Recenzje
Psychologia relacji, czyli jak budować świadome związki z partnerem, dziećmi i rodzicami
Książka, którą chcę Was dziś zainteresować jest Psychologia relacji ? czyli jak budować świadomie związki z partnerem, dziećmi i rodzicami. Tak naprawdę to wiedza w pigułce potrzebna nam do codziennego funkcjonowania. Powiedzmy sobie szczerze, ile razy np. w przeciągu ostatniego miesiąca zastanawialiście się nad tym, dlaczego tak trudno dogadać się Wam z własnymi dziećmi, dlaczego nasz partner nie potrafi nas zrozumieć i przez to dochodzi do konfliktów. A o co poszło? Zaczęło się jak zawsze od błahostki, która urosła do rangi problemu życiowego.
W tej książce znajdziecie całą prawdę na temat naszych zachowań ? począwszy od technik, które stosujemy aby osiągnąć cel (nawet po trupach), a skończywszy na tym czego partnerowi nie mówimy a czasem to byłoby kluczem do poprawnego zrozumienia się. Wszystko to podzielone jest na działy tj. jak być dobrym partnerem, jak być dobrym rodzicem, jak być dobrym dzieckiem ? być może niczego nowego się tutaj nie dowiecie, ale co ważne ? uświadomicie sobie, że to o czym autor pisze, to cała prawda o nas.
Sama zaczynając czytać ten poradnik nie byłam jakoś szczególnie do niego przekonana, bo w końcu co obca osoba może wiedzieć na temat moich relacji rodzinnych, lecz o dziwo ? im dalej czytałam, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że autor ma rację ? co do mojego zachowania, technik i argumentacji np. w trakcie kłótni. Niesamowitym było to jak potrafi uderzyć w sedno, aby przyciągnąć Cię do lektury i już jej nie zostawić.
Uważam, że książka jest ponadczasowa i dla wszystkich. Może ją czytać doświadczony już w życiu człowiek, ale i taki który dopiero wchodzi w relacje rodzinne. Może ją czytać kobieta, ale i mężczyzna ? bo powiedzmy sobie szczerze, że przecież dzieli nas tylko płeć, a zachowania mamy bardzo podobne, lub nawet takie same. Dopóki jednak nikt nam tego nie udowodni i nie pokaże, dopóty będziemy myśleć o niedopasowaniach lub obwiniać drugą osobę. Jak sam autor mówi ? kiedy już małżeństwo zdecyduje się na wspólną terapię, wtedy zazwyczaj jest już za późno, żyć trzeba na co dzień i brać odpowiedzialność za swoje czyny.
Na okładce widzimy samego autora z jego własną rodziną. Trzeba oddać mu ogromne honory za to, że nie bał się w taki sposób ujawnić swojego prywatnego życia. Dodatkowej elegancji i powagi dodaje książce jej twarda okładka ? można ją porównać do twardych podstaw silnych relacji jakie pomaga nam zbudować ta książka. W środku znajdziemy zakładkę wstążeczkę, które osobiście uważam za bardzo przydatne w tego typu poradnikach. Całość to 292 strony, które albo przeczytacie w dwa dni, albo będziecie swobodnie wracać do tematu co jakiś czas, być może wtedy kiedy poczujecie, że potrzebujecie pomocy. Komu polecam: bez wyjątku wszystkim.
W tej książce znajdziecie całą prawdę na temat naszych zachowań ? począwszy od technik, które stosujemy aby osiągnąć cel (nawet po trupach), a skończywszy na tym czego partnerowi nie mówimy a czasem to byłoby kluczem do poprawnego zrozumienia się. Wszystko to podzielone jest na działy tj. jak być dobrym partnerem, jak być dobrym rodzicem, jak być dobrym dzieckiem ? być może niczego nowego się tutaj nie dowiecie, ale co ważne ? uświadomicie sobie, że to o czym autor pisze, to cała prawda o nas.
Sama zaczynając czytać ten poradnik nie byłam jakoś szczególnie do niego przekonana, bo w końcu co obca osoba może wiedzieć na temat moich relacji rodzinnych, lecz o dziwo ? im dalej czytałam, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że autor ma rację ? co do mojego zachowania, technik i argumentacji np. w trakcie kłótni. Niesamowitym było to jak potrafi uderzyć w sedno, aby przyciągnąć Cię do lektury i już jej nie zostawić.
Uważam, że książka jest ponadczasowa i dla wszystkich. Może ją czytać doświadczony już w życiu człowiek, ale i taki który dopiero wchodzi w relacje rodzinne. Może ją czytać kobieta, ale i mężczyzna ? bo powiedzmy sobie szczerze, że przecież dzieli nas tylko płeć, a zachowania mamy bardzo podobne, lub nawet takie same. Dopóki jednak nikt nam tego nie udowodni i nie pokaże, dopóty będziemy myśleć o niedopasowaniach lub obwiniać drugą osobę. Jak sam autor mówi ? kiedy już małżeństwo zdecyduje się na wspólną terapię, wtedy zazwyczaj jest już za późno, żyć trzeba na co dzień i brać odpowiedzialność za swoje czyny.
Na okładce widzimy samego autora z jego własną rodziną. Trzeba oddać mu ogromne honory za to, że nie bał się w taki sposób ujawnić swojego prywatnego życia. Dodatkowej elegancji i powagi dodaje książce jej twarda okładka ? można ją porównać do twardych podstaw silnych relacji jakie pomaga nam zbudować ta książka. W środku znajdziemy zakładkę wstążeczkę, które osobiście uważam za bardzo przydatne w tego typu poradnikach. Całość to 292 strony, które albo przeczytacie w dwa dni, albo będziecie swobodnie wracać do tematu co jakiś czas, być może wtedy kiedy poczujecie, że potrzebujecie pomocy. Komu polecam: bez wyjątku wszystkim.
DobreRecenzje.pl Edyta; 2016-01-18
Crashed. W zderzeniu z miłością
Z niecierpliwością czekałam na III tom trylogii Driven K.Bromberg pt.: Crashed. Druga część zakończyła się drastycznie, wielkim znakiem zapytania. Trzecia część to kontynuacja historii Rylee i Coltona, opowieść o trudnej miłości.
Rylee i Colton wiele w swoim życiu przeszli, na drodze do ich szczęścia stało wiele przeszkód i demonów przeszłości, które razem musieli pokonać. Dziewczyna wytrwale starała się dotrzeć do Coltona, uwolnić jego uczucia, żeby w końcu się przed nią otworzył. Mimo tego, że chłopak wielokrotnie ją odpychał i nie pozwalał jej zaglądnąć do wnętrza swojej duszy, ona nie rezygnowała z niego, bardzo chciała mu pomóc i ulżyć w cierpieniu. Nie wiedziała, jaką on skrywa w sobie tajemnicę, ale miała świadomość, że Colton potrzebuje pomocy i wierzyła, że ona jest w stanie złagodzić jego ból. W końcu się udało, Colton otworzył się przed Rylee, opowiedział jej o tym, co spotkało go w przyszłości. Już wszystko miało być dobrze, mieli żyć długo i szczęśliwie.. a tu nagle wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Colton miał wypadek. Czy z tego wyjdzie? Czy wybudzi się i wróci do Rylee? Czy będzie pamiętał wydarzenia sprzed wypadku? Odpowiedzi można szukać na stronach książki Crashed. W zderzeniu z miłością K. Bromberg.
To nie jest zwyczajny romans, czy powieść o miłości. To książka pełna emocji, bardzo prawdziwa, ukazująca myśli i emocje bohaterów. Ukazuje siłę, jaka może łączyć dwie osoby, pokazuje jak wiele wsparcia, nadziei i radości może dać nam ukochana osoba oraz jak wiele barier można pokonać we dwójkę. Polecam wszystkie trzy tomy, które na przemian: poruszają, wyciskają łzy i wywołują uśmiech na twarzy.
Rylee i Colton wiele w swoim życiu przeszli, na drodze do ich szczęścia stało wiele przeszkód i demonów przeszłości, które razem musieli pokonać. Dziewczyna wytrwale starała się dotrzeć do Coltona, uwolnić jego uczucia, żeby w końcu się przed nią otworzył. Mimo tego, że chłopak wielokrotnie ją odpychał i nie pozwalał jej zaglądnąć do wnętrza swojej duszy, ona nie rezygnowała z niego, bardzo chciała mu pomóc i ulżyć w cierpieniu. Nie wiedziała, jaką on skrywa w sobie tajemnicę, ale miała świadomość, że Colton potrzebuje pomocy i wierzyła, że ona jest w stanie złagodzić jego ból. W końcu się udało, Colton otworzył się przed Rylee, opowiedział jej o tym, co spotkało go w przyszłości. Już wszystko miało być dobrze, mieli żyć długo i szczęśliwie.. a tu nagle wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Colton miał wypadek. Czy z tego wyjdzie? Czy wybudzi się i wróci do Rylee? Czy będzie pamiętał wydarzenia sprzed wypadku? Odpowiedzi można szukać na stronach książki Crashed. W zderzeniu z miłością K. Bromberg.
To nie jest zwyczajny romans, czy powieść o miłości. To książka pełna emocji, bardzo prawdziwa, ukazująca myśli i emocje bohaterów. Ukazuje siłę, jaka może łączyć dwie osoby, pokazuje jak wiele wsparcia, nadziei i radości może dać nam ukochana osoba oraz jak wiele barier można pokonać we dwójkę. Polecam wszystkie trzy tomy, które na przemian: poruszają, wyciskają łzy i wywołują uśmiech na twarzy.
CzytamySobie.pl Anna Szuba; 2016-12-22
Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca
Słowa? Jak je skomponować, by zachwyt swój oddać, by wyzwaniu lektury czarującej sprostać, by wreszcie nad brzegiem modrej Narwi na zawsze pozostać?
Pojawiają się myśli lekkie, swobodne, nieskrępowaną radością serce wypełniające. Bez nijakiego wahania odkrywana lektura maluje w duszy czytelnika bogate we wzruszenia pełne ujmującej szczerości pragnienia.
Mógłbym napisać, że nie upłynęło wiele wody w Narwi, a podobne emocje bardzo długo mnie nie opuszczały. Mógłbym wspomnieć na pewną historię, która swego czasu zaskoczyła mnie bardziej, niż mógłbym przypuszczać, mógłbym, jednak pozwolę każdej z nich spokojnym nurtem dryfować w swoją stronę.
„Pokolenia” lekką w swej materii treścią poruszają męską duszę. Zanurzając swe dłonie w chłodnej, iskrzącej się w słońcu Narwi zanurzamy się coraz głębiej w polską, jakże swojską, urzekającą swym ciepłem i pogodną nutą, historię. Z pamiętnika Janki i rodzącej się wokół niej polskiej historii skalanej wybuchem wojny, ciągłym zagrożeniem życia i cierpieniem, przenika odradzająca się powoli Polska. Nie wszystkim dano było wrócić do domu, nie wszyscy odnaleźli go tam, gdzie przed laty zostawili, znaczna większość już nigdy miała nie ujrzeć rodzinnych pól, zagród, rodzinnego sadu.
Czytam i serce swe emocjami wypełniam…
Pojawiają się myśli lekkie, swobodne, nieskrępowaną radością serce wypełniające. Bez nijakiego wahania odkrywana lektura maluje w duszy czytelnika bogate we wzruszenia pełne ujmującej szczerości pragnienia.
Mógłbym napisać, że nie upłynęło wiele wody w Narwi, a podobne emocje bardzo długo mnie nie opuszczały. Mógłbym wspomnieć na pewną historię, która swego czasu zaskoczyła mnie bardziej, niż mógłbym przypuszczać, mógłbym, jednak pozwolę każdej z nich spokojnym nurtem dryfować w swoją stronę.
„Pokolenia” lekką w swej materii treścią poruszają męską duszę. Zanurzając swe dłonie w chłodnej, iskrzącej się w słońcu Narwi zanurzamy się coraz głębiej w polską, jakże swojską, urzekającą swym ciepłem i pogodną nutą, historię. Z pamiętnika Janki i rodzącej się wokół niej polskiej historii skalanej wybuchem wojny, ciągłym zagrożeniem życia i cierpieniem, przenika odradzająca się powoli Polska. Nie wszystkim dano było wrócić do domu, nie wszyscy odnaleźli go tam, gdzie przed laty zostawili, znaczna większość już nigdy miała nie ujrzeć rodzinnych pól, zagród, rodzinnego sadu.
Czytam i serce swe emocjami wypełniam…
http://koominek.blogspot.com/ Artur G. Kamiński; 2015-12-19
Sztuka roztropności. Podręczna wyrocznia
Baltasar Gracian urodził się w czasach, gdy Hiszpania była w miejscu przełomowym, a raczej kryzysowym. Uwikłana w liczne wolny, w tym w wyniszczającą wojnę trzydziestoletnią, nękana powstaniami na swoich terytoriach, zmagała się z problemami w następstwie tronu. W takich negatywnych nastrojach młody chłopak wstąpił do nowicjatu u jezuitów w Tarragonie. Chyba każdy wie, że szkoły jezuickie odznaczały się bardzo wysokim poziomem. Gracian aktywnie uczestniczył w życiu intelektualnym Aragonii, pełnił funkcję spowiednika wicekróla Aragonii, więc można uznać, że był obyty w różnych kręgach władzy. Miał okazję zapoznania się ze specyfiką sprawowania władzy. Mimo swojego wykształcenia, to jednak otocznie, w którym przebywał miało na niego znaczący wpływ i można powiedzieć, że zeświecczał. Chodziły głosy, że jego dzieła są amoralne, jednak o ich amoralności opowiem za chwilę.
Publikacja ta zawiera ogólne reguły postępowania dla osób o wysokiej pozycji społecznej. Co wielce mnie zadziwiło to fakt, że mimo iż od ich wydania minęło 300 lat, to jednak można je uznać za wciąż aktualne i nadal kontrowersyjne. Cechują się one rozwagą, ale też koniunkturalnością. Jezuita wychodzi z założenia, że każdą sytuację można obrócić na własną korzyść, jeśli postępuje się z rozwagą, spokojem i logiką. Takie przymioty są cechami mądrych i sprawiedliwych władców, którzy nie muszą się bać utraty tronu.
Język tekstu jest dość skomplikowany, choć w tym tłumaczeniu nie zostało to złagodzone. Co ciekawe, wszelkie trudności nie wynikają z czasu, w którym powstały, tylko z przekonania samego Graciana. Po pierwsze uważał on, że im trudniejszy język tym większa przyjemność z rozszyfrowaniu go i dochodzenia do wiedzy. Po drugie w ówczesnym świecie nie uważano, że warto tworzyć dla prostych mas i woleli nie pisać dla ignorantów. Starał się, by jego tekst nie był pospolity, ani ordynarny. Pisarz próbuje stosować reguły epigramatyki, choć w większości przypadków nie udaje mu się przedstawić ani zabawnej puenty, ani nieoczekiwanej myśli. Za to jest krótki i zwięzły, przedstawia myśl lakonicznie, ale raczej wyczerpująco. Często używa elips i przeskoków myślowych, tak że wiele musiałam sobie samodzielnie dopowiadać.
Aforyzmy sprawiają wrażenie mocno rozczłonkowanych i choć traktują na podobne tematy, to jednak brak im jakiegoś spoiwa. Kolejną trudnością tego dzieła jest fakt licznych aluzji literackich, do postaci historycznych czy Biblii. W tym wydaniu rzeczone odniesienia zostają wyjaśnione i skrupulatnie zaznaczone, jednak gdyby wydawca nie był tak miły to osoba niezaznajomiona z np. „Żywotami sławnych mężów" straciłaby wiele z tej wyjątkowej lektury. Jako że kiedyś nie stosowano przypisów to zdecydowanie była lektura dla elit intelektualnych.
Jeremy Robbins twierdzi, że Gracian często stosuje kalambury oraz nawiązania do hiszpańskich powiedzeń, których oczywiście w przekładzie nie widać.
Głównym tematem sentencji jest rozdźwięk między pozorami a prawdą. Autor uważa, że świat polega na oszustwie, wszyscy kłamią i tworzą fałszywe prawdy. Głównym celem człowieka mądrego i rozsądnego jest pozbycie się złudzeń i życie w prawdziwej rzeczywistości, nie zaś uganianie się za marami. Gracian jest cynikiem, więc rozumie, że choć mądra osoba wie, że nie powinna skupiać się na pozorach, lecz widzieć więcej, to jednak reszta świata wierzy w kłamliwy obraz rzeczywistości. Dlatego też uważa, że mądry człowiek powinien nauczyć się lawirować pośród kłamstw i zgrabnie manipulować osobami, które wierzą w pozór życia. Pisarz nie waha się też stwierdzić, że gdy tylko możemy to powinniśmy zrzucać winę na innych.
Jezuita rozumie, że poruszanie się w meandrach polityki, jak i normalnych kontaktów międzyludzkich to trudne zadanie. Nie dość, że trzeba zdobyć sympatię ludzi głupich i pospolitych to jednak dzielimy przestrzeń także z osobami bystrymi, których sympatię warto sobie zaskarbić. Życie polega na nieustającej grze. Ciągle występujemy na scenie i bez przerwy podlegamy ocenie. Gracian opisuje społeczeństwo, które opiera się na wzajemnych przysługach, tworząc splot wzajemności prawie feudalnych.
Publikacja ta zawiera ogólne reguły postępowania dla osób o wysokiej pozycji społecznej. Co wielce mnie zadziwiło to fakt, że mimo iż od ich wydania minęło 300 lat, to jednak można je uznać za wciąż aktualne i nadal kontrowersyjne. Cechują się one rozwagą, ale też koniunkturalnością. Jezuita wychodzi z założenia, że każdą sytuację można obrócić na własną korzyść, jeśli postępuje się z rozwagą, spokojem i logiką. Takie przymioty są cechami mądrych i sprawiedliwych władców, którzy nie muszą się bać utraty tronu.
Język tekstu jest dość skomplikowany, choć w tym tłumaczeniu nie zostało to złagodzone. Co ciekawe, wszelkie trudności nie wynikają z czasu, w którym powstały, tylko z przekonania samego Graciana. Po pierwsze uważał on, że im trudniejszy język tym większa przyjemność z rozszyfrowaniu go i dochodzenia do wiedzy. Po drugie w ówczesnym świecie nie uważano, że warto tworzyć dla prostych mas i woleli nie pisać dla ignorantów. Starał się, by jego tekst nie był pospolity, ani ordynarny. Pisarz próbuje stosować reguły epigramatyki, choć w większości przypadków nie udaje mu się przedstawić ani zabawnej puenty, ani nieoczekiwanej myśli. Za to jest krótki i zwięzły, przedstawia myśl lakonicznie, ale raczej wyczerpująco. Często używa elips i przeskoków myślowych, tak że wiele musiałam sobie samodzielnie dopowiadać.
Aforyzmy sprawiają wrażenie mocno rozczłonkowanych i choć traktują na podobne tematy, to jednak brak im jakiegoś spoiwa. Kolejną trudnością tego dzieła jest fakt licznych aluzji literackich, do postaci historycznych czy Biblii. W tym wydaniu rzeczone odniesienia zostają wyjaśnione i skrupulatnie zaznaczone, jednak gdyby wydawca nie był tak miły to osoba niezaznajomiona z np. „Żywotami sławnych mężów" straciłaby wiele z tej wyjątkowej lektury. Jako że kiedyś nie stosowano przypisów to zdecydowanie była lektura dla elit intelektualnych.
Jeremy Robbins twierdzi, że Gracian często stosuje kalambury oraz nawiązania do hiszpańskich powiedzeń, których oczywiście w przekładzie nie widać.
Głównym tematem sentencji jest rozdźwięk między pozorami a prawdą. Autor uważa, że świat polega na oszustwie, wszyscy kłamią i tworzą fałszywe prawdy. Głównym celem człowieka mądrego i rozsądnego jest pozbycie się złudzeń i życie w prawdziwej rzeczywistości, nie zaś uganianie się za marami. Gracian jest cynikiem, więc rozumie, że choć mądra osoba wie, że nie powinna skupiać się na pozorach, lecz widzieć więcej, to jednak reszta świata wierzy w kłamliwy obraz rzeczywistości. Dlatego też uważa, że mądry człowiek powinien nauczyć się lawirować pośród kłamstw i zgrabnie manipulować osobami, które wierzą w pozór życia. Pisarz nie waha się też stwierdzić, że gdy tylko możemy to powinniśmy zrzucać winę na innych.
Jezuita rozumie, że poruszanie się w meandrach polityki, jak i normalnych kontaktów międzyludzkich to trudne zadanie. Nie dość, że trzeba zdobyć sympatię ludzi głupich i pospolitych to jednak dzielimy przestrzeń także z osobami bystrymi, których sympatię warto sobie zaskarbić. Życie polega na nieustającej grze. Ciągle występujemy na scenie i bez przerwy podlegamy ocenie. Gracian opisuje społeczeństwo, które opiera się na wzajemnych przysługach, tworząc splot wzajemności prawie feudalnych.
Sztukater.pl Scarlett
Spokój z każdym oddechem. Codzienne medytacje uzdrawiające życie
Zdarzają się w moim życiu takie książki, którymi delektuję się w trakcie czytania i radość z lektury miesza się z poczuciem smutku, że kiedyś ten proces się skończy. Tak bardzo odpowiada mi ich treść, język, klimat, trafiają do mnie w idealnym momencie, a najpewniej chodzi tu o splot wszystkich tych czynników. Żyję nimi nie tylko wtedy, kiedy je czytam, ale są one w pewnym sensie ze mną cały czas – ciągle mniej lub bardziej subtelnie je przeżywam, a często przesiąkam nimi do tego stopnia, że transformują moje spojrzenie na mnie samego oraz otaczający mnie świat. Taka jest moja książka roku 2015, książka, której nie skończyłem jeszcze czytać, ale która już poruszyła mnie głęboko jak żadna inna – „Spokój z każdym oddechem” Thicha Nhata Hanha.
Przez wiele lat dojrzewałem do decyzji, aby świadomie zająć się swoim oddechem i żyć uważnie. Dla w sumie dość typowego ekstrawertyka (to znacząca, chociaż nie jedyna część mojej osobowości), w pierwszym odruchu nieprzepadającemu za medytacyjnym skupieniem na swoim wnętrzu nie jest to łatwe zadanie. Jednocześnie, jak się okazuje, jest to ważna potrzeba, która musi się podgrzać, dojrzeć w odpowiednich warunkach, aby mogła przebić się do świadomości i by móc ją realizować. Po raz kolejny w moim życiu okazuje się, że „kiedy uczeń jest gotowy, pojawia się mistrz”. Tym razem mistrzem jest książka.
Wystarczy, że patrzę teraz na nią, pisząc ten tekst, aby mój organizm wskoczył na jakiś inny poziom: oddech mi się wyrównuje i pogłębia, ogarnia mnie spokój. Jest to bowiem książka, z której treści, a także oprawy graficznej emanuje jakaś niesamowita, kojąca aura. Najpewniej oświecenie jej autora, które przyciąga miłość, równowagę i pogodę ducha – od mojej ukochanej córeczki Helenki dostałem naklejkę serduszka – pięknie pasuje na okładce.
Tak więc bardzo niespiesznie płynę przez nią raczej, niż ją czytam. Zamyślam się i regularnie ćwiczę, oddycham, świadomie obieram ziemniaki, patrzę wokoło, iloma darami zostałem obdarzony przez życie i kontempluję jak się tym dzielić:
Budzę się dziś rano i uśmiecham się:
Przede mną zupełnie nowe dwadzieścia cztery godziny
Ślubuję w pełni przeżyć każdy moment
i na wszystkie istoty spoglądać wzrokiem pełnym współczucia.
Stare prawdy, a dla mnie znowu odkrywane na nowo. A poza tym, czy można być częścią inspeerio i nie lubić choć trochę uważności? Wykluczone!
Przez wiele lat dojrzewałem do decyzji, aby świadomie zająć się swoim oddechem i żyć uważnie. Dla w sumie dość typowego ekstrawertyka (to znacząca, chociaż nie jedyna część mojej osobowości), w pierwszym odruchu nieprzepadającemu za medytacyjnym skupieniem na swoim wnętrzu nie jest to łatwe zadanie. Jednocześnie, jak się okazuje, jest to ważna potrzeba, która musi się podgrzać, dojrzeć w odpowiednich warunkach, aby mogła przebić się do świadomości i by móc ją realizować. Po raz kolejny w moim życiu okazuje się, że „kiedy uczeń jest gotowy, pojawia się mistrz”. Tym razem mistrzem jest książka.
Wystarczy, że patrzę teraz na nią, pisząc ten tekst, aby mój organizm wskoczył na jakiś inny poziom: oddech mi się wyrównuje i pogłębia, ogarnia mnie spokój. Jest to bowiem książka, z której treści, a także oprawy graficznej emanuje jakaś niesamowita, kojąca aura. Najpewniej oświecenie jej autora, które przyciąga miłość, równowagę i pogodę ducha – od mojej ukochanej córeczki Helenki dostałem naklejkę serduszka – pięknie pasuje na okładce.
Tak więc bardzo niespiesznie płynę przez nią raczej, niż ją czytam. Zamyślam się i regularnie ćwiczę, oddycham, świadomie obieram ziemniaki, patrzę wokoło, iloma darami zostałem obdarzony przez życie i kontempluję jak się tym dzielić:
Budzę się dziś rano i uśmiecham się:
Przede mną zupełnie nowe dwadzieścia cztery godziny
Ślubuję w pełni przeżyć każdy moment
i na wszystkie istoty spoglądać wzrokiem pełnym współczucia.
Stare prawdy, a dla mnie znowu odkrywane na nowo. A poza tym, czy można być częścią inspeerio i nie lubić choć trochę uważności? Wykluczone!
Opsychologii.pl - Porta i centrum praktyków psychologii Maciej Gendek