Recenzje
Archipelag znikających wysp
Indonezja nigdy mnie nie interesowała. Nie jest to miejsce, które znajduje się na mojej liście krajów do odwiedzenia. Nigdy też nie byłam zainteresowana bliższym poznaniem kultury czy historii wysp, o których wiedziałam do tej pory jedynie tyle, że są położone gdzieś niedaleko Australii. Stanowczo nie mój kierunek. A jednak z niemałym zainteresowaniem sięgnęłam po książkę Sergiusza Prokurata i Piotra Śmieszka „Archipelag znikających wysp". Po pierwsze dlatego, że zaintrygował mnie tytuł. Coś kiedyś obiło mi się o uszy, że są na świecie wyspy, które w wyniku globalnego ocieplenia mogą zostać zalane, ale wydawało mi się, że chodziło o inny kraj. Po drugie zaintrygowała mnie okładka. Jeden rzut oka pozwolił stwierdzić, że to nie będzie typowa książka podróżnicza, literacki przewodnik. Po trzecie wreszcie przekonały mnie osoby autorów. To nie przygodni podróżnicy, którzy postanowili opisać swoją podróż w egzotyczny zakątek świata. Sergiusz Prokurat i Piotr Śmieszek to ludzie, którzy Indonezję poznali od podszewki, żyjąc tam przez wiele miesięcy i wracając po kilka razy. Do dziś związani są z tym zakątkiem świata i często tam bywają. Ten fakt przekonał mnie, że książka może być nie tylko interesująca, ale może też zawierać informacje godne zaufania.
Po lekturze mogę powiedzieć, że się nie zawiodłam. „Archipelag znikających wysp" to prawdziwe kompendium wiedzy o Indonezji. Nie znajdziemy tu co prawda opisów wszystkich atrakcji turystycznych, hoteli, lokalnego jedzenia i innych informacji typowych dla przewodników. Ale autorzy też od razu podkreślili, że ich celem nie było stworzenie podręcznika, ale książki o Indonezji, tej prawdziwej, widzianej z okna miejscowego autobusu bez klimatyzacji i wszelkich wygód, a nie tej widzianej z okien luksusowych hoteli.
Autorzy w książce przedstawili bardzo realny obraz współczesnej Indonezji. Bez upiększania, za to z głęboką refleksją. Książka „Archipelag znikających wysp" to bowiem nie tylko opis miejsca, ale też głęboka refleksja nad kondycją współczesnej turystyki. Autorzy podkreślają tutaj, jak bardzo świat, w tym przypadku szczególnie Indonezja, zmienia się pod wpływem masowego napływu turystów, szukających odrobiny egzotyki, a jednocześnie zadowalających się zafałszowanym i przygotowanym wyłącznie na ich potrzeby spektaklem. Szczerze mówiąc właśnie te fragmenty dotyczące współczesnej kultury i wpływu, jaki na uznawane wciąż za dzikie miejsca, do których niewątpliwie należy Indonezja, ma masowa turystyka, były dla mnie najciekawsze. Muszę jednak przyznać, że i fragmenty dotyczące stricte Indonezji, jej mieszkańców, jej geografii czy kultury były niezwykle ciekawe.
Książka jest zbiorem wielu krótkich tekstów, które łączy temat Indonezji. W przypadku niektórych można mówić o esejach podróżniczych, inne swoim stylem i budową przypominają raczej felietony, w których jakieś miejsce czy spotkanie stają się punktem wyjścia do dalszych rozważań już niekoniecznie o samej tylko Indonezji. To sprawia, że książka jest idealna do czytania, gdy nie ma się czasu, by zatopić się w lekturze. Można też wybrać te najbardziej interesujące fragmenty, a inne zostawić sobie na później.
Język, jakim książka jest pisana jest zrozumiały, choć niektóre fragmenty wydawały mi się troszkę przydługie. Jednak wtrącane tu i ówdzie anegdotki wywołujące uśmiech sprawiały, że czytało się przyjemnie.
Lektura może nie tyle rozbudziła we mnie chęć pojechania do Indonezji, co raczej bliższego zainteresowania się tą częścią świata. Nie wykluczam, że być może kiedyś zacznę planować podróż na Borneo czy inne indonezyjskie wyspy. Na razie jednak wystarczy mi ta literacka wycieczka, którą z resztą polecam wszystkim lubiącym książki o odległych zakątkach, obcej kulturze. Bo książka Prokurata i Śmieszka jest niewątpliwie pozycją dobrą i ciekawą. Warto po nią sięgnąć.
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Bezdroża.
Po lekturze mogę powiedzieć, że się nie zawiodłam. „Archipelag znikających wysp" to prawdziwe kompendium wiedzy o Indonezji. Nie znajdziemy tu co prawda opisów wszystkich atrakcji turystycznych, hoteli, lokalnego jedzenia i innych informacji typowych dla przewodników. Ale autorzy też od razu podkreślili, że ich celem nie było stworzenie podręcznika, ale książki o Indonezji, tej prawdziwej, widzianej z okna miejscowego autobusu bez klimatyzacji i wszelkich wygód, a nie tej widzianej z okien luksusowych hoteli.
Autorzy w książce przedstawili bardzo realny obraz współczesnej Indonezji. Bez upiększania, za to z głęboką refleksją. Książka „Archipelag znikających wysp" to bowiem nie tylko opis miejsca, ale też głęboka refleksja nad kondycją współczesnej turystyki. Autorzy podkreślają tutaj, jak bardzo świat, w tym przypadku szczególnie Indonezja, zmienia się pod wpływem masowego napływu turystów, szukających odrobiny egzotyki, a jednocześnie zadowalających się zafałszowanym i przygotowanym wyłącznie na ich potrzeby spektaklem. Szczerze mówiąc właśnie te fragmenty dotyczące współczesnej kultury i wpływu, jaki na uznawane wciąż za dzikie miejsca, do których niewątpliwie należy Indonezja, ma masowa turystyka, były dla mnie najciekawsze. Muszę jednak przyznać, że i fragmenty dotyczące stricte Indonezji, jej mieszkańców, jej geografii czy kultury były niezwykle ciekawe.
Książka jest zbiorem wielu krótkich tekstów, które łączy temat Indonezji. W przypadku niektórych można mówić o esejach podróżniczych, inne swoim stylem i budową przypominają raczej felietony, w których jakieś miejsce czy spotkanie stają się punktem wyjścia do dalszych rozważań już niekoniecznie o samej tylko Indonezji. To sprawia, że książka jest idealna do czytania, gdy nie ma się czasu, by zatopić się w lekturze. Można też wybrać te najbardziej interesujące fragmenty, a inne zostawić sobie na później.
Język, jakim książka jest pisana jest zrozumiały, choć niektóre fragmenty wydawały mi się troszkę przydługie. Jednak wtrącane tu i ówdzie anegdotki wywołujące uśmiech sprawiały, że czytało się przyjemnie.
Lektura może nie tyle rozbudziła we mnie chęć pojechania do Indonezji, co raczej bliższego zainteresowania się tą częścią świata. Nie wykluczam, że być może kiedyś zacznę planować podróż na Borneo czy inne indonezyjskie wyspy. Na razie jednak wystarczy mi ta literacka wycieczka, którą z resztą polecam wszystkim lubiącym książki o odległych zakątkach, obcej kulturze. Bo książka Prokurata i Śmieszka jest niewątpliwie pozycją dobrą i ciekawą. Warto po nią sięgnąć.
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Bezdroża.
Sztukater.pl Sonrisa
Powidoki. Wydanie 1
Kiedy Piotr miał naście lat, jego myśli zaprzątały głównie wycieczki rowerowe. Zupełnie niewinne marzenia szybko przekształciły się jednak w pragnienia, których nie można było już dłużej odkładać na bok i ukrywać w głębi serca. Determinacja i odwaga w dążeniu do celu sprawiły, że jego marzenia zaczęły się spełniać.
„Podróż jest przecież w pewnym sensie rozpadem, zagubieniem siebie, dezintegracją, ale jednocześnie jest też poszukiwaniem, wciąż od nowa, każdego dnia, w codziennie podejmowanym wysiłku odpowiedzi na różne pytania- nawet, jeśli nigdy nie były one wypowiedziane, ani nawet pomyślane, choć może dzięki temu zdają się bardziej oczywiste".
Czy znacie to uczucie, kiedy czasami przekładacie książkę z kąta w kąt i nie możecie się zabrać do jej czytania? Coś Was powstrzymuje, choć nie do końca potraficie powiedzieć, w czym tkwi problem. Właśnie tak zaczęła się moja przygoda z tą powieścią, która wciąż przegrywała z innymi pozycjami. Kiedy już zabrałam się za czytanie, nie mogłam uwierzyć, że nie zaufałam jej wcześniej, bowiem opowieść Strzeżysza porwała mnie od pierwszego zdania. Autor szybko uwiódł mnie swoją naturalną i swobodną narracją, po prostu opowiadał o swoich przygodach niezwykle ciekawie. Równie ważne było dla mnie to, że rzeczywiście miał, o czym opowiadać, a połączenie tych dwóch faktów budzi u mnie tylko jedno skojarzenie- mistrzostwo.
„Powidoki" to wspomnienia dotyczące państw, które odwiedził ze swoim nieodłącznym kompanem- ukochanym rowerem. Książce daleko jest jednak do typowej powieści podróżniczej, zwłaszcza, że w poszczególnych fragmentach rower pojawia się z różną intensywnością. Obok podróżowania i włóczęgostwa dużo jest w niej za to prawdziwego życia. Strzeżysz bowiem, tak jak każdy z nas, czuje od czasu do czasu potrzebę pozostania gdzieś na dłużej, pragnie poczuć się swobodnie i bezpiecznie, zwłaszcza, że mieszkanie w danym kraju także można połączyć ze zwiedzaniem. Dużo miejsca i uczuć poświęcił swojemu pobytowi w Anglii oraz związanemu z nim wolontariatowi. W tym momencie moje uznanie dla niego jeszcze się pogłębiło. Odniosłam wrażenia, że coś nas łączy. Problemy, o których wspominał, mogą dotknąć przecież każdego z nas, a terminy takie, jak choćby emigracja nikogo już dziś nie szokują.
Autor zaoferował nam niezwykle bogatą w treść i emocje książkę, można śmiało powiedzieć, że podarował nam cząstkę siebie- swoje myśli, doświadczenia i emocje towarzyszące wspomnieniom. Ciężko mi uwierzyć, że na zaledwie 160 stronach można tyle umieścić. W tym wszystkim nie zabrakło jednak tego, co powinno tu być najważniejsze- podróżowania. Strzeżysz wraca myślami do ludzi, których spotkał na swojej drodze, wspominając, co go spotkało z ich strony. Najczęściej oferowali mu pomoc i dobro w czystej postaci, ale jak możecie się już domyślić, nie zawsze trafiał dobrze. Kiedy przemierzasz świat na rowerze istotne znaczenie ma wiele czynników, równie ważna jak ludzie, może być także pogoda. Oczywiście o niej także co nieco się znalazło. Być może pomyślicie, że to szczegół, ale przecież z takich szczegółów składa się nasze życie, prawda?
„Sam nie potrafiłem się zatrzymać, więc ktoś postanowił zrobić to za mnie. Tak w połowie drogi, co pędziła za mną bez wytchnienia. Co od dzieciństwa się ciągnęła, a może i jeszcze dłużej. Być może urodziłem się już z drogą w głowie. Z widokiem siebie w drodze. I tak mi zostało".
Każdy rozdział rozpoczynał się pięknym i mądrym cytatem, wśród ich autorów znalazł się między innymi Kapuściński. Te słowa stanowiły ciekawe dopełnienie fabuły zbudowanej przez autora, a zarazem całkiem oryginalne i rzadko spotykane rozwiązanie. Zazwyczaj nie przywiązuje do tego większej wagi, ale tym razem pozwoliłam się oczarować także okładce. Niezwykle spodobał mi się ten niewinny flirt bieli i czerni, zaskakujący minimalizm. Choć moim zdaniem przy tak barwnej i obrazowej treści, nie potrzeba już bogatej okładki.
„Podróż jest przecież w pewnym sensie rozpadem, zagubieniem siebie, dezintegracją, ale jednocześnie jest też poszukiwaniem, wciąż od nowa, każdego dnia, w codziennie podejmowanym wysiłku odpowiedzi na różne pytania- nawet, jeśli nigdy nie były one wypowiedziane, ani nawet pomyślane, choć może dzięki temu zdają się bardziej oczywiste".
Czy znacie to uczucie, kiedy czasami przekładacie książkę z kąta w kąt i nie możecie się zabrać do jej czytania? Coś Was powstrzymuje, choć nie do końca potraficie powiedzieć, w czym tkwi problem. Właśnie tak zaczęła się moja przygoda z tą powieścią, która wciąż przegrywała z innymi pozycjami. Kiedy już zabrałam się za czytanie, nie mogłam uwierzyć, że nie zaufałam jej wcześniej, bowiem opowieść Strzeżysza porwała mnie od pierwszego zdania. Autor szybko uwiódł mnie swoją naturalną i swobodną narracją, po prostu opowiadał o swoich przygodach niezwykle ciekawie. Równie ważne było dla mnie to, że rzeczywiście miał, o czym opowiadać, a połączenie tych dwóch faktów budzi u mnie tylko jedno skojarzenie- mistrzostwo.
„Powidoki" to wspomnienia dotyczące państw, które odwiedził ze swoim nieodłącznym kompanem- ukochanym rowerem. Książce daleko jest jednak do typowej powieści podróżniczej, zwłaszcza, że w poszczególnych fragmentach rower pojawia się z różną intensywnością. Obok podróżowania i włóczęgostwa dużo jest w niej za to prawdziwego życia. Strzeżysz bowiem, tak jak każdy z nas, czuje od czasu do czasu potrzebę pozostania gdzieś na dłużej, pragnie poczuć się swobodnie i bezpiecznie, zwłaszcza, że mieszkanie w danym kraju także można połączyć ze zwiedzaniem. Dużo miejsca i uczuć poświęcił swojemu pobytowi w Anglii oraz związanemu z nim wolontariatowi. W tym momencie moje uznanie dla niego jeszcze się pogłębiło. Odniosłam wrażenia, że coś nas łączy. Problemy, o których wspominał, mogą dotknąć przecież każdego z nas, a terminy takie, jak choćby emigracja nikogo już dziś nie szokują.
Autor zaoferował nam niezwykle bogatą w treść i emocje książkę, można śmiało powiedzieć, że podarował nam cząstkę siebie- swoje myśli, doświadczenia i emocje towarzyszące wspomnieniom. Ciężko mi uwierzyć, że na zaledwie 160 stronach można tyle umieścić. W tym wszystkim nie zabrakło jednak tego, co powinno tu być najważniejsze- podróżowania. Strzeżysz wraca myślami do ludzi, których spotkał na swojej drodze, wspominając, co go spotkało z ich strony. Najczęściej oferowali mu pomoc i dobro w czystej postaci, ale jak możecie się już domyślić, nie zawsze trafiał dobrze. Kiedy przemierzasz świat na rowerze istotne znaczenie ma wiele czynników, równie ważna jak ludzie, może być także pogoda. Oczywiście o niej także co nieco się znalazło. Być może pomyślicie, że to szczegół, ale przecież z takich szczegółów składa się nasze życie, prawda?
„Sam nie potrafiłem się zatrzymać, więc ktoś postanowił zrobić to za mnie. Tak w połowie drogi, co pędziła za mną bez wytchnienia. Co od dzieciństwa się ciągnęła, a może i jeszcze dłużej. Być może urodziłem się już z drogą w głowie. Z widokiem siebie w drodze. I tak mi zostało".
Każdy rozdział rozpoczynał się pięknym i mądrym cytatem, wśród ich autorów znalazł się między innymi Kapuściński. Te słowa stanowiły ciekawe dopełnienie fabuły zbudowanej przez autora, a zarazem całkiem oryginalne i rzadko spotykane rozwiązanie. Zazwyczaj nie przywiązuje do tego większej wagi, ale tym razem pozwoliłam się oczarować także okładce. Niezwykle spodobał mi się ten niewinny flirt bieli i czerni, zaskakujący minimalizm. Choć moim zdaniem przy tak barwnej i obrazowej treści, nie potrzeba już bogatej okładki.
Sztukater.pl Ruda Recenzuje
Co Cię blokuje? Odzyskaj pewność siebie
CO CIĘ BLOKUJE
Po pozycje sięgnąłem z tego powodu, że większość z nas żyje lękiem, który blokuje nas przed działaniem. Chciałem dowiedzieć się co nowego wniesie autor na temat pewności siebie oraz sposobów uwalniania się od lęków.
TREŚĆ
Z książki dowiesz się czym jest pewność siebie i jak ją odzyskać. Czym są scenariusze w życiu oraz odgrywanie roli. Jak wpływa nasze dzieciństwo na naszą pewność siebie. Czym są uprzedzenia , jak unikać pychy oraz jak wygląda droga do pewności siebie w siedmiu etapach.
ZŁOTA MYŚL
Ludzie pewnie siebie gdy przytrafi im się katastrofa w życiu, to szukają działania, które ich wyzwoli z obecnej sytuacji. Ludzie mniej pewni siebie reagują na sytuacje, która im się wydarzyła. W wyniku czego zamiast działać szukają wymówek oraz obwiniają cały świat. Z tego przekonania wynika, że depresja jest reakcją na przytrafiającą się nam krzywdę. Depresja oczywiście wyłącza chęć działania.
OPINIA NA TEMAT KSIĄŻKI
Jest to pozycja skierowana dla ludzi, którzy stawiają pierwsze kroki w psychologi oraz rozwoju osobistym. Książka ma charakter naukowy gdyż co chwile występują cytaty wybitnych psychologów. Autor napisał pozycje opierając się na dziełach Freuda, Junga, Perlsa, Fromma, Rogersa. Sama wiedza jest praktyczna i powinna zostać przeczytana przez osoby, które borykają się z deficytem pewności siebie. Moja ocena jest taka, jeśli zaczynasz rozwój osobisty, interesujesz się psychologią to śmiało możesz zakupić pozycje i ona niewątpliwie przybliży Cię do sukcesu. Książkę też zalecałbym, nauczycielom gdyż oni kształtują przyszłość swoich uczni. W skali od 1 do 90 otrzymuje 74.
Po pozycje sięgnąłem z tego powodu, że większość z nas żyje lękiem, który blokuje nas przed działaniem. Chciałem dowiedzieć się co nowego wniesie autor na temat pewności siebie oraz sposobów uwalniania się od lęków.
TREŚĆ
Z książki dowiesz się czym jest pewność siebie i jak ją odzyskać. Czym są scenariusze w życiu oraz odgrywanie roli. Jak wpływa nasze dzieciństwo na naszą pewność siebie. Czym są uprzedzenia , jak unikać pychy oraz jak wygląda droga do pewności siebie w siedmiu etapach.
ZŁOTA MYŚL
Ludzie pewnie siebie gdy przytrafi im się katastrofa w życiu, to szukają działania, które ich wyzwoli z obecnej sytuacji. Ludzie mniej pewni siebie reagują na sytuacje, która im się wydarzyła. W wyniku czego zamiast działać szukają wymówek oraz obwiniają cały świat. Z tego przekonania wynika, że depresja jest reakcją na przytrafiającą się nam krzywdę. Depresja oczywiście wyłącza chęć działania.
OPINIA NA TEMAT KSIĄŻKI
Jest to pozycja skierowana dla ludzi, którzy stawiają pierwsze kroki w psychologi oraz rozwoju osobistym. Książka ma charakter naukowy gdyż co chwile występują cytaty wybitnych psychologów. Autor napisał pozycje opierając się na dziełach Freuda, Junga, Perlsa, Fromma, Rogersa. Sama wiedza jest praktyczna i powinna zostać przeczytana przez osoby, które borykają się z deficytem pewności siebie. Moja ocena jest taka, jeśli zaczynasz rozwój osobisty, interesujesz się psychologią to śmiało możesz zakupić pozycje i ona niewątpliwie przybliży Cię do sukcesu. Książkę też zalecałbym, nauczycielom gdyż oni kształtują przyszłość swoich uczni. W skali od 1 do 90 otrzymuje 74.
Wojownik Pokoju Łukasz Chrzanowski
GIMP. Ćwiczenia praktyczne. Wydanie II
Od razu zaznaczę, że nie jestem grafikiem, ilustratorem, designerem ani nikim kto żyje z pracy w programach graficznych. Oczywiście od czasu do czasu muszę obrobić jakiś obrazek, ale zwykle muszę go tylko okroić czy zmniejszyć rozdzielczość. Do tego zwykle starczał mi windowsowy paint oraz moja ulubiona przeglądarka do zdjęć - Irfan View. Czasami jednak potrzebowałem czegoś więcej i właśnie przy takiej okazji zainstalowałem Gimpa. I co się okazało? Praktycznie wszystko jest inne niż w paintcie. Aby się nauczyć obsługiwać Gimpa trzeba zmienić wiele przyzwyczajeń. Oczywiście w internecie jest wiele instrukcji jak zrobić proste rzeczy w tym programie, ale nie zawsze ich przeszukiwanie daje to czego się szuka. Dodatkowo szukanie powinno się odbyć w języku angielskim, a do tego nie wystarczy prosta znajomość języka - potrzebna jest znajomość słów związanych z rysowaniem, narzędziami graficznymi, kolorami, odcieniami itd. I tutaj przychodzi z pomocą podręcznik - GIMP. Ćwiczenia praktyczne. Celowo użyłem słowa "podręcznik". Spokojnie można tej książki używać w szkole czy na kursach. Jak się ona jednak sprawdza przy samouczeniu się?
Pierwsze rozdziały traktują o instalacji oraz konfiguracji przybornika i interfejsu. Okazało się to doskonałym wprowadzeniem. Chociaż wydawało mi się, że mógłbym skoczyć od razu do interesującego mnie rozdziału okazało się, że przeczytanie tych pierwszych informacji jest niezbędne (szczególnie omówienie przybornika). Gdy już uzupełniłem swoją wiedzę ponownie skoczyłem do lekcji 2.7, gdzie autor uczy jak zaznaczyć kształt kwiatu na zdjęciu. Wystarczyło parę minut z książką i już umiałem zaznaczać skomplikowane kształty. Moja opinia o Gimpie i podręczniku bardzo wzrosła.
Chociaż więc być może jak jak ja chciałbyś (bądź chciałabyś) od razu przejść do interesującego cię tematu, to zalecam chociażby pobieżne przejrzenie początkowych rozdziałów. Książka jest napisana naprawdę krótko i nie zajmie to wiele czasu, a później to zaowocuje. Potem można już przejść do dowolnego rozdziału, choć na pewno warto robić kolejne ćwiczenia w kolejności podanej w książce. Zdjęcia do ćwiczeń można znaleźć na stronie autora. Najpierw przez kilka minut bawiłem się z tymi dostarczonymi przez autora, a potem już zabrałem się za swoje. Muszę powiedzieć, że operowanie programem graficznym z takimi możliwościami to naprawdę frajda.
Wiele osób twierdzi dziś, że ceny programów są zbyt wielkie i są "zmuszani" do używania pirackich wersji np. Photoshopa. Ale przecież istnieją darmowe programy jak GIMP, które w dużym stopniu mogą zastąpić płatne programy. Nie twierdzę oczywiście, że we wszystkim, ale przecież chyba mało kto wykorzystuje wszystkie możliwości Photoshopa. GIMP także oferuje mnóstwo narzędzi. Sam fakt, że recenzuję teraz podręcznik do jego obsługi mówi sam za siebie.
Autor napisał tą instrukcję w ulubiony przeze mnie sposób. Nie opisuje długo możliwości tylko zaraz przechodzi do przykładowego wykorzystania opisywanych narzędzi. Najszybciej uczę się na przykładach. Łatwo było krok po kroku zrobić to co opisywał autor, a potem już używać nabytych umiejętności w swoich projektach. Polecam ten podręcznik wszystkim, którzy potrzebują dobrego narzędzia i w dodatku darmowego, którym jest GIMP.
Pierwsze rozdziały traktują o instalacji oraz konfiguracji przybornika i interfejsu. Okazało się to doskonałym wprowadzeniem. Chociaż wydawało mi się, że mógłbym skoczyć od razu do interesującego mnie rozdziału okazało się, że przeczytanie tych pierwszych informacji jest niezbędne (szczególnie omówienie przybornika). Gdy już uzupełniłem swoją wiedzę ponownie skoczyłem do lekcji 2.7, gdzie autor uczy jak zaznaczyć kształt kwiatu na zdjęciu. Wystarczyło parę minut z książką i już umiałem zaznaczać skomplikowane kształty. Moja opinia o Gimpie i podręczniku bardzo wzrosła.
Chociaż więc być może jak jak ja chciałbyś (bądź chciałabyś) od razu przejść do interesującego cię tematu, to zalecam chociażby pobieżne przejrzenie początkowych rozdziałów. Książka jest napisana naprawdę krótko i nie zajmie to wiele czasu, a później to zaowocuje. Potem można już przejść do dowolnego rozdziału, choć na pewno warto robić kolejne ćwiczenia w kolejności podanej w książce. Zdjęcia do ćwiczeń można znaleźć na stronie autora. Najpierw przez kilka minut bawiłem się z tymi dostarczonymi przez autora, a potem już zabrałem się za swoje. Muszę powiedzieć, że operowanie programem graficznym z takimi możliwościami to naprawdę frajda.
Wiele osób twierdzi dziś, że ceny programów są zbyt wielkie i są "zmuszani" do używania pirackich wersji np. Photoshopa. Ale przecież istnieją darmowe programy jak GIMP, które w dużym stopniu mogą zastąpić płatne programy. Nie twierdzę oczywiście, że we wszystkim, ale przecież chyba mało kto wykorzystuje wszystkie możliwości Photoshopa. GIMP także oferuje mnóstwo narzędzi. Sam fakt, że recenzuję teraz podręcznik do jego obsługi mówi sam za siebie.
Autor napisał tą instrukcję w ulubiony przeze mnie sposób. Nie opisuje długo możliwości tylko zaraz przechodzi do przykładowego wykorzystania opisywanych narzędzi. Najszybciej uczę się na przykładach. Łatwo było krok po kroku zrobić to co opisywał autor, a potem już używać nabytych umiejętności w swoich projektach. Polecam ten podręcznik wszystkim, którzy potrzebują dobrego narzędzia i w dodatku darmowego, którym jest GIMP.
Książki mówione Piotr Borowski
Dziecko w kadrze. Warsztaty fotograficzne
Zakładając to miejsce wymarzyłam sobie, że poza zdjęciami będzie tu także wszystko to co z fotografią jest związane. Niestety jak się okazuje - troszkę się w tym wszystkim nie wyrabiam. I tak - wielki sukces, że zdjęcia pokazuję bez jakiś większych poślizgów. Za to jeśli chodzi o moją foto-biblioteczkę - mam ogromne zaległości. A chciałabym mieć na tym blogu wszystkie te książki, które czytam. I nie ukrywam, że trochę tego jest ;)
Dziś po raz pierwszy nie będzie to książka w formie papierowej lecz e-book. Jeśli mam być szczera, znacznie bardziej wolę tradycyjne wydania lektur. Uwielbiam zapach farby drukarskiej i możliwość przeglądania danej książki bez końca. Ogólnie lubię je po prostu mieć w rękach, obracać strony i delektować się podczas czytania. E-booki natomiast są znacznie wygodniejsze w podróży. Nie zajmują aż tyle miejsca, są bardziej poręczne i co najważniejsze - bez kłopotu możemy je czytać w ciemności ;) Mimo to jestem tradycjonalistką i upieram się przy swoim. Papier to papier. Dlaczego więc tym razem sięgnęłam po poradnik w formie elektronicznej? A z tej to prostej przyczyny, że nigdzie nie mogłam jej dostać jako tradycyjnej książki. Nie wiem dlaczego. Może wydawnictwo Helion postanowiło nie wznawiać tej pozycji? Bo jakby nie było, jest to dość stara książka. A ja po przeczytaniu jej tytułu tak się na nią napaliłam, że nie ma przepuść. Musiałam ją mieć!
Książka pt. "Fotografowanie dzieci. Warsztaty fotograficzne", bo o niej cały czas pisałam - to poradnik z tej samej serii co poprzednio recenzowana przeze mnie książka o portretach i fotografii reportażowej. Ta jednak skupiona jest na tematyce dziecięcej i opisuje nam różnego rodzaju techniki i metody fotografowania naszych najmniejszych modeli. Oczywiście doskonale wiecie, że to mój ulubiony temat, dlatego też nie darowałabym sobie, gdyby ta pozycja nie trafiła do mojej biblioteczki. I gdybym jej nie przeczytała od początku aż do ostatniej strony. Bo mieć - to jedno. Ale przeczytać, to zupełnie inna sprawa.
W moim przypadku książki o fotografii nigdy nie zagrzewają długo miejsca na półce. Nie tylko czytam je calutkie ale także uwielbiam do nich wracać. Czasem po to, by przypomnieć sobie pewne rzeczy, niekiedy by upewnić się, że nic nie umknęło mojej pamięci, a jeszcze innym razem ot tak, by poprzeglądać ją jeszcze raz. Popatrzeć na zamieszczone w niej zdjęcia. I choć w większości poradników fotograficznych jest zawarta mniej więcej taka sama wiedza, i tak mogłabym o tym wszystkim czytać bez końca. W końcu każdy autor postrzega swoja pracę inaczej, ma inne spostrzeżenia i doświadczenia. A my możemy czerpać z ich rad szlifując własny warsztat. Ucząc się stale czegoś nowego. W tej książce przeczytamy na pewno sporo na temat techniki fotografowania. To kolejny poradnik, który bardzo dokładnie omawia zagadnienia związane z głębią ostrości, migawką, ISO i tym podobne. Nie zabraknie tu także informacji o trybach automatycznych, dla wszystkich tych, którzy nie czują się jeszcze najlepiej w ustawieniach ręcznych. To oczywiście nie wszystko. Znajdziemy tu także sporo o świetle, kompozycji czy sposobach na uchwycenie emocji u maluszka. Autorka omawia także dokładnie fotografie biorąc pod uwagę wiek małego modela i wiele wiele więcej. Ogólnie muszę przyznać, że książkę tą czyta się fajnie. Mamy tu sporo podstawowych informacji ale są też rzeczy, które troszkę mnie zaskoczyły. Według mnie to świetna lektura, którą każdy miłośnik fotografii choć raz powinien przeczytać. Na pewno nie pożałuje :)
Dziś po raz pierwszy nie będzie to książka w formie papierowej lecz e-book. Jeśli mam być szczera, znacznie bardziej wolę tradycyjne wydania lektur. Uwielbiam zapach farby drukarskiej i możliwość przeglądania danej książki bez końca. Ogólnie lubię je po prostu mieć w rękach, obracać strony i delektować się podczas czytania. E-booki natomiast są znacznie wygodniejsze w podróży. Nie zajmują aż tyle miejsca, są bardziej poręczne i co najważniejsze - bez kłopotu możemy je czytać w ciemności ;) Mimo to jestem tradycjonalistką i upieram się przy swoim. Papier to papier. Dlaczego więc tym razem sięgnęłam po poradnik w formie elektronicznej? A z tej to prostej przyczyny, że nigdzie nie mogłam jej dostać jako tradycyjnej książki. Nie wiem dlaczego. Może wydawnictwo Helion postanowiło nie wznawiać tej pozycji? Bo jakby nie było, jest to dość stara książka. A ja po przeczytaniu jej tytułu tak się na nią napaliłam, że nie ma przepuść. Musiałam ją mieć!
Książka pt. "Fotografowanie dzieci. Warsztaty fotograficzne", bo o niej cały czas pisałam - to poradnik z tej samej serii co poprzednio recenzowana przeze mnie książka o portretach i fotografii reportażowej. Ta jednak skupiona jest na tematyce dziecięcej i opisuje nam różnego rodzaju techniki i metody fotografowania naszych najmniejszych modeli. Oczywiście doskonale wiecie, że to mój ulubiony temat, dlatego też nie darowałabym sobie, gdyby ta pozycja nie trafiła do mojej biblioteczki. I gdybym jej nie przeczytała od początku aż do ostatniej strony. Bo mieć - to jedno. Ale przeczytać, to zupełnie inna sprawa.
W moim przypadku książki o fotografii nigdy nie zagrzewają długo miejsca na półce. Nie tylko czytam je calutkie ale także uwielbiam do nich wracać. Czasem po to, by przypomnieć sobie pewne rzeczy, niekiedy by upewnić się, że nic nie umknęło mojej pamięci, a jeszcze innym razem ot tak, by poprzeglądać ją jeszcze raz. Popatrzeć na zamieszczone w niej zdjęcia. I choć w większości poradników fotograficznych jest zawarta mniej więcej taka sama wiedza, i tak mogłabym o tym wszystkim czytać bez końca. W końcu każdy autor postrzega swoja pracę inaczej, ma inne spostrzeżenia i doświadczenia. A my możemy czerpać z ich rad szlifując własny warsztat. Ucząc się stale czegoś nowego. W tej książce przeczytamy na pewno sporo na temat techniki fotografowania. To kolejny poradnik, który bardzo dokładnie omawia zagadnienia związane z głębią ostrości, migawką, ISO i tym podobne. Nie zabraknie tu także informacji o trybach automatycznych, dla wszystkich tych, którzy nie czują się jeszcze najlepiej w ustawieniach ręcznych. To oczywiście nie wszystko. Znajdziemy tu także sporo o świetle, kompozycji czy sposobach na uchwycenie emocji u maluszka. Autorka omawia także dokładnie fotografie biorąc pod uwagę wiek małego modela i wiele wiele więcej. Ogólnie muszę przyznać, że książkę tą czyta się fajnie. Mamy tu sporo podstawowych informacji ale są też rzeczy, które troszkę mnie zaskoczyły. Według mnie to świetna lektura, którą każdy miłośnik fotografii choć raz powinien przeczytać. Na pewno nie pożałuje :)
http://annaradziach.blogspot.com/ Anna Radziach