Recenzje
Zjadłem Marco Polo. Kirgistan, Tadżykistan, Afganistan, Chiny
Krzysztof Samborski zabiera nas w podróż do Azji Centralnej, która jest celem jego wypraw od kilkunastu lat. Podróż przez bezkresne stepy, poznawanie ludzi tu zamieszkujących, ich historie, życie. Autor odbywa ta podróże oczywiście na swoim ukochanym motocyklu. Aby pokazać jak zmieniły się formy podróżowania zamieszcza w swojej książce fragmenty dziennika Bronisława Grąbczewskiego, który w dziewiętnastym wieku odbył podobną podróż. Jednak jego wyprawa miała znamiona odkrywania, a autor był po prostu na wyprawie w znane miejsca. Jednak nie znaczy to, że niczego nie odkrył w czasie tych wojaży. Spotkani po drodze tubylcy żyją w większości skromnie, radząc sobie jak mogą z nieprzyjazną pogodą i trudnymi warunkami. Jednak są szczęśliwi, szczęściem ludzi, którzy wiedzą, że to co mają, to i tak więcej niż niektórzy mogą mieć przez całe życie. Autor usiłuje poczuć to ich szczęście, przenieść je na siebie. Książka pełna anegdot śmiesznych i smutnych. Ciekawie napisana, skłania czytelnika do marzeń o wielkich podróżach, o poznawaniu innych kultur.
http://krotkoacztresciwie.blogspot.com Ande; 2015-10-13
Dżongło. Niech Będzie, Jak Chce Woda
To historia architekta, który rzuca pracę i wyjeżdża w długą podróż rowerem do Azji. Marzenie o zdobyciu Tybetu okazuje się nierealne, gdy w czasie igrzysk wybuchają tam zamieszki. Nie znając języka i obyczajów, zaczyna szukać sprawcy całego zamieszania, którym okazuje się tajemniczy byt nazywany przez tuziemców Dżongło. Bohater osiedla się w Chinach, by rozwiązać zagadkę Dżongła, ale po latach ponura prawda zmusza go do ucieczki. Kryjówką i miejscem rozwikłania zagadki staje się przewrotnie właśnie Tybet.Tyle dowiadujemy się z okładki. Autor pokazuje nam Kraj Środka przez swoje własne obserwacje życia mieszkańców, ich obyczajów, zapatrywanie na świat, ale także poprzez rozmowy z nimi. Poznajemy ich egzystencję, marzenia. Autor potrafi także doskonale opisać dane miejsce, sprawiając, że czytelnik nie ma problemu z wyobrażeniem sobie gdzie przebywa pisarz, a nawet przenieść się w dane miejsce siłą wyobraźni. Chiny kraj olbrzymich kontrastów, od skrajnej biedy do niewyobrażalnego bogactwa. Udało się przedstawić zróżnicowanie między mieszkańcami Chin, a mieszkańcami reszty świata. To podróż nie tylko po olbrzymim kraju, ale także w głąb człowieka. Na początku każdego rozdziału ilustracja w postaci biało-czarnego zdjęcia. Ciekawa książka, polecam.
http://krotkoacztresciwie.blogspot.com Ande; 2015-10-13
Python. Kurs video. Poziom pierwszy. Podstawy programowania i tworzenia aplikacji
Do tej pory na Forbocie publikowane były głównie recenzje książek. Pojawił się tutaj tylko jeden kurs wideo. Postanowiłem wrócić do takich recenzji.
Przez ostatnie dni przysłuchiwałem się kursowi wydawnictwa VideoPoint.pl, który miał zapoznać mnie z podstawami programowania w Pythonie.
Na wstępie muszę przyznać się do kilku rzeczy. Po pierwsze do tej pory z Pythonem miałem bardzo mało wspólnego. Dosłownie uruchamiałem i edytowałem kilka prostych gotowców. Po drugie ogólnie nie lubię uczyć się z poradników wideo.
Jestem zbyt niecierpliwy, często mam ochotę do przewijania zbędnych opowiastek. Jedak prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że większość poradników jakie oglądałem dotyczyła tematyki dla mnie znanej. Tutaj było inaczej... Co więcej nie oglądałem kursu, aby nauczyć się programowania. Chciałem zainteresować się tą tematyką i zebrać motywację do dalszej nauki.
Teraz, po zarysowaniu sytuacji, mogę przejść do recenzji!
Dlaczego warto poznać Pythona?
Język ten przewija się na Forbocie sporadycznie. Warto jednak przybliżyć w kilku słowach jakie są powody, dla których powinno się poświęcić czas na naukę Pythona.
Po pierwsze, wbrew pozorom, język ten ma już ponad 20 lat. Jest stosunkowo łatwy, będzie odpowiedni zarówno dla osób, które nigdy nie programowały, jak i dla tych, którzy mają większe doświadczenie. Python wykorzystywany jest nawet przez takie firmy jak Google. Jednak dla wszystkich majsterkowiczów może przydać się szczególnie np.: do programowania RaspberryPi.
Dla mnie najlepszą i najciekawszą sprawą związaną z Pythonem jest formatowanie kodu. Otóż brzydko sformatowany program w tym języku nie będzie działał. Dlaczego? Python nie używa nawiasów do wydzielania bloków kodu. Tutaj kluczowe są wcięcia w kodzie, to na ich podstawie rozróżniane są fragmenty programu.
Zawartość kursu wideo Pythona
Jak wskazuje tytuł, kurs przystosowany jest dla początkujących. Dlatego pierwsze lekcje omawiają nawet instalację środowiska. Wszystko wzbogacone jest odpowiednim komentarzem. Z każdym kolejnym filmikiem jesteśmy wprowadzani w coraz bardziej zaawansowane aspekty języka.
Od typów zmiennych, przez pętle, instrukcje warunkowe, aż do pisania klas i tworzenia modułów. Co ciekawe, kurs omawia również łączenie aplikacji z bazami danych, otwieraniem URLi oraz obsługą formatu JSON. Na koniec omówione zostało tworzenie aplikacji z interfejsem graficznym. Nie będę jednak streszczał dokładniej zawartości kursu, bo nie taki jest mój cel. Więcej informacji znaleźć można w spisie treści na stronie wydawnictwa.
Kurs od strony technicznej
W przypadku książek drukowanych temat ten możemy pominąć. W przypadku eBooków możemy czepiać się np.: formatów w jakich udostępniania jest książka. Natomiast w kursie wideo jest znacznie więcej zmiennych, od których uzależniony jest odbiór całości.
Zacznijmy od... początku, czyli momentu, w którym otrzymujemy dostęp do materiałów. Po zakupie kursu jest on przypisywany do naszego konta. Od tego momentu możemy oglądać poszczególne lekcje on-line na stronie VideoPoint.pl lub możemy pobrać wszystkie materiały w jednym archiwum i oglądać kurs gdzie tylko chcemy w formie offline.
Duży plus dla wydawnictwa za brak specjalnych odtwarzaczy, kluczy i innych ograniczeń. Pobieramy zwykłe pliki wideo, które możemy przewijać, zatrzymywać itd. W związku z tym, że początek mojej nauki miałem zaplanowany na dzień, w którym podróżowałem pociągiem, to bez wahania skorzystałem z drugiej opcji i pobrałem archiwum o rozmiarze ~770 MB. W środku czekało na mnie ponad 4 i pół godziny materiałów.
Jeśli chodzi o same filmy, to kurs podzielony został na rozdziały, a każdy z nich na mniejsze sekcje. Dzięki temu, średnia długość pojedynczego filmu (omówienia jednego zagadnienia) waha się w okolicy 5 minut.
W tym momencie odetchnąłem z ulgą, bo wiedziałem, że nie będę musiał przewijać zbędnych opowiastek, a w kursie znajdę tylko konkrety.
Każde zagadnienie poprzedzane jest krótką informacją teoretyczną. Dalej pokazywana jest składnia oraz realizowane są przykłady praktyczne. Co Ważne, na filmach widzimy cały proces tworzenia programu. Od pisania kodu, po kompilację i uruchomienie przykładu.
Od strony technicznej mogę przyczepić się tylko do dwóch rzeczy. Intro wybrzmiewające przed każdym filmikiem jest nagrane (moim zdaniem) trochę zbyt głośno względem reszty materiałów. Po drugie zarówno w spisie treści, jaki i na planszach tytułowych wychwyciłem jeden błąd.
Otóż przeglądając listę filmików od razu w oczy rzuciła mi się Pętla Chile oczywiście natychmiast uruchomiłem wideo z nadzieją na nowy typ pętli, o której nigdy nie słyszałem. Niestety… jest to literówka, oczywiście chodzi o pętle while i to właśnie ona jest omawiana w tym odcinku.
Zdaję sobie sprawę, że każdy może zupełnie inaczej odbierać materiały wideo. Stąd zachęcam Was do samodzielnego sprawdzenia odkodowanych (darmowych) lekcji, które można znaleźć na stronie wydawnictwa. Materiały te przygotowane są dokładnie w taki sam sposób, jak cały kurs.
Dla kogo kurs Pythona w formie wideo?
Nie przerobiłem jeszcze wszystkich ćwiczeń, jednak większość obejrzałem będąc w podróży. Mogę polecić publikację pt.: Python. Kurs video. Poziom pierwszy. Podstawy programowania i tworzenia aplikacji osobom, które chcą poznać Pythona w praktyce lub tak jak ja, posłuchać na jego temat, aby zachęcić się do dalszej nauki, np.: z książek. Na mnie podziałało i mam w niedalekich planach kontynuowanie bardziej zawziętej nauki w praktyce. Wtedy pewnie wrócę do tych filmów.
Na koniec warto wspomnieć o cenie kursu. W chwili obecnej wynosi ona 69 zł, czyli jest na równi z książkami o podobnej tematyce. Ciężko mi ocenić, czy to dużo, czy mało. Według mnie jak na publikację techniczną jest to odpowiednia cena, szczególnie dla osób, które lubią się uczyć z wideo
Przez ostatnie dni przysłuchiwałem się kursowi wydawnictwa VideoPoint.pl, który miał zapoznać mnie z podstawami programowania w Pythonie.
Na wstępie muszę przyznać się do kilku rzeczy. Po pierwsze do tej pory z Pythonem miałem bardzo mało wspólnego. Dosłownie uruchamiałem i edytowałem kilka prostych gotowców. Po drugie ogólnie nie lubię uczyć się z poradników wideo.
Jestem zbyt niecierpliwy, często mam ochotę do przewijania zbędnych opowiastek. Jedak prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że większość poradników jakie oglądałem dotyczyła tematyki dla mnie znanej. Tutaj było inaczej... Co więcej nie oglądałem kursu, aby nauczyć się programowania. Chciałem zainteresować się tą tematyką i zebrać motywację do dalszej nauki.
Teraz, po zarysowaniu sytuacji, mogę przejść do recenzji!
Dlaczego warto poznać Pythona?
Język ten przewija się na Forbocie sporadycznie. Warto jednak przybliżyć w kilku słowach jakie są powody, dla których powinno się poświęcić czas na naukę Pythona.
Po pierwsze, wbrew pozorom, język ten ma już ponad 20 lat. Jest stosunkowo łatwy, będzie odpowiedni zarówno dla osób, które nigdy nie programowały, jak i dla tych, którzy mają większe doświadczenie. Python wykorzystywany jest nawet przez takie firmy jak Google. Jednak dla wszystkich majsterkowiczów może przydać się szczególnie np.: do programowania RaspberryPi.
Dla mnie najlepszą i najciekawszą sprawą związaną z Pythonem jest formatowanie kodu. Otóż brzydko sformatowany program w tym języku nie będzie działał. Dlaczego? Python nie używa nawiasów do wydzielania bloków kodu. Tutaj kluczowe są wcięcia w kodzie, to na ich podstawie rozróżniane są fragmenty programu.
Zawartość kursu wideo Pythona
Jak wskazuje tytuł, kurs przystosowany jest dla początkujących. Dlatego pierwsze lekcje omawiają nawet instalację środowiska. Wszystko wzbogacone jest odpowiednim komentarzem. Z każdym kolejnym filmikiem jesteśmy wprowadzani w coraz bardziej zaawansowane aspekty języka.
Od typów zmiennych, przez pętle, instrukcje warunkowe, aż do pisania klas i tworzenia modułów. Co ciekawe, kurs omawia również łączenie aplikacji z bazami danych, otwieraniem URLi oraz obsługą formatu JSON. Na koniec omówione zostało tworzenie aplikacji z interfejsem graficznym. Nie będę jednak streszczał dokładniej zawartości kursu, bo nie taki jest mój cel. Więcej informacji znaleźć można w spisie treści na stronie wydawnictwa.
Kurs od strony technicznej
W przypadku książek drukowanych temat ten możemy pominąć. W przypadku eBooków możemy czepiać się np.: formatów w jakich udostępniania jest książka. Natomiast w kursie wideo jest znacznie więcej zmiennych, od których uzależniony jest odbiór całości.
Zacznijmy od... początku, czyli momentu, w którym otrzymujemy dostęp do materiałów. Po zakupie kursu jest on przypisywany do naszego konta. Od tego momentu możemy oglądać poszczególne lekcje on-line na stronie VideoPoint.pl lub możemy pobrać wszystkie materiały w jednym archiwum i oglądać kurs gdzie tylko chcemy w formie offline.
Duży plus dla wydawnictwa za brak specjalnych odtwarzaczy, kluczy i innych ograniczeń. Pobieramy zwykłe pliki wideo, które możemy przewijać, zatrzymywać itd. W związku z tym, że początek mojej nauki miałem zaplanowany na dzień, w którym podróżowałem pociągiem, to bez wahania skorzystałem z drugiej opcji i pobrałem archiwum o rozmiarze ~770 MB. W środku czekało na mnie ponad 4 i pół godziny materiałów.
Jeśli chodzi o same filmy, to kurs podzielony został na rozdziały, a każdy z nich na mniejsze sekcje. Dzięki temu, średnia długość pojedynczego filmu (omówienia jednego zagadnienia) waha się w okolicy 5 minut.
W tym momencie odetchnąłem z ulgą, bo wiedziałem, że nie będę musiał przewijać zbędnych opowiastek, a w kursie znajdę tylko konkrety.
Każde zagadnienie poprzedzane jest krótką informacją teoretyczną. Dalej pokazywana jest składnia oraz realizowane są przykłady praktyczne. Co Ważne, na filmach widzimy cały proces tworzenia programu. Od pisania kodu, po kompilację i uruchomienie przykładu.
Od strony technicznej mogę przyczepić się tylko do dwóch rzeczy. Intro wybrzmiewające przed każdym filmikiem jest nagrane (moim zdaniem) trochę zbyt głośno względem reszty materiałów. Po drugie zarówno w spisie treści, jaki i na planszach tytułowych wychwyciłem jeden błąd.
Otóż przeglądając listę filmików od razu w oczy rzuciła mi się Pętla Chile oczywiście natychmiast uruchomiłem wideo z nadzieją na nowy typ pętli, o której nigdy nie słyszałem. Niestety… jest to literówka, oczywiście chodzi o pętle while i to właśnie ona jest omawiana w tym odcinku.
Zdaję sobie sprawę, że każdy może zupełnie inaczej odbierać materiały wideo. Stąd zachęcam Was do samodzielnego sprawdzenia odkodowanych (darmowych) lekcji, które można znaleźć na stronie wydawnictwa. Materiały te przygotowane są dokładnie w taki sam sposób, jak cały kurs.
Dla kogo kurs Pythona w formie wideo?
Nie przerobiłem jeszcze wszystkich ćwiczeń, jednak większość obejrzałem będąc w podróży. Mogę polecić publikację pt.: Python. Kurs video. Poziom pierwszy. Podstawy programowania i tworzenia aplikacji osobom, które chcą poznać Pythona w praktyce lub tak jak ja, posłuchać na jego temat, aby zachęcić się do dalszej nauki, np.: z książek. Na mnie podziałało i mam w niedalekich planach kontynuowanie bardziej zawziętej nauki w praktyce. Wtedy pewnie wrócę do tych filmów.
Na koniec warto wspomnieć o cenie kursu. W chwili obecnej wynosi ona 69 zł, czyli jest na równi z książkami o podobnej tematyce. Ciężko mi ocenić, czy to dużo, czy mało. Według mnie jak na publikację techniczną jest to odpowiednia cena, szczególnie dla osób, które lubią się uczyć z wideo
forbot.pl Treker
Sri Lanka. Wyspa cynamonowa. Wydanie 1
Przed laty wyprawa na Cejlon była podróżą na kraj świata. Dla największych podróżników był to etap w drodze z Indonezji do Europy albo przystanek w rejsie do Australii.
Sri Lanka, jak brzmi syngaleska nazwa wyspy, jest znakomitym wyborem. Wspaniałe plaże zachodniego wybrzeża, zachwycające zabytki, dziewicza przyroda, znakomita kuchnia - wszystko to zachęca do odwiedzin, tym bardziej że latają tam polskie dreamlinery i można uniknąć nużących przesiadek. Zachodnie wybrzeże, gdzie leży dwumilionowa stołeczna aglomeracja (mieszka tu dziesięć procent mieszkańców wyspy), to najgęściej zamieszkana i najbardziej zurbanizowana część Sri Lanki, a jej przeciwieństwem jest wybrzeże wschodnie - jeszcze wolne od masowej turystyki, pełne uroczych zakątków i kolonialnych reliktów. Z kolei południe wyspy to najbardziej egzotyczna jej część. I tu znajdziemy sielankowe plaże z piaskiem białym jak mąka, ale także plantacje cynamonu i palm kokosowych, a także niewielkie kopalnie szafirów, poukrywane w niewielkich wioskach. Najpiękniejszym zakątkiem na południu są góry Nuwara Eli-ja, zamieszkane przez Tamilów uprawiających najlepsze gatunki herbaty. Turystów zaciekawi też centrum wyspy, gdzie znajduje się słynny trójkąt kulturalny, siedziby dawnych stolic, skupisko ruin królewskich pałaców, dziesiątków świątyń i dobrze zorganizowanych, zadbanych parków narodowych.
Park Narodowy Równin Hortona liczy sobie trzy tysiące hektarów, a jest to jeden z niewielu na świecie parków z lasem mglistym. Tu znajdują się też dwie przepaści, zwane końcami świata. Co to jest las mglisty To tropikalny las zbierający z chmur deszcz i spowity wieczną mgłą. Takich lasów na globie jest tylko jeden procent. Jest niesłychanie bogaty botanicznie, rosną tu wielkie paprocie, rododendrony, bambusy karłowate, orchidee, fiołki... Część parku pokryta jest sawanną. Dostatek wody oznacza też bogatą faunę. Na równinach Hortona można natknąć się na lamparty, wiewiórki gigantyczne, orły.
Sri Lanka, jak brzmi syngaleska nazwa wyspy, jest znakomitym wyborem. Wspaniałe plaże zachodniego wybrzeża, zachwycające zabytki, dziewicza przyroda, znakomita kuchnia - wszystko to zachęca do odwiedzin, tym bardziej że latają tam polskie dreamlinery i można uniknąć nużących przesiadek. Zachodnie wybrzeże, gdzie leży dwumilionowa stołeczna aglomeracja (mieszka tu dziesięć procent mieszkańców wyspy), to najgęściej zamieszkana i najbardziej zurbanizowana część Sri Lanki, a jej przeciwieństwem jest wybrzeże wschodnie - jeszcze wolne od masowej turystyki, pełne uroczych zakątków i kolonialnych reliktów. Z kolei południe wyspy to najbardziej egzotyczna jej część. I tu znajdziemy sielankowe plaże z piaskiem białym jak mąka, ale także plantacje cynamonu i palm kokosowych, a także niewielkie kopalnie szafirów, poukrywane w niewielkich wioskach. Najpiękniejszym zakątkiem na południu są góry Nuwara Eli-ja, zamieszkane przez Tamilów uprawiających najlepsze gatunki herbaty. Turystów zaciekawi też centrum wyspy, gdzie znajduje się słynny trójkąt kulturalny, siedziby dawnych stolic, skupisko ruin królewskich pałaców, dziesiątków świątyń i dobrze zorganizowanych, zadbanych parków narodowych.
Park Narodowy Równin Hortona liczy sobie trzy tysiące hektarów, a jest to jeden z niewielu na świecie parków z lasem mglistym. Tu znajdują się też dwie przepaści, zwane końcami świata. Co to jest las mglisty To tropikalny las zbierający z chmur deszcz i spowity wieczną mgłą. Takich lasów na globie jest tylko jeden procent. Jest niesłychanie bogaty botanicznie, rosną tu wielkie paprocie, rododendrony, bambusy karłowate, orchidee, fiołki... Część parku pokryta jest sawanną. Dostatek wody oznacza też bogatą faunę. Na równinach Hortona można natknąć się na lamparty, wiewiórki gigantyczne, orły.
Tygodnik Angora Ł. AZIK; 2015-10-18
Ukryta czarodziejka
Czarodziejski Czat znowu w akcji! Czy na pewno działa?
Elorie Shaw została wychowana w rodzinie czarodziejów w Nowej Szkocji,sama jednak nią nie jest.Tak przynajmniej twierdzi jej babcia oraz inni członkowie małej społeczności Fisher’s Cove. Elorie jest artystką zajmującą się wyrobem biżuterii i współwłaścicielką zajazdu.Nie potrafi pogodzić się z brakiem nadprzyrodzonych zdolności.Szkoli młodych adeptów magii, zna na pamięć całą jej historię i ciągle marzy,by pewnego dnia odkryć w sobie moc.Jednak gdy trafia na Czarodziejski Czat,wszyscy uznają to za pomyłkę i zaczynają szukać błędów w kodzie zaklęcia przyzywającego.W końcu powszechnie wiadomo,że Elorie nie ma mocy,a przynajmniej nie jest czarodziejką któregokolwiek ze znanych rodzajów…
,,Nowoczesna czarodziejka” jest książką,która wdarła się do mojego serca niczym czołg,a jej zakończenie sprawiło,że odliczałam dni do premiery jej kontynuacji.W końcu udało mi się dostać w swoje ręce,,Ukrytą czarodziejkę” i muszę przyznać,że miałam wobec niej duże oczekiwania.Czy udało jej się im sprostać ?
Tym razem główną bohaterką nie jest Lauren,tylko Elorii,co do której mam mieszane uczucia.Była ona postacią,którą lubi się i podziwia za jej oddanie i poświęcenie dla sprawy,ale z drugiej strony czasami była tak melodramatyczna i irytująca,że miałam ochotę wyciągnąć ją z książki i porządnie nią potrząsnąć,aby zaczęła się zachowywać jak na jej wiek przystało.
Bardzo się cieszyłam,że autorka nie rozstała się z bohaterami z pierwszej części,którzy zdobyli szturmem moje serce i zajęli w nim wyjątkowe miejsce(nadal nie jestem ich stamtąd w stanie przepędzić).Dużym plusem jest też to,że pani Geary nie zrezygnowała z zamieszczania rozmów,jakie toczyły się na czarodziejskim czacie.
,,Ukryta czarodziejka”jest książką opowiadającą o poszukiwaniu własnej drogi w życiu,co wcale nie jest takie łatwe,jak może się wydawać.Powieść też świetnie ukazuje jak wielki wpływ na nasz światopogląd i wyznawane wartości mają środowisko oraz rodzina,w której byliśmy wychowami.Czytając tę książkę miałam na przemian łzy wzruszenia w oczach oraz uśmiech na ustach.Wbrew pozorom nie jest to historia o magii i osobach nią władających, dlatego jeśli tylko przez to będziesz chciała postawić na niej krzyżyk,to muszę Ci powiedzieć ,że naprawdę dużo stracisz,gdyż jest to naprawdę ciepła i rodzinna książka o odkrywaniu własnej natury.
Powieść czytało mi się naprawdę przyjemnie i w miarę szybko,choć zdarzyły się jeden czy dwa momenty,przez które przebrnęłam z trudem,a jedyną osobą,która ponosi za to odpowiedzialność jest Elorie i jej humorki.
Ostatnie parę stron wywołało u mnie tak silną burzę rozmaitych emocji,że nadal nie doszłam do siebie.Mam ochotę krzyczeć nad niesprawiedliwością losu,a pod powiekami nadal szczypią mnie łzy.To wszystko sprawia,że nie można nie sięgnąć po kontynuację.
Wydawnictwu należy się duży plus za zachowanie koncepcji szaty graficznej serii,gdyż obydwie części idealnie się komponują i są przyjemne dla oka.Kiedy patrzyłam na okładki nabierałam ochoty,aby puścić się w tany w księżycową noc.Tytuł bardzo trafnie został dobrany do treści książki.
,,Ukryta czarodziejka” jest naprawdę godną kontynuacją poprzedniczki.Myślę,że książka powinna też przypaść do gustu miłośnikom programowania i wszelkich nowinek technicznych. Wyobraź sobie słońce i tęczę w butelce - tym właśnie jest ta książka. Pozwoli Ci naładować baterie optymizmem,które zostały pewnie zużyte z powodu dołującej pogody za oknem. Dlatego wyłącz smętną piosenkę, ubieraj buty i pędź po tę książkę, a gwarantuję Ci ,że tego nie pożałujesz.
Elorie Shaw została wychowana w rodzinie czarodziejów w Nowej Szkocji,sama jednak nią nie jest.Tak przynajmniej twierdzi jej babcia oraz inni członkowie małej społeczności Fisher’s Cove. Elorie jest artystką zajmującą się wyrobem biżuterii i współwłaścicielką zajazdu.Nie potrafi pogodzić się z brakiem nadprzyrodzonych zdolności.Szkoli młodych adeptów magii, zna na pamięć całą jej historię i ciągle marzy,by pewnego dnia odkryć w sobie moc.Jednak gdy trafia na Czarodziejski Czat,wszyscy uznają to za pomyłkę i zaczynają szukać błędów w kodzie zaklęcia przyzywającego.W końcu powszechnie wiadomo,że Elorie nie ma mocy,a przynajmniej nie jest czarodziejką któregokolwiek ze znanych rodzajów…
,,Nowoczesna czarodziejka” jest książką,która wdarła się do mojego serca niczym czołg,a jej zakończenie sprawiło,że odliczałam dni do premiery jej kontynuacji.W końcu udało mi się dostać w swoje ręce,,Ukrytą czarodziejkę” i muszę przyznać,że miałam wobec niej duże oczekiwania.Czy udało jej się im sprostać ?
Tym razem główną bohaterką nie jest Lauren,tylko Elorii,co do której mam mieszane uczucia.Była ona postacią,którą lubi się i podziwia za jej oddanie i poświęcenie dla sprawy,ale z drugiej strony czasami była tak melodramatyczna i irytująca,że miałam ochotę wyciągnąć ją z książki i porządnie nią potrząsnąć,aby zaczęła się zachowywać jak na jej wiek przystało.
Bardzo się cieszyłam,że autorka nie rozstała się z bohaterami z pierwszej części,którzy zdobyli szturmem moje serce i zajęli w nim wyjątkowe miejsce(nadal nie jestem ich stamtąd w stanie przepędzić).Dużym plusem jest też to,że pani Geary nie zrezygnowała z zamieszczania rozmów,jakie toczyły się na czarodziejskim czacie.
,,Ukryta czarodziejka”jest książką opowiadającą o poszukiwaniu własnej drogi w życiu,co wcale nie jest takie łatwe,jak może się wydawać.Powieść też świetnie ukazuje jak wielki wpływ na nasz światopogląd i wyznawane wartości mają środowisko oraz rodzina,w której byliśmy wychowami.Czytając tę książkę miałam na przemian łzy wzruszenia w oczach oraz uśmiech na ustach.Wbrew pozorom nie jest to historia o magii i osobach nią władających, dlatego jeśli tylko przez to będziesz chciała postawić na niej krzyżyk,to muszę Ci powiedzieć ,że naprawdę dużo stracisz,gdyż jest to naprawdę ciepła i rodzinna książka o odkrywaniu własnej natury.
Powieść czytało mi się naprawdę przyjemnie i w miarę szybko,choć zdarzyły się jeden czy dwa momenty,przez które przebrnęłam z trudem,a jedyną osobą,która ponosi za to odpowiedzialność jest Elorie i jej humorki.
Ostatnie parę stron wywołało u mnie tak silną burzę rozmaitych emocji,że nadal nie doszłam do siebie.Mam ochotę krzyczeć nad niesprawiedliwością losu,a pod powiekami nadal szczypią mnie łzy.To wszystko sprawia,że nie można nie sięgnąć po kontynuację.
Wydawnictwu należy się duży plus za zachowanie koncepcji szaty graficznej serii,gdyż obydwie części idealnie się komponują i są przyjemne dla oka.Kiedy patrzyłam na okładki nabierałam ochoty,aby puścić się w tany w księżycową noc.Tytuł bardzo trafnie został dobrany do treści książki.
,,Ukryta czarodziejka” jest naprawdę godną kontynuacją poprzedniczki.Myślę,że książka powinna też przypaść do gustu miłośnikom programowania i wszelkich nowinek technicznych. Wyobraź sobie słońce i tęczę w butelce - tym właśnie jest ta książka. Pozwoli Ci naładować baterie optymizmem,które zostały pewnie zużyte z powodu dołującej pogody za oknem. Dlatego wyłącz smętną piosenkę, ubieraj buty i pędź po tę książkę, a gwarantuję Ci ,że tego nie pożałujesz.
Łowczyni Książek Aleksandra