Recenzje
Bądź pro! 7 kroków do mistrzostwa w marketingu sieciowym
Erie zaczynał swoją karierę pod koniec lat 80. Miał 23 lata, zero oszczędności i ledwo wiązał koniec z końcem. Oferta pracy w marketingu sieciowym wydawała mu się gwiazdką z nieba, okazało się jednak, że nie jest to wcale takie proste, jak oczekiwał. Jego pierwszą grupą klientów byli znajomi ojca. Po trzech miesiącach źródło się wyczerpało, a dochody znacząco spadły. Był młody, mało doświadczony i marzył o wielkich dochodach, osiąganych niewielkim kosztem. Momentem przełomowym w jego karierze był udział w jednej z firmowych konferencji. Odkrył, że najlepsi sprzedawcy w jego organizacji, którzy tego dnia występowali na scenie, traktują marketing sieciowy w sposób profesjonalny. Stali się ekspertami w tej dziedzinie. Erie postanowił, że pójdzie ich śladem i zamiast być kiepskim sprzedawcą, zostanie ekspertem od marketingu sieciowego. Ponieważ był bardzo konsekwentnym młodzieńcem, dopiął swego.
Po 25 latach doświadczeń i licznych sukcesów podzielił się swoim przepisem na sukces w książce Bądź pro! 7 kroków do mistrzostwa w marketingu sieciowym. Prezentuje w niej metody na poszukiwanie potencjalnych klientów i partnerów biznesowych, umawianie spotkań, prezentacje, zapraszanie i wdrażanie do współpracy. Książka ma wymiar bardzo praktyczny i konkretny. Największym sukcesem Erica była budowa międzynarodowej firmy dystrybucyjnej, której sieć sprzedaży liczyła 500 tys. dystrybutorów w 60 krajach. W 2009 r. Erie przeszedł na „emeryturę" i od tej pory zajmuje się głównie wystąpieniami publicznymi i szkoleniami z zakresu marketingu sieciowego.
Prowadzi również internetową stronę treningową networkmarketingpro.com, którą regularnie odwiedza 300 tys. osób z całego świata. Jednym z największych odkryć Erica był fakt, że najlepsi ludzie w MLM to nie „rekiny" polujące
Fotografia kulinarna dla blogerów
No właśnie, zaletą tej książki jest przyjazny sposób napisania. Armendariz prosto i jasno tłumaczy zasady oświetlenia, aranżacji kadru, podstawowe pojęcia w sztuce fotografii jak temperatura kolorów i balans bieli.
W książce jest i teoria, i praktyka - w tym sposoby fotografowania tak niewdzięcznych potraw, jak właśnie... owsianka. „Zupy to numer jeden na liście potraw trudnych do sfotografowania. (...) Zupa składa się z małych kawałków różności pływających w cieczy podatnej na odblaski światła. Albo z brązowych kawałków, które łatwo idą na dno talerza z równie brązową jak one substancją... I tak, ta substancja również jest błyszcząca i odbija światło” - pisze Armendariz. Ale nie ma się czego bać, bo autor zaraz przedstawia triki, dzięki którym żadna zupa nie będzie już fotografowi straszna.
Armendariz rozumie też, że bloger niekoniecznie musi mieć ochotę na wydanie majątku na profesjonalne wyposażenie fotograficznego studia. Dlatego podpowiada jak wykorzystać przedmioty codziennego użytku lub banalnie prosto przygotować narzędzia, które znakomicie podniosą końcową jakość zdjęć. Słowem książka dobra i przydatna.
Pokusy i łakocie. Niezbyt grzeczna rzecz o miłości
Moja przygoda z tą książka rozpoczęła się kiedy około dwóch miesięcy temu pożyczyłam ją w wersji angielskiej od mojej znajomej. Przeczytałam ok. 50 stron i dowiedziałam się, że na naszym rynku pojawi się polska wersja. Doszłam do wniosku, że zaprzestanę czytać tekst i zaopatrzę się nasze wydanie. Przyciągnął mnie opis książki.
Clarie jako dwudziestoletnia dziewczyna, żyła jak każda zwyczajna osoba i nie chciała mieć dzieci. Los spłatał jej figla, gdyż okazało się, że spędzona noc z nieznajomym zaowocowała ciążą. Clarie musiała pogodzić się z tym faktem i po kilku latach jej przyjaciółka wpada na pomysł aby założyć dość ciekawy biznes. Wszystko zmienia się w życiu głównej bohaterki- praca, styl życia, a nawet to, że po upływie kilku lat i próbach odnalezienia ojca jej syna Gavina, przypadkowo ojciec jej dziecka pojawia się w jej życiu.
Czytając książkę dużo się śmiałam. Dlaczego? otóż syn naszej głównej wywoływał u mnie pozytywne emocje. Chłopczyk (kilkuletni) jest bardzo obeznany w sprawach dorosłych, przeklina i uwielbia piersi swojej mamy i nie tylko. Trochę to dziwne, że małe dziecko wie coś na te tematy, ale akurat jego postać została stworzona z smakiem. Wszyscy inni bohaterowie troszeczkę mnie irytowali. Strasznie spodobał mi się pomysł na fabułę. Wszystko było fajnie napisane tylko odniosłam wrażenie, że książka jest jakby to grzecznie ując zbyt zboczona. Zbyt dużo wspominek na temat, którego nie będę teraz poruszać. Normalnie takie rzeczy mi nie przeszkadzają, ale teraz autorka trochę przegięła ale tylko odrobinę. Jeżeli bardziej skupiła by się na tym co było dla mnie najważniejszym tematem książki, to wyszłoby to lepiej.
Głównym wątkiem jest związek pomiędzy Clarie a Carterem. Oczywiście oboje są młodzi i bardzo siebie pragną. Czytając jednak książkę zastanawiałam się czy są oni zdrowi. Jednym słowem ich związek to ciekawa ale to bardzo ciekawa historia, która rozwija się małymi krokami.
Książka nie jest (dla mnie) długa bo ma 376 strony. Przeczytałam ją w ciągu jednego dnia. Czyta się ją szybko, lekko i przyjemnie. Nie żałuje czasu nad nią spędzonego i mam wrażenie, że dusza liczba osób ją polubi. Z mojej strony to tyle, wiem, że to nie dużo ale dziś jest tak gorąco na dworze i mój mózg nie pracuje prawidłowo (przepraszam Was za jakiekolwiek błędy).
Rework
Rework
Szefologika, czyli logika szefowania
Książka, która w ten sposób powstała, jest – przyznać trzeba – dość niezwykła. Jeżeli ktoś z szanownych Czytelników miał do czynienia z podręcznikami dla liderów, wie, że naczelna zasada, głoszona zazwyczaj w takich książkach, którą da się wyłowić z zalewu okólników i banałów, brzmi: bądź inspirujący. Polko w prostych, żołnierskich słowach stwierdza coś odwrotnego: pierwszorzędnie masz być skuteczny, bowiem prócz ciebie mało kto jest w stanie dostrzec naczelną ideę. Stąd, wbrew powszechnie przyjętym koncepcjom, szefowanie nie opiera się (a przynajmniej nie wyłącznie) na kreowaniu wizji i zaszczepianiu ducha. Lider musi posiadać inne cechy: siłę, zdecydowanie, szybkość podejmowania decyzji.
Kariera wojskowa autora bez wątpienia nie pozostała bez wpływu na ostateczny kształt Szefologiki. Polko silnie promuje politykę transparencji i jasnych zasad, które – choć nie budują w zespole ducha rywalizacji – dają zaufanie. Taki stanowczy, ale jasny, a przez to uczciwy sposób zarządzania zespołem to coś, co niewiele ma wspólnego z optymistycznym modelem amerykańskim, gdzie wystarczy chwytna idea, by każdy ruszył do pracy. Polko dobrze zna mentalność Polaków, której podstawowe założenia – „jakoś to będzie”, względnie „po co się przepracowywać” – nie ułatwiają osiągania jakiegokolwiek celu. Rzeczony podręcznik ma zatem cel niemal wyłącznie praktyczny i osiąga go w sposób spektakularny.
Tyle, że powiedzieć o Szefologice – „podręcznik”, to jednak nadużycie. Książka, napisana lekko i przyjemnie, przypomina żywą rozmowę, zaś klarowne podzielenie wszystkiego na dwanaście „lekcji”, czy – jak wolą autorzy – twierdzeń, sprawia, że Szefologikę czyta się szybko. Nie brakuje tu osobistych wycieczek niegdysiejszego dowódcy jednostki specjalnej GROM, które dokumentują nie tylko jego zmagania bojowe, ale przede wszystkim doświadczenie w zbiurokratyzowanej, skostniałej instytucji, jaką jest Wojsko Polskie. Całe szczęście, obywa się bez malkontenctwa, za to z dystansem i odrobiną ironii. Całości dopełniają rysunki autorstwa Cezarego Krysztopy, które, w przewrotny często sposób, komentują tekst.
Pozostaje ostatnie pytanie: czy lektura Szefologiki daje cokolwiek, prócz rozrywki? Innymi słowy: czy to w ogóle poradnik? Odpowiedź nie jest oczywista. Choć wcześniej podkreślałem, jakie podejście ma Polko do tematyki zarządzania, rady przez niego udzielanie wydadzą się niektórym aż nazbyt oczywiste. Problem w tym, że osoby na kierowniczych stanowiskach lub przynajmniej pretendujące do roli liderów, zbyt często zapominają o tych podstawowych twierdzeniach. Stąd Szefologika nie uczy być może, jak zarządzać, przypomina za to, o co tak naprawdę chodzi w skutecznym, ale uczciwym kierowaniu ludźmi. I cel ten autorzy osiągają w pełni.
Współczesna zhierarchizowana firma jest niczym pole walki. Różnica polega jednak na tym, że w korporacji panuje konflikt totalny, wyrażony już w XVII wieku przez Thomasa Hobbesa zasadą: „wojna wszystkich przeciwko wszystkim”. Na tak pojęty teren operacji działań wojennych Polko próbuje wprowadzić wojskowe reguły: walczymy stosując pewne zasady, w zespole, pod egidą dowódcy. I nie zostawiamy swoich. Uczciwa to książka w chwili, gdy etyka biznesu kończy się na kupionych za odpowiednią cenę certyfikatach fair trade.