Recenzje
Fotograf w podróży
Od początku do samego końca. Piotr Trybalski w swoje książce „Fotograf w podróży" sprzedał całą swoją wiedzę zdobytą latami współpracując z „National Geographic Polska", „Wprost", „Przekrojem", czy z „Gazetą Wyborczą". Teraz i ty możesz aspirować do bycia najlepszym. Autor książki daje Czytelnikowi wiedzę od podstaw. Zaczyna od ubrania, wiedzy o samym sobie, wyboru sprzętu. Uczy jak dbać o swój aparat, jak go nosić, dbać o jego bezpieczeństwo czy czyścić obiektyw. Pozornie banalne ale jak ważne dla fotografa instrukcje zadziwiają swoją prostotą i sprytem. Ciekawostką tej książki jest fakt iż radząc początkującym nie zapomina o tych którzy znają się już dobrze na fotografii. Uniwersalny poradnik dla każdego, kto lubi robić zdjęcia w terenie. A w jakim terenie?
Na ulicy, o zmroku, pod wodą, bez statywu, w górach, na pustyni, w niskich temperaturach. Jak fotografować jaskinie, panoramy, ludzi, dzikie zwierzęta. Najciekawsze dla mnie okazały się dwa działy: Jak (i czy) fotografować w krajach muzułmańskich oraz w czasie podróży różnymi środkami lokomocji. Najtrudniej uchwyć ten magiczny moment kiedy jest się w ruchu.
Kiedy już zrobisz setki zdjęć, zbierzesz kilka kart pamięci – spędzasz godziny na katalogowaniu fotografii i ich opisie. Autor poszedł jeszcze dalej – uczy katalogować, selekcjonować, opisywać, edytować, tworzyć własne portfolio. I jeszcze nie koniec. Każe Ci zostać wydawcą, dziennikarzem i nie pozwala chować twojego działa do szuflady. Radzi jak z pasji uczynić świetny zawód.
Książka otrzymuje status LEKTURY OBOWIĄZKOWEJ!!!
Na ulicy, o zmroku, pod wodą, bez statywu, w górach, na pustyni, w niskich temperaturach. Jak fotografować jaskinie, panoramy, ludzi, dzikie zwierzęta. Najciekawsze dla mnie okazały się dwa działy: Jak (i czy) fotografować w krajach muzułmańskich oraz w czasie podróży różnymi środkami lokomocji. Najtrudniej uchwyć ten magiczny moment kiedy jest się w ruchu.
Kiedy już zrobisz setki zdjęć, zbierzesz kilka kart pamięci – spędzasz godziny na katalogowaniu fotografii i ich opisie. Autor poszedł jeszcze dalej – uczy katalogować, selekcjonować, opisywać, edytować, tworzyć własne portfolio. I jeszcze nie koniec. Każe Ci zostać wydawcą, dziennikarzem i nie pozwala chować twojego działa do szuflady. Radzi jak z pasji uczynić świetny zawód.
Książka otrzymuje status LEKTURY OBOWIĄZKOWEJ!!!
gazetamiasta.pl Anna Bzdek-Kołakowska, 2012-07-24
Pamięć genialna! Poznaj triki i wskazówki mistrza
Ile da się zapamiętać?
Dominic O’Brien potrafi zapamiętać w ciągu 30 minut 2385 losowo wybranych cyfr kodu dwójkowego. Ośmiokrotnie zdobywał tytuł mistrza Word Memory Championships, na koncie ma wyróżnienia Brain od the Lear, Grandmaster of Memory Championships International. A przede wszystkim dzięki swoim niezwykłym zdolnościom zapamiętywania przechytrzył krupierów blackjacka w Las Vegas – wygrał fortunę i dostał dożywotni zakaz przekraczania progu kasyna. W książce „Pamięć genialna” przedstawia teorie dotyczące działa pamięci, a przede wszystkim ćwiczenia rozwijające zdolności do zapamiętywania, na przykład dzięki budowaniu łańcuchów skojarzeń czy zastosowaniu metody podróży. W końcu jak mawiał Napoleon, „głowa bez pamięci to twierdza bez garnizonu”.
Dominic O’Brien potrafi zapamiętać w ciągu 30 minut 2385 losowo wybranych cyfr kodu dwójkowego. Ośmiokrotnie zdobywał tytuł mistrza Word Memory Championships, na koncie ma wyróżnienia Brain od the Lear, Grandmaster of Memory Championships International. A przede wszystkim dzięki swoim niezwykłym zdolnościom zapamiętywania przechytrzył krupierów blackjacka w Las Vegas – wygrał fortunę i dostał dożywotni zakaz przekraczania progu kasyna. W książce „Pamięć genialna” przedstawia teorie dotyczące działa pamięci, a przede wszystkim ćwiczenia rozwijające zdolności do zapamiętywania, na przykład dzięki budowaniu łańcuchów skojarzeń czy zastosowaniu metody podróży. W końcu jak mawiał Napoleon, „głowa bez pamięci to twierdza bez garnizonu”.
Coaching 5/2012 (14)
Socjotechnika. Sztuka zdobywania władzy nad umysłami
Słowo „socjotechnika” kojarzy się źle. Często z narzędziami, które stosują oszuści i naciągacze, żeby sprzedać nam coś, czego nie chcemy i nie potrzebujemy, albo sprawić, byśmy zrobili coś, na co nie mamy ochoty, na przykład zagłosowali na kandydata, który przestaje nam się podobać już miesiąc po wyborach. Tyle że narzędzia socjotechniczne wykorzystujemy wszyscy: nie tylko po to, żeby innymi manipulować, ale także, żeby na siebie nawzajem wpływać. Zwykle robimy to nieświadomie, warto jednak poznać podstawowe mechanizmy socjotechniczne, choćby dlatego, żeby się chronić. Jak mawiał Sun Tzu: „Jeżeli znasz swego wroga i znasz siebie, nie musisz obawiać się wyniku nawet stu bitew”. Autor pisze o modelach komunikacji, technikach wchodzenia w role, mikroekspresjach i programowaniu neurolingwistycznym. Radzi, jak zapobiegać socjotechnicznym atakom i łagodzić ich skutki.
Coaching 5/2012 (14)
Treść jest kluczowa. Jak tworzyć powalające blogi, podkasty, wideo, e-booki, webinaria (i inne)
Zaczynam pisać ten tekst naładowana chęcią do pracy. W mojej głowie aż trzeszczy od pomysłów, planów i koncepcji, które już od dziś czekają na szybką realizację. Mam ochotę pisać, opowiadać, publikować w Internecie – jak najwięcej, jak najszybciej i jak najciekawiej. Skąd we mnie tyle zapału o godzinie 21.30 w samym środku tygodnia?
No jak to skąd, jak nie z książki? Polecam ją zatem wszystkim, którzy chcieliby zaistnieć w Sieci w ten czy inny sposób – „Treść jest kluczowa” Ann Handley i C.C. Chapmana to naprawdę dobra pozycja wśród całej masy poradników „klasy biznes”.
Po książki o tematyce marketingowej sięgam raczej z dystansem. Przeważnie ich lekturze towarzyszy mi wrażenie, że autor, który sam siebie mianował ekspertem w jakiejś dziedzinie, za bardzo chce mnie zakrzyczeć i przekabacić. A przy okazji wciągnąć do jakiejś przerażającej sekty entuzjastycznych haseł i górnolotnych historii o rewolucyjnych biznesach zmieniających życie i świat. Kiedy wśród infantylnego bełkotu tychże „rewolucjonistów” pojawia się pozycja wartościowa, czuję przypływ twórczej mocy. W czym wyraża się jej wartość? Na pewno w dobrych, chwytliwych, a przede wszystkim praktycznych radach. Tutaj jest ich bez liku.
Copywriter, bloger, a nawet właściciel – czyli dla kogo?
„Treść jest kluczowa” to książka skierowana przede wszystkim do przedsiębiorców, którzy chcieliby zabłysnąć w Internecie, a istnienie to przełożyć na prawdziwe zyski. Skorzysta na niej również copywriter, czy inny specjalista do spraw treści, a nawet bloger, niekoniecznie z zarejestrowaną w urzędzie działalnością gospodarczą. Tak szczerze mówiąc, rady tu zebrane – ze względu na swą uniwersalność i nośność – przydadzą się każdemu, kto publikuje w Internecie. Autorzy w sprawny sposób pomagają zrozumieć istotę internetowej treści, która różni się przecież od przekazu w innych mediach. Choć, jak się okazuje – nie do końca. Mnie, czyli miłośniczce literatury pięknej i fance dziennikarstwa prasowego, spodobało się podejście autorów, którzy swoją wiedzę na temat treści marketingowej nieustannie opierają na pradawnych zasadach opowiadania historii czy znanych od lat regułach dobrego tekstu dziennikarskiego.
Ku pochwale ciekawych historii
Otóż to – nie każdy zdaje sobie bowiem sprawę, że teksty publikowane w Internecie również powinny opowiadać historie. Być może nie tak zawoalowane i skomplikowane jak u Dostojewskiego, ale przede wszystkim budzące ciekawość. Pobuszujmy po sieci – Internet pełny jest stron firmowych uginających się pod niechlujnymi tekstami, niezjadliwym żargonem czy sztucznymi sformułowaniami, prawda? Dlaczego tak się dzieje? No cóż, przedstawicielom „poważnych firm” widocznie wciąż się wydaje, że powinni zwracać się do ludzi właśnie jako „poważna firma” – z nadęciem, zupełnie serio i bez cienia uśmiechu. Nic bardziej mylnego! Najlepiej sprzedający się przekaz internetowy to ten do bólu „ludzki”. Bez sztuczności i brzydkich kalek językowych. Naturalny, swobodny i spontaniczny. Przede wszystkim jednak ciekawy. Autorzy tej książki uczą zatem pisać „po ludzku”.
Jak pisać „po ludzku”?
Uczą streszczać się, wykreślać niepotrzebne zdania i słowa (wierz lub nie – Internet naprawdę nie lubi przydługich zdań i trudnych słów), zaciekawiać, odpowiednio grupować treści, wymyślać fajne nagłówki, dać się odnaleźć, opowiadać skuteczne historie. Warto zauważyć, że ich rady to zaledwie (i aż) podpowiedzi, nie reguły – zawsze pozostawiają sporo przestrzeni do wykorzystania, inspirują. Nie narzucają jedynych słusznych rozwiązań, pochwalają kreatywność. Co fajne, Handley i Chapman sami stosują się do swoich porad. Dlatego ich książkę czyta się „miodnie”, z zaciekawieniem i rosnącą motywacją. Polecam żółtodziobom w dziedzinie, ale i każdemu dobremu copywriterowi. Książka zaraża branżowym entuzjazmem.
No jak to skąd, jak nie z książki? Polecam ją zatem wszystkim, którzy chcieliby zaistnieć w Sieci w ten czy inny sposób – „Treść jest kluczowa” Ann Handley i C.C. Chapmana to naprawdę dobra pozycja wśród całej masy poradników „klasy biznes”.
Po książki o tematyce marketingowej sięgam raczej z dystansem. Przeważnie ich lekturze towarzyszy mi wrażenie, że autor, który sam siebie mianował ekspertem w jakiejś dziedzinie, za bardzo chce mnie zakrzyczeć i przekabacić. A przy okazji wciągnąć do jakiejś przerażającej sekty entuzjastycznych haseł i górnolotnych historii o rewolucyjnych biznesach zmieniających życie i świat. Kiedy wśród infantylnego bełkotu tychże „rewolucjonistów” pojawia się pozycja wartościowa, czuję przypływ twórczej mocy. W czym wyraża się jej wartość? Na pewno w dobrych, chwytliwych, a przede wszystkim praktycznych radach. Tutaj jest ich bez liku.
Copywriter, bloger, a nawet właściciel – czyli dla kogo?
„Treść jest kluczowa” to książka skierowana przede wszystkim do przedsiębiorców, którzy chcieliby zabłysnąć w Internecie, a istnienie to przełożyć na prawdziwe zyski. Skorzysta na niej również copywriter, czy inny specjalista do spraw treści, a nawet bloger, niekoniecznie z zarejestrowaną w urzędzie działalnością gospodarczą. Tak szczerze mówiąc, rady tu zebrane – ze względu na swą uniwersalność i nośność – przydadzą się każdemu, kto publikuje w Internecie. Autorzy w sprawny sposób pomagają zrozumieć istotę internetowej treści, która różni się przecież od przekazu w innych mediach. Choć, jak się okazuje – nie do końca. Mnie, czyli miłośniczce literatury pięknej i fance dziennikarstwa prasowego, spodobało się podejście autorów, którzy swoją wiedzę na temat treści marketingowej nieustannie opierają na pradawnych zasadach opowiadania historii czy znanych od lat regułach dobrego tekstu dziennikarskiego.
Ku pochwale ciekawych historii
Otóż to – nie każdy zdaje sobie bowiem sprawę, że teksty publikowane w Internecie również powinny opowiadać historie. Być może nie tak zawoalowane i skomplikowane jak u Dostojewskiego, ale przede wszystkim budzące ciekawość. Pobuszujmy po sieci – Internet pełny jest stron firmowych uginających się pod niechlujnymi tekstami, niezjadliwym żargonem czy sztucznymi sformułowaniami, prawda? Dlaczego tak się dzieje? No cóż, przedstawicielom „poważnych firm” widocznie wciąż się wydaje, że powinni zwracać się do ludzi właśnie jako „poważna firma” – z nadęciem, zupełnie serio i bez cienia uśmiechu. Nic bardziej mylnego! Najlepiej sprzedający się przekaz internetowy to ten do bólu „ludzki”. Bez sztuczności i brzydkich kalek językowych. Naturalny, swobodny i spontaniczny. Przede wszystkim jednak ciekawy. Autorzy tej książki uczą zatem pisać „po ludzku”.
Jak pisać „po ludzku”?
Uczą streszczać się, wykreślać niepotrzebne zdania i słowa (wierz lub nie – Internet naprawdę nie lubi przydługich zdań i trudnych słów), zaciekawiać, odpowiednio grupować treści, wymyślać fajne nagłówki, dać się odnaleźć, opowiadać skuteczne historie. Warto zauważyć, że ich rady to zaledwie (i aż) podpowiedzi, nie reguły – zawsze pozostawiają sporo przestrzeni do wykorzystania, inspirują. Nie narzucają jedynych słusznych rozwiązań, pochwalają kreatywność. Co fajne, Handley i Chapman sami stosują się do swoich porad. Dlatego ich książkę czyta się „miodnie”, z zaciekawieniem i rosnącą motywacją. Polecam żółtodziobom w dziedzinie, ale i każdemu dobremu copywriterowi. Książka zaraża branżowym entuzjazmem.
textingstudio.pl Dorota Jędrzejewska
Tworzenie modeli biznesowych. Podręcznik wizjonera
„Przewodnik dla wizjonerów, ludzi pragnących wyznaczać własne zasady gry i tych, którzy chcą podważać status quo – dla ludzi, którzy myślą o projektowaniu przedsiębiorstw przyszłości lub zmianie przestarzałych modeli biznesowych!”
Cytowane powyżej słowa autorów książki, 470 osób z 45 krajów zaangażowanych w jej tworzenie, 9 lat badań i ponad 13 gigabajtów treści – te imponujące słowa i liczby zapowiadały prawdziwą rewolucję – „Podręcznik wizjonera”. Czy rewolucja była i dlaczego mnie ominęła – sprawdziłem.
W jeden dzień przeczytałem dwa rozdziały książki i rozpocząłem czytanie kolejnego pod tytułem „Projekt” – to było w marcu, skończyłem dopiero dziś (czerwiec). Do książki podchodziłem z dużym zainteresowaniem, a pierwsze strony, a nawet rozdziały absorbowałem z przyjemnością. Prosty język, syntetyczne obrazowanie zagadnień, które od dawna rozrzucone po wielu książkowych pozycjach niekoniecznie stanowiły spójną całość w mojej głowie. Zapowiadało się nieźle choć nie było tam jeszcze rewolucji było naprawdę przyjaźnie – zarówno dla początkujących jak i zaawansowanych iście niezbędny agregator biznesowych strategii. Dodatkowo, a może przede wszystkim, uświadomienie możliwości sprowadzenia większości strategii do zaproponowanych przez Osterwaldera i Pigneura dziewięciu pól modelu biznesowego to prawdziwie mistrzowska optymalizacja złożonych dotychczas prezentacji biznesowych.
Omawiane w drugim rozdziale („Schematy”) strategie, to również udane zestawienie. Chris Anderson „Za darmo”, „Długi ogon: ekonomia przyszłości – każdy konsument ma głos” czy Kim i Mauborgne „Strategia błękitnego oceanu” – skondensowane i przedstawione w jednym rozdziale książki i podparte realnymi przykładami – rewelacja.
I co dalej? Dalej miało być tylko lepiej, w końcu pierwszy rozdział wydawca udostępnia za darmo, a drugi jest zbiorem różnych pozycji. Zatem pozostałe rozdziały to samo mięso?
Mięsa nie było, a przynajmniej ja go nie znalazłem. Do trzeciego rozdziału wracałem kilka razy, mniej lub bardziej skoncentrowany na treści, która zwyczajnie przestała mnie interesować. Trzeci rozdział miał pobudzać kreatywność, podsuwał reguły i ćwiczenia warte zastosowania przed rozpoczęciem opracowywania modelu biznesowego (więcej o trzecim rozdziale w podsumowaniu).
W czwartym rozdziale było już znacznie lepiej choć nie zabrakło wielu stron poświęconych sprawom oczywistym, np. analiza SWOT. Niemniej pytania otwarte, które mają zwrócić uwagę projektanta na otoczenie modelu biznesowego spełniają swoją rolę należycie. Może nie specjalnie odpowiadał mi analizowany w tej części książki przykład – branża farmaceutyczna, ale na pewno nie było to najnudniejsze zagadnienie na jakim można opierać analizę. Zatem zarówno pytania otwarte, jak i zwrócenie uwagi na analizę rynku i konkurencji, przewidywanie trendów rynkowych czy uwarunkowania makroekonomiczne zaliczam zdecydowanie in plus.
Piąty rozdział o dźwięcznej nazwie „Proces” był ciekawym podsumowaniem myśli przedstawionych w podręczniku i sposobem na przekształcenie ich w instrukcję typu krok po kroku. Do gustu przypadł mi jeden z wykresów, który choć jest zwieńczeniem całej zawartości książki, dość niezgrabnie udało mi się powielić.
Ta kopia w zestawieniu z oryginałem mogłaby sugerować, że celowo uszczupliłem lub co gorsze ująłem nieco skomplikowania etapowi badawczemu (w końcu książka jest zbiorem 9 lat badań i doświadczeń), ale uspokajam – to wyłącznie moja niezręczność zdecydowała o ostatecznym kształcie wykresu, który z całą stanowczością popieram również w pierwotnej wersji.
I słowem podsumowania. Książka jest dobra, a przy krótkich omówieniach poszczególnych rozdziałów widać miejsca, które zdecydowanie zaliczyłem do udanych. Nudy trzeciego rozdziału nie nadrobił jednak ani ciekawy design, ani imponujący model biznesowy książki, który został odkryty w jej ostatniej części.
Książka jest idealna dla osoby, która myśli o pierwszym biznesie i nie wie na co zwrócić uwagę, nie wie że poza produktem i/lub klientem istnieje szereg czynników zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz przedsiębiorstwa, które determinują ostateczny sukces bądź porażkę.
Z drugiej strony polecam książkę każdemu kto zamierza usystematyzować swoją wiedzę na temat strategii lub potrzebuje podręcznej ściągi do pracy z modelami biznesowymi. Prawdopodobnie jako przeciętny/kiepski wykładowca nie doceniłem jedynie roli rysowania krowy w celu intelektualnego pobudzenia, tudzież rozbudowanego kursu rysowania wspak, które zapełniły większość stron trzeciego rozdziału. Być może dla innych czytelników te proste ćwiczenia to przełom, dla mnie to przypomnienie lektur z cyklu „…dla opornych” – tytuł wydania: kreatywność dla opornych.
mensis.pl Krzysztof Rdzeń