ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Bushcraft, czyli sztuka przetrwania

Idąc w dzicz…
 
Natura jest piękna, potrafi zaskoczyć, zauroczyć, pozwolić odetchnąć. Sprawia, że idąc w góry i lasy zapominamy o miejskim zgiełku i codziennym hałasie. Możemy nacieszyć się widokiem majestatycznych, pnących się ku niebu górskich szczytów, wciągać nosem świeże powietrze przesiąknięte zapachem lasu i żywicy, podglądać dzikie zwierzęta, zachwycać się śpiewem ptaków. Jednak to nie wszystko, co oferuje nam natura. Daje nam ona również pożywienie oraz narzędzia, które umożliwiają egzystencję i pozwalają nam nie tylko przetrwać w dziczy, ale nawet prosperować. Trzeba tylko wiedzieć jak. I właśnie taką wiedzę znajdziemy w książce Raya Mearsa zatytułowanej Bushcraft, czyli sztuka przetrwania.
 Na samym początku warto wyjaśnić, czym jest tytułowy bushcraft. Można powiedzieć, że to swego rodzaju "leśne rzemiosło", sztuka życia w buszu. I, jak błędnie przedstawiono to już w samym tytule, wcale nie jest to sztuka przetrwania, czyli tzw. survival. W bushcrafcie chodzi głównie o egzystencję w okolicznościach dzikiej przyrody, korzystanie z prostych narzędzi, które daje nam sama natura, budowanie schronienia, rozpalanie ognia, poszukiwanie pożywienia. Owszem, liczy się przetrwanie, ale, w przeciwieństwie do sytuacji survivalowej, bushcraft stanowi nasz własny wybór. W survivalu naszemu życiu grozi realne niebezpieczeństwo, w leśnym rzemiośle natomiast sami uczymy się kontrolować sytuację, decydujemy się, że właśnie tak chcemy żyć.
 (…) życie „na zewnątrz” jest przyjemne i ekscytujące. Co zresztą może być bardziej naturalne niż poszukiwanie pożywienia, schronienia, ognia i wody oraz rozpoznawanie otaczających nas przedmiotów, roślin i zwierząt? [s. 9]
Bushcraft Raya Mearsa stanowi swego rodzaju poradnik, kompendium wiedzy dotyczące życia wśród dzikiej przyrody. W jego książce znajdziemy przede wszystkim różnego rodzaju techniki dotyczące radzenia sobie w dzikich ostępach. Publikacja została podzielona na osiem rozdziałów odnoszących się do różnych aspektów życia w lesie. Świetny zabieg stanowi zastosowanie kolorów na marginesach, które odpowiadają poszczególnym sekcjom. Na samym początku autor tłumaczy jaki ekwipunek powinniśmy ze sobą zabrać zarówno na krótsze, jak i dłuższe obozowanie. W zależności od warunków, w których przyjdzie nam nocować, określa jakie wyposażenie i ubiór mogą okazać się najprzydatniejsze podczas przebywania wśród dzikiej przyrody. W kolejnej części Mears skupia się na narzędziach do cięcia. Dobry nóż to podstawa, każdy "leśny ludek" to przyzna. Ale to nie wszystko. W niektórych warunkach potrzeba cięższych i większych narzędzi, czegoś, co zwiększy efektywność naszej pracy i pomoże zapobiec szybkiej i niepotrzebnej utracie cennej energii. Mamy okazję dowiedzieć się jaka piła lub siekiera najlepiej nadaje się do naszych potrzeb. Przy okazji poznajemy najlepsze techniki cięcia w zależności od materiału, z którym pracujemy. W następnych rozdziałach uczymy się jak rozpalać ogień i pozyskiwać zdatną do picia wodę. Świetne są także informacje dotyczące budowy schronienia w zależności od pory roku i klimatu oraz instrukcje wiązania przeróżnych węzłów dostosowanych do funkcji jaką mają one pełnić. Doskonałym uzupełnieniem są porady odnoszące się do zapobiegania i leczenia pęcherzy, złamań i odmrożeń. Na samym końcu przedstawione są metody pozyskiwania żywności, a także sposoby jej przygotowania w trudnych warunkach. Wszystko to opatrzone jest licznymi zdjęciami i obrazkami.
Bushcraft, czyli sztuka przetrwania to naprawdę wyjątkowa pozycja zarówno dla osób doświadczonych, jak i tych, które swą przygodę z leśnym rzemiosłem pragną dopiero rozpocząć. Książkę warto ze sobą zabrać, nawet jeżeli wybieramy się na zwykły biwak czy dłuższą wycieczkę po lasach i górach. W tej publikacji znajdziemy mnóstwo porad mogących okazać się bardzo przydatnych w przeróżnych sytuacjach, nawet tych z życia codziennego. Dzięki bogactwu zdjęć i ilustracji, wykonanie większości opisywanych czynności nie powinno stanowić problemu. Najważniejsze są chęci i odrobina cierpliwości.
Mimo wszystko, czytając książkę Mearsa, odkryłem kilka mankamentów, głównie natury technicznej. Po pierwsze, w tekście można czasami natrafić na literówki. Oprócz tego kilkakrotnie użyto pleonazmu "okres czasu", co oczywiście jest błędem. W kontekście estetyki, tekst wyglądałby znacznie lepiej, gdyby go wyjustowano. Pozostaje także sprawa błędów merytorycznych, które wyraźnie leżą po stronie Marcina Piekoszewskiego - tłumacza. Podczas lektury, kilka razy miałem wrażenie, że translator nie do końca zrozumiał wszystkie aspekty bushcraftu, czego efektem jest chociażby błędne zdefiniowanie samego terminu w tytule książki (sztuka przetrwania to survival i nie jest synonimem bushcraftu). Zdecydowanie dostrzegam brak ostatniego edytorskiego szlifu.
Książkę Raya Mearsa zdecydowanie uznaję za niezwykle ciekawą i po prostu dobrze napisaną. Bogactwo treści i ilustracji sprawia, że należy uważać ją za doskonały podręcznik dla osób, które interesują się bushcraftem, a nawet takich, które po prostu lubią od czasu do czasu wybrać się na biwak. Oprócz kilku błędów natury technicznej, nie mam jej nic do zarzucenia. Oczywiście każdy bushcrafter powie, że nie ma książki idealnej, bo kwestia stosowania różnego rodzaju technik i sprzętu zależy od okoliczności i naszej inwencji. Niemniej jednak ta publikacja uczy podstaw, a nawet więcej, i zachęca do stosowania własnych rozwiązań, bo właśnie to nasza pomysłowość liczy się najbardziej. Dla mnie, osoby, która także lubi zapuszczać się w półdzikie ostępy, jest to świetna publikacja, którą z pewnością będę polecał moim kolegom-piechurom.
Papierowemysli.pl Kamil Nowak

Spełnione marzenia. Siła wiary, siła myśli

Niepozorna okładka, całkiem przystępny tytuł, z całą pewnością zachęcający wszystkich pragnących ziścić swe marzenia.
Zaczynam czytać. Pierwsza strona.
Zgodność ze źródłem swojego bytu. Odczuwam leciutki niepokój. Zaglądam na tylną okładkę. Wayne W. Dyer, mówca, pisarz zajmujący się kwestiami samorozwoju, doktorant. Hm. Wracam do dalszego czytania.

Niestety, nie na długo. Autor używa dość trudnego dla mnie w odbiorze języka, sformułowań, stwierdzeń, które w moim odczuciu momentami tracą większy sens i jakiekolwiek znaczenie. Owszem, wiele poruszanych kwestii jest niezaprzeczalnie prawdziwych, nigdy nie śmiałabym podważać potęgi ludzkiego umysłu, myśli i podświadomości. Doskonale zdaję sobie sprawę z ich mocy i możliwości. Aczkolwiek, a może i właśnie z tego powodu, nie trafiają do mnie nauki doktora Wayne'a. Człowiek może być bogiem? Stąd już blisko do tyranii-właśnie tego typu przekonaniami karmią się najwięksi zbrodniarze.
Autor sięga do chrześcijaństwa i sporo z tej religii czerpie, równocześnie wielokrotnie jej ideom zaprzeczając. Kieruje się również taoizmem, lecz również na swój pokrętny, nieco niezrozumiały sposób.

W swej książce W. Dyer próbuje uświadomić czytelnika o istnieniu "wyższego ja", który nie kieruje się ego, działa w zgodzie z boskim pierwiastkiem, jest najwyższym dobrem. Jednak by mieć do niego dostęp, musimy wyzbyć się wszystkich wcześniejszych przekonań ugruntowanych przez kulturę i środowisko, są one bowiem błędne i nieprawdziwe. W drugiej części poradnika autor przedstawia podstawy spełnionych pragnień-prawidłowe używanie wyobraźni, wizja, programowanie podświadomości, wykorzystywanie snu na własną korzyść.

Niestety, ten tytuł zupełnie do mnie nie przemówił. Chyba nie jestem fanką tak dużego misz-maszu duchowo-rozwojowego. Trudno było mi brnąć przez kolejne rozdziały. Nie twierdzę jednak, iż nie warto po "Spełnione marzenia. Siła wiary, siła myśli" sięgać. Nie bez powodu Dr Wayne W. Dyer ma na swym koncie tak wiele publikacji i całkiem sporą popularność. Najprostsza i najskuteczniejsza metoda-przekonaj się sam, czy właśnie z tą książką odmienisz swoje życie. :)
Lubimy Czytać Natalia

Nowoczesna czarodziejka

Lauren jest świetną agentką nieruchomości, która mieszka w Chicago, a swój czas poświęca pracy oraz najlepszej przyjaciółce, Nat. Pewnego razu, podczas internetowych zakupów, zostaje przeniesiona na tajemniczy czat, na którym poznaje trzy niesamowite kobiety. Okazuje się, że Lauren jest czarodziejką, którą na Czarodziejski Czat ściągnęło specjalne zaklęcie. I choć dziewczyna przeżyła już dwadzieścia osiem lat i nie ma pojęcia o swoich mocach, to jednak nieznajome kobiety są przekonane, że trafiły na jedną ze swego rodzaju. Dlatego wysyłają do Lauren pewnego przystojnego czarodzieja, który musi ocenić jej zdolności oraz nauczyć ją samokontroli. Dziewczyna uważa, że to wszystko żarty, dopóki nie poznaje Jamiego i jego "zaczarowanej" rodziny.
 
Z opisu można wywnioskować, że powieść jest przewidywalną, napędzaną gorącym romansem opowiastką o czarodziejach, których pełno na księgarskich półkach. Nic bardziej mylnego. Jest to lekka i przyjemna powieść fantasy, której wydarzenia umiejscowione są we współczesnym świecie, z dużą dawką dobrego humoru, zabawnych dialogów oraz nieprzeciętnym pomysłem – bo to właśnie on wyróżnia tę powieść spośród wielu innych.
 
Poznajemy nie tylko główną bohaterkę, Lauren, ale i całą rodzinę czarodziejów, którzy tworzą barwne, zabawne i niezwykle ciekawe tło całej powieści. Każda postać wykreowana jest w indywidualny sposób – ma własną duszę i wydawać by się mogło, że rzeczywiście żyje, mieszka oraz tworzy całą społeczność czarodziejów na tym szarym świecie.
 
Mimo całej otoczki czarów, magii i eliksirów czarodzieje pokazani są jako osoby normalne, w pełni oddane swym rodzinom. Pomagają sobie, uwielbiają spędzać czas w rodzinnym gronie i pragną utrzymywać ze sobą kontakt. To dlatego siostra Jamiego stworzyła Czarodziejski Czat – by łączyć się ze swymi krewnymi i poznawać nowych czarodziejów. Właśnie dzięki temu w powieści panuje ciepła i rodzinna atmosfera, która przyciąga czytelnika jak magnes.
 
Jak już wspomniałam, każda postać jest inaczej wykreowana i ma inne podejście do życia. Dlatego jak w każdej rodzinie dochodzi do niesnasek i kłótni, które często wywołują na twarzy czytelnika szeroki uśmiech. Oczywiście nie są to zwyczajne kłótnie, bo często kończą się teleportacją na inny kontynent lub nieprzewidzianą zmianą wizerunku.
 
Lauren nie jest jakąś zakochaną smarkulą, która swoimi czynami wzbudza w czytelniku osłabienie. Jest dwudziestoośmioletnią kobietą, która już swoje w życiu przeżyła. Ma pracę, w której się odnajduje, i pasję, którą dzieli z najlepszą przyjaciółką. Nie wie jedynie, że jest czarodziejką, i to nie byle jaką, bo ma w sobie ogromną moc. Powoli poznaje wszystkie tajemnice, uczy się czarodziejskiego fachu i z pomocą Jamiego oraz jego rodziny udaje jej się okiełznać drzemiącą w niej siłę. 
 
W powieści jest też wątek romansu, ale nie zrażajcie się od razu, bo nic nie jest takie, jakie się wydaje w pierwszym momencie. Owszem, mamy przystojnego bruneta w postaci Jamiego, ale to nie Lauren podbije jego serce. Romans jest raczej tłem dla głównego wątku powieści, czyli Lauren poznającej swoje nowe umiejętności. Nie ma się jednak czemu dziwić, ponieważ czytając powieść, każdego bohatera poznajemy w ten sam sposób i w równym stopniu przeżywamy jego przygody. To, że Jamie nie jest z główną bohaterką, wcale nie znaczy, że będziemy cierpieć z powodu braku miłości.
 
Nowoczesną czarodziejkę czytałam z niesamowitym zapałem, ponieważ stanowiła pewien rodzaj odskoczni od tradycyjnych powieści, których pełno na mojej półce. Ten powiew świeżości był mi niezwykle potrzebny. Bawiłam się przy nim doskonale, zgłębiając tajemnice czarodziejów i poznając życie w ich społeczności, która aż tak bardzo nie różni się od naszej. Gorąco polecam powieść fanom fantastyki w trochę innym wydaniu oraz wszystkim poszukiwaczom rozrywki i dobrego humoru. Na pewno spędzicie w towarzystwie książki kilka przyjemnych chwil, a mnie pozostaje jedynie nadzieja, że jeszcze zdążę odkryć swoje magiczne zdolności.

Moja ocena: 7/10
nalogowyksiazkoholik.pl Katarzyna Łochowska

Dżongło. Niech Będzie, Jak Chce Woda

Na rower zaprasza także Adam W. Chałupski - i to bardzo solidny dwuślad, ponieważ czeka nas podróż po Azji. W „Dżongło. Niech Będzie, Jak Chce Woda" ruszamy za architektem, który marzy o podboju Tybetu, ale - z powodu zamieszek - „skręca" do Chin, by rozszyfrować zagadkę tytułowego Dżongła. Czym to się skończy - nie warto zdradzać...
 
Dziennik Łódzki Marek Niedźwiecki

Kroniki Obernewtyn. Tom pierwszy: Obernewtyn

Świat po erze Wielkiej Bieli, która zaatakowała znienacka, zabijając tysiące i pozwalając przetrwać nielicznym. Elspeth ma tajemnicę. Sekret, który zagraża jej życiu. Kiedy trafia do Obernewtyn, ktoś jest bardzo blisko odkrycia jej umiejętności, dzięki którym ma przewagę, ale które są także przekleństwem. Pewnego dnia zdarzy się coś dziwnego i odkryje, że jest więcej takich ludzi. Zdziwicie się, że to nie Rada jest największym zagrożeniem...
 
Nie owijając w bawełnę, od razu postawię sprawę jasno i powiem, że książka mnie nie powaliła. Nie można jej właściwie nic zarzucić, ale mimo to niespecjalnie przypadła mi do gustu. Nie widzę sensu kontynuacji tej serii, choć ma potencjał. Jest to powieść już nie młoda, w oryginale została wydana pod koniec XX wieku, a dokładniej w 1987 roku. Do rąk polskiego czytelnika trafiła dopiero w ubiegłym roku. Przed tym cała seria została znana i lubiana, Isobelle Carmody stała się jedną z najbardziej poczytnych australijskich pisarek, choć nigdy wcześniej o niej nie słyszałam. Z tego, co wiem, w naszym kraju, jak dotąd, nie zdobyła uznania i jest mało znana. Po lekturze wcale się nie dziwię.
 
Ta książka ma duże zalety. Carmody wykreowała skomplikowany świat, zupełnie inny niż ten, w którym my żyjemy. Odmieńcy, czyli ludzie, którzy podczas Wielkiej Bieli doznali uszkodzeń psychicznych i fizycznych, są dyskryminowani. W większości nie są zagrożeniem, ale Rada dąży do oczyszczenia świata z takich ludzi.
 
Obernewtyn nie jest lekturą obszerną, ale wbrew pozorom jest w niej dużo tekstu, gdyż czcionka jest mała, a akapity niewielkie. Jest napakowana akcją, wszystko dzieje się szybko, ale z umiarem. Autorka stosuje przeskoki czasowe, ale nie pozostawia uczucia niewiedzy. Robi to płynnie i umiejętnie, dzięki czemu mimo fabuły rozciągniętej na kilka miesięcy nie mamy do czynienia z nudną cegłą.
 
Styl pisania Carmody jest dosyć prosty, choć mnie osobiście nie przypadł go gustu. Nie ukrywam, męczyłam się z tą książką. Całe szczęście, że tylko ją miałam akurat przy sobie w czasie kilkugodzinnej jazdy samochodem, bo mimo całej akcji nie jestem pewna, czy bym ją przeczytała. Co więcej, główna bohaterka mnie irytowała. Nie mam pojęcia dlaczego, co w jej zachowaniu czy charakterze było denerwującego, ale nie polubiłam jej. O niebo sympatyczniejsi byli jej przyjaciele, których imion już nie pamiętam. Myślę, że za dwa, trzy tygodnie cała książka uleci z mojej głowy. Nie jest czymś, co będę długo pamiętać. Oczywiście nie mogę zapomnieć o Marumanie, kocie mędrcu. Pełniącego w tym przypadku rolę mędrca, coś jak Aslan.
 
Nie polecam Kronik Obernewtyn. Myślę, że lepiej poświęcić czas na coś innego. Ma swoje plusy, ale jak dla mnie nie ma "tego czegoś", co dodałoby jej ekscytacji i nie pozwoliło o niej zapomnieć. Szkoda, bo potencjał jest naprawdę duży.
Essentia Paula Rzemińska
Płatności obsługuje:
Ikona płatności Alior Bank Ikona płatności Apple Pay Ikona płatności Bank PEKAO S.A. Ikona płatności Bank Pocztowy Ikona płatności Banki Spółdzielcze Ikona płatności BLIK Ikona płatności Crédit Agricole e-przelew Ikona płatności dawny BNP Paribas Bank Ikona płatności Google Pay Ikona płatności ING Bank Śląski Ikona płatności Inteligo Ikona płatności iPKO Ikona płatności mBank Ikona płatności Millennium Ikona płatności Nest Bank Ikona płatności Paypal Ikona płatności PayPo | PayU Płacę później Ikona płatności PayU Płacę później Ikona płatności Plus Bank Ikona płatności Płacę z Citi Handlowy Ikona płatności Płacę z Getin Bank Ikona płatności Płać z BOŚ Ikona płatności Płatność online kartą płatniczą Ikona płatności Santander Ikona płatności Visa Mobile