Recenzje
Jesteś marką. Jak odnieść sukces i pozostać sobą
,,To nie jest książka o tym, jak się lansować. Ani o tym, jak udawać kogoś innego. Jest o tym, jak konsekwentnie budować trwały sukces osobisty dzięki autentyczności i byciu sobą. ”
Joanna Malinowska–Parzydełko przez wszystkie lata ścieżki zawodowej dbała o tworzenie niezależności. Opierała się na tym, w czym jest dobra, a nie w związku z logo firmy, która ją zatrudniała. Spostrzeżeniami dzieliła się na prowadzonym blogu, z czasem pozyskując duże grono stałych czytelników na całym świecie. W tym roku wydała własną powieść. Podeszła do opisywanego tematu profesjonalnie, udzielając wiele wskazówek i propozycji umożliwiających samorozwój.
,,Moje doświadczenia pokazują, że ludzi można podzielić na dwie kategorie. Do pierwszej należą osoby, które żyją z wizją swojego życia, realizują swoje cele, (...) wiedzą, kim są i kim chcą się stać. Druga grupa to ludzie, którzy uważają, że planowanie i zarządzanie to sfera korporacji, a oni sami żyją, akceptując to, co im świat przyniesie. (...) Ta książka z pewnością przypadnie do gustu tym pierwszym i może wzbudzić niechęć u drugich. ”
Czy tego chcesz, czy nie, jesteś marką – codziennie kształtujesz indywidualny wizerunek i stajesz się świadectwem oferowanych usług.
W książce znajduje się wiele przydatnych zaleceń popartych refleksyjnymi pytaniami. Urozmaicają je trafne przykłady historii sukcesów różnych ludzi oraz popełnianych przez nich błędów. Podział poszczególnych rozdziałów, dopasowana czcionka i odpowiednia interlinia ułatwiają czytanie, sprawiając, że czytelnik przedziera się przez kolejne strony bez kontroli nad czasem. Zadbano nawet o miejsca umożliwiające zrobienie krótkich notatek. Osobiście nie skorzystałam z tej opcji – żałowałabym pisania po tak dobrze zrobionej książce. Wydanie jest świetne, jedne z najładniejszych, jakie widziałam. Idealnie odwzorowuje główną myśl tej publikacji. Lekturę umila także przystępny styl autorki – wciąż fachowy, ale jednocześnie pełen życzliwości, ciepłego spojrzenia na drugiego człowieka.
Koncepcja zarządzania sobą nie musi być ofertą dla wszystkich. To propozycja dla ludzi świadomych siebie, relacji z innymi i swoich potrzeb, aktywnie śledzących zmiany zachodzące wokół nich. ,,Jesteś marką” przypadnie do gustu osobom z ambicjami, które czują potrzebę pozytywnych zmian i potrafią do nich konsekwentnie dążyć.
Joanna Malinowska–Parzydełko przez wszystkie lata ścieżki zawodowej dbała o tworzenie niezależności. Opierała się na tym, w czym jest dobra, a nie w związku z logo firmy, która ją zatrudniała. Spostrzeżeniami dzieliła się na prowadzonym blogu, z czasem pozyskując duże grono stałych czytelników na całym świecie. W tym roku wydała własną powieść. Podeszła do opisywanego tematu profesjonalnie, udzielając wiele wskazówek i propozycji umożliwiających samorozwój.
,,Moje doświadczenia pokazują, że ludzi można podzielić na dwie kategorie. Do pierwszej należą osoby, które żyją z wizją swojego życia, realizują swoje cele, (...) wiedzą, kim są i kim chcą się stać. Druga grupa to ludzie, którzy uważają, że planowanie i zarządzanie to sfera korporacji, a oni sami żyją, akceptując to, co im świat przyniesie. (...) Ta książka z pewnością przypadnie do gustu tym pierwszym i może wzbudzić niechęć u drugich. ”
Czy tego chcesz, czy nie, jesteś marką – codziennie kształtujesz indywidualny wizerunek i stajesz się świadectwem oferowanych usług.
W książce znajduje się wiele przydatnych zaleceń popartych refleksyjnymi pytaniami. Urozmaicają je trafne przykłady historii sukcesów różnych ludzi oraz popełnianych przez nich błędów. Podział poszczególnych rozdziałów, dopasowana czcionka i odpowiednia interlinia ułatwiają czytanie, sprawiając, że czytelnik przedziera się przez kolejne strony bez kontroli nad czasem. Zadbano nawet o miejsca umożliwiające zrobienie krótkich notatek. Osobiście nie skorzystałam z tej opcji – żałowałabym pisania po tak dobrze zrobionej książce. Wydanie jest świetne, jedne z najładniejszych, jakie widziałam. Idealnie odwzorowuje główną myśl tej publikacji. Lekturę umila także przystępny styl autorki – wciąż fachowy, ale jednocześnie pełen życzliwości, ciepłego spojrzenia na drugiego człowieka.
Koncepcja zarządzania sobą nie musi być ofertą dla wszystkich. To propozycja dla ludzi świadomych siebie, relacji z innymi i swoich potrzeb, aktywnie śledzących zmiany zachodzące wokół nich. ,,Jesteś marką” przypadnie do gustu osobom z ambicjami, które czują potrzebę pozytywnych zmian i potrafią do nich konsekwentnie dążyć.
Lubimy Czytać Anna Zborowska
Driven. Namiętność silniejsza niż ból
Pozycja, którą dzisiaj recenzuję tkwiła w mojej głowie już dosyć długo, w zasadzie od momentu kiedy tylko zobaczyłam ją na półce w księgarni. Zastanawiałam się jak "Driven" wypadnie na tle innych powieści erotycznych i postanowiłam przekonać się o tym na własnej skórze i zapoznać się z twórczością K. Bromberg. Nie zwlekałam długo, bo gdy tylko książka trafiła w moje ręce zabrałam się za czytanie. Jakie wrażenie zrobiła na mnie lektura tej powieści? Czy warto poświęcić swój czas i poznać losy głównych bohaterów? Jeśli jesteście ciekawi, zapraszam do przeczytania dalszej części recenzji, z której z pewnością się tego dowiecie.
Rylee Thomas pomimo trudnej przeszłości całkowicie oddaje się swojej pracy, w której opiekuje się dziećmi pokrzywdzonymi przez los. Jeden z bali charytatywnych odmieni jej dotychczasowe życie. Bohaterka poznaje przypadkowego mężczyznę w dość krępującej sytuacji. Jak się później okazuje to nie kto inny jak Colton Donavan. Czy między nimi pojawi się jakieś uczucie?
Bohaterowie wykreowani przez K. Bromberg w pierwszym momencie przypominali mi Christiana oraz Anę ze znanej chyba wszystkim czytelnikom trylogii E.L. James. On - pewny siebie, arogancki, który kobiet ma naprawdę pod dostatkiem, ale nie uznaje czegoś takiego jak miłość. Bogaty, przystojny, a do tego strasznie seksowny. Oczywiście jego ego przerasta nasze najśmielsze oczekiwania. To właśnie tuta widać największe podobieństwo do Pięćdziesięciu twarzy Greya. Colton także był adoptowany oraz zmagał się ze wspomnieniami z przeszłości. Na szczęście główna kobieca postać jest wykreowana zupełnie inaczej niż większość schematycznych postaci w literaturze erotycznej. Mamy tutaj niezależną osobę z bagażem wielu doświadczeń. Rylee posiada swój wewnętrzny kodeks co wolno, a co wręcz przeciwnie - nie. Lubi mieć pod kontrolą dosłownie każdą minutę swojego życia i stara się nie dopuszczać do siebie żadnych niespodzianek. Te dwie jakże różne postacie idealnie siebie dopełniają i to właśnie dzięki nim wiem, że swoją przygodę z tą trylogią na pewno nie porzucę po pierwszym tomie.
Autorka używa bardzo prostego języka, ale dzięki temu książka jest niezwykle przyjemna w odbiorze. Pomimo, że jest to literatura erotyczna trzeba przyznać, że sceny intymne nie są w tym przypadku wulgarne czy niesmaczne. Dzięki temu akcja całej powieści nie była nudna, a podczas czytania autorka wywołała we mnie szereg przeróżnych emocji. Twórczość K. Bromberg czyta się po prostu ekspresowo, a gdy już zaczniemy to koniecznie chcemy dotrzeć do końca. Tak było w moim przypadku i nie żałuję ani jednej minuty, którą poświęciłam na śledzenie losów głównych bohaterów.
Muszę przyznać, że zakończenie było dla mnie dosyć zaskakujące i gdyby nie środek nocy na pewno od razu zabrałabym się za czytanie kolejnej części. Jest to pozycja idealna dla wszystkich fanów literatury erotycznej i nie mam pojęcia dlaczego dopiero teraz postanowiłam się z nią zapoznać. Z uśmiechem na twarzy dzielę się z Wami moimi wrażeniami z lektury z nadzieją, że Wy również zaryzykujecie i przekonacie się, że trylogia Driven to zupełnie coś innego niż reszta z pozoru podobnych historii.
Autorka używa bardzo prostego języka, ale dzięki temu książka jest niezwykle przyjemna w odbiorze. Pomimo, że jest to literatura erotyczna trzeba przyznać, że sceny intymne nie są w tym przypadku wulgarne czy niesmaczne. Dzięki temu akcja całej powieści nie była nudna, a podczas czytania autorka wywołała we mnie szereg przeróżnych emocji. Twórczość K. Bromberg czyta się po prostu ekspresowo, a gdy już zaczniemy to koniecznie chcemy dotrzeć do końca. Tak było w moim przypadku i nie żałuję ani jednej minuty, którą poświęciłam na śledzenie losów głównych bohaterów.
Muszę przyznać, że zakończenie było dla mnie dosyć zaskakujące i gdyby nie środek nocy na pewno od razu zabrałabym się za czytanie kolejnej części. Jest to pozycja idealna dla wszystkich fanów literatury erotycznej i nie mam pojęcia dlaczego dopiero teraz postanowiłam się z nią zapoznać. Z uśmiechem na twarzy dzielę się z Wami moimi wrażeniami z lektury z nadzieją, że Wy również zaryzykujecie i przekonacie się, że trylogia Driven to zupełnie coś innego niż reszta z pozoru podobnych historii.
Ksiazki-milki.blogspot.com Kamila Idziaszek
AngularJS. Pierwsze kroki
AngularJS jest nowoczesnym framework’iem języka JavaScript, który zdobywa coraz większą popularność wśród webdeveloperów. Jedną z dostępnych książek, ułatwiających wdrożenie w nową technologię, jest książka „AngularJS. Pierwsze Kroki”, której autorami są Dariusz Kalbarczyk oraz Arkadiusz Kalbarczyk.
„AngularJS. Pierwsze Kroki”, składa się z wielu krótkich rozdziałów, opisujących podstawowe funkcje framework’aAngularJS. Po standardowym wstępie, znajduje się wprowadzenie w modułową budowę aplikacji opartych na tym framework’u, oraz zależnościami między modułami. Dalej wchodzimy już w konkretne elementy Angular’a, takie jak dyrektywy, filtry, funkcje, oraz routing. Szczególnie dużo uwagi zostało poświęcone dyrektywom. Autorzy skrupulatnie podeszli do tej tematyki, opisując/wspominając o większości z nich (wraz z przykładami użycia), a także zaserwowali nam rozdział, jak tworzyć własne. Następne strony poświęcone zostały m.in animacjom, komunikacji z serwerem, obsłudze formularzy, dobrym praktykom, czy testom. Niestety, mam wrażenie, że te tematy zostały potraktowane po macoszemu, a szkoda, bo zasługują na więcej uwagi. Każdy z rozdziałów zakończony jest quizem, składającym się z kilku pytań, które odnoszą się do opisywanych treści .
Poszczególne opisy elementów framework’a AngularJS, są dokumentowane sporą ilością kodu, co jest dużym plusem, ale są to zazwyczaj bardzo proste przykłady. W niektórych przypadkach przydałoby się więcej praktycznych, bardziej zaawansowanych zastosowań opisywanych elementów. Brakuje mi również zebrania wszystkich przykładów w całość, aby móc spojrzeć szerzej spojrzeć na opisywaną platformę. Myślę, że dodatkowe rozdziały, bazujące na budowie konkretnej aplikacji, znacznie ułatwiłyby czytelnikom lepsze zrozumienie framework’a, a sama książka byłaby czymś więcej niż opisem AngularJS.
W takim razie, czy warto kupić i zapoznać się z pozycją „AngularJS. Pierwsze kroki”? Myślę, że tak, ale nie należy oczekiwać zbyt wiele. Lektura „AngularJS. Pierwsze kroki” nie sprawi, że będziemy w stanie tworzyć zaawansowane aplikacje, wykorzystujące Angular’a, ale może być ciekawym i pożytecznym uzupełnieniem dokumentacji, oraz wstępem do rozpoczęcia korzystania z platformy. Na niekorzyść książki przemawia dynamika rozwoju Angular’a – „AngularJS. Pierwsze kroki” bazuje bazuje na AngularJS w wersji 1.4. Niedługo będzie premiera nowej wersji (2.0) framework’a, przez co książka może mocno stracić na aktualności.
„AngularJS. Pierwsze Kroki”, składa się z wielu krótkich rozdziałów, opisujących podstawowe funkcje framework’aAngularJS. Po standardowym wstępie, znajduje się wprowadzenie w modułową budowę aplikacji opartych na tym framework’u, oraz zależnościami między modułami. Dalej wchodzimy już w konkretne elementy Angular’a, takie jak dyrektywy, filtry, funkcje, oraz routing. Szczególnie dużo uwagi zostało poświęcone dyrektywom. Autorzy skrupulatnie podeszli do tej tematyki, opisując/wspominając o większości z nich (wraz z przykładami użycia), a także zaserwowali nam rozdział, jak tworzyć własne. Następne strony poświęcone zostały m.in animacjom, komunikacji z serwerem, obsłudze formularzy, dobrym praktykom, czy testom. Niestety, mam wrażenie, że te tematy zostały potraktowane po macoszemu, a szkoda, bo zasługują na więcej uwagi. Każdy z rozdziałów zakończony jest quizem, składającym się z kilku pytań, które odnoszą się do opisywanych treści .
Poszczególne opisy elementów framework’a AngularJS, są dokumentowane sporą ilością kodu, co jest dużym plusem, ale są to zazwyczaj bardzo proste przykłady. W niektórych przypadkach przydałoby się więcej praktycznych, bardziej zaawansowanych zastosowań opisywanych elementów. Brakuje mi również zebrania wszystkich przykładów w całość, aby móc spojrzeć szerzej spojrzeć na opisywaną platformę. Myślę, że dodatkowe rozdziały, bazujące na budowie konkretnej aplikacji, znacznie ułatwiłyby czytelnikom lepsze zrozumienie framework’a, a sama książka byłaby czymś więcej niż opisem AngularJS.
W takim razie, czy warto kupić i zapoznać się z pozycją „AngularJS. Pierwsze kroki”? Myślę, że tak, ale nie należy oczekiwać zbyt wiele. Lektura „AngularJS. Pierwsze kroki” nie sprawi, że będziemy w stanie tworzyć zaawansowane aplikacje, wykorzystujące Angular’a, ale może być ciekawym i pożytecznym uzupełnieniem dokumentacji, oraz wstępem do rozpoczęcia korzystania z platformy. Na niekorzyść książki przemawia dynamika rozwoju Angular’a – „AngularJS. Pierwsze kroki” bazuje bazuje na AngularJS w wersji 1.4. Niedługo będzie premiera nowej wersji (2.0) framework’a, przez co książka może mocno stracić na aktualności.
IT Books Karol Kubuś
GRYWALIZACJA. Jak zastosować mechanizmy gier w działaniach marketingowych
Wyobraź sobie taką sytuację. Masz do wykonania zadanie w pracy. Podobnie jak 56 Twoich kolegów i koleżanek. Godziny, dni, a nawet tygodnie dziobania w Excelu, czy innych programach. Ok., dostajesz za to wynagrodzenie, ale robisz to, bo Ci płacą, a nie dlatego, że lubisz to. Masz oddać gotowy raport, lub jego część, nad którą pracuje cały zespół. Co by było, gdybyś grał w „robienie raportu” lub „robienie jego części”?
Panie Opłocki, napiszesz, grać to ja mogę po pracy, no, w Angry Birds na smartfonie, albo przygodówkę na konsoli. I pewnie, gdyby przeczytali to Twoi przełożeni pokiwali by głową z aprobatą. Co by się stało, gdyby do „robienia raportu” wprowadzić elementy gry? Na przykład, za oddanie kolejnych części zadania otrzymujesz punkty, jeżeli oddasz je przed wyznaczonym deadlinem mnożone są razy dwa, a jak zrobisz to jako pierwszy w zespole masz dodatkowo 10 punktów. I co z tego? To, że na koniec, po zakończeniu projektu zwycięzca otrzymuje, np. dodatkowy dzień wolnego lub bon na X tysięcy złotych na wykupienie dowolnego szkolenia. I co, czujesz różnicę?
Po co były powyższe dwa akapity? Żeby wprowadzić Cię w klimat książki „Grywalizacja”. Żeby przestać patrzeć na wykonywanie zadania i pracę w standardowy sposób, tzn. praca to praca, a zabawa to tylko po pracy. Warto ją przeczytać, by poznać mechanizmy gry i zastanowić się, czy nie warto wprowadzić jej do własnej firmy. Słyszałeś o modelu Google’a? Myślisz, że możesz tego oczekiwać jedynie u Page’a i Brina lub w dziale IT korporacji? Jeżeli odpowiedziałeś „tak”, to nie sięgaj po pozycję Pawła Tkaczyka.
Grywalizacja została określona jednym z trendów w marketingu drugiej dekady XX wieku. Poszedłbym o krok dalej, warto by wyszła poza krąg kreatywnych profesji i stała się elementem dnia codziennego Twojej firmy. Bo gra, to zabawa, a jeżeli praca stanie się zabawą, to zwiększy przywiązanie do firmy i wyzwoli w pracownikach pokłady kreatywności. Science-fiction? Poobserwuj konkurencję i zobacz, kto wyprzedza Cię i osiąga sukces. Potraktuj książkę Tkaczyka jak bajkę i daj ją dzieciom do przeczytania, albo sam ją przeczytaj i pójdź o krok dalej.
Z życia książek Przemek Opłocki
Ukraina. Niezwykli ludzie w niezwykłych czasach
„Ukraina Niezwykli ludzie w niezwykłych czasach”, jak sama nazwa wskazuje dotyczy naszego wschodniego sąsiada. Owe niezwykłe czasy to oczywiście Majdan i wojna na wschodzie. Wydawać by się mogło, że jest to kolejna książka opisująca te wydarzenia jakich wiele na naszym rynku. Ale tak się tylko wydaje…
Pod nieco górnolotnym podtytułem kryje się prawdziwy sens tej pracy. Jej autor, Piotr Pogorzelski już wcześniej popełnił podobną pracę („Barszcz Ukraiński”) jednak dotyczyła ona zupełnie innego narodu. Ten o którym pisze teraz, choć zamieszkuje to samo terytorium, ma tą samą historię i mówi tym samym językiem stał się inny za sprawą niezwykłych wydarzeń.
W odróżnieniu od podobnych pozycji na rynku ta książka, choć napisana jest przez Polaka, przedstawia Ukraiński punkt widzenia. Pogorzelski widzi, rozumie i niejednokrotnie czuje jak zwykły Ukrainiec. Dzięki temu książka przedstawia Rewolucję na Majdanie taką, jaką ją przeżywają Ukraińcy a nie widzą Polacy. Autor nie zapomina przy tym dla kogo pisze tą książkę – dla odbiorców w kraju nad Wisłą. Dlatego wiele uwagi poświęca na tłumaczenie wydarzeń tak, by ktoś nieobeznany w ukraińskiej kulturze wiedział o czym mowa.
A mowa o „stawaniu się” narodu Ukraińskiego. Ten proces, jaki był udziałem niewielkiej grupy ludzi poprzez wydarzenia lat 2013-2015 stał się częścią całego społeczeństwa. Pewne grupy wiodły jednak prym. Pogorzelski opisał działanie artystów, dziennikarzy, działaczy społecznych, duchownych, zwykłych obywateli… unika tematu polityków, ponieważ to nie oni doprowadzili do tego procesu. Toczył się on jakby wbrew nim, oddolnie i doprowadził do powstania Narodu Ukraińskiego. Naród ten opisują sami zainteresowani, nie tylko aktywiści. Jak sam przyznaje autor „podsłuchuje ludzi na ulicy, w sklepach” (s. 62). Dzięki temu mamy dwoisty obraz wydarzeń. Z jednej strony są ludzie którzy od lat dążą do zmian w społeczeństwie (i są nieco zgorzkniali i rozczarowani ich tempem) a z drugiej zwykłych obywateli którzy bodajże po raz pierwszy (a przynajmniej tak to wygląda po lekturze „Barszczu Ukraińskiego”) wzięli w czymś udział.
Dzięki książce możemy prześledzić praktycznie dzień po dniu wydarzenia na Majdanie. Dowiemy się kto odegrał tam doniosłą rolę, a także jaki był odbiór tych wydarzeń w społeczeństwie. Autor nie pomija tu tematów dla nas trudnych – ukraińskiego nacjonalizmu. Ten jaki znamy z historii (ludobójstwo ludności polskiej na Wołyniu i Galicji Wschodniej) jest tylko wymysłem rosyjskiej propagandy powielanym przez wiele mediów zachodnich (również w Polsce). W rzeczywistości (jak to jest opisane na podstawie uchodźców ze wschodu Ukrainy) „banderowiec” nie jest taki straszny. To tylko Ukrainiec mieszkający na zachodzie kraju (znów, więcej na ten temat w „Barszczu Ukraińskim”). Tak zwany Prawy Sektor prezentujący radykalizm i odwołujący się do tradycji OUN-UPA, to tylko „bańka mydlana rosyjskiej propagandy” (s. 40). Dzięki „Rewolucji Godności” Ukraińcy zyskali alternatywny (i lepszy do zaakceptowania przez wszystkich mieszkańców kraju i społeczność międzynarodową) mit założycielski niezbędny do samoidentyfikacji narodowej.
Wiele miejsca w książce zajmuje opis wydarzeń „po Majdanie”. Nazwa rozdziału mówi zresztą sama za siebie; „Krótka radość, długa wojna”. Mimo zwycięstwa nie można się radować. To dopiero początek ciężkiej drogi, którą utrudnia jak tylko może Rosja dokonując agresji i dzieląc na wszystkie możliwe sposoby społeczeństwo Ukraińskie. Na przekór wszystkiemu Putin może stać się głównym budowniczym nowoczesnego narodu ze stolicą w Kijowie. To dzięki niemu wczorajsi wrogowie stali się najlepszymi przyjaciółmi, a nawet braćmi. Jeden z takich przypadków opisuje Pogorzelski: w rozdziale „Historia jednej przyjaźni”: Myrosław Haj członek Samoobrony Majdanu który 29 na 30 listopada 2013 roku starł się z oddziałami Wojsk Wewnętrznych MSW w jednym z ochotniczych batalionów walczących na wschodzie spotkał Mykołę Miszczenko właśnie z Wojsk Wewnętrznych. Mimo początkowej niechęci mężczyźni zaczęli rozmawiać. Niebezpieczeństwo i niepewność jutra spowodowała, że początkowa nieufność zmieniła się w zrozumienie i przyjaźń. Okazało się, że nocą 29 na 30 listopada Mykoła był jednym ze szturmujących.
„Wszyscy razem śpiewamy teraz Putin chujło. Putina trzeba doceniać, bo to on nas tak zjednoczył. I zjednoczył wszystkich Ukraińców, którzy dotąd żyli każdy dla siebie. Może kiedyś Władymir Putin będzie uznany za jednego z odrodzicieli ukraińskiego narodu – dodaje Mykoła Miszczenko” (s. 220).
Książka pełna jest wypowiedzi Ukraińców. Są one połączone ze sobą i tworzą wspólny obraz wydarzeń rozpoczynających się tam, gdzie zakończył się „Barszcz Ukraiński”. Książka „Ukraina Niezwykli ludzie w niezwykłych czasach” jest kontynuacją swej poprzedniczki, a zarazem zupełnie inną. Ma jednak te same wady. Brak w niej podsumowania. Brak wyraźnego głosu Piotra Pogorzelskiego który podsumował by niezwykłe czasy i niezwykłych ludzi. Ale może pokusi się o to w kolejnej, tym razem osobistej, książce dotyczącej Ukrainy i jej narodu. Do tego momentu Czytelnikom pozostaje pewien niedosyt.
Pod nieco górnolotnym podtytułem kryje się prawdziwy sens tej pracy. Jej autor, Piotr Pogorzelski już wcześniej popełnił podobną pracę („Barszcz Ukraiński”) jednak dotyczyła ona zupełnie innego narodu. Ten o którym pisze teraz, choć zamieszkuje to samo terytorium, ma tą samą historię i mówi tym samym językiem stał się inny za sprawą niezwykłych wydarzeń.
W odróżnieniu od podobnych pozycji na rynku ta książka, choć napisana jest przez Polaka, przedstawia Ukraiński punkt widzenia. Pogorzelski widzi, rozumie i niejednokrotnie czuje jak zwykły Ukrainiec. Dzięki temu książka przedstawia Rewolucję na Majdanie taką, jaką ją przeżywają Ukraińcy a nie widzą Polacy. Autor nie zapomina przy tym dla kogo pisze tą książkę – dla odbiorców w kraju nad Wisłą. Dlatego wiele uwagi poświęca na tłumaczenie wydarzeń tak, by ktoś nieobeznany w ukraińskiej kulturze wiedział o czym mowa.
A mowa o „stawaniu się” narodu Ukraińskiego. Ten proces, jaki był udziałem niewielkiej grupy ludzi poprzez wydarzenia lat 2013-2015 stał się częścią całego społeczeństwa. Pewne grupy wiodły jednak prym. Pogorzelski opisał działanie artystów, dziennikarzy, działaczy społecznych, duchownych, zwykłych obywateli… unika tematu polityków, ponieważ to nie oni doprowadzili do tego procesu. Toczył się on jakby wbrew nim, oddolnie i doprowadził do powstania Narodu Ukraińskiego. Naród ten opisują sami zainteresowani, nie tylko aktywiści. Jak sam przyznaje autor „podsłuchuje ludzi na ulicy, w sklepach” (s. 62). Dzięki temu mamy dwoisty obraz wydarzeń. Z jednej strony są ludzie którzy od lat dążą do zmian w społeczeństwie (i są nieco zgorzkniali i rozczarowani ich tempem) a z drugiej zwykłych obywateli którzy bodajże po raz pierwszy (a przynajmniej tak to wygląda po lekturze „Barszczu Ukraińskiego”) wzięli w czymś udział.
Dzięki książce możemy prześledzić praktycznie dzień po dniu wydarzenia na Majdanie. Dowiemy się kto odegrał tam doniosłą rolę, a także jaki był odbiór tych wydarzeń w społeczeństwie. Autor nie pomija tu tematów dla nas trudnych – ukraińskiego nacjonalizmu. Ten jaki znamy z historii (ludobójstwo ludności polskiej na Wołyniu i Galicji Wschodniej) jest tylko wymysłem rosyjskiej propagandy powielanym przez wiele mediów zachodnich (również w Polsce). W rzeczywistości (jak to jest opisane na podstawie uchodźców ze wschodu Ukrainy) „banderowiec” nie jest taki straszny. To tylko Ukrainiec mieszkający na zachodzie kraju (znów, więcej na ten temat w „Barszczu Ukraińskim”). Tak zwany Prawy Sektor prezentujący radykalizm i odwołujący się do tradycji OUN-UPA, to tylko „bańka mydlana rosyjskiej propagandy” (s. 40). Dzięki „Rewolucji Godności” Ukraińcy zyskali alternatywny (i lepszy do zaakceptowania przez wszystkich mieszkańców kraju i społeczność międzynarodową) mit założycielski niezbędny do samoidentyfikacji narodowej.
Wiele miejsca w książce zajmuje opis wydarzeń „po Majdanie”. Nazwa rozdziału mówi zresztą sama za siebie; „Krótka radość, długa wojna”. Mimo zwycięstwa nie można się radować. To dopiero początek ciężkiej drogi, którą utrudnia jak tylko może Rosja dokonując agresji i dzieląc na wszystkie możliwe sposoby społeczeństwo Ukraińskie. Na przekór wszystkiemu Putin może stać się głównym budowniczym nowoczesnego narodu ze stolicą w Kijowie. To dzięki niemu wczorajsi wrogowie stali się najlepszymi przyjaciółmi, a nawet braćmi. Jeden z takich przypadków opisuje Pogorzelski: w rozdziale „Historia jednej przyjaźni”: Myrosław Haj członek Samoobrony Majdanu który 29 na 30 listopada 2013 roku starł się z oddziałami Wojsk Wewnętrznych MSW w jednym z ochotniczych batalionów walczących na wschodzie spotkał Mykołę Miszczenko właśnie z Wojsk Wewnętrznych. Mimo początkowej niechęci mężczyźni zaczęli rozmawiać. Niebezpieczeństwo i niepewność jutra spowodowała, że początkowa nieufność zmieniła się w zrozumienie i przyjaźń. Okazało się, że nocą 29 na 30 listopada Mykoła był jednym ze szturmujących.
„Wszyscy razem śpiewamy teraz Putin chujło. Putina trzeba doceniać, bo to on nas tak zjednoczył. I zjednoczył wszystkich Ukraińców, którzy dotąd żyli każdy dla siebie. Może kiedyś Władymir Putin będzie uznany za jednego z odrodzicieli ukraińskiego narodu – dodaje Mykoła Miszczenko” (s. 220).
Książka pełna jest wypowiedzi Ukraińców. Są one połączone ze sobą i tworzą wspólny obraz wydarzeń rozpoczynających się tam, gdzie zakończył się „Barszcz Ukraiński”. Książka „Ukraina Niezwykli ludzie w niezwykłych czasach” jest kontynuacją swej poprzedniczki, a zarazem zupełnie inną. Ma jednak te same wady. Brak w niej podsumowania. Brak wyraźnego głosu Piotra Pogorzelskiego który podsumował by niezwykłe czasy i niezwykłych ludzi. Ale może pokusi się o to w kolejnej, tym razem osobistej, książce dotyczącej Ukrainy i jej narodu. Do tego momentu Czytelnikom pozostaje pewien niedosyt.
moznaprzeczytac.pl Jarosław Szlązak