jeszcze kiedyś przeczytam coś nowego o procesie przedstawionym w poprzedniej książce „Zero Ograniczeń” w naszym rodzimym języku; a tu nagle taka pozytywna niespodzianka, prawie jak prezent pod choinkę. Poprzednia część czyli ZERO OGRANICZEŃ była rewelacyjna, nowa książka Joego OD ZERA to już prawdziwy dynamit. Ale dosyć tych zachwytów, achów i ochów, przyjrzyjmy się bliżej nowej publikacji.
Już po kilku rozdziałach można zauważyć, że autor pisze z pozycji osoby praktykującej Ho’oponopono od dłuższego czasu, jest tutaj więcej autorefleksji i osobistego doświadczenia. Joe pisze też więcej o samej Morrnah - nauczycielce doktora Hew Lena, niezwykłej kobiecie, która uwspółcześniła tradycyjny proces ho’oponopono i przystosowała do indywidualnego użytku.
Po śmierci Morrnah doktor Hew Len (podobnie jak wcześniej jego nauczycielka) unowocześnił proces. Mam wielki sentyment, zarówno do postaci samej Morrnah, jak i do dr. Hew Lena, miałem osobiście okazję poznać i praktykować obydwie formy Ho’oponopono. Nie pytajcie która forma jest lepsza, zarówno jedna, jak i druga działa, ja wybrałem dla siebie metodę dr Hew Lena.
Już sam spis treści „OD ZERA…” jest zaskakujący, np. rozdział pierwszy GÓWNO UDERZA, bardzo mnie rozbawił, tytuł jak i treść tego rozdziału. O samej treści jednak pisać nie będę, nie chcę nikomu psuć przyjemności czytania.
Tak naprawdę w „OD ZERA…” Joe Vitale ujawnia resztę technik z warsztatu Ho’oponopono, które nie zostały opisane w poprzedniej książce „ZERO OGRANICZEŃ” i już choćby z tego powodu warto tę książkę przeczytać, można się dowiedzieć sporo nowych rzeczy. Bardzo przydatny okazał się dodatek F „Krótkie przemyślenia na temat ho’oponopono”. Zwięźle i rzetelnie opisuje on najważniejsze części procesu, to doskonały materiał do poczytania co jakiś czas lub nawet codziennie w celu utrwalenia sobie, zarówno podstaw, jak i znaczenia ho’oponopono. Oczywiście są i inne perełki np. „Medytacja białej tablicy” czy wywiad z Joe Vitale.
Książka jest bardzo wciągająca, dosłownie nie można się od niej oderwać, sam czytałem ją na czytniku w formie ebooka, ale jestem pewien że zaopatrzę się i w drukowaną wersję. Po prostu są takie książki, które warto mieć w kilku formatach, a„OD ZERA…” jest jedną z nich.
Pozostaje mi tylko polecić nową książkę Joe Vitale „OD ZERA…” i życzyć miłej lektury…
Biozdrowie.pl Biozdrowie
Świadomy inwestor. Odkrywanie ukrytego potencjału spółki
to druga książka Zaremby-Śmietańskiego, tu skupienie na sposobach wycen spółek giełdowych. Autor dość mocno polemizuje z przyjętą powszechnie w świecie finansów metodą zdyskontowanych przepływów (DCF). Rzecz dla zdecydowanych fundamentalistów.
Web Audit - Robert Drózd ROBERT DRÓZD, www.swiatczytnikow.pl (2014-07-04)
Eat Stop Eat. Stosuj post, zgub zbędne kilogramy i osiągnij zdrowie
Nigdy nie byłam zwolenniczka postu czy głodówki i gdy dostałam w ręce tą książkę długo przeleżała zanim do niej zajrzałam.
Spodziewałam się że znajdę w niej :
Śn: 1szk. wody
II Śn: 2 szk. wody
itd. ; itd ; itd ;
Po pierwsze zaskoczył mnie autor książki, a właściwie jego doświadczenia życiowe przed spisaniem swoich przemyśleń i badań w zakresie postu. Studiował dietetykę, a potem pracował na stanowisku analityka w jednym z wiodących producentów suplementów na świecie. Był odpowiedzialny za dział badań i rozwoju przez co musiał zgłębić zapotrzebowania rynki i jak dotrzeć do klienta. Jego opisane doświadczenia w tym temacie otworzyły mi troszkę oczy.
Nigdy się nie zastanawiałam nad tym ale coś w tym jest, że w TV ciągle reklamują jedzenie. A że teraz jest popyt na zdrowa żywność to każdy chce mieć w swojej ofercie coś co przypomina zdrowe jedzenie. Tzw. zdrowe, bo ciastka zbożowe nie powinny zastępować śniadanie,
a batony fit nie są wcale fit, a sok owocowy nie ma nic wspólnego z owocami.
Po zastanowieniu się pod wpływem tej książki, wszystkie diety które kiedyś stosowałam wymagały kupna odpowiednich produktów: zupa Kwaśniewskiego, dużo jajek, dużo nabiału, pszenica. A teraz na topie jest dieta bezglutenowa i pewnie świetnie się sprzedają wszystkie produkty które mają przekreślony kłosek.
Stosowałam te diety, bo były w co drugiej gazecie o zdrowym odżywianiu. Kiedy po raz pierwszy przeczytałam o zupie Kwaśniewskiego to stwierdziłam - beznadzieja, ale po którymś artykule podpartym jeszcze zdjęciami szczuplutkich dziewczyn zaczęłam stosować.
Czy to przypadek, że były tak promowane, a może ktoś miał na tym zarobić ?
Autor proponuje najtańszą i najzdrowszą metodę odchudzania : 24 godziny post raz w tygodniu. Propaguje zdrowe pożywienie i namawia do ćwiczeń siłowych, ale niczego nie narzuca i skupia się na poście.
Wiele religii i kultur stosuje post od wieków i to nie po to by schudnąć, ale bo taką mają tradycję. I nie są to ludzie osłabieni lub chorzy przez to że poszczą. Książka zadziwiła mnie pozytywnie, a tak się przed nią broniłam. Kiedyś stosowałam kilka dni dietę lekkostrawną, bo miałam problemy żołądkowe i czułam się świetnie, nie byłam ani osłabiona, ani nerwowa. A wręcz przeciwnie, kiedy zobaczyłam mój płaski brzych to byłam w świetnym nastroju.
Mam wrażenie że krótkotrwały post to odpoczynek dla naszego układu trawienia.
Spodziewałam się że znajdę w niej :
Śn: 1szk. wody
II Śn: 2 szk. wody
itd. ; itd ; itd ;
Po pierwsze zaskoczył mnie autor książki, a właściwie jego doświadczenia życiowe przed spisaniem swoich przemyśleń i badań w zakresie postu. Studiował dietetykę, a potem pracował na stanowisku analityka w jednym z wiodących producentów suplementów na świecie. Był odpowiedzialny za dział badań i rozwoju przez co musiał zgłębić zapotrzebowania rynki i jak dotrzeć do klienta. Jego opisane doświadczenia w tym temacie otworzyły mi troszkę oczy.
Nigdy się nie zastanawiałam nad tym ale coś w tym jest, że w TV ciągle reklamują jedzenie. A że teraz jest popyt na zdrowa żywność to każdy chce mieć w swojej ofercie coś co przypomina zdrowe jedzenie. Tzw. zdrowe, bo ciastka zbożowe nie powinny zastępować śniadanie,
a batony fit nie są wcale fit, a sok owocowy nie ma nic wspólnego z owocami.
Po zastanowieniu się pod wpływem tej książki, wszystkie diety które kiedyś stosowałam wymagały kupna odpowiednich produktów: zupa Kwaśniewskiego, dużo jajek, dużo nabiału, pszenica. A teraz na topie jest dieta bezglutenowa i pewnie świetnie się sprzedają wszystkie produkty które mają przekreślony kłosek.
Stosowałam te diety, bo były w co drugiej gazecie o zdrowym odżywianiu. Kiedy po raz pierwszy przeczytałam o zupie Kwaśniewskiego to stwierdziłam - beznadzieja, ale po którymś artykule podpartym jeszcze zdjęciami szczuplutkich dziewczyn zaczęłam stosować.
Czy to przypadek, że były tak promowane, a może ktoś miał na tym zarobić ?
Autor proponuje najtańszą i najzdrowszą metodę odchudzania : 24 godziny post raz w tygodniu. Propaguje zdrowe pożywienie i namawia do ćwiczeń siłowych, ale niczego nie narzuca i skupia się na poście.
Wiele religii i kultur stosuje post od wieków i to nie po to by schudnąć, ale bo taką mają tradycję. I nie są to ludzie osłabieni lub chorzy przez to że poszczą. Książka zadziwiła mnie pozytywnie, a tak się przed nią broniłam. Kiedyś stosowałam kilka dni dietę lekkostrawną, bo miałam problemy żołądkowe i czułam się świetnie, nie byłam ani osłabiona, ani nerwowa. A wręcz przeciwnie, kiedy zobaczyłam mój płaski brzych to byłam w świetnym nastroju.
Mam wrażenie że krótkotrwały post to odpoczynek dla naszego układu trawienia.
dzixonafit.blogspot.com Sylwia M.
Cząstki przyciągania. Jak budować niestandardowe kampanie reklamowe
Czy jesteśmy tego świadomi, czy nie – żyjemy w dobie i w przestrzeni wirusów. Chociaż epidemia Eboli (póki co) nam nie grozi, zewsząd atakują nas wirusy XXI wieku – mentalne i społeczne. W porównaniu do tych biologicznych – rozprzestrzeniają się wielokrotnie szybciej, a użyte niewłaściwie – mogą być równie niebezpieczne. Jak przekonuje Natalia Hatalska, blogerka i autorka „Cząstek przyciągania”, wirusy społeczne są też równie jak ich biologiczne formy – fascynujące i intrygujące. Udowadnia to sama, biorąc je pod swój „mikroskop” – mikroskop eksperta w dziedzinie alternatywnych form komunikacji marketingowej i trendwatchera.
Natalia Hatalska w swojej książce stawia sobie za cel rozpracowanie mechanizmów działania i rozprzestrzeniania się tych mentalno- społecznych wirusów, zwanych „marketingowymi memami”. Owe mechanizmy bazują na odkrytych i sklasyfikowanych przez nią, siedmiu tytułowych „cząstkach przyciągania”, którymi są: zaangażowanie, bliskość, użyteczność, emocje, kontekst, czas i zaskoczenie. To one sprawić mają, że każda kampania będzie tą „niezapomnianą”. Jednakże jej album (bo zdecydowanie w tych kategoriach należy odbierać tę pozycję) poświęcony jest przede wszystkim ukazaniu tych mechanizmów na przykładach prawie 160 niestandardowych kampanii. Ma on stanowić także (o czym informuje autorka) formę promocji i zachęty dla marketerów do podejmowania niekonwencjonalnych działań reklamowych.
Tym, co stanowi o wartości tej pozycji wydawnictwa Helion, jest… (jak nietrudno się domyślić) niestandardowe ujęcie i zaprezentowanie tematu. „Cząstki przyciągania” to nie kolejny, typowy (i stereotypowy) podręcznik marketingu czy reklamy. Czytelnik nie znajdzie w tej pozycji przytłaczającej ilości akademickiej wiedzy. Może spodziewać się natomiast ukazania tego, co NAPRAWDĘ działa. Bo to właśnie doświadczenie pokazało, że JUŻ ZADZIAŁAŁO. I to w blisko 160 przypadków – kampanii zarówno komercyjnych, jak i społecznych. I co nie mniej istotne – w ostatnich latach, na naszym rodzimym, polskim gruncie. Pozycję tę charakteryzuje konstrukcyjna i merytoryczna prostota. Oszczędna ilość informacji, minimalna ilość tekstu i wyłącznie niezbędna ilość interpretacji własnej. A całość oparta na prostej, logicznej, spójnej i przejrzystej koncepcji „7 cząstek przyciągania” – cech niestandardowych metod komunikacji, zastosowanie których zapewnić ma sukces.
„Cząstki przyciągania” to album, który sam przyciąga. I to od „pierwszego spojrzenia”, bowiem już niestandardowy format oraz nietuzinkowa okładka intrygują i budzą ciekawość. Chce się wyciągnąć po niego rękę i… zaangażować. Chociaż wydaje się być niemałej wagi (dosłownie) i objętości, przygodna z nim płynie niespodziewanie wartko, a uwaga Czytelnika – nie odpływa. Tak jak i moje zaangażowanie, które trwało na wysokim poziomie do samego końca. Autorce udało się wzbudzić we mnie także rzeczywiste emocje. I zaskoczyć! (a raczej zaskakiwać nieustannie, gdy zadawałam sobie pytanie: gdzie ja żyłam, że ominęło mnie tyle nietuzinkowych akcji marketingowych?!) A poprzez ukazanie rodzimych kampanii – poczułam także kolejną cząstkę – bliskość. Co więcej, kontakt z tym albumem to także czysta przyjemność pod względem estetycznym – kredowy papier i wysokiej jakości, inspirujące fotografie (w liczbie 305), uzupełnione oszczędnymi objaśnieniami tekstowymi. To album w stylu minimalistycznym. Prostota, wśród której nic się nie ukryje – więc pozwolić sobie mogą na nią wyłącznie nieliczni. Kwintesencja stylu i smaku.
Ponieważ nie jestem specjalistką od marketingu czy reklamy, a kompletnym laikiem, do sięgnięcia po „Cząstki przyciągania” skłoniła mnie tak zwana ciekawość poznawcza. Do pozycji tej podeszłam z czystym umysłem i potraktowałam ją jak ciekawostkę. Stanowić miała kolejną cegiełką pomocną w zrozumieniu mechanizmów funkcjonowania człowieka w przestrzeni społecznej. Nie poszukiwałam ani też nie oczekiwałam niczego konkretnego. Tymczasem propozycja Hatalskiej okazała się być „kawałkiem” dobrej psychologii praktycznej. Jej lektura uświadomiła mi nie tylko, jaka jest formuła skutecznego wpływu, ale także – do jakiego stopnia sami mu ulegamy. To szczególnie cenne doświadczenie, wziąwszy pod uwagę fakt, iż każdy z nas z jednej strony – codziennie jest (mniej lub bardziej świadomym) odbiorcą oddziaływań marketingowych, a z drugiej strony – sam je także generuje (choćby prowadząc profil na Facebooku czy angażując się w różne akcje charytatywne).
Album „Cząstki przyciągania” pokazuje, co już zadziałało. Jego autorka podaje także formułę sprzyjającą odniesieniu sukcesu, ale – jak sama uprzedza i ostrzega – jedną z cech niestandardowych form komunikacji i reklamy jest JEDNORAZOWOŚĆ. Z tego też powodu, owych siedmiu cząstek przyciągania nie da się po prostu skopiować, naiwnie licząc na powtórzenie efektu. Można się jednakże z całą pewnością zainspirować. I wtedy zadziała cząstka UŻYTECZNOŚCI.
Natalia Hatalska w swojej książce stawia sobie za cel rozpracowanie mechanizmów działania i rozprzestrzeniania się tych mentalno- społecznych wirusów, zwanych „marketingowymi memami”. Owe mechanizmy bazują na odkrytych i sklasyfikowanych przez nią, siedmiu tytułowych „cząstkach przyciągania”, którymi są: zaangażowanie, bliskość, użyteczność, emocje, kontekst, czas i zaskoczenie. To one sprawić mają, że każda kampania będzie tą „niezapomnianą”. Jednakże jej album (bo zdecydowanie w tych kategoriach należy odbierać tę pozycję) poświęcony jest przede wszystkim ukazaniu tych mechanizmów na przykładach prawie 160 niestandardowych kampanii. Ma on stanowić także (o czym informuje autorka) formę promocji i zachęty dla marketerów do podejmowania niekonwencjonalnych działań reklamowych.
Tym, co stanowi o wartości tej pozycji wydawnictwa Helion, jest… (jak nietrudno się domyślić) niestandardowe ujęcie i zaprezentowanie tematu. „Cząstki przyciągania” to nie kolejny, typowy (i stereotypowy) podręcznik marketingu czy reklamy. Czytelnik nie znajdzie w tej pozycji przytłaczającej ilości akademickiej wiedzy. Może spodziewać się natomiast ukazania tego, co NAPRAWDĘ działa. Bo to właśnie doświadczenie pokazało, że JUŻ ZADZIAŁAŁO. I to w blisko 160 przypadków – kampanii zarówno komercyjnych, jak i społecznych. I co nie mniej istotne – w ostatnich latach, na naszym rodzimym, polskim gruncie. Pozycję tę charakteryzuje konstrukcyjna i merytoryczna prostota. Oszczędna ilość informacji, minimalna ilość tekstu i wyłącznie niezbędna ilość interpretacji własnej. A całość oparta na prostej, logicznej, spójnej i przejrzystej koncepcji „7 cząstek przyciągania” – cech niestandardowych metod komunikacji, zastosowanie których zapewnić ma sukces.
„Cząstki przyciągania” to album, który sam przyciąga. I to od „pierwszego spojrzenia”, bowiem już niestandardowy format oraz nietuzinkowa okładka intrygują i budzą ciekawość. Chce się wyciągnąć po niego rękę i… zaangażować. Chociaż wydaje się być niemałej wagi (dosłownie) i objętości, przygodna z nim płynie niespodziewanie wartko, a uwaga Czytelnika – nie odpływa. Tak jak i moje zaangażowanie, które trwało na wysokim poziomie do samego końca. Autorce udało się wzbudzić we mnie także rzeczywiste emocje. I zaskoczyć! (a raczej zaskakiwać nieustannie, gdy zadawałam sobie pytanie: gdzie ja żyłam, że ominęło mnie tyle nietuzinkowych akcji marketingowych?!) A poprzez ukazanie rodzimych kampanii – poczułam także kolejną cząstkę – bliskość. Co więcej, kontakt z tym albumem to także czysta przyjemność pod względem estetycznym – kredowy papier i wysokiej jakości, inspirujące fotografie (w liczbie 305), uzupełnione oszczędnymi objaśnieniami tekstowymi. To album w stylu minimalistycznym. Prostota, wśród której nic się nie ukryje – więc pozwolić sobie mogą na nią wyłącznie nieliczni. Kwintesencja stylu i smaku.
Ponieważ nie jestem specjalistką od marketingu czy reklamy, a kompletnym laikiem, do sięgnięcia po „Cząstki przyciągania” skłoniła mnie tak zwana ciekawość poznawcza. Do pozycji tej podeszłam z czystym umysłem i potraktowałam ją jak ciekawostkę. Stanowić miała kolejną cegiełką pomocną w zrozumieniu mechanizmów funkcjonowania człowieka w przestrzeni społecznej. Nie poszukiwałam ani też nie oczekiwałam niczego konkretnego. Tymczasem propozycja Hatalskiej okazała się być „kawałkiem” dobrej psychologii praktycznej. Jej lektura uświadomiła mi nie tylko, jaka jest formuła skutecznego wpływu, ale także – do jakiego stopnia sami mu ulegamy. To szczególnie cenne doświadczenie, wziąwszy pod uwagę fakt, iż każdy z nas z jednej strony – codziennie jest (mniej lub bardziej świadomym) odbiorcą oddziaływań marketingowych, a z drugiej strony – sam je także generuje (choćby prowadząc profil na Facebooku czy angażując się w różne akcje charytatywne).
Album „Cząstki przyciągania” pokazuje, co już zadziałało. Jego autorka podaje także formułę sprzyjającą odniesieniu sukcesu, ale – jak sama uprzedza i ostrzega – jedną z cech niestandardowych form komunikacji i reklamy jest JEDNORAZOWOŚĆ. Z tego też powodu, owych siedmiu cząstek przyciągania nie da się po prostu skopiować, naiwnie licząc na powtórzenie efektu. Można się jednakże z całą pewnością zainspirować. I wtedy zadziała cząstka UŻYTECZNOŚCI.
moznaprzeczytac.pl MN