ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Egipt. Oazy w cieniu piramid

W czwartek moi rodzice wylatują na urlop do Egiptu. Będą opalać się, pływać, zwiedzać, robić zdjęcia, wypoczywać i poznawać kulturę kraju, który dla wielu jest nadal bardzo odległą destynacją, mimo że mieszkamy w erze samolotów i wielu połączeń lotniczych. Egipt zawsze mnie fascynował, uwielbiałam lekcje historii na temat starożytności, faraonów, piramid i wszystkiego co z tym krajem związane. Stwierdziłam, że skoro moi rodzice się tam wybierają, to warto co nieco się dowiedzieć i odświeżyć wiedzę. Z pomocą przyszedł mi przewodnik, o którym dzisiaj napiszę.

Wyjeżdżając do kraju "wymagana" wiedza zależna jest od tego, czego oczekujemy po wyjeździe i co mamy zamiar robić. Jednym wystarczy to, ile gwiazdek ma hotel i czy alkohol jest darmowy, innym jak daleko jest na imprezę w mieście a jeszcze inni chcą rzeczywiście coś wynieść z podróży i poznać nową kulturę. Ten przewodnik myślę, że idealnie nada się dla tej ostatniej grupy. Co prawda do takiej wyprawy możnaby się przygotowywać bez końca, ale myślę, że cała podstawowa wiedza, jaką powinniśmy mieć jest zawarta w tym niewielkim przewodniku.

Podzielony on został na cztery rozdziały. Pierwszy to trasy, m.in.: Kair w trzy dni i Szlakiem pustyni. Drugi to informacje praktyczne: słowniki i rozmówki, pieniądze, ubezpieczenie, podróż samolotem, noclegi, obyczaje, zagrożenia i wiele innych. Trzecia część to informacje krajoznawcze czyli klimat, przyroda, historia (od ok. 3100-1686 r. p.n.e. do dnia obecnego), polityka, język, literatura, muzyka i taniec i inne oraz czwarta część czyli zwiedzanie Egiptu: Kair, Dolina Nilu, Wybrzeże Morza Śródziemnego, Półwysep Synaj oraz Oazy Pustyni Zachodniej. Na samym końcu znajdziemy słownik trudniejszych terminów i minisłowniczek polsko-arabski. Na skrzydełkach znajduje się mapa Egiptu oraz niezbędnik turysty.

Ciężko mi tak naprawdę ocenić ten przewodnik, ponieważ nie mam żadnego porównania. Myślę jednak, że dla osób, które nastawiają się zarówno na zwiedzanie, odpoczynek jak i poznanie podstawowych informacji o Egipcie jeszcze przed wyjazdem będzie świetny. Dowiedziałam się z niego wielu ciekawych rzeczy i myślę, że przy ewentualnych kolejnych wyjazdach (i nie tylko), będę po niego jeszcze sięgać, by zaczerpnąć informacji.
Wredotek.pl Paulaaaa, 2012-09-25

Superskuteczne strategie opanowania języków obcych. Twój prywatny coach

Chyba wszyscy, którzy tutaj zaglądają, wiedzą, że uczę się języków obcych i lubię to robić. Tak, lubię! To mnie odpręża, sprawia że zapominam o wszelkich troskach i czuję, że robię coś sensownego, co kiedyś, w przyszłości mi się opłaci. Nie patrzę na znajomość języków jak na bankomat na przyszłość, ale wiem, że ułatwi mi to start i szukanie pracy w turystyce o czym też wiecie, że marzę.

Oprócz samej nauki języków, bardzo lubię czytać o ich nauce. Wszelkie sposoby czy techniki bardzo mnie interesują, lubię je testować i sprawdzać czy na mnie też działają, do tego wszelkie książki czy materiały, które motywują! O tak! To jest mój żywioł! Zapewne na pierwszy rzut oka wielu z Was może stwierdzić, że taka lektura jest nudna i nawet nie warto po nią sięgać, ale ja się z tym absolutnie nie zgodzę i w chwilach zwątpienia wiele razy mi pomogła. Nie chodzi już o konkretne techniki motywacji, ale o sam fakt czytania o nich i uświadomienia sobie paru spraw.

O jednym poradniku tego typu już wam pisałam (tutaj), a dzisiaj przedstawię kolejny tytuł, który ostatnio miałam okazję przeczytać: "Superskuteczne strategie opanowywania języków obcych. Twój prywatny coach".

Książka utrzymana jest w formie dialogu dwóch kobiet: jedna z nich to kobieta sukcesu, która w "zamierzchłych" czasach była szarą myszką, druga natomiast to kobieta tzw. matka-Polka, która pragnie nauczyć się języka obcego dla własnego rozwoju, ale także, żeby zaimponować mężowi. Kobiety spotkały się na spotkaniu klasowym organizowanym po latach i jedna przedstawia drugiej tytułowe Superskuteczne Strategie.

Poradnik nie ogranicza się jedynie do przedstawiania suchych faktów i sposobów nauki, ale forma: pytanie, odpowiedź, pytanie, odpowiedź sprawia, że treść jeszcze bardziej do nas przemawia. Cały czas miałam wrażenie, że te pytania są kierowane do mnie i biorę po prostu udział w swego rodzaju wykładzie czy może treningu.

W książce znajdziemy wiele przydatnych treści i ćwiczeń, które pomogą nam zarówno w chwili obecnej jak i w przyszłości. Poza decyzją jakiego języka się uczymy i upewnieniem, że to ten jeden jedyny i na pewno chcemy się go uczyć znajdziemy sztuczki na stworzenie, zachowanie i ewentualne przypomnienie sobie w przyszłości motywacji, która nami kieruje. Dowiadujemy się jak ujarzmić czas, jak "zlikwidować" ponure myśli, jak utrzymać motywację i wiele wiele innych treści.

Aby książka była kompletna, zabrakło mi jednak listy chociażby najpopularniejszych technik nauki. Były co prawda wspomniane, ale brakowało mi ich opisów i zastosowania. Co prawda każdy z uczących się wie już co to są fiszki, mapy myśli itp. itd., ale myślę że warto byłoby poświęcić kilka dodatkowych stron na ich przypomnienie, wyszczególnienie i jakieś krótkie opisanie.

W każdym razie muszę przyznać, że Pani Ewa stworzyła całkiem przystępną książkę z niesamowicie ogromną dawką motywacji. Uświadomiła mi jak bardzo zależy mi na nauce wybranych przeze mnie języków i teraz mam jeszcze więcej ochoty na ich naukę. Nie raz i nie dwa będę do tego tytułu wracać a już na pewno po niego sięgnę, gdy najdą mnie wątpliwości (oby to się nie wydarzyło ;)
yosoymorena.blogspot.com Paulaaaa, 2012-09-30

Licencja na zaliczanie. Dowiedz się, jak zdać każdy egzamin

Pewność siebie to cecha niezwykle ważna w dzisiejszych czasach. Bez niej ciężko jest gdziekolwiek zajść, chociaż nie jest to niemożliwe. Nie ukrywajmy jednak, że osobom, które są pewne siebie jest łatwiej. Nie mają problemów ani z poznawaniem nowych osób, ani z rozwiązywaniem problemów, ani nie biją się z własnymi myślami, pod kątem "zrobić, czy nie zrobić", "dam radę, czy nie dam rady".

Książka to historia autora, który opowiada krok po kroku jak walczył z samym sobą i budował pewność siebie. Spędził wiele lat za linią boczną, ominęło go wiele okazji i przygód, czego żałował, więc postanowił zmienić. Przypomniał sobie mądrość, którą dzieliła się z nim Billye, osoba która go wychowała i była mentorką, przekształcił pod kątem książki i przedstawił to w taki sposób, aby każdy zrozumiał i mógł wprowadzić do swojego życia.

Ten tytuł to nie jest zwykły poradnik mówiący o tym, co zrobić, żeby zaakceptować siebie i być zdolnym podejść do nieznanej nam osoby na ulicy i z nią porozmawiać. Tutaj pewność siebie jest ujęta w większym zakresie. Chodzi o wiarę w siebie, w osiąganie wymarzonych celów. Ważnym jest, by w pełni zaakceptować siebie i swoje czyny. Myśląc pozytywnie i wierząc w sukces jesteśmy wstanie go osiągnąć. Nie możemy zamykać się w swojej skorupie, przeżywać czegoś, co jeszcze nie miało miejsca (np. ewentualnej porażki, która niekoniecznie musi nastąpić) i nie robić nic, niepotrzebnie spędzając czas rujnując życie swoją postawą.

Książka na pewno jest wartościową pozycją dla osób, które uwielbiają tematykę samorozwoju. Sprawdzi się też dla osób, które nie czują motywacji do pracy, pragną coś zmienić, chcą wypełnić swój umysł budującymi myślami, ale też błyskawicznie podnosić po niepowodzeniu czy zyskać wiarygodność i zaufanie innych osób. W końcu nasze pozytywne nastawienie i wiara we własne czyny to najlepszy motywator i zachęta dla innych do pracy.
Wredotek.pl 2012-09-28

Ostatni maraton

To właściwie nie jest książka i w kategoriach książek nie powinna być rozpatrywana. To krótki zapis wielkiego wyczynu. A przy okazji bardzo dokładny wgląd w to, jak myśli inny. I tak na ten zapis patrzę: jako na spotkanie z innym. Z innego środowiska, z innego światopoglądu, z innymi ambicjami, z innymi motywacjami, z innym podejściem do życia. Tekst robi wrażenie – nie stylistyczne i nie dramaturgiczne. Właściwsze byłoby powiedzieć, że to opisany wyczyn robi wrażenie. Piotr Kuryło – ultramaratończyk – postanowił, że w swój ostatni bieg (obiecał rodzinie, że skończy z długodługodługodystansowym bieganiem) pobiegnie dookoła świata. Kuryło skonstruował sobie kajak na kółkach, który mógł służyć za walizkę, łóżko a czasem jako środek transportu i ruszył. To ruszanie jest dla mnie najbardziej niezwykłe. Kuryło opisuje historię, jak postanowił podziękować Matce Boskiej z Lichenia za szybki powrót do zdrowia: wyszedł z domu, pobiegł do Lichenia robiąc 400 kilometrów w pięć dni, pomodlił się, przenocował i pobiegł z powrotem do Augustowa. Kosmos. Dla mnie odważna jest decyzja nie o samym biegu (choć trudny i wyczerpujący: Kuryło biegnie 70-150 kilometrów dziennie, posiłki je w truchcie, przez cały czas odmawia zdrowaśki), ale o wyruszeniu w świat bez znajomości języka (po angielsku mówi tylko : dżizus krajst luking), z masą stereotypów ( bał się nocować na terenie Indian, czy biec przez czarną dzielnicę w Paryżu), z dużym lękiem i sporą nieufnością (“pomyślałem, że Hiszpan zaraz podbiegnie do mnie z jakimś łomem lub kijem baseballowym i mnie załatwi…”). Ale biegnie. I odkrywa prawdy, które odkrywa każdy kto zaczyna podróżować. Że ludzie są różni. Nie zawsze tacy źli. Że czasem podadzą nieznajomemu kubek gorącej herbaty. A czasem sami się boją i przegonią. I, że to zachowanie nie zależy od koloru skóry. Wszystko to dość banalne. Ale jeśli potraktować ten zapis trochę, jak odkrywanie świata przez Kandyda (bez literackiego kunsztu Voltaire’a) to zaczyna być nawet fascynujące. Biegnąc z Kuryłą nie poznaję świata. Nawet chciałam napisać, że nie ma tu walorów poznawczych, że świat w żaden sposób nie zostaje opisany i przybliżony czytelnikowi (a koniec końców do tego sprowadza się funkcja książek podróżniczych). Ale to nie prawda. Bo dowiadujemy się, jak patrzy i czego się uczy Kandyd-Kuryło. I poznajemy jego świat . Dla mnie na co dzień bardziej niedostępny niż wioski w Azji. Żeby nie było żadnych nieporozumień. Książka jako literatura jest zła. Ale jeśli potrkatujemy ją z antropolgicznym zacięciem to możemy dowiedzieć się ciekawych rzeczy.
smakpodrozy.com Kasia Boni

Wałkowanie Ameryki (twarda oprawa)

Podstawy Stanów

Ciężko jest to sobie wyobrazić, ale powstała książka, która na Stany Zjednoczone patrzy sucho, bez emocji oraz negatywnych konotacji. Książka dzięki której niektórzy nieco przychylniej spojrzą na Amerykanów. Kto wie, może nawet ich polubią.

„Wałkowanie Ameryki” Marka Wałkuskiego to pozycja napisana z perspektywy Polaka, który w USA mieszka, pracuje i wychowuje dzieci (autor książki na stałe osiedlił się w Waszyngtonie, jest korespondentem Polskiego Radia). Po kilku latach pobytu zdążył na wylot poznać zachowania, tradycje, zamiłowania i uprzedzenia Amerykanów i, jako dziennikarz, dokładnie je przefiltrować. Dlatego jest najbardziej kompetentną osobą do tego, aby pisać o ich inteligencji, formach spędzania wolnego czasu, upodobaniach kulinarnych, rodzinnych tradycjach oraz religijności. Dzięki perspektywie osoby współegzystującej z mieszkańcami USA materiał staje się bardzo wiarygodny. Szkoda tylko, że nie przyjął on formy reportażowej. Wałkuski przez znaczną część książki ogranicza się do wymieniania i podawania statystyk. Fakt faktem, że są to dane zebrane niezwykle rzetelnie. Podana na końcu „Wałkowania” bibliografia imponuje swoją obszernością. W kontekście książki są to informacje przydatne, jednak najbardziej interesujące są prywatne spostrzeżenia dziennikarza. Wałkuski nie skupia się bowiem jedynie na prozaicznych sprawach.

Porusza tematy patriotyzmu i dostępu do broni, wspomina o kwestiach prawnych oraz rasowych. Są też rozdziały poświęcone uzbrojeniu, gospodarce i kłopotom, z którymi boryka się wielkie mocarstwo. Czyli wszystko to, co, jedynie pobieżnie, możemy znać z mediów oraz książek Michaela Moore’a. „Wałkowanie Ameryki” przynosi więc zupełnie inną perspektywę. Czytelnik dowiaduje się jak to wszystko wygląda od środka i z czego tak naprawdę wynika. Ponadto Wałkuski nie wartościuje i nie poddaje się pokusie oceny. Stawia się w roli osoby trzeciej, która widzi zarówno wady, jak i zalety. A jako Polak zajmuje się także problematyką rodaków zamieszkujących Amerykę Północną. Wobec nich również nie wytacza jednoznacznych wniosków ubolewając jedynie nad powolną utratą tradycji i korzeni (w tym języka polskiego).

Mamy więc do czynienia z solidną publikacją, która w pewien sposób odziera Amerykę z mitów,
a samych Amerykanów przedstawia jako ludzi z sąsiedztwa, którzy wcale nie są tacy głupi, ani tacy otyli. Dziennikarz ewidentnie dobrze czuje się w USA i trochę tego dobrego samopoczucia przelał na „Wałkowanie Ameryki”. Podążając za nim czytelnik dowie się wszystkiego, co najważniejsze o mieszkańcach Stanów, utrwali język, dowie się kilku mniej oczywistych rzeczy, nabierze większej wyrozumiałości dla Amerykanów, a przede wszystkim przekona się, że ten diabeł wcale nie jest taki straszny.
Opętani Czytaniem Michał Baniowski
Sposób płatności