Recenzje
Siedem dróg do relaksacji. Naucz się, jak pokonać stres
Jest to niepozorna książeczka, ma stosunkowo niewielkie rozmiary. Format A5 bądź zbliżony do niego, do tego niecałe 130 stron tekstu. Co razem właśnie powoduje poczucie swoistej niepozorności i pewnej lekkości.
Zastosowana czcionka jest przyjemna dla oka (nie męczy tak szybko wzroku) i wygodnie się ją czyta. Tekst jest ze sobą spójny.
Sama okładka nie razi ani swą kolorystyką ani tym co zostało tam zaprezentowane. Przeważają tu różne odcienie zieleni i żółci. Ciekawy projekt pasujący do tematyki książki. Aż samemu by się chciało gdzieś położyć na łonie natury w ładną pogodę i zrelaksować się :)
O samym autorze nie dowiemy się z tej pozycji zbyt dużo, no ale nie on tu jest najważniejszy. Z drugiej strony małą reklamę pewnej strony już tu odnajdziemy. No ale ona tu też nie jest najważniejszy elementem publikacji. Przejdźmy więc do tego co tu ważne czyli samej treści. Nie ma tu tylko teorii, co ważne prezentowane są różne przykładowe ćwiczenia do każdej z wspomnianych metod jak również odnajdziemy tu przykładowy test sprawdzający jak czytelnik radzi sobie ze stresem.
Wspomniane są tu takie techniki relaksacyjne jak: oddychanie, progresywna relaksacja Jacobsona, wizualizacja, NLP (a właściwie wykorzystanie go ku celom relaksacyjnym), medytacja, autohipnoza (a właściwie jak w NLP, wykorzystanie jej do relaksacji), trening autogenny Schultza. Wspomniano więc kilka różnych technik, z których można wybrać tę, która najbardziej będzie czytelnikowi pasować. Można zarzucić, że są one tylko wspomniane, zbyt krótko opisane, ale wówczas gdy każdej z 7 dróg poświęcono by więcej miejsca nie byłoby już „niepozornej książeczki” ponadto większe byłyby już trudności np. z noszeniem jej ze sobą. Ma to więc swoje plusy i minusy.
Reasumując „7dróg do relaksacji” może nie wyczerpuje tematu nawet tych wspomnianych dróg, ale może być pierwszym krokiem do poszukiwań tego co najlepiej na nas działa. Ważne jest też, że nie mamy tu do czynienia z suchą teorią lecz również z przykładowymi ćwiczeniami do danej techniki. Mnie osobiście przyjemnie się tę książkę czytało, udało mi się poznać m.in. kilka podstawowych informacji o autohipnozie więc czas na czytanie nie był stracony. W skali od 0 do 5 oceniam tę książkę na 4 za jej prostotę, konkret. Piątki nie stawiam bo czegoś wybitnego tu nie było, ale chwilami nawet było ciekawie.
Zastosowana czcionka jest przyjemna dla oka (nie męczy tak szybko wzroku) i wygodnie się ją czyta. Tekst jest ze sobą spójny.
Sama okładka nie razi ani swą kolorystyką ani tym co zostało tam zaprezentowane. Przeważają tu różne odcienie zieleni i żółci. Ciekawy projekt pasujący do tematyki książki. Aż samemu by się chciało gdzieś położyć na łonie natury w ładną pogodę i zrelaksować się :)
O samym autorze nie dowiemy się z tej pozycji zbyt dużo, no ale nie on tu jest najważniejszy. Z drugiej strony małą reklamę pewnej strony już tu odnajdziemy. No ale ona tu też nie jest najważniejszy elementem publikacji. Przejdźmy więc do tego co tu ważne czyli samej treści. Nie ma tu tylko teorii, co ważne prezentowane są różne przykładowe ćwiczenia do każdej z wspomnianych metod jak również odnajdziemy tu przykładowy test sprawdzający jak czytelnik radzi sobie ze stresem.
Wspomniane są tu takie techniki relaksacyjne jak: oddychanie, progresywna relaksacja Jacobsona, wizualizacja, NLP (a właściwie wykorzystanie go ku celom relaksacyjnym), medytacja, autohipnoza (a właściwie jak w NLP, wykorzystanie jej do relaksacji), trening autogenny Schultza. Wspomniano więc kilka różnych technik, z których można wybrać tę, która najbardziej będzie czytelnikowi pasować. Można zarzucić, że są one tylko wspomniane, zbyt krótko opisane, ale wówczas gdy każdej z 7 dróg poświęcono by więcej miejsca nie byłoby już „niepozornej książeczki” ponadto większe byłyby już trudności np. z noszeniem jej ze sobą. Ma to więc swoje plusy i minusy.
Reasumując „7dróg do relaksacji” może nie wyczerpuje tematu nawet tych wspomnianych dróg, ale może być pierwszym krokiem do poszukiwań tego co najlepiej na nas działa. Ważne jest też, że nie mamy tu do czynienia z suchą teorią lecz również z przykładowymi ćwiczeniami do danej techniki. Mnie osobiście przyjemnie się tę książkę czytało, udało mi się poznać m.in. kilka podstawowych informacji o autohipnozie więc czas na czytanie nie był stracony. W skali od 0 do 5 oceniam tę książkę na 4 za jej prostotę, konkret. Piątki nie stawiam bo czegoś wybitnego tu nie było, ale chwilami nawet było ciekawie.
ezoforum.pl Airi
Pełna MOC możliwości (edycja ING)
Każdy ma jakieś marzenia. Niektóre są większe, a niektóre mniejsze. Wszystkie są jednak ważne i zasługują na spełnienie. Często brak nam odwagi, aby podjąć ryzyko i zacząć działać, ponieważ droga do sukcesu nie zawsze jest łatwa. Przeważnie jest długa i kręta. Dlaczego mielibyśmy się z tego powodu poddać? Przecież to nasze marzenia! W swojej książce Pełna Moc Możliwości psycholog Jacek Walkiewicz pokazuje, że warto dopiąć swego.
Wszystko zaczęło się od wykładu, który Jacek Walkiewicz wygłosił we wrześniu 2012 roku na TEDxWSB we Wrocławiu. Kilka miesięcy później nagranie z niego trafiło na portal YouTube, gdzie osiągnęło ogromną oglądalność. Internauci zaczęli zasypywać Pana Jacka mailami, co skłoniło go do napisania książki, która jest rozwinięciem wykładu i odpowiedzią na wiele pytań zawartych w listach. Pełna Moc Możliwości nie jest zwykłym poradnikiem i gotową receptą na sukces. Co prawda przedstawione są w niej zagadnienia teoretyczne, jak strach przed zmianą, istota pasji w profesjonalizmie, odwaga czy sposób stawiania celów. Przede wszystkim jednak jest to książka pełna mądrości wynikającej z doświadczenia autora. Opisuje on wiele osobistych sytuacji, własnych marzeń oraz sukcesów, co czyni pozycję bardzo wiarygodną.
Pełna Moc Możliwości jest pełna refleksji. Ukazuje to, co w życiu najbardziej istotne – spełnienie. Kiedy nasze marzenia urzeczywistniają się, a my jesteśmy w pełni sobą, mamy szansę być naprawdę szczęśliwi. Życie jest za krótkie, aby stać w miejscu i mieć nadzieję, że może się uda. Wielkie rzeczy rodzą się z pasji oraz ciężkiej pracy. Trzeba tylko chcieć zacząć działać. Ta książka w tym pomaga. Polecam!
Wszystko zaczęło się od wykładu, który Jacek Walkiewicz wygłosił we wrześniu 2012 roku na TEDxWSB we Wrocławiu. Kilka miesięcy później nagranie z niego trafiło na portal YouTube, gdzie osiągnęło ogromną oglądalność. Internauci zaczęli zasypywać Pana Jacka mailami, co skłoniło go do napisania książki, która jest rozwinięciem wykładu i odpowiedzią na wiele pytań zawartych w listach. Pełna Moc Możliwości nie jest zwykłym poradnikiem i gotową receptą na sukces. Co prawda przedstawione są w niej zagadnienia teoretyczne, jak strach przed zmianą, istota pasji w profesjonalizmie, odwaga czy sposób stawiania celów. Przede wszystkim jednak jest to książka pełna mądrości wynikającej z doświadczenia autora. Opisuje on wiele osobistych sytuacji, własnych marzeń oraz sukcesów, co czyni pozycję bardzo wiarygodną.
Pełna Moc Możliwości jest pełna refleksji. Ukazuje to, co w życiu najbardziej istotne – spełnienie. Kiedy nasze marzenia urzeczywistniają się, a my jesteśmy w pełni sobą, mamy szansę być naprawdę szczęśliwi. Życie jest za krótkie, aby stać w miejscu i mieć nadzieję, że może się uda. Wielkie rzeczy rodzą się z pasji oraz ciężkiej pracy. Trzeba tylko chcieć zacząć działać. Ta książka w tym pomaga. Polecam!
niedzielnatworczosc.blogspot.com Joanna Niedziela, 2014-08-04
Fotografia kulinarna dla blogerów
Leży przede mną bardzo "apetyczna" książka "Fotografia kulinarna dla blogerów" autorstwa Matta Armendariza, wydana przez wydawnictwo Helion. Autor pracując w branży spożywczej, w 2005 roku założył bloga kulinarnego. A że blog bez fotografii jest nieatrakcyjny, zaczął fotografować, ucząc się wszystkiego od zera. Pisząc tę książkę, Matt Armendariz miał sprawdzone przez siebie techniki i triki, z którymi mógł się podzielić, co też uczynił.
Materiał zawarty w książce został podzielony na cztery części: 1. Elementarz, 2. Kreatywność, 3. Stylizacja, 4. Kruczki i sztuczki, czyli praktyka. W części pierwszej znajdziemy porady dotyczące wyboru aparatu, obiektywu; podstawowe informacje o oświetleniu, głębi ostrości, balansie bieli oraz metodach pracy. W części drugiej poznamy zasady kompozycji, a także autor uświadomi czytelnika z jakimi trudnościami i wyzwania spotka się, chcąc fotografować potrawy. Część trzecia poświęcona jest stylizacji. Część czwarta to praktyka, czyli porady i wskazówki udzielane przez autora. Tekst uzupełniają fotografie potraw. Na końcu książki zamieszczono skorowidz.
Wg mnie książka skierowana jest do dwóch grup odbiorców. Grupa pierwsza to osoby dopiero zaczynające swoją przygodę z fotografią kulinarną. Kompozycja, oświetlenie, balans bieli omówione są, mówiąc kolokwialnie, łopatologicznie. Ale nie jest to zarzut. Tyle wiedzy ile przekazał autor na łamach książki w zupełności wystarczy osobie, która ma zamiar fotografować swoje kulinarne dzieła, a nigdy nie miała do czynienia z fotografią. Autor udziela wskazówek, jak fotografować w domu, we własnej kuchni, a nie w luksusowo wyposażonym studiu fotograficznym. Na początek przygody z fotografią kulinarną takie wskazówki dotyczące m.in. oświetlenia czy kadrowania są bezcenne.
Grupa druga to osoby, które z podstawowymi zasadami fotografii są obeznane, ale szukają porad dotyczących zaprezentowania potraw. I tu znajdą rozwiązania swoich problemów, np. jak sfotografować lody; jak zaprezentować talerz zupy i porcję mięsa; czy robić zbliżenia czy nie, a jeśli nie to dlaczego. Autor pokazuje rolę rekwizytów, które nadadzą potrawie różnych charakterów od dania barowego, aż po kuchnię domową.
"Fotografia kulinarna dla blogerów" jest dla ludzi, którzy kochają gotować i chcą dzielić się z innymi swoją pasją. Bo w tej książce czuć tą pasję i miłość zarówno do fotografii, jak i do jedzenia. Nie znajdziemy tu sztuczek rodem z reklam, gdzie lakier do włosów, klej, olej silnikowy są "przyjaciółmi" fotografa żywności. Dla autora publikacji potrawa, jej wygląd i smak są na pierwszym miejscu.
Bardzo pomocna książka. Polecam.
Mam tylko jedno ostrzeżenia. Książki nie należy studiować, będąc głodnym. Grozi ślinotokiem.
Materiał zawarty w książce został podzielony na cztery części: 1. Elementarz, 2. Kreatywność, 3. Stylizacja, 4. Kruczki i sztuczki, czyli praktyka. W części pierwszej znajdziemy porady dotyczące wyboru aparatu, obiektywu; podstawowe informacje o oświetleniu, głębi ostrości, balansie bieli oraz metodach pracy. W części drugiej poznamy zasady kompozycji, a także autor uświadomi czytelnika z jakimi trudnościami i wyzwania spotka się, chcąc fotografować potrawy. Część trzecia poświęcona jest stylizacji. Część czwarta to praktyka, czyli porady i wskazówki udzielane przez autora. Tekst uzupełniają fotografie potraw. Na końcu książki zamieszczono skorowidz.
Wg mnie książka skierowana jest do dwóch grup odbiorców. Grupa pierwsza to osoby dopiero zaczynające swoją przygodę z fotografią kulinarną. Kompozycja, oświetlenie, balans bieli omówione są, mówiąc kolokwialnie, łopatologicznie. Ale nie jest to zarzut. Tyle wiedzy ile przekazał autor na łamach książki w zupełności wystarczy osobie, która ma zamiar fotografować swoje kulinarne dzieła, a nigdy nie miała do czynienia z fotografią. Autor udziela wskazówek, jak fotografować w domu, we własnej kuchni, a nie w luksusowo wyposażonym studiu fotograficznym. Na początek przygody z fotografią kulinarną takie wskazówki dotyczące m.in. oświetlenia czy kadrowania są bezcenne.
Grupa druga to osoby, które z podstawowymi zasadami fotografii są obeznane, ale szukają porad dotyczących zaprezentowania potraw. I tu znajdą rozwiązania swoich problemów, np. jak sfotografować lody; jak zaprezentować talerz zupy i porcję mięsa; czy robić zbliżenia czy nie, a jeśli nie to dlaczego. Autor pokazuje rolę rekwizytów, które nadadzą potrawie różnych charakterów od dania barowego, aż po kuchnię domową.
"Fotografia kulinarna dla blogerów" jest dla ludzi, którzy kochają gotować i chcą dzielić się z innymi swoją pasją. Bo w tej książce czuć tą pasję i miłość zarówno do fotografii, jak i do jedzenia. Nie znajdziemy tu sztuczek rodem z reklam, gdzie lakier do włosów, klej, olej silnikowy są "przyjaciółmi" fotografa żywności. Dla autora publikacji potrawa, jej wygląd i smak są na pierwszym miejscu.
Bardzo pomocna książka. Polecam.
Mam tylko jedno ostrzeżenia. Książki nie należy studiować, będąc głodnym. Grozi ślinotokiem.
ateliora.com Iwona Zielińska - Frołow
Pełna MOC możliwości
Każdy ma jakieś marzenia. Niektóre są większe, a niektóre mniejsze. Wszystkie są jednak ważne i zasługują na spełnienie. Często brak nam odwagi, aby podjąć ryzyko i zacząć działać, ponieważ droga do sukcesu nie zawsze jest łatwa. Przeważnie jest długa i kręta. Dlaczego mielibyśmy się z tego powodu poddać? Przecież to nasze marzenia! W swojej książce Pełna Moc Możliwości psycholog Jacek Walkiewicz pokazuje, że warto dopiąć swego.
Wszystko zaczęło się od wykładu, który Jacek Walkiewicz wygłosił we wrześniu 2012 roku na TEDxWSB we Wrocławiu. Kilka miesięcy później nagranie z niego trafiło na portal YouTube, gdzie osiągnęło ogromną oglądalność. Internauci zaczęli zasypywać Pana Jacka mailami, co skłoniło go do napisania książki, która jest rozwinięciem wykładu i odpowiedzią na wiele pytań zawartych w listach. Pełna Moc Możliwości nie jest zwykłym poradnikiem i gotową receptą na sukces. Co prawda przedstawione są w niej zagadnienia teoretyczne, jak strach przed zmianą, istota pasji w profesjonalizmie, odwaga czy sposób stawiania celów. Przede wszystkim jednak jest to książka pełna mądrości wynikającej z doświadczenia autora. Opisuje on wiele osobistych sytuacji, własnych marzeń oraz sukcesów, co czyni pozycję bardzo wiarygodną.
Pełna Moc Możliwości jest pełna refleksji. Ukazuje to, co w życiu najbardziej istotne – spełnienie. Kiedy nasze marzenia urzeczywistniają się, a my jesteśmy w pełni sobą, mamy szansę być naprawdę szczęśliwi. Życie jest za krótkie, aby stać w miejscu i mieć nadzieję, że może się uda. Wielkie rzeczy rodzą się z pasji oraz ciężkiej pracy. Trzeba tylko chcieć zacząć działać. Ta książka w tym pomaga. Polecam!
Wszystko zaczęło się od wykładu, który Jacek Walkiewicz wygłosił we wrześniu 2012 roku na TEDxWSB we Wrocławiu. Kilka miesięcy później nagranie z niego trafiło na portal YouTube, gdzie osiągnęło ogromną oglądalność. Internauci zaczęli zasypywać Pana Jacka mailami, co skłoniło go do napisania książki, która jest rozwinięciem wykładu i odpowiedzią na wiele pytań zawartych w listach. Pełna Moc Możliwości nie jest zwykłym poradnikiem i gotową receptą na sukces. Co prawda przedstawione są w niej zagadnienia teoretyczne, jak strach przed zmianą, istota pasji w profesjonalizmie, odwaga czy sposób stawiania celów. Przede wszystkim jednak jest to książka pełna mądrości wynikającej z doświadczenia autora. Opisuje on wiele osobistych sytuacji, własnych marzeń oraz sukcesów, co czyni pozycję bardzo wiarygodną.
Pełna Moc Możliwości jest pełna refleksji. Ukazuje to, co w życiu najbardziej istotne – spełnienie. Kiedy nasze marzenia urzeczywistniają się, a my jesteśmy w pełni sobą, mamy szansę być naprawdę szczęśliwi. Życie jest za krótkie, aby stać w miejscu i mieć nadzieję, że może się uda. Wielkie rzeczy rodzą się z pasji oraz ciężkiej pracy. Trzeba tylko chcieć zacząć działać. Ta książka w tym pomaga. Polecam!
niedzielnatworczosc.blogspot.com Joanna Niedziela, 2014-08-04
Fotografia cyfrowa. Edycja zdjęć. Wydanie VII
Scotta Kelbiego nie trzeba przedstawiać żadnemu fanowi fotografii. Jego książki cieszą się niesłabnącym powodzeniem. W wydawnictwie Helion ukazało się siódme wydanie Fotografii cyfrowej. Edycja zdjęć, które zostało poprawione i uzupełnione o nowości w programie Photoshop CS6. Trzynaście rozdziałów książki to instrukcja "Jak to zrobić". Autor nie omawia po kolei poszczególnych funkcji programu, ale skupia się na rozwiązywaniu problemów i zadań, które staną przed miłośnikiem fotografii cyfrowej. Zaraz w rozdziale pierwszym przybliża panel Mini Bridge, który w CS6 jest szybszy, przyjaźniejszy dla użytkownika i bardziej dopracowany. W rozdziałach drugim, trzecim i czwartym bardzo szczegółowo omawia moduł Camera Raw i co możemy z niego "wycisnąć". W rozdziale piątym autor przedstawia różne techniki kadrowania zdjęć. W CS6 narzędzia do kadrowania wreszcie zostały udoskonalone. Rozdział szósty dedykowany jest miłośnikom fotografii czarno-białej, a rozdział siódmy fanom obrazów HDR. Rozdział ósmy będzie przydatny dla wszystkich fotografów: Korygowanie typowych wad zdjęć. W rozdziale dziewiątym autor omawia efekty specjalne, które pozwolą przerabiać zdjęcia. W rozdziale dziesiątym czytelnik znajdzie techniki do wyostrzania zdjęć. Rozdział jedenastym poświęcony jest problemowi: "Jak uzyskać wydruk, którego kolorystyka będzie podobna do zdjęcia wyświetlanego na ekranie" . Rozdział dwunasty zawiera omówienie narzędzi do montażu wideo. Rozdział trzynasty jest podsumowaniem wcześniej omówionych działań. Autor przedstawia tu własny proces przetwarzania zdjęć. W książce zamieszczono zdjęcia autorstwa Scotta Kelbiego oraz rzuty ekranowe ułatwiające zrozumienie omawianych działań. Komendy podawane są w dwóch językach dla użytkowników wersji polskiej i angielskiej. Nie dołączono płyty ze zdjęciami do ćwiczeń. Zamiast tego zamieszczono link do strony autora skąd można pobrać materiały do nauki.
Zawsze sięgam po książki Kelbiego z przyjemnością. Lubię jego styl, odpowiada mi jego sposób nauczania. Niektórych denerwuje "łopatologia" i podejście do tematu w stylu Dont worry, be happy. Mnie to odpowiada. Czuję się podniesiona na duchu, gdy ktoś do mnie mówi: "Nie denerwuj się, to jest proste". Takie pozytywne podejście do problemu od razu dobrze nastraja. Dlatego podoba mi się ta książka. Jest w niej wszystko co chcielibyście wiedzieć o CS6. Dużo informacji, trików i przepisów na ułatwienie obróbki zdjęć. Układ książki pozwala na wybiórcze z niej korzystanie. Pomaga w tym zamieszczony na końcu książki skorowidz. Ściągnięcie zdjęć do testowania możliwości, m.in. Camera Raw zajęło mi kilka minut. Zdjęcia się otwierały i bez przeszkód można na nich ćwiczyć. W środku książki bonus - szara kartka do kalibracji balansu bieli. Można ją oderwać i nosić w plecaku fotograficznym. Niby nic, ale kto nosi przy sobie szara kartkę na zdjęcia ręka w górę. Ja się przyznaję, że, mając świadomość jak ważne jest prawidłowe ustawienie balansu bieli, do tej pory takowej kartki nie posiadałam. Moim zdaniem książka przeznaczona jest dla osób, którym Photoshop nie jest obcy i są średniozaawansowani w tym programie.
Polecam w 100%
Zawsze sięgam po książki Kelbiego z przyjemnością. Lubię jego styl, odpowiada mi jego sposób nauczania. Niektórych denerwuje "łopatologia" i podejście do tematu w stylu Dont worry, be happy. Mnie to odpowiada. Czuję się podniesiona na duchu, gdy ktoś do mnie mówi: "Nie denerwuj się, to jest proste". Takie pozytywne podejście do problemu od razu dobrze nastraja. Dlatego podoba mi się ta książka. Jest w niej wszystko co chcielibyście wiedzieć o CS6. Dużo informacji, trików i przepisów na ułatwienie obróbki zdjęć. Układ książki pozwala na wybiórcze z niej korzystanie. Pomaga w tym zamieszczony na końcu książki skorowidz. Ściągnięcie zdjęć do testowania możliwości, m.in. Camera Raw zajęło mi kilka minut. Zdjęcia się otwierały i bez przeszkód można na nich ćwiczyć. W środku książki bonus - szara kartka do kalibracji balansu bieli. Można ją oderwać i nosić w plecaku fotograficznym. Niby nic, ale kto nosi przy sobie szara kartkę na zdjęcia ręka w górę. Ja się przyznaję, że, mając świadomość jak ważne jest prawidłowe ustawienie balansu bieli, do tej pory takowej kartki nie posiadałam. Moim zdaniem książka przeznaczona jest dla osób, którym Photoshop nie jest obcy i są średniozaawansowani w tym programie.
Polecam w 100%
ateliora.com Iwona Zielińska - Frołow
Pełna MOC możliwości (edycja ING)
Każdy ma jakieś marzenia. Niektóre są większe, a niektóre mniejsze. Wszystkie są jednak ważne i zasługują na spełnienie. Często brak nam odwagi, aby podjąć ryzyko i zacząć działać, ponieważ droga do sukcesu nie zawsze jest łatwa. Przeważnie jest długa i kręta. Dlaczego mielibyśmy się z tego powodu poddać? Przecież to nasze marzenia! W swojej książce Pełna Moc Możliwości psycholog Jacek Walkiewicz pokazuje, że warto dopiąć swego.
Wszystko zaczęło się od wykładu, który Jacek Walkiewicz wygłosił we wrześniu 2012 roku na TEDxWSB we Wrocławiu. Kilka miesięcy później nagranie z niego trafiło na portal YouTube, gdzie osiągnęło ogromną oglądalność. Internauci zaczęli zasypywać Pana Jacka mailami, co skłoniło go do napisania książki, która jest rozwinięciem wykładu i odpowiedzią na wiele pytań zawartych w listach. Pełna Moc Możliwości nie jest zwykłym poradnikiem i gotową receptą na sukces. Co prawda przedstawione są w niej zagadnienia teoretyczne, jak strach przed zmianą, istota pasji w profesjonalizmie, odwaga czy sposób stawiania celów. Przede wszystkim jednak jest to książka pełna mądrości wynikającej z doświadczenia autora. Opisuje on wiele osobistych sytuacji, własnych marzeń oraz sukcesów, co czyni pozycję bardzo wiarygodną.
Pełna Moc Możliwości jest pełna refleksji. Ukazuje to, co w życiu najbardziej istotne – spełnienie. Kiedy nasze marzenia urzeczywistniają się, a my jesteśmy w pełni sobą, mamy szansę być naprawdę szczęśliwi. Życie jest za krótkie, aby stać w miejscu i mieć nadzieję, że może się uda. Wielkie rzeczy rodzą się z pasji oraz ciężkiej pracy. Trzeba tylko chcieć zacząć działać. Ta książka w tym pomaga. Polecam!
Wszystko zaczęło się od wykładu, który Jacek Walkiewicz wygłosił we wrześniu 2012 roku na TEDxWSB we Wrocławiu. Kilka miesięcy później nagranie z niego trafiło na portal YouTube, gdzie osiągnęło ogromną oglądalność. Internauci zaczęli zasypywać Pana Jacka mailami, co skłoniło go do napisania książki, która jest rozwinięciem wykładu i odpowiedzią na wiele pytań zawartych w listach. Pełna Moc Możliwości nie jest zwykłym poradnikiem i gotową receptą na sukces. Co prawda przedstawione są w niej zagadnienia teoretyczne, jak strach przed zmianą, istota pasji w profesjonalizmie, odwaga czy sposób stawiania celów. Przede wszystkim jednak jest to książka pełna mądrości wynikającej z doświadczenia autora. Opisuje on wiele osobistych sytuacji, własnych marzeń oraz sukcesów, co czyni pozycję bardzo wiarygodną.
Pełna Moc Możliwości jest pełna refleksji. Ukazuje to, co w życiu najbardziej istotne – spełnienie. Kiedy nasze marzenia urzeczywistniają się, a my jesteśmy w pełni sobą, mamy szansę być naprawdę szczęśliwi. Życie jest za krótkie, aby stać w miejscu i mieć nadzieję, że może się uda. Wielkie rzeczy rodzą się z pasji oraz ciężkiej pracy. Trzeba tylko chcieć zacząć działać. Ta książka w tym pomaga. Polecam!
niedzielnatworczosc.blogspot.com Joanna Niedziela, 2014-08-04
Everest. Góra Gór
Książki, w których zawarte są relacje z wypraw, mają to do siebie, że wprowadzają czytelnika w świat prawdziwej wielkiej przygody. W przeciwieństwie do powieści, których fabuła jest jedynie fikcją literacką, wydarzenia ukazane w dziennikach z podróży oparte są na faktach, autentycznych doświadczeniach i przeżyciach autora. Świadomość tego faktu sprawia, że lektura tego typu książek wywołuje niezwykłe emocje. Czytelnik z ekscytacją śledzi kolejne zdarzenia, w wyobraźni towarzysząc podróżnikom w ich wyprawach. Gdy zaś za ciekawymi przeżyciami autora idzie talent pisarski, który pozwala umiejętnie przenieść je na papier, wówczas od takiej książki naprawdę trudno się oderwać.
Z całą pewnością tak jest w przypadku książek napisanych przez polską dziennikarkę i podróżniczkę, Monikę Witkowską. Do jej licznych zainteresowań i pasji należą góry, żeglarstwo, narty, windsurfing, snowboard, nurkowanie oraz sporty powietrzne. W dziedzinie żeglarstwa odniosła znaczące sukcesy, do których zaliczyć można przepłynięcie Przejścia Północno-Zachodniego oraz opłynięcie przylądka Horn. Ten ostatni wyczyn określany jest mianem „żeglarskiego Everestu”.
Monika Witkowska nie poprzestała jednak na tym. Rozwijając swą pasję i kierując się miłością do gór, wyruszyła na prawdziwy Everest. Wyprawa, w której brała udział, rozpoczęła się 4 kwietnia 2013 roku i zakończyła się dla niej sukcesem. Monika Witkowska na szczyt Everestu dotarła 23 maja 2013 roku. (równo, niemal co do dnia, sześćdziesiąt lat po pierwszym potwierdzonym wejściu na Everest, jakie miało miejsce 29 maja 1953 roku). Dzięki swemu dokonaniu jest dziesiątą Polką oraz trzydziestą siódmą osobą polskiej narodowości, która zdobyła najwyższą górę świata.
Swoje przeżycia z tej ekspedycji opisała w książce „Everest. Góra Gór”. Mając w pamięci nie tak dawno przeczytane wcześniejsze książki tej autorki („Kurs Arktyka” i „Kurs Czukotka”), wiedząc już, że po lekturze jej dzienników z podróży spodziewać się mogę niezwykłych wrażeń czytelniczych, z niecierpliwością czekałam, aż zagłębię się w jej opowieść o Evereście.
Kiedy już to nastąpiło, mogłam w wyobraźni towarzyszyć Monice Witkowskiej w jej ekspedycji dzień po dniu. Było to możliwe nie tylko dzięki sugestywnemu sposobowi opowiadania autorki, ale też dzięki formie książki. Oparta jest ona bowiem na dzienniku wyprawy, w którym zapiski prowadzone były w każdym dniu.
Tak więc w wyobraźni wraz z autorką pokonywałam kolejne odcinki drogi na szczyt, odczuwałam cały trud drogi, zmęczenie, ból, wyczerpanie, przejmujące zimno, niepewność, obawę, zniechęcenie, ale też wiarę, nadzieję, ekscytację, zachwyt, radość, uniesienie. I strach. Monika Witkowska nie wyolbrzymia bowiem swojego wyczynu (choć niewątpliwie był to spory wyczyn i wielki sukces), nie kreuje się na bohaterkę, lecz otwarcie przyznaje się do odczuwanego w drodze na szczyt strachu o swoje życie, mówiąc o tym w sposób prosty i naturalny. A jak mogłam przekonać się w trakcie lektury, groźnych i niebezpiecznych momentów podczas wyprawy nie brakowało, a Everest dał niejedną lekcję pokory tym, którzy odważyli się zdobyć jego szczyt.
Miałam już okazję czytać różnego autorstwa książki opowiadające o wysokogórskich wyprawach, w tym także na Everest. Na tej podstawie miałam więc już pewne pojęcie, jak taka ekspedycja wygląda. Jednakże dopiero książka Moniki Witkowskiej uświadomiła mi to w pełni, dając dokładny obraz takiego przedsięwzięcia. Autorka opowiada tu nie tylko o trudach wyprawy, nie skupia się wyłącznie na swoim sukcesie zdobycia szczytu, ale dość dokładnie prezentuje też tę ekspedycję od strony organizacyjnej i technicznej.
Miałam okazję przekonać się, ile trudu trzeba włożyć w jej organizację, jak wyglądają wszelkie przygotowania, takie jak wybór agencji kierującej wyprawą, zdobywanie funduszy, praca nad kondycją fizyczną oraz gromadzenie sprzętu.
Monika Witkowska pisze w książce również o konieczności aklimatyzacji w górach wysokich, wyjaśniając, dlaczego jest konieczna i dokładnie opisując, na czym polega. Przestrzega też przed niebezpiecznym „cichym zabójcą”, jak nazywa chorobę wysokościową, często dopadającą wspinaczy wysokogórskich.
Dzięki tej opowieści dowiedziałam się, jak wygląda normalne życie w bazie oraz kolejnych obozach zakładanych w drodze na szczyt – w jaki sposób i z czego przygotowuje się posiłki, w jakich warunkach odbywa się spanie i odpoczynek, jak przedstawia się sprawa z zachowywaniem higieny podczas wyprawy.
Autorka książki, opierając się na własnych doświadczeniach, daje też cenne rady na temat tego, jak się ubrać i jaki sprzęt należy zabrać ze sobą, wybierając się na szczyt Everestu.
Jednak to nie wszystko. W książce Moniki Witkowskiej znaleźć możemy wiele rozmaitych ciekawostek dotyczących przede wszystkim samego Everestu, ale też Himalajów.
Autorka wyjaśnia, skąd wzięła się nazwa Everestu oraz jakie są inne, lokalne nazwy i co oznaczają. Przybliża krótko historię pierwszego wejścia na Everest oraz postać pierwszego potwierdzonego zdobywcy tego szczytu. Nawiązuje również do nierozwiązanej, jak dotąd, największej zagadki światowego himalaizmu, jaką jest pytanie o to, kto naprawdę był pierwszy na szczycie Everestu: Edmund Hillary czy George Mallory i Andrew Irvine.
W książce znajdziemy kalendarium najważniejszych wypraw w historii Everestu, oraz statystyki dotyczące wejść na tę górę oraz śmierci wspinaczy na przestrzeni sześćdziesięciu lat zdobywania szczytu. Monika Witkowska prezentuje również sylwetki największych światowych himalaistów, wspomina przy tym jednego z najwybitniejszych polskich himalaistów: Jerzego Kukuczkę.
Ponadto przeczytamy tu o rozmaitych, czasami dość oryginalnych rekordach związanych z Everestem oraz o odbywających się tam zawodach w biegu spod szczytu tej góry.
Jak już wspomniałam, nie tylko o samym Evereście pisze autorka. W książce zamieściła również inne informacje, choć także pośrednio związane z Górą Gór. W trakcie czytania dowiemy się, kim są żyjący w Himalajach Szerpowie, jak wygląda ich praca oraz życie rodzinne, co mogą oznaczać ich imiona. Poznamy też wierzenia Szerpów i Tybetańczyków dotyczące gór. Monika Witkowska wyjaśnia znaczenie i symbolikę kolorowych buddyjskich flag modlitewnych oraz buddyjskiej mantry, a także himalajskiego amuletu dżi. Opowiada również, jak wygląda pudża – uroczyste buddyjskie błogosławieństwo, bez którego Szerpowie nie wyruszają na górską akcję. W takiej pudży autorka też uczestniczyła, stąd mamy w książce dokładny i obrazowy jej opis. A jeśli ktoś planuje wybrać się w Himalaje, z pewnością przyda mu się zamieszczony tu mini słowniczek języka Szerpów, zawierający zwroty przydatne w kontaktach z tym ludem.
Ile szczytów ma Korona Ziemi – siedem czy dziewięć – i skąd wzięły się takie rozbieżności? Co składa się na Koronę Himalajów? Co to jest Strefa Śmierci? Czym różni się himalajski jak od naka? Dlaczego w górach wysokich tak trudno jest ugotować jajko? Czym jest tzw. okno pogodowe? Na te pytanie także odpowiedź znajdzie ten, kto sięgnie po książkę „Everest. Góra Gór”.
Dzięki tym różnorodnym i licznym ciekawostkom książka Moniki Witkowskiej stanowi świetne i rzetelne źródło wiedzy na temat Everestu – jego historii i czasów współczesnych. Choć już wcześniej pewną wiedzę o tej górze posiadałam, przekonałam się, że była ona jednak niepełna, teraz zaś ją uzupełniłam i znacznie wzbogaciłam. Zdobyłam wiele interesujących informacji, w tym również takich, z którymi nigdzie do tej pory się nie zetknęłam.
Myślę, że chyba nie muszę szczególnie podkreślać tego, iż jestem tą książką zachwycona. Jak napisałam wcześniej, biorąc ją do ręki, spodziewałam się zajmującej i pasjonującej lektury i rzeczywiście, taka była. Jednak otrzymałam dużo więcej, niż oczekiwałam. Ta książka zawładnęła całkowicie moimi myślami i moją wyobraźnią. A wszystko dzięki fascynującej tematyce, która zresztą znajduje się w kręgu moich zainteresowań, niezwykle ciekawej dla mnie treści, a także pasji, która emanuje z tej opowieści, jest wyczuwalna w niemal każdym jej zdaniu. Tej pasji, którą autorka dzieli się z czytelnikami. Chętnie czytam właśnie takie książki, które są jakby namacalnym dowodem na to, iż można spełniać swoje marzenia, nawet te, które wydawałyby się niemożliwe do spełnienia, pod warunkiem, że do tych marzeń dołoży się upór, siłę ducha i pracę. Monika Witkowska z pewnością należy do tych osób, które tak właśnie realizują swoje pasje. Sama zresztą podkreśla w książce: „Na szczęście należę do ludzi, którzy uważają, że chcieć to móc i marzenia mogą się spełniać, chociaż trzeba im w tym pomóc”. Cytuje przy tym słowa Heraklita z Efezu, które, moim zdaniem, mogłyby stanowić jej motto życiowe: „Kto nie dąży do rzeczy niemożliwych, nigdy ich nie osiągnie”. Myślę, że można je również uznać za główne przesłanie książki „Everest. Góra Gór”, przesłanie, które może wielu czytelników zainspirować i zmotywować do spełniania własnych marzeń.
Dodam jeszcze, że książka jest bardzo starannie wydana. Układ treści jest przejrzysty – strony, na których znajdują się informacje i ciekawostki na temat Everestu odróżniają się kolorystycznie od stron z zapisem relacji z ekspedycji. Na końcu dołączony został słowniczek wspinaczkowy, zawierający wyjaśnienia terminów związanych z górami i himalaizmem. Znajdziemy tu także wiele ciekawych, barwnych zdjęć, oddających piękno Himalajów oraz atmosferę wyprawy. To także, w połączeniu z treścią, sprawia, iż czytanie książki Moniki Witkowskiej jest czystą przyjemnością.
Jestem pod dużym wrażeniem, jakie wywarła na mnie ta opowieść. Jej autorka po raz kolejny mnie nie zawiodła. Ta książka porywa, fascynuje, czaruje, gwarantując czytelnikowi szeroki wachlarz emocji. Nie poznać jej to niepowetowana strata, szczególnie dla miłośników literatury podróżniczej i górskiej. Jeśli więc lubicie relacje z wypraw, ta książka jest adresowana właśnie do Was. To wyśmienita lektura, którą można delektować się niczym najwyborniejszą potrawą. Ja już się w niej rozsmakowałam, teraz kolej na Was! Szczerze polecam!
Z całą pewnością tak jest w przypadku książek napisanych przez polską dziennikarkę i podróżniczkę, Monikę Witkowską. Do jej licznych zainteresowań i pasji należą góry, żeglarstwo, narty, windsurfing, snowboard, nurkowanie oraz sporty powietrzne. W dziedzinie żeglarstwa odniosła znaczące sukcesy, do których zaliczyć można przepłynięcie Przejścia Północno-Zachodniego oraz opłynięcie przylądka Horn. Ten ostatni wyczyn określany jest mianem „żeglarskiego Everestu”.
Monika Witkowska nie poprzestała jednak na tym. Rozwijając swą pasję i kierując się miłością do gór, wyruszyła na prawdziwy Everest. Wyprawa, w której brała udział, rozpoczęła się 4 kwietnia 2013 roku i zakończyła się dla niej sukcesem. Monika Witkowska na szczyt Everestu dotarła 23 maja 2013 roku. (równo, niemal co do dnia, sześćdziesiąt lat po pierwszym potwierdzonym wejściu na Everest, jakie miało miejsce 29 maja 1953 roku). Dzięki swemu dokonaniu jest dziesiątą Polką oraz trzydziestą siódmą osobą polskiej narodowości, która zdobyła najwyższą górę świata.
Swoje przeżycia z tej ekspedycji opisała w książce „Everest. Góra Gór”. Mając w pamięci nie tak dawno przeczytane wcześniejsze książki tej autorki („Kurs Arktyka” i „Kurs Czukotka”), wiedząc już, że po lekturze jej dzienników z podróży spodziewać się mogę niezwykłych wrażeń czytelniczych, z niecierpliwością czekałam, aż zagłębię się w jej opowieść o Evereście.
Kiedy już to nastąpiło, mogłam w wyobraźni towarzyszyć Monice Witkowskiej w jej ekspedycji dzień po dniu. Było to możliwe nie tylko dzięki sugestywnemu sposobowi opowiadania autorki, ale też dzięki formie książki. Oparta jest ona bowiem na dzienniku wyprawy, w którym zapiski prowadzone były w każdym dniu.
Tak więc w wyobraźni wraz z autorką pokonywałam kolejne odcinki drogi na szczyt, odczuwałam cały trud drogi, zmęczenie, ból, wyczerpanie, przejmujące zimno, niepewność, obawę, zniechęcenie, ale też wiarę, nadzieję, ekscytację, zachwyt, radość, uniesienie. I strach. Monika Witkowska nie wyolbrzymia bowiem swojego wyczynu (choć niewątpliwie był to spory wyczyn i wielki sukces), nie kreuje się na bohaterkę, lecz otwarcie przyznaje się do odczuwanego w drodze na szczyt strachu o swoje życie, mówiąc o tym w sposób prosty i naturalny. A jak mogłam przekonać się w trakcie lektury, groźnych i niebezpiecznych momentów podczas wyprawy nie brakowało, a Everest dał niejedną lekcję pokory tym, którzy odważyli się zdobyć jego szczyt.
Miałam już okazję czytać różnego autorstwa książki opowiadające o wysokogórskich wyprawach, w tym także na Everest. Na tej podstawie miałam więc już pewne pojęcie, jak taka ekspedycja wygląda. Jednakże dopiero książka Moniki Witkowskiej uświadomiła mi to w pełni, dając dokładny obraz takiego przedsięwzięcia. Autorka opowiada tu nie tylko o trudach wyprawy, nie skupia się wyłącznie na swoim sukcesie zdobycia szczytu, ale dość dokładnie prezentuje też tę ekspedycję od strony organizacyjnej i technicznej.
Miałam okazję przekonać się, ile trudu trzeba włożyć w jej organizację, jak wyglądają wszelkie przygotowania, takie jak wybór agencji kierującej wyprawą, zdobywanie funduszy, praca nad kondycją fizyczną oraz gromadzenie sprzętu.
Monika Witkowska pisze w książce również o konieczności aklimatyzacji w górach wysokich, wyjaśniając, dlaczego jest konieczna i dokładnie opisując, na czym polega. Przestrzega też przed niebezpiecznym „cichym zabójcą”, jak nazywa chorobę wysokościową, często dopadającą wspinaczy wysokogórskich.
Dzięki tej opowieści dowiedziałam się, jak wygląda normalne życie w bazie oraz kolejnych obozach zakładanych w drodze na szczyt – w jaki sposób i z czego przygotowuje się posiłki, w jakich warunkach odbywa się spanie i odpoczynek, jak przedstawia się sprawa z zachowywaniem higieny podczas wyprawy.
Autorka książki, opierając się na własnych doświadczeniach, daje też cenne rady na temat tego, jak się ubrać i jaki sprzęt należy zabrać ze sobą, wybierając się na szczyt Everestu.
Jednak to nie wszystko. W książce Moniki Witkowskiej znaleźć możemy wiele rozmaitych ciekawostek dotyczących przede wszystkim samego Everestu, ale też Himalajów.
Autorka wyjaśnia, skąd wzięła się nazwa Everestu oraz jakie są inne, lokalne nazwy i co oznaczają. Przybliża krótko historię pierwszego wejścia na Everest oraz postać pierwszego potwierdzonego zdobywcy tego szczytu. Nawiązuje również do nierozwiązanej, jak dotąd, największej zagadki światowego himalaizmu, jaką jest pytanie o to, kto naprawdę był pierwszy na szczycie Everestu: Edmund Hillary czy George Mallory i Andrew Irvine.
W książce znajdziemy kalendarium najważniejszych wypraw w historii Everestu, oraz statystyki dotyczące wejść na tę górę oraz śmierci wspinaczy na przestrzeni sześćdziesięciu lat zdobywania szczytu. Monika Witkowska prezentuje również sylwetki największych światowych himalaistów, wspomina przy tym jednego z najwybitniejszych polskich himalaistów: Jerzego Kukuczkę.
Ponadto przeczytamy tu o rozmaitych, czasami dość oryginalnych rekordach związanych z Everestem oraz o odbywających się tam zawodach w biegu spod szczytu tej góry.
Jak już wspomniałam, nie tylko o samym Evereście pisze autorka. W książce zamieściła również inne informacje, choć także pośrednio związane z Górą Gór. W trakcie czytania dowiemy się, kim są żyjący w Himalajach Szerpowie, jak wygląda ich praca oraz życie rodzinne, co mogą oznaczać ich imiona. Poznamy też wierzenia Szerpów i Tybetańczyków dotyczące gór. Monika Witkowska wyjaśnia znaczenie i symbolikę kolorowych buddyjskich flag modlitewnych oraz buddyjskiej mantry, a także himalajskiego amuletu dżi. Opowiada również, jak wygląda pudża – uroczyste buddyjskie błogosławieństwo, bez którego Szerpowie nie wyruszają na górską akcję. W takiej pudży autorka też uczestniczyła, stąd mamy w książce dokładny i obrazowy jej opis. A jeśli ktoś planuje wybrać się w Himalaje, z pewnością przyda mu się zamieszczony tu mini słowniczek języka Szerpów, zawierający zwroty przydatne w kontaktach z tym ludem.
Ile szczytów ma Korona Ziemi – siedem czy dziewięć – i skąd wzięły się takie rozbieżności? Co składa się na Koronę Himalajów? Co to jest Strefa Śmierci? Czym różni się himalajski jak od naka? Dlaczego w górach wysokich tak trudno jest ugotować jajko? Czym jest tzw. okno pogodowe? Na te pytanie także odpowiedź znajdzie ten, kto sięgnie po książkę „Everest. Góra Gór”.
Dzięki tym różnorodnym i licznym ciekawostkom książka Moniki Witkowskiej stanowi świetne i rzetelne źródło wiedzy na temat Everestu – jego historii i czasów współczesnych. Choć już wcześniej pewną wiedzę o tej górze posiadałam, przekonałam się, że była ona jednak niepełna, teraz zaś ją uzupełniłam i znacznie wzbogaciłam. Zdobyłam wiele interesujących informacji, w tym również takich, z którymi nigdzie do tej pory się nie zetknęłam.
Myślę, że chyba nie muszę szczególnie podkreślać tego, iż jestem tą książką zachwycona. Jak napisałam wcześniej, biorąc ją do ręki, spodziewałam się zajmującej i pasjonującej lektury i rzeczywiście, taka była. Jednak otrzymałam dużo więcej, niż oczekiwałam. Ta książka zawładnęła całkowicie moimi myślami i moją wyobraźnią. A wszystko dzięki fascynującej tematyce, która zresztą znajduje się w kręgu moich zainteresowań, niezwykle ciekawej dla mnie treści, a także pasji, która emanuje z tej opowieści, jest wyczuwalna w niemal każdym jej zdaniu. Tej pasji, którą autorka dzieli się z czytelnikami. Chętnie czytam właśnie takie książki, które są jakby namacalnym dowodem na to, iż można spełniać swoje marzenia, nawet te, które wydawałyby się niemożliwe do spełnienia, pod warunkiem, że do tych marzeń dołoży się upór, siłę ducha i pracę. Monika Witkowska z pewnością należy do tych osób, które tak właśnie realizują swoje pasje. Sama zresztą podkreśla w książce: „Na szczęście należę do ludzi, którzy uważają, że chcieć to móc i marzenia mogą się spełniać, chociaż trzeba im w tym pomóc”. Cytuje przy tym słowa Heraklita z Efezu, które, moim zdaniem, mogłyby stanowić jej motto życiowe: „Kto nie dąży do rzeczy niemożliwych, nigdy ich nie osiągnie”. Myślę, że można je również uznać za główne przesłanie książki „Everest. Góra Gór”, przesłanie, które może wielu czytelników zainspirować i zmotywować do spełniania własnych marzeń.
Dodam jeszcze, że książka jest bardzo starannie wydana. Układ treści jest przejrzysty – strony, na których znajdują się informacje i ciekawostki na temat Everestu odróżniają się kolorystycznie od stron z zapisem relacji z ekspedycji. Na końcu dołączony został słowniczek wspinaczkowy, zawierający wyjaśnienia terminów związanych z górami i himalaizmem. Znajdziemy tu także wiele ciekawych, barwnych zdjęć, oddających piękno Himalajów oraz atmosferę wyprawy. To także, w połączeniu z treścią, sprawia, iż czytanie książki Moniki Witkowskiej jest czystą przyjemnością.
Jestem pod dużym wrażeniem, jakie wywarła na mnie ta opowieść. Jej autorka po raz kolejny mnie nie zawiodła. Ta książka porywa, fascynuje, czaruje, gwarantując czytelnikowi szeroki wachlarz emocji. Nie poznać jej to niepowetowana strata, szczególnie dla miłośników literatury podróżniczej i górskiej. Jeśli więc lubicie relacje z wypraw, ta książka jest adresowana właśnie do Was. To wyśmienita lektura, którą można delektować się niczym najwyborniejszą potrawą. Ja już się w niej rozsmakowałam, teraz kolej na Was! Szczerze polecam!
info.arttravel.pl Dorota