ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

Recenzje

Success and Change

Nie wiem czy kojarzycie pana Mateusza Grzesiaka – młody mężczyzna, który wykonuje zawód Coacha – trenera, nauczyciela. Generalnie gość jest zwolennikiem tzw. miękkich kompetencji. Ogólnie rzecz biorąc oczywiście nie nauczysz się tego w szkole (system edukacji wtłacza nam do głów bezsensowne informacje, które mają się nijak do rzeczywistości, w której nam przyszło egzystować). Przykład? Proszę bardzo. W książce Mateusz zwraca uwagę na wiedzę pozbawioną sensu – po zakończeniu edukacji jesteś w stanie wskazać stolicę Burkina Faso (autentycznie, czytając to zdanie wybuchnęłam śmiechem i w moich myślach od razu pojawiła się nazwa – WAGADUGU!). Dobra wiedza nie jest zła. Jednak może się przydać jedynie do rozwiązywania krzyżówek, a nie do zarabiania pieniędzy.
Kompetencje miękkie. Umiejętność wykreowania swojego zawodu. Praca nad własną osobowością. Dostrzeganie jasnych i ciemnych stron danej cechy osobowości bądź charakteru. To tylko zarys wiedzy, którą prezentuje nam autor w swojej książce.


Success and Change to pozycja obowiązkowa (nie przesadzam) dla osób, które na serio zainteresowane są projektowaniem swojego życia. Jest to narzędzie, które mądrze wykorzystane poprawi jakość Twojego jestestwa o milion procent (powaga).


 


Jeśli nie chcesz wydawać pieniędzy na książkę (koszt to około 26 złotych, można ją nabyć w Biedrze, Tesco i innych Lidlach), to naprawdę polecam zalajkowanie profilu Mateusza na Facebooku. (...)

zmotywowac.blogspot.com Paula W

Może (morze) wróci

Wyobraźcie sobie, że na terenie województwa Mazowieckiego zaplanowano stworzenie jeziora – zalanie lasów, miast, a w na ich miejscu utworzenie hodowli karpia. Po co? W myśl szczytnej idei zrobienia z Polski światowego lidera w hodowli karpi oczywiście. Głupie? No głupie jak nie wiem, ale jednak się wydarzyło. Nie w Polsce a w Uzbekistanie, nie zalanie a wysuszenie, nie Mazowsza a morza Aralskiego. I nie chodziło o karpie, lecz o Bawełnę.  Tak – ktoś kiedyś w ZSRR postanowił, że Uzbekistan zostanie największym na świecie producentem bawełny i dopiął swego. Jednak zamiast bawełnianego imperium mamy największą katastrofę ekologiczną XX wieku.
 
Książka poruszy każdego – nawet jeżeli nie jesteście miłośnikami Greenpeace a smutne oczy pandy z logo WWF nie robią na Was wrażenia i tak po nią sięgnijcie. Przynajmniej dowiecie się czegoś o Uzbekistanie – to arcyciekawe miejsce, totalna egzotyka. Warto dowiedzieć się o nim więcej. Wiecie na przykład, że aby przeliczyć pieniądze, najlepiej położyć je na wadze?  Warto dowiedzieć się dlaczego, prawda? Takich historii w tej książce jest mnóstwo. Głównym bohaterem pozostaje jednak morze Aralskie, którego historia powinna być przestrogą dla nas wszystkich. To najlepsza książka jaką przeczytałam w ciągu ostatnich miesięcy. 

PS. Dodatkowym atutem książki są fantastyczne zdjęcia -  m.in. powyższe. Robi wrażenie, prawda?
pozycjeobowiazkowe.blogspot.com Izabela Witorzeńć; 2015-12-06

Pokolenia. Powrót do domu

Katarzyna Droga wydała niedawno drugą część swojej powieści. Pierwsza ukazała się dwa lata temu. Losy rodziny Zajewiczów mają ciąg dalszy.

Tradycyjnie musi być pusty talerz na wigilijnym stole. Dla niespodziewanego gościa, ale też na pamiątkę tych, których przy stole zabrakło. Bliskich: rodziców, dziadków... Kim oni byli? Jak miał na imię pradziadek? Czym się zajmował? A babcia? Jaką wiedzę o życiu przekazała mamie? Co z niej ukształtowało mnie?

Dobre tematy na rodzinne spotkanie. A jakby tak to spisać? Wtedy powstałaby saga rodzinna. Może taka, jaką napisała Katarzyna Droga. Właśnie ukazała się druga część jej powieści „Pokolenia". Wpierwszej („Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca") opisuje historię swojej rodziny na podstawie pamiętnika mamy. Janka urodzona w 1923 r. w Stokowie nad Narwią ma życiorys naznaczony wojną, stalinizmem, socjalizmem... Jak wszyscy z tych roczników. I jak wszyscy zmaga się nie tylko z wielką historią. Buduje własną, prywatną. Ma wokół ludzi. Pięknych i paskudnych, wielkich i maluczkich. Kocha, cierpi, traci, zyskuje, przeprowadza się, mebluje sobie życie po wielokroć, nie
 zapominając o korzeniach na Podlasiu. Książka kończy się w 1965 r., kiedy rodzi się Katarzyna. Teraz ona staje się współbohaterką sagi.

W drugiej części książki pt. „Pokolenia. Powrót do domu", odnajdujemy bohaterów we współczesnej historii. Życie rodziny Zajewiczów toczy się na tle najważniejszych wydarzeń związanych z Gierkiem, Jaruzelskim, Karolem Wojtyłą, Wałęsą, wybuchem internetu i ekspansją telefonii komórkowej. Nowi ludzie, nowe realia, ale zawsze ze Stokowem w tle. Opowieść kończy się w 2011 roku, w momencie kolejnej zmiany pokoleniowej. Powieść napisana jest tak, że każdy czytelnik w końcu musi poczuć się członkiem tej rodziny. Ile rodów, tyle historii. Warto pamiętać o własnej.
POLSKA - DZIENNIK ZACHODNI Małgorzata Powązka; 2015-12-19

Korpokracja. Imperium głupców

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego pomimo ogromu świata, gdy przełączamy stacje z wieczornymi wiadomościami, okazuje się, że na wszystkich nadają dokładnie te same informacje? Abstrahuję tutaj zupełnie od zmiany w nich politycznej strony, chodzi mi wyłącznie o odnoszenie się do konkretnych wydarzeń. Czyżby na świecie działo się każdego dnia tylko tyle, ile może zmieścić się w jednym telewizyjnym dzienniku? Jaki obraz planety kreują w ten sposób media? Co, jeżeli to tylko ostatni etap starannie tuszowanych wydarzeń, przekłamań i manipulacji? Paweł Śmieszek w książce „Korpokracja”, pierwszego tomu serii „Imperium głupców”, dekonstruuje Stany Zjednoczone – z ich podejściem do wolności i niepodległości – i próbuje przedrzeć się przez dane „na pokaz”, by odkryć prawdziwe zależności między wielkimi korporacjami, polityką i wojnami.

Jak na thriller polityczny w amerykańskim duchu, to okładka (wirtualna, bo „Korpokracja” to powieść wydana wyłącznie w formacie elektronicznym) prezentuje się naprawdę fatalnie. Tekstura przywołująca na myśl brudną ścianę i lekko powycierane czcionki, ot wszystko. Można by zrobić to dużo atrakcyjniej – po tej okładce wzrok się po prostu ślizga, ani trochę nie budzi też skojarzeń z dreszczykiem politycznego thrillera – wystarczyłoby skorzystać ze stron operujących darmową fotografią. Kilka kliknięć nawet mniej niż średnio utalentowanego grafika i rzecz wyglądałaby jak rasowa powieść, wyjęta spomiędzy bestsellerów gatunku. A tak – na wstępie zero nastroju i zaintrygowania.

Jerry Dawson nie rozpoczyna dnia najlepiej, gdy po przebudzeniu nie rozpoznaje w lustrze swojej twarzy. Co więcej, nie rozpoznaje też niezbyt przyjemnej twarzy obok siebie. Z posiadanych dokumentów zyskuje wiedzę o noszonym imieniu i nazwisku i – pomimo zakrwawionych ubrań – czym prędzej czmycha z nieznanego mieszkania, zgodnie z szeptami podświadomości. Za sprawą mniejszych lub większych przypadków powoli rekonstruuje swoje życie. Wreszcie trafia na skrytkę w podłodze, gdzie jego dawne, świadome „ja” ukryło maszynopis, który może zmienić oblicze amerykańskiego snu i który z pewnością zmienił jego.

Po pierwsze – muszę to napisać na wstępie, bo obija mi się w czaszce mniej więcej od połowy lektury – książka jest za długa. Nie chodzi wcale o to, że gustuję w broszurkach, ale 736 stron przy takim natężeniu informacji jak zaproponował autor jest pomysłem nie tyle nie do przebrnięcia, co pozbawionym sensu. Większa część książki to dialogi bohaterów dotyczące politycznych machlojek lub opisowe rekonstrukcje otrzymanych dokumentów. Jeżeli ktoś, tak jak ja, posiada podstawową wiedzę o sytuacji politycznej Stanów Zjednoczonych, dyktaturach w Ameryce Południowej i wojnie w Wietnamie, to ma problem. Powieść równie dobrze mogłaby być w połowie po chińsku, bo mniej więcej połowę rozumiem tak, że mogłabym o niej porozmawiać. Niezliczone nazwy firm i nazwiska, które pojawiły się w powieści, wyparowały z mojej głowy zanim zdążyłam usiąść do spisania swoich wrażeń. Gdyby jednak „Korpokracja” miała stron 300 czy 350, to odrywanie się od książki i poszerzanie horyzontów przy pomocy encyklopedii byłoby intrygującym śledztwem, a nie bolesnym przymusem.

Inna sprawa, że za długość książki odpowiedzialni są ludzie wykonujący redakcję i korektę, a ci zupełnie się nie spisali.Powtórzenia informacji są tutaj na porządku dziennym, a ilością zaimków „Korpokracja” mogłaby spokojnie obdarować z dziesięć innych powieści. Kwiatki w stylu „zainteresowani interesami” nie należą do pojedynczych przypadków, a występują w natężeniu, z którym do tej pory się nie spotkałam. Jasne, to ebooku bez wersji papierowej – chociaż wydany nie na zasadzie selfpublishingu (przepraszam za tę pomyłkę w pierwszej wersji tekstu) – , ale w dzisiejszych czasach, przy obecnej ilości wydawanych w tym trybie książek, nie można pozwolić sobie na tego typu niedoskonałości. Zwłaszcza, że naprawdę nie są one trudne do wyeliminowania.

Objętość książki i nagromadzenie informacji pozbawiają powieść tego, co w thrillerze politycznym najważniejsze – nastroju, poczucia zagrożenia, świadomości posiadania wiedzy zakazanej, o której nikt nie może się dowiedzieć. Nie pomaga również język, który miał być zapewne zadziornie ironiczny, a jedyne, co daje się w nim zauważyć to nieustająco fałszywe brzmienie i nienaturalne silenie się na zaczepną obojętność. Niedostosowanie warstwy opisowej, narracyjnej i dialogowej do przyjętych założeń (szorstkiego świata, szorstkiego bohatera) oraz zmienianie rejestrów prowadzenia historii nie pozwala w nią uwierzyć i zwyczajnie dać się jej pochłonąć. Wszystkie emocje giną gdzieś w nieustającym słowotoku głównego bohatera, który a to popisuje się wiedzą historyczno-polityczną, a to łyka nowe fakty i nazwy jak młody pelikan; a to użala się nad swoim pijaństwem i zastanawia, czy to, co robi w ogóle ma sens. Błagam, trochę charakteru!

Jerry ma zresztą więcej wad, a podstawową jest niekonsekwencja. Naprawdę, nie da się o nim powiedzieć czy napisać nic konkretnego, bo nie tylko nieustannie zmienia decyzje jak pięciolatek, ale i reaguje na kolejne wydarzenia jakby zmagał się z całym szeregiem różnorodnych osobowości. W dużej mierze jest antypatyczny i – co akurat dobre – bardzo autokrytyczny, chociaż akurat w chwilach, gdy bardziej na miejscu byłoby tłumienie pewnych wniosków o sobie, np. jako studium alkoholizmu rzecz zupełnie się nie sprawdza.

Nie jest jednak tak, że „Korpokracja” to zupełnie zła powieść. Tym, co mnie urzekło są jej metatekstualność oraz autotematyczność. To pierwsze, umieszczanie powieści w powieści, nie jest może szczególnie świeże, ale osobiście uwielbiam podobnie incepcyjne zagrywki. Studium procesu tworzenia pierwszej książki ze wszystkimi związanymi z tym naiwnościami, oderwaniem od rzeczywistości, brakiem świadomości upływu czasu wypadło bardzo dobrze. W niektórych momentach czułam się tak, jakbym obserwowała siebie.

Muszę też sprostować jeden z pierwszych zarzutów, dotyczący niezrozumienia wszystkich zawiłości polityczno-ekonomicznych. Raz, że do właściwego targetu (posiadającego odpowiednią wiedzę) Paweł Śmieszek z pewnością dotrze. Dwa, że mój brak ów wiedzy też jest elementem znaczącym. Można by nawet powieść traktować jako swoistego rodzaju uświadomienie niewiedzy, swojej małości względem różnorakich przekrętów i gierek. Z pewnością także zachęca to do sprawdzenia poruszanych wątków i intelektualnego ich zgłębienia.

Sądzę, że utalentowany wydawca z profesjonalnym redaktorem i korektorem mógłby uczynić powieść Pawła Śmieszka tekstem naprawdę intrygującym, interesującym i wciągającym. W obecnej formie spodoba się przede wszystkim tym, którym temat piramidy politycznych intryg Stanów Zjednoczonych nie jest zupełnie obcy. Zwłaszcza, że poza okresem rywalizacji między demokratami a republikanami, między Alem Gore a Georgem W. Bushem i aktualną wtedy sytuacją polityczną, autor porusza tematy sięgające II wojny światowej i innych konfliktów zbrojnych na całym świecie oraz zamieszania w nie największych przedsiębiorstw. Trzeba mieć więcej niż podstawową wiedzę, by „Korpokrację” docenić. Jako thriller polityczny jest kiepsko, ale jako monografia spisków – nie potrafię niestety potwierdzić w jakim stopniu „rzeczywistych” – powieść sprawdza się pierwszorzędnie. Jesteście fanami tego typu lektur? Trafiliście w dziesiątkę.
recenzent.com.pl Alicja Górska; 2015-12-08

Wbiec na szczyt

Bardzo ciekawa opowieść legendarnego nowozelandzkiego szkoleniowca Arthura Lydiarda (1917–2004), trenera wielu fantastycznych biegaczy średnio- i długodystansowych. Współczesnemu biegaczowi amatorowi metody treningowe autora mogą się wydać jedną wielką pochwałą aerobowej treningowej pracy u podstaw praktykowanej siedem dni w tygodniu przez długie miesiące. Warto jednak sięgnąć do tej książki choćby właśnie w celu porównania, jak przez te kilkadziesiąt lat ewoluowała myśl szkoleniowa.
czasnabieganie.pl
Płatności obsługuje:
Ikona płatności Alior Bank Ikona płatności Apple Pay Ikona płatności Bank PEKAO S.A. Ikona płatności Bank Pocztowy Ikona płatności Banki Spółdzielcze Ikona płatności BLIK Ikona płatności Crédit Agricole e-przelew Ikona płatności dawny BNP Paribas Bank Ikona płatności Google Pay Ikona płatności ING Bank Śląski Ikona płatności Inteligo Ikona płatności iPKO Ikona płatności mBank Ikona płatności Millennium Ikona płatności Nest Bank Ikona płatności Paypal Ikona płatności PayPo | PayU Płacę później Ikona płatności PayU Płacę później Ikona płatności Plus Bank Ikona płatności Płacę z Citi Handlowy Ikona płatności Płacę z Getin Bank Ikona płatności Płać z BOŚ Ikona płatności Płatność online kartą płatniczą Ikona płatności Santander Ikona płatności Visa Mobile